Tajlandia
Spis treści
Archipelag Phi Phi
Wyspy Phi Phi (Pi Pi)
Można by powiedzieć… witamy w raju! W tumanach rozpylonej śrubami motorów wody morskiej, tworzą się mini tęcze. Ponad godzinę płynie sie na południe od Phuket i szybka łódź ląduje na jednym z najsłynniejszych archipelagów świata- wyspach Phi Phi. Rajskie wysepki zostały rozsławione przez film z Leonardo Di Caprio „Niebiańska Plaża”. Od tego czasu- czyli około 15 lat, nastąpił znaczący rozwój turystyki w tym rejonie Tajlandii. Lądujemy na niewielkiej tytułowej plaży- Plaża Maya, która ma poważny problem: jak zmieścić na niewielkim odcinku mnóstwo łodzi większych i mniejszych z… tłumami turystów.
Odwiedzamy aż 6 wysepek, wśród których można ponurkować. Ja zadowoliłem się pływaniem z rurką (snorkeling), gdyż sama rafa jest niezbyt atrakcyjna i mało kolorowa. Wapienne wysepki wyrastają z wody prawie pionowo.
Jedna z atrakcji jest Grota Wikingów. Morska jaskinia otrzymała swoja nazwę od rysunków naskalnych. Nikt obecności Wikingów tutaj nie udowodnił, ale wszystkie łódki turystyczne zbliżają się do niej. Lądują na brzegu wyłącznie pomysłowi Chińczycy, szukający w skalnych zakamarkach gniazd jaskółczych (jeden z jadalnych specjałów tej nacji). „Jaskółcze gniazda”- swoja drogą… czego Chińczycy nie jedzą! Inną wysepkę zamieszkują wyłącznie małpki-makaki. Nie wiem… czego jest więcej, na i przy wysepce: łodzi turystycznych, czy tych milusich małpeczek- próbujących złapać przysmaki, rzucane z tych pierwszych?
Tylko jedna z wysepek archipelagu jest zamieszkaną (6 tysięcy) i na niej można znaleźć nocleg w hoteliku, czy zjeść posiłek w czasie wycieczki. Wszędzie najbardziej atrakcyjną była lazurowa toń, zachęcająca do pływania czy do skakania, niczym… filmowy Leonardo.
Przejście do poprzedniej relacji: Boże Narodzenie pod palmami
Przejście do następnej relacji: Phuket i okolice
Phuket i okolice, relacja z podróży
Phuket i okolice
Rozległe Królestwo Tajlandii w tej podróży oglądam po raz kolejny. Tym razem zwiedzamy to, co najciekawsze dla masowego turysty. Najpopularniejszym rejonem od kilkunastu lat stała się Wyspa Phuket oraz rejon Zatoki Tajlandzkiej: cieplutka szafirowa woda, mnóstwo zatoczek i wysepek, jazda na słoniach, przytulenie… tygrysa, czy po prostu nurkowanie… To na pewno malownicze miejsce, zachwycające bogactwem smaków, tropikalną wielokolorową przyrodą, złoceniami i przepychem buddyjskich świątyń, powszechnym uśmiechem i … bardzo korzystnymi cenami. Mamy przyjaciół z polską emeryturą, którzy corocznie uciekają do tajskiego ciepełka… prawie na całą zimę. Ciekawe nadmorskie kurorty znajdują się na: Krabi, Phuket i w Zatoce Phang Nga… Podziwiałem buddyjskie świątynie. Ich wnętrza przepełniają opary trociczek a zwyczaje w niczym nie przypominają europejskich. W Świątyni Małp pomiędzy stalaktytami jaskini, figura leżącego Buddy symbolizuje przejście w stan nirwany (foto). To pojęcie oznacza w buddyzmie, wyzwolenia od cyklu narodzin i śmierci… Najogólniej oznacza zanik niewiedzy, będącej przyczyną cierpienia. Budda osiągnął stan nirwany przed 2558 rokiem i ta data stanowi w Tajlandii początek kalendarza. Faktycznie w użyciu są dwa: ten nasz i buddyjski, wg którego obecny koniec roku przypada w kwietniu 2558 roku. Na drugim zdjęciu pokazałem świątynię Wielkiego Buddy, z figurą otoczoną girlandami dzwonków.
Łagodne usposobienie i przyjazne nastawienie Tajów, było szczególnie widoczne na niedzielnym, popołudniowym targowisku w Phuket Town. Na starówce wśród niskich kolonialnych domostw, na licznych straganach i ulicznych knajpkach, można podziwiać bogactwo tajskiej kuchni. Kuchni bogatej w przeróżne kompozycje: mięs, owoców, warzyw i aromatycznych przypraw. Europejczycy, ograniczający możliwości wykorzystywania orzechów kokosowych, do wypicia zawartości i… wiórków kokosowych, z pewnością byliby zaskoczeni pomysłowością tajskiej kuchni. Polecam wszystkim skosztowanie, zwłaszcza licznych rodzajów zup z dodatkiem mleka kokosowego, szczególnie tych z udziałem owoców morza. Próbujemy kilku smakołyków. Na zdjęciach dwie scenki kulinarne w knajpce ulicznej, oferującej między innymi duże kraby i ośmiorniczki.
Całodzienna wycieczka do spektakularnej Zatoki Phang Nga, zostanie w pamięci na dłużej. Rejs tradycyjną tajską łodzią „long-tail” prowadzi w kilka miejsc, znajdujących się w zatoce pełnej wysepek i sterczących z wody ostańców skalnych. Spacerujemy po wiosce rybackiej, w której czas się… jakby nieco zatrzymał (foto). Za Nai Ngob przesiadamy się do kajaków, aby zachwycić się gigantycznymi stalaktytami morskiej jaskini, znajdującej się pomiędzy lasami namorzynowymi. Można zobaczyć, że u mangrowców pień zaczyna się faktycznie jakieś 2-3 metry nad ziemią (pod wodą).
Pływająca wioska, tzw. „Morskich Cyganów” przypomina tajskie „pływające targi”. Wioskę 200 lat temu założyło, przybyłe z Indonezji muzułmańskie plemię. Znalazło swoje „miejsce na ziemi”… na morzu, i przytuliło swoje, budowane na wysokich palach chaty do jednej ze skał. Wśród raczej mizernych chatynek wyróżniają się złote kopuły meczetu, a prawie cała wioska jest wielkim, dość drogim targowiskiem turystycznym. Znajdziesz na palach również szkołę z boiskiem, czy mini cmentarz- ten zlokalizowano na twardym gruncie przy skale. Mnie zaskoczyła pokazana na zdjęciu toaleta przy meczecie, do której jednak możesz wejść tylko na bosaka.
W Zatoce można poczuć się jak James Bond, czy „Człowiek ze złotym pistoletem”. „Skałę- Gwóźdź”, znaną z filmu o człowieku pijącym tylko wstrząśnięte… drinki, zobaczyłem po dość długim płynięciu pomiędzy stromymi brzegami wysepek zatoki. Można się poczuć jak w filmowej scenerii, i strzelić fotkę najbardziej obfotografowanemu ostańcowi skalnemu w Tajlandii. Zachwycają mnie nie tylko oryginalne kształty skalne, lecz również podrównikowa tropikalna roślinność.
Na Phuket warto zajrzeć do show „Phuket Fantasea”. W Kamala, obok najsłynniejszej na wyspie plaży Patong, zbudowano obiekt turystyczny, pokazujący kulturę Tajlandii w stylu hollywoodzkim. Zakaz fotografowania sprawia, że mogę pokazać tylko widok z zewnątrz. Na dużym terenie znajdziesz mnóstwo sklepów, z najładniejszymi na wyspie pamiątkami. Jeden ze sklepów oferował uliczny pokaz… Spróbuj zgadnąć, ile na drugim obrazku występuje, popularnych w Tajlandi „Girls/Boys”. Szczerze przyznaję, że odpowiedzi nie znam.
Sylwester 2015/2016 spędziliśmy na hotelowym garden party. Okazało się, że ta okazja do świętowania, jest znacznie bardziej hucznie obchodzoną od Bożego Narodzenia. W ciągu dwóch dni zbudowano hotelowe dekoracje, z dziecięcym mini parkiem rozrywki. Występy na profesjonalnej estradzie skończyły się tańcem w wodzie, tego zespołu pokazanego na drugim zdjęciu. Napis „Happy New Year 2016” zapłonął jako kilkunastometrowy fajerwerk. Niestety, trzeciego stycznia Warszawa przywitała nas temperaturą -14 st.C. Wyjeżdżaliśmy z temperatury ok. + 35 st. powietrza i + 32 st. wody. Powiedzcie mi: jak się schować przed trzaskającym mrozem na dworcu Warszawa Zachodnia? BRR!!! Pozdrawiam swoich czytelników, życząc spełniania marzeń.
Przejście do poprzedniej relacji: Phi Phi
Przejście na początek trasy: Boże Narodzenie pod palmami
Tajlandia, galeria zdjęć
Intensywnie zwiedzając, podczas miesięcznej objazdowej wycieczki z biurem podróży, wędrowaliśmy z żoną poprzez: Birmę, Kambodżę, Laos, Wietnam i Tajlandię. Zobaczyliśmy najciekawsze miejsca, prawie na całym Półwyspie Indochińskim, w październiku i listopadzie 2001 r. Tajlandia była w tej podróży stacją przesiadkową na kolejne samoloty. Udało się zwiedzić tylko stolicę Bangkok, z jej kapiącymi złotem: świątyniami, i pałacem królewskim. Chciałbym wrócić do Tajlandii zwiedzić ją naprawdę i ponurkować. Załączam kilka starych zdjęć.
tajlandia_001
Tajlandia, Chiang Mai. Kobiety żyrafy i nie tylko, relacja.
Chiang Mai. Kobiety żyrafy i nie tylko, relacja z podróży.
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Z dotarciem tutaj miałem duże kłopoty, które spowodowało opóźnienie się samolotu Thai Air z Filipin do Bangkoku. Uciekło mi połączenie do Chiang Mai w Bangkok Air. Niby normalne- wiedziałem że jest jeszcze kilka lotów tego dnia, ale nie wiedziałem, że w tym czasie odbywa się festiwal, i wszystkie loty są wyprzedane na kilka dni do przodu. Idę w końcu do linii które nawaliły, i proszę o zabukowanie reklamacyjne w ich samolotach. Zgadzają się ale czekam 6 godzin na miejsce dopiero w drugim samolocie. W końcu z przygodami ląduję o 23-j zamiast 18-j. Rikszą do zabukowanego Living Place Guesthouse (100THB, wymiana 1 USD=31,2 THB- tajlandzki Baht). Kolejnym kłopotem było to, że gospodyni hotelu zagubiła moją rezerwację, a wszystkie miejsca tak samo zajęte wokół. W końcu wymusiłem miejsce w pokoju wieloosobowym (taniej bo tylko 160 THB/noc-ok.5 USD). Miejsce z: dobrą lokalizacją, wi-fi, niewielką ceną, i miłą obsługą. W pobliżu poza porą festiwali jest mnóstwo hoteli w różnych cenach. W Tajlandii byłem już 2-krotnie , gdyż Bangkok jest jedną ze stacji przesiadkowych, lecz zwiedzałem tylko stolicę z jej pałacami, i kapiącymi złotem świątyniami buddyjskimi. Obecnie pierwszy dzień w 250- tysięcznym Chiang Mai poświęciłem na zwiedzenie spacerem centrum i starego miasta. Chiang Mai znajduje się w głębi lądu, prawie w środku półwyspu Indochińskiego. Region ten różni się od reszty Królestwa Tajlandii, głównie wspaniałymi tzw. lannajskimi świątyniami buddyjskimi. W XIII wieku plemiona tajskie uciekły z Chin przed najazdem mongolskim. Utworzyły Królestwo Lanna i przez kolejne trzy wieki wybudowały te nazywane Watami świątynie. Następne dwa wieki do roku 1775 region był częścią Birmy, a później zastał przyłączony do Syjamu (Tajlandii). Centrum starego miasta w obrębie murów miejskich posiada aż 36 Watów, a w okolicy aż 300. Idąc dosłownie co krok natykam się na kolejne barwne świątynie. Sam zobacz na załączonych zdjęciach.
Prawie każdy Wat składa się z: głównej pagody, stupy, mniejszych świątynek (typu kapliczka), i różnych rzeźb: smoków, demonów, i innych dziwnych stworów. Te największe posiadają kilka budynków. Każdą z nich boso, bez problemu można zwiedzić i fotografować. Wierni niektóre posągi oklejają małymi płatkami złota. Są cieniusieńkie o powierzchni ok. 2x 2 cm i kupuje się je: za „co łaska” do skarbonki (zwykle za 20 THB). Niżej kolejna świątynia i smoki, które zwykle tutaj są ozdobą schodów i dachów. Czasami poręcze także są smokami- te dłuższe przedstawiają smoki połykające jeden drugiego.
Chiang Mai jest dużym nowoczesnym miastem, które w szczycie trudno z powodu korków przejechać. Na ulicach spotkać można czyste stragany oferujące miejscowe specjały, choć zwykle jada się w małych ulicznych restauracyjkach. Za posiłek typu tajskiego płaciłem 50-100 THB (to tylko 2-3 USD). Ciekawostką była herbata sprzedawana na kubki, ale i na woreczki foliowe (na zdjęciu niżej). Atrakcją miasta są również bazary, a zwłaszcza malowniczy nocny. Festiwal na który przypadkowo trafiłem jest najważniejszy, i nazywa się Loy Kratong (16-18.11.2013). Niestety miałem możliwość podziwiać tylko przygotowania, gdyż główne uroczystości zaczynają się w porze mojego wyjazdu z miasta. Na drugim zdjęciu ozdoby festiwalowe na jednym z Watów w pobliżu mojego hotelu.
Miasto jest także bazą wypadową w pobliskie góry do trekkingu, ale również do znajdujących się w nich wiosek górskich plemion. Cały kolejny dzień poświęciłem właśnie na wioski górskie. Można tam dojechać wynajmując np. taxi, lub kupić wycieczkę. Kupiłem za pośrednictwem hotelu wycieczkę całodniową (1600 THB). Odjechałem z hostelu o 8.30 z grupką innych turystów. Przedstawiam w tej relacji przede wszystkim ludy zamieszkujące te góry. Pierwsze były przedstawicielki plemienia Mien, znane ze swoich czarno-czerwonych strojów. Zamieszkują głownie Wietnam i Chiny. Kobieta na moim zdjęciu nie posiada dużego czerwonego nakrycia głowy, gdyż noszą je tylko z okazji nowego roku. Na drugim zdjęciu kobieta ludu Akha, ze wspaniałym najbardziej okazałym srebrzystym nakryciem głowy. Plemię zwykle wyznaje animizm i kult przodków. Obchodzą liczne święta.
Najbardziej w wiosce Wang Nomyard interesowały mnie licznie spotkane, słynne „kobiety żyrafy”, z różnych plemion ludu Karenów,. Ta akurat wioska to miejsce turystyczne, choć nie do końca. Zgromadzone w jednym miejscu rodziny przede wszystkim właśnie ludu Karenów, z różnych plemion ((głównie Long Neck), prowadzą normalne życie. Sprzedają oryginalne, gdzie indziej nie spotykane tanie pamiątki. Kobiet w wiosce mieszka kilkadziesiąt, starsze, młodsze oraz dzieci. Wszystkie osoby płci żeńskiej posiadają na szyjach mosiężne pręty nawinięte wokół szyi. Niektóre noszą je również na nogach pod kolanami. Pręty z powodu noszenia ich od młodych lat wydłużają w nienaturalny sposób szyje, stąd nazwa kobiety żyrafy. Pozwalają siebie fotografować. Jest jednak problem z porozumiewaniem się- większość po angielsku zna wyłącznie kilka słów, głównie liczebniki. Ja byłem tam w towarzystwie przewodnika tej wycieczki, dzięki któremu nie miałem tego problemu. Mogłem swobodnie porozumiewać się i zwiedzić- sfilmować również domy. Zobaczyłem szyję bez tych pierścieni, lecz nie pokażę jej- nie był to atrakcyjny widok. Rozmawiałem z kilkoma paniami. 33 letnia Mao opowiada mi o swoim domu: ma pierścienie na szyi od 28 lat, a trzy domy dalej, nieco młodsza 27 letnia Mahao nosi je od 23 lat. Karenowie są ludem zajmującym się rolnictwem i hodowlą. Ciekawostką był obyczaj przywoływania deszczu graniem w bębny z brązu. Na zdjęciach tkaczka Karenów ze szczególnie długą szyją, oraz Mao.
Z boku mojemu filmowaniu przyglądają się dziewczynki. Jedna 8 letnia mi pozuje (p. zdjęcie). Idąc z powrotem kupuję pamiątki. Widzę, że dla turystek Karenki posiadają takie mosiężne szyje, rozcięte z tyłu do przywiązania na szyi, … sznurkiem na czas fotografowania. Na końcu wioski robię drugie zdjęcie grupce grających w coś 4-ch dziewczynek. Wszystkie posiadają te żółte druciane-mosiężne kołnierze.
Jadę dalej i wyżej w górach zajeżdżam do wioski ludu Mhong. Jest to ok. 5 milionowa najludniejsza grupa etniczna, zamieszkała w okolicy na całym Płw. Indochińskim, ale również w USA i Francji. Dzięki tłumaczowi widoczne na pierwszym zdjęciu rozbawione kobiety, pozwoliły mi się sfilmować, oraz zajrzeć do ich prostych letnich domostw. Mnie podoba się ta groźnie wyglądająca zakrzywiona maczeta, przymocowana do paska na plecach motocyklisty. Moja wyobraźnia podpowiada mi, że może dawniej to mogłoby być inne narzędzie, niekoniecznie do wycinania chwastów na mizernym górskim poletku.
Po drodze miałem okazje zobaczyć; hodowlę storczyków , pawilon z motylami, górski wodospad spadający kaskadami w głąb wilgotnego wąwozu, spłynąć rzeką kilkadziesiąt minut bambusową tratwą, oraz… pojeździć na słoniu. Okazała się że jadąc wzdłuż rzeki w góry, raz po raz znajdują się po drodze campy ze słoniami indyjskimi. Oferują 30 minutowe przejażdżki na słoniach, ale i znacznie dłuższe wyprawy w dżunglę, na oklep po 2 osoby na grzbiecie słonia. Widziałem grupę która wróciła ubłocona. Potem razem ze słoniami myli się w jeziorku. Pojechałem siedząc na karku słonia jak karnak. Przy braku wprawy niezbyt to wygodne. Na zdjęciach grupka na słoniach, oraz „moje do widzenia” z opiekunem mojego słonia (karnak).
Wracam przed wieczorem, i niestety następnego dnia po południu, w dniu rozpoczęcia się festiwalu musze odlecieć dalej.
Następnym etapem wyprawy będzie Bangladesz (kliknij).
Przejście do poprzedniej części wyprawy: Filipiny cz. II .
Przejście na początek wyprawy: Kolumbia.
Tajlandia, Phuket... informacje praktyczne
Tajlandia, informacje praktyczne (na grudzień 2015).
Tekst, foto: Paweł Krzyk
Informacje ogólne: Królestwo Tajlandii jest państwem w południowo- wschodniej Azji. Dawniej nazywana Syjamem. Stolica Bangkok, mieszkańców ponad 67 milionów. Graniczy z czterema państwami, a długość wybrzeża morskiego wynosi ponad 2600 kilometrów. Wybrzeża raczej nizinne i rozczłonowane. Największymi wyspami są: Phuket na Morzu Andamańskim oraz Samui i Phangan w Zatoce Tajlandzkiej. Różnica czasowa: plus 6 godzina do czasu naszego, tzn. gdy u nas jest np. 12.00, to w Tajlandii jest 18.00.
Kiedy jechać? Do Tajlandii najlepiej pojechać w porze suchej: październik do luty. Od marca do maja pora gorąca, a deszczowa od czerwca do września. Warto być także w porze deszczowej, gdyż deszcze są przelotne i przynoszą ulgę od upałów, kwitną rośliny i nie ma zbyt wielkiego przepełnienia w hotelach.
Wiza: od Polaków nie jest wymagana, dostaniesz 30 dniową bezpłatnie na lotnisku i 15 dniową na przejściu lądowym.
Język urzędowy: tajski. Po angielsku zawsze kogoś znalazłem.
Waluta: obowiązuje baht (THB). Przelicznik wymiany w licznych prywatnych kantorach jest najkorzystniejszy i nie obciążony prowizją. Czynne zwykle w dni robocze. Najniekorzystniejszy kurs oferują hotele (ok. -15 %). Kurs wymiany USD i EUR mniej więcej zgodny z bieżącymi notowaniami. Wymieniłem 1 USD= 35,5 THB oraz 1 EUR= 38,6 THB. Przy bankach widziałem bankomaty. Dla ułatwienia ceny w PLN podobne- gdy zdjąć jedno miejsce po przecinku.
Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet jest powszechnie dostępny. Telefony GSM nasze działają. Prąd i wtyczki takie jak w Polsce, lub dwie równoległe blaszki (wtedy reduktor).
Ceny: towary i usługi : generalnie niezbyt wysokie. Powiedziałbym, że jest krajem o cenach odpowiednich „na polską kieszeń”. Np.: piwo ok. 5 PLN, owoce ok. 2 PLN/kg, obiad w restauracji od ok.20-30 zł,
Jak dojechać?– samolotem. Możliwości jest kilka: czas od 10 do 15 godzin (gdy przesiadki). Lata samolot czarterowy BP „ITAKA” (sprawdź dostępność miejsc). Krótkie połączenia ma też Aerofłot przez Moskwę.
Bezpieczeństwo: kraj bezpieczny dla rozważnego turysty. Nie ma potrzeby dodatkowych szczepień. Usłyszałem o przypadku śmierci turystki wskutek dotknięcia jadowitej meduzy, tzw. osy morskiej w wodach przy wyspie Samui. Normalnie nie występują w Tajlandii- podobno przyniosły je burze tropikalne. Zlekceważyła ostrzeżenia umieszczone na plaży. Inną ciekawostką jest ukaranie człowieka, za… obrazę psa króla… Wygląda na to, że żarty z osoby panującej są tutaj surowo karane.
Transport: ruch lewostronny. Pozostałe informacje dotyczą zwiedzania okolic Phuket. W stolicy oraz innych regionach moje informacje mogą być mało aktualne (patrz relacje). Ceny taxi negocjuj indywidualnie przed rozpoczęciem kursu. W Tajlandii można wygodnie podróżować: samolotami, pociągami i autobusami. Oczywiście, istnieją także riksze i riksze motorowe. Można wynająć motocykle po okazaniu międzynarodowego prawa jazdy… ale słyszałem, że miejscowa umundurowana władza „czepia się” zwykle turystów.
Hotele: nie mogę polecić taniego hotelu- korzystałem z usług Biura Podróży, a ten hotel moim zdaniem, nie nadaje się cenowo dla człowieka wędrującego z plecakiem.
Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu. Istnieje wiele przewodników.
Atrakcje turystyczne: dotyczy Phuket i okolicy. Polecam wycieczki:
1/ do Phuket Town (stolica wyspy) w niedzielę na popołudniowy targ (pamiątki, folklor i wszelkie jedzenie).
2/ do Patong, najciekawsza plaża. Po drodze przy Kamala jest tam także Phuket Fantasea- show z udziałem między innymi słoni…, i kupisz na rozległym terenie najładniejsze pamiątki.
3/ wycieczkę całodniową do Phang Nga, piękne wioski: rybacka oraz na wodzie tzw. „Morskich Cyganów”, zarośla namorzynowe, morska jaskinia i … piękne wysepki ostańce skalne, w tym tzw. „skała gwóźdź” Jamesa Bonda.
4/ wycieczkę całodniową do wysepek Archipelagu Phi Phi (Pi Pi).
Dla turystów trampów i tych co wszystko organizują sami sobie, polecałbym, np. taką organizację pobytu w okolicach Phuket:
– zamieszkać na Phuket i ją zwiedzić: wyspa i rejon Phang Nga.
– promem za ok. 30-40 PLN przepłynąć na Phi Phi (patrz foto- pokazałem trasy promów). Nocować na Phi Phi (tylko jedna wyspa jest zamieszkana- ma hoteliki i restauracyjki, czyściutka woda, lazurowe plaże, zatoczki…). Po wybraniu hoteliku wybierz linię promową, gdyż pływają do dwóch różnych przystani na Phi Phi.
– wrócić na Phuket i przemieścić się samolotem lub autobusem w inne interesujące miejsca…
Powrót do relacji z podróży
Kraina uśmiechu i słoni, w roku 2558.
Kraina uśmiechu i słoni, w roku 2558.
Boże Narodzenie pod palmami.
Poza krajem w to polskie najbardziej rodzinne ze świąt, wylądowaliśmy po raz pierwszy. Postanowiliśmy z małżonką zobaczyć, jak wyglądają święta na dalekim wschodzie w Tajlandii. Wybraliśmy turystyczną wyspę Phuket. Szczegóły organizacyjne podróży zamieściłem pod informacje praktyczne (kliknij) Od długiego czasu już nie korzystaliśmy z ofert Biur Podróży, jednak tym razem wskutek lotu czarterowego pojechaliśmy z Itaką. Lecimy z Warszawy tylko 10 godzin (zamiast np. piętnastu). Hotel Centara mieści się w pobliżu lotniska. W ciągu dnia znad wody opadają na pas, ryczące silnikami wielkie ptaki. Niżej mapka i widok z plaży.
Hotel znajduje się na północno-zachodnim krańcu wyspy, i pomimo hałasów lotniskowych należy do najlepszych w okolicy (foto). W 2015 roku w drugi dzień świąt przypada 11 rocznica niszczycielskiego, tragicznego tsunami, które nawiedziło ten rejon świata. Wtedy, potężne 9-stopniowe trzęsienie ziemi na Indonezji wywołało 15 metrową falę, która runęła między innymi na tajlandzkie brzegi, powodując tylko w Tajlandii ponad 5 tysięcy ofiar. Obecnie tamte dni przypominają tylko znaki informacyjne, wskazujące drogi ewakuacyjne (foto).
Boże Narodzenie jako nazwa, jest używana od około 2 stuleci. Poprzednio przez ponad tysiąc lat, funkcjonowała w powszechnym obiegu nie nazwa Boże narodzenie lecz Gody, pochodzące od god (rok). Wzięło się to z tego, że w Europie witano nowy rok 25 grudnia, więc w chwili, gdy stykały się z sobą dwa gody (dwa lata). O Bożym Narodzeniu w kraju tropikalnym, gdzie głównym wyznaniem jest buddyzm, przypominają wyłącznie komercyjne sztuczne choinki oraz wielokolorowe foliowe błyskotki. Jest to raczej mizerna ozdoba biznesowa. Samo Święto Bożego Narodzenia jest świętem w kulturze chrześcijańskiej, choć obchodzonym bardzo różnie w poszczególnych gałęziach wiary. W każdej odmianie tej samej wiary chrześcijańskiej, różnią się nie tylko zwyczaje, ale i terminy, czy sposób obchodzenia świąt. Pokusiłem się o skrótowe pokazanie głównych różnic.
Prawosławie obchodzi je trzynaście dni później (6 stycznia) wg kalendarza juliańskiego (głównie Rosja oraz kraje wschodnie i południowo-wschodnie). Zaczynają Wigilię od dzielenia się prosforą- małym pszennym chlebkiem przyniesionym z cerkwi. Popija się świeconą wodą… i obowiązkowo musi być kutia. W nocy odbywają się cerkiewne wielogodzinne modły (odpowiednik naszej pasterki). W cerkwi nie ma szopki- jest przyozdobiona ikona…
Protestantyzm obchodzi święta podobnie oraz w tym samym czasie jak w katolicyzmie (Europa Zachodnia, Skandynawia, Afryka, Australia, obie Ameryki). Czasami ubierają choinki- symbolem jest adwentowy świerkowy wieniec z czterema świecami. W sklepach spotkasz adwentowe: słodycze, pamiątki. Kolacje wigilijne nie są postne a wśród potraw króluje gęś. Są prezenty ale nie ma pasterki.
Anglikanizm dominuje w Wielkiej Brytanii. Okres świąt nazywa się Chrismas i zaczyna się w końcu listopada, od przystrajania domów i mieszkań. Nie ma wigilii a święta rozpoczynają się 25 grudnia. Dzieci odkrywają prezenty od Św. Mikołaja (z czerwonych skarpet zawieszonych przy kominku). Głównym daniem południowego posiłku jest pieczony indyk nadziewany warzywami. Podawana jest również zupa żółwiowa a na deser specjalny świąteczny pudding. Ubiera się choinkę, zawiesza jemiołę i śpiewa kolędy. Drugi dzień świąt, nazywany Boxing Day to czas spotkań z przyjaciółmi. Nazwa pochodzi od zwyczaju dawania świątecznych prezentów służącym.
Luteranizm jest popularnym wyznaniem w: Niemczech, Skandynawii, USA, Etiopii, Tanzanii, Indonezji i na Madagaskarze. Święta rozpoczynają, przebieraniem się dzieci w Dzień Św. Łucji- 13 grudnia. W dzień poprzedzający wigilię następuje spotkanie na wspólnym poczęstunku, gdzie daniem głównym jest chleb maczany w sosie. Wigilia nie jest postna. Po kolacji prezenty oraz śpiewy i tańce.
Czytając świąteczne wydania polskich gazet, rzuciła mi się w oczy historia polskiego zwyczaju spożywania świątecznego karpia. Zaskoczyła mnie informacja, że to zwyczaj zaledwie kilkudziesięcioletni. Sięga tylko do czasów początku socjalizmu. Władza ludowa miała obowiązek dostarczać ryby… a karp był najtańszy. W swoich podróżach zetknąłem się ze zjawiskiem, wprost eksterminacji karpia z naturalnego środowiska. W Australii nad rzeką Jarołongą umieszczono napisy dla wędkarzy typu: jeżeli złowisz karpia… nie wrzucaj go z powrotem do wody (!!!). Zamiast tradycyjnego napoju w postaci kompotu z suszonych owoców, tutaj pod palmami, bardziej odpowiedni byłby toast, z rurki zanurzonej w orzechu kokosowym.
W Tajlandii, w miejsce ozdób świątecznych i tego przesadnego u nas świątecznego blichtru, rozpoczynającego się… prawie tuż po Wszystkich Świętych, zwrócisz uwagę na … buddyjskie kapliczki dla duchów. Znajdziesz je w każdym miejscu prowadzenia biznesu, oraz przed większością domów. Przed kolorowymi miniaturkami świątyń mieszkańcy zostawiają dary dla duchów opiekuńczych, w postaci: kadzidełek, napoju i jedzenia. Mnie podobał się występ na stacji benzynowej rodzinnego zespołu muzycznego z udziałem… kurzej rodzinki.
Przejście do następnej relacji: Archipelag Phi Phi
Chiang Mai, to nie tylko "kobiety żyrafy", film
Zapraszam na film z podróży do Chiang Mai na północy Tajlandii do niezwykłych plemion…
film Tajlandia, Phuket i nie tylko
Zapraszam na film HD do najbardziej turystycznych miejsc tego kraju
Tajlandia, Khon Kaen i Buri Ram, relacja z podróży
Tajlandia, Khon Kaen i Buri Ram, relacja z podróży (na styczeń 2020)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Ruszyłem znowu, samotnie i na pond 90 dni. Chcę zwiedzić w większości miejsca odległe od turystycznych szlaków na Dalekim Wschodzie, w okolicach Australii oraz Oceanii. Czyli mnóstwo wysp na skraju Oceanów Indyjskiego i Pacyfiku. Zapraszam do wirtualnej wędrówki ze mną, lub moim śladem.
Na początek jedna informacja: w tej długaśnej, intensywnej podróży zmieniam zasady pisania o niej. Nie mam kiedy pisać, więc ograniczam treść pisaną i nie będzie informacji praktycznych. Trochę szczegółów organizacyjnych przemycę w relacjach.
Pierwszą fotkę zrobiłem na lotnisku w Bangkoku w drodze do Khon Kaen– miasta we wschodniej Tajlandii, 140 tysięcznej stolicy regionu o tej samej nazwie. Dalekowschodnią egzotykę miałem tuż przy drzwiach hotelu.
Witam, mówiąc pokrótce z królewskiej krainy Buddystów, smoków, skuterów, i… bardzo sympatycznych i przyjaznych ludzi. Widzę- z poziomu ulicy, że chyba jestem jedynym turystą… z innego regionu świata. Spragnieni buddyjskiego świątynnego folkloru znajdą wiele złotem kapiących świątyń: Wat Sri Chan, Wat Pra That…
Ciepło, dość wilgotno, ale nie pada. Egzotyczne i nie turystyczne bazary dzienne i nocne spowodowały, że często wyciągałem kamerę filmową.
W końcu znużony spacerem, SPOCONY, zrobiłem postój w przydrożnej knajpce. Kłaniam się wraz z tygryskiem LEO-nem,
Następnie dotarłem samolotem do kolejnego tajskiego regionu- Buri Ram. Lecąc tutaj, rzuciły mi się w oczy licznie używane maseczki zasłaniające usta i nos. Używają ich praktycznie w 100% ludzie kontaktujący się z innymi. Na ulicach jest to około 20%… To by było na tyle, jeżeli chodzi o koronowirusa rodem z Chin. Mówią, że Chiny i Tajlandia są najbardziej zagrożone. Chyba… też założę, przynajmniej podczas przelotów i przebywania w miejscach komunikacyjnych.
Po zameldowaniu się w hostelu, poszedłem popatrzeć na obchody Chińskiego Nowego Roku- niedziela była ostatnim dniem świętowania. Zorganizowano obchody noworoczne (rok metalowego szczura), przy chińskiej świątyni buddyjskiej którą miałem w odległości pięciominutowego spaceru. Typowy festyn z elementami religijnymi, życzeniami (za 0.6 EUR), z bajerami lampionowymi, estradą dla muzycznie uzdolnionych i miejscem do zapchania brzuszków u dużych i całkiem niewielkich… Zmrok zapadł pomiędzy 18 i 19-tą więc wróciłem po ciemku do mojej kwatery.
Buri Ram, „miasto szczęścia”, znajduje się około 410 km na północny wschód od Bangkoku. Jest stolicą dystryktu Mueang Buriram.
Niespełna 30-tysięczne Buri Ram większość atrakcyjnych turystycznie miejsc posiada poza miastem. Najciekawsze są ruiny z czasów Imperium Kmerskiego (około tysiąca lat temu) i znajdują się na wygasłym wulkanie, gdzie są chronione w Parku Historycznym Phonam Rung. Ozdobą parku jest duża postać Buddy.
W mieście podobała mi się tajska świątynia Wat Kiang oraz pomnik Króla Ramy I. Ciekawostką w Tajlandii na pewno są przydomowe- również obok instytucji, kapliczki buddyjskie, do których codziennie głodnym duchom buddyjskim wystawia się pożywienie i napój. Pewnie lokalne ptaszki tylko na to czekają.
Przejście do następnej relacji: Laos, Savannakhed
Chiang Rai i Hat Yai. W Złotym Trójkącie, u długoszyich Karenek…,
Tajlandia, Chiang Rai i Hat Yai. W Złotym Trójkącie, u długoszyich Karenek…, relacja z podróży (na styczeń 2020)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
W tajskiej prowincji i mieście Chiang Rai rozpocząłem zwiedzanie centrum miasta przy Złotej Wieży Zegarowej. Spotykałem Dorotę i Jacka, sympatycznych podróżników z Częstochowy. Zaplanowaliśmy wspólny wyjazd na całodniową lokalną wycieczkę po prowincji (32€). Na zdjęciach wspomniana wieża zegarowa oraz tablica z różnicami kalendarzowymi: naszego i buddyjskiego. Ten drugi liczy początek od śmierci Buddy (+543 lata).
W czasie wycieczki pierwsze były: istniejąca od 14 lat Świątynia Wat Rong Khun (biała świątynia), oraz czynna od 5 lat Wat Rong Sau (niebieska świątynia). Ocenę tych młodych obiektów kultu religijnego, pełnych zdobień i religijnych postaci pozostawiam czytelnikowi.
Muzeum-skansen Czarny Dom, pozwolił zajrzeć do zgromadzonych domostw, bydlęcych mebli oraz lokalnego zdobnictwa. W pobliżu można zajrzeć do Małpiej Jaskini z tajskim wyobrażeniem piekła.
Na granicy tajsko- myanmarskiej w mieście Mae Sai, najlepszy widok na miasto i znajdujące się za rzeczką miasto bliźniacze w Myanmarze, jest ze wzgórza.
Na jego szczycie znajduje się bajkowa Świątynia Skorpiona. Do Myanmaru do miasta Thachilhek, Tajowie jeżdżą do strefy zakupowej. Wydawane są im na granicznym mostku jednodniowe wizy za 1€, podczas gdy obcokrajowiec otrzymuje to samo za 24€. Granica jest otwarta pomiędzy 7,30 – 20,30.
W pobliżu znajduje się plantacja herbaty Ulung. Zrozumiałem, dlaczego ta herbata jest tania, gdy zobaczyłem mechaniczne zbiory.
Kilkanaście kilometrów w stronę wschodnią znajduje się punkt, który w Tajlandii nazywany jest potocznie Złotym Trójkątem. Mieści się na granicy: Tajlandii, Birmy i Laosu- na wlocie rzeki Ruak do Mekongu. Oczywiście wszyscy robią sobie pamiątkowe zdjęcia przy pomniku.
Faktycznie zaś Złoty Trójkąt to teren o powierzchni 350 tysięcy km2 w: Tajlandii, Birmie, Laosie i niektórzy piszą, że również w Choinach, gdzie produkuje się narkotyki- opium. Skalę zjawiska pokazuje informacja, że to teren większy od naszego kraju.
W tej samej miejscowości zwiedziłem Muzeum Opium. Narkotyk powstaje z makówek, a po przerobieniu, powstanie z opium również … heroina. W pobliżu można zajrzeć do kilku cukierkowych świątyń buddyjskich. A po drodze znajduje się też Cziang Sean, z ruinami historycznej świątyni Królestwa Lanna.
W regionie Chiang Rai istnieje prawdziwa, nie do końca turystyczna wioska Long Neck (wstęp 11€). Mieszkający w nich ludzie należą do trzech niezwykle egzotycznych plemion. Są to głównie Karenowie, słynący z kobiecych ozdób na szyjach-potocznie nazywane kobietami żyrafami. Mosiężne, druciane pierścienie są zakładane również starszym dzieciom.
Kobiety Akha zakładają odświętne, bardzo ozdobne stroje na głowę i naszyjniki. Natomiast kobiety Palong można rozpoznać po dużych otworach w uszach, do których zakładają ogromne kolczyki.
Mężczyźni … wyglądają normalnie. Pracują poza wioską, lub produkują ozdoby sprzedawane w wiosce przez kobiety.
Z Dorotą i Jackiem, których serdecznie pozdrawiam, po wycieczce musiałem się rozstać, gdyż oni jechali w kierunku Laosu a ja… Malezji.
Hat Yai to południowy kraniec Tajlandii, ze 160 tysiącami mieszkańców na Półwyspie Malajskim. Zajrzałem do Parku Miejskiego na wzgórzu, skąd rozciąga się panorama miasta. W parku podziwiałem niezwykle kształty kwiatów drzewa o nazwie Kula Armatnia.
Miasto posiada interesujące bazary. Ten na zdjęciu z wieprzkiem, mieścił się na jednej z głównych ulic. W trzy ostatnie dni tygodnia: piątek, sobotę i niedzielę (od 16.00) odbywa się bazar jedyny w swoim rodzaju- pływający.
Sprzedawcy cumują swoje łódki restauracyjne ze wszystkimi lokalnymi specjałami wzdłuż niskiego mola, którym nadchodzą kupujący. Zakupione dania, zapłata, wydanie reszty, odbywa się za pomocą płaskiego koszyka na długim kiju. Dodać do tego należy wymyślne kapelusze sprzedających pań, oraz… dania, gdzie indziej rzadko spotykane. Nie mogłem sobie odmówić specjału złożonego z kilku rodzajów jajek przepiórczych.
Jutro dalej, tym razem pociągiem do Malezji.
Niżej pokazuję mapkę z trasą w Tajlandii.
Przejście do następnej relacji: Malezja, Alor Setar
Przejście do poprzedniej relacji: Kambodża, Krong Stung Treng
Przejście na początek trasy: Tajlandia, Khon Kaen…
film Khon Kaen
Oferuję film z podróży w jakości UHD. Czas 7 minut
film Buri Ram
Oferuję film w jakości UHD z podróży… Czas 11 minut.
film: W wiosce Karenów, Akha i Palong
Oferuję film w jakości UHD o pobycie w wiosce kobiet żyraf- Karenów, oraz … Czas 9 minut
film Z Chiang Rai do Złotego Trójkąta
Zapraszam do północnej Tajlandii. Oferuję film w jakości UHD, czas 17 minut.
film: Na pływającym targu Klonghae w Hat Yai
Oferuję film z niezwykłego tajskiego targowiska. Film w jakości UHD, czas 9 minut.