USA z Łukaszem. Z New Jersey do Waszyngtonu, relacja z podróży
Z New Jersey do Waszyngtonu, relacja z podróży
Tekst: Łukasz Sakowski. Zdjęcia: Paweł Krzyk i Łukasz Sakowski
Dość wcześniej rozpoczęliśmy dzień trzeci naszej wyprawy. Spowodowane zostało to faktem, że nasze wynajęte auto zostało zaparkowane na ulicy i do godziny ósmej musieliśmy odjechać. Na większości ulic w NY są tablice informujące kiedy zaparkowane pojazdy muszą odjechać. W podanych godzinach odbywa się porządkowanie ulic – zamiatanie oraz wywóz śmieci. Chcieliśmy także uciec przed korkami. Wyjazd późniejszy skutkowałby jazdą w żółwim tempie w ogromnych korkach i niepotrzebną dawkę stresu.
Dlaczego stresu? Tutaj każdy ma obtłuczony i powgniatany samochód. Kiedy odbieraliśmy auto z wypożyczalni na moje pytanie czy spisujemy jakiś protokół, ponieważ auto ma rysy obsługa odpowiedziała …
-„hej, jaki protokół, to jest Nowy Jork tutaj każdy ma obite auto”.
Tak więc o godzinie 6.30 zapakowaliśmy się do naszej „srebrnej strzały”, jak by Indianie określili nasz powóz marki Nissan i pojechaliśmy do pierwszego miasta na dzisiejszej liście, oddalonego o 67 mil- Trenton w stanie New Jersey.
Stan New Jersey jest wielkości polskiego województwa, z ponad ośmioma milionami mieszkańców i jednym z trzech największych portów lotniczych metropolii nowojorskiej Newark Liberty International Airport. To właśnie z tego portu lotniczego kapitan Wrona wystartował feralnym lotem do Warszawy, gdzie maszyna lądowała bez wysuwania podwozia. Stolicą stanu jest właśnie Trenton.
Miasto Trenton to miasto typowo przemysłowe, z głównym przemysłem maszynowym i gumowym. Tutaj znajduje się założona w 1852 roku fabryka opon Goodyear Tire i kompania Rubber Company. Spacerując po mieście można natknąć się na kilka zabytków sprzed dwóch, trzech wieków. Przechodząc przez centrum w pierwszej kolejności zauważyć można ratusz z przepiękną złotą kopułą, stare baraki oraz kościół masoński. Dotarliśmy także do pomnika upamiętniającego bohaterskie czyny żołnierzy amerykańskich podczas Drugiej Wojny Światowej na wszystkich frontach.
Drugim odwiedzonym miastem była Filadelfia w stanie Pensylwania. Stan jest wielkości około 1/3 Polski, zamieszkiwany przez ponad dwanaście milionów ludzi. Głównym miastem stanowym jest właśnie Filadelfia, gdzie ojcowie założyciele w budynku Independence Hall podpisali Deklarację Niepodległości oraz Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Obok tego budynku znajduje się muzeum konstytucji z pękniętym Dzwonem Wolności. W centrum spotkaliśmy także kościół masoński oraz okazały ratusz.
Filadelfia poza zabytkami jest dość szara, z dużą liczbą ubogich ludzi. Na ulicach widać bezdomnych, śpiących na rogach ulic w cieniu budynków. Dużo jest też narkomanów, śpiących chociażby na głównym skwerze przy ratuszu. Chodząc ulicami Filadelfii i oglądając jej życie ma się nieodparte wrażenie, że z tyłu głowy słychać słowa piosenki Bruce’a Springsteen ‘a „Streets of Philadelphia” .
Wprost z Filadelfii docieramy do Wilmington nad rzeką Delaware w stanie Delaware. Stan co do wielkości jest drugim od końca w USA. Zamieszkiwany jest przez 800 tysięcy mieszkańców. Samo Wilmington jest niedużym miastem. W centrum przy Market Street znajdują się historyczne budynki z XVIII wieku. Przechodzimy spacerkiem po centrum, robimy kilka zdjęć i jedziemy do Motelu 6 na obrzeżach Wilmington. „Motel 6” to hoteliki dla zmotoryzowanych – takie z parkingiem dookoła, z którego wchodzi się bezpośrednio do pokoju.
W drodze do stolicy Stanów Zjednoczonych odwiedziliśmy miasto Dover- stolicę Delaware. Stan Delaware był pierwszym, zatwierdzonym stanem USA. To właśnie trzydziestu mieszkańców Dover dnia 7 grudnia 1787 roku jako pierwsi proklamowało Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Samo Dover to małe miasteczko z pięknymi budynkami z XVIII i XIX, z których większość jest cały czas w użyciu. W samym centrum miasta znajduje się ratusz z piękną drewnianą wieżą oraz park. Dookoła rozmieszczone są wiekowe budynki, między innymi sąd, muzeum sztuki. W parku znajduje się także „Dzwon Wolności” ufundowany dla mieszkańców „pierwszego wolnego stanu”. Miasto Dover to również lotnicza baza wojskowa oraz akademia sił powietrznych USA.
Na ulicy State Street znajduje się sklepik z pamiątkami ze stanu Delaware, gdzie uroczy starszy sklepikarz opowiada historię powstania stanu. Z uwagi na poranne zwiedzanie tego miasta, byliśmy w nim o godzinie dziewiątej rano- większość sklepów była jeszcze nieczynna. Sklepy jak i inne atrakcje otwierane są o godzinie dziesiątej. Zaglądając przez okna sklepu z suwenirami zostaliśmy zauważeni i sklep został otwarty wcześniej. Po przemiłej konwersacji i zakupie obowiązkowego magnesu na ścianę, udaliśmy się w dalszą drogę do stanu Maryland, do miasta Annapolis.
Postanowiłem, że podczas tej wyprawy przywiozę magnesy z każdego stanu jaki odwiedzę. Jedynie w Trenton, czyli New Jersey nie udało mi się go kupić. Dlaczego magnesy a nie inne pamiątki?- ponieważ parę lat temu postanowiłem je zbierać. Obecnie moja kolekcja to kilkaset magnesów prawie z całego świata. Mam dla nich przygotowaną specjalną ścianę, na której każdy magnes znajdzie swoje miejsce.
Annapolis to stolica stanu Maryland. Stan jest wielkości około jednej dziesiątej Polski. Największym miastem jest Baltimore. To główny port handlowy Stanów Zjednoczonych. Samo miasto to przede wszystkim sektor usługowy z licznymi centrami rozrywkowymi, galeriami handlowymi i restauracjami. Annapolis znajduje się nad zatoką Chesapeake. Jadąc od strony stanu Delaware wjeżdża się do niego przez długie mosty zbudowane nad zatoką. Pod autostradą przepływają największe statki do głównego portu Baltimore.
Annapolis dumnie prezentuje swoją osiemnastowieczną zabudowę. W samym centrum znajduje się ratusz z drewnianą kopułą, dookoła pobudowane są drewniane domki, typowe dla wiosek rybackich. To turystyczne miasto słynie głównie z przepysznych ciasteczek krabowych i dań z mięsa z homara. Nam udało się spróbować jednego z przysmaków, kanapki z homarem i kiszonym ogórkiem – naprawdę dobre. W Annapolis znajduje się także baza marynarki wojskowej, oraz kształcąca oficerów akademia marynarki amerykańskiej.
Ostatnim punktem dnia był dojazd do stolicy USA. Pierwotnie stolica była odrębną jednostką samorządową. Dopiero uchwała kongresu w 1871 roku powołała do życia Waszyngton Dystrykt Kolumbii. W centrum Waszyngtonu znajdują się główne budynki państwowe. Miasto powstawało od podstaw na niezabudowanym terenie. Głównym projektantem zabudowy był francuski architekt Pierre Charles L’Enfant. Idea projektu zakładała szerokie ulice i aleje rozchodzące się promieniście z prostokątnych lub okrągłych placów. Był to wówczas modny nurt architektury barokowej. Waszyngton obfituje w liczne tereny zielone i szerokie place. Budynki są okazałe i bogato zdobione. W miejscu o nazwie Capitol Hill zbudowany został główny budynek rządu amerykańskiego Kapitol, wraz z nieodległą Biblioteką Kongresu.
Tuż obok, wszystkie wycieczki zatrzymują się przed budynkiem Sądu Najwyższego. Patrząc na zachód od Kapitolu rozpościera się szeroki park z położonym wzdłuż niego muzeami i galeriami. Zakończeniem parku jest Monument Waszyngtona. Pomnik został poświęcony prezydenturze Georga Waszyngtona. Na północ od Monumentu znajduje się dom, w którym mieszka najważniejszy człowiek w USA, obecnie Donald Trump – Biały Dom.
W Waszyngtonie znajdują się także liczne pomniki upamiętniające m.in. Alberta Einsteina , Martina Luthera Kinga, Franklina Delano Roosevelta, czy też bohaterskich żołnierzy biorących udział w wojnach światowych, w bitwie na Pacyfiku, czy też wojnie koreańskiej…
Najsławniejszym miejscem pamięci bohaterskich żołnierzy poległych w wojnach prowadzonych przez armię amerykańską jest Cmentarz Narodowy w Arlington. Arlington położone jest po drugiej stronie rzeki Potomak. Na cmentarzu znajduje się ponad czterysta tysięcy grobów żołnierzy poległych na wszystkich frontach począwszy od rewolucji amerykańskiej. Oprócz żołnierzy, pochowani są tu także sławni Amerykanie, między innymi jest tu pomnik Johna F. Kennedy’ego, Roberta F. Kennedy’ego. Do 1992 roku, swój grób miał tu także Ignacy Jan Paderewski.
Na południowo- wschodniej stronie cmentarza znajduje się najważniejszy budynek Departamentu Obrony Narodowej – Pentagon. Niestety jeśli chcesz się wybrać w jego pobliże i zrobić kilka zdjęć nie będzie to możliwe. Zaostrzenie środków bezpieczeństwa uniemożliwia podjechanie i zaparkowanie auta bez specjalnego pozwolenia.
Spacerując po deszczowych ulicach Waszyngtonu i oglądając okazałe budowle naszła mnie pewna dygresja.
– Kiedyś już to widziałem!
Mieszkając parę ładnych lat temu w Moskwie widziałem przecież już coś takiego. Stąd moje spostrzeżenie, nie ważny jaki system prezentuje dana władza, każda ma tendencję do megalomani i otaczania się monumentalnymi budowlami, które utwierdzają ją w przekonaniu jaka to ona jest wielka. To samo tyczy się wszelkich rzeczy związanych z kultem „Wolności”. Wszystko i wszędzie jest „Liberty”: dzwony, ulice, dni w kalendarzu, nawet nazwy kanapek z fast foodów też mają w nazwach słowo wolność. „Bohaterscy żołnierze” giną w imię wolności prawie we wszystkich konfliktach na świecie, bo przecież to Stany Zjednoczone jako jedyne stoją na straży Wolności. Patrząc okiem turysty na wszędzie widoczny patos, można by dojść do wniosku, że inne narody stoją z rękami w kieszeniach i nie robią nic, a w razie potrzeby to tylko amerykańscy żołnierze chwytają za broń.
Każdemu z nas Waszyngton kojarzy się z prezydentem Stanów Zjednoczonych, zamieszkującym Biały Dom. Jest to nieodzowna część kultury narodowej USA. Opisywana i wykorzystywana w wielu książkach, filmach, serialach, itp. Jednym z seriali opisujących drogę pewnego kongresmena do fotela prezydenta jest „House of Cards”. To właśnie w nim pokazane jest jakimi fortelami i przebiegłością cechował się Frank Underwood w swoich poczynaniach. W przerwie od knucia intryg wybierał się na grillowane żeberka do zaprzyjaźnionego baru u Fredy’ego. Ten prawdziwy znajduje się w Baltimore i jest to opustoszały sklep z szyldem znanym fanom serialu. Szukając odpowiednika w Waszyngtonie natrafiłem na wysoko oceniane miejsce jakim jest Kenny’s BBQ. Jednym zdaniem – zjedliśmy tu najlepsze żeberka jakie jedliśmy do tej pory. Widać nie tylko nam smakowały, ponieważ częstym gościem tego miejsca był także były prezydent Stanów Zjednoczonych Barrack Obama.
Przejście do następnej strony: Z Warsaw w stronę Florydy
Przejście do poprzedniej relacji: Nowy Jork