Australia
Spis treści
Australia, galeria zdjęć
Ten kontynent- państwo, zwiedzałem już dwu krotnie, w obu przypadkach podczas podróży dookoła świata. Pierwsza dwumiesięczna odbyta z żona, w czasie od października do grudnia 1999 r. Rozpoczęliśmy ja z biurem podróży, a zakończyliśmy sami. Pierwszym przystankiem było pięć zachodnich stanów USA. Trasa wiodła od Los Angeles, przez Parki Narodowe, w tym Wielki Kanion Rzeki Colorado, do Las Vegas i dalej w kierunku San Francisco.
Te 10 dni szybko minęły i nadal jesteśmy w USA, ale już na Hawajach. Z tego tygodnia zapamiętałem przede wszystkim wulkany i centrum Kultury Polnezyjskiej. Trzeci skok
po oceanie zawiódł na Samoa Zachodnie. Spokojne wyspiarskie państewko tuż przy linii zmiany daty, z rajskimi wysepkami, tropikalną roślinnością, chatami wodzów
i chatami kobiet… Dalej była północna wyspa Nowej Zelandii z Rotorua, z jego gejzerami
i wulkanicznymi jeziorkami.
Przed ostatnim miejscem dla nas, już samotnie była Australia, w której spędziliśmy ponad miesiąc. Trasa wiodła przez: Sydney, Brisbane do Melbourne, i dalej na Tasmanię. Wędrowaliśmy: samolotami, samochodami oraz promem oceanicznym „The Spirit of Tasmania”. Zobaczyliśmy okolice Melbourne: Canberrę, PN z Górą Kościuszki (Mont Kozijosko, wg wymowy tubylców), 12 Apostołów, Ballarat…, i prawie całą Tasmanię. Utkwiło mi w pamięci zwłaszcza łowienie ryb w rzece koło Yarrowonga, i gdzie zauważyłem napis : złowionego karpia nie wrzucaj z powrotem do rzeki (nie chcą nimi zaśmiecać wody). Mieliśmy okazję poznać warunki życia „polonusów” o różnym statusie społecznym, od wykładowcy akademickiego,
do … bezrobotnego. Druga podróż miała swój przedostatni etap w rejonie Cairns. Ten pobyt był krótszy. Wtedy, po raz pierwszy zszedłem na Wielkiej Rafie Koralowej pod wodę
z akwalungiem, oraz … poleciałem balonem. Było to w listopadzie 2006 r.
Załączam nieco starych zdjęć.
australia_014
Australia Zachodnia, relacja z podróży
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Przez stan Zachodnia Australia (w lutym 2015r.) przemieszczałem się wynajętym samochodem. Po powrocie z Wysp Kokosowych, na lotnisku przesiadłem się do wynajętej Toyoty i nią ruszyłem po lewej stronie drogi na północ. Głównym celem tej jazdy przez ponad 1300 kilometrów było dotarcie do księstwa Hutt River. Jechałem dobrymi australijskimi drogami ponad 500 km, głównie autostrada nr 1, która otacza całą Australię. Idealna droga przy stałej prędkości 90- 110 km/godzinę. Sama droga autostradą jest nieco monotonna. Jedziesz z wyjątkiem kilku miejscowości przez busz: niższy, wyższy gąszcz kolczastych zarośli, w których na dodatek możesz spotkać jadowite węże i pająki. Niezwykłym zjawiskiem na szosach Australii są pociągi drogowe. Cóż to takiego: długie zestawy ciężarowe w postaci ciągnika i od dwóch do trzech długich przyczep. Jedynym ogranicznikiem jest jego długość- dopuszczalna do 36,5 metra. Gdyby nie regularne dodatkowe pasy na jezdni, byłby problem z ich wyprzedzeniem.
Czasami raczej nieciekawy obraz buszu, zastępowały równie mało interesujące o tej jesiennej porze roku, zżęte, ciągnące się kilometrami pola. Najczęstszym obrazkiem wśród beżowo-burych pól, były sporadyczne domostwa farm i jakiś wiatrak do pompowania wody. I znowu jakaś godzina jazdy w buszu. Wśród kierowców nie ma popularnego u nas naginania zasad ruchu drogowego i przekraczania prędkości. Jest wręcz odwrotnie, spotykam się z niezwykłą uprzejmością i chęcią pomocy.
Zwiedziłem Hutt River (kliknij), a potem postanowiłem tego samego dnia przedłużyć jazdę o kolejne 170 km, aby zwiedzić Park Narodowy Kalbarri. W tym parku najciekawsze są punkty widokowe, na których podziwia się kanion rzeki. Tutaj pierwszy raz zobaczyłem znaki drogowe ostrzegające przed australijskimi mieszkańcami buszu.
Zanocowałem w miasteczku Nordhampton, w hoteliku zorganizowanym w starym budynku z początku XX wieku. Byłem nieco zmęczony ponad 750 km drogi. Moja droga prowadzi teraz z powrotem w kierunku Perth, ale nie jadę już autostradą lecz widokową drogą wzdłuż brzegu Oceanu Indyjskiego. Jadę o wiele wolniej i zwiedzam wszystkie ciekawsze miejsca po drodze. A poza dwoma miasteczkami, najbardziej interesujące są kolejne Parki Narodowe, oraz niesamowite widoki brzegów morskich i plaż. Dzikich plaż, jedna za drugą, ile ich tylko zechcesz- to ponad 500 km brzegu oceanicznego. Na zdjęciach: centrum miasta Geraldton oraz jedna z białych plaż.
Najbardziej niezwykłym okazał się Park Narodowy Nambung, w którym najciekawsza była Pustynia Pinnacles. Te Pinnacles są ostańcami skalnymi, które najlepiej oglądać o wschodzie lub zachodzie słońca.
Ja dotarłem po południu i sam nie wiem kiedy, przypiekłem sobie po raz kolejny przedramiona. Co prędzej wróciłem do samochodu po koszulę z długim rękawem i kapelusz z rondem. Można również zwiedzić tę pustynie jadąc samochodem i tak tez zrobiłem, tym bardziej że robił się powoli kolorowy zmierzch. Na jednym z punktów widokowych zauważyłem pożar buszu.
Pożar buszu w australijskim lecie jest zjawiskiem groźnym i traktowanym bardzo poważnie. Na drogach często zauważysz znaki drogowe pokazujące zagrożenie pożarowe. Tego dnia było bardzo wysokie. Miałem w tym dniu również problem z noclegiem. W napotkanych hotelikach, owszem było miejsce, ale w cenie znacznie ponad 100 AUD za pokój wieloosobowy- tutaj raczej mało jest podróżujących samotników. W końcu, po raz pierwszy od dwóch lat wożenia w plecaku, użyłem mojego mini jednoosobowego namiociku. Jak to wyglądało na campingu zobaczysz na zdjęciu. Wyglądało dość zabawnie szczególnie w sąsiedztwie camperów.
Noc minęła szybko i nawet dość wygodnie. Potem znowu plaże… i odmiana: rezerwat z białymi wędrującymi wydmami. Przy drodze zrobiłem zdjęcie miejscu… ostatniemu dla motocyklisty. W tej torbie był pełna puszka z napojem, a na dole stała butelka… po alkoholu! Bardzo sugestywne miejsce pokazujące powody śmierci.
Ostatnim zwiedzanym Parkiem Narodowym był Yancheb, odległy tylko 42 km od Perth. W tym miejscu najciekawsze są zwierzęta: kangury, miśki koala oraz jaskinie. Na zdjęciach widoczki po drodze przed dojazdem do parku.
Sam Park Narodowy w tym dniu był praktycznie nieczynny- jaskinie były zamknięte dla zwiedzających. Mam za to kolekcję fotografii kangurów i misi koala.
Ostatnim oglądanym miejscem była stolica stanu Australia Zachodnia, prawie dwu milionowe Perth. Zamieszkałem w hoteliku w samym centrum miasta i zwiedziłem je w ciągu dwóch dni. Miasto znajduje się u ujścia rzeki Swan do Oceanu Indyjskiego. Leży na ogromnym terenie 125 kilometrów wzdłuż wybrzeża i ok. 50 km w głąb lądu. Perth jest chyba najbardziej odosobnioną metropolią świata. Od najbliższego australijskiego dużego miasta- Adelajdy dzieli je aż 2845 km. Do Sydney leci się ponad 3 godziny samolotem. Łatwo sobie uzmysłowić te odległości, porównując czas lotów pomiędzy metropoliami w Europie. Jak takie miejsce nazwać: gdzieś tam, wśród buszu, za tysiącami kilometrów dróg, za pustyniami…, na końcu… Oddając samochód, jechałem przez miasto kilkadziesiąt kilometrów i bardzo cieszyłem się … z posiadanego GPS- a. To labirynt dróg szybkiego ruchu i pięknych osiedli z niską drewnianą australijską zabudową. Centrum z wieżowcami nie jest zbyt duże i można je zobaczyć przez kilka godzin.
W pobliżu dworca kolejowego wyłączono z ruchu kilka uliczek, które stały się deptakami z mnóstwem drogich markowych sklepów. Podoba mi się park, z którego zrobiłem załączone zdjęcia.
Do parku od strony miasta wiedzie okazała aleja prawie 100 letnich eukaliptusów (wszystkie posadzono w 1929 roku). Ich białe pnie prowadzą do ogrodu botanicznego, w którym żałowałem, że jest akurat jesień i nie kwitną wspaniałe okazy pokazanej roślinności australijskiej. Ale spodobały mi się kwiaty krzewów banksia. Niżej pokazuję dwie z 5 odmian. Jedną bardzo okazałą odmianę również możesz zobaczyć w relacji w Hutt River.
Wychodząc z parku zwiedziłem niewielką ekspozycję sztuki aborygeńskiej (pierwotni, ciemnoskórzy mieszkańcy Australii). Obok masz także mapkę z lokalizacją miejsc opisanych w relacji.
Następna relacja to: Nowa Kaledonia.
Powrót do poprzedniej relacji: Księstwo Hutt River.
Powrót na początek trasy: Singapur, Changi.
Australia, Tasmania- galeria zdjęć
Na tę australijską dużą wyspę trafiłem w 1999 r. z małżonka, podczas dwu miesięcznej wyprawy dookoła świata. Będą w Melbourne w Australii postanowiliśmy tu zawitać. Zrobiliśmy to płynąc cała noc na Tasmanię promem oceanicznym „The Spirit of Tasmania”. Na Tasmanii podróżowaliśmy wynajętym samochodem. A wróciliśmy samolotem. Ciekawe widokowo miejsca. Godne zwiedzenia Hobart i pobliskie słynne byłe brytyjskie więzienie Port Artur. Z tego więzienia nikt nigdy nie uciekł, bo Brytyjczycy dogadali się z aborygenami, i ci polowali na zbiegów. Załączam kilka starych zdjęć.
tasmania_001
Australia Zachodnia, film z podróży
Oferuję film podróżniczy w jakości HD. Czas 17 minut. Zachodnią Australię zwiedzałem w czasie dłuższej wyprawy na „Wyspy wokół Australii”.
Kalgoorlie- Boulder, Australia Zachodnia, relacja z podróży
Kalgoorlie- Boulder, Australia Zachodnia, relacja z podróży (na marzec 2020)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Do 30 tysięcznego miasteczka Kalgoorlie w Zachodniej Australii można dostać się w trojaki sposób: przylecieć, lub dojechać pociągiem czy własnym samochodem. To około 600 kilometrów na wschód od Perth.
Po przylocie przekonałem się jak duża jest różnica kosztowa pomiędzy Indonezją i Australią. Przejechanie taksówką sześciu kilometrów to koszt ponad 17 dolarów z krainy kangura i misia koala- czyli około trzy razy więcej niż poprzednio. Wybór transportu w całym mieście istnieje wyłącznie pomiędzy przejazdem taksówką, lub… wynajęciem samochodu.
Poza większymi kosztami, na pierwszy rzut oka istnieje jeszcze parę znaczących różnic:
– na ulicy mocno pojaśniały „twarze”;
– znacznie zwiększyła się średnia wzrostu i … „wagi” mieszkańców, i tu muszę powiedzieć, że moja osoba jej specjalnie nie zawyżała;
– nikt nie używa maseczek „anty- koronowirusowych”;
– domostwa typu australijskiego z wszystkim „na ostatni guzik”, czyli bez dalekowschodniego… „nieporządku”… i kolorytu.
Tu się jest po prostu cywilizacja typu brytyjskiego.
Kalgoorlie jest miastem górniczym, założonym w latach 90-ch XIX wieku. Historia jego powstania jest niezwykła. Otóż w czerwcu 1893 r. trzech poszukiwaczy złota – Patrick (Paddy) Hannan, Tom Flanagan i Dan O’Shea poszukiwało w okolicy złota. W czasie podróży jeden z koni zgubił podkowę. W czasie przymusowego postoju, mężczyźni natrafili na ślady złota i postanowili zostać na dłużej. 17 czerwca 1893 r. Hannan oficjalnie zażądał nagrody za odkrycie złóż złota, co spowodowało, iż w krótkim czasie zjechały setki nowych poszukiwaczy- powstało miasto. W końcu XX wieku połączono Kalgoorlie z hrabstwem Boulder. W ten sposób powstało miasto Kalgoorlie-Boulder.
Obecnie główna ulica nosi imię pierwszego złotego górnika. Paddy Hannan znajduje się na niej pod postacią pomnika z wodą pitną. Przy Hannan Street znajdują się główne miejskie budynki, ratusz, dawna poczta, trzy kościoły, główne zabytkowe hotele… Inną „atrakcją” miasta Kalgoorlie, znaną w całej Australii, jest jeden z domów publicznych przekształconych w muzeum.
Pierwotne miejsce, gdzie Hannan odkrył złoto, otoczone jest przez ogromne kopalnie złota i znane pod nazwą „Złota Mila”. Uważana jest przez wielu ludzi za „najbogatszą milę kwadratową” na Ziemi (złoto, nikiel, opale…). Można tam dojechać na punkt widokowy- do Super Pita, największej na półkuli południowej odkrywkowej kopalni złota. Faktycznie to bardzo duża, wielokolorowa dziura w ziemi z tarasowymi zjazdami dla gigantycznych ciężarówek.
Po powrocie z kopani, zwiedziłem to złote muzeum w dawnym domu publicznym… W mieście na głównych ulicach umieszczono tablice z ważnymi osobistościami historycznymi, ale i współczesnymi bohaterami, typu sportowcy itp. Ostatnie zdjęcie dedykuję przyjaciołom z Brzezin: Wiesi i Tadeuszowi… (niestety są za duże).
Odlatując samolotem miałem okazję zauważyć wiele innych mniejszych kopalń, które z powietrza wyróżniają się „ czerwonawymi plamami” w okolicznym buszu.
Niżej galeria zdjęć
Przejście do następnej relacji: Australia, Wyspa Lord Howe
Przejście do poprzedniej relacji: Timor Leste Oecussi
Przejście na początek trasy: Tajlandia, Khon Kaen…
Wyspa Lord Howe, relacja z podróży
Wyspa Lord Howe, Australia, relacja z podróży (na marzec 2020)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Do Lord Howe – niewielkiej wulkanicznej wyspy na Morzu Tasmana (Ocean Spokojny), można dolecieć prawie codziennie z Sydney lub Brisbane. Położona jest w odległości około 600 km na wschód od Australii; 760 km na północny wschód od Sydney; należy do stanu Nowa Południowa Walia jako terytorium o specjalnym statusie.
Przylatuje się tutaj niewielkim samolocikiem, ale za… wysoką cenę przelotu. Po dwóch godzinach kontemplowania znaku kangurka na skrzydle Eastern Australia Air, nagle pokazały się wysokie klify a zaraz potem szeroka plaża, i już byłem na wyspie z mikroskopijnym budynkiem lotniska, ale za to w cieniu dwóch najwyższych szczytów Mounts Gower oraz Lidgbird (odpowiednio 875 i 777 m n.p.m.)
Wyspa ma 11 km długości i 0,3–2 km szerokości, powierzchnię 14,55 km². Możliwe, że jest pozostałością dużego wulkanu. Ma urozmaicony krajobraz, znajdują się w nim góry, doliny, wzgórza, obszary nizinne i nadmorskie klify… Zimą temperatura osiąga 13–18°C. Obecnie, na początku jesieni jest przyjemnie a temperaturą wody o szmaragdowym kolorze, z piękną rafą koralową i bogactwem życia w niej, osiąga około trzydziestu stopni.
Pierwsi Europejczycy zaczęli się osiedlać na Lord Howe dopiero w połowie XIX wieku.- obecnie jest ich 401. Mieszkańcy wyspy utrzymują się głównie z turystyki. Określono, że ze względów bezpieczeństwa w jednym czasie na wyspie może przebywać maksymalnie 400 przyjezdnych. Siedliska ludzkie zajmują około 15% powierzchni wyspy, resztę stanowi teren chroniony, do którego wstęp odbywa się po wyszczotkowaniu i odkażeniu podeszw obuwia. Cała wyspa, ze względu na swoją wyjątkowość i endemiczną florę i faunę, od 1982 Wyspy Lorda Howe figuruje na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Wpis ten obejmuje także pobliskie wysepki oraz skały (łącznie jest ich 28), takie jak Piramida Balla, położona 23 km na południe, czy Admiralty Islands (1 km na północ).
Posiadają tu 225 zarejestrowanych pojazdów, które mogą się poruszać z prędkością do 25 km/godzinę. Najczęściej na tych kilku uliczkach widać rowerzystów w kaskach.
Na wyspie obowiązuje zakaz trzymania kotów i świń. Trzymane są za to krowy, kury domowe (około 300) i bardzo nielicznie psy, kozy i konie. Większy problem mają tu z myszami, które dotarły w roku 1860-m. Zjadają rodzime owady i rośliny, do tego konkurują z ptakami o pokarm. Drugi problem powstał w 1918 roku, kiedy z wyspą zderzył się SS Makambo; nim naprawiono statek, wydostały się z niego szczury śniade. Zaczęły zjadać nasiona kentii, z których sprzedaży żyła ludność wyspy, oraz ptasie jaja i pisklęta.
Próbowano prowadzić działania mające całkowicie wyeliminować je z wyspy. W 2009 opracowano nawet plan rozrzucenia na wyspie 42 ton zatrutej karmy, ale w społeczności wyspy nie było jednak konsensusu- w maju 2015 roku 48% mieszkańców zagłosowało przeciwko temu pomysłowi.
Na Lord Howe odnotowano 241 rdzennych gatunków roślin. W roślinności na wyspie można wyróżnić lasy deszczowe zdominowane przez palmę Howea Forsteriana, lasy mgliste (ciekawa nazwa), namorzyny…
Nie występują duże kręgowce, za to jest mnóstwo ptactwa. Jako gatunki szczególnie warte uwagi wymienione są dwa: nielotny wodnik brunatny (Hypotaenidia sylvestris), endemit Lord Howe, oraz Dryococelus australis . Na wyspie znajdują się duże kolonie ptaków morskich. Jest to główna ostoja rozrodu dla petreli brunatnych… Część gatunków wymarła. Dwa endemiczne ptaki zostały wytępione przez żeglarzy, którzy traktowali je jako jedzenie. Ponoć kiedyś były pozbawione strachu– chodziły bez obaw dookoła osadników i bez problemu dawały się zabijać patykami; raz uderzone, czy to bezpośrednio czy rzuconym patykiem, przebiegały jedynie kilka metrów i zachowywały się, jak gdyby nic im się nie stało. Siedzące na nisko gałęziach gołębie dawały łapać się w ręce…
Obecnie jednak nie jest tak dobrze. Żeby sfotografować trzeba zachowywać się spokojnie. Największy ubaw miałem z obserwacji skrzydlatego bractwa z werandy swojego domku.
Dodać należy 90 gatunków koralowców, w których schronienie znajdują ryby z blisko 500 gatunków…
Oceniają tubylcy, że kluczowymi zagrożeniami dla przyrody Lord Howe jest rybołówstwo, turystyka, gatunki inwazyjne i zmiany klimatu.
Kilkudniowy pobyt na wysepce spędziłem na „wolnych obrotach”; podziwianiu przyrody na spacerach, w tym ogromnych drzew banion, cudnych kwiatów… ; oraz na moczeniu się w tych … cieplutkich, zielonkawych i pełnych ryb wodach, od malutkich do takich około metrowych- w tym żółwie.
Można tu między innymi: zajrzeć do muzeum, połazić po górkach i nadmorskich klifach, ponurkować, łowić ryby, posmerfować na falach, czy spróbować szczęścia grając „w kulki” na stadionie bowling club…
Niestety to miejsce bardzo drogie dla turysty z plecakiem. Najczęściej spotykanymi współtowarzyszami w tym mini RAJU byli starsi wiekiem Australijczycy.
Najbardziej rozbawił mnie jeden z komentarzy do opublikowanej relacji:-
– czy warto wracać do domu…?
– No tak, warte rozważenia!? W przyszłości- daj Boże jak najpóźniej, nie wiadomo gdzie się trafi…
Niżej galeria zdjęć
Przejście do następnej relacji: Australia, Ayers Rock
Przejście do poprzedniej relacji: Australia, Kalgoorlie
Przejście na początek trasy: Tajlandia, Khon Kaen…
Ayers Rock, relacja z podróży
Ayers Rock, relacja z podróży (na marzec 2020)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Do Ayers Rock wybierałem się już dwukrotnie, ale zawsze coś wydało się bardziej interesujące niż samotna skala w środku kontynentu australijskiego.
Znajduje się na terenie pustynnym na Terytorium Północnym, około 400 km na południowy zachód od Alice Springs. Nazywają miejsce także Uluru, The Rock…
Utworzono tu Park Narodowy Uluru, Kata Tjuta i trzeba przyznać, bardzo dobrze zorganizowano zwiedzanie. Począwszy od darmowego autobusu z lotniska do hotelu, autobusu co 20 minut kursującego po miasteczku, czy wieloma wycieczkami.
Uluru to słynna czerwona skala i główna atrakcja turystyczna, która wystaje 300 metrów ponad czerwona pustynię, i ma 8 km w obwodzie. Drugie skalne zgrupowanie nazywane jest Kata Tjuta, leżącą kobieta lub Olgą. Znajduje się w odległości około 40 km od poprzedniego. Trzeba opłacić 25 dolarowy wstęp do Parku.
Obie tutejsze atrakcje turystyczne są najciekawsze o wschodzie lub zachodzie słońca. Ja wykupiłem bilet jedno dobowy na „Uluru hop on, hop off” (120 AUD). Zwiedziłem Kata Tjuta o zachodzie, a Uluru o wschodzie. W obu przypadkach było ciekawie, gdyż posiadają stosowne punkty widokowe- niezależnie kiedy się przyjedzie.
Po zwiedzeniu Parku… mam w bagażu dwie pamiątki: magnes do kolekcji Łukasza i … moskitierę na głowę. Tam po prostu muszyska chcą człowieka zeżreć żywcem. Każdy odsłonięty i zawilgocony kawałek skóry jest natychmiast obsiadany przez setki much. W moskitierach chodzą praktycznie wszyscy, chyba, że wolisz aby twoje ręce zachowywały się … jak wiatrak.
Trzeba dodać, że wyżej wymienione czerwone skały są miejscem świętym dla mieszkających w tym rejonie Aborygenów…
Obie skały mają znaczenie w ich wierzeniach. Na przykład Uluru posiada wiele rysunków naskalnych, a Kata Tjuta związana jest z plemiennymi zwyczajami sądowymi. Przykładem może być sprawa molestowania kobiety. Po osądzeniu winnego, kobieta miała prawo przebić mu nogę włócznią.
Obecnie miejscowi Aborygeni pracują w tutejszych hotelach, organizują pokazy zwyczajów plemiennych, czy po prostu sprzedają swoje nakrapiane obrazki i pamiątki.
Na pewno jest to licznie odwiedzana, jedna z głównych australijskich atrakcji turystycznych.
W odległości około 280 km na północny wschód znajduje się Park Narodowy Watarka- najgłębszy kanion na kontynencie. Można tu przyjechać w ramach 3-4 dniowej wycieczki, lub wynajętym samochodem. Podpowiadam, ze względów ekonomicznych samochód, w przypadku zwiedzania w grupie.
Niżej galeria zdjęć
Przejście do następnej relacji: Australia, Wyspy Cieśniny Torres…
Przejście do poprzedniej relacji: Australia, Wyspa Lord Howe
Przejście na początek trasy: Tajlandia, Khon Kaen…
Wyspy Cieśniny Torres: Horn i Czwartkowa. Relacja z podróży
Wyspy Cieśniny Torres: Horn i Czwartkowa. Relacja z podróży (na marzec 2020)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Powędrowałem do miejsca bardzo odległego od turystycznych szlaków, na wyspy w Cieśninie Torresa. To grupa około 274 małych wysp, które leżą w drodze wodnej oddzielającej północno-zachodni kontynentalny półwysep australijski Cape York i wyspę Nową Gwineę. Ale tylko 14 jest zamieszkanych. Części z nich grozi zniknięcie pod wodą, gdyż wystają tylko na metr ponad nią.
Rdzenni mieszkańcy wysp, to głównie Melanezyjczycy, najbardziej podobni kulturowo do przybrzeżnych ludów Papui Nowej Gwinei . W związku z tym są uważani za odrębnych od innych rdzennych mieszkańców Australii, pomimo ciągłego mieszania się i małżeństw z Aborygenami z kontynentu. W sumie jest ich około 4,5 tysiąca.
Pierwszy dotarł tutaj hiszpański żeglarz w 1606 roku i nadał im nazwę od własnego nazwiska. W drugiej połowie XX wieku próbowano państwowo usamodzielnić wyspy, ale mieszkańcy nie zgodzili się na zmianę granic i oddzielenie od australijskiego Queensland.
Mini samolocikiem za znakiem kangurka wylądowałem na Wyspie Horn (Ngurupai), gdzie nie ma taksówek- muszą odebrać pojazdem z hotelu. Lepiej nie wspominać jaki jest koszt zakwaterowania…
Pora deszczowa jeszcze nie odpuszcza…- kropi co trochę.
Mam hotel z plażą w nazwie. Tropikalnej morskiej wody pełno dookoła, ale chyba nikt tu do wody nie wejdzie- polują duże słonowodne… krokodyle.
Z baru hotelowego patrzę na Wyspę Czwartkową- mają tu też wyspy z nazwami dni tygodnia. Dopłynąłem promem przez 20 minut (za 19 AUD). Wyspa Czwartkowa pełni funkcję administracyjnego centrum.
Patrząc dookoła nie mogę powiedzieć, że jest to „po środku niczego”, gdyż to całkiem niedaleko na północ od Australii. Na końcu… jakimś tam?- na pewno. Tutaj, nawet gdy chce się przepłynąć, trzeba wynająć lokalnego pilota, aby przeprowadził przez cieśninę w gąszczu wysepek, płycizn i raf.
– to jakieś 50 km od północnego krańca Wielkiej Rafy…
Można sobie pożartować. Jeżeli dzisiaj środa, to na pewno jestem na Wyspie Czwartkowej. I na dodatek jedynym turystą, o bytności którego po godzinie wiedzieli prawie wszyscy…
Najbardziej podobało mi się mini muzeum, gdzie pokazywali swoją niegdysiejszą specjalność, jaką było poławianie pereł. Poławiali sami oraz wynajmowali swoje statki innym nacjom, w tym Japończykom.
Wszystko cacy, tylko ten … deszczyk chodzący falami po okolicy.
Niżej galeria zdjęć
Przejście do następnej relacji: Australia, Mont Isa
Przejście do poprzedniej relacji: Australia, Ayers Rock
Przejście na początek trasy: Tajlandia, Khon Kaen…
Mont Isa, Australia, relacja z podróży
Mont Isa, Australia, relacja z podróży (na marzec 2020)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Australijski stan Queensland to północno-wschodnia część kraju, ze stolicą w Brisbane. Jest uznawany za drugie najgorętsze miejsce na świecie- odnotowano aż 69,2 °C. Ja obecnie zapraszam do miasteczka zaledwie 20- tysięcznego- Mont Isa. Nie ze względu na temperaturę, choć było w słońcu około pięćdziesięciu.
Mont Isa istnieje dopiero od 1923 roku i jest drugim pod względem powierzchni, górniczym miastem w świecie. Posiada aż 43 tysiące km2– to około 15% naszego kraju; około 1500 km dróg; no i znacznie więcej- 4500 km, tuneli podziemnych. Czyli miasto, to, z którego żyją,… nie znajduje się na powierzchni…
Znajduje się w górach Selwyn, nad okresową rzeką Leichhard. Zostało założone w 1923 roku. Z resztą rozległego kraju/ kontynentu jest skomunikowane drogami, lotniczo i… koleją do Brisbane. Obecnie gdy to piszę, wydaje mi się niezłym pomysłem, popatrzenie na krainę kangurów… z okna pociągu.
Rozpocząłem moją dwudniową przygodę ze stolicą tutejszego „Śląska”, od wjechania na miejski punkt widokowy. Znajduje się w centrum i miałem z niego wspaniałą panoramą na tę spaloną słońcem krainę. Piszę o palącym słońcu nawiązując do dzisiejszej temperatury. Uciekłem ze skwaru do punktu informacji turystycznej Outback at Isa, będącego jednocześnie muzeum: kopalni, miejskim, rodeo i parkiem.
Pokazali turystyczną wersję kopalni i rodzaje pozyskiwanych minerałów. Z wyjątkiem węgla jest tam prawie wszystko, od rud popularnych po uran, również minerały połszlachetne. Można się też wybrać na wycieczkę pod ziemię, ja niestety zjawiłem się zbyt późno.
Wyraźnie widać, że ciągu półtora wieku dawną krainę aborygeńskiego plemienia Kalkadonów, zamieniono najpierw w bydlęce pastwiska, by na końcu całkowicie uzależnić się od kopalni.
Od polowy XX wieku kopalnia organizuje zawody rodeo. Nazywają nawet Mont Isę stolicą rodeo. Oczywiście istnieje duży teren, rodzaj stadionu z ogromnym parkingiem, do odbywania w sierpniu zawodów dla „krowich chłopców”.
Najbardziej przypadł mi do gustu mini park za muzeum, w którym ze zdziwieniem odkryłem niezwykle rzadko spotykane drzewa papierowe, których pnie składają się z kolejnych warstw ,możliwych po kolei do oddzielenia- jak kartki papieru.
Zwiedzanie dokończyła runda po sklepach, jako żywo przypominająca mi… północnoamerykański kontynent. Z zakupionym piwem uciekłem do klimatyzowanego wnętrza hotelowego.
Stan Queensland posiada oczywiście wiele innych atrakcji. Tutaj przecież jest kurort nadmorski Brisbane, Cairns- stolica światowego nurkowania na Wielkiej Rafie, ogromne lasy deszczowe z wieloma atrakcjami… Ja w obecnej wyprawie opuszczam już Australię w kierunku północnym do Papui i Nowej Gwinei.
Z uwagą śledzę doniesienia światowe z frontu walki z koronowirusem. Jak z hukiem zamykane są kolejne drzwi: całych krajów, kolejnych granic, przestrzeni powietrznej…, błyskawicznym znikaniu towarów ze sklepów, oraz… ilości ofiar. W rejonie, w którym przebywam, wirus jest, ale w Australii nikt maseczek nie nosi. W sklepach jest normalnie, choć niektóre półki są opróżnione.
Popatrzyłem na internetowe wykazy krajów, w których hospitalizują ofiary wirusa i moich kolejnych adresów tam nie znalazłem. Postanowiłem pojechać dalej, głównie z powodu niemożliwości zwrotu zakupionych biletów na kolejne półtora miesiąca. Liczę, że za półtora miesiąca obecna europejska panika zaniknie i stanie się bardziej normalnie.
Niżej galeria zdjęć
Przejście do następnej relacji: Turcja, W krainie Amazonek, Samsun…
Przejście do poprzedniej relacji: Australia, Wyspy Torresa…
Przejście na początek trasy: Tajlandia, Khon Kaen…
film: "Super Pit" z Kalgoorlie
Oferuję film z ogromnej kopalni złota w jakości UHD, czas 12 minut.
film W Raju na Lord Howe
Oferuję film z australijskiego raju…. Jakość UHD, czas 19 minut.
film: Uluru Kata Tjuta, Ayers Rock
Oferuję film ze środka Australii. Jakość UHD, czas 14 minut.
film: W Krainie Aborygenów- Wyspa Czwartkowa
Oferuję film o wyspach w Cieśninie Torresa. Jakość UHD, czas 15 minut.
https://youtu.be/HjMrdDnhxOQ
film: Największe... miasto świata- Mont Isa
Zapraszam do centralnej Australii. Film w jakości UHD, czas 18 minut.