Madera, relacja z podróży.
Madera, relacja z podróży.
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Informacje dotyczące zwiedzania, organizacyjne i praktyczne, znajdziesz na końcu relacji.
Pomysł podróży wypłynął od mojej małżonki Basi, i dzięki niej tam pojechaliśmy.Od pomysłu do realizacji wypadło… dwa dni? Jakoś tak, i w sumie bardzo tanio. Gdybym to chciał sam zorganizować, zapłaciłbym drożej niż w Biurze Podróży Itaka. Podróż rozpoczęła się we Wrocławiu ale wcale nie wylądowaliśmy na portugalskiej Maderze, tylko na… hiszpańskich Wyspach Kanaryjskich. Powód okazał się prozaiczny: wskutek zbyt silnego wiatru maderskie lotnisko zamknięto. W samolocie mówili nam…
– bardzo nam przykro…,
– ale lecimy na wyspę Porto Santo, drugą zamieszkaną wyspę archipelagu. Po pół godzinie jest kolejna informacja, której sens można skrócić tak:
– lądowanie i tam jest niemożliwe! Port lotniczy jest… pełny, pewnie ludzi i samolotów wcześniejszych od naszego. Konsternacja,
– no to gdzie w końcu lecimy? Okazało się , że do położonej w odległości pół godziny lotu Teneryfy na Wyspach Kanaryjskich. „Bęc” na pasie lotniska, duże brawa i lądujemy szczęśliwie. Ulgę, daje się wyczuwać bardzo wyraźnie pośród pasażerów… Nie ma żadnych nerwowych zachowań i… pretensji do organizatorów.
– Co dalej? Na razie nie wiadomo. Siedzimy i czekamy. Lotnisko szuka rozwiązania a może jednak odlecimy w kierunku Madery? Nic, mijają dwie godziny. Załodze samolotu skończyły się „godziny pracy” i musimy, chociażby z tego powodu zostać. Zakwaterowują nas w jednym z hoteli. Byłem z małżonką niedawno na Teneryfie, więc przed południem poszliśmy na spacer, aby się zorientować gdzie trafiliśmy. Jesteśmy w części wschodniej wyspy w pobliżu portu. Ładnie kwitną drzewa płomieniste. Wracamy, bo ciepło, wilgotno a do hotelu pod górkę. Na miejscu jest informacja o wyjeździe w południe. Przy kawce bawią nas występy animatorów przy małym basenie.
Wieczorem rozglądamy się już po własnym hotelu na Maderze. Decydujemy się na korzystanie wyłącznie ze śniadań. Pozostało nam z tygodniowych wakacji tylko pięć dni i postanawiamy je spędzić na zwiedzaniu. Pogoda na Maderze przez cały rok jest porównywalna do polskiego lata, w zimie wynosi najniżej około plus szesnaście stopni Celsjusza. Sadzę, że nie przypadkowo nazywana jest „Perłą Atlantyku”. Kiedyś przebywały na niej na leczeniu koronowane głowy. Były i „poloniki”. Przykładem jest Władysław III Warneńczyk, król Polski i Węgier, miał zginąć w 1444 r. w bitwie z Turkami pod Warną. Jednak nigdy nie odnaleziono jego ciała i zbroi. Według portugalskiej legendy Warneńczyk przeżył i przez dwadzieścia lat mieszkał na tej ciepłej atlantyckiej wyspie. W czasach współczesnych, przez cztery miesiące mieszkał na niej Józef Piłsudski- znajdziesz jego pomnik… Obecnie jest to miejsce dobrze zagospodarowane i nie ustępujące poziomem od państw Unii Europejskiej. Ale nie szukaj na wyspie Madera piaszczystych plaż. Brzegi są klifowe a wszystkie nieliczne plaże kamieniste. Ćwierć miliona mieszkańcem żyje przede wszystkim z turystyki.
Rozpoczynamy zwiedzanie od stolicy Funchal. Skorzystaliśmy z oferty turystycznej linii autobusowej typu „wejdź- wyjdź. Objechaliśmy miasto i najbliższe okolice a potem ruszamy spacerem, do głównych zabytków mieszczących się w zwartym centrum miasta. Historyczne centrum pokazuje licznym turystom: katedrę, ratusz miejski, parlament, cytadelę św. Wawrzyńca. Zwiedzamy starą wytwórnię win. Warto odwiedzić targ miejski, pełen owoców i warzyw oraz znajdujący się obok niego targ rybny (zamykają około czternastej). Na zdjęciach: miasto ze swoimi tunelami szybkiej drogi, oraz placyk z kościołem i ratuszem.
Nad miastem znajduje się wzgórze Pico Dos Barcelos z ładnym widokiem na okolicę, oraz kościół z cmentarzem. W jednym z pokoi naszego hotelu mieszka nawiedzony kibic piłkarski Portugalii. Jego balkon świadczy dobitnie o zdobyciu przez nich mistrzostwa starego kontynentu.
Kolejny dzień spędzamy na wycieczce autobusami po południowo- zachodniej stronie wyspy. Chcemy dotrzeć do głównej atrakcji turystycznej Madery, najwyższego prawie sześćset metrowej wysokości klifu Cabo Girau. Pierwszym przystankiem było urocze miasteczko, typowa wioska rybacka Camara de Lobos. Piękny port rybacki z latarnią morską i pomarańczowymi dachami kamieniczek zachęcał do wyciągania aparatów fotograficznych. Na centralnych uliczkach miasteczka podziwiamy oryginalne morskie ozdoby, którymi przystrojono je w czasie obchodów Bożego Ciała. Całą szerokość ulicy zajmują wiszące makiety: łodzi i wszystkich gatunków ryb występujących w okolicznych atlantyckich wodach. Było to ulubione miejsce wypoczynkowe Winstona Churchilla.
Specjalnym miniautobusem wspinamy się na klify Cabo Girau. Przez dziewięć kilometrów droga wije się pomiędzy tarasowymi poletkami z bananowcami, trzciną cukrową, winoroslami i warzywami. W siodle górskim znajduje się kolejna rolnicza wioska. Do pionowego, klifowego zbocza podchodzi się kilkadziesiąt metrów z parkingu. Wysokość robi wrażenie, zwłaszcza po postawieniu nóg na szybach podestu i spojrzeniu w dół na poszarpane skały, mini plaże i morskie bałwany rozbijające się o brzegi.
Wyspa jest pochodzenia wulkanicznego i całe górzyste wnętrze zajmuje rozległy rezerwat przyrody. Trzeci dzień znowu jedziemy autobusem, tym razem przez góry w środku na stronę zachodnią Madery. Prehistoryczne wulkany wyspy w nadmorskim miasteczku Sao Vincente znalazły ujście lawy do oceanu. Płynące pod ziemią strugi lawowe, pozostawiły tzw. tuby wulkaniczne w kształcie okrągłych podziemnych chodników. W końcu ubiegłego wieku Maderczycy przystosowali podziemne korytarze do zwiedzania. Zwiedza się także multimedialne Centrum Wulkanologiczne. W Sao Vincente, zachęca do wejścia miejscowy kościół oraz małe restauracyjki. Dalej jedziemy malowniczą drogą północną, którą poprowadzono po urwistych skałach nabrzeżnych. Niedawno część szczególnie wąskich odcinków przepuszczono tunelami. Docieramy do klifów Bridal Vell i wioski Seixal. Na zdjęciach: centrum Sao Vincente i jeden z tuneli lawowych.
Dla mnie najciekawszą, była wycieczka połączona z pięciogodzinnym spacerem jedenastokilometrową trasą w rezerwacie przyrody. Rezerwaty i parki przyrody na wyspie, zajmują dwie trzecie jej górzystej powierzchni. Znajdujący się na zachodniej stronie wyspy Park Natural da Madeira, wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Park chroni reliktowy las laurowy „laurisilva” oraz unikalne levady. Te drugie są unikalnymi kanałami irygacyjnymi, którymi jest poprzecinana Madera, a które miały dostarczać wodę z północy na południe wyspy. Budowano je przez pięć wieków i mają obecnie tysiąc pięćset kilometrów długości. Wzdłuż nich można chodzić oraz ogladać w ten sposób unikalne miejsca i gatunki roślin. Spacer pośród drzew, w Polsce znanych z … przyprawowych liści laurowych (wawrzynowych), do wodospadów: Risco i kaskady „25 Źródeł”, pozwoliła nacieszyć się bujną przyrodą Madery. Na zdjęciach: kanał levady Rabacal oraz wodospad Risco.
W rezerwacie, znane w naszym klimacie wrzosy i wrzośce, dorastają do kilkumetrowej wysokości a odmiana popularnego mleczu (mniszka lekarskiego) ma prawie dwa metry wysokości (foto z autorem relacji). Jedno z popołudni, przeznaczyliśmy na wjazd kolejką linową ponad dachami Funchal na wzgórze Monte. Piękna rozległa panorama miasta i na szczycie sanktuarium katolickie Matki Boskiej, oraz ogród tropikalny. Można również kolejną kolejką dotrzeć do Ogrodu Botanicznego z ładnym arboretum, i parkiem z dywanami kwiatowymi (foto).
W składzie archipelagu tylko dwie wyspy są zamieszkane: Madera i Porto Santo. Na tę drugą można popłynąć lub polecieć samolotem. Wybraliśmy prom, któremu pokonanie odległości pomiędzy wyspami zajęło dwie i pół godziny. W ten sposób zwiedzamy z wody, również wschodnią część wyspy. Płyniemy wzdłuż brzegu z wysokimi klifami, które na wschodnim cyplu posiadają latarnię morska (foto). Potem tylko co nieco (42,5 km) i jest Porto Santo. Na drugim zdjęciu pokazuję północno- wschodnią część wyspy z promem stojącym w porcie, oraz półwysep.
Porto Santo jest wyspą o całkowicie odmiennym klimacie. Jest zielona tylko przez cztery miesiące zimowe. Za to posiada piękną, długaśną, bo aż dziewięciokilometrową plażę. I nie mówię tu wcale o plaży wulkanicznej pełnej kamieni. Na Porto Santo znajdziesz złotą plażę z drobnym piaskiem. Wyobraź sobie taki spacer, nawet na południowy kraniec wyspy (foto), czyściutka woda i prawie nikogo… Do tego można dodać dobrą bazę hotelową i doskonałe jedzenie. Warto tutaj spędzić dzień. Nam na Maderze smakowały nalewki oraz wino „Madera”.
Na koniec relacji jeszcze o maderskich endemicznych specjalnościach. Z głębokich wód wyławiają czarnego „potworka” rybę espadę, która najlepiej smakuje z grilla (foto). W grupie owoców trzeba spróbować monstero- deliciosa, czyli po polsku banano- ananasa. Ma kwaskowaty smak, który nie wszystkim odpowiada. Wyglądem przypomina duży zielony ogórek, lub zieloną szyszkę (to zielone na zdjęciu). Na bazarze spotkaliśmy aż siedem odmian maracuji (takie sobie). Maracuja, dla mnie była najsmaczniejsza pod postacią nalewki z rumem.
Wracając do domu postanowiliśmy kontynuować „spontan”. Z Wrocławia skręcamy bardziej na południe w kierunku Kotlin Kłodzkiej. Odwiedzamy przyjaciół Wiesię i Tadeusza, którzy od tygodnia kurują się w sanatorium w Polanicy Zdroju. Zastaliśmy ich wieczorem w gronie przyjaciół przy sanatoryjnym ognisku z kiełbaskami (foto). Na drugim zdjęciu mapka archipelagu Madery (Madeiry) z zaznaczoną trasą zwiedzania.
Madera, informacje praktyczne (na lipiec 2016).
Tekst: Paweł Krzyk
Informacje ogólne: Madera jest portugalskim, autonomicznym archipelagiem położonym na Oceanie Atlantyckim w pobliżu Afryki (na wysokości Maroka). Składa się z dwóch zamieszkanych wysp: Madery i Porto Santo, oraz kilku mniejszych. Łączna powierzchnia 801 km2. Liczba ludności około 250 tysięcy.
Kiedy jechać? Można przez cały rok. Temperatura od 16 w styczniu, do 22 w lipcu, oczywiście na plusie.
Wiza: od Polaków nie jest wymagana (Unia Europejska).
Język urzędowy: portugalski. Wszędzie dogadasz się po angielsku.
Waluta: EURO.
Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet był dostępny. Telefony nasze działają. Wtyczki i napięcie w sieci elektrycznej takie jak w kraju.
Ceny: towary i usługi podobnie do tych na kontynencie w Unii Europejskiej (drożej niż w Polsce).
Jak dojechać? Można przylecieć kilkoma liniami lotniczymi (głównie portugalskimi). Chyba najtaniej lotami czarterowymi BP Itaka. Sprzedają tylko bilety, gdy nie mają wypełnionego samolotu (zainteresowani są głównie sprzedażą imprezy wraz z hotelem). Około dwa tygodnie do terminu…
Bezpieczeństwo: kraj bezpieczny.
Transport i informacje turystyczne, hotele. Kupiłem swój hotel i lot z tzw. „ostatniej chwili”, dwa dni przed terminem wyjazdu, w cenie: całość jak za cenę samego lotu z wyszukiwarki biletów lotniczych… Na wyspie kursuje dobrze zorganizowana komunikacja autobusowa. Po Funchal pojedziesz za 2 EUR (jeden kurs), lub taniej na bilet okresowy. Wynajęcie małego samochodu około 50 EUR / dzień.
Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu.
Atrakcje turystyczne: podaję niżej dwie wersje zwiedzania:
I/pierwszą sześciodniową, opublikowaną przez kogoś innego: patrz TUTAJ
II/ pięciodniową, którą wypróbowałem sam. Zmodyfikowałem dostępne wersje i pozwoliło mi to w sposób tani, zwiedzić wszystkie najciekawsze miejsca. Tym bardziej, że przez przypadek (patrz relacja), mój siedmiodniowy pobyt został skrócony o jeden dzień. I tak:
Dzień nr 1: skorzystałem z linii żółtej autobusów turystycznych typu hoop on, hoop off (Yellow bus), dwudniowy program „3 w 1”, za 13 EUR. Bilet kupiłem u kierowcy autobusu (kupisz także w recepcji swojego hotelu). Przez pierwszy dzień zwiedzałem stolicę Funchal.
Dzień nr 2: rano pojechałem w/w żółtymi autobusami zwiedzić południową część wyspy: Camara de Lobos oraz Cabo Girao (w ramach tego samego biletu). Po południu, z centrum Funchal pojechałem kolejką linową na wzgórze Monte. Na szczycie można zwiedzić ogród przy Pałacu Monte (wstęp 10 EUR) oraz kościół (Igreja do Monte). W dół prowadzi kolejna kolejka do Ogrodu Botanicznego (Jardim Botanico). Można pojechać w różnej wersji biletów od 15 do 29,8 EUR. Ten najdroższy obejmuje: kurs kolejką tam i powrót z Funchal na Monte, kolejkę w dół i z powrotem- do Jardim Botanico wraz ze wstępem do ogrodu. Można to zrobić taniej (ale dłużej czasowo): pojechać na górę w jedną stronę, zwiedzić górę, pojechać w dół drugą kolejką, zwiedzić ogród botaniczny i z powrotem do Funchal wrócić miejskim autobusem publicznym. Oczywiście, można także na Monte wjechać autobusem miejskim…
Dzień nr 3: Pojechałem zwiedzić część środkową i północną wyspy: Z Funchal do Sao Vicente i Bridal Vell. Skorzystałem z wycieczki proponowanej przez te same żółte linie autobusowe (Yellow Bus)- trasa Northwest Coast Tour. Bilet kupiłem w recepcji swojego hotelu za 23 EUR, czas 5 godzin, zabrali spod hotelu (ceny takie same, niezależnie od miejsca zakupu). Po powrocie jedziemy do centrum, zakupy w Funchal. Z powrotem do hotelu autobusem miejskim za 2 EUR.
Dzień nr 4: pojechałem na wycieczkę promem na wyspę Porto Santo. Czas od 7.00-23,3.00. Zabrali spod hotelu. Koszt samego promu tam i powrót 57 EUR (2,5 godziny w jedną stronę). Można dokupić 2 godzinną wycieczkę na miejscu na Porto Santo- wtedy cena całości wyniesie 81 EUR. Na miejscu można wynająć coś innego… i pojechać samemu dookoła wyspy (sporo ofert w porcie).
Dzień nr 5: pojechałem na wycieczkę organizowaną przez BP Itaka: 11 km, 4 godzinny spacer- trekking pieszy w Levada Rabacal. Jest to wiekowy las laurowy (UNESCO) z wodospadami po drodze (35 EUR).