Bodi. Tam gdzie nadmiar tłuszczu jest zaletą, relacja z podróży.

Bodi. Tam gdzie nadmiar tłuszczu jest zaletą, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 Spalona afrykańskim słońcem ziemia, która dziś na początku XXI wieku jest żywym skansenem- muzeum. Ten region uchodzi za prawdziwy matecznik ludzkości. Jest to kraj posiadający wiele interesujących miejsc, wystarczy wspomnieć o Arce Przymierza…

Najciekawsze dla mnie są zwyczajach ludów, zamieszkujących etiopskie południe na pograniczu z Kenią. Jestem w Etiopii po raz kolejny i przyjechałem po to, aby odwiedzić plemiona, w pełni zasługujące na miano prymitywnych.

Aby dotrzeć do miasto Jinka, stolicy południowego regionu Etiopii trzeba przejechać ponad 580 kilometrów. Ja to zrobiłem w ciągu jednego dnia, w autobusie publicznym z przesiadką w Abra Minch. Z Jinka wyrusza się na podbój Doliny Omo, wyżłobiony przez rzekę o tej samej nazwie, skrawek lądu- na południe i zachód od miasta. Warto w tym miasteczku zajrzeć na niezwykle interesujący bazar (najlepiej w sobotę)- mnóstwo ludzi nie tylko z dwudziestosiedmiotysięcznej Jinki. Na bazar ściągają prze barwne tłumy sprzedających i kupujących z całej okolicy, i oferują wszystko co mają do zbycia.

Z Jinka ruszyłem na kilkudniową wyprawę do plemion. Wschodnie brzegi dolnego odcinka rzeki OMO zamieszkane są przez prymitywne plemiona: Bodi oraz Mursi. W dolinie w stronę plemion nie kursują żadne publiczne środki lokomocji. Dodatkowo teren jest objęty Parkiem Narodowym Mago. Aby wjechać, należy zorganizować wyprawę samochodem z napędem na cztery koła, z obowiązkowym udziałem przewodnika. Podczas wjazdu na teren Parku Narodowego do ekipy dołącza uzbrojony strażnik, i przebywa w samochodzie do czasu wyjazdu.

– Brzmi, niepokojąco?- Może tak, choć moim zdaniem karabinek kałasznikowa strażnika parkowego nie ma specjalnego uzasadnienia.

– Takie przyjęto zasady odwiedzania Parku Mago- usłyszałem w odpowiedzi na moje zainteresowanie powodem wjazdu strażnika.

Jazda w dolinie odbywa się wyłącznie po szutrowych drogach, na których nierzadkimi użytkownikami są stada krów i kóz. Pierwszą grupą plemienną byli Bodi. Wioska Kulo jest duża, ponieważ mieszka w niej 150 osób. Arafat, mój przewodnik jest doskonale znany w wiosce i negocjacje cenowe, oraz uzyskanie zgody na wjazd i nocleg w namiocie, trwały krótko. Podjechaliśmy w porze przedwieczornej, więc szybko rozbiliśmy namiot- to miejsce dla mnie. Kierowca i przewodnik śpią w samochodzie, a strażnik parkowy na rozłożonej  pod drzewem krowiej skórze. Jeszcze przed nocą oraz rankiem następnego dnia podglądałem wioskową codzienność- również obiektywem. Gdy filmowałem, oczywiście, obowiązkowo musiałem sięgnąć do kieszeni po drobne banknoty 5, 10 birrowe- lokalnej waluty o wartości około jednego złotego. Płaci się każdej fotografowanej osobie.

 Bodi posiadają bardzo ciemną karnację skóry, którą zdobią poprzez trwale tatuaże, powstałe z blizn po nacięciach na skórze.

 

 

Chaty Bodi budowane są z patyków oblepionych ziemią i nakrywane strzechą z wysokich traw sawanny. Wieczorny czas we wiosce był okresem, kiedy prawie przed każdą chatą kobiety mieliły ziarno na prymitywnych żarnach- poprzez przecieranie zboża pomiędzy dwoma płaskimi kamieniami. Później zauważyłem paskudnie ropiejącą raną na skórze u jednego z mężczyzn. Sięgnąłem po butelkę z  wodą i po obmyciu rany, zasypałem ją dezynfekującym pudrem i zakleiłem plastrem. Do nocy miałem trzech kolejnych pacjentów- w końcu dałem im posiadany puder. Wieczór w namiocie był spokojny, jeżeli nie liczyć długotrwałego porykiwania rogatego bydła, spędzanego do wsi na noc. Później słyszałem jeszcze odgłosy miejscowych degustatorów lokalnego trunku wysokoprocentowego- spod drzewa koło namiotu. Rankiem ujrzałem w pobliżu skóry legowiska strażnika parku, jeszcze dwie skóry z kałasznikowami. To strażnicy wioski, którzy spali poza chatami.

– Dla ochrony stad przed hienami- mówią mi.

– A nie są problemem: lwy, inne drapieżniki z ciernistego buszu dookoła, lub złodzieje?

– Nie. Lwów nie ma a złodzieje wiedzą, że mamy broń i na pewno odpowiednio byśmy im podziękowali.

Bodi utrzymują się głównie z hodowli bydła i kóz. Populacja plemienna liczy w 2017 roku dwanaście tysięcy w czterdziestu pięciu wioskach. Strojem męskim zwykle jest wyłącznie kawałek tkaniny noszony na ramieniu. Czasem zakrywa… samcze wdzięki. Kobiety używają tekstylnej (lub skórzanej) przepaski wokół bioder, drobnych naszyjników z koralików oraz drucianych, mosiężnych pierścieni na nogach. Moda na głowie oznacza bardzo krótko ścięte kędzierzawe włosy, oraz wygolone żyletką fantazyjne wzory. Bangikono- miejscowa fryzjerka z żyletką, chciała nawet mnie skrócić dwu centymetrowy zarost.

– Ciekaw jestem jakbym wyglądał z wzorkami na siwiejącej głowie? – Wolę się nie domyślać, jakby to skomentowała moja Basia!.

 

 

Spacerując po wiosce zasłyszałem kilka angielskich słów i zapytałem o szkolne nauczanie.

– Każdego tygodnia na pięć roboczych dni przyjeżdża do wioski nauczyciel- zaskoczony usłyszałem w odpowiedzi.

Arafat przy jednej z chat coś sobie zapisywał w notesie i natychmiast wokół niego utworzył się wianuszek młodszych i starszych głów we wzorki. Nie wiem jaki posiadają poziom nauczania, ale nie mógł się uwolnić, gdy zaczął pisać imiona w lokalnym alfabecie i języku Bodi.

 

 

Udało mi się zajrzeć do chaty wodza. 42- letni Hamza posiada trzy żony, z którymi dochował się dwudziestu ośmiu potomków i około trzysta krów. Hamza przedstawił mi żony: Zung Ulu (pierwsza), Lipti, Keneczio i jednego z synów- pięcioletniego Galajbele. Zamierza dokupić czwartą żonę. Na zdjęciach: wnętrze chaty z Lipti i Zung Ulu, oraz autor z wodzem Hanzą.

 

 

Kolejną noc spędziłem w wiosce Bodi- Eyerbolow. Wieś jest mniejsza i w sumie bardzo podobna  do wcześniejszej. Mogłem w niej zaobserwować sposób przyrządzania pożywienia na co dzień….

Pokaźny brzuch w niemal całej Afryce jest oznaką zdrowia i zamożności. W plemieniu Bodi wierzą w to chyba najmocniej- są znani ze swojego święta Kael, stanowiącego prawdziwą pochwałę otyłości. Członkowie plemienia mają specyficzny gust. Ich pojęcie piękna, w odniesieniu do mężczyzn jest intrygujące. Kael jest „konkursem” o tytuł najgrubszego, co zapewnia sławę i powodzenie wśród kobiet.

– Duże jest piękne, a najpiękniejsze największe, czyli czego Bodi nie zrobi dla kobiet!- można by zażartować.

Jeżeli jesteś zainteresowany szczegółową relacją zaproś, chętnie przyjadę i opowiem o kilkudniowym pobycie wśród ludów: Bodi i Mursi.

 

 

Dolina Omo- jest jednym z najmniej ucywilizowanych miejsc na Ziemi. Jedno z ostatnich tego typu, które znika z dnia na dzień. I to znika szybko. Dziko żyjące plemiona zmniejszają się liczebnie i cywilizują. Postęp technologiczny robi swoje. Można we wiosce nie wysyłać dzieci do szkół, nie mieć prądu, ale to nie znaczy, że nie ma telefonów komórkowych- zasilanych solarnie. Przeczytałem, że jeszcze w końcu dwudziestego wieku plemię Bodi liczyło około trzydzieści pięć tysięcy osób- obecnie jest trzykrotnie mniej liczne.

 

Przejście do następnej relacji: Etiopia, Mursi i inni.

Przejście do poprzedniej relacji: Ferendżi lubi indżerę

Przejście na początek trasy: Erytrea