Na północ do Krainy Wielkich Jezior, relacja z podróży.
Na północ do Krainy Wielkich Jezior, relacja z podróży.
Tekst: Łukasz Sakowski. Zdjęcia: Paweł Krzyk i Łukasz Sakowski.
Atlanta największe miasto stanu Georgia, a zarazem stolica. Zamieszkuje je ponad czterysta tysięcy mieszkańców, a okręg metropolitarny ponad pięć milionów. Znajduje się tutaj największe lotnisko świata, obsługujące ponad sto milionów pasażerów rocznie. W obszarze tym swoje siedziby mają największe, światowe korporacje, między innymi Coca Cola, linie lotnicze Delta, czy UPS. Stanowi centrum Afroamerykańskiej kultury, polityki i biznesu, a także ruchu na rzecz praw człowieka i walki o równouprawnienie.
Przejeżdżając prze Atlantę zobaczyć można bramę olimpijską. Miasto to było organizatorem letnich igrzysk olimpijskich w 1996 roku. Wśród drapaczy chmur znajduje się stanowy Kapitol ze swoją złotą kopuła. Spacerujemy ulicami śródmieścia. Na ulicy Peachtree ciągle kierujemy wzrok do góry. Cień rzucają wysokie drapacze chmur, w których swoje siedziby mają liczne korporację. W pobliżu centrum znajduje się World of Coca Cola, gdzie można spróbować wszystkich smaków tego napoju oraz olbrzymie kryte akwarium. Nasze kroki zmierzają do byłej dzielnicy robotniczej, której zabudowania stanowią domy w wiktoriańskim stylu.
W pobliżu Atlanty znajduje się miejscowość Stone Mountain, gdzie w granitowej skale zostały wyrzeźbione trzy najważniejsze postacie Konfederacji: prezydent Jefferson Davis, generał Robert E. Lee oraz generał Thomas Jackson. Jest to miejsce z infrastrukturą typową dla odpoczynku. Liczne restauracje, centra zabaw dla dzieci oraz duże miejsce piknikowe. Wieczorem organizowany jest pokaz laserów.
Dzisiaj jedziemy na wschód do Charlotte. Największe miasto Karoliny Północnej z drapaczami chmur oraz ciekawym centrum miasta. Uznawane jest za najważniejsze centrum usług bankowych. Swoją siedzibę ma tutaj Bank of America. Pierwszy raz podczas całej wyprawy byłem w mieście, w którym widziałem elegancko ubranych ludzi oraz luksusowe samochody na ulicach. Od razu widać, że miasto jest bogate. Moim zdaniem nawet bardziej niż Miami.
Zmierzamy na północ. Ku mojej uciesze zmienił się nam krajobraz. Zostawiliśmy za sobą nizinny teren porośnięty lasami, łąkami lub bagnami. W końcu góry, Appalachy, przypominające nasze Beskidy, lecz troszkę bardziej kamieniste. Wjeżdżamy do Wirginii Zachodniej, jednego z najmniejszych stanów USA. Pierwsze osady założyli tutaj Anglicy. W czasie wojny secesyjnej region ten opowiedział się za siłami Konfederacji.
Późnym popołudniem dojeżdżamy do Charleston, stolicy Wirginii Zachodniej, leżącej nad rzeką Kanawah. Nad miastem góruje budynek Kapitolu, z pięknie zdobioną złotą kopułą. Jest najwyższy w całym mieście i mierzy 89 metrów. Uroku dodaje otaczający go park z pomnikami Abrahama Lincolna i Thomasa Jacksona. Pobudowane domki nad brzegiem rzeki urozmaicają krajobraz.
Szukając informacji dotyczących Wirginii Zachodniej natknąłem się na wzmiankę o jednej z atrakcji turystycznej tego regionu, więzieniu o zaostrzonym rygorze w miejscowości Moundsville. Zmiana planów, wydłużamy naszą dzisiejszą trasę przejazdu, nadkładając przeszło sto mil drogi. Więzienie to powstało w 1876 roku i zostało wybudowane przez osadzonych w nim więźniów. Budynek został zaprojektowany w stylu gotyckim, mury zostały wzniesione z ociosanych kamieni wydobytych w pobliskich kamieniołomach. Pierwsza faza budowy zakładała wykonanie murów, strażnic, dwóch bloków więziennych, budynku administracyjnego, jadalni z kuchnią, pralni oraz kaplicy. Później powstały przyległe warsztaty, w których więźniowie pracowali. Obiekt ten był samowystarczalny a warunki w nim panujące bardzo dobre. Wzniesiono także, szkołę i bibliotekę, w których uczono niepiśmiennych więźniów. W początkowej fazie przebywało tu 251 osadzonych
Z biegiem czasu warunki pogarszały się doprowadzając do faktu, że był to jeden z dziesięciu najbardziej niebezpiecznych zakładów karnych w Stanach Zjednoczonych. Powodem było przepełnienie obiektu. W tym czasie w jednej celi o powierzchni 2,1 m2 przebywało troje skazanych- dwóch spało na pryczach, jeden na materacu na podłodze. W latach dwudziestych ubiegłego wieku postanowiono rozbudować obiekt, jednakże niedobór stali przez wojnę umożliwił to dopiero w latach pięćdziesiątych. Po rozbudowie przebywało aż dwa tysiące osadzonych.
Z każdego więzienia da się podobno uciec. Nie inaczej było i tutaj. W 1979 roku podczas próby ucieczki na wolność wydostało się piętnastu skazanych. Najdłużej na wolności bo osiemnaście miesięcy, przebywał Ronald Turney Williams, popełniając w tym czasie klika morderstw. Został ujęty w Nowym Jorku podczas strzelaniny z funkcjonariuszami FBI. Pogarszające się warunki bytowania między innymi wysoka temperatura, plaga szczurów i karaluchów doprowadziło pod koniec lat osiemdziesiątych do trwającego ponad dwa tygodnie buntu więźniów. Wynikiem była zmiana warunków życiowych. Przyczyną zamknięcia więźnia w 1995 roku była decyzja władz stanowych, które stwierdziły, że przebywanie w celi o wymiarach pięć na siedem stóp jest okrutną i niehumanitarną karą.
W więzieniu przeprowadzano egzekucje do czasu zniesienia przez Wirginie Zachodnią kary śmierci w 1965 roku. Zgładzono tutaj dziewięćdziesięciu ośmiu więźniów, osiemdziesięciu pięciu przez powieszenie, trzynastu na krześle elektrycznym, noszącym subtelne imię „Old Sparky”. Notabene zaprojektowane i wykonane przez więźnia, Paula Glenna. Więzień skazany na karę śmierci przez porażenie prądem siadał na drewnianym krześle, obsługa zakładała na głowę skórzaną maskę, a na czubek głowy mokrą gąbkę przykładając diodę elektryczną. Kat stojący z tyłu krzesła załączał kolejno trzy przyciski z prądem, podnosząc „hebel” do góry przepuszczał prąd. Parę sekund później pozostaje stwierdzić zgon więźnia. Taki sposób jest podobno bardziej humanitarny niż śmierć przez powieszenie. Do lat trzydziestych XX wieku egzekucje były publiczne, jednakże po wykonaniu wyroku, który zakończył się oderwaniem głowy więźnia, wstęp na nie miały tylko upoważnione osoby.
Przechadzając się korytarzami, dziedzińcem, czy też „spacerniakiem” ma się dziwne wrażenie. Czuje się obecność skazanych i zgładzonych więźniów. Pozostawione rysunki w celach dopełniają poczucia realności, prawdziwości zdarzeń jakie miały tu miejsce. Ciarki na plecach są nieodzownym elementem tego rodzaju wycieczki. Nic dziwnego, że miejsce cieszy się popularnością wśród łowców duchów. My wychodząc przez główną bramę, stwierdziliśmy wspólnie, że ten „hostel” nie jest dla nas.
Zmierzamy do kolejnego stanu, sam nie wiem już którego. Dzisiaj odwiedzamy Ohio w północnej części naszej pętli wschodniej. Teren równiny z niskimi pagórkami. Jeden z najlepiej rozwiniętych gospodarczo region USA. W epoce kolonialnej rejony te zamieszkiwali liczni Indianie, w tym najliczniejsze plemię Szaunisów. W XVII wieku region ten przejęli Irokezi. Na początku XX wieku przybywali tu liczni emigranci, w tym liczna grupa Polaków. Stolicą stanu jest Columbus, nazwane na część Krzysztofa Kolumba. Spacerują ulicami trafiamy do Kapitolu. Widać, że grupa emigrantów z Polski odcisnęła tutaj swoje piętno. Wchodząc do wnętrza budynku Afroamerykański ochroniarzy, pozdrawia nas po polsku:
– Jak się masz?
– Dziękuje, dobrze – uczymy go odpowiedzi w naszym języku.
Kilkadziesiąt mil później przekraczamy granicę stanu Michigan. Wielkość tego stanu wynosi około dwóch trzecich terytorium Polski, z czego prawie połowę zajmują obszary wodne. To właśnie tutaj znajdują się Wielkie Jeziora, które znajdują się po obu stronach granicy kanadyjsko- amerykańskiej.
Naszym punktem jest Detroit, założone na początku XVIII wieku przez Francuza Antoine’a Cadilaca. Jest to kolebka amerykańskiej motoryzacji. Swoje siedziby mają tutaj koncerny Forda, Chryslera oraz General Motors. Na początku XX wieku miasto zamieszkiwała liczna polonia. Znaleźli oni zatrudnienie w fabrykach. W latach dwudziestych XX wieku afroamerykańscy pracownicy zatrudnieni w przemyśle motoryzacyjnym, przymusowo uczyli się języka polskiego aby móc porozumieć się z resztą załogi.
W 2013 roku Detroit ogłosiło bankructwo. Z ogromnego miasta, którego liczebność wynosiła ponad milion osiemset tysięcy osób, zostało tylko około siedmiuset tysięcy mieszkańców. Głównymi przyczynami takiego stanu była deindustrializacja, złe gospodarowanie miastem, wysokie podatki oraz zamieszki. W latach pięćdziesiątych XX wieku zbankrutowały liczne przedsiębiorstwa, przymusowo zwalniając większość załogi. W kolejnych latach budowano tutaj masowo drogi, burząc przy tym całe dzielnice. Mieszkańcy zaczęli wyprowadzać się na przedmieścia. W latach sześćdziesiątych wybuchły krwawe zamieszki, które doprowadziły do dalszego emigrowania ludności oraz przedsiębiorstw na tereny podmiejskie. Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte to dalsza migracja ludności białej. Władzę pozostawiono czarnym mieszkańcom, którzy doprowadzili do dalszego upadku miasta. Obecnie populacja ludności afroamerykańskiej stanowi przeszło dziewięćdziesiąt procent.
Schyłek miasta jest przyczyną szybkiego wzrostu przestępczości. Powstały liczne gangi handlujące narkotykami. Krwawe wojny doprowadziły do licznych podpaleń domów, przez co Detroit nosi nazwę stolicy podpaleń i stolicy morderstw. Swoisty rozdział pomiędzy biednym a bogatym społeczeństwem stanowi droga „8 mila”, rozdzielając dwa światy. O problemach ówczesnego miasta opowiada film o tym samym tytule, gdzie główną rolę zagrał wywodzący się właśnie z tego miejsca raper Eminem. Detroit jest najmniej atrakcyjnym miastem do osiedlenia się. Świadczy o tym fakt, że w 2013 roku pustych budynków było około siedemdziesięciu tysięcy, a nieruchomość można już tutaj nabyć za niespełna pięćset dolarów.
Choć na pozór miasto w centrum nie sprawia wrażenia bankruta, jest dość zadbane. Ludzie biegają, siedzą w licznych restauracjach, kolorowe neony i ruch na ulicach sprawia, że miasto wygląda na porządne i na pozór nie widać jego bankructwa. O tyle zapuszczając się w dalsze dzielnice w kierunku ósmej mili widać biedę, opuszczone i spalone domy oraz grupy czarnoskórych mężczyzn nie wyglądających zbyt przyjaźnie doprowadzając mnie, turystę, do wzmożonej uwagi i trzymania się za kieszenie.
Przejście do następnej relacji: Od Amiszow, Wodospadów Niagara do Nowego Jorku
Przejście do poprzedniej relacji: Z Alabamy aleją tornad
Przejście na początek trasy: Nowy Jork