Pont Kwango, relacja z podróży.

Pont Kwango,  relacja z podróży.

(na lipiec 2021)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Hej, dzień się budzi… w 12 milionowej stolicy kongijskiego kraju. Za oknem mam nieustanną, choć niespecjalnie uciążliwą melodię klaksonów, licznych motocykli, odrapanych busów z pasażerami, czy szmeru ulicy ze straganów pod oknem. Właśnie sprzedawcy obuwia myją je, przed zaprezentowaniem. Z drugiej strony rząd wymieniaczy pieniędzy okupuje swoje drewniane stoiska z krzesełkiem, a za nimi wieczorna knajpka, którą czasem odwiedzam- dla serwowanego… piwa. Za nią na placyku pokazali się uczniowie grający w nogę- wczoraj rozpoczęli naukę.

Witaj, niebezpieczna dla turysty, Kinszaso!

Ja zaraz ruszam samochodem z napędem na 4 koła, 200 kilometrów na południowy wschód do kolejnej prowincji.

Będąc w Kongo, chciałem się przekonać, jakie też są kongijskie sawanny?

 

 

Chyba nie ma człowieka, który by nie wiedział o ogromnych zoologach afrykańskich, parkach narodowych z dziesiątkami tysięcy zwierząt na wolności, w których podczas zwiedzania to człowiek jest zamknięty w samochodzie. Sawanny na wyżynie kongijskiej znajdują się między innymi w Parku Narodowym Pompo Lumene, na pograniczu regionów Kinszasy i Bandundu.

Postanowiłem pojechać do miasteczka Pont Kwango. Znajduje się nad rzeką Kwango, oraz we wspomnianym parku. Jedzie się z Kinszasy prawie 200 km w jedną stronę- o dziwo po niezłej drodze. Zaskoczenie było pełne, gdyż nie zobaczyłem ŻADNEGO zwierzęcia, nie licząc dwóch jaszczurek i kilku ptaków.

 

 

Michel, mój opiekun na tej trasie stwierdził, że trudno się dziwić brakowi zwierzyny, skoro w poprzednich czasach organizowano nawet loty helikopterami z Kinszasy, aby sobie postrzelać… z broni maszynowej. Pozostają rybki ze straganów, suszone i pieczone.

 

 

Oczywiście, aż w nadmiarze po drodze miałem widoczków- takich nie turystycznych: mnóstwo bazarów wioskowych, oryginalnych potraw w tym zielone robale Mbinzo (kubek po dolarze),

 

 

 Chaty z plecionek oblepionych gliną…,  sprzedawcy papierosów na sztuki oraz alkoholu na kieliszki…. Tutaj Michel pozował mi do zdjęcia, abym mógł bezpiecznie je zrobić. „Kradłem duszę tylko jemu”.

 

 

Scenki nad rzekami…

 

 

 

No i te przedziwne pojazdy załadowane do granic absurdu, czy transport publiczny w postaci ciężarówki, w której na pace były towary, a pasażerowie jak ptaki siedzieli na użebrowaniu pod plandekę.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Mbuji- Mayi

Przejście do poprzedniej relacji: Kindu

 Przejście na początek trasy: Kinszasa