Wyspy Cieśniny Torres: Horn i Czwartkowa. Relacja z podróży

Wyspy Cieśniny Torres: Horn i Czwartkowa. Relacja z podróży (na marzec 2020)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

             

Powędrowałem do miejsca bardzo odległego od turystycznych szlaków, na wyspy w Cieśninie Torresa. To grupa około 274 małych wysp, które leżą w drodze wodnej oddzielającej północno-zachodni kontynentalny półwysep australijski Cape York i wyspę Nową Gwineę. Ale tylko 14 jest zamieszkanych. Części z nich grozi zniknięcie pod wodą, gdyż wystają tylko na metr ponad nią.

Rdzenni mieszkańcy wysp, to głównie Melanezyjczycy, najbardziej podobni kulturowo do przybrzeżnych ludów Papui Nowej Gwinei . W związku z tym są uważani za odrębnych od innych rdzennych mieszkańców Australii, pomimo ciągłego mieszania się i małżeństw z Aborygenami z kontynentu. W sumie jest ich około 4,5 tysiąca.

Pierwszy  dotarł tutaj hiszpański żeglarz w 1606 roku i nadał im nazwę od własnego  nazwiska. W drugiej połowie XX wieku próbowano państwowo usamodzielnić wyspy, ale mieszkańcy nie zgodzili się na zmianę granic i oddzielenie od australijskiego Queensland.

Mini samolocikiem za znakiem kangurka wylądowałem na Wyspie Horn (Ngurupai), gdzie nie ma taksówek- muszą odebrać pojazdem z hotelu. Lepiej nie wspominać jaki jest koszt zakwaterowania…

Pora deszczowa jeszcze nie odpuszcza…- kropi co trochę.

Mam hotel z plażą w nazwie. Tropikalnej morskiej wody pełno dookoła, ale chyba nikt tu do wody nie wejdzie- polują duże słonowodne… krokodyle.

Z baru hotelowego patrzę na Wyspę Czwartkową- mają tu też wyspy z nazwami dni tygodnia. Dopłynąłem promem przez 20 minut (za 19 AUD). Wyspa Czwartkowa pełni funkcję administracyjnego centrum.

Patrząc dookoła nie mogę powiedzieć, że jest to „po środku niczego”, gdyż to całkiem niedaleko na północ od Australii. Na końcu… jakimś tam?- na pewno. Tutaj, nawet gdy chce się przepłynąć, trzeba wynająć lokalnego pilota, aby przeprowadził przez cieśninę w gąszczu wysepek, płycizn i raf.

– to jakieś 50 km od północnego krańca Wielkiej Rafy…

Można sobie pożartować. Jeżeli dzisiaj środa, to na pewno jestem na Wyspie Czwartkowej. I na dodatek jedynym turystą, o bytności którego po godzinie wiedzieli prawie wszyscy…

Najbardziej podobało mi się mini muzeum, gdzie pokazywali swoją niegdysiejszą specjalność, jaką było poławianie pereł. Poławiali sami oraz wynajmowali swoje statki innym nacjom, w tym Japończykom.

Wszystko cacy, tylko ten … deszczyk chodzący falami po okolicy.

Niżej galeria zdjęć

 

Przejście do następnej relacji: Australia, Mont Isa

Przejście do poprzedniej relacji: Australia, Ayers Rock

Przejście na początek trasy: Tajlandia, Khon Kaen…