Indie: Meghalaya, Nongriat- Żywe Mosty, relacja z wyprawy

Meghalaya, Nongriat- Żywe Mosty

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

Indyjski stan Meghalaya leży na północ od Bangladeszu. Aby zobaczyć największą atrakcję regionu tzw „Living Root Bridges”,  trzeba ruszyć w głąb gór Khasi ze stolicy stanu- Shillong. Ja w końcowym etapie wyprawy wędruję z grupką przyjaciół, i dlatego po prostu wynajęliśmy samochód. Ruszyliśmy wcześnie rano o 6.00, gdyż plan przewiduje: przejechanie po dziurawych drogach ponad siedemdziesięciu kilometrów, trekking kilkugodzinny w dół kanionu, i powrót do Shillong (3300 RS/sam). Meghalaya jest nazywana Szkocją Indii. Klifowe zbocza z wielkimi głazami, trawy i lasy. Po drodze zwiedzamy dwa wodospady Wahkaba i Nohkalikia. Do tego drugiego trzeba skręcić w bok w prawo, i 5 km jechać po szczycie zbocza górskiego. W trawiastych zboczach znajdują się mini kopalniami węgla, z wydobyciem prymitywnymi sposobami, znanym  w Polsce pod nazwą „bieda szyby”. Mijamy miasteczka Cherrapunjee (Sohra) oraz Mawsmai, jadąc w górach z przepastnymi głębokimi dolinami. Nagle kręta wąska droga się kończy i… zaczynają się schody. Nie żartuję, dosłownie w dół kanionu, wiedzie kilka tysięcy schodów.  O 10-j wolno zaczynamy tuptać w dół. Od samego myślenia o konieczności zejścia w pionie prawie 1200 metrów, zaczynają boleć nogi, a do tego jeszcze potem trzeba z powrotem… pod górę. Na załączonych zdjęciach: wodospad Wakhaba, i ścieżka w dół.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Nasz kierowca z pomocnikiem idą  z nami. Najpierw bo betonowych stopniach przez dżunglę porastającą gęsto zbocze kanionu, w ciągu godziny docieramy do małej wioski z kilkoma domostwami. Ten trekking jest inny, gdyż rzadko kiedy rozpoczyna się go od zejścia w dół. Nogi zaczynają powoli drżeć. Odpoczywamy podglądając obiektywami mieszkańców.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Pięciominutowy spacer w prawo doprowadza do dwóch pierwszych żywych mostów. Czym są te mosty? Mieszkańcy tego regionu Indii- lud Khasi, opracowali sprytną technikę budowania. Sądzę, że chyba tylko tutaj można w świecie to zobaczyć. Wykorzystują od setek lat naturę w najlepszy sposób- po prostu hodują żywe mosty z drzewa figowca sprężystego (Ficus elestica). To drzewo należy do gatunku drzew kroczących, które oprócz głównych korzeni wypuszczają dodatkowe z konarów, które swobodnie opadają do ziemi. I właśnie te dodatkowe korzenie,  wykorzystywane są do tworzenia żywych- i ciągle rosnących, grubiejących z upływem czasu, mostów. Najstarsze mają ponad 400 lat i mogą utrzymać do 50 osób jednocześnie. Wyginanie korzeni i prowadzenie ich (splatanie) w pożądanym kierunku wymaga cierpliwości. Do prowadzenia korzeni figowca wykorzystywana jest  również palma betelowa. Po rozcięciu jej smukłego pnia, powstaje rura do poruszania się korzenia figowca na druga stronę wąwozu nad rzeką. Hodowanie całego mostu trwa około 15 lat. Dojrzewanie figowca powoduje twardnienie i usztywnianie mostu. Mosty dawały jedyną możliwość przedostania się w inne części kotliny, zwłaszcza w porze monsunów, kiedy to strumienie stają się rwącymi rzekami. Na końcu ścieżki obok siebie znajdują się dwa pojedyncze mosty. Pierwszy taki mikry jakby w budowie, a drugi okazały kilkudziesięciu metrowy. Na zdjęciach patrzyłem na nie z dołu.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Na kolejnym masz je w takim ujęciu, jak widzi to człowiek przechodzący na drugą stronę. Cała konstrukcja łącznie z poręczami to posplatane korzenie, częściowo pokryte mchami. Pod nogami czasami kawałki resztki pni palmy betelowej, i płaskie kamienie ułożone na korzeniach. Konstrukcja jest stabilna lekko się uginająca przy podskoku.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Dalsza droga w dół nie jest już tak wyczerpująca. Prowadzi głównie w dół, ale płaskie odcinki i podejścia dają nogom ulgę. Po drodze trzeba przejść po dwóch mostach wykonanych z pordzewiałych lin stalowych. Te żywe… nie rdzewieją.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Widzimy kolejne dwa mosty pojedyncze. Jeden z nich trzy segmentowy, pomiędzy brzegiem i potężnymi głazami w strumieniu, posiadał tylko pierwszy odcinek (zdjęcie pierwsze). Na kolejnym zdjęciu drugi most, krótki i bardzo stabilny.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Po dwóch godzinach od rozpoczęcia trekkingu, jesteśmy u celu wędrówki w wiosce Nongriat. Całe szczęście, że w porze bez deszczowej, i z suchymi stopniami i pokrytymi mchem  kamieniami na ścieżkach. Moje nogi drżą, jakby żyły niezależnie od mnie. Zaskoczeni czytamy tablice z informacjami typu porządkowego: zostaw swoje śmieci w pojemniku, itp. Mały sklepik oferujący również dania na gorąco. W tej wiosce znajduje się główna atrakcja i największy z mostów, bo dwupoziomowy „Double Decker”. Jak ujrzałem ten most szybko zapomniałem o trzęsących się nogach, bo… znalazłem się w świecie Awatara, lub w powieściach Tolkiena! Wybierz sam. Tylko tutaj to jest… realne, i nie powstało w studiu komputerowym, czy wyobraźni pisarza. Długie prastare łańcuchy mostów z korzeni… nad korytem górskiej rzeki rozpoczynającej się wodospadem. Jest to jakby prehistoryczny węzeł komunikacyjny (tylko to się dzieje obecnie). Nikt się nami nie interesuje, dwóch chłopców pierze swoje obrania w pobliżu. Jest napis informujący o kosztach robienia zdjęć i przejścia przez mosty, ale nikt tych opłat nie żąda. Na zdjęciach most podwójny z pozdrawiającym Cię autorem relacji.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Na kolejnych fotografiach pokazuję szczegóły mostu. Przeszedłem tam i z powrotem, a moja techniczna wyobraźnia zastanawiała się: jak to coś w ogóle istnieje. Mimo poskoków nie wprawiłem tej konstrukcji w jakikolwiek ruch. Czuję się tak jakbym się przeniósł do innego wymiaru. Dla mnie to świat  Awatara, tylko nie widzę kolorowych postaci jego mieszkańców.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Chcieliśmy zanocować w wiosce na dole, ale jedyny Guesthouse był nieczynny. Spoglądamy na zegarki, jemy co nieco w sklepiku, i … z bólem w sercu, a zwłaszcza w podudziach  ruszamy w górę. Nie jest tak źle z moją kondycją, i reszty przyjaciół- po dwóch godzinach jesteśmy u góry. Wracamy na 18.00 do Shillong. Na zdjęciach koryto rzeczne w porze bezdeszczowej, i pająk sfotografowany w dżungli. Potrafił omotać stworzenia do 10 cm długości.  Mieliśmy szczęście- ten region jest nazywany miejscem najbardziej wilgotnym…. My zwiedzaliśmy przy pięknym słoneczku. Ale gdybyś się tu wybierał pamiętaj o tym, że tu jest wysoko… i chłodno, zwłaszcza w nocy.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Następnym i już ostatnim etapem wyprawy są Indie Północno- Wschodnie (kliknij).

Przejście do poprzedniej części wyprawy: Bangladesz .

Przejście na początek wyprawy: Kolumbia.