Jemen. Archipelag Sokotra, relacja cz.I: W górach
Relacja z Socotry cz.I: W górach
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Somalijski Archipelag Socotrę oglądam w grudnia 2012, w czasie podróży, którą nazwałem „Róg Afryki”. Zwiedzam podczas niej: Djibouti, Somalię (Somaliland), Zjednoczone Emiraty Arabskie. Tę część mojej wyprawy, od ZEA odbywam z kolegą podróżnikiem Wojtkiem. Relację z wcześniejszej części wyprawy znajdziesz tutaj:emiraty-sharjah-i-dubaj. Nasz samolot Felix Air leci na ten Archipelag przez Riyan Mukalla w Jemenie. W poczekalni gejtu dominują kolory czarno- białe, od długich strojów arabskich kobiet i mężczyzn. Wszystkie panie w pełni zakwefione. Widać tylko oczy ciekawie zerkajace: co też tu robią dwie białe twarze? Duże telewizory na ścianach nieczynne. W pewnym momencie z głośników lotniskowych słyszymy nawoływania do modlitwy. Zrozumieliśmy o co chodzi, gdy większość mężczyzn wstała i poszła się modlić do pokoju obok. Samolot sie spóźnia, a my z niepokojem patrzymy czy ładują nasze plecaki? Podczas odprawy widzieliśmy bardzo duże bagaże innych podróżnych. Mamy nadzieję, że nasze dotrą na miejsce razem z nami. Samoloty nie latają tam codziennie. Obserwuję rodzinę siedzącą obok mnie, złożoną z mężczyzny z 3-ma paniami, i pięciorgiem dzieciaków (Jedna rodzina?- nie wiem). Mężczyzna muzułmanin formalnie może mieć do 4-ch żon, ale pod warunkiem, że wszystkie będzie traktował tak samo: mieszkanie, utrzymanie, prezenty, obowiązki małżeńskie, itd. W praktyce oznacza to odpowiedź na pytanie: czy go na to stać? Godzinę opóźnieni lądujemy w Riyan… W ciągu 30 minut mamy zmienić samoloty. Na miejscu okazuje się, że czeka juz taki sam samolot. Kołujemy i zatrzymujemy się obok niego. Przechodzimy ze 30 m. i są schodki do tego samolotu. Nie mamy żadnych bordingów, a przy małych schodkach kotłuje się czarno- biały tłum, i wchodzi jak do tramwaju, po sprawdzeniu listy obecności. Spada turystyczny kamień niepewności z serca, gdy widzimy nasze bagaże przenoszone między samolotami. Już tylko dalsze 50 minut lotu, i witaj Socotro na 8 dni. Na zdjęciach: nasz samolot i koledzy sąsiedzi z samolotu.
Na lotnisku czeka już Jamail – właściciel Socotra Island Tours, i załatwia błyskawicznie formalności podając nasze paszporty urzędnikom. Zostawia je tam a my idziemy do czekającego samochodu. Zapytany o dokumenty odpowiada, że odbierze je później. Dziwny zwyczaj! Wokół krajobraz górzysty. Obok mapka wyspy: długość ok.140 km.
Jedziemy samochodem ok 20 minut, już w zapadającym zmroku, do kampingu nad brzegiem morza Adeeb Eco Lodge. Kolacja na dywanach: ryba, placek, ryż, fasola, sos i herbata- ulepek z kardamonem. Śpimy w domkach, z plecionki wykonanej z gałęzi palmowych, na materacach rozłożonych na ziemi, pod moskitierą w kształcie namiotu. Noc mija szybko, z nieustannym usypiającym szumem fal oceanu. Idę na spacer wzdłuż plaży i podziwiam duze kopczyki nocnych krabów. Ok 8-j ruszamy dalej w objazd wyspy. Mamy pełne wyżywienie, samochód z napędem na 4 koła, z kierowcą i przewodnikiem- w tym ci mężczyźni pełnią również obowiązki kucharza na całej trasie.
Jedziemy do pobliskiej stolicy Socotry Hadibo. Nieco faktów o tym jednym z najbardziej egzotycznych miejsc na ziemi. Co to jest za miejsce? Sokotra (lub Soqotra) – archipelag czterech wysp i wysepek na Oceanie Indyjskim na wschód od Rogu Afryki, i około 350 km na południe od Półwyspu Arabskiego. W 2003 roku został wpisany na listę rezerwatów biosfery, a w 2008 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Archipelag składa się z górzystej głównej wyspy Sokotra (3625 km² – 55 tysięcy mieszkańców) i trzech mniejszych wysp, Abd Al Kuri, Samha, z kilkuset mieszkańcami . Jest i niezamieszkana Darsa, oraz inne nie nadającymi się do zamieszkania skaliste wysepki. Klimat jest w połowie pustynny z niewielkimi letnimi opadami ograniczonymi do pewnych obszarów. Powierzchnia górzysta, częściowo pustynna. Sokotra ma trzy geograficzne tereny: wąskie przybrzeżne równiny, wapienny płaskowyż z krasowymi jaskiniami i góry Haghier. Temperatura w grudniu wynosiła: w dzień 25-30 stopni C, a w nocy ok 20-tu. Wyspy należą do Jemenu politycznie. Najbliżej położona jest Somalia i Jemen na Półwyspie Arabskim. Historycznie była w posiadaniu: Portugalczyków, Brytyjczyków, Jemenu Południowego, a po zjednoczeniu weszła w skład Jemenu. Hadibo jest niewielkim miasteczkiem, jedna utwardzoną ulicą, hotelem, meczetem. Na zdjęciu główna ulica i hotel.
Mini bazar z kilkunastoma sklepikami: pomidory i ogólne… byle co. Na ulicy podchodzę do dwóch stolików, pod którymi stoją małe kózki. To jatka kozia. Te mini zwierzątka czekają na swoją kolej… Masarz pozuje mi do zdjecia.
Obok uliczki jak… gdzieś na końcu arabskiego świata. Spotykam sklepik z przyprawami i grupkę „czarnych mamb”. Tak żartobliwie nazywam czarno odziane sprzedawczynie: glinianych podstawek do palenia żywicy kadzidłowej oraz … patyczków do czyszczenia zębów ( to te czarne wiązki patyków). Niestety nie mogłem ich sfotografować. Siedziały w dużej grupie na ziemi na brzegu uliczki. Pozwoliły sfilmować wyłącznie swoje towary.
Udało mi się sfotografować kilka bardzo egzotycznych postaci. Ciekawostką jest tu sposób witania się mężczyzn: dotykają sie czubkami nosów. Nie byłem wystarczająco szybki aby ten moment zarejestrować na zdjęciu.
Po wyspie od czasu do czasu kursują niesamowicie zapchane busiki przewożące mieszkańców. Często jedynym rozwiązaniem przemieszczenia się są okazje jak ta sfotografowana niżej. Nasz samochód zatrzymał się na bazarze, gdyż nasi opiekunowie robią zakupy przed naszym wyjazdem w odległe regiony: woda, środki spożywcze, warzywa. Podjeżdżamy pod biuro turystyczne, gdyż okazało się, że nasze bilety na odlot z Socotry są nieaktualne z powodu odwołania lotu przez Yemenia Air. Agent tej linii obiecuje zamienić nasze bilety na lot wcześniejszy liniami Felix Air. W ten sposób byłby jeden dzień w Sanie na zwiedzenie stolicy Jemenu. Nic nie wiadomo, może będą miejsca. W biurze mam możliwość wysłać maila z informacją o braku jakiejkolwiek łączności. Zapomnij o: kafejkach internetowych, swoim telefonie komórkowym, karcie płatniczej, itp. Zastanawiam się nad wymiana pieniędzy na Riale Jemeńskie: nie ma co tu kupić, chyba ze… kózkę? Na wszelki wypadek pożyczam od Agenta 5000 Riali (ok.23 USD, 1 USD= ok.213 Riali). Dowiadujemy się że miesięcznie Socotrę odwiedza około 70-100 turystów. Ruszamy w drogę po ustaleniu nowego programu 7 dniowego objazdu wyspy. Tankujemy paliwo (litr po 0,55 USD) i ruszamy wzdłuż malowniczych brzegów oceanu, aby koło Ghoba skręcić w głąb wyspy.
Mijamy drobne wioski i systematycznie pniemy się w górę na płaskowyż, skąd rozciąga się widok na najwyższe góry wyspy oraz całą okolicę.
Widzimy sporo drzew butelkowych i czasami małe osady ludzkie. Jedziemy w Góry Fermhin, aby zwiedzić Kanion Derhur. Podjeżdżamy pod jego krawędź i jesteśmy otoczeni gromadką dzieci, próbujących nas namówić do zakupu produktów z „drzew smoczej krwi”: barwnik do malowania, żywica i lekarstwo. Częstuję je resztką cukierków z Somalilandu. Zjeżdżamy po drodze dla… na dół Kanionu. Niesamowita stromizna (do 40%), kamienisty szlak z potężnymi głazami.
Spotkaliśmy innych miejscowych turystów, którzy przyjechali na krótki odpoczynek i kąpiel w małym rozlewisku górskiego potoczku. Wykapałem sie także. Wokół piękna panorama górska z mnóstwem drzew butelkowych i tych smoczych… Socotra biologiczną historią przypomina Wyspy Galapagos . Ten Archipelag wysp oderwał się od Afryki i zostały odizolowane przez około 30 milionów lat. Doprowadziło to do tego, że życie na Socotrze poszło własnymi drogami. Rezultatem jest unikalna flora i fauna. Socotra ma kilka gatunków, które istnieją tylko tutaj. Na wyspie jest 825 gatunków roślin, z tego 37 procent jest endemicznymi. Podobnie, 90 procent gadów, a nietoperze są jedynymi ssakami, które egzystują tu poza ludźmi. Najbardziej spektakularnymi roślinami na Socotrze są Drzewa Smoczej Krwi oraz Drzewa Butelkowe. Z tymi pierwszymi związane są 2 legendy. Wg pierwszej drzewa wyrosły z krwi bratobójczej walki Kabule i Habule. Mnie spodobała się bardziej druga opowieść. Kiedy Socotra była nękana przez smoka, jej król obiecał rękę swojej córki śmiałkowi, który go zabije. To właśnie z krwi tego smoka wyrosło Drzewo Smoczej Krwi. Przed wieczorem poszliśmy wzdłuż kanionu i spotkaliśmy małżeństwo australijskich nauczycieli angielskiego, którzy przyjechali do Kanionu na piknik… z 2-ma kózkami w charakterze posiłku dla 4-ch osób. W pobliżu kilka sępów egipskich polujących na resztki z kózek. Ucztują nad kawałkami skóry… Idziemy jeszcze w górę kanionu.
O 18-j jest całkowicie ciemno w moim małym namiocie, i słyszę tylko odgłosy nocnych ptaków. U góry „ktoś pozapalał” niesamowitą panoramę tysięcy gwiazd. Widać je znacznie wyraźniej przy braku zanieczyszczeń w powietrzu. Rankiem już trzeciego dnia na Socotrze, gdy słońce zajrzało w głąb kanionu, ruszamy z powrotem pod górę, po tym co trudno nazwać drogą. To raczej lawina głazów większych i mniejszych, po której metr po metrze pełzniemy w górę. Po drodze całe laski tych: smoczych i butelkowych…
Po kilku kilometrach na asfalcie znowu zbaczamy w ledwo widoczną dróżkę na płaskowyżu. Zatrzymujemy się w pobliżu wioski. Po chwili przychodzi miejscowy właściciel 5 krów, który prowadzi nas na 7 godzinny intensywny trekking w najwyższe pasmo górskie Socotry Góry Hagier. Poznaję jak wygląda drzewo kadzidlane (foto niżej). To żywica m. innymi tego drzewa jest nam powszechnie znana z kadzideł stosowanych w naszych świątyniach.
To po czym idziemy za przewodnikiem jest głazowiskiem bez śladu jakiejkolwiek ścieżki czy dróżki. Od czasu do czasu widzimy wałęsające się krowy i kozy.
Rozwijają się kolejne widoki i panoramy to na jedną to na drugą stronę wyspy. W końcu docieramy na Skand, pod najwyższy szczyt Socotry. Obok jego wysokość Mashanig 1519 m. n.p.m. Wojtek ocenia, że chyba jesteśmy jedynymi Polakami, którzy tu dotarli. Obok widzimy pomiędzy dwoma pikami skalnymi stolicę Hadibu. Lunch smakował wyjątkowo na mini przełęczy z widokiem na okolicę.
Po odpoczynku „turlamy się” nieco zmęczeni w dół: znowu z kamienia na kamień, w górę, przeważnie jednak w dół, trawers zboczem, ściana płaczu, na kolanach między krzakami… Czuję się bardzo zmęczony, zwłaszcza moje nogi próbują mi powiedzieć, że mają dosyć na dzisiaj. Wreszcie ulga z góry już widać daleko w dole samochód.
Wracamy nim na jedną z dwóch dróg w poprzek wyspy, i nią po około godzinie jesteśmy na południowej stronie Socotry na kampingu w Aomak. Znajduje się przy bardzo szerokiej piaszczystej oceanicznej plaży. Wysokie fale jednak zniechęcają do kąpieli wieczorem. Śpię w swoim zielonym mini namiociku- długo moje zmęczone nogi i plecy nie pozwalają zasnąć. W końcu łoskot fal jednak usypia. Następnym rankiem chodzę po mini diunach w świetle wschodzącego nad oceanem słońca. Oglądam ślady na piasku i próbuję zgadnąć czyje są: w większości kraby, ale widzę i ślady nocnych wizyt małych żółwi. Słońce jest juz wysoko gdy kończe te notatki siedząc w samochodzie. Na początek cofamy się nieco w bok w stronę wysokich klifów płaskowyżu do Jaskinii Dogub. Do jaskini wjeżdżamy samochodem- duża dziura w zboczu z naroślami z góry. Wygląda jak potężna paszcza z zębami stalaktytów.
Wkrótce skręcamy w głąb wyspy tzw starą drogą. Asfalt szybko się kończy, później to już zwykła szutrówka, by wkrótce zmienić sie znowu w kamienisty trakt przez wąwóz w górach. Poruszamy się wzdłuż koryta okresowej rzeki z potężnymi głazami i malowniczymi zboczami z obu stron. Co kilka minut mizerne beduińskie osady lub pojedyncze kamienne domostwa. Wspinamy się naszym samochodem odcinkami i po około 40 stopniowych pochyłościach. Nagle stop nad strumykiem. Z góry nadciąga duże stado mikrych tutejszych krów z 3-ma pastuchami. Nasi i tamci zrobili sobie przerwę… na modlitwę.
Po kilku minutach bardzo ostro w górę osiągamy płaskowyż Homhil. To rezerwat z mnóstwem butelkowców i smoczych drzew. Wyglądają niezwykle uroczo w zachodzącym słońcu. Tu jest wysoko, więc sporo tych drzew jest w wersji mini… Pomiędzy nimi widzę druga odmianę drzew smoczej krwi: Everbia. Wyglądają prawie tak samo lecz liście maja w postaci pionowych niebieskawych patyczków. Ale … powiedzcie sami, ile można zrobić zdjęć drzewom butelkowym???Ja mam ich mnóstwo, różnych kształtów, wielkości… Jest też inne niewielkie drzewko Jatrve, którego sokiem można zatrzymać krwawienie. Śpimy w namiotach pod kamiennym dachem w towarzystwie butelkowców.
Nasz ostatni dzień w górach Socotry spędziliśmy idąc z płaskowyżu Homhil w dół w kierunku wybrzeża. Prowadzi nas brodaty przewodnik Amer (na zdjeciu Amer i autor tej relacji).Z lewej na zboczu gęsto od parasoli (grzybów) drzew smoczej krwi. Nucę pod nosem piosenkę: „parasolki, parasolki… bardzo tanie…” zwłaszcza, że po raz pierwszy na Socotrze kropi deszcz. Biorę do plecaczka swoją pelerynę i ruszamy w dół korytem okresowej rzeki. Jest to kanion z wysokimi zboczami. Podziwiam niezwykłe kształty, które natura wyrzeźbiła na dnie tego górskiego suchego potoku. Wychodzimy na potężną bramę przez jakby wyłom w klifach z obu stron, gdzie potok spada w dół. My się nim cofamy i trawersując to potężne zbocze, pod wysokimi pionowymi skałami schodzimy w dół. Spotykamy kilka drobniejszych odmian drzew i krzewów. Podziwiam potężne konary drzewa African Asturcalu (nie znam polskiej nazwy). Na dole hop do samochody, który w czasie naszego marszu w dół objechał ją dookoła.
Ciągu dalszego relacji szukaj w: Socotra cz.II. Dokładniej opisuje moją przygodę na niesamowitej Socotrze podróżniczy film, który polecam w zakładce filmy.
.