USA- przez Wielkie Równiny i Nową Anglię, relacje z podróży

 Kolejne relacje znajdują się pod spodem jedna za drugą.

USA- samochodem przez Wielkie Równiny i Nową Anglię

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

USA- Wielkie Równiny-Missurii

Tę wyprawę po środkowo- wschodnich stanach USA, realizuję wg pomysłu kolegi podróżnika Wojtka. Naszym zamiarem jest odwiedzić w okresie od 24 kwietnia do15 maja 2002r.aż 17 stanów tego wielkiego kraju. Dużo ich,  ale sądzę że uda się go zrealizować przy podjętych założeniach: podróżujemy wynajętym samochodem i obaj na zmianę go prowadzimy. Te regiony USA charakteryzują się dość dużymi odległościami od miejsc, które się zwiedza. Zwykle wczesnym rankiem ruszamy i gdzieś od południa już zwiedzamy.
Wczoraj przylecieliśmy do Chicago stolicy stanu Illinois. Już na lotnisku mieliśmy problem, gdyż pomimo posiadania 10- letnich wiz amerykańskich Wojtka spotkała niespodziewana drobna przykrość. Na lotniskowej odprawie granicznej oficer zabrał mu dokumenty, poprosił do innego pomieszczenia, mówiąc musimy coś sprawdzić ??? Po pół godziny oddali paszport mówiąc „jest ok”. Niby nic, ale niedoświadczonego turysty taka sytuacja mogłaby trochę zestresować. Pewnie nie spodobała im się duża ilość stempli w paszporcie. Warto tutaj pamiętać że otrzymanie wizy amerykańskiej wcale nie oznacza automatycznego wpuszczenia turysty do USA. Faktycznie o tym decyduje dopiero urzędnik na miejscu. Dalej już „cacy”. Autobusem wypożyczalni za parę minut jesteśmy na miejscu i po15 minutach mamy swojego „Chryslera 200 Sedana”, ze stanem licznika ok.2000 mil. Nowiutki z automatyczną skrzynia biegów, jak z fabryki. Za godzinę już po ciemku jesteśmy w wynajętym pokoju,  w motelu sieci „6”.
Dzisiaj ok. 8,30 ruszyliśmy międzystanową „55-k ą” do stanu Missurii. To niecałe 500 km i jest Saint Louis. Tutaj wiosna w pelni. Wszystko zielone- oceniam jakiś miesiąc do przodu w stosunku  do kraju. Prędkość jazdy prawie stała: 65 mil, czyli ok.110 km/godzinę.
Saint Louis leży nad Missisipi, i mówi się o nim stolica bluesa. Stąd pochodzi kilka sław, między innymi Tina Turner… W USA miasto to wyróznia się także wybudowanym w 1966 r. słynnym łukiem tzw. Arkiem. Zbudowano go w parku nad rzeką na tle wieżowców centrum miasta. W podziemiach Muzeum Ekspansji na Zachód, kolejka na szczyt łuku… Muzeum zwiedziłem a na kolejkę bilety wykupiły wycieczki szkolne.

Poszliśmy na spacer przez centrum miasta ulicą Market. Ładne, czyste nowoczesne miasto.

Na koniec już samochodem skoczyliśmy ok.7-8 km od Missisipi w głąb miasta do Forest Parku. Park jest duży, większy od tego w Nowym Jorku. Jest to miejsce do spacerów i wypoczynku z małym stawem w srodku. W pobliżu parku znajduje się katolicka Bazylika  Św. Ludwika.  Z zewnątrz w stylu romańskim, a w środku bizantyjskim. Spodobala mi się rzeżba anioła obok światynii.

Jutro dalej… do Indianapolis.

 

USA: Wielkie Równiny- od Missurri do Tennessee

26 kwietnia.USA –wielkie równiny: INDIANA.
Autostrada wiedzie przez nieco monotonny krajobraz rolniczy, a po przekroczeniu granicy stanu Indiana także przez liściaste lasy. Na szosie dużo wielkich ciężarówek. Prawie wszyscy jada z jednakowa stała prędkością 65 mil/godz.(automaty w samochodach). Nie ma na jezdni znanej u nas rywalizacji, i permanentnego przekraczania dozwolonej prędkości.Nieco ponad 450 km od San Louis, autostradą międzystanową nr 70, i jestem w stolicy 6,3 milionowego stanu, w mieście dbającym o sport, czyli Indianapolis. Głównym obiektem sportowym jest tutaj słynny „Indianapolis Motor Spidwey”, cztero kilometrowy tor wyścigów samochodowych. Odbywają się na nim wyścigi: Formuły I, Indianapolis 500, oraz Brickyard 400. Zawody te przyciągają na trybuny setki tysięcy kibiców. Mogłem go zobaczyc tylko z zewnątrz.

Nieco dalej od centrum w pobliżu toru znajduje się ładne Muzeum of Art. Z niezła kolekcją malarstwa znanych obrazy El Greca, Rubensa, amerykańskich impresjonistów i europejskich neoimpresjonistów. Wstęp wolny. W centrum miasta nowoczesne wieżowce. Wyróżnia się, znajdujący między nimi plac Monument Circle, z stojącym na jego środku wysokim Pomnikiem Żołnierzy i Żeglarzy. Na szczycie pomnika znajduje się statua zwycięstwa znana jako Miss Indiana. Można wjechać windą na punkt obserwacyjny na szczycie pomnika(czynna niestety w weekendy w czasie nie lata).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mnie spodobało się także muzeum, które zbudowano nad skrzyżowaniem ulic w centrum (foto). Wyróżnia się również przede wszystkim swoją wielkością Pomnik Wojen światowych. Jakby to było gdyby tutaj nie było wszystko naj …

USA-wielkie równiny: OHIO

27 kwietnia piątek. Wyjezdżamy o 7.00 bo zaplanowaliśmy przeskok aż do stanu Tennessee. Autostradą 74 po około 1,5 godzinie, przez faliste wzgórza, cały czas wśród liściastych kwitnących wiosennych drzew, jesteśmy w Cincinnati. Miasto położone jest wzdłuż krętych brzegów rzeki Ohio, przytulone do okolicznych wzgórz. W przeszłości osiedlali się tu głównie Niemcy, dlatego również jesienią obecne jest piwne święto Oktoberfest-Zinzinnati. Zwiedzanie warto rozpocząć w północnej dzielnicy Over- the- Rhine, z 19- wieczna kolorową miejska i religijną zabudową, oraz warzywnym starym rynkiem Findley Market.

Następnie koniecznie należy przeskoczyć bliżej rzeki na wzgórze Mont Adams, skąd każdego zadowoli ładny widok na zakola rzeki oraz centrum miasta. Sam zobacz na załączonych zdjęciach.

W downtown ładny jest plac z fontanną (Fountain Squaer), otoczony wysokimi wieżowcami, między innymi Carew Tower.

Stan Kentucky.O godzinie 11-tej przejeżdżamy przez most nad Ohio i jesteśmy w stanie Kentucky (rzeka jest granicą). Autostradą 75 (póżniej 64 na zachód), znikamy między pagórkami coraz większymi w stronę stolicy tego stanu niewielkiego miasta Frankfort. Nie mylić z Frankfurtem w Niemczech. Cały stan ma populację nieco ponad 4 miliony. Większymi miastami od stolicy są: Lexington- Fayette, oraz Louisville. W stolicy przeważa zabudowa niska z kolorowymi budynkami sprzed wieku. Przez środek starego miasta wiedzie linia kolejowa. Miasto także położone jest wokół zakoli rzeki tutaj jest to rzeka Kentucky.

Miasto czyste, zadbane. Pokazuję na zdjęciach kilka ciekawszych: arsenał i budynek Capitolu.

 

W Polsce Kentucky kojarzy się z kurczakami… (Kentucky fried chicken). Ja nie widziałem ani jednego miejsca oferującego kurczaki, oczywiście poza np. Mc Donalds.
Jeszcze tylko trochę na tej samej autostradzie 75, mijając po drodze : Londyn i Paris… i dojeżdżamy nieco po 18-tej do hotelu (oczywiście nr 6) ale już w stanie Tennessee, pod miastem Knoxville. Cała ciekawa trasa to 700 km.

USA- wielkie równiny: TENNESSEE.
Knoxville zwiedziłem z samego rana w sobotę27 kwietnia. Małe miasto, którego główna atrakcją jest złota kula na wieży w parku zlokalizowanym w centrum miasta. Wieża i obiekty parku pozostały po wystawie światowej w 1982 r. Zastaliśmy tam przygotowania do festynu.

W centrum miasta podłużny rynek otoczony 19- wiecznymi kolorowymi budynkami, przed którymi mnóstwo kawiarenek. Za nimi kilka wieżowców. Na rynku i w jego okolicy, rozłożył się dzisiaj farmerski bazar.

Wjechaliśmy jeszcze na punkt widokowy nad rzeka skąd roztacza się wspaniała panorama na centrum i rzeka Tennessee.
Ruszamy dalej w kierunku łańcucha Gór Appalachów do Parku Narodowego Great Smoke Montains (Wielkie Góry Zadymione lub Dymowe). Czysty las z wzniesieniami do ok. 2000 m., z dobrymi drogami do wszystkich atrakcji przyrodniczych, oraz bardzo dobra informacja turystyczna i małym w niej muzeum parku. Spędziłem tutaj kilka godzin. Podszedłem do dwóch wodospadów: Laurel i Grotto (po godzinie marszu do każdego).

oraz wszedłem na najwyższy szczyt Clingmans Dome (2024 m. n.p.m.). Na szczycie zbudowano wieżę obserwacyjną z której widok pokazuje te Smoke Góry. Przez łańcuch górski przebiega także granica ze stanem Karolina Płn. Dalsza podróż już w Karolinie.

Karolina Płn.
Zjechaliśmy z gór wysokich do indiańskiego miasteczka Cherokee. Sporo sklepików i małych hoteli.

Nadal drogą 441 a później kilkoma innymi przez górskie lasy rezerwatu Indian Charokee, do widokowej trasy Cherohala Skyway. Te kilkadziesiąt mil przez Cherokee National Forest zapamiętałem z górskich widoków, to z lewej, to z prawej strony, jezior wtulonych w leśne ostępy w kilku miejscach, oraz pustej niesamowicie krętej drogi. Ta drogą rajdowiec Wojtek próbował nadrobić trochę czasu, który straciliśmy zwiedzając piękne Great Smoke Montains w Teenessee oraz w Karolinie Płn. Jechaliśmy bardzo szybko lecz bezpiecznie przy idealnej pogodzie i zachodzącym słoncu w przyjemnym ciepełku. Nagle jesteśmy z powrotem w Teenessee też w National Forest – ten sam ponieważ przez jego środek przebiega granica między stanami.

Jeszcze tylko trzeba przejechać przez Ateny, i drogą 75 po kolejnych kilkudziesięciu milach o 21.00 jest hotel w Chattanooga. W recepcji Wojtek zaskoczył obsługę głośno śpiewając w rytm melodii Glena Millera „Chattanooga Choo- Choo”(fon.Czatanuga Czu-Czu) Nareszcie bo nieźle mnie bolą nogi, trochę nadwyrężone intensywnymi spacerami po stromych górskich ścieżkach.
29 kwietnia- c.d. Teenessee
Od rana wędruję po Chattanooga. Zacząłem oczywiście od słynnej lokomotywy „Chattanooga Cho-Cho”. Ta stara lokomotywa kolei Soutern Cinncinatti stoi obecnie w centrum miasta, oczywiście na torze, i oczywiście przy peronie na stacji, ale… stacja jest obecnie Hotelem Hooliday Inn, który oferuje noclegi również w wagonach kolejowych.


Ogladam to miasto i nabrzeże rzeki Teenessee z dużym parowcem wycieczkowym. Spodobało mi się ogłoszenie na budynku sądu. Chyba tylko w USA ma ono sens!


Wjeżdżamy na wzgórze Lookaut Montain, górujące nad miastem, i podziwiamy panoramę miasta z terenu Muzeum Bitew pod Chattanooga z czasów amerykańskiej wojny secesyjnej.

Zjeżdżamy w dół i zjeżdżamy ok. 100 m.(260 stóp) windą w dół do wnętrza góry, aby zobaczyć , jak mówia amerykanie : jeden z siedmiu cudów natury USA, podziemny wodospad Ruby Falls. Dociera się do niego idąc podziemnymi ciasnymi 740 metrowymi chodnikami, wykonanymi w rozpadlinie we wnętrzu Lookaut Montain 330 metrów pod ziemią. Chodniki wiodą przez wąskie wysokie miejsca przyozdobione stagtytami i stalagmitami do 44 metrowego wodospadu. Woda spada w dół pionowo z sufitu groty. Na pewno ten podziemny wodospad utkwi mi w pamięci, choć nie polecam go osobom cierpiącym na klaustrofobię, lub nie lubiącym zwiedzania w tłumie turystów. Niedaleko groty z wodospadem jest najbardziej stroma kolejka na świecie, którą można wjechać na górę.

 

 

 

 

 

 

Po 2 godzinach na autostradzie międzystanowej 24 jesteśmy w stolicy stanu, Nashville. Miasto to lepiej jest znane jako stolica country, i przemysłu nagraniowego. Pierwszym zwiedzonym miejscem był park z pełnowymiarowa kopią Parthenonu. Ta grecka świątynia była ozdobą była ozdobą wystawy w 1897r., i miasto postanowiło ja wybudować w 1931 r. Wewnątrz znajduje się 13 metrowy pozłocony posąg bogini Ateny Partenos.


W niewielkim downtown króluje ulica Broadway z niskimi budynkami, z kolorowymi restauracjami i barami. Prawie w każdej z nich słychać muzykę w wykonaniu zespołów i pojedynczych muzyków. Wokół kilka wieżowców.


Wartymi odnotowania są jeszcze dwa miejsca w centrum miasta związane z tym rodzajem muzyki: Country Music Hall, i starszy Ryman Auditorium. Niestety zwiedzenie nie było możliwe (niedziela i czynne tylko do 16.00


Spędziliśmy tu kilka godzin oglądając także grajków ulicznych i słuchając przy piwku muzyki na żywo.

30 kwietnia. Nadal w Tennessee 3,5 godziny na I 40 i wjeżdżamy do milionowego Memphis. To kolejne na trasie miasto muzyki. Istna pielgrzymka dla miłośników Elvisa Presleya. Także kolebka innych gatunków muzycznych: bluesa, soula i rock and rolla. Zaczynam zwiedzanie od posiadłości Elvisa Graceland. Zwiedza się jego rezydencję i okoliczne mniejsze budynki, w których wystawiono wszystkie pamiątki po nim. Nie wiedziałem ze król muzyki popularnej miał tak ogromna kolekcję płyt- nagród: złotych, platynowych… Wycieczka kończy się na grobach jego i jego krewnych .Po drugiej stronie ulicy (E. Presley Blvd) wystawiono jego dwa samoloty. Wstęp płatny. Bilety za wycieczki po rezydencji od 32 do 70 USD. Narzekał na drożyznę jeden z Amerykanów, mówiąc że 21 lat temu płacił tylko 8 USD. Murki obok bramy do jego posiadłosci są opisane na kazdej cegle napisami typu: kocham …

W centrum dla fanów bluesa najważniejszą ulica w Ameryce jest Beale Street. Tu narodził się blues, sięgający korzeniami muzycznego dziedzictwa afrykańskich niewolników. Jego ojciec W.C. Handy występował na tej ulicy. Obecnie mnóstwo restauracyjek, barów i sklepów z pamiątkami muzycznymi, oraz głośne odgłosy różnej muzyki wykonywanej przez czarnoskórych muzyków. W Memphis 04 kwietnia 1968 r.zginął od strzałów zamachowca pastor M.L. King, żarliwy przywódca walki o równouprawnienie czarnoskórych amerykanów. Hotelik Lorraine został zachowany i zamieniony w Muzeum Praw Obywatelskich.

Usiadłem przy piwie w ogródku barowym i do wieczora słuchałem z Wojtkiem muzyki Ms Zeno-wielgachna postać ale niesamowicie sympatyczna. Wieczorem rozświetloną neonami Beale Street spacer do hotelu.


USA: wielkie równiny- Arkansas

Kiedyś były to wschodnie kresy USA miejsce hodowli bawełny. Obecnie jak na „Stan Przyrody” przystało słynie z doskonałych terenów rekreacyjnych. Przyjechaliśmy do stolicy stanu Little Rock (Mała Skała), po dwóch godzinach jadąc wśród pól. W dzielnicy północnej obejrzałem Stary Młyn Wodny z 19 wieku. Zasłynął pokazaniem go w filmie „Przeminęło z Wiatrem. Ocenia się , że obecnie w mieście jest jedyną pozostałością z tamtych czasów. Żółwie spotkałem na murku k. mlyna.


Jest to ładne miasto z małym centrum nad rzeką Arkansas. Przejeżdżaliśmy przez zadbane osiedla mieszkalne na obrzeżach. Warto zajrzeć w części nadbrzeżnej do Farmers Market, oraz koniecznie zobaczyć Budynek Parlamentu Stanowego (Capitol). A ponadto dzisiaj mam dużo czasu, i mogę nadrobić zaległości w notatkach, i w „ dzienniku” który czytasz.

 

USA- Wielkie równiny: Oklahoma

Tuż przed granica z Oklahomą wjechaliśmy na trochę do małego miasteczka Van Buren, gdyż w zaciekawił nas ich folder reklamowy. Kolorowe 19 budynki i w swoim sąsiedztwie  dużo kościołów, różnych wyznań. Chodząc kilka minut po uliczkach nagle podjechał miejscowy szeryf, i wypytał nas: skąd, co robimy, itd. Zapisał nasze imiona i odjechał. Wcześniej zaczepił nas mieszkaniec jadący swoim autem. Widać na tym przykładzie czujność obywatelską, na wszystko to co odbiega od normy… Kowbojski stan Oklahoma przywitał nas piękna słoneczną pogodą i przyjemnym ciepełkiem. Wjechaliśmy od strony Arkansas jadąc po lekko pofałdowanym terenie pokrytym lasem liściastym, który później ustąpił pola prerii i uprawom zbożowym.


Później trochę na północ na krótko przejazdem do rezerwatu indiańskiego. Osedżowie to plemię Indian północnoamerykańskich, używające języka z grupy siouańskich, zaliczane do grupy Siuksów Południowych.  Zaś zwiedzanie stolicy stanu Oklahoma City rozpoczałem w Kowbojskim Muzeum (National Cowboy & Western Heritage Muzeum). Jest poświecone życiu  kowbojow i tradycjom dzikiego zachodu. Kto to jest Kowboj- to  dosłownie: krowi chłopiec, czyli osoba zajmująca się bydłem. W muzeum pokazano ten dawny zawód wszechstronnie: sposób życia, stroje, siodła i inne wszelkie potrzebne wyposażenie, po sztuke, muzykę. Pokazano jak było dawniej ale również jak z tą tradycją jest obecnie: rodeo, konkurencje w nim, mistrzow rodeo i nagrody w nim. Obecny jest tez dział poswiecony:  Indianom, traperom, kawalerii amerykańskiej, wraz z wypsażeniem, bronią: karabinami, pistoletami itp. Na zdjeciu klatka dla więżniow w biurze szeryfa.

W centrum jest pomnik ofiar zamachu terrorystycznego z 1995r, który spowodował  186 ofiar. Wybudowano ku ich czci monument z krzesłami  „widowni” z  nazwiskami ofiar. Obok budynek parlamentu stanowego.


W centrum nieco wieżowców i tzw kryształowy most, ogród botaniczny w ładnym otoczeniu. Obok spacer w Bricktown z łodziami na kanale rzecznym.

Jutro już do Kansas  kolejnego kowbojskiego stanu.

 

USA- Wielkie Równiny: Kansas

03 maja Kansas.

Rankiem po siódmej hajda dalej, chciałoby się powiedzieć: polski kowboju na prerie Kansas. Nasze rumaki pod maską na automacie nieżle pracują, i ze stalą prędkością ok.80 mil/godz. (ok.130 km/godz.), wiozą nas idealną autostradą 35 do Wichita w Kansas. Droga wiedzie przez bezdrzewne trawiaste równiny, pocięte ogrodzeniami do wypasu bydła. Później są to łany młodej pszenicy. Na punkcie informacyjnym kilka km za granicą stanową , stan Kansas reklamuje się jako miejsce produkcji sprzętu lotniczego,  samolotów, oraz  rolnictwo. W takich miejscach zwykle zdobywamy mapy: stanu i centrum odwiedzanych miast, oraz informacje o atrakcjach turystycznych. Na parkingu te potężne ciężarówki i kilka wozów campingowych. Nieco dalej i jesteśmy w Wichita. Kowbojskie miasto skansen na obrzeżach Wichity powitało mnie turkotem wozu, zaprzężonego w potężne woły, którym przemierzano prerie wielkich równin, podczas przepędzania stad bydła. Bydło pędzono z dalekich stron. Wichita było jednym z miejsc do których wędrowano tygodniami, i skąd dalej krówki jechaly pociągami do … rzeżni. Sporo tu budynków pokazujących prawdziwe oblicze starego miasta na szlaku. Rózne sklepy, warsztaty, hotel, biuro szeryfa, młyn pachnący mąką, stacje: kolejowa i dyliżansów. Można prawie wszystko obejrzeć, dotknąć, wejść do dyliżansu, czy spróbować sił w ręcznej drezynie kolejowej. Raj dla dzieci z wycieczki szkolnej. Mnie zaciekawiło urządzenie do wiercenia u dentysty z napędem … nożnym. Byłem w chacie trapera i w czynnym saloonie.

Za płotem kowbojskiego miasta rzeka Arkansas i widok na centrum Wichity. Miasto niewielkie- w centrum stare ceglane magazyny ze zmienionym obecnie przeznaczeniem, oraz wiszący most pieszy nad rzeką z metalową rzeźbą Indiańską.

Trzy godziny jazdy dalej wśród prerii ze stadami krów w pobliżu wodopojów, jesteśmy nieco zmęczeni w Kansas City. Duże 1,8 mln. miasto leży w stanach Kansas i Missurii. Centrum i stare miasto jest poza Kansas. Aby dojechać do naszego motelu nr 6 przy międzystanowej I 26 (interstate 26), przejeżdżamy w pobliżu centrum, i wierzcie mi nie zdołałem nic sfilmować. Te autostradowe skrzyżowania kilku szybkich dróg na krótkim odcinku, przypominało mi kłębowisko makaronu. Kilka dróg pod i nad sobą, które przejeżdża się z pełna prędkością. Późnym popołudniem spaceruje po centrum. Oglądam Arabia Steamboad, statek, który w 1858 r. zatonął na Missurii z towarami dla osadników, i zatopił się w mule. W 1980r wydobyto go i pokazano w tym muzeum. Wrażenie robi, chyba jedyny jaki widziałem, pomnik ofiar I wojny światowej. Spod tego pomnika rozciąga się wspaniała panorama miasta.

W rejonie Country Club Plaza urocze knajpki i fontanna w małym parku wyglądają jakby były z innej epoki w porównaniu do szkła i aluminium w downtown.

USA- przez: Iowa, Nebraskę do Dakoty Płd

04 maja

O 7.15 wraz z grzmotami wiosennej burzy hajda do stanu Iowa. Rześki przyjemny chłodek- zimniej bo to już ponad 1000 km bardziej na północ. Dwie godziny na drodze wśród lekko pofalowanej prerii z polami, pastwiskami, małymi laskami, i rzadko rozsianymi domostwami farmerów. Mijamy jeszcze (!): Mexico City, Hamburg,  Sidney i jest granica z stanem Iowa. Jeszcze godzinka na autostradzie przez ten rolniczy stan. Nazywam go tak w oparciu o widoki za oknem- prawie same pola. Przewodnik po USA pominął ten stan zupełnie. W pobliżu Council Bluffs troche zakładów przemysłowych, i tu wjeżdżamy przez most na rzece Missurii do miasta Omaha już w stanie Nebraska.

Nebraska.400 tysięczna Omaha jest największym miastem tego stanu, choć nie stolicą. Takie sobie miasto z kilkoma wieżowcami i starówką, Old Marketem, podobnymi do miast wcześniej oglądanych.

Jedziemy w głąb stanu J 80 około 50 km do Muzeum Sił Powietrznych i Kosmosu. Wstęp 12 USD. W dwóch ogromnych hangarach pokazano ponad 40 samolotów i helikopterów wojskowych, pocisków i bomb lotniczych- w tym nuklearnych, oraz kilka statków kosmicznych. Ozdoba tej kolekcji jest czarny SR-71 Blackbird, który z Nowego Jorku do Londynu leci tylko 1 godzinę i 55 minut. Jest to obecnie i najszybszy i najwyżej latający samolot na świecie.

Jest tez ogromny bombowiec strategiczny B-52, oraz historyczny B-25 z okresu II wojny światowej. Z kosmicznego sprzętu wyróżnia się statek Apollo 9, użyty w misji z 1966 r. Bardzo ciekawe miejsce dla zainteresowanych lotnictwem i techniką wojskową. W okresie zimnej wojny w tym miejscu znajdowało się dowództwo lotnictwa strategicznego. Oglądając te zabawki do niesienia śmierci pomyślałem, że nie chciałbym doczekać czasów, w których ktoś chciałby ich użyć.

C.D. Iowa. Te kilka godzin w Nebrasce szybko minęły i jesteśmy z powrotem na J 29 w Iowa, zmierzając pośród rozległych krajobrazów rolniczych na północ. Krajobraz w sumie bardzo podobny do polskiego, tylko te pola wielokrotnie większe. Pogoda coraz lepsza, już nie pada. W jednym miejscu nieżle bujał samochodem silny huraganowy wiatr. Zapowiadali w TV wprawdzie tornada, ale trochę dalej na wschód w tym stanie. Po 150 km już z wyglądającym słoneczkiem jesteśmy w Siux City na pograniczu z Dakotą. Spokojne miasto przemysłowe. Oglądam pomnik sierżanta …. , który wskutek choroby zmarł tutaj w czasie ekspedycji eksploracyjnej z początku 19- wieku. Nizej zdjęcia pomnika i panoramy miasteczka. Nasza szosa w tym miejscu wiodla wzdłuż rzeki Missuri wraz z linią kolejową.

Dakota Południowa. Późnym popołudniem wjeżdżamy do Siuks Falls w Dakocie Płd. Oczywiście do naszej „6-ki”.

 

USA- przez Minnessotę, Wisconsin do Illinois

Minnessota. Jedziemy bardzo szybko przez rozległe żyzne tereny pocięte na duże pola. Kolejne 4 godziny jazdy po J 94 i jest stolica Minnessoty, którą faktycznie są dwa miasta: Minneapolis oraz St. Paul, rozłożone po przeciwnych stronach rzeki Missisipi. Mówi się o nich bliźniacze miasta. Kiedyś napływający tu Skandynawowie i Niemcy uprawiali ziemię i ziarno przywozili do miast do zmielenia. Obecnie to duże miasta niewiele mające wspólnego z rolnictwem.  Zwiedzamy piękna katedrę im Św. Pawła w St. Paul, która jest replika Bazyliki Św. Piotra z Rzymu. Jeszcze tylko rzut oka na centrum obu miast i znowu nasz hotel. Tym razem dzień kończymy przed 18.00, pomimo pokonania ponad 700 km.

08 maja. Tym razem pospaliśmy i ruszamy po 8-ej w stronę Wisconsin i trochę błądzimy w dżungli tutejszych dróg. Nasze mapy centrów miast są tylko turystyczne- owszem pokazują drogi ale nie wszystkie. Ale po godzinie zatankowaliśmy i J 94 wyjeżdżamy z Minnessoty.

Wisconsin. Jadąc najpierw terenami rolniczymi, później w miarę upływu drogi teren się lekko faluje i pokazują się także drzewa liściaste i pastwiska miedzy uprawami rolnymi. Po 12- tej wjeżdżamy chyba do najciekawszego miejsca z tej strony stanu: Wisconsin Dells (Doliny Wisconsin). Ładne turystyczne miasteczko oferujące wiele rozrywek, ale najciekawszą atrakcje wymyśliła natura. To 24 km zwietrzałych klifów z piaskowca i zalesionych wąwozów wzdłuż rzeki Wisconsin, która rozdzieliła się w tym miejscu na wiele kanałów i jeziorka. Mam szczęście, po 15 minutach siedzę z kolegą w łodzi turystycznej i płyniemy na 2 godzinna wycieczkę . Podziwiamy różne kształty    skalne z łodzi, chodzimy wąwozem pomiędzy skałami…

Jeszcze tylko godzina dalej na J 94 i jesteśmy w stolicy Madison. Jest małym miastem, i jak to tu bywa mimo że jest stolicą, wcale nie jest największym ośrodkiem miejskim. Miasto jest ładnie położone pomiędzy w przesmyku pomiędzy dwoma wielkimi jeziorami: Mendota i Monona. Ma ładny górujący nad okolica, i z daleka widoczny, Kapitol Stanowy z dużą wysoką kopułą i trzema skrzydłami. Tuż obok centrum ładne domy w wiktoriańskim stylu.

Jutro już Chicago w Illinois, od którego zaczynaliśmy nieco ponad dwa tygodnie temu, naszą ogromną pętlę po Wielkich Równinach. Z Chicago załączam niżej nieco zdjęć.

 

USA- przez 6 stanów Nowej Anglii

 10 maja. Massachusetts. Przylatujemy około południa i przez znajomą Wojtka, Ewę, oraz Marka, bardzo sympatycznego rodaka z Bostonu, jesteśmy odebrani z lotniska i po drodze do jego mieszkania na brzegu oceanu zwiedzamy Boston. Zaczynamy od centrum z wieżowcami, przylegającego do Atlantyku, oraz mariny z starymi okrętami. Miasto szczyci się swoją nowoczesnością i między innymi schowaniem pod ziemię, całej bardzo skomplikowanej sieci dróg i skrzyżowań autostradowych(!). W pobliżu znajduje się także Uniwersytet Harvarda w Cambridge.

11 maja ruszamy dalej do Cape Cod. Ten zakręcony jak loczek w stronę Atlantyku 113 km półwysep zaprasza na swoje plaże oraz do historycznych miasteczek. Wjeżdża się na niego przez długi most nad kanałem. Problemem są korki. Zwiedzamy dwa miasteczka: pierwsze Plymouth, znane z lądowania tu statku Myflower z pierwszymi angielskimi osadnikami z 1620 r.. To właśnie od nich liczy się historię zasiedlenia Ameryki Płn. przez białego człowieka. To właśnie tutaj powstała historia obchodzenia Amerykańskiego Święta Dziękczynienia i jego związku z indykiem. Po wylądowaniu na półwyspie miejscowi Indianie powitali ich gościnnie i ofiarowali  jako poczęstunek  dzikiego indyka. Ten dzień uczczono w taki sposób. Obecnie w tym miejscu można obejrzeć pomnik w postaci kamienia. Jest to spokojne wypoczynkowe, nadmorskie miasteczko. Na końcu półwyspu ładne małe miasto Provincetown z wieżą Pilgrim, małym muzeum, i piaszczystymi plażami.

Rhode Island. Stany następne Nowej Anglii nie są duże. Rhode Island jest najmniejszym stanem USA. Ten stan zwiedzamy po drodze jadąc z Półwyspu Cape Cod do Hartford w Connecticut. Zwiedzamy stolicę Providence, które szczyci się przydomkiem Miasto Odrodzenia. To 170 tys. miasto, dawniej desydenckie letnisko, jak przeczytałem w przewodniku, obecnie rozwija się i jest oceniane jako dobre miejsce do zamieszkania. W centrum miasta wyróżnia się imponujący, wykonany z białego marmuru, budynek Kapitolu stanowego. Na szczycie posiada pozłacaną, figurkę wolnego człowieka (symbol stanu).

Connecticut. Kolejny mini stan odwiedzany tego dnia. Kilka godzin jazdy dalej, gdyż nieco błądzimy z braku dokładnej mapy, zwiedzamy stolicę Hartford. Miasto znane przede wszystkim z najbrzydszego budynku Kapitolu Stanowego z powody zlepku różnych stylów, ale także miejsca zamieszkania Marka Twaina , oraz autorki „Chaty wuja Toma” Harriet Beacher Stove.

 

 

 

 

Wracamy z powrotem do Massachusetts i jedziemy do Białych Gór (White Montains) w New Hampshire. Śpimy koło Jackson, w „Harendzie” górskim domku p.  Marka z Bostonu.

12 maja. New Hamphshire.

Pod przewodnictwem gospodarza jeździmy cały dzień po okolicznych Białych Górach. Region jest zróżnicowany i posiada znakomite warunki dla: narciarzy, kajakarzy, alpinistów, kolarstwa górskiego, oraz wędrówek, kąpieli w: wodospadach, jeziorkach… Próbujemy wjechać na najwyższy szczyt Gór Białych: Mont Washington (1917 m.) Można tam się dostać: pieszo, samochodem lub kolejką zębatą. Jest to niezwykle malownicza bardzo stroma kręta 13 km droga. Średnie nachylenie drogi 12 % jest doskonałym testem dla samochodowego silnika, skrzyni biegów i hamulców. Wjazd jest także sprawdzianem siły woli kierowcy. Szczyt jest bardzo wietrzny i długo przykryty śniegiem. Niestety dojechaliśmy tylko do połowy, gdyż wskutek huraganowej siły wiatru dalsza część była dzisiaj zamknięta. Przekonałem się też co potrafi taki wiatr.

Oglądam wodospady: Ellis , oraz tzw. Łaźnię Diany . Oba są godne zrobienia zdjęcia, ale podobał mi się bardziej szereg kaskad w  Łaźni Diany .

Ciekawym miejscem wspinaczkowym oraz doskonałym punktem widokowym na okolicę, były wysokie Skały Katedralne. Niemniej uroczym miejscem do wypoczynku jest zielone jezioro „Echo”.

Wieczór był okazją także do rozmów na tematy ogólne, polonijne, oraz na obejrzenie kolekcji broni gospodarza. Mnie interesowały sprawy np. zarobków, kosztów pracy, bezrobocia, kosztów nieruchomości, oraz jak się żyje Polonii. Temat rzeka a wnioski różne, i nie wszystkie optymistyczne. Stwierdziłem m. innymi, że pracodawca amerykański jest mniej obciążony podatkowo niż polski, oraz że nasi rodacy tu pracujący prawie nigdy nie pracują legalnie…

13 maja. Wczesnym rankiem żegnamy miłych gospodarzy w „Harendzie” i odjeżdżamy. Z tego miejsca przyjmijcie Państwo jeszcze raz piękne podziękowania, za miłe przyjęcie, gościnność i pokazanie nam swoich okolic.

Objeżdżamy Górę Washingtona i z drugiej strony oglądam największą atrakcję tego regionu: kolejkę zębatą. Jest to mała lokomotywa spalinowa z jednym wagonem na mocno pochylonym torze. Lokomotywka ciągnie całość w górę przy pomocy dużego koła zębatego, które obracając się wchodzi swoimi zębami w łańcuch, umieszczony na ziemi pomiędzy szynami kolejki. Kolejka pokonuje ok. 950 m wysokości od startu do szczytu. Na dolnej stacji wystawiono też kolekcję maszyn parowych.

Vermont. Krajobraz pofalowanych całkowicie zalesionych wzgórz. W tym niewielkim stanie oglądam jego stolicę Montpelier. Jest to najmniejsza stolica wśród wszystkich stanów Ameryki, gdyż liczy tylko 8 tys. mieszkańców, a cały stan nieco ponad 600 tys. Ładne zadbane miasto, oczywiście z Kapitolem. Załączam niżej zdjęcia.

Na granicy stanów: Vermont i Nowy Jork jest długie i wąskie jezioro Champlain. Odkrył je i nazwał swoim imieniem w 1609 r. Francuz Samuel de Champlain. Na jeziorze znajduje się kilka wysp, które połączono z lądem groblami i mostami. Od strony miasta Burlington, tę kilkunasto kilometrową drogę oczywiście pokonaliśmy, po drodze zwiedzając na Wyspie La Motte małe Sanktuarium Św. Anny.

Maine. Zawracamy na wschód i z powrotem przez New Hampshire wkraczamy do nadmorskiego Stanu Maine drogą „US 2”. Na dużej rzece Andrscoggin w Rumford duże wodospady pracujące także jako elektrownia wodna. O zmroku „UFF”-nareszcie znowu nasz Motel 6 w Bangor.

14 maja. Ostatni dzień naszej wyprawy z Wojtkiem po Wielkich Równinach oraz Nowej Anglii. Nadmorski stan Maine ma bardzo długą i krętą linię brzegową. Graniczy z Kanadą, podobnie jak wcześniej zwiedzany Vermont. Dzisiaj postanowiliśmy zobaczyć wszystkie atrakcje jedynego tu Parku Narodowego Acadia. Po parku jeździ się samochodem ( oczywiście za opłatą) dużą pętlą wokół parku. Dobrze zorganizowana trasa objazdu pozwoliła zatrzymywać się w widokowych najciekawszych miejscach.  Wjechaliśmy także na najwyższy szczyt (466 m.),oraz pospacerowaliśmy w pobliżu słodkowodnych jezior. Dwie godziny zwiedzania szybko minęły. Wypada tylko żałować braku słońca. Podziwiałem też w tym parku to co da się zauważyć na całej trasie: doskonałą organizację turystyki. Tutaj wszędzie da się wjechać prawie do samego miejsca zwiedzania – no, to może nie jest aż takie dobre. Wszędzie są bardzo dobrze zorganizowane parkingi z dużą ilością miejsc dla niepełnosprawnych, bez przeszkód architektonicznych dla nich. Zawsze jest czyste WC nawet w głuszy, z prądem np. z baterii słonecznej. Zawsze są śmietniki i jest zwyczajnie czyściutko. Tylko pozazdrościć.

Kilka godzin dalej na szlaku jestem w 18,5 tysięcznej stolicy stanu Auguście. W całym stanie zamieszkuje 1,8 mln.  Miasto takie sobie, podobne do oglądanych wcześniej. Oczywiście Kapitol Stanowy i ogólno -amerykańska zabudowa miejska.

Po siedemnastej zdajemy w Avisie naszego forda ze stanem przejechanych w Nowej Anglii prawie 1700 mil, a łącznie 6700 mil, czyli ponad 10 tysięcy kilometrów.

Podsumujmy: zwiedziłem główne atrakcje turystyczne w 21 stanach USA przez 24 dni. Są to Stany Amerykańskie raczej mniejsze, mniej popularne i rzadko przez wycieczki odwiedzane. Wydawałoby się że było to zwiedzanie nieco „po łebkach”. Owszem, ale trzeba wiedzieć że takie było założenie wyprawy: zobaczyć jakie te  mnie popularne stany są, bez oglądania większości  muzeów itd. Wiedzieć też trzeba, że te miejsca nie są super atrakcyjne turystycznie, oraz że są ogromne odległości między nimi. Zainteresowanym polecam niedługo film z tej wyprawy.