Tajlandia, Khon Kaen i Buri Ram, relacja z podróży

Tajlandia, Khon Kaen i Buri Ram, relacja z podróży (na styczeń 2020)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

              Ruszyłem znowu, samotnie i na pond 90 dni. Chcę zwiedzić w większości miejsca odległe od turystycznych szlaków na Dalekim Wschodzie, w okolicach Australii oraz Oceanii. Czyli mnóstwo wysp na skraju Oceanów Indyjskiego i Pacyfiku. Zapraszam do wirtualnej wędrówki ze mną, lub moim śladem.

Na początek jedna informacja: w tej długaśnej, intensywnej podróży zmieniam zasady pisania o niej. Nie mam kiedy pisać, więc ograniczam treść pisaną i nie będzie informacji praktycznych. Trochę szczegółów organizacyjnych przemycę w relacjach.

              Pierwszą fotkę zrobiłem na lotnisku w Bangkoku w drodze do Khon Kaen– miasta we wschodniej Tajlandii, 140 tysięcznej stolicy regionu o tej samej nazwie. Dalekowschodnią egzotykę miałem tuż przy drzwiach hotelu.

 

 

 Witam, mówiąc pokrótce z królewskiej krainy Buddystów, smoków, skuterów, i… bardzo sympatycznych i przyjaznych ludzi. Widzę- z poziomu ulicy, że chyba jestem jedynym turystą… z innego regionu świata. Spragnieni buddyjskiego świątynnego folkloru znajdą wiele złotem kapiących świątyń: Wat Sri Chan, Wat Pra That…

 

 

Ciepło, dość wilgotno, ale nie pada. Egzotyczne i nie turystyczne bazary dzienne i nocne  spowodowały, że często wyciągałem kamerę filmową.

 

 

W końcu znużony spacerem, SPOCONY, zrobiłem postój w przydrożnej knajpce. Kłaniam się wraz z tygryskiem LEO-nem,

 

 

              Następnie dotarłem samolotem do kolejnego tajskiego regionu- Buri Ram. Lecąc tutaj, rzuciły mi się w oczy licznie używane maseczki zasłaniające usta i nos. Używają ich praktycznie w 100% ludzie kontaktujący się z innymi. Na ulicach jest to około 20%… To by było na tyle, jeżeli chodzi o koronowirusa rodem z Chin. Mówią, że Chiny i Tajlandia są najbardziej zagrożone. Chyba… też założę, przynajmniej podczas przelotów i przebywania w miejscach komunikacyjnych.

Po zameldowaniu się w hostelu, poszedłem popatrzeć na obchody Chińskiego Nowego Roku- niedziela była ostatnim dniem świętowania. Zorganizowano obchody noworoczne (rok metalowego szczura),  przy chińskiej świątyni buddyjskiej którą miałem w odległości pięciominutowego spaceru. Typowy festyn z elementami religijnymi, życzeniami (za 0.6 EUR), z bajerami lampionowymi, estradą dla muzycznie uzdolnionych i miejscem do zapchania brzuszków u dużych i całkiem niewielkich… Zmrok zapadł pomiędzy 18 i 19-tą więc wróciłem po ciemku do mojej kwatery.

 

 

 Buri Ram, „miasto szczęścia”, znajduje się około 410 km na północny wschód od Bangkoku. Jest stolicą dystryktu Mueang Buriram.

              Niespełna 30-tysięczne Buri Ram większość atrakcyjnych turystycznie miejsc posiada poza miastem. Najciekawsze są ruiny z czasów Imperium Kmerskiego (około tysiąca lat temu) i znajdują się na wygasłym wulkanie, gdzie są chronione w Parku Historycznym Phonam Rung. Ozdobą parku jest duża postać Buddy.

 

 

W mieście podobała mi się tajska świątynia Wat Kiang oraz pomnik Króla Ramy I. Ciekawostką w Tajlandii na pewno są przydomowe- również obok instytucji, kapliczki buddyjskie, do których codziennie głodnym duchom buddyjskim wystawia się pożywienie i napój. Pewnie lokalne ptaszki tylko na to czekają.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Laos, Savannakhed