Gdzieś na końcu świata, Wyspy Kurylskie. Relacja z podróży
Gdzieś na końcu świata, czyli Wyspy Kurylskie. Relacja z podróży.
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Archipelag Wysp Kurylskich jest częścią rosyjskiego obwodu sachalińskiego, kawałkami lądu oddalonego od Moskwy o dwanaście tysięcy kilometrów, oraz o dziewięć stref czasowych. To ponad trzydzieści wulkanicznych wysp, które są łańcuchem górskim na dnie Oceanu Spokojnego, ciągnącym się od południowej części Kamczatki do japońskiej wyspy Hokkaido. Przypominają dwa łańcuchy leżące łukiem koło siebie, dłuższy o długości tysiąca dwustu i krótszy o długości stu dwudziestu kilometrów. Ich łączna powierzchnia jest niewielka, bo tylko dziesięć i pół tysiąca kilometrów kwadratowych. Każda z wysp jest wulkanem lub jego częścią, łącznie na wyspach jest ich ponad sto sześćdziesiąt- z blisko czterdziestoma czynnymi. Jest to rejon aktywny sejsmicznie. Typowo oceaniczny, dość surowy klimat sprawia, że niełatwo trafić tu na słoneczną pogodę- w ciągu roku jest około dwieście trzydzieści dni pochmurnych. Najbardziej słoneczny i pogodny jest sierpień. Wrzesień ma jeszcze inne walory… ryby- łososie z Oceanu Spokojnego płyną w górę rzek na tarło, aby złożyć ikrę. Mówił mi znajomy, że zdarza się wtedy, jakby w rzece było więcej ryb niż wody. Ogromne ławice, wpływając do rzeczek tworzą zwartą masę, próbującą płynąć pod prąd, do miejsca gdzie przyszły na świat. Wtedy łatwo tutaj o ikrę.
Można na Kuryle przylecieć tylko poprzez Jużno Sachalińsk na jedno z dwóch głównych lotnisk, w Jużno Kurylsku czy Kurylsku, albo przypłynąć. Planując zwiedzanie Kuryli, postanowiłem przylecieć na wyspę Kunaszyr, w południowej części archipelagu- do stolicy Jużno Kurylska. Lecąc samolocikiem linii Aurora, dzięki wspaniałej pogodzie i uprzejmości pilotów zbaczamy w pobliże jednego z czterech wulkanów wyspy. Dwa kratery Tia Tia Jamy wystają z pokrywy chmur (1819 m…) i dzięki temu mogę pokazać jego widok z niewielkiej odległości. W środku rudej kaldery wulkanicznej wyrasta jeszcze jeden stożek z mniejszym kraterem. Wyspa Kunaszyr, jak i pozostałe jest górzysta, zielona…, oraz słabo zagospodarowana. Dróg asfaltowych jest niewiele a łączna liczba mieszkańców na całym archipelagu nie przekracza dwudziestu tysięcy.
Przyglądam się klifom skalistych wybrzeży, powyginanym brzegom z nieutwardzoną drogą, powielająca kształt wybrzeża. Z lotu ptaka widzę kreskę lotniska i za kilka minut na nim ląduję. Pieczęci nie stawiają, bo i żadnej kontroli granicznej nie ma- to lot krajowy wewnątrz jednego obwodu (odpowiednik naszego województwa). Mam problem z transportem do odległego o ponad dwadzieścia kilometrów Jużno Kurylska. Miał być autobus, ale… nie przyjechał, więc w końcu wraz z dwoma pilotami śmigłowców jadę ich taksówką.
Taksówka podwozi mnie pod niepozorny budynek, gdzie zarezerwowałem nocleg- poza numerem domu nie ma żadnej tabliczki. Wchodzę na podwórko z gęsiami- nikogo, wchodzę do sieni a później pukam do dwóch pokoi. Po kilku minutach z jednego z nich wychodzi umundurowany po wojskowemu młody człowiek. Po wymianie informacji zadzwonił po właściciela posesji. Sympatyczny sześćdziesięcio trzy letni Ukrainiec, chyba dawno nie zaglądał na swoją skrzynkę pocztową w Internecie, bo… chyba się mnie nie spodziewał. Jednak miejsce do spania mi znalazł w remontowanym właśnie hostelu. Dodatkowo, jako ekwiwalent za niewygody, obwiózł mnie po okolicy swoim samochodem, przypominającym takie z wyścigów po wertepach. Pierwszy przystanek zrobił przy „Czarcim Palcu”, ostańcu skalnym wystającym z oceanu przy kamienistej plaży. Takich pionowych słupów skalnych wokół wyspy jest pięć. Wykorzystali je do propagandy politycznej Japończycy. Na brzegu wyspy Hokkaido przed swoimi górami „Siedmiu Samurajów” ustawili pomnik w kształcie ręki, z wystającymi w górę palcami. Sugerują, że Hunaszyr… należy do Japonii.
Pojechaliśmy dalej szutrową drogą w las. Skręciliśmy z głównej drogi w węższą, prowadzącą w głąb bujnej, obfitej roślinności. Byliny, które w Europie mają wysokość około metra, na kurylskich ostrowach sięgały trzech metrów. To przez dużą wilgotność i żyzne gleby wulkaniczne, wiele gatunków roślin dorasta gigantycznych rozmiarów. Potężne liście przypominające nasze łopiany, mogłyby z powodzeniem zastąpić parasol w czasie deszczu. Występuje również połączenie roślinności iglastej, typowej dla obszarów północnych z roślinami strefy podzwrotnikowej. Drzewa iglaste oplatają pnącza a u ich podnóża rosną magnolie, azalie, hortensje i… bambus kurylski. Chciał mnie zawieźć jeszcze dalej, ale tam nagle: „nie lzja” (nie wolno)- teren wojskowy i bez specjalnej przepustki nie wpuszczają- do rejonu z gorącą wodą wypływającą z ziemi. Kiedyś w czasach japońskich leczono tam rannych żołnierzy japońskich. Żeby wszystko zobaczyć, trzeba by zatrzymać się na kilka dni- uzyskać „propuski”, załatwić transport, czy po prostu kupić wycieczkę.
Zawracamy z powrotem w stronę ośmiotysięcznego Jużno Kurylska. Gospodarz opowiada mi po drodze o wulkanach, o codziennym życiu oraz… o 67 osobowej grupie Japończyków, których gości na wyspie gubernator obwodu sachalińskiego. Przyjechali rozpoznać możliwości robienia na Kurylach biznesu- są w towarzystwie przedstawiciela premiera Japonii. Czyżby Japończycy, nie mogąc odzyskać od Rosji spornej części wysp, postanowili je… zaanektować gospodarczo? Zostaję w najwyższej, nowszej części miasta i z punktu widokowego w centrum podziwiam przesmyk z łukiem plaży od strony oceanu, i widokiem na górzyste wnętrze wyspy. W oddali majaczy również stożek Tia Tia Jamy- nazwę wulkanowi nadali Japończycy- oznacza „Wielki Papa”. Z czterech wulkanów Hunaszyru, dwa są czynne. Tia Tia Jama wybuchł ostatnio przed dwudziestu laty. Drugi czynny wulkan Mendelejewo- ponad 600 metrów nad poziomem morza-, mam z drugiej strony za zatoką z portem. W oddali, na horyzoncie majaczy „Siedmiu Samurajów” Hokkaido z olimpijskim miastem Sapporo.
Spaceruję po uliczkach Jużno Kurylska. Na placu przed budynkiem rządowym, okolicy przygląda się popiersie wodza Rewolucji Październikowej. Zaczynam się do niego przyzwyczajać- dotychczas był wszędzie w odwiedzanych miastach obwodowych. Na dalszym planie błyszczą kopuły, nowo wybudowanej cerkwi kościoła prawosławnego. Intensywnie prowadzone są prace modernizacyjne na skwerkach i placykach miasta. Ciemnymi intensywnymi kolorami wyróżniają się nowe domy. Powodem budowania od nowa w wyższej okolicy było tsunami, które nawiedziło Jużno Kurylsk w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku.
Historia tych wysp sięga siedemnastego wieku i głównymi nacjami, które tu docierały byli Rosjanie i Japończycy. Wyspy były pod różną zwierzchnością, by ostatecznie trafić w całości w ręce rosyjskie. W końcu drugiej wojny światowej, Rosjanie wywiązując się z zobowiązań na Konferencji Poczdamskiej, przerzucili część Armii Czerwonej z frontu niemieckiego i silnie zaatakowali, będące w rękach japońskich: Mandżurię, Sachalin i Kuryle. Zajęli archipelag w całości do piątego września 1945 roku. Przepychanki dyplomatyczne Rosjan z Japończykami o południową część wysp, trwają jednak do teraz i co rusz jakiś incydent zaognia sytuację- wycofywany jest ambasador i temu podobne. Gdy Rosjanie przywołują jako jeden z argumentów w sporze, iż to oni pierwsi odkryli Kuryle, Japończycy ripostują, że z Japonii Kunaszyr widać gołym okiem i nie trzeba go odkrywać. Nie mam zamiaru w tej relacji wnikać w sedno sporu. Faktem jest na pewno, że Sachalin i Kuryle posiadają duże bazy wojskowe… i tyle! Wyspy były strefą całkowicie zamkniętą i turystom, przez prawie cały okres od drugiej wojny światowej zabraniano przybywania na Sachalin i Kuryle. Planując przyjazd do Jużno Kurylska, próbowałem znaleźć jakieś relacje z podróży na wyspy,… i znalazłem dwie. Zakaz wjazdu dla turystów cofnięto w czasie pierestrojki, lecz później znowu go czasowo przywracano. Ostatni zakaz zniesiono… około rok temu- zaczynają przybywać turyści- przede wszystkim z Japonii. Ja jestem na pewno jedynym, nie japońskim turystą w Jużno Kurylsku. Sądzę, że dzięki mojemu gospodarzowi Nikołajowi, szeptana propaganda mnie wyprzedziła i w końcu spaceru niektórzy już wiedza, że jestem turystą z Polski.
Wieczorem przy kieliszku pysznego bimbru i zagryzką z moich cieniutkich kabanosików, Nikołaj wspomina swoje dzieje na Wyspach Kurylskich i Kamczatce. Jesteśmy w podobnym wieku i chyba mamy podobne, związane z wiekiem poglądy. Obu nas najbardziej cieszą wnuki i … święty spokój- mnie dodatkowo wędrowanie po świecie. Przybył przed czterdziestu laty na Kuryle, jako ukraiński poborowy… i został. Został policjantem (d. milicjantem), dosłużył się wysokiego stopnia pułkownika. Natychmiast z munduru wyskoczył… na emeryturę, gdy w Rosji doszło do walk z Czeczenami- nie miał ochoty być tam w delegacji. W międzyczasie ściągnął swoją rodzinę, matkę i siostry. Uważa, że wątpliwym jest oddanie Japonii dużej wyspy Kunaszyr. Długo by opowiadać ludzkie dzieje, zwłaszcza w kontekście obecnych problemów rosyjsko – ukraińskich.
W nocy, pierwszego dnia pobytu, poczułem w pewnym momencie dziwny niepokój, za trzęsły się i zaskrzypiały meble. Obudziłem się. Byłem w pokoju sam i nie miałem kogo spytać
-co to było?
Potem przypomniałem sobie, o „ziemno tresleniach”, które zdarzają się na wyspach… codziennie.
– a może się powtórzą?- I jakie wstrząsy będą silne?
Nie spałem przez godzinę a potem, nic do rana już nie pamiętałem. Gdy rano spytałem Nikołaja, tylko się roześmiał i mówi, że
– my na takie drobiazgi nie zwracamy uwagi…
Można sobie z tego żartować, ale pewnie nie było mu do śmiechu, gdy jego dom znalazł się w 1994 roku pod półmetrową warstwą wody, gdy na Kuryle runęła ośmiometrowa fala tsunami, wywołanego właśnie trzęsieniem ziemi gdzieś na Pacyfiku. Wtedy Jużno Kurylsk znajdował się niżej przy zatokach na przesmyku wyspy. Po silnych zniszczeniach nowe domostwa stanęły na wzgórzu. Na poprzednim miejscu została tylko stara cerkiewka, pomnik z czołgiem upamiętniający miejsce lądowania Armii Czerwonej w 1945 roku i kilka nie remontowanych starych domów. Na plaży od strony Japonii pozostało kilka wraków przyniesionych falami i ciśniętych na brzeg. Ma się wrażenie, ze człowiek znalazł się na końcu świata. Na terenie dawnego Jużno Kurylska znajdziesz drewniane domy, z ozdobnymi obramowaniami okiennymi. Ostanie zdjęcie przed wyjazdem zrobiłem tablicy, wskazującej drogę ucieczki przed tsunami i nakazującej dodatkowo, przeniesienie się wyżej w razie trzęsienia ziemi.
Przejście do następnej relacji: Wulkany Kamczatki
Przejście do poprzedniej relacji: Sachalin
Przejście na początek trasy: Władywostok