Majotta, relacja z podróży

Majotta, relacja z podróży.

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

Wyspy Majotty zwiedzam w listopadzie  2014r. na początku podróży po Afryce Wschodniej. Szczegóły organizacyjne zwiedzania Majotty  przedstawiłem w informacjach praktycznych (kliknij). Może powinienem zmienić tytuł na „wyspę na końcu świata”, lub „zapomnianą przez Boga”. Nie zapominają o niej tylko Francuzi gdyż dla nich jest zamorską częścią Francji, tym samym częścią Unii Europejskiej, i jest nazywana także tylnymi drzwiami do Europy. Turystów nie rozmawiających po francusku nie spotkałem. Jak przylecisz tutaj na Ocean Indyjski niedaleko Afryki, po ponad trzynastu godzinach czystego lotu z Paryża, i po pokonaniu prawie dziewięciu tysięcy kilometrów, prawdopodobnie zawieszą ci na szyi na lotnisku wianuszek kwiatów. Problemów z odprawą nie będzie żadnych, tak- to przecież Unia… Wskoczyłem do zbiorowej taksówki i po parunastu minutach siedziałem już na promie,  kursującym pomiędzy wyspą Dzaoudzi i stolicą Mamoudzou na głównej wyspie Grande Terre. Tylko kwadrans płynięcia i jestem na miejscu. Przy porcie znajduje się ładny bazar oraz informacja turystyczna. Dzięki niej znalazłem tani (jak na Majottę)hotel, który miał wolny pokój. Niestety tutaj jest drogo: ceny raczej europejskie. Próbowałem wcześniej coś zarezerwować, ale mi się nie udało. Najpierw wyszukiwarki pokazywały brak możliwości, a jak kontaktowałem się z hotelami, to albo pisali brak miejsc, lub nie odpowiadali w ogóle. Do hotelu mam pod górkę 25 minut, ale gospodyni przyjechała po mnie.  Na pierwszym zdjęciu widok na Mamodzou od strony Dzaoudzi. Drugie zdjęcie zrobiłem na promie: ostrzegają przed głównym problemem Majotty: chorobą dengą, przenoszoną podobnie jak malarię,  przez komary. Obie choroby niestety są obecne, w tym kraju zamieszkanym przez 201 tysięcy w większości ciemnoskórych  obywateli. Szerzej o malarii piszę tutaj. Zaczynam jeść malarone (FUJ, ale zmniejsza skutki ewentualnego zachorowania na malarię). Niestety na dengę nie ma „dosłownie nic”… poza codzienną profilaktyką zabezpieczającą przed ukłuciem komarów (leczenie jest tylko objawowe). A niestety to paskudztwo jest obecne w ponad 110 krajach świata… Mam kilka buteleczek specyfików anty-komarowych, gdyż problem jest ciągły w obecnej mojej podróży.

Majotta 01

Majotta 02

Rano spojrzałem na świat weselej z tarasu hotelowego, z którego roztacza się panorama na pagórkowatą stolicę. A potem ruszyłem zbiorowymi taksówkami za niewielkie pieniążki (3-5 EURO) na zwiedzanie wyspy Grande Terre (40 km na około 20, a wyspa ma kształt podobny do konika morskiego). Wszystkie wyspy Majotty są pochodzenia wulkanicznego  a jej wzgórza nie przekraczają 600 metrów.  Drogi są dobre lecz bardzo kręte. Duża wilgotność sprzyja bujnej tropikalnej roślinności. Na zdjęciach stolica z hotelu i widok na wzgórza po drodze.

Majotta 03

Majotta 04

Zwiedziłem najciekawsze miejsca wyspy poruszając się tymi taksówkami oraz autostopem, zwłaszcza wtedy gdy w drodze powrotnej nie mogłem się na nie doczekać. Ciekawostką Majotty są niewielkie kolorowe domki kawalerów, które nazywają bangas. Kiedy trzeba opuścić dom rodzicielski, młodzi mężczyźni ładnym wyglądem domku próbują przyciągnąć do siebie ewentualne kandydatki na żony. Najładniejszą plażę Nigouja, znaleźć można na południowym krańcu wyspy. W miasteczkach Mtsapere i Tsingoni znajdują się stare meczety. Dominującą religią w 97 % jest  islam. W Mamodzou znalazłem również mały kościół katolicki (niecałe 2% populacji jest chrześcijanami). Na zdjęciach: typowy wygląd uliczny w większych miejscowościach na Majotcie, oraz meczet w Tsingoni.

Majotta 05

Majotta 06

Wybrałem się z Tsingoni w godzinny spacer, ścieżką w dość gęstej tropikalnej dżungli do wodospadu Soulou. Początkowo sądziłem, że ten spacer jest tylko 20 minutowy, ale poszedłem z drugiej strony i nie żałowałem. Niesamowita, tropikalna, mokra równikowa dżungla grała cykadami i odgłosami dookoła, spod nóg przy strumieniu w końcowej części uciekały mi duże kraby lądowe, a ja szedłem dalej i dalej. Na Majotcie najpopularniejszym chwastem są bananowce, które jednak zawsze dają pożywienie, choć są utrapieniem rolników, gdyż wyrastają wszędzie, a dodatkowo zbierająca się przy ogromnych liściach woda jest siedliskiem komarów. Doczytałem się, że na Majotcie występują aż 24 ich odmiany, od słodkich całkiem malutkich do takich, które są używane do smażenia i gotowania. Owoce rosną na drzewie ok. 3 miesięce a potem są ścinane aby dojrzały. Na zdjęciach pokazuję jedno z pól bananowych, oraz moją ścieżkę w pewnym momencie wiodącą w gąszczu „największej trawy świata”.

Majotta 07

Majotta 08

W końcu mój spacer przywiódł mnie nad brzeg oceanu i do samego wodospadu poszedłem kamienistą plażą. Trafiłem na nędzne łódki rybackie, z których łowią na oceanie:  ryby,  homary i krewetki. Sam wodospad ma tylko 8 metrów i na początku pory deszczowej był raczej mizerny. Woda spada z klifu skalnego bezpośrednio na brązową plażę. Spotkałem grupkę kobiet z praniem…

Majotta 09

Majotta 10

 

 

 

 

Jestem na Majotcie na początku pierwszego miesiąca pory deszczowej, i miałem okazję się przekonać co ona oznacza: dla „buszmena” spacerującego w dżungli. Nie wiadomo kiedy zrobiło się pochmurno i jak lunęło… to mogłem  tylko wskoczyć w moje przeciwdeszczowe poncho, i stanąć jak „słup soli” przy pniu drzewa-i tak po 15 minutach byłem mokry od potu. Pora deszczowa to również wyższe temperatury (ok. 30 stopni) przy dużej wilgotności, co znaczy, że jak już masz coś suchego to prawdopodobnie zanim się przyzwyczaisz, niedługo jesteś mokry …  od potu. W końcu poszedłem w deszczu tą drugą 20 minutową ścieżką, i przy szosie znalazłem budę, w której przeczekałem godzinkę. Potem tylko autostop i byłem z powrotem w mieście Tsingoni. Piwko w knajpce kolo skrzyżowania dróg, w towarzystwie miejscowych graczy w warcaby, było „mniamniusie”. Zdjęcia „mokrego świata” niżej zrobiłem z okna mojej budy w dżungli, oraz z knajpki piwnej.

Majotta 11

Majotta 12

Drugiego dnia w niedzielę,  postanowiłem zobaczyć okrągłe wulkaniczne jeziorko Dziani, w kraterze wystygłego wulkanu na wyspie Petite Terre. Najpierw promem na wyspę Dzaoudzi, potem zbiorową taksówką i pieszo kilka minut do krateru. Zielone oko jeziorka zapraszało, żeby je obejrzeć również z innej strony. Po spojrzeniu na mapę zauważyłem ścieżkę, która wiodła po kalderze wulkanu, by potem skręcić w busz na druga stronę wyspy do plaży Moya. W towarzystwie grupki pięciu młodych Francuzów poszedłem na… godzinny, trudny górski spacer. Pogoda idealna, wspaniale widoki na obie strony i inne wysepki. Wszystko ładnie, gdyby nie ponad 31 stopni w cieniu… Schować się nie bardzo było gdzie, bo roślinność na tej wyspie, na szczytach górek… była raczej typowa dla kraju półpustynnego. Na plaży skąd inąd ładnej z góry i piaszczystej, czekała niespodzianka, gdyż odpływ spowodował, że do wody było ponad 200 metrów po kamieniach. Całe szczęście, że miałem butelkę litrową wody, małe piwo, kanapkę oraz znalazłem daszek chatki piknikowej. Można w takim miejscu przekonać się, że przegrzanie jest tak samo niedogodne dla turysty jak przeziębienie. Już tylko dwu kilometrowy spacer do miasteczka, i przygodną rzęchowatą taksówką podjeżdżam z powrotem do promu na Dzaudzi. Na zdjęciach Lac Dziani i Plaża Moya.

Majotta 13

Majotta 14

Na koniec muszę wspomnieć o jednej z gospodarczych specjalności Majotty. Najbardziej interesującą rośliną uprawną są drzewa ylang- ylang. Po polsku jagodzin wonny, który pochodzi z Filipin, a samo słowo oznacza „kwiat kwiatów”. Tradycyjnie olejek z ylang-ylang jest używany w aromaterapii, aby wyostrzyć zmysły, wspomóc walkę z depresją i lękiem oraz złagodzić złość i zazdrość. Z tych właśnie powodów oraz z reputacji jako afrodyzjak, płatki ylang-ylang są rozrzucane na łożu nowożeńców w Indonezji. Ylang-ylang jest drzewem  o wysokości około 20 metrów posiadającym duże i delikatne pachnące kwiaty o barwie różowej, różowofiołkowej i żółtej. Majotta posiada destylarnie przerabiające tony kwiatów na ekstrakt perfum. Majotta nie jest samowystarczalna gospodarczo, żyje z przetwórstwa i funkcjonuje normalnie dzięki dużym (40%) dotacjom Francji. Prawdopodobnie wskutek tej pomocy obywatele Majotty odmówili przynależności do państwa Komory. Załączam niżej zdjęcie kwiatu ylang-ylang, oraz mapkę trasy pokonanej na Majotcie.

Mtsaperewedrowkizpawlem.pl

 

 

 

Następna relacja będzie z Komorów.