Liban, relacja z podróży

 

Liban, relacja z podróży).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

              Liban nazywany jest: kolebką starożytnych cywilizacji, magicznym światem Orientu czy ziemią świętych. Dzieje tego kawałka wybrzeża Morza Śródziemnego od najdawniejszych czasów wpisały się w historię świata. Fenicjanie, jego dawni mieszkańcy zasłynęli, jako żeglarze i starożytni handlowcy. Obecnie Liban z czteromilionową populacją graniczy z Syrią i Izraelem. Sąsiedztwo powiedziałbym „gorące”, gdyż od kilku lat Syria „ocieka krwią” w wojnie domowej, a żydowskiego sąsiada nienawidzą. Gdyby spojrzeć na historię ostatnich siedemdziesięciu lat, należałoby powiedzieć, że tym krajem targają nieustanne niepokoje, wojny wewnętrzne i te, które przenikają od sąsiadów. W dniu przylotu usłyszałem w lotniskowej „telewizornii” na Okęciu, o bombardowaniu przez Izrael syryjskich pozycji na Wzgórzach Golan. To prawie na granicy z Libanem!

– Co robić?

– Czyżby należało zawrócić i zrezygnować z wjazdu do tego kraju?

– Postanowiłem jechać, ale bacznie obserwować niusy.

Przykład stosunku do Izraela miałem już na lotnisku w Bejrucie. Umundurowana urzędniczka z surową miną dokładne przeczesuje mój paszport, w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów bytności w Izraelu- dopiero potem, uśmiecha się mile do piszącego te słowa starszaka, i …

– serdecznie witamy w Libanie!

Warto o tym pamiętać, ponieważ posiadanie czegoś izraelskiego lub nawet tylko alfabetu hebrajskiego, oznacza nieodwołalny zakaz wjazdu.

              Znalazłem mały hotelik Talal tuż przy centrum miasta i mam Bejrut w zasięgu spaceru. Zaher- szef hotelu, okazał się kopalnią wiedzy o tanim zwiedzaniu Libanu tylko przy pomocy publicznego transportu. Opracowujemy plan zwiedzania na cztery dni-rysuje mi nawet mapki z cenami i czasem potrzebnym na dojazd i zwiedzenie.

Kilkudniową libańską przygodę rozpocząłem od całodniowego zwiedzania pełnej kontrastów stolicy Libanu, zwanej kiedyś Paryżem Bliskiego Wschodu, która pamięta czasy Fenicjan a na pewno Rzymian. Z hotelu wychodzę na najbardziej reprezentacyjny Plac Męczenników z wielkim meczetem El Amine- ładną budowlą z żółto-beżowego kamienia. W środku przestronnie, fajansowe płytki, ogromne żyrandole i cisza… Niektórzy śpią, inni szperają w swoich telefonach komórkowych. Wokoło strzelają w niebo żurawie- powstają nowe wieżowce. W pobliżu znajdują się ruiny łaźni rzymskiej oraz katedra maronicka i kościół świętego Jerzego; Wielki Meczet- dawny kościół świętego Jana Chrzciciela z epoki wypraw krzyżowych; meczet Wielki Seraj…

 

 

Meczetów i kościołów jest wiele. Kosmo polityczność libańską widać nie tylko po tym, tutaj islam (61% i chrześcijaństwo (38%)  egzystują obok siebie.

 

 

Ruszam do ekskluzywnej części Bejrutu- to odrestaurowany stary, ale zupełnie nie orientalny Bejrut. Potężne, piękne architektonicznie kamienice o beżowej barwie. Na parterze ekskluzywne sklepy. Dzisiaj jest Pierwszy Maja i trafiam na głośny przemarsz pochodu lewicowej organizacji politycznej, z lasem czerwonych sztandarów. Liczna asysta ciężko uzbrojonych stróżów prawa, nie zachęcała do odpoczynku w zacienionych restauracyjkach- podobnie jak brak klientów. Aby oddalić się od demonstracji, poszedłem w kierunku Placu Gwiazdy z budynkiem Parlamentu.

 

 

Wokół przy wszystkich budynkach administracyjnych razi obecność uzbrojonych policjantów i żołnierzy. Drażnią mnie zakazy fotografowania, więc podjechałem autobusem do Skały Gołębiej, a później spacerując promenadą Corniche zawróciłem do nowoczesnej- betonowej dzielnicy Solidere. Zmęczony, zakończyłem zwiedzanie na nowoczesnym bazarze- w Polsce nazwał bym takie miejsce galerią handlową z podziemnym parkingiem. Jest i Muzeum Narodowe, które w swych początkach zawierało jedynie kolekcje Raymonda Weilla- francuskiego oficera stacjonującego w Libanie. Dziś muzeum rozrosło się i stanowi jedno z najbardziej znaczących muzeów na Bliskim Wschodzie które mieści ponad sto tysięcy eksponatów z czasów antyku i średniowiecza- niestety zamknięte w dniu Święta Pracy.

W przewodniku można przeczytać, że

-„Bejrut słynie z intensywnego nocnego życia, jest bardzo modnym miastem o niepowtarzalnej atmosferze, gdzie spotykają się turyści z całego świata”.

Obecnie, ze względu na opinie na temat bezpieczeństwa, turystów nie ma zbyt wielu- jedyni napotkani turyści byli z Syrii i krajów arabskich.

 

 

Wycieczka na południe od Bejrutu zajęła mi  cały dzień. Postanowiłem pojechać publicznymi środkami lokomocji do jednego z największych zabytków Libanu. Najpierw autobusami do Biteddine a później w bok taksówką dojechałem do  letniej rezydencji prezydenta kraju- to udostępniony do zwiedzenie dawny pałac i koszary tureckie, jednocześnie czynny pałac głowy państwa. Jako jedyny turysta, czujnie nadzorowany z oddali przez obsługę pałacową i ochronę, zwiedziłem: apartamenty, fontannę i kolumnady. Zachwycają podłogi zdobione mozaikami z marmuru w dawnych koszarach tureckich- umieszczono tutaj kolekcję trzydziestu mozaik, pochodzących z ruin bizantyjskiego kościoła. Pokazują mi jedną z mozaik, której renowację niedawno zakończyli … polscy specjaliści.

 

 

Nieodległy Sydon- należał wraz z Byblos i Tyrem do wielkiej fenickiej trójki miast-stanów. Dzieje Libanu sięgają tysiącleci wstecz. Teren obecnie niezależnego państwa libańskiego był przedmiotem zainteresowania możnych tamtych czasów. Władali nim prawie wszyscy- długo by wymieniać. Przez ponad sto lat, od jedenastego do początku trzynastego wieku władali nim krzyżowcy. Tak nazywano uczestników wypraw rycerskich w celu odbicia z rąk muzułmańskich, a następnie obrony miejsc związanych z religią chrześcijańską w Palestynie. W Sydonie znajdują się dwa zamki wybudowane przez krzyżowców: Zamek Morski- wzniesiony w trzynastym wieku przez rycerzy świętego Jana, oraz Zamek świętego Ludwika (ruiny). Turystę zainteresują w Sydonie również:  Wielki Meczet, bardzo oryginalne stare miasto z barwnym sukiem i fabryką mydła, czy  zajazd dla karawan Khan el-Franj.

 

 

Wycieczki na północ zajęły mi dwa dni- chcę zobaczyć piękno  natury i miejsca, które wpisały się w dzieje świata starożytnego w tym miejsca znajdujące się na liście… UNESCO.  Pierwsza z nich zaprowadziła mnie do Grot Jeita, Byblos i Harissa. Autobusem i taksówką przyjechałem nad Psią Rzekę, gdzie w skałach łańcucha gór Mount Lebanon znajdują się jedne z najwspanialszych jaskiń świata- Groty Jeita. Jaskinie to oprócz samych grot cała infrastruktura turystyczna, łącznie z dowożącą na miejsce kolejką linową, parkiem, dziwacznymi rzeźbami, małym zoo i ciuchcią dla turystów. Niestety przy wejściu do podziemnego świata, trzeba zostawić aparaty fotograficzne, kamery i telefony komórkowe z funkcją robienia zdjęć. Odkryte w 1863 roku, zyskały międzynarodową sławę dzięki swoim spektakularnym, czasem nawet makabrycznym tworom stalaktytów, stalagmitów, kamiennych ścian i kolumn. Jest to kilkupoziomowy system wielkich jaskiń. Udostępnione do zwiedzania, mieszczą się na dwóch poziomach: do górnej wjeżdża się kolejką i potem pieszo po ogromnych podziemnych korytarzach i komnatach, wypełnionych szatą naciekową tworzącą się przez miliony lat. Dolną kondygnację zwiedza się łodzią po podziemnym rzece / jeziorze o długości 623 metry.

Taksówką i autobusem złapanym na drodze, po niespełna godzinie znalazłem się w Byblos- mieście z piątego wieku przed naszą era, dawnym centrum handlu, gdzie feniccy uczeni stworzyli pierwszy alfabet świata. Także miejsce wymienione w Biblii, której nazwa wiąże się z… Byblos. W starożytnym mieście znajdują się ślady różnych kultur i cywilizacji: ruiny pałacu fenickiego, fortu perskiego i budowle okresu hellenistycznego. Nad całym kompleksem góruje zamek krzyżowców. Rozległe obszary archeologiczne wpisano na listę…UNESCO.

 

 

Zwiedzam kościół Świętego Jana Chrzciciela, dawne rynki i średniowieczne szańce, pozostałości osad z epoki kamienia, rzymski teatr, perską fortecę i zamek krzyżowców.

 

 

 Wracam na szosę i tym razem jadę minibusem do miasta Dżolie. Wysiadam pod linami kolejki linowej- chcę wjechać kolejką do Harrissy, gdzie nad zatoką Jounieh góruje ogromna statua Our Lady of Lebanon. Z tarasu widokowego statuy podziwiam wspaniałą panoramę miasta i zatoki.

 

   

Przez wieki głównym naturalnym bogactwem Libanu były cedry, „zasadzone przez Boga” i używane do budowy okrętów. Drzewo cedrowe umieszczone jest na fladze Libanu. Druga wycieczka na północ właśnie do nich zaprowadziła. Na trasie mam miejsca związane z historią kościoła maronickiego i piękne krajobrazy Świętej Doliny. Kolejny autobus z Bejrutu na północ i jestem w mieście Becharre (Bisherre), gdzie żył Gibran Khalil Gibran- najsłynniejszy libański poeta i filozof. To dolina rzeki Quadisha, jedna z najgłębszych i najpiękniejszych dolin Libanu. Na dnie dzikiego, stromego wąwozu płynie rzeka Quadisha, mająca źródło w grocie o tej samej nazwie u podnóża lasu cedrowego. Dolina mieści jedne z najważniejszych na świecie wczesnych chrześcijańskich osad kościoła maronickiego (podległy papieżowi, jeden z katolickich kościołów wschodnich). Wykute i ukryte w stromych skałach kaplice, groty i pustelnie często pokryte są XII- i XIII-wiecznymi freskami. Zwiedzam klasztor Mar Antonios Qozhaya.

 

 

Do opisanego w Starym Testamencie Lasu Bożych Cedrów (Hursz Arz ar Rab) dotarłem taksówką. Przed wejściem do rezerwatu znajdują się mini „zakopiańskie Krupówki”. Rozmiary Lasu Bożych Cedrów rozczarowują- to raczej lasek, pozostałość dawnej puszczy. Mimo wszystko warto było przyjechać. Rezerwat zwiedza się w czasie godzinnego spaceru.  Jest dobrem narodowym i znajduje się na liście… UNESCO, więc specjalnie mnie nie dziwi w okolicy widok samochodów woskowych i mundurowych. Może powodem jest również bliskość granicy syryjskiej i przenikanie bojowników tzw. Państwa islamskiego? Wrócić z Bishare do Bejrutu można również przez Tripoli (Trypolis). Autobus do Trypolisu  przyjechał wcześniej, więc pojechałem tamtą wydaje się dłuższą drogą. Mam okazję zobaczyć drugie co do wielkości  miasto Libanu. Trypolis można bez problemu zwiedzić w ciągu jednego dnia, obchodząc historyczne miejsca piechotą. Mnie zainteresowało tylko centrum z uwagi na opinię miasta niebezpiecznego- wskutek bliskości do granicy z Syrią. Ponadto było one … takie bure, betonowe i … zatłoczone- „bee”!. Zabytków nie ma zbyt wiele: meczety, medresa, cytadela na wzgórzu (niedostępna baza wojskowa).

 

 

Wykorzystując zaoszczędzony dzień wybrałem się do Doliny Bekaa, żyznej doliny położonej na wschód od Bejrutu. Znajduje się w rowie tektonicznym o długości stu pięćdziesięciu kilometrów i szerokości około dwunastu. Góry wokół sięgają wysokości około tysiąca metrów. Niepogoda na miejscu zepsuła mi widoki. Na miejscu zapamiętałem zapiekany, pyszny placek z serem (manoosh bjeben). Normalnie- to znaczy bez wojny za granicą, Liban zwiedzałbym wraz z Syrią i pojechałbym dalej autobusem drogą lądową do Damaszku. Z oczywistych względów nie mogłem tego zrobić. Nawet gdybym chciał tam pojechać- mimo wojny, to na wizę czeka się w ambasadzie syryjskiej w Bejrucie… miesiąc! Cóż było robić? Do stolicy Jordanii poleciałem samolotem. Na mapce pokazuję trasę zwiedzania.

 

 

Niżej znajdziesz informacje praktyczne i organizacyjne.

 

Przejście do następnej relacji: Jordania