Iran

Spis treści (załączone materiały znajduję się niżej jeden za drugim):

  • Z Teheranu przez Meszhed do Yazdu 29-10-2012
  • Z Pustyni Kalut do Persji: Sziraz, Persepolis, Isfahan … 29-10-2012
  • Z Kashan do Turcji 29-10-2012
  • Iran, film z podróży 02-12-2015

 

Z Teheranu przez Meszhed do Yazdu

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

 

Iran  zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”,  w październiku  2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj: Armenia objazdem.  Armawią Air  drugiego  października ląduję w Teheranie. Na lotnisku IKK nie ma informacji turystycznej. Najpierw wymieniam pieniądze w jedynym czynnym banku. Kurs 1 USD=ok.13.000 Rial, a 1 EUR= ok. 16.000 Rial. Z przewodnika wybieram hotel Saabi na ul. Lalehzor. Po negocjacjach mam taxi za 12 USD (ok.40 km.). Trzeba wiedzieć że tutaj obcokrajowcowi podaje się cenę ok. 100% wyższą- dobrze jest spytać osobę niezainteresowaną jaka cena jest standardowa. Po poszukiwaniach jestem w hotelu. Wolna tylko 3-ka za 27 USD/ noc. Szukam w okolicznych : hotelu i hotelu Merkazi, ale brak miejsc. Wracam i śpię niestety za tę cenę (1-ka jest za 15USD). Przy okazji wiem że kurs wymiany, powszechnie stosowany (przez kantory, sklepy, hotele…) jest znacznie wyższy i wynosi 1 USD= ok. 32.000 Rial. Czyli ten oficjalny wynosi  ok.40 % tego drugiego (podobno nielegalny). Rozmawiam w hotelu po angielsku, gdy na ulicy tylko bardzo nieliczni przechodnie znają  po kilka słów. W dalszej relacji będę dla ułatwienia podawał ceny w USD- jest bardziej w Iranie popularną walutą.  Następnego dnia taxi (2,8 USD) na dworzec autobusowy : Terminal-e Szarq (wschodni) po bilet autobusowy do Meszhedu (Meshhed). Nie słucham naganiaczy z kilku firm autobusowych idę bezpośrednio do okienek: mam 4 autobusy nocne. Wybieram odjazd o 18.00 z przyjazdem na miejsce o 7.00 (za 5,3 USD). Taxi (znowu 2,8 USD) z powrotem do centrum na Plac Imama Chomeiniego (Khomeini).

Znalazłem darmową kolejkę między placem i bazarem (taka typu jak dziecięca- lokomotywka i 3 wagoniki na oponach-jeżdżą tylko dorośli). Są jakieś manifestacje uliczne, więc wysiadam koło bazaru i go oglądam. Egzotyczny, prawie wszystkie kobiety w czarnych strojach ale z odkrytymi twarzami. Nagle hałas i zamykają na gwałt stragany bazaru- manifestacja weszła na bazar. Wychodzę na ulice i dalej tą dziecięcą kolejką podjeżdżam do Pałacu Golestan. Ten dawny pałac władców Iranu z dynastii Kadżarów (wiek XVIII do 1925 r.) jest dużym kompleksem pałacowym z parkowym dziedzińcem wewnątrz. Zwiedza się 7 muzeów (po ok.0,3 USD każde). Wspaniałe wnętrza oraz ozdoby zewnętrzne na ścianach w postaci ceramicznych mozaik. Wiele ścian z luster. Niestety tych najpiękniejszych nie pozwalają fotografować.

Chcę zwiedzić znakomite Muzeum Klejnotów, ale zamknięte w środy .  Przez Plac I. Chomeiniego idę w kierunku hotelu. Na placu korek uliczny w którym pierwszeństwo wymusza ten większy/ silniejszy. Robię zdjęcia, gdy nagle słyszę że ktoś coś do mnie mówi. Stoi przy mnie 2-ch umundurowanych: policja/ wojsko? Sprawdzają mój paszport i mówią  „no foto”. Nie rozumiem : na jednym z głównych placów miasta?… Można mieć paranoję, ale czuję że w tym mieście lepiej aparatu nie wyjmować. Idę na swoją ulice i mam problem, bo na niej i na kilku bocznych manifestanci (o wyższe płace) podpalają na środku jezdni kolejne kubły na śmieci. Obchodzę te ulice sąsiednimi kwartałami i w końcu jestem przy moim hoteliku, a tu tych śmieci płonie co nie miara, zjeżdża  się policja i jednostki specjalne. Niezły harmider, manifestantów dawno już nie ma. Pokazuję wizytówkę hotelu, szczęście że to tylko 100 m., bo chyba posiedziałbym sobie jakieś  3 godziny w knajpce- a piwa tu niestety ani żadnego innego alkoholu nie podają!  Odpuściłem sobie dalsze zwiedzanie Teheranu. Dochodzę do wniosku, że to bardzo duże miasto  nie lubi turystów: brak informacji, map itp. Brak w nim typowego centrum . Jedzie się przez nie jak przez wielkie przedmieście ( ma ok. 12 mln. mieszkańców, cały Iran ok.66 mln. i powierzchnie ok.5 razy większą od Polski). Noc spędzam w niezłym autobusie: 924 km i 14 godzin jazdy. Przyjeżdżam o 8.00 na ładny nowoczesny dworzec autobusowy w Meszhedzie. Przywykłem w czasie tej już ok. miesięcznej wyprawy do super pogody. Prawie cały czas mam słońce bez chmurki. I tutaj nie jest inaczej. O godzinie 9.00, po oddaniu bagażu do przechowalni na dworcu ( i kupieniu kolejnego biletu na 18.00 do Yazd/5,3 USD), idę  ulicą Imama Rezy do Mauzoleum tegoż Imama. Spacer ok. 3 km na drugi koniec tej głównej ulicy miasta.

Na ulicy czarno od ubiorów  kobiet, ale rzadko która ma twarz zasłoniętą. Meszhed (Meshhed)  to 2,9 milionowe  najświętsze miasto Iranu. Obowiązują w tutejszych licznych miejscach kultu ściśle przestrzegane zasady: mężczyźni w długich spodniach i strojach z długim rękawem, kobiety czador (długi strój zakrywający ciało) i minimum dokładnie zasłonięta głowa chustą lub szerokim szalem. Zbudowano w tym mieście obszerne Mauzoleum 8 Imama Rezy, który  w 817r. został  tu zamordowany , zatrutymi winogronami, przez kalifa Mamuna. Reza był bezpośrednim potomkiem proroka Mahometa. Kim byli/ są  kalifowie i Imamowie? Otóż kalif jako  następcą proroka Mahometa to przywódca cywilny i religijny, imam natomiast jest tylko przywódca religijnym. Do Meszchedu ściągają corocznie miliony pielgrzymów, gdyż to miasto uznano świętym miejscem szyitów (odłamu islamu), drugim po Mekce i Medynie (w Arabii Saudyjskiej). Nad grobowcem Rezy i jego okolicą wyrosło ok. 75 ha pięknych bogato zdobionych świątyń i miejsc kultu z zapleczem

Zakaz wnoszenia torebek, aparatów foto, jedzenia…, z wyjątkiem telefonów. Robię nim, podobnie jak inni , zdjęcia  ale dyskretnie, i nie w czasie modlitw. Jest przy wejściach przechowalnia bagażu, oraz pobieżne przeszukanie ręczne wchodzących. Oczywiście kobiety i mężczyźni mają wszystko oddzielnie, rozpocząwszy od wejścia  i kończąc na miejscu do modlitwy. Podobnie zresztą jest w całym państwie: rozdział w komunikacji masowej (przód/tył), jedzenie posiłków w restauracji (inne sale z wyjątkiem rodzin), a autobusie dalekobieżnym konduktor rozdziela pasażerów tak aby obcy przeciwnej płci nie siedzieli obok siebie… W Mauzoleum tłumy wiernych, mimo że jestem po okresie pielgrzymkowym (VI-IX). Wyglądam jak obcokrajowiec i jestem wpuszczany wszędzie jak każdy pielgrzym. To rzadkość, gdyż do prawie wszystkich najświętszych meczetów innowiercy nie mają wstępu . Np. w Mekce i Medynie nie wjadą nawet do miasta. Wzbudzam dyskretne zainteresowanie pielgrzymów. Spotkałem tylko jednego człowieka wyglądającego na turystę „białasa”. Wśród kilku autobusów, które zjechały w czasie mojej bytności na dworcu, nie zauważyłem tzw.  turystów. Oglądam Mauzoleum dość dokładnie. Zwiedzam ogólne (o,2 USD). Są  jeszcze dwa: dywanów i antropologiczne ale oba tego dnia nieczynne.

Po wyjściu na zewnątrz i odebraniu plecaczka obszedłem Mauzoleum dookoła i trochę filmuję, wewnątrz nie mogłem. Kręcę się po bazarze. Bazar duży praktycznie prawie we wszystkich uliczkach wokół, ale najwięcej  od strony ulicy Imama Rezy. Sporo hoteli różnej klasy. Najwięcej tych drogich (1-ka/40 USD). W kilku tańszych brak miejsc. Do najtańszych turystów obcokrajowców nie wpuszczają. Widzę rodziny  z walizkami odpoczywające na trawnikach. Miasto Meszhed jest ładniejsze od Teheranu. Wszędzie informują każdego potrzebującego tak jak umieją. Spodobały mi się motocykle z osłonami z przodu, czasem nawet z daszkiem, oraz stroje kobiece na  głowę. Patrz zdjęcia.

W końcu nogi weszły mi do … Odebrałem plecak, usiadłem na dworcu i robię notatki. Czytając relacje innych wędrowców dochodzę do wniosku, że albo miałem szczęście, lub sporo się zmieniło. Nikt, w przeciwieństwie do nich, mnie nie zatrzymywał, wszędzie wszedłem nawet pytając strażników gdzie jestem. Warto także zwrócić uwagę na atmosferę w tym miejscu. Prawie wszyscy byli przyjaźni  i dobrze nastawieni, mimo praktycznie obustronnej nieznajomości języka. Zawsze ktoś mi pomógł, uśmiechnął się… To było miłe i warte odnotowania. Trzeciego dnia w Iranie, po przejechaniu przez pustynię  w nocy kolejnych 950 km w 15,5 godziny, o 9.30 jestem w Yazd. Wybrałem ze swojego przewodnika Hostel  Amir  Chakhmagh. Używam Przewodnika „Iran” S. Lemańczyka. Taxi za 1 USD i mam jedynkę za 4 USD. Taki sobie hotelik, ale za tę cenę…  Za to w samym centrum i prawie wszędzie chodzę pieszo. W okolicy sporo innych hoteli w cenie od 4-12 USD. Z okna mojego hoteliku mam główne zabytki  Yazdu w zasięgu wzroku. W tym oba meczety.

Na Placu Amir Chokhmaq trwa jakaś imprezka polityczna, bo pełno obstawy łącznie z dachami. Tłumek jakoś tak ubrany na czarno- czyżby większość kobiet? Szybko się skończyło i idę na spacer. Zwiedzam ten meczet przy którym mieszkam, ale tylko z zewnątrz. Ta impreza polityczna spowodowała zamknięcie meczetu i jego minaretów (widok- szkoda). Idę do Muzeum Wody na drugą stronę placu (wstęp 0,3 USD). Pokazują  historyczny system zaopatrywania miasta w wodę- nic specjalnego. Spacerek ok. 1 km i druga świątynia : Meczet Piątkowy z najwyższymi w Iranie minaretami. Trwają prace archeologiczne i remontowe. Na niektórych domach zauważyłem drzwi z dwoma kołatkami: dla kobiet i dla mężczyzn??? Okazało się że gospodarze po odgłosie kołatek wiedzą kto powinien te drzwi otworzyć. Wytłumaczono mi to w Muzeum wody. Wokół tego terenu i pomiędzy meczetami stare miasto z plątaniną uliczek i bazar. Uliczki pod wszelakimi katami, wąskie i wąziutkie, ale w większości  odnowione. Gdyby nie te motory szalejące na nich… Bazar szybko się kończy: przed 14.00 gwar straganowy ucichł, opadły kraty i żaluzje i tylko słyszę ten hałas motocykli.

Podziwiam bagdiry, dosłownie „ zbieracze wiatru”. Są to podobne do dużych kominów, prostopadłościenne budowle na dachach, z przemyślnymi  otworami  i przeszkodami służącymi wymuszaniu ruchu powietrza wewnątrz pomieszczeń domowych. Dzisiaj pewnie tez są używane, choć widzę klimatyzatory pomagające łatwiej żyć w gorących miesiącach lata. Ta widoczna na n/w zdjęciu konstrukcja drewniana w postaci dużego listka to Takije. Służy do wystawienia przedstawień religijnych ku czci Imama Husejna (zginął w  VII wieku).

Yazd znany jest także z Zoroastryzmu. Ta religia do czasu przyjęcia islamu jeszcze w VII wieku była religią Imperium Perskiego. W Yazd jest Świątynia Ognia tego wyznania i znaczna liczba wyznawców. Jest w nie utrzymywany wieczny ogień. Ta religia zabrania zakopywania zwłok w ziemi oraz ich palenia ( aby nie zanieczyszczać ognia i ziemi). Zbudowano nieco za miastem na niskich wzgórzach dwie szerokie płaskie wieże bez dachów. Zwłoki ludzkie, oddzielnie męskie i kobiece,  pozostawiano w tych wieżach … drapieżnemu ptactwu, aby spokojnie mogły je oczyścić do kości. Robiono tak jeszcze do lat 60-ch ubiegłego wieku, kiedy to zabroniła tego dynastia Pachlawich. Obecnie zwłoki są umieszczane w ziemi, ale w specjalnych szczelnych betonowych trumnach. Pojechałem zobaczyć tę męską i żeńską „dachme” (fonet.),  taksówką  (za  2USD/1 godz.). Można też tam dojechać  busami, ale ta cena była śmiesznie niska… Spokojnie obszedłem cały teren- jest otwarty bez obsługi.

Na jutro mam bilet do Kerman (1,8 USD), ale tym razem jadę w dzień. Następnej relacji szukaj w :  Z pustyni Kalut do starożytnej Persji …

 

Z Pustyni Kalut do starożytnej Persji: Sziraz, Persepolis, Isfahan …

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

 

Iran  zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”,  w październiku  2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj: Z Teheranu przez Meszhed do Yazdu. Przeskoku z Yazdu do Kermanu, przez pustynny krajobraz, dokonałem autobusem w dzień (bus tani za 3 USD-360 km.-5 godzin). A tak w ogóle w Iranie obecnie są 3 klasy autobusów: VIP, Scania i zwykle. Różnią się standardem i posiłkiem.  VIP = sypialne miejsca + posiłek, Scania = standardowe siedzenia + posiłek, zwykłe (różne marki )= tylko uśmiech stewarda. W VIP-ch cena wyższa do 80% od Scanii, Zwykłe nieco tańsze. W południe witam Yazd, pytam o możliwości przejazdowe do Shiraz i rozglądam się za transportem na Pustynię Kalut. Miasto Kerman różni się od innych chociażby pumpiastymi  jasnymi spodniami mężczyzn. Mówi się o Kermanie jako mieście prawdziwie wschodnim. Architektonicznie nie ma większych róznic. Zwiedzić  ( z obiektów historycznych)  można : meczet, łażnię Ebrachima Chana,  bazar, tzw. dom lodowy… Obejrzałem pobieżnie z zewnątrz i postanowiłem odpuścić sobie dokładne zwiedzanie (takie sobie). Postanowiłem skrócić pobyt w Kermanie i wyjechać na 6 godzinną wycieczkę do moim zdaniem najciekawszego miejsca regionu: na Pustynię Kalut. Informację o niej zawdzięczam relacji innego polskiego podróżnika  Kozoka…  (którego pozdrawiam). Jest to wyjazd na odległość 140- 160 km / w jedną stronę. Na dworcu autobusowym (bez naganiaczy i pośredników) wynegocjowałem cenę 20 USD za taxi na całą trasę. Przed ruszeniem w drogę kierowca pomimo nie rozumienia ani słowa po angielsku, zaprasza „ językiem  ogólno turystycznym” na obiad do swojego domu (nowy blok na obrzeżach miasta): ryż + fasola z kurczakiem w sosie+  placek chlebka. Do tego jogurt i pyszne daktyle. Mniam , mniam. W dalszą drogę na wycieczkę jedzie także małżonka kierowcy zabierając koszyk piknikowy. Dobra droga przez wzgórza okalające 540 tysięczny Kerman, i coraz wyższe góry w kolorach beżowych. Co kilkanaście kilometrów zatrzymujemy się na fotografowanie gdyż nie mogę się powstrzymać od włączania kamery.

Przełęcz górską pokonujemy w długim tunelu, a za nim mijamy zielone oazy wiosek wśród  nagich górskich zboczy. Zatrzymuję się w Sirch i w innych miejscach, podziwiając zmieniające się wciąż widoki.

Już po 95 km od wyjazdu jest  Shahdah. Mijamy  szybko to pustynne miasteczko ( niewarte zwiedzania), zostawiając góry za plecami. Za kilka kilometrów od Shahdah z prawej strony widzę beżowo- pomarańczowe ostańce skalne, ciągnące się wzdłuż asfaltowej drogi przez pustynię.  Po dalszych   około 4o km droga wiedzie już między nimi. Niesamowite kształty przypominające antyczne ruiny wystające z ciemniejszego piasku. W zależności od wyobraźni  znajdziesz różne kształty  zwłaszcza w bocznym oświetleniu zachodzącego słońca. Można drogą pomiędzy nimi jechać dalej. My po kilku kilometrach zrobiliśmy piknik. Ja spacerowałem i podziwiałem  niespotykane piękno tego miejsca. Szkoda że słonce tak błyskawicznie zniknęło za górami, i szybko zapadał coraz większy mrok. Po zachodzie skosztowałem z kosza piknikowego połamanego bloku cukrowego z herbatą.

Powrót był szybki nie licząc stopu przy sklepie,  z pysznymi dojrzałymi ciemno czerwonymi granatami.  Nie wiadomo kiedy jest po 20-j, i mój dworzec  autobusowy. Kupuję na 21,30 bilet na VIP-a do Shiraz (570 km-9,5 godz.-4,6 USD).  Siódmego października  Very  Important  Passenger (VIP), już o 6.00 obudził się na dworcu w Shiraz. Tak szybko minęła noc! Zabrałem swoje zabawki i wio  na dworzec pomyśleć  co dalej. O 7-j miałem już zaplanowane następne 2 dni. Nocleg w Shiraz jeden, i potem przeskok kolejny do Isfahanu (kupiłem Vip-a- spodobał się moim kościom, znowu 4,6 USD za 560 km). Taxi (za 1 USD)  do hotelu Saadi w centrum (8,3 USD/pokój 2 osobowy). Taki sobie. Zostawiam bagaż i jadę na wycieczkę do starożytności w … słynnym Perespolis (taxi 10 USD-60 km). Na teren ruin nie można wnosić  większego  bagażu (jest przechowalnia). Wstęp 0,17 USD, bez muzeum –  nieczynne. Zwiedzam te ruiny starożytnej stolicy Persji. Istniała od 518 r. p. n.e. i olśniewała swoja świetnością do roku 330 p.n.e., kiedy to zdobywca Aleksander Wielki, kazał je podpalić (podobno pod wpływem alkoholu i kobiet). Z pałaców Dariusza I Wielkiego zostały wyłącznie ruiny, w których obecnie interesująca jest:  brama Wszystkich Narodów, z 2-ma skrzydlatymi bykami, wysokie kolumny sterczące z innych budowl

Jest też miejsce audiencyjne władcy: 4.800m kwadratowych sali z 100 kolumnami,  z których zostały wyłącznie kikuty podstaw.

Zachowało się nieco płaskorzeźb wiernie oddających wygląd przedstawicieli różnych narodów tej epoki  składających dary…

W dawnym haremie zorganizowano muzeum. Jest też kilka takich zabytków , których kopie spotkasz w całym Iranie w sklepach z pamiątkami.

Nad ruinami miasta w zboczu góry znajdują się dwa grobowce: Artakserksesa II oraz III. Jest  z nich doskonały widok na ruiny i całą okolicę. Widać że czasami w ruinach są organizowane imprezy światło i dźwięk. W okolicy Persepolis można jeszcze zwiedzić  odległe o 80 km Pasargady (też dawna stolica z podobnego okresu) i znajdujące się przy nich pozostałości po super uroczystościach z okazji 2500-lecia Iranu, zorganizowane w 1971 r. przez ostatniego szacha Iranu Reza- Pahlawiego.  Natomiast  odległe tylko o 6-7 km są grobowce Naksze Rostam (Naqsh-e  Rostam), i  je postanowiłem też zwiedzić. Wstęp 0,17 USD. Pochowano tu królów perskich: Dariusza I i II, Artakserksesa (Artaxerxesa) I oraz Kserksesa (Xerxesa) I. Wejść do grobowców nie można, gdyż znajdują się wysoko w pionowym górskim zboczu. Wyraźne płaskorzeźby dodają uroku temu miejscu. Naprzeciw grobów ruinka o nieznanym przeznaczeniu. Jedną z wersji jest świątynia ognia. Załączone zdjęcia  są z Naksze Rostam.

Z powrotem pojechałem taniej. Chciałem sprawdzić za ile to jest możliwe,  no i miałem nieco czasu. Z Persepolis do grobowców i dalej do pobliskiego miasteczka Marw Daszt (Marvs  Dath)taxi za 3,2 USD, i dalej do Shiraz mini busem za 0,27 USD, (lub możliwa  taxi z dosiadką za 0,67  USD). Mini busik jedzie jak skompletuje pasażerów, podobnie taxi z dosiadką. Mini bus kończy bieg na dworcu busików w pobliżu dworca autobusowego: terminole karandisz. Stamtąd do hotelu taxi za 1 USD. Policz sam co Tobie się opłaca.  Drugi dzień zwiedzania poświęcam 1,3 mln/ Sziraz (Shiraz)

Pospałem sobie dzisiaj. Ruszam o 9-tej tylko pieszo. Sziraz istniało już  przed powstaniem Persepolis- a i dzisiaj ma duże znaczenie gospodarcze. Znajdowało się na jedwabnym szlaku i było irańskim ośrodkiem poezji i filozofii.  Irańczycy w  marcu 2011 r. uczcili swoich ważnych obywateli miasta umieszczając ich na kolumnadzie w centrum miasta  (od wieku II do XX ). Tuż obok mam Twierdzę Karim Chana. Znajduje się na placu w samym centrum miasta. Wygląda okazale i imponująco z zewnątrz. Jest wysokie mury na narożnikach posiadają okrągłe baszty (Wstęp 0,17 USD). Wewnątrz już nie tak super. Oglądam łaźnie, główne pomieszczenia i muzeum .

Następnie tuptam kilka minut do tutejszego miejsca świętego Mauzoleum Mira Sajjeda Ahmada. Był bratem Imama Rezy z Meszhedu. Z zewnątrz niepozorne zwłaszcza wobec prowadzonych przed nim potężnych robót budowlanych. W depozycie musiałem zostawić plecaczek z kamerą foto. Wszedłem bez najmniejszych problemów: skąd jesteś?- Lachiston- serdecznie witam w Iranie. Wewnętrzny dziedziniec jest obszerny, ale największe wrażenie robią sale modlitewne  wokół kamiennego sarkofagu oraz żyrandole. Same lusterka większość w  kolorze srebrnym  i złotym. Wszedłem do wszystkich pomieszczeń oraz zwiedziłem dodatkowo płatne muzeum (1 USD). Oczywiście zasady zachowania identyczne jak w pozostałych miejscach świętych w  islamie: mężczyźni długie spodnie i długie rękawy, kobiety czador i szczelnie osłonięte włosy. Wychodzi się tyłem. Wyszedłem na zewnątrz i uliczką wchodzę w bazar. Tam wokół jest cały labirynt zadaszonego bazaru. Gdybym nie pytał o nazwę ulicy lub nazwę np. meczetu, pokazując perską pisownię z przewodnika , błądziłbym długo. Niezłe miejsce do zakupów i spędzenia kilku godzin ( ale w południe ok. 13-14  ruch zamiera na ok. 2-3  godziny sjesty).

Idę jednak dalej bo i tak do kolejnych miejsc turystycznych,  muszę przechodzić  przez bazar ( a właściwiej bazary). Jestem przy XIX wiecznym  Meczecie Nasira ol Molka (wstęp 0,5 USD). Z zewnątrz nieciekawy, ale za w środku bogate zdobienia. Wchodzę wszędzie robiąc zdjęcia. W pobliżu znajduje się niewielki Ogród Naranjestan (Pomarańczowy). Wewnętrzny dziedziniec obsadzony drzewami pomarańczowymi. W drugim końcu ogrodu znajduje się pałac szachów z dynastii Kadżarów (wstęp 1 USD, cena obejmuje muzeum pałacowe).

Wracam na bazar i po pół godzinie wolnego spaceru pomiędzy sklepami i straganami,  jestem w mieszczącym się na nim  Meczecie Vakil  (wstęp 0,5 USD). Interesująca sala główna z kamienną  kolumnadą. Zrobiło się popołudnie. Postanowiłem zobaczyć jeszcze Mauzolea za rzeką. No i zanim tam trafiłem…  minęło 2 godziny. Szedłem „na czuja” , tylko nie zwróciłem uwagi że te  uliczki mocno zakręcają. W końcu zadowolony widzę rzekę … bez kropli wody, a za nią ładną kopułę Mauzoleum  Alego ebn- e Hamze ( bez opłat). Ładne lustrzane wnętrza. Trochę dalej za parkiem  Mauzoleum największego irańskiego poety Hafiza. Irańczycy go uwielbiają i znają  jego utwory. W Mauzoleum sarkofag poety stoi pod dachem z kolumnami. Wokół na zadaszonych tarasach mnóstwo cytatów (niestety tylko w perskim). Zauważyłem  sporo młodych Irańczyków obojga płci

Wracam przez park gdzie rodziny i grupki osób robią pikniki w cieniu ogromnych cyprysów ( niektórzy w rozbitych namiotach).  Wymiguję się od poczęstunków i pociągania z fajek wodnych. Znowu błądzę bo moja ulica Hafez kończy się bez odgałęzienia na bazarze. Wchodzę pod dach- oglądanie towarów mi zbrzydło, w lewo, w prawo… , i teraz pytam już o drogę na rozgałęzieniach. W hotelu jest 19.00 i nie wiem kiedy na wędrowaniu ulicami Szirazu minęło mi 10 godzin.  O godz.23-j z Terminole  Karandisz , jako pasażer VIP-a odjeżdżam do Isfahanu (Esfahanu). Wcześniej robiąc notatki w poczekalni wzbudzam zainteresowanie, a na pewno bym się najadł gdybym przyjął poczęstunki w dworcowej knajpce. Rankiem przed 6-tą już mnie budzą, bo dojechaliśmy do kolejnego historycznego perskiego miasta na jedwabnym szlaku.  Jadę taxi (1 USD) do Hostelu Amir Kabir (niecałe 7 USD za mini jedynkę). Hotelik taki sobie warunki raczej proste, obsługa zna angielski i działa Internet, oraz tylko  piechotą  do większości miejsc do odwiedzenia w Isfahanie. W pobliżu sporo hoteli i hotelików innych do wyboru. Postanawiam zwiedzać Isfahan (Esfahan) przez  dwa dni. Isfahan to jedno z wielkich miast Azji. Kiedyś oaza i miejsce postoju karawan, a w końcu do prawdziwego rozwoju doprowadził Szach Abbaz, który w 1598r. uczynił je stolicą. Sprowadził Ormian, którzy wybudowali mu pałace , meczety i inne budowle. Obecnie ok. 2 mln. Isfahan jest drugim co do wielkości miastem Iranu. Miasto w Iranie najczęściej odwiedzane przez turystów. Przyciągają  ich tutaj: meczety, pałace, mosty, bazar, a przede wszystkim Plac Imama Chomeiniego. Plac jest centralnym punktem Isfahanu. Swoja powierzchnia ponad 85 tys. metrów kwadr. Ustępuje tylko temu w Pekinie. Jest prostokątny i otoczony arkadowymi budynkami ze sklepami pamiątkarskimi. Na placu z 4-chstron mieszczą się: Meczet Imama, Pałac Ali Qapu , Meczet Szejha Lotf Aiiaha, oraz bazar. Najmniej okazałym jest pałac,  ale za to z niego roztacza się wspaniały widok na plac i panoramę miasta. Wstępy płatne zasadniczo wszędzie w mieście  po 0,17 USD.

Meczet Imama dawniej Wielki Meczet Królewski, wspaniale zdobiony z  4 –ma minaretami, oraz kopułą z podwójnym dachem (powoduje doskonała akustykę). Natomiast Meczet Szejha… różni się od innych brakiem dziedzińca wewnętrznego. Pamiątki pod arkadami większość oryginalne, dobrej jakości i mało chińskiej sztampy. Oryginalne pamiątki są wykonywane zwłaszcza w postaci różnych obrazów z motywami wykutymi z blachy. Szkoda, że nie mogę kupić- jeszcze za długo do końca tej wyprawy.

Większość pozostałych zabytków w zasięgu spaceru. Odwiedzam kolejno: Pałac Chehelsotun- tzw. Pałac 40 kolumn. Fizycznie istnieje tylko 20, pozostałe są odbiciem ich w płytkiej wodzie sadzawki  przed pałacem. Pałac Hasht  Behesth jest nieco zniszczony. Oba pałace zbudowano w ogrodach.

Madrasa Chahar Bag jest czynną szkoła koraniczną- nie zwiedziłem , gdyż dostępna jest wyłącznie w czwartki. Słynne mosty na rzeką Zajande (niestety brak wody) pochodzą z XVII wieku. Najbardziej znanym jest Most 33 Łuków: tylko ruch pieszy na 160 m. długości mostu, z kolumnadami po obu stronach. Wieczorem znaczny ruch spacerujących młodych ludzi (zwłaszcza mężczyzn). W pobliżu wzdłuż rzeki mieszczą się herbaciarnie. Istnieją jeszcze 3 inne mosty: Chubi, Khaju i nieco dalej Shahrestan. Dobrym pomysłem jest popołudniowy spacer pomiędzy mostami, a potem o zmroku dawka teiny w herbaciarni. Tak samo jest także na placu Imama Chomeiniego. W ciągu dnia panuje tam niewielki ruch, ale pod wieczór plac staje się również miejscem do odpoczynku i pikniku. W Dżulfie- dzielnicy ormiańskiej po drugiej stronie rzeki Zajande,  w katedrze ormiańskiej Vank, bardzo bogate zdobienia. W tej chrześcijańskiej świątyni  malowidłami naściennymi pokryto prawie każdy kawałek ściany. Ormianina pilnującego świątyni  zagadnąłem: dlaczego w Armenii świątynie tej samej religii są prawie bez ozdób, a tutaj taka różnica? Odpowiedź była prosta: Ormianie na pracach wykonywanych  w mieście bardzo się wzbogacili, i chcieli wykonać swoje miejsce kultu nie gorzej. Długo z nim plotkowałem po rosyjs

Drugiego dnia w isfahanie zwiedzam Łaźnię Ali Qou Agha i XI wieczny Meczet Piątkowy. Jest największy w Iranie, ale mniej bogaty w zdobienia.

Po południu odjeżdżam autobusem do Keszanu (170km, 2,5 godziny, za 1,5 USD). Następnej relacji szukaj  Z Kashan do Turcji.

 

Z Kashan do Turcji: Abjone, Kom, Tabriz, Kondowan…

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

 

Iran  zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”,  w październiku  2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj: Z Pustyni Kalut do starożytnej Persji: Sziraz, Persepolis, Isfahan …  Kashan jest dobrym miejscem do odrobiny odpoczynku na trasie, i tak też pobyt w nim traktuję. Przyjechałem do niego autobusem ok.14-j z Isfahanu . Po zrobieniu rozeznania na dworcu autobusowym znalazłem Hostel na ul Abazar w pobliżu bazaru (taxi 2x za 0,7 USD+ hostel  za  8 USD/pokój 3 osobowy). Hotele obok znacznie droższe. W tym niewielkim sympatycznym miasteczku nie ma zbyt  dużej ilości super zabytków. Zacząłem zwiedzanie od długaśnego  bazaru   na ulicy bez odgałęzień. Nie udało mi się znaleźć wejścia na dach bazaru (widoki). Zajrzałem  do  Meczetu Aga Bozorg, w którym można zobaczyć również życie w szkole koranicznej. Znajduje się w tym meczecie na niższej kondygnacji . Także  jak zwykle w Iranie są inne mniejsze świątynie.

Kaszan znajduje się w gorącym pustynnym klimacie i posiada stare domostwa z „łapaczami wiatru”. Stare domy budowano tu z cegieł, z niewypalanej gliny zmieszanej ze słomą. Miasto ma w ten sposób kolory w różnych odcieniach beżów. Zadbano również o zabytkowe budowle nie religijne. Można zwiedzić kilka XIX wiecznych  dobrze zachowanych, odnowionych domów mieszkalnych. Zdążyłem przed zapadnięciem zmroku zwiedzić  jeden: Tobatabaei (wstęp 0.67 USD). Jest to duży „domek – nie wiem ilu rodzinny”,  z 5-ma wewnętrznymi dziedzińcami  i  pięknymi zdobieniami. Gdybym spotkał się z nazwą pałac … uwierzyłbym. Najciekawszymi  innymi  historycznymi domami są jeszcze dwa: Americh oraz Borujerdi. Wszystkie te domy, oraz zabytkowa łaźnia Sułtana Mir Achmada,  znajdują się w pobliżu siebie. Wokół mnóstwo wieżyczek „łapaczy wiatru- dawnej klimatyzacji”,  o różnej wielkości  i różnych  kształtach.

Zdołałem umówić taxi na jutro na wyjazd do jednej z najpiękniejszych wiosek irańskich Abyaneh (Abjone), będącej w odległości 90 km od Kaszanu  (w stronę Isfahanu). Zbliża się powoli wieczór i daje o sobie znać położenie Keszanu w pustynnym rejonie Iranu. Zaczyna wiać, robi się zaduch- wygląda na to że zbliża się burza piaskowa. Wraz z innym turystą z Ukrainy,  jutro rankiem jedziemy na 4 godzinna wycieczkę za 5 USD/osobę. Nieźle- ciekaw jestem ile by to wyniosło taksówką polską (my mamy 180km w taxi za 33 PLN).  Rankiem nie ma śladu po wietrze, słońce i przyjemna pogoda. Po drodze do Abjone przez pustynne skaliste krajobrazy, kilkadziesiąt kilometrów od Natan mijamy dziwne obiekty schowane w dolince za górką. Wokół posterunki wojskowe przy bateriach działek przeciwlotniczych. Zanim zapytałem kierowcę on sam z tajemniczą miną mówi: baza wojskowa z irańską bronią jądrową?!  A te działa to do obrony przed amerykańskimi samolotami. Kilka kilometrów dalej znowu radary i kolejne działka z żołnierzami przy nich. Spojrzeliśmy z Ukraińcem po sobie i schowaliśmy do toreb aparaty foto. Po ponad godzinie jazdy już w górach mijamy male wioski wyglądające jak zielone oazy w pustynnym górzystym  krajobrazie. Wioska Abjone, dawni ej wieś obronna ukryta na zboczach góry Karkas,  jest zbudowana z czerwonej gliny.

Przed Abjone zbudowano 2 hotele, widać  że miejsce to robi się popularne turystycznie. Samochód zatrzymuje się przed szlabanem : obowiązuje  bilet wjazdowy samochodem do wioski (0,3 USD). Kierowca jednak nie płaci: to mój znajomy, mówi… Cała wioska jest labiryntem zmyślnych uliczek, a niektóre dachy domostw  bywają  podłogami innych  domów. Sklepik z pamiątkami i wyrobami ogólnie potrzebnymi…

Mieszkańców 5 tysięcy ale nie widać młodszej części tej społeczności. Pracują w miastach, a na uliczkach widziałem w większości starsze kobiety we wzorzystych jasnych,  bardzo dużych  chustach na głowie. Nie jest to bogata społeczność, sprzedają wyroby rękodzielnicze, i  produkty z ogródków.

Po powrocie taksówką (0,6 USD) do dworca i o 13-j odjeżdżam do Qhom (100 km, 1,15 g. , VIP za 1 USD). W Qhom kupuje bilet do Hamadan i szukam hotelu (taxi do centrum 1 USD). Sporo hoteli ale ceny  dostępnych miejsc do spania ,zaczynają się powyżej 20 kilku USD. Zostawiam plecak w jednym z hoteli i idę zobaczyć to drugie po Meszhedzie święte miasto szyitów irańskich. To także kolejne miejsce pielgrzymkowe. Wszystkie najważniejsze budowle zlokalizowano w samym centrum. Najważniejsze jest Mauzoleum Fatimy, siostry Imama Rezy  (Meszhed). Kilka świątyń  na jednym bardzo dużym terenie. Studiował tu Chomeini, i miasto jest miejscem studiów szyickich. Widać na ulicy wielu duchownych z różnych krajów muzułmańskich (różne stroje i turbany na głowach). Pod placem przebiega droga, wokół mnóstwo ludzi, niektórzy biwakujący na placu, przy drodze… Wchodzę do środka z małym plecaczkiem i kamerą filmową.  Czy muszę zostawić cos w depozycie? Filmowanie?- foto? –Nie ma problemu, słyszę od strażników. Oczywiście obowiązują surowe zasady ubierania się: mężczyźni- długie spodnie i rękawy, kobiety czador i zasłonięte włosy. Jestem pod wieczór. Wewnątrz na głównym dziedzińcu tłumy: ciemno od kobiecych strojów w „jedynie słusznym czarnym kolorze”, no prawie, inne tez się zdarzają, ale wszystkie ciemne i zasłaniające szczelnie,  w gruszkowaty sposób  kobiece wdzięki. Na głównym dziedzińcu  właśnie rozwijane są dywany modlitewne. Filmowałem i fotografowałem  na nim (nie przeszkadzając w modlitwach), nie tylko ja ale i inne osoby z grona pielgrzymów. Wewnątrz dekoracje lustrzane. Grób Fatimy mieści się pod złotą kopułą. Obok jest w budowie kolejny ogromny meczet (chyba rywalizują z Maszhed).

Po 3-ch godzinach wracam do hotelu i postanawiam skrócić  pobyt w Qhom (Kom) i wyjechać  w nocy dalej. Na dworcu nie ma niestety autobusów do Hamadan, więc zmieniam bilet i trasę . Ruszam o 19-j (4,5 USD)  i po ponad 11 godzinach: witaj Tabriz. Poruszam się cały czas po Jedwabnym Szlaku. Biegł tutaj i dalej w stronę Anatolii i Morza Czarnego. Zimą trudny, ale latem najkrótszy lądem do Konstantynopol a i Włoch. Na dworcu jestem w piątek, a to w Iranie dzień wolny od pracy, więc czekam aż ktoś przyjdzie do pracy w potrzebnym mi okienku. Robie w wolnej chwili notatki i plan jazdy do Turcji. Około 9-tej wiem, że nie mam bezpośredniego autobusu. Okazuje się że musze jechać z dwoma przesiadkami w : Maku i Bazargan (granica z Turcją), do Dagubayazit w Turcji. Mam bilet  do Maku (1 USD), taksówką jadę do centrum (1,3 USD), i mam pokój w Hotelu Mashhad (4,5 USD). Chcę rozpocząć zwiedzanie Tabriz i okolicy od wyjazdu do Kandovan. Ze spotkanymi w hotelu młodymi turystami samotnikami z Australii i Malezji, wynajmujemy taksówkę, i po 50 minutach jesteśmy na miejscu, (40 km, 2,3 USD/osobę). Tak się nam to miejsce podoba , że jesteśmy na miejscu ponad 2,5 godziny. Atrakcją tej niewielkiej wioski  są  wydrążone w zboczu skalnym,  niezwykłe domy , w których jak przed setkami lat nadal żyją ludzie. Na pierwszy rzut oka wniosek oczywisty: jak w tureckiej Kapadocji.

W piątek- dzień wolny, mnóstwo tu piknikujących i zwiedzających mieszkańców Tabriz. Kandovan dla tej ponad półtoramilionowej aglomeracji miejskiej jest popularnym miejscem odpoczynkowym. Spokojne miejsce, osiołki, i dzisiaj nie do końca wiadomo: kto jest mieszkańcem a kto turystą z okolicy. Spaceruję dróżkami po tym niezwykłym miejscu zamieszkania i nie zawsze wiem, czy przypadkiem nie chodzę komuś po dachu. Niektóre domy- a właściwie komory, prostopadłościenne  jamy wykute w skale są połączone z sobą  drewnianymi pomostami . Robi to spore wrażenie i pomyślałem sobie, że gdyby tak usunąć te przewody elektryczne i podobne materiały, to jaki to mógłby być wiek? Czasy Chrystusa z Nazaretu …  (te osiołki i stajenka w Betlejem, jako tak same się skojarzyły)? Zajrzałem do domu, przy którym wisi to pranie na zdjęciu niżej, z prośbą o możliwość zobaczenia mieszkania. Zdania pań będących w domu były podzielone, więc wyszedłem, ale przy okazji zobaczyłem  w jaki sposób to pranie się odbywało. Młodsza gospodyni w wanience deptała po nim nogami, ot taka pralka…

Malezyjczyk chce tu przespać noc w hostelu, w pokoju wykutym w skale. Pokój jest 6 osobowy za 25 USD/ osobę- to dla niego za dużo. Zaglądam wszędzie, szukamy z Australijczykiem:  kartek pocztowych, oryginalnych pamiątek. A spotykamy: made In China, owoce, plastry miodu, kilimki, duże foto, wspomniane osiołki  i  tłum miejscowych takich jak my turystów.

Jeszcze tylko mały obiadek: ryż, mięsko mielone, czerwona cebula, chlebek i „czaj” (za 1,7 USD), na stole po turecku.

Powrót także taxi. Zadowolony z tej sielankowej wycieczki kłaniam się swoim czytelnikom.

Późnym popołudniem wyskoczyłem z hotelu na trochę, aby zobaczyć będące w zasięgu krótkiego spaceru główne zabytki  Tabriz. Miasto było tez stolicą (czasy Safawidów), lecz sąsiedztwo spowodowało jej przeniesienie coraz dalej (Kazwin, Isfahan). Miasto było najeżdżane także przez Rosjan,  a i trzęsienia ziemi spowodowały zniszczenia. Klimat również jak mówią potocznie „daje popalić”: lato bardzo upalne, i długo śnieg zimą. Ludność ma związki z sąsiadami wokół. Zobaczyłem XV wieczny Błękitny Meczet, kiedyś arcydzieło Mongołów, które po trzęsieniu ziemi w 1779r. legło w gruzach na następne 180 lat. Nadal obecnie jest w odbudowie. Obok jest Muzeum Archeologiczne.  Patrzę z zewnątrz na resztki także XV cytadeli.

Wracam do hotelu bo coraz gęściej kropi. Wreszcie mam trochę czasu na : porządek w plecaku, notatki i uporządkowanie zdjęć. Rano ruszam w  tutejszy gigantyczny labirynt bazaru. Po 10-j odjazd do Maku i na granicę Iranu z Turcją. W drodze przy pięknej pogodzie autobus jedzie szerokimi i węższymi dolinami z górami wokół. Niektóre już ośnieżone. Wioski z jesiennymi polami po ściętych słonecznikach. Te rżyska wyglądają jak łóżka fakira giganta. Na dachach domów poukładana słoma. W Maku przesiadam się do taxi zbiorczej (1 USD),  i za kilka minut te 20 parę kilometrów mija i jest granica w Bazargan. Na granicy irańsko- tureckiej odprawiają  mnie szybko. Kupuję wizę turecka za 20 USD-podaje tylko kasę  przez okienko nie wypisując niczego. W ten sposób kończę moje 12 dni objazdu Iranu. Nie ukrywam że trochę się już  stęskniłem za alkoholowym drinkiem. Rozumiem  dlaczego po tureckiej stronie jest strefa wolnocłowa z alkoholami, i … bar z piwem. Dalszego ciągu relacji szukaj w : Turcja wschodnia.

 

Spis treści

02-12-2015

Iran, film z podróży

Oferuję film podróżniczy z tej wyprawy w jakości DVD i Blu- ray.

Podróż dookoła kolejnego kraju na Jedwabnym Szlaku, pokazuję w części III: Iran (DVD i Blu-ray, czas 66 minut)

 Jeżeli jesteś zainteresowany możesz obejrzeć skrót filmu część I (kliknij niżej)

Resztę wyprawy znajdziesz w kolejnych filmach: Część I: Na Jedwabnym Szlaku po Zakaukaziu w: Nachiczewanie, Azerbejdzanie, Armenii i Górskim Karabachu, czas 65 minut.

ciąg dalszy wyprawy znajdziesz w Części II: Na Jedwabnym Szlaku w Gruzji i Abchazji, (DVD, 58 minut)

Końcowy etap długiej wyprawy nastąpił w Turcji. Podróż od granicy z Iranem przez: całe południe, Kurdystan do granicy z Syrią, i dalej przez stolice. Znajdziesz w części IV: Na Jedwabnym Szlaku w Turcji Południowo-Wschodniej, (DVD i Blu-ray, 68 minut)

Możesz obejrzeć również okładki filmu (kliknij w foto niżej)

okładka Zakaukazie dla DVD okładka Zakaukazie dla blu ray

Zainteresowanych zakupem proszę o kontakt ze mną: tutaj (kliknij)