Chiny, Heihe, prowincja Heilongjiang, relacja z podróży.

Chiny, Heihe, prowincja Heilongjiang, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

            Heihe (po chińsku „Czarna Rzeka”) to chińskie miasto w prowincji Heilongjiang, port nad rzeką Amur, na przeciwnym brzegu rosyjskiego miasta Błagowieszczeńsk. Ponad stu tysięczne Heihe jest ośrodkiem regionu wydobycia złota oraz rozwiniętym przemysłem drzewnym. Obecnie, znajduje się w strefie wolnocłowej i jest głównym centrum chińsko-rosyjskiego handlu. Transport pomiędzy Heihe i Błagowieszczeńskiem odbywa się za pomocą łodzi w lecie, natomiast zimą, po zamarzniętym Amurze kursują autobusy. Gdy grubość lodu na rzece jest zbyt mała, po rzece kursują poduszkowce. Nic dziwnego, podczas prawie bezśnieżnych zim temperatury dochodzą do minus trzydziestu pięciu stopni Celsjusza i niżej, a rejon znajduje się w obszarze wiecznej zmarzliny. I co dziwne w tym zestawieniu z wieczną zmarzliną, w lecie może być i plus trzydzieści pięć stopni.

Do Heihe  przedostałem się „tylnymi drzwiami” w czasie zwiedzania Błagowieszczanska. Rosjanie i Chińczycy w ramach przygranicznego ruchu bezwizowego jeżdżą do siebie bez przeszkód- małym promem osobowym. Po stronie rosyjskiej bilety na prom można nabyć w kasach przy urzędzie celnym na nabrzeżu. Gdy poprosiłem o bilet, zapytano mnie o wizę.

– Nie masz, to nie możesz pojechać!-Ruch bezwizowy tylko dla Rosjan…

– A tylko tam iż powrotem, bez wysiadania na ląd?

– Możesz, to łódź rosyjska- z uśmiechem ładnej Rosjanki w kasie.

Pojechałem, a może się uda pogadać na miejscu…? Po zapłaceniu tysiąca pięciuset rubli (dwadzieścia dwa euro) za bilet powrotny, w ciągu dziesięciu minut, w towarzystwie skośnookich wspólpasażerow jestem w Chinach. Wylądowałem przy dużym centrum handlowym  „Juań Duch”.

 

 

Chińczyk pogranicznik z uśmiechem odmawia wpuszczenia mnie do miasta. W oczekiwaniu na powrót promu na brzeg rosyjski, zgodził się jednak, na moje popłynięcie chińską łodzią wycieczkową po Amurze (około trzy euro). Mam okazję widzieć z wody okazałe budynki oficjalne Heihe.

 

 

Wyraźnie widoczna jest rozbudowa miasta- las dźwigów i powstające wysokościowce.

 

 

Jakie było moje zaskoczenie, gdy prom przybił  do brzegu w innym miejscu niż się spodziewałem. Niestety rozmawiali tylko „krzaczkami” i nic nie zrozumiałem, z tego co mówili do mnie. Znalazłem się bez  wizy w Heihe. Z duszą na ramieniu,

– bo to wiem, co Chińczyk postanowi, gdy zobaczy mnie po drugiej stronie barierki granicznej?

Wracam bez ociągania się do portu rzecznego i  po drodze obserwuję życie chińskiej dalekowschodniej prowincji. W kontraście do budowanych luksusowych wieżowców, życie na ulicy przypomina, to co wszędzie w bocznych uliczkach chińskich metropolii. Małe restauracyjki z gotowaniem i myciem naczyń na ulicy…

 

 

W chińskim mieście znalazłem dwujęzyczne rosyjskie informatory, reklamujące pobyt w Błagowieszczańsku- po rosyjskiej stronie nie do zdobycia, z mnóstwem reklam klubów nocnych, restauracji itd. Nie miałem  problemów z powrotem na prom, gdyż przyjął mnie ten sam oficer, który pozwolił mi na chińską wycieczkę i dodatkowo mogłem mu po angielsku wytłumaczyć powód przybycia na granicę od strony miasta. Uśmialiśmy się, gdy mówiłem mu o rozmowie w „języku krzaczkowym” na łodzi. Wracając zrobiłem ostatnie zdjęcie, na którym pokazałem mycie samochodów w Amurze na tle luksusowego hotelu.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Jużnosachalińsk, Obwód Sachaliński.

Przejście do poprzedniej relacji: Błagowieszczańsk, Obwód Amurski

Przejście na początek trasy: Władywostok