Kazachstan. W stepie szerokim…, relacja z podróży
Kazachstan. W stepie szerokim…, relacja z podróży (na wrzesień 2015).
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Do ogromnej krainy stepów, wjechałem marszrutką od strony Biszkeku z Kirgistanu. Szczegóły organizacyjne podróży zamieściłem w Informacjach praktycznych (kliknij). Kazachstan jest jednym z największych państw świata, ponad 8 krotnie większym od Polski, z liczbą mieszkańców około 17 milionów. Rozpościera się od wschodnich krańców Europy, przez Azję Środkową, czyli od Morza Kaspijskiego aż po… zachodnią Syberię. Zwiedzać Kazachstan jest trudno, wskutek dużych odległości ale również po prostu dlatego, że ogromne połacie kraju to tylko suchy step, totalne pustkowia, tereny półpustynne i pustynie. Na tych ogromnych przestrzeniach w czasach Związku Radzieckiego dokonywano prób z bronią jądrową i wodorową, oraz zlokalizowano kosmodrom Bajkonur. Z kosmodromu w przestrzeń kosmiczną wyruszył również nasz pierwszy kosmonauta Mirosław Hermaszewski. W Kazachstanie znajdziesz największą katastrofę ekologiczną na Ziemi, w postaci prawie pozbawionego wody Morza Aralskiego. Budowane przez dziesięciolecia kanały nawadniające pustynię Kara-Kum, zabierały wodę z rzek Syr-daria i Amu-daria, głównych źródeł zasilania morza w wodę. W ten sposób powierzchnia morza/ jeziora zmniejszyła się o 75%. A wszystko w imię niesprawdzającego się pomysłu, uprawy bawełny na pustyni. Podczas swojej podróży udało mi się zobaczyć dwa najważniejsze miasta Kazachstanu: Ałmaty i Astanę. Oba miasta były stolicami Kazachstanu, z tym, że Astana jest nią dopiero od 1997 roku. Ałmaty znajduje się w najciekawszej turystycznie części kraju. Z jej opłotków zobaczyć można lody i śniegi na pięciotysięcznikach Gór Tien- szanu (Ałtaju). Przejeżdżam w ich pobliżu, ale do nich samych nie udało mi się dotrzeć wskutek kaprysu losu. Choć w zasadzie należałoby powiedzieć, zamknięcia kirgisko-kazachskiego przejścia granicznego w pobliży Karakol w Kirgistanie. Dopiero tam na miejscu przekonałem się, że muszę zawrócić i pojechać przez Biszkek. W ten sposób, umknęła mi także wizyta w Parku Narodowym Altyn Emel, gdzie chciałem posłuchać „śpiewu barchanów”. Tak miejscowi poetycko nazywają zjawisko dźwiękowe, gdy wiatr szybko przemyka po piaszczystych wydmach. Pewnie na każdej pustyni występują podobne odgłosy… Na Altyn Emel wierzą jednak, że to echa dawnych cywilizacji. Coś w tym jest, było ich w tym regionie Azji wiele: karawany na Jedwabnym Szlaku, hordy przemierzające Azję z jednego krańca na drugi, chociażby Mogołowie, Timurydzi… i wielu innych. Obecnie nogi zwierząt zamieniono na koła samochodów, a szlaki przemierzają… najczęściej ciężarówki, z chińskimi tanimi towarami. Gdy dotarłem późnym wieczorem do Ałmaty, po dniu, w którym musiałem pokonać ponad 1200 kilometrów, z dużą ulgą rzuciłem plecak, i… lulu. Rano w niedzielę, poszedłem na spacer ulicą Abay do centrum Ałmaty. Nazwa wcześniejsza to Ałma Ata (rosyjska), którą zmieniono w czasach niepodległości na Ałmaty. Miasto półtora milionowe, które stara się o światowej rangi imprezy, jest ładniejsze poza centrum. Centralna część to post-radzieckie neoklasycystyczne budowle, i naście pomników w podobnym stylu. Pomimo przeniesienia stolicy do Astany, Ałmaty zostało największym i najelegantszym miastem Kazachstanu. Jest metropolią z szerokimi bulwarami, zielonymi parkami, od której wydaje się bardzo blisko do białych szczytów górskich. Jest to typowe rosyjskie miasto, jakby przeniesione w całości do Azji Środkowej. Nazwa Ałmaty oznacza „ojciec jabłek”. Uważa się, że w Kazachstanie był praprzodek jabłek i obecnie naukowcy poszukują go, w celu wyodrębnienia cech uodparniających na choroby. Znalazłem motyw jabłka przed jednym z teatrów (foto). W mieście wzrok przyciąga kolorowy sobór Wniebowstąpienia, lśniący jak latarnia wśród sosen Parku Panfiłowa.
Wszystkie zabytki i pomniki z czasów radzieckich zostały na swoim miejscu. Można poczytać o walce za komunizm… Przy alei Abay podobała mi się rzeźba, pokazująca dziwny pojazd z samowarem i … tygrysem w klatce.
Pojechałem następnego dnia autobusem na wycieczkę w góry. W Medeu znajduje się lodowisko o wymiarach olimpijskich, na którym wychowało się kilka pokoleń radzieckich łyżwiarzy. Widoku gór nie pokazuję, gdyż zaczęło padać i było „nijako”. Zeźlony wróciłem z powrotem i następnego dnia, w południe ruszyłem w 21 godzinną podróż pociągiem do stolicy kraju Astany. Jadę w kuszetce i z początku wyglądam z zainteresowaniem przez okno. Trochę na miasto, które z blichtru, powoli zamienia się w chatki przykryte eternitem. W coraz większej odległości widzę białasy górskie. Później już tylko: step, step… i step, szaro- beżowo- bury, na którym od czasu do czasu coś widać. Jakieś chatynki kryte eternitem, wioseczki, w których część domów jest bez dachów- wyglądają na opuszczone. Część okien pozasłaniana folią. Zadziwiające jest to, że prawie nigdzie nie widzę uprawianych pól. Wiem, że przed laty socjalistyczna władza kazała zaorać ćwierć miliona kilometrów kwadratowych stepów i zamienić, w uprawianą przez sowchozy ziemię rolną. Po rozpadzie ZSRR sowchozy zbankrutowały i stepy powoli wracają… do stanu pierwotnego. Jakoś tak smutno, ciągle to samo, zwłaszcza, że jest jesień i krajobraz odpowiedni do tej pory roku. Ale, ile można patrzeć na to samo? Nucę pod nosem piosenkę z filmu o Panu Wołodyjowskim: „ w stepie szerokim, którego okiem, nawet sokolim nie zmierzysz…”. W takim miejscu, jakoś tak sama wskoczyła do głowy, i wydaje się odpowiednia do widoku za oknem, tyle, że ani Pana Michała, ani polskich wojsk, nigdy w tym regionie świata nie było. Za to, były naprawdę obozy pracy, w których jak najbardziej przetrzymywano Polaków. W czasie II wojny światowej do Kazachstanu, ZSRR ewakuowała zakłady pracy z ziem zajmowanych przez wojska niemieckie, oraz przymusowo deportowała rożne narodowości, w tym Polaków z całego Związku Radzieckiego. Na zdjęciach widoki zza okna.
Pociąg co kilka godzin zatrzymuje się na stacjach. Wtedy jest oblegany przez dostarczycielki wszelkiego jadła i napitków. Starsze babuszki w antycznych wózkach dziecięcych, poobwieszanych reklamówkami, próbują coś zarobić. Jak czegoś zabraknie, biegną do sklepu koło peronu i po minutce masz co chciałeś. Większe wózki, to całe restauracyjki z ciepłym jedzonkiem: od pierożków po samsę, pieczoną rybę i kurczaki.
Zasnąłem szybko i usypiany ciągłym stukotem, nie wiadomo kiedy znalazłem się w godzinach porannych w pobliżu Astany. Wioski z nowszymi domami. Nadal rzuca się w oczy brak pól, co oznacza, że ludzie tu tylko mieszkają a pracują w mieście. Sama Astana (znaczy stolica) jest miastem, które zaczęto budować po roku 1997. Korzystając z petrodolarów (ropa i gaz ziemny) i wykorzystując najlepszych światowych projektantów i urbanistów, Kazachstan postanowił wybudować światową metropolię na środku stepu. Przeczytałem, że zakończenie prac ma nastąpić w 2030 roku. Efekt już obecnie jest ładny i uważam, że Astana prawie niczym się nie różni od innych nowoczesnych stolic krajów rozwiniętych. W centrum futurystyczne kształty budowli. Zobacz na zdjęciach widoki w obie strony, na głównym ciągu ulic.
Zaprojektowana jest tak, aby wzbudzić zachwyt. Podoba się w Astanie: dużo przestrzeni, bardzo szerokie i czyste ulice, chodniki, sprawna dobrze oznakowana autobusowa komunikacja. Gdzie nie spojrzysz tam: kolorowe szkło, asfalt, beton i dużo samochodów. Powoli widać również zieleń, która zaczyna wyrastać w miejscach dla niej przeznaczonych. Może nie jest jeszcze zbyt wysoka, ale już ją widać i daje trochę cienia w jesiennym ciepłym dniu. Wjechałem na górę pomnika Bejterek, do złotego jajka umieszczonego na szczycie (wcześniejsze zdjęcie). Pomnik nawiązuje do legendy o złotym jajku leczącym wszystkie choroby, pochodzącym od żyjącego w Kazachstanie magicznego ptaka. Z góry miasto wygląda, jak kolorowa wyspa w bezmiarze stepu. Miasto na zaproszenie prezydenta kraju Nursułtana Nazarbajewa, organizuje co trzy lata spotkania liderów Religii Światowych i Tradycyjnych. Ciekawą budowlą jest Piramida Pokoju i Pojednania-miejsce spotkań i przyjęć oficjeli. Podczas zwiedzenia jedna z opiekunek piramidy, opowiada mi o spotkaniu w piramidzie z naszą Panią wice-Minister Kultury i Sztuki. Z drugiej strony piramidy znajduje się centralny plac z pomnikiem, na którym główną postacią jest urzędujący od 1991 roku Pan Prezydent Nazarbajew. Wygląda na to, że pomimo 5-letniej kadencyjności będzie dożywotnio głową państwa. Aż się prosi w tym miejscu, odniesienie do zwiedzanego wcześniej Turkmenistanu, i „Turkmenbaszy”. Tam również: są pieniądze z ropy i gazu, nowa marmurowa stolica i … był dożywotni szef państwa. Obok pomnika znajduje się: piękny biały meczet, budynek uniwersytecki, muzeum narodowe…
Drugiego dnia chciałem pojechać poza Astanę, ale zrezygnowałem z powodu zbyt napiętego programu: więcej jazdy niż zwiedzania. Dają znać o sobie odległości w Kazachstanie. Poszedłem więc zwiedzić dwa obiekty: oceanarium, które umieszczono w księdze rekordów Guinessa, jako najbardziej oddalone od oceanu (3000 km). Oceanarium zasługuje bardziej na nazwę akwarium. Jest niezbyt wielkie i posiada raczej ubogą kolekcję stworów morskich. Drugie było Muzeum Pierwszego Prezydenta, a jakże, trzeba pokazać kim jest ten, który nami włada. Aż 4 piętra historii jednego człowieka. Wśród przyznanych odznaczeń, znalazłem nadany przez Prezydenta RP Order Orła Białego. W muzeum niestety nie wolno robić zdjęć z nie zrozumiałych dla mnie powodów. Na ostatnich fotkach pokazuję typowe pamiątki z Kazachstanu, oraz mapę całej trasy „Na Jedwabnym Szlaku w … Stanach”.
Przejście do poprzedniej relacji: Kirgistan
Przejście na początek trasy: Turkmenistan