Nigeria, relacja z podróży

 

Nigeria, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

Nigeria jest najbardziej zaludnionym państwem Afryki, zamieszkuje ją jedna piąta populacji całego kontynentu. Z ponad dwustu grup etnicznych zamieszkujących w kraju trzy razy większym od Polski, najliczniejsi są: Joruba (20%), Hausa (16%), Igbo (15%) oraz Fulani (10%). Tworzą prawdziwą mozaikę narodowościowo- kulturową, porozumiewającą się po angielsku. Znają dodatkowo jeden lub dwa miejscowe narzecza. Języki joruba, hausa i igbo (ibo) są najbardziej rozpowszechnionymi mowami w Nigerii.

To kraj płaski bez gór z prawdziwego zdarzenia. Większe pagórki zobaczy się tylko w  w centrum oraz w pobliżu wschodniej granicy z Kamerunem. Północna granica Nigerii zagrzebana jest w piaskach Sahelu, większą część interioru wypełniają sawanny, które u wybrzeży Atlantyku zastępują wilgotne lasy i zarośla namorzynowe. Nigeria podzielona jest na trzy części przez rzeki Niger i Benue, które łączą się w pobliżu stolicy Abudży. Ujście Nigru do Zatoki Gwinejskiej tworzy unikalną deltę, w której Nigeryjczycy wydobywają ropę naftową. Niestety poza zielonymi terenami mają także do czynienia z malarią, cholerą, tyfusem, żółtą febrą, wirusowym zapaleniem opon mózgowych, AIDS i wieloma chorobami tropikalnymi.

Nigeria jest określana jako jeden z bardziej niebezpiecznych dla turystów krajów świata.  Z tego powodu zwykle zwiedzający omijają cały ten rejon Afryki szerokim łukiem. Podczas mojego pobytu kilku białych zobaczyłem wyłącznie na lotnisku. Potem wsiedli do autobusu z super drogiego hotelu i odjechali na swoją Konferencję… Na ulicach w czasie całego   pobytu żadnego turysty nie uświadczyłem. Jedyny Amerykanin okazał się pracownikiem rządowym.

Ten ogromny kraj prawie pozbawiony spektakularnych atrakcji turystycznych, jest powszechnie kojarzony z przestępczością i korupcją. W trzech stanach północno-wschodniej Nigerii (Adamawa, Borno, Yobe) obowiązuje stan wyjątkowy i możliwe są regularne starcia zbrojne armii Nigerii z dobrze uzbrojonymi rebeliantami.

Na całym północnym i środkowym obszarze Nigerii utrzymuje się stałe wysokie zagrożenie zamachami terrorystycznymi i uprowadzeniami obcokrajowców. Dodać trzeba zamieszki i starcia na tle religijnym i etnicznym. Z kolei na południu występują napady na tle rabunkowym oraz porwania dla okupu.

Jak byś chciał jeszcze czegoś więcej, to sobie dodaj piratów morskich na wodach terytorialnych i sektę Boko Haram.

Ci ostatni są utrapieniem dla wszystkich krajów w okolicy. Boko Haram, noszące od 2010 roku nazwę, brzmiącą w wolnym tłumaczeniu: „Sunnickie braterstwo wykonujące Świętą Wojnę”, domaga się wprowadzenia szariatu we wszystkich 36 stanach Nigerii i zakazania zachodniej oświaty. Obecnie szariat (prawo koraniczne) jest oficjalnym prawem w dwunastu północnych stanach z przeważającą populacją wyznawców islamu. Dopuszczają się masowych mordów, uprowadzeń kobiet i dziewcząt oraz wykorzystywania w walkach nawet dwunastoletnich dzieci. W wywiadzie udzielonym BBC przez Mohammeda Yusufa (przywódcę Boko Haram) widoczne są główne poglądy grupy:

– system szkolnictwa oparty na europejskich wzorcach powinien zostać odrzucony jako „niszczący wiarę w jednego Boga”,

– „zachodnia nauka” jest niezgodna z islamem. „My wierzymy, że deszcz jest tworem bożym, a nie skutkiem parowania wymuszonego przez słońce i kondensacji powodującej opady”.

Jeszcze podczas przygotowywania wyjazdu przeczytałem  radę, aby nie korzystać z nocnej komunikacji. W nocy bowiem, na drogi wychodzą rabusie – rzucają na drogę kłody, po czym ogołacają podróżnych ze wszystkich wartościowych rzeczy. Dzieje się tak najczęściej na południu w drodze do Lagos.

Z tego powodu zdecydowałem podczas obecnej podróży, o zwiedzeniu wyłącznie stolicy Abudży.

Szczegóły organizacyjne wyprawy zamieściłem na końcu relacji w informacjach praktycznych.

Przylatując do Abudży miałem kłopot, gdyż w Lome na lotnisku okazało się, że lot do Abudży opóźni się wskutek kłopotów technicznych samolotu. Po kilku godzinach i dwóch posiłkach wiedziałem, że opóźnienie będzie ośmiogodzinne- wieczorem podstawią następny samolot. W ten sposób dotarłem na nocleg po północy. Na dodatek musiałem poszukać innego hotelu, gdyż w zarezerwowanym nie podali telefonu kontaktowego i nie miałem jak ich powiadomić. Trudno nocuję w nieco droższym, ale za to w samym centrum miasta. Rankiem wychodząc na spacer „dały mi po oczach” masywne odrzwia hotelowe oraz zwoje drutu żyletkowego na szczycie ogrodzenia. Już pierwsze spostrzeżenia i porównania, dały do zrozumienia, że ten kraj jest od poprzedniego znacznie bardziej zamożny.  Na ulicy, tylko obnośny krawiec z maszyną do szycia na ramieniu, wyglądał podobnie jak w ubogim Nigrze.

 

 

Nigeryjczycy żyją z rolnictwa oraz ropy naftowej. Uważa się, że Nigeria należy do najlepiej rozwiniętych krajów Afryki Zachodniej. Między innymi w wytwórniach filmowych w Lagos, zwanych Nollywoodem, powstaje do 5000 obrazów filmowych rocznie. Największym miastami są Lagos (ponad 10 mln) oraz Ibadan (5,5 miliona).

Na skutek przeludnienia zdecydowano się przenieść stolicę państwa z Lagos do innego miasta. Wybrano Abudżę, gdyż była położona w centrum kraju. Abudża została wybudowana od podstaw w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku na obszarze wzgórz Chukuku. Nowe miasto zaplanował japoński architekt Kenzō Tange. Oficjalnie została ogłoszona stolicą Nigerii w roku 1991. Jej obecna liczba mieszkańców wynosi około półtora miliona. Miasto jest nowoczesne i ze zrozumiałych względów nie ma w nim mediny, zabytkowych budowli czy „starego miasta”.

 

 

Miasto znajduje się na rozległym terenie pomiędzy niewielkimi wzgórzami. Gdzie nie spojrzysz tam coś w nim budują. Poszedłem zobaczyć Narodowy Meczet. Po procedurze rejestracji z paszportu, zostałem oprowadzony po czynnej świątyni, w której odbywały się akurat południowe modlitwy. Za meczetem w trakcie budowy znajdują się kolejne reprezentacyjne budynki: biblioteka narodowa, Centrum Kulturalne wraz z Wieżą Milenijną oraz dom towarowy. Za nimi błyszczał dach wyglądający na kościół. Gdy podszedłem dopadła mnie podobna procedura rejestracyjna i z przewodnikiem zwiedziłem Centrum Chrześcijańskie. Tylko tutaj nie było modlących się- znalazłem się w budynku rządowym. Tak ogólnie w Nigerii  przeważają chrześcijanie (51 %), wyznawcy islamu stanowią 44% populacji.

 

 

Najbardziej barwnym miejscem był znajdujący się w centrum miasta Wieki Bazar. Przekonałem się na nim, że w Nigerii istnieje jeszcze jeden ważny element – ludzie. Nigeryjczycy są bowiem jednymi z najżyczliwszych ludzi, jakich spotykałem w Afryce.

 

 

Scenki rodzajowe na tym bazarze były  szczególne, gdyż pozbawione zakazów typu „nie fotografuj”, niechęci lub temu podobnych zachowań. Zawsze był uśmiech, pogaduszki, zaczepki i próby namówienia mnie abym coś kupił. Było też zabawne krygowanie się kobiet przed obiektywem.

 

 

Nie zdołano mnie namówić na nabycie warzyw, gotowanych skór zwierzęcych (foto) czy ogromnych „winniczków”. Zwróciłem uwagę na część ludzi, którzy przyozdobieni byli trzema skośnymi  bliznami na policzkach- zarówno kobiety jak i mężczyźni. Blizny po ranach były symbolem przynależności- pochodzenia ze stanów: Ibo Wschód, Yorba West, Hausa North…

 

 

Ulice w centrum nie są przyozdobione spektakularnymi wieżowcami. Wysokość mini domów handlowych typu galerie sięgała kilku pięter. Taksówką musiałem odnaleźć wioskę artystów, przy której znajdowało się również kilkadziesiąt straganów pamiątkarskich. Przeniesiono kramy i warsztaciki w rejon nazywany Jabi Aeroport Jiunction. Miałem okazję dokonać zakupów, które odkładałem do ostatniej chwili.

 

 

Drugi dzień w stolicy Nigerii poświęciłem na odwiedzenie Eden Garden. Zaciekawiła mnie nazwa- co to za rajski ogród. Okazał się uroczym zakątkiem w pobliżu centrum z wieloma knajpkami i okazją do odpoczynku pod pięknie kwitnącymi parasolami drzew płomienistych (lub ogniowych). Popularną kuchnię Nigerii wyróżnia przede wszystkim suya. To nadziane na patyczek kawałki mięsa lub innych tkanek. Na co się trafi nie sposób zgadnąć, ponieważ całość jest szczelnie pokryta panierką i przyprawami. Sposób grillowania tutejszego szaszłyka- suyi, jest prosty – postaw blaszaną beczkę na rozpalonych drwach, górę beczki nakryj siatką, na której wolno będzie sobie to coś się piekło. Niezły sposób na domowego grilla,

– choć nie wiem co powiedzieli by goście, gdyby zobaczyli jakie podroby (czy zwinięte flaki) naprawdę mają na patyku?

Spróbowałem chińskiego makaronu z papierka- gdy go doprawiono cebulą i przyprawami- dał  się zjeść. W skład zestawu w lokalnym barze może wchodzić również zupa. Widziałem tutejszy specjał, zupę przygotowywaną z kozich główek- nazywaną isi- ewu. Pogoda w mieście była pochmurna, czasem wyglądało słońce, ale było niesamowicie parno i duszno- wilgoć próbowała natychmiast się wydostać na zewnątrz. Miałem okazję do uzupełnienia braków lokalnym napitkiem o zawartości 5,2 % alkoholu. Produkują go w Nigerii na licencji holenderskiej.

 

 

Nie chciało ni się stamtąd odchodzić. Tym bardziej, że miałem świadomość, że trzeba wrócić do hotelu, założyć grubsze ciuchy i po ponad miesiącu afrykańskiej tułaczki w tropiku, ruszyć do domu. Pocieszające były smsy z  kraju o ładnej pogodzie i kwitnącej wiośnie.

Załączam mapkę wyprawy „ W dżungli i w pustyni”, wiodącej w rejonie podrównikowym ze wschodu na zachód kontynentu afrykańskiego.

 

 

Przejście do poprzedniej relacji: Niger

Przejście na początek trasy: Uganda. Mzungu wśród goryli