Turcja
Spis treści
Turcja Wschodnia: Dagubayazit, Wan, Diyarkabir.Relacja
Turcja Wschodnia: Dagubayazit, Wan, Diyarkabir.
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Turcję Wschodnią zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”, w październiku 2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj: Z Kaszan do Turcji.Wjechałem do Turcji z Iranu przejściem granicznym w Bazargan. Przechodziłem granicę piechotą. Na granicy bez problemów otrzymałem wizę turecką . Podałem w małym okienku paszport i 20 USD. Policjant w budce wkleił znaczek wizy w paszport, i już mogłem wymienić co nieco pieniążków u dżentelmena tureckiego, chodzącego a mną i natarczywie namawiającego do wymiany (1 USD=1,75 Lira, oficjalny był 1,79). Około 200 m. dalej za szlabanem wsiadłem w dolmusza (mini Wan) i za pół godziny byłem w Dagubayazit (2,7 USD-38 km). Uczynny kierowca podwozi trochę po wysadzeniu pasażerów (4-ch chłopa w moim i starszym wieku), i pokazuje hotel: o tam prosto i w lewo… , oczywiście uniwersalnym językiem migowym . On mówił po kurdyjsku, ja po angielsku, ale nazwę hotelu z przewodnika rozumieliśmy obaj… Za trochę spaceru mam pokój w Hotelu Erzurum, Dr Ismail Besikci Cad (11,5 USD/ pokój 2 osobowy). Ulica z hotelem jest deptakiem spacerowym w centrum tego 35- tysięcznego przygranicznego miasteczka. Jestem we Wschodniej Anatolii , regionie odmiennym od zachodnich części Turcji. To Turcja z autentyczną atmosferą dalekiego pełnego kontrastów Orientu. Przez te regiony od niepamiętnych czasów przewalały się armie najstarszych cywilizacji Bliskiego Wschodu. Potem byli Rzymianie, Partowie, Persowie, Bizancjum, Seldżucy, Artukidzi, Mongołowie , Arabowie i w końcu Osmanowie. Mieszkają tutaj przede wszystkim Kurdowie, ale i inne nacje. W ostatnich latach po zakończeniu działań terrorystycznych przez PKK, nastał okres przyjazny turystyce. Nie potrzeba już specjalnych zezwoleń aby tutaj wjechać ( jeszcze nie dawno były niezbędne). Ale koniec z historią w tej relacji. Wracam do spaceru po mieście, i do tego co można zobaczyć? Miasto leży u podnóży Góry Ararat. Stąd organizowane są na nią wyprawy. Trzeba specjalnego zezwolenia na trekking. Występuje się o nie z 1-2 miesięcznym wyprzedzeniem. Można to uczynić przez Internet za pośrednictwem jednego z biur turystycznych . Trekking jest oferowany jako 2 i 3 dniowy. Jest piękna pogoda i doskonała widoczność. Widoki Araratu towarzyszą mi już od rejonu granicy. Doskonale widoczne są oba szczyty legendarnej góry: Wielki Ararat, oraz mały Ararat (odpowiednio: 5137, oraz 3925 m n.p.m.)
Spaceruję i kosztuję na kolację tutejszego przysmaku: rodzaj placka z mięsem (też z serem). Szukałem piwa ale nie znalazłem. W zachodzącym słońcu widzę na końcu ulicy jedyny zabytek wspaniały Pałac Ishak Paszy Sarayi.
Rankiem poszedłem go zwiedzić (wstęp 2,7 USD). Znajduje się na wzniesieniu nad miastem. Po drodze mijam turecką bazę wojskową. Uczynny kierowca busa podrzuca mnie na górę. Ten XVIII wieczny zabytek jest ciągle w restauracji po zniszczeniach z początku XX wieku. Jest otoczony murem obronnym. Wewnętrzny strzelisty minaret i otoczenie wspaniałą panoramą górską nadaje mu baśniowego charakteru. Wygląda jak z Baśni 1001 nocy. Wewnętrzne dwa dziedzińce, wspaniała sala powitań, ozdobne wejścia dodają mu uroku. Mądra rekonstrukcja pomimo nowoczesnych rozwiązań nie szpeci. Obok za pałacem nieco wyżej znajduje się XV wieczny Meczet oraz ruiny Twierdzy.
Z powrotem wracam dolmuszem (ok.7 km/1,2 USD). Biorę plecak i idę na drugi koniec mojego deptaka na przystanek busów do Van. O godzinie 12.00 odjazd (11,7 USD,ok.180 km,2,5g jazdy). Przed nim idę na spacerek na pobliski bazarek po cos do picia. Spędzam pół godzinyprzy herbatce na zaproszenie Achmeda i Mechmeda. Nieźle do niej smakują kupione przeze mnie podsuszone figi. W drodze do Van niesamowite oświetlenie i widoczny w oddali Ararat na tle innych wzniesień. Mój Hotel Szehrivan znajduje się w centrum Van przy Sihke Cad ( 14,6 USD/1 osob.) Jedynym zabytkiem w tym ok. 400 tysięcznym mieście jest twierdza, z której rozciąga się panorama miasta. Drugim miejscem godnym odwiedzenia jest znajdująca się na będącym w pobliżu jeziorze Van wyspa Akdamar. Wybieram się tam jutro.
Jest już 15 października. Mam nieco czasu wiec postanowiłem zwiedzić Akdamar tanio. Po 7-j wyszedłem z hotelu na bliski terminal mini busów. Jest obok skrzyżowania z pomnikiem z rybami. Tam siedzę w busiku i nic się nie dzieje. Podchodzi starszy Kurd i zaprasza na śniadanie do knajpki obok. Jestem po śniadaniu w hotelu, ale co mi tam, ogrzeję sobie nos herbatą,bo nieco chłodnawo choć słonecznie. Razem z kierowcą busa ciepły placek chlebka popijam „czajem” . Zapraszający gospodarz okazał się właścicielem busa, i za pół godziny kasuje moje 2,2 USD za bilet do Gevas (44 km- 50 minut). W miasteczku Gevas przesiadam się na następnego busa, i za 6km ( 0,6 USD) jestem na przystani łodzi wycieczkowych na wyspę Akdamar. Wyspa jest oddalona o 4 km od brzegu (bilet w obie strony za 6,7USD). Na wyspie zwiedza się kościół chrześcijański ormiański Św. Krzyża z X wieku. Jest to pozostałość po klasztorze, wybudowanym przez króla dawnego państewka Vaspurakan Gapika I. Klasztor był przez kilka wieków siedzibą katolikosa- patriarchy kościoła ormiańskiego.
Restaurację kościoła zakończono w 2006 r. Kościół posiada płaskorzeźby zdobień zewnętrznych i nieco wyblakłe malunki naścienne wewnątrz. Szczególnie wspaniałe są płaskorzeźby zewnętrzne z motywami biblijnymi, oraz ornamenty roślinne i zwierzęce. Z wyspy roztacza się rozległy widok na okoliczne góry.
Wracam także minibusami i jestem w południe w Van. Szukam autobusu nocnego do następnego miasta na mojej trasie: Diyarkabir. Znalazłem w biurze firmy autobusowej w pobliżu skrzyżowania z rybami: trasa ma 328 km , 7 g. jazdy, za 11 USD. Pół godziny wcześniej zabierają pasażerów z biura w centrum, na nieco oddalony od niego dworzec autobusowy (otogar). W okolicy Van można jeszcze zwiedzić Zamek Hosap (55 km, odpuściłem). Ogląda się go wyłącznie z zewnątrz, gdyż nie jest udostępniony zwiedzającym. Opuszczam to szybko rozbudowujące się miasto, w który co krok spotykałem w centrum kawiarenkę internetową, ale i ulicznych sprzedawców papierosów (również na sztuki). Wydawać by się mogło, że ta kraina- Anatolia: gdzieś tam daleko w Azji Mniejszej, gdzie leży ten Ararat?, w jakim kraju?… (dużo by można jeszcze takich potocznych pytań), jest krainą… gdzie jeździ się na osiołkach. Nic bardziej błędnego. Tutaj jest zwyczajne nowoczesne miasto w stylu prawie europejskim. Patrzeć tylko trzeba pod nogi idąc chodnikiem, aby czegoś sobie nie złamać, lub nie spaść z wysokiego na ok. 30 cm krawężnika. A, zapomniałbym, spotkałem fachowca elektronika, który naprawił mi nierozbieralny akumulatorek kamery za śmieszne grosiki. Rozciął, polutował i skleił z powrotem (150 USD zostało w kieszeni). U nas odpowiedź jest jedna: takie rzeczy proszę Pana się nie naprawia, tylko wymienia! Faktem jest także to, że nie widzę innych turystów obcokrajowców, lub niezwykle rzadko. Dotychczas spotkałem tylko parę Francuzów. O 5-tej rano 16 października jestem na skraju miasta Diyarbakir. Dworzec autobusowy Yeni Otgar jest w odległości ok. 8 km od centrum tego ponad 600 tysięcznego miasta. Czekam aż się rozwidni i po siódmej dojeżdżam dolmuszem (0,8 USD) do centrum miasta na ulicę Kibrisi Cad. Wybieram Hotel Malkoc (19,3 USD/pokój 2 os.). Ta ulica to praktycznie same hotele, niestety w takiej i wyższej cenie. Miasto jest stare i posiada historię sięgającą aż 2000 tysięcy lat p.n.e. Leży w dolinie rzeki Tygrys. Znajdowało się na Jedwabnym Szlaku. Było potężną twierdzą noszącą dawniej nazwę Amidy Obecnie nieoficjalnie nazywane jest stolicą Kurdystanu. Turcy nie lubią tego określenia, gdyż nie tak dawno było areną walk pomiędzy PKK (Partia Pracujących Kurdystanu), a turecką armią. Duże miasto, ale z atmosferą prowincjonalną. Bardzo sympatyczne miejsce do zwiedzania. Bardzo dużo zabytków w większości z okolic XVI wieku. Potraktowałem ten dzień wypoczynkowo, a mogłem to zrobić gdyż około 90 % zabytków mieści się na starym mieście, otoczonym wysokim bazaltowym murem obronnym. Wszystkie odwiedzone miejsca miałem w odległości przyjemnego spacerku brukowanymi uliczkami, gdzie byłem chyba jedynym turystą obcokrajowcem. Budziłem duże zainteresowanie i cieszyłem się chyba sympatią, gdyż nieustannie byłem zapraszany na czaj i to co zapraszający miał do niego. Zwiedzanie rozpocząłem od XI wiecznych murów obronnych, którą wybudowano na fundamentach umocnień rzymskich i bizantyjskich. Owal murów ma średnice ok. 1,6 x 1,1 km, z obwodem sięgającym 6 km . Mury posiadają 4 główne bramy i 72 obronne wieże.
Na narożniku od strony rzeki Tygrys, znajduje się na 40 metrowym wzniesieniu Twierdza (Ic Kale), obecnie remontowana. Niewiele w niej do zobaczenia poza wspaniałym widokiem na zieloną dolinę rzeki. Można by opisać co tutaj się mieści (pałac, kościół, meczet, muzeum…), ale zostawiam to do przeczytania w przewodniku np. „Turcja” Witolda Korsaka z „Pascala” (ja z niego korzystam), lub innych. Wewnątrz twierdzy obserwowałem normalne życie mieszkańców, chociaż ich domów jest coraz mniej.
Spacer kontynuowałem wzdłuż murów to z jednej to z drugiej strony, w kierunku dużej bramy Urfa Kapisi (Brama Rzymska). Można w tym miejscu wspiąć się na wierzchołek mury i kontynuować spacer górą murów. Po drodze na środku placu ( na zewnątrz murów-jedyny plac) odwiedziłem informację turystyczną, która oferuje dokładną mapkę i przewodnik książkowy po angielsku (bez opłat). Idąc wolnym spacerkiem (bo tu wszędzie jest blisko i praktycznie w zasięgu wzroku- minarety)znalazłem biuro turystyczne w którym kupiłem bilet na jutro do Sanliurfa (8.00, czas jazdy 3 g. koszt 11 USD, bez transferu do terminalu busów). Idąc dalej w głąb starego miasta co kilkaset kroków mam meczet…
Podobają mi się ludzie, a ja im chyba jeszcze bardziej. Jestem nieustannie zaczepiany i nagabywany jak nie przez dorosłych mężczyzn to przez chmary dzieciaków: many, many, hallo… To chyba jakaś nowa melodia…? Sympatyczne ale trochę męczące. Pozytywne było także to, ze pozbyłem się całości słodyczy, które miałem ze sobą. Spotykam ciekawe zwyczaje: sprzedawca herbaty kursujący po okolicy z szklaneczkami i cukrem, sprzedawca napojów obwieszony przyborami i dzwoniący specjalnymi dzwoneczkami, handlarze przedziwnymi towarami jak papierosy na sztuki itd.
Po sjeście (a tak, poleżałem sobie- super zwyczaj, podoba mi się), polazłem jeszcze do Bramy Mardin. Odwiedziłem dawny karawanseraj, obecnie hotel (nocleg 70 USD/2 os.), po drodze będąc w pobliżu rezydencji Cami Paszy (remont niedostępna). Urocze wąskie uliczki ze starymi domostwami i zwyczajnym życiem mieszkańców.
Jutro rano odjeżdżam do Sanliurfy. Szukaj następnej relacji w: Turcja południowo- wschodnia.
Turcja Płd- Wsch.: Sanliurfa, Harran, Nemrug Dag,Gaziantep, Antiakyia… Relacja
Turcja Płd- Wsch.: Sanliurfa, Harran, Nemrug Dag,Gaziantep, Antiakyia… …
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Turcję Południowo-Wschodnią zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”, w październiku 2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj: Turcja Wschodnia. Do Sanliurfy przyjechałem autobusem z Diyarbakir. Po telefonie do Afiza za pół godziny byłem w jego domowym hoteliku w centrum starego miasta. Zabrał mnie swoim samochodem z nowego dworca autobusowego (ok. 7 km od centrum). Nocleg w jego domu Lizbon Guesthouse tel. +535/ 3738926, za 13,9 USD ze śniadaniem. Lepiej zadzwonić przyjedzie, bo trafić do niego wąskimi uliczkami jest trudniej. Rozmowa w angielskim a nocleg w domu, który gospodarz reklamuje jako sympatyczne miejsce z tradycyjna atmosfera kurdyjskiego domu. I faktycznie tak jest. Do domu trafia się idąc/jadąc wąziutkimi uliczkami w głąb starego miasta od Wielkiego Meczetu, i mieszka się w domu w pokoju 3-osobowym z podwórkiem, kotkami i kanarkami. Z podwórka widać kolejny minaret, a jak zaczynają nawoływać do modlitwy to słychać wielogłos muezinów jednocześnie. Miasto Sanliurfa to jedno z najstarszych zamieszkanych miejsc na świecie. Wg ostatnich badań archeologicznych niemieckiego prof. Klausa Schmidta ślady osadnictwa pochodzą z ok. 11,5 tysięcy lat p.n.e. Naliczyłem kilka historycznych nazw tego miasta: biblijne Ur, Hurri, Orhai, Hrabstwo Edessy (czasy I krucjaty krzyżowców 1098-1144), Edessa, Urfa i Sanliurfa. Ten ostatni człon Sanli oznacza „wspaniała, bohaterska”, a nadano ją po dzielnych zmaganiach mieszkańców, z francuskim najeźdźcą w latach 1918-1920 r. Obecnie przybysz w tym milionowym mieście, może poczuć się przeniesiony do czasów Starego Testamentu (lub jeszcze wcześniej), z powodu licznych odniesień historycznych do proroków. Nieoficjalnie Sanliurfę nazywa się miastem proroków. Tutaj wg legendy urodzili się: Abraham praprzodek Izraelitów a także prorok islamski Hiob, oraz Jethro teść Mojżesza. Pominę w tej relacji bogate dzieje historyczne. Zaznaczę tylko, że tutaj także przebiegał Jedwabny Szlak. Miasto posiada najeżone zabytkami stare centrum, oraz praktycznie nowo wybudowane miasto wokół.
Nad miastem górują mury zamku (obecnie niewiele zostało poza murem). U jego podnóża wg legendy urodził się Abraham i tam spędził pierwsze siedem lat życia, ukrywając się przed królem Babilonii Nemrodem, który nakazał wymordowanie noworodków wskutek proroczego snu. Do tej jaskini przybywają obecnie islamscy i izraelscy pielgrzymi. Jaskinia, meczet obok i ogrody z 2-ma połączonymi stawami rybnymi, wchodzą w skład parku- kompleksu Dergah. Z jeziorkami jest związana kolejna islamska legenda dotycząca Abrahama. Otóż gdy król Nemrod dowiedział się że Abraham niszczy posągi czczonych bóstw, nakazał jego uśmiercenie poprzez zrzucenie z murów zamku w rozpalony na dole ogień. Mojżesza uratował Bóg zamieniając ogień w wodę, a kłody palącego się drewna w ryby, co dało początek obecnym jeziorkom. Muzułmanie wierzą , że kto zje mięso tych ryb oślepnie i będzie przeklęty, dlatego rybki mają się nieźle i są przez wiernych dokarmiane. Jest ich w wodzie mnóstwo. Widziałem sztuki po dobrych kilka kilogramów.
Okolice parku to mały raj dla osób fotografujących: liczne arkady, wieże meczetów, okoliczny bazar, kurdyjskie stroje- w tym pumpiaste spodnie mężczyzn tzw. szalvar. Zobaczyłem sporo innych miejsc turystycznych, w tym kilka meczetów, oraz Muzeum Kuchni.
Na koniec dość długo tuptałem po bazarze i jego okolicznych uliczkach. Podobały mi się barwne suszone warzywa: na zdjęciu niżej u góry warzywa, a na dole to samo tylko zmielone jako przyprawy, w otoczeniu dymu z grillów i chłopca roznoszącego czaj. Ten starszy Kurd sprzedający tytoń w workach także zgodził się mi pozować… mam niezłą kolekcję zdjęć. Zapraszam za „co nieco” czasu także do sklepu po film z wyprawy.
Jestem w moim hoteliku. Gospodarz Azis częstuje herbatką, a ja robiąc te zapiski komputerowe słucham znowu muezinów „ na kilka głosów”. Jutro wycieczka poza miasto. Jeszcze nie wiem czy pojadę sam do Harran dolmuszem (to turecka nazwa mini busa- zobaczyć domy ule), a potem do Kahta (także dolmusz i nocleg). Azis proponuje wycieczkę jego samochodem w niezłej cenie, w oba te miejsca z Sanliurfy. Propozycja jest interesującą pod warunkiem, że goście przybywający jutro także mają te miejsca w planie. Rano około 10-tej już wiem, że muszę jechać dalej sam, gdyż nie ma turystów którzy mieli dojechać. Wygląda na to że w kolejnym mieście nie spotkałem obcokrajowca. Po pożegnaniu z Azisem idę z plecakiem pod Wielki Meczet, i stamtąd mam dwie możliwości: 2-ma dolmuszami (2×0,7 USD), lub taxi (8,3 USD) do dworca Yeni Otogar (nowy terminal). Wybrałem taxi bo późno. Jadę najpierw do Harran (2x48km, 1,5 godziny,2x 2,8 USD). Dolmusz jedzie długo ponieważ kolęduje po mieście zbierając pasażerów. Jadę na południe w kierunku granicy syryjskiej. Region , w którym w lecie temperatura dochodzi do 50 st. C. teren staje się równinny, z polami na których przeważa uprawa bawełny, obecnie zbierana ręcznie i pakowana w wielkie wory. Samo Harran jest bardzo starym miejscem zamieszkania ludzi (3 tysiące lat p.n.e.). Było jedną z najstarszych osad ludzkich. Jest wymienione w Starym Testamencie jako miejsce zamieszkania przez pewien czas Mojżesza. Obecnie niestety to już tylko ruiny. Rozpoznawalna jest cytadela i Wielki Meczet.
Do Harran przyjeżdża się zobaczyć słynne domy ule. Domy te wskutek braku innych materiałów, budowano z cegieł, oraz gruzów starożytnych budowli. Mają po 150-200 lat i są nadal używane. Zwiedzić można także skansen w którym pokazano je dokładnie wraz z wyposażeniem. Z boku mała restauracyjka w stylu arabskim.
Przed domami ulami na zewnątrz na wysokich nogach są łóżka, używane w okresie skwaru letniego. Spotkałem turecką wycieczkę szkolną. W tym rejonie przeważają mieszkańcy narodowości: tureckiej i arabskiej.
Po godzinie zwiedzania w towarzystwie dzieciaków odjeżdżam z powrotem znowu dolmuszem do Sanliurfy. Po 10 minutach jadę kolejnym dolmuszem do Adiyamanu (ok.120 km,2 godz./za 8 USD). Tu kolejny mini dworzec, i następne kilka minut na przesiadkę, do następnego takiego pojazdu. Pokazują mi palcem ten jedzie do Kahty. No to jadę (30 kilka km, ok.50 minut/ za 2 USD). Wysadza mnie na głównej ulicy miasteczka przy wybranym z przewodnika Hotelu Kommagene Camping. Niezły standard za niewysoka cenę (16,5 USD/2-kę). Z gospodarzem po angielsku uzgadniam wyjazd na wycieczkę 6,5 godzinną po okolicznych zabytkach. Niestety drogo ponieważ chyba znowu jestem jedynym turystą, i nie ma z kim podzielić kosztów samochodu (55 USD). Ponieważ słynne posągi giganty podziwia się o wschodzie słońca wyjeżdżam o 4-tej rano i wracam ok.10.00. Trzeba być bardzo ciepło ubranym, oraz mieć dobre buty (chodzenie po skałach i tłuczniu). Góra Nemrut Dag ze swoimi atrakcjami jest unikatem na skalę światową, i na pewno słynne głowy są w każdym prospekcie reklamującym Turcję. Głów w Parku Narodowym Nemrut Dag jest kilkanaście, które starożytni artyści wykonali na potrzeby władcy mini państewka Kommageny Antiocha I. Było to w latach 69-34 p.n.e. Na szczycie góry Nemrut Dag (2150 m n.p.m.) wzniesiono mauzoleum, w postaci usypanego stożka ze złomu skalnego (typu gruby tłuczeń drogowy) i figury z dwóch stron. Na pewno zamiar Antiocha I się spełnił, gdyż pamięć o nim i jego grobowcu przetrwała do dzisiaj. Park Narodowy jest wpisany na Listę … UNESCO. W kierunku szczytu góry wiedzie droga, na której końcu kupuje się bilet (5 USD) i wjeżdża samochodem dalej. Herbatka obok parkingu ze sklepikiem z pamiątkami (1,2 USD).Na sam wierzchołek wiedzie ścieżka do kopca, prawdopodobnie grobowca Antiocha I. Oczekiwanie w chłodnych podmuchach wiatru umila pojawiający się świt i wolne rozlewanie się kolorów po górach Taurusu Środkowego. Widzę z góry jezioro, przez które przepływa rzeka Eufrat.
Na wschodnim tarasie znajduje się skupisko kilkumetrowych posągów i roztacza się panorama na okolicę. Jest też ołtarz z 6-ma tronami z bezgłowymi posągami (trzęsienie ziemi), przed którymi ułożono kamienne głowy właścicieli. Na ołtarzu siedział Antioch w towarzystwie bogów i pilnujących świątyni zwierząt: lwów oraz orłów. Są tam: Apollo, Tyche, Zeus, Antioch, Herakles.
Jest także taras zachodni ( w ruinie), na którym podobnie znajdowały się trony i postacie. Prace wykopaliskowe przy użyciu dynamitu nie doprowadziły do otwarcia grobowca Antiocha wskutek osuwanie się kamieni. Jedynym efektem było obniżenie się szczytu kopca. Postaci lwa horoskopu nie zobaczyłem, gdyż był w konserwacji. A ten osiołek na zdjęciu niżej mógł służyć turystom o słabszej kondycji do wjazdu na górę. Oprócz Turków spotkałem 4-ch obcokrajowców!
Samochód wraca do Kahty objazdem przez wszystkie okoliczne miejsca historyczne. Pierwsza po drodze była Arsameia- sanktuarium w pobliżu letniego pałacu królów Kammageny. Miedzy innymi wyraźna ładna płaskorzeźba przedstawiająca Antiocha i nagiego Heraklesa. W pobliżu wysoko na skałach twierdza (nowy zamek) z III wieku p.n.e. przebudowana w wieku XIII. Następnie był 120 metrowy kamienny rzymski most Cendere na rzece Cendere (II wiek n.e.)
9 km przed Kahtą znajduje się otoczony kilkoma kolumnami, 35 metrowy kopiec kurhanu grobowego kobiet z czasów Kammageny (zdjęcie niżej). W dzisiejsza trasę jadę dolmuszami z powodu braku dużych autobusów. Po 10-tej siedzę już w mini busie do Adyiaman (znów 30 minut/ 2 USD). Po 5 minutach na przesiadkę jadę dalej do Gaziantep (ok.150 km, 2,5 godziny, 10 USD). To duże miasto znajdowało się na Jedwabnym Szlaku, było miejscem przystankowym dla karawan zmierzających lądem dalej w kierunku Istambułu. Obecnie miasto z przemysłem włókienniczym ( taka dawniejsza Łódź). Wokół pola z bawełną- trwają zbiory ręcznie , ale i maszynami. Miasto znane także z uprawy pistacji. Próbowałem: jest to podłużny różowo- bordowy owoc w miękkiej jadalnej skórce. Po jej zerwaniu jest owoc pistacji, w znanej nam postaci lekko rozchylonej skorupki. Można skosztować i innych specjałów: bakława ( ciasteczko-sam cukier i trochę ciasta- be, chyba że ktoś lubi) oraz lahmacun. Ten drugi to cienki placek, rodzaj naleśnika, na który nakłada się mieszaninę drobno posiekanego mięsa z warzywami i przyprawami. Po wyjęciu z pieca pyszny- gdy ciepły. Nieco zabytków: karawanseraje, meczety, twierdza, kręte uliczki starego miasta. W Gaziantep na drogach wylotowych spotkałem i same karawany… z betonu, na pasie między jezdniami. Po krótkim pobycie ruszam dalej ( mam meczetów, z ich ołówkowatymi minaretami … już trochę dosyć, wszystkie tutaj są podobne do siebie). Okolica jest już raczej równinna z szachownicami jesiennych pól.
Dolmusz do Antakyia wiezie mnie przez 3,5 godziny (za 11 USD). Przyjeżdżam na dworzec z mini busami i muszę przejechać na Otogar, aby kupić bilet do Ankary. Jadę miejskim autobusem nr 22 (0,7 USD- taxi jest za 11). Bilet dostaje dopiero w 4-j firmie (brak miejsc). Odjazd jutro wieczorem (10 godzin, 27,8 USD). Znowu autobusem (nr 17/ 0,7 USD) do centrum miasta, gdzie na Sarah Cad, znajduję nocleg w Hotelu Sarah (22 USD/pokój 2 os.) Jutro zwiedzam Antakyię. Antakyia (obecna nazwa), lub starożytna Antiochia, leży w tureckiej prowincji Hatay, w pobliżu Morza Śródziemnego. Jest to na pograniczu z Syrią, do której można wjechać przez przejście graniczne Reyhanh. Miasto leży 40 km od morza w dolinie rzeki Orontes. Nieco dalej na zachód na wybrzeżu śródziemnomorskim, są już znane powszechnie z masowej turystyki tureckie kurorty… Tutaj kończyła się w porcie jedna z odnóg Jedwabnego Szlaku.
Na temat tego miasta nie znalazłem nic w moim przewodniku. Informacje zdobywałem między innymi w Muzeum Archeologicznym . Znajduje się w centrum przy placu, za rzeką Asi Nehri. Otwarte od 8,30-17.00 z przerwą 12-13.00,w poniedziałki nieczynne. Wstęp płatny 4,4 USD. W muzeum znajdują się chyba wszystkie zabytkowe przedmioty regionu Antiochii. Jest piękna kolekcja mozaik ściennych, grobowców… oraz monet.
Duże znaczenie dla rozwoju religii chrześcijańskiej wzdłuż Jedwabnego Szlaku, miał fakt, że w tym miejscu po śmierci Jezusa, przez kilka lat nauczał Św. Piotr. Kościół jego, zwany Sen Piyer Kilisesi, znajduje się w grocie na zboczu Góry Staurion (Góra Krzyża- niestety był zamknięty wskutek odnawiania obiektu). Z centrum spacer wolny około 30 minut, wzdłuż rzeki w kierunku zachodnim, potem lekko w stronę gór w prawo- każdy wskaże drogę. Grota była jednym z pierwszych tajemnych miejsc, w których modlili się chrześcijanie. Woda w grocie uważana jest za mającą cudowne własności. Można zwiedzić również meczety, stare domostwa , mieszczą się w pobliżu Sarah Cad. Ja sobie powędrowałem uliczkami bazaru. Znowu nie spotkałem w mieście innego turysty obcokrajowca . Prawdziwy bazar, w którym nie ma towarów dla turystów, a jeżeli to bardzo niewiele. Spodobał mi się straszy sprzedawca tytoniu do zwijania w papierosy. Pokazał mi przemyślny sposób produkcji samemu papierosów z filtrem. Nie palę, całe szczęście już od kilkunastu lat.
W drodze do hotelu poszedłem nieco w głąb w pobliżu mojego deptaka w samym centrum. Jeżeli przy nim jest cały ten bajer i blichtr współczesny z : Internet…, pub, super sklepy , manifestacja polityczna na ulicy, itd., to już paręnaście metrów za plecy tego wszystkiego, i jest inny świat. Są wąskie kręte uliczki ze ściekiem w środku, wystające do środka 2-metrowej ulicy występy domów, dachy i balkony. Niektóre uliczki wybrukowane płaskimi otoczakami, też z obniżeniem w środku drogi. Chodziłem jak głupi dwie godziny i wyobraziłem sobie, że nie widzę parkujących samochodów… To co zostało przypominało podróż wehikułem czasu wstecz. Nogi w końcu się zbuntowały i przyniosły mnie do hotelu, gdzie robię i publikuję te notatki. Dalszą relacje z wyprawy znajdziesz w: Ankara i Istambuł.
Ankara i Istambuł relacja
Ankara i Istambuł
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Ankarę i Istambuł w Turcji zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”, w październiku 2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj: Turcja południowo -wschodnia. Wjechałem do regionu Anatolii Środkowej ze starożytnej Antiochii , obecnie Antakyi. Mój autobus pokonał odległość od granicy z Syrią do stolicy Turcji przez 10 godzin (ok.700 km). Na dworcu autobusowym od razu kupuję bilet dalej na pojutrze do Istambułu (454 km, 6,5 godziny,24,8 USD). Firma autobusowa Metro odwozi mini busem swoich klientów do centrum miasta obok Placu Ulus. Bezwiednie zaoszczędziłem czasu i kłopotu. Zarezerwowałem sobie przed wyjazdem mały Hoteli Sana w centrum miasta. Mam tylko ok.800 metrów piechotą (płacę 15 EUR). W pobliżu jest mnóstwo innych hoteli różnych klas. Mam na Ankarę mnóstwo czasu więc z okazji niedzieli nieco odpoczywam i ruszam w miasto dopiero ok. 12- tej. Ankara jest także starym miastem, choć jeszcze niedawno małym i bez większego znaczenia. Swój obecny rozwój zawdzięcza strategicznemu położeniu będącej tu bazy wojskowej, w czasie wojny o niepodległość Turcji z początku XX wieku. Ta wtedy mała osada okazała się idealnym miejscem na siedzibę rządu i władz nowo powstałej Republiki Tureckiej. Wyznaczono ulice itd. , by po kilku latach było ludności wielokrotnie więcej, obecnie ponad 4,5 miliona. Zanim Ankara została stolicą tylko raz w czasie swojej historii odegrała równie ważna rolę: w 25 r p.n.e. została stolicą rzymskiej prowincji Galacji, i osiągnęła populację ok. 200 tysięcy mieszkańców. Nosiła kilka nazw: Ankala, lub Ankuwasz, Ancyra, Sebaste. Stolica jest od 13 pażdziernika 1923 r. Miasto położone na Wyżynie Anatolijskiej rozłożone jest na kilku niewielkich wzgórzach. Centralnym miejscem jest Plac Ulus (Plac Ludowy), a jedną z głównych ulic odchodzący z niego Ataturk Blv. W pobliżu znajdują się główne zabytki. Na placu pomnik Zwycięstwa z centralną postacią Ataturka na koniu. Z uwagi na to że jutro (poniedziałek) są nieczynne muzea, dzisiejsza niedzielę przeznaczyłem na odwiedzenie dwóch muzeów i Ankara Kalesi ((twierdza).
Muzeum Etnograficzne (wstęp 2,8 USD) jest niewielkie, i prawdę mówiąc… nie jest godne polecenia. Poszedłem pod górkę w kierunku Twierdzy Ankara (Kalesi) i trafiam na bazar. Najpierw był to „pchli targ ze starociami: „ szwarc mydło i powidło”. Zjadłem kebab i dalej już bazarowe sklepy : tańsze droższe, z mnóstwem ludzi. Sklepy dla miejscowych, nie ma turystycznego… chłamu. Co chwilę coś kosztuję z miejscowych smakołyków. Wokół ulice starszej części miasta.
W końcu nie patrząc na mapę stoję przed Bramą Zamkową (Hisar Kapisi), z basztami z obu stron. Baszt zostało obecnie jeszcze 15. Po wejściu zaskoczyły mnie złym stanem technicznym budynki starego miasta wewnątrz twierdzy. Tam normalnie mieszkają ludzie, sklepiki, samochody, i niektóre domy rozpadające się ze starości. Za to z blanków twierdzy niesamowita panorama wokół na miasto. Wewnątrz znajduje się XII wieczny najstarszy meczet w Ankarze Allaettin (dostępny tylko z zewnątrz-zamknięty).
Idąc w dół od Bramy Zamkowej z lewej strony znajduje się najciekawsze moim zdaniem Muzeum Cywilizacji Antolijskiej (wstęp 8,3 USD). Zgromadzono tu chyba wszystkie najciekawsze artefakty historyczne z wszystkich okolicznych miejsc, a te miejsca należą przecież do najstarszych na ziemi. Patrz wcześniejsze relacje. Bardzo ciekawe zabytki od czasów epok kamiennych (paleolit i neolit), epokę brązu, asyryjskich kolonii handlowych, działy: Hetytów, Frygów, Urartyjczyków, Greków, Rzymian… To prawie historia ludzkiej cywilizacji w jednym miejscu. Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, ale uważam to muzeum za godne odwiedzenia. Warto zajrzeć tez do małego parku wokół muzeum , w którym poustawiano sporo różnych większych artefaktów.
Zaczęło padać , więc wracam z piwkiem do hoteliku.Rano ciągle mży. Przed południem przejaśnia się więc idę do Roma Hamamlari (łaźnie rzymskie Karrakali z początku II wieku n. e.- wstęp 1,7 USD) Duży teren łaźni obejmował również szkołę zapasów tzw. palestrę. Dzisiaj niewiele pozostało, poza fundamentami tych ogrzewanych łaźni i podstawami kolumn. W pobliżu eksponowane są również rzymskie inskrypcje i pyty nagrobne z terenu Ankary. Nieco pod górkę z od łaźni znajdują się ruiny Świątyni Augusta i Romy. Przy ścianie świątyni z czasów rzymskich znajduje się XV wieczny Meczet Haci Beyram, wraz z grobowcem miejscowego XV wiecznego świętego Haci Beyram Veli,- założył filię bractwa derwiszy.
Zmieniam kierunek wędrówki pieszej przez miasto w kierunku nowej Ankary. Od placu Ulus idę w dół w kierunku dworca kolejowego. Tam w prawo i przy wiaduktach w lewo, i po godzinie spokojnego spacerku jestem w Mauzoleum Anit Kabir. Kompleks obiektów mauzoleum jest niezwykle okazały i znajduje się na ogromnym strzeżonym przez wojsko terenie. Po kontroli podobnej do samolotowej idzie się długą aleją wśród drzew do wielkich schodów, za którymi znajduje się kolejna długa aleja z posągami lwów. Na jej końcu duży plac z rodzajem neoklasycystycznej Świątyni, w której znajduje się marmurowy sarkofag Mustafy Kemala Paszy- „Ataturka”. W budynkach wokół placu jest m. innymi Muzeum Ataturka , i np. samochody podarowane temu przywódcy narodu tureckiego. Mauzoleum wybudowano w latach 1944-1952. Z Mauzoleum roztacza się wspaniały widok na miasto.
Wracam z powrotem przez bazar spożywczy, w którym podobały mi się okazałe stoiska z warzywami i owocami oraz z… rybami.
Późnym wieczorem po 23-j odjeżdżam nocnym autobusem do wcześniejszej stolicy Istambułu, który po 6-j rano następnego dnia przywitał deszczykiem. Problemem w tym ogromnym mieście jest terminal na którym trzeba wysiąść (jest kilka). Pytaj podając dzielnicę w której masz hotel. Firma autobusowa Metro ma bezpłatne minibusy do centrum takiego miejsca (dzielnicy…). Ja podjechałem ich minibusem,a potem aby dostać się do dzielnicy Sultanahme,t miałem do wyboru: metro i tramwaj (2x 0,8 USD) lub taxi (5,5 USD). Wybrałem taxi. Mój hotel Cordial House ul. Peykhane Sokak 29 znajduje się w centrum (rez. internetowa). Stąd miałem niedaleko wszędzie na piechotę. Jestem w największym 15- milionowym mieście Turcji, o ciekawej i burzliwej 2600 letniej historii. Najpierw byli tu Grecy w Byzantion i Chaldekon (po 2-j stronie cieśniny). Potem rządzili tutaj, lub mieli na rządy wielki wpływ możni ówczesnego świata. Że wymienię tylko niektórych: Ateny, Sparta, Aleksander Wielki. Był okres rzymski już Bizancjum z podziałem cesarstwa rzymskiego z stolicami w Rzymie i Bizancjum. Około roku 330 n.e. cesarz Konstantyn Wielki, po ustanowieniu stolicy Cesarstwa Wschodniego zmienił nazwę miasta na Konstantynopol. Właśnie Cesarstwo Bizantyjskie spowodowało w kościele katolickim tzw. schizmę wschodnią, w wyniku której powstało prawosławie. Różne próby zdobycia Konstantynopola przez późniejszych zdobywców, kończyły się zwykle niepowodzeniem. Byli tu także krzyżowcy. Zdobył to miasto dopiero Mehmed II Zdobywca sułtan Imperium Osmańskiego, i zmienił nazwę na Istambuł (Stambuł), czyniąc go stolicą. Zbudowano Pała Topkapi, który do XIX w. był siedzibą osmańskich sułtanów. Po przegraniu wraz z Niemcami I wojny światowej (byli w sojuszu), oraz rewolucji Ataturka w latach 1918-1922, Istambuł przestał być stolicą na rzecz Ankary. Pozostał jednak gospodarczym i kulturalnym centrum Turcji. Miasto leży z obu stron cieśniny Bosfor pomiędzy Morzami Marmara i Czarnym. Centrum znajduje się od strony M. Marmara.
Ale dosyć historii. Zwiedzałem Istambuł przez ostatnie dwa dni mojej wyprawy. Rozpocząłem od sztandarowych pozycji z listy największych zabytków tej „ Bramy Orientu”. Świątynia Mądrości Bożej, Hagia Sofia jest najsłynniejsza. Obecnie kościół- meczet – muzeum (wstęp 13,9 USD), niemiłosiernie prawie rozdeptywany przez tłumy turystów. Dawniej kościół chrześcijański (IV wiek), wielokrotnie przebudowywany po pożarach i trzęsieniach ziemi, by w końcu w czasach osmańskich, stać się meczetem. Liczne groby sułtanów. Mozaiki na ścianach pochodzą z IX wieku i później, gdyż wtedy cofnięto zakaz przedstawiania w świątyniach islamskich postaci ludzkich. Wcześniejsze zostały zniszczone. W środku wspaniałe wnętrze z wysoką kopułą, kolumnami , żebrami i licznymi (170) otworami okiennymi (efekt tajemniczego półmroku). Z lewej strony od wejścia słynna „płacząca kolumna z łzawieniem marmuru, mająca pomagać na impotencje i choroby oczu. Z kilkudziesięciu zdjęć pokazuję tylko dwa.
Obok Hagii Sofii jest Haseki Hudrem Hamami, czynna w zabytkowym XVI wiecznym wnętrzu łaźnia turecka. Idąc dalej XVII wieczny Meczet Sułtan Ahmet (Błękitny Meczet). To najpiękniejszy i najsłynniejszy meczet Istambułu, w którym istnieje ponad 2850 tego typu świątyń. Ma pięknie zdobione kopuły i również nisko zawieszone oświetlenie.
Miejsc do zwiedzania , a zwłaszcza meczetów (bezpłatnie), jest jeszcze mnóstwo. Nie będę ich tutaj opisywał. Wsiadłem do autobusu turystycznego na placu obok H. Sofii, i objechałem pozostałe główne zabytki (bilet 20 EUR, 1,5 godz., duży odkryty bus piętrowy typu wsiadam- wysiadam). Reszta dnia minęła mi w ten sposób wyjątkowo szybko na oglądaniu miasta (patrz ewentualnie: film z wyprawy, w sklepie). Pod wieczór utknąłem na Wielkim Bazarze. Spędziłem tam mnóstwo czasu, aż w końcu znudziły mnie stoiska dla turystów (ok.90%). Bazar bardzo egzotyczny w większości kryty z pięknymi kopułami dachu.
Wieczorem o 20- tej odwiedziłem Hodja Pasha na spektaklu „ Dance show” (19,8 USD). Jest to profesjonalny, prawie 2-godzinny, pokaz tańców i muzyki tureckiej. Po drodze zaczepiał mnie proponując czyszczenie butów, taki profesjonalny „czyścibut”- byłem w sandałach, chyba sobie … robił z nudów.
Drugiego dnia (24.10) ide rano do Pałacu Topkapi (wstep 13,9 USD). Pałac nie ustępuje klasą Hagii Sofii. Od strony głównej bramy do pałacu wspaniały widok wokoło. Z każdej strony jest coś na czym warto „oko zawiesić”. Kompleks pałacowy zajmuje powierzchnię ok. 70 ha. Od jednego z przewodników bardo licznych wycieczek podsłuchałem , że jest dwa razy większy niż Watykan. Pałac znajduje się na wzgórzu z widokiem na całą okolicę. W pałacu dziedzińce i liczne pomieszczenia muzealne (zakaz foto). Tłumy jeszcze większe niż wczoraj i dłuższe kolejki.
Po południu pojechałem na wycieczkę statkiem wycieczkowym na Cieśninę Bosfor (5 godz., 34 EUR z posiłkiem). Cieśnina na torze wodnym posiada długość 32 km. Ogląda się najpierw płynąc w strone Morza Czarnego. Statek ma dwa stopy w wioskach. Przepływam pod oboma mostami łączącymi Europę z Azją (tylko drogowe bez ruchu pieszego). Ta ogromna metropolia posiada również wiele innych miejsc godnych odwiedzenia, czego przykłady widziałem z pokładu statku.
Mnie niestety zabrakło czasu na więcej- może kiedyś przy innej okazji? Na jednym ze stopów zrobiłem fotkę nowoczesnemu człowiekowi od ostrzenia: nożyczek, noży… Ten młody motocyklista miał : agregat prądotwórczy i szlifierkę robiąc te usługi , a poruszając się tym motocyklem! Na końcu w centrum spotkałem takie pływające miasto wycieczkowe.
Moja 53 dniowa podróż dobiegła końca. Jutro odlatuję do domu. Cieszę się z ogromnych długości przejechanych dróg, po różnych odnogach historycznego Jedwabnego Szlaku. To było głównym celem tej samotnej wyprawy. Niejako na dokładkę, zwiedziłem częściowo z grupą przyjaciół, państwa zakaukaskie. Tym razem było to 8 państw i terytoriów. Zapraszam niedługo do sklepu po film z tej wyprawy. Pozdrawiam czytelników tych relacji.
Film z podróży po Turcji południowo-wschodniej.
Film z podróży po Turcji południow0-wschodniej.
Końcowy etap długiej wyprawy nastąpił w Turcji. Podróż od granicy z Iranem przez: całe południe, Kurdystan do granicy z Syrią, i dalej przez stolice. Znajdziesz w części IV: Na Jedwabnym Szlaku w Turcji Południowo-Wschodniej, (DVD i Blu-ray, 68 minut)
Wyjść czy nie wyjść… za wyznawcę islamu
„Wyjść czy nie wyjść… za wyznawcę islamu”
Tekst Paweł Krzyk
Powody, dla których lepiej nie wychodzić za muzułmanina
W ciągu ostatnich dwudziestu kilka lat ponad 100 tysięcy Polek wyszło za wyznawców religii Mahometa pochodzących z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki. Życie nieraz w sposób bolesny weryfikuje naiwność europejskich kobiet, które uległy czarowi wschodnich przybyszów próbujących realizować „niedościgniony wzór proroka Mahometa”.
Islam jest systemem totalnym. Podaje swoim wiernym zbiór zasad, które skrupulatnie określają wszystkie aspekty ich życia: sposób nacinania arbuza, sposób używania wykałaczki, sposób zasypiania, sposób witania się, jedzenia, zakładania butów itd. To samo tyczy się małżeństwa, a nieludzkiemu wymiarowi niektórych przepisów prawa szariatu dorównuje jedynie ich absurdalność.
Oto 9 powodów, dla których nie polecamy chrześcijańskiej niewieście wychodzić za muzułmanina:
1. To nie jest sakrament!
W islamie nie istnieje ani pojęcie, ani rzeczywistość sakramentu. Małżeństwo to kontrakt, dwustronna negocjowana umowa, bardziej pomiędzy dwiema rodzinami, niż między małżonkami. Przy czym umowa ta nawet w przypadku małżeństw „mieszanych” (muzułmanina i nie-muzułmanki) spisywane są w ojczystym języku męża, przy całkowitej nieświadomości kobiety jej praw.
2. Jesteś przedmiotem kontraktu
Sam Mahomet wskazał, po co mężczyzna zaślubia kobietę: a) majątek; b) status jej rodziny; c) uroda; d) religia. W jednym z hadisów (al-hadith, czyli przypowieści o mądrości „proroka”) Mahomet mówi, że mężczyźni powinni brać za żony kobiety ciche i religijne, a zaznają spokoju. W takim układzie kobieta, jak widać, nie ma za wiele „do gadania”.
3. Miłość za pieniądze
Ślub za złotówkę? Ubożsi wyznawcy Mahometa, których nie stać na negocjowanie kontraktu z dobrze sytuowaną rodziną, chętnie biorą za żonę Europejkę – za przysłowiową złotówkę. Kobiety spoza kręgu cywilizacji muzułmańskiej nie są zazwyczaj świadome, że wedle prawa wiążącego ich mężów za ich rękę należy się określona kwota, którą mają prawo egzekwować, w przypadku gdy ich luby postanowi ułożyć sobie życie z inną.
4. W każdej chwili możesz być „katapultowana” z małżeństwa
Jeśli chcesz po czterdziestu latach względnie szczęśliwego pożycia wylądować nagle na ulicy Pakistanu, nie znając języka, nie rozumiejąc nawet dokumentu stwierdzającego kontrakt małżeństwa, które właśnie mąż zerwał trzykrotnie powtarzając słowo talak, by powrócić do Europy z nową, siedemnastoletnią, żoną – wyjdź za muzułmanina. Powodem zerwania małżeństwa może być stwierdzenie przez męża, że żona jest na przykład „nierozsądna” albo „rozrzutna”. Niektórzy współcześni wykładowcy szariatu usankcjonowali, że nawet SMS-a bądź e-mail o treści „talak 3x” oznacza nieodwołalny rozwód.
5. Stajesz się posłuszna prawu Mahometa
Chcesz być – bynajmniej nie z szacunku do Pisma Świętego – nazywana „kobietą księgi” – wyjdź za wyznawcę islamu. W religii Mahometa są tolerowane związki z wyznawczyniami którejś z religii monoteistycznych, pod warunkiem, że kobieta podporządkuje się w kwestiach obyczajowych prawu szariatu.
6. Małżeństwo na jakiś czas
Chcesz zawrzeć małżeństwo „na czas”? W islamie można zawrzeć związek małżeński: na czas podróży, na czas trwania studiów… dla przyjemności. Może on trwać od pół godziny do 50 lat. Oto sposób, który muzułmańscy kazuiści znaleźli dla pogodzenia potrzeb seksualnych z wymaganiem szariatu, aby były one spełniane wyłącznie w ramach legalnego małżeństwa.
7. W święta nie złożysz życzeń rodzinie
Twój kochający mąż – w trosce o dobro twej duszy – może zabronić ci kontaktowanie się z rodziną w okresie Wielkiej Nocy, bo oni tam przecież mogą… jeść świnię albo pić wino. Są rodziny chrześcijańskie, które przystają na ten terror. Pamiętajmy też, że wedle prawa szariatu dzieci są wychowywane w religii ojca.
8. Chcesz mieć teściową- szefową?
Szukasz „dobrej” teściowej – trafiłaś idealnie! Wiele kobiet, które godzą się na wyjazd do ojczyzny swego bisurmańskiego wybranka trafia do domów zamieszkiwanych przez trzy pokolenia jego rodziny. Okazuje się, że od tej pory są one już nie tyle pod władzą męża, ile jego posłusznej Allahowi mamusi, która sprawuje pieczę nad wszystkimi kobietami w domu i – jak nie trudno się domyślić – jest zapewne niezmiernie ciekawa i życzliwa wobec kultury, z jakiej pochodzi europejska żona jej syna.
9. Rozwód z braku pieniędzy
Jest jeszcze jeden profit płynący z wejścia w rodzinę muzułmanów. Poznasz, co oznacza prawdziwa troska o dzieci, kiedy zobaczysz, jak rodzice twojej sąsiadki doprowadzą do jej rozwodu, z powodu zbyt niskich zarobków jej męża. No bo jeżeli Ibrahim zgodnie z wytycznymi szariatu zobowiązał się zapewnić swej nowej żonie warunki nie gorsze, niż miała w rodzinnym domu, a w pewnym momencie interes zacznie mu iść gorzej, to – przecież – rodzice mają prawo skłonić sąd do stwierdzenia ich rozwodu. I myślisz, że ktoś ich pyta o zdanie.
To tylko niektóre powody, dla których Polki zaczynające odczuwać dreszcze na myśl o przystojnym przybyszu z krajów, gdzie złote słońce odbija się w złotych pałacach szejków, a wieczorem słychać wersy Szeherezady przy wtórowaniu lutni – powinny poważnie zastanowić się nad dokonaniem ice bucket challenge nad swymi rozgrzanymi uczuciami i poddaniem ich osądowi rozumu
Powyższe znalazłem pod: http://www.pch24.pl/paniom-ku-przestrodze–10-powodow–dla-ktorych-lepiej-nie-wychodzic-za-muzulmanina,36108,i.html#ixzz3cJIOCHWN.
Data publikacji: 2015-06-01
Komentarz mój (Paweł Krzyk). W tym samym czasie z początku czerwca 2015 byłem gościem Polonijnego Stowarzyszenia Kultury i Nauki w Antalyi. Temat Polonii w kraju muzułmańskim, jakim przecież jest Turcja wydał mi się bardzo ciekawym. Pokutuje w naszej kulturze pogląd, że Polka wychodząca za muzułmanina, naraża się na cały szereg mogących nastąpić negatywnych konsekwencji (patrz artykuł wyżej). Panuje powszechne przekonanie, że Polonię w kraju muzułmańskim stanowią wyłącznie Polki, które wyszły za mąż za miejscowych mężczyzn. Prawda, ale nie do końca, gdyż zetknąłem się w Antalyi również z Polakiem, który poślubił Turczynkę. W tym rejonie Turcji mieszka około 100 naszych rodaków. Większość z nich wcześniej pracowała w turystce. Ciekawostką jest również sprawa … zmiany wyznania. Otóż okazało się, że tylko trzy nasze rodaczki przyjęły islam. Jednocześnie zerwały kontakty z polonijnym środowiskiem. Jedna z nich zapytana o powód, stwierdziła, że jej rodaczki zachowują się „zbyt rozwiąźle”!!! Ja zetknąłem się z normalnymi sympatycznymi rodzinami, wychowującymi dzieci i dorabiającymi się- pewnie tak jak wszędzie w kraju i świecie.
Będąc w Turcji, postanowiłem sprawdzić jak ten temat wygląda- ze strony osoby żyjącej na miejscu w muzułmańskiej rodzinie. Pokazałem w/w artykuł i niczego nie sugerując, poprosiłem o komentarz. Niżej masz odpowiedź Magdy, którą publikuję za jej zgodą.
Pawle,
Przesyłam tytuły książek o Turcji, o których rozmawialiśmy (autorzy są Turkami).
Ayse Onal. Honor albo śmierć. Niewierne będą ginąć.
Jest to zbiór wywiadów z mężczyznami odsiadującymi w Turcji wyroki za zabicie matek, córek, sióstr. Jak podaje cytat z opisu- władza i religia w obawie przed wywołaniem niepokojów społecznych, współdziałają, by każdego roku zatuszować setki zabójstw kobiet w imię honoru. W prawie surowo karane, w praktyce zwłaszcza na Wschodzie i wsiach, za cichym przyzwoleniem władz tolerowane.
Necla Kelek. Słodko- gorzka ojczyzna.
Przedstawia różne aspekty życia w Turcji-od historii zatuszowywanej przez władze, rolę Ataturka, finansowanie religijnych przedsięwzięć, Ormianie, Kurdowie, pozycja kobiet, zasadność obecności Turków w Unii Europejskiej…..
Dodam jako ciekawostkę, że po umieszczeniu przeze mnie tytułu i autorki książki na jednym z forów internetowych Polonii w Turcji- mój adres İP został zbanowany na pół roku.
Jeśli chodzi o artykuł, który zamieściłeś na Facebooku. W Turcji częściowo sie to zgadza, ale najczęściej widzi się to: albo w bardzo tradycyjnych rodzinach, małych wsiach i na wschodzie kraju. Jeśli chodzi o małżeństwa z obcokrajowcami- bariera językowa, często wyklucza pełne zrozumienie zasad kontraktów i sensu ślubu tzw. imamicznego. Często jest to pretekst do wyciągania pieniędzy od żony, powód zawsze sie znajdzie. Jednocześnie w moim odczuciu, jednak w tym aspekcie częstsze jest dążenie do ślubu usankcjonowanego prawem, bo daje to małżonkowi przepustkę na wyjazd do Europy. Kłania sie chociażby ustawa unijna o nie rozdzielaniu rodzin, a małżonek obywatela Unii Europejskiej otrzymuje wizę za darmo.
Jeśli chodzi o wychowanie dzieci w wierze ojca- to właściwie jest to tak samo, jakbyśmy brały śluby kościelne w kościele katolickim. Tu też małżonek innowierca może uczestniczyć w ślubie, ale też musi zgodzić sie na wychowanie dzieci w wierze katolickiej. Tutaj (w Turcji) idzie to z automatu, chociaż nie jest wszędzie przestrzegane. Spójrz chociażby na nasze polonijne mieszane rodziny- cześć z dzieci (moja córka również) jest ochrzczonych. Niektóre z pań wzięły śluby kościelne w Polsce- mężowie sie nie wtrącają, mało tego, uczestniczą w takich uroczystościach- nie przeszkadzają nam, ale zdarzają sie i sytuacje inne. Czy tak czy siak, praktycznie z automatu w tureckim dowodzie osobistym, gdzie jest rubryka: wiara- jest wpisywany islam. Ja w swoim dowodzie mam wpisane Hristyan (chrześcijanin)- ale musiałam o to powalczyć. I nie jestem pewna… czy dobrze zrobiłam, w związku ze zmieniającą sie sytuacją w Turcji (P.K.- Turcja wydaje się obecnie skręcać w kierunku państwa bardziej islamskiego). Generalnie nasza sytuacja jest trochę inna- bo większość z nas Polek, to dość silne osobowości. Bez tego, pewnie mało która zdecydowałaby się na zamieszkanie w tak innym kulturowo kraju. Mało tego- większość pracuje i do tego to my najczęściej nosimy spodnie w domu:). Ale oczywiście bywa różnie- zdarzają sie też życiowe tragedie, złe wybory, wejście do bardzo tradycyjnej rodziny, przejście na islam…
Sam rozwód przez wielu Turków jest lekko traktowany. Jak coś nie pasuje- szybka zmiana, a każdy nowy ślub to jak nasz kościelny: z pompą i setka gości.
Zgodnie z prawem opieka nad dzieckiem jest przyznawana tylko jednemu z rodziców i chociaż kobiety maja równe prawa, różnie to bywa. Kobieta ma prawo do połowy majątku, zasady prawne generalnie iście europejskie:). W małych wioskach, w tradycyjnym otoczeniu, w praktyce to mężczyzna zabiera dziecko, i nawet jeśli pracuje czy z jakiegokolwiek powodu nie chce sie dzieckiem zajmować, opiekuje sie nim jego rodzina.
Ach, wszystko to… bardzo dużo by opowiadać.
Na pewno Turcja jest krajem ogromnych skrajności, tutaj we wszystkich dziedzinach życia nie ma nic pośrodku.
Pozdrawiam, Magda …
(P.K.) No i tyle. Moim celem nie było pisanie artykułu prasowego, czy komentowanie tego zamieszczonego na początku. Po prostu, będąc na miejscu w zainteresowanym środowisku, postanowiłem zapytać o zdanie … właśnie ich. Wnioski wyciągnij czytelniku sobie sam. Na pewno nie są jednoznaczne.
Paweł Krzyk
Turcja północno- zachodnia.
Turcja północno- zachodnia, relacja z podróży.
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
W końcu maja 2015 roku dzięki zaproszeniu do… Turcji przez Polonijne Stowarzyszenie Kultury i Nauki w Antalyi, poznałem trochę tureckie współczesne środowisko polonijne. Postanowiliśmy z małżonką pojechać razem w początkowym okresie podróży. Zobaczyliśmy po ponad 10-u latach, jak się zmienia wyraźnie na „PLUS”, standard przyjmowania gości w hotelach nad tureckim brzegiem Morza Śródziemnego. To nie jest Egipt z jego „zemstą Faraona”, jest równie ciepło… choć drożej. Dziesięć dni spędzone na leniuchowaniu, wspominamy bardzo miło. Przyjazd do Antalyi, wykorzystałem do rozszerzenia podróży o Turcję Zachodnią… „grecko- rzymską”. Właśnie ta część obecnej wyprawy do Turcji jest przedmiotem relacji. Po rozstaniu z małżonką, odlecieliśmy samolotami w dwie strony: Basia do Polski a ja do Istambułu. Tym razem nie wędruję samotnie. Udało mi się dołączyć do trampingowej grupki przyjaciół podróżników. Aby ich dogonić na trasie, od razu ruszam autobusami w kierunku Bursy. Szczegóły organizacyjne zwiedzania pokazałem w informacjach praktycznych (kliknij). Droga z lotniska Istambuł Sahiba w kierunku Bursy wiedzie przez odnogę Morza Marmara. Trzeba ją przepłynąć promem. Mój autobus nie czeka, gdy tylko wjechał na prom, ten rusza w drogę z miasteczka Eskihisar do widocznego po drugiej stronie Tavsanli. Na zdjęciach niżej pokazałem pierwsze miasteczko i prom.
Po trzech godzinach jestem W jednym z największych miast tureckich, w którym najciekawszymi miejscami do zwiedzenia są Błękitne: Mauzoleum i Meczet, oraz… bazar. Ja nie mam zbyt wiele czasu a na dodatek leje, więc rzuciłem okiem na centrum miasta i … odjechałem dalej luksusowym autobusem do Bergamy. Na zdjęciach pokazuję ciekawostkę, sfotografowaną na dachu w pobliżu Błękitnego Meczetu: figura tańczącego derwisza przy… bocianim gnieździe. Drugie zdjęcie pokazuje mnogość firm autobusowych oferujących przejazdy, praktycznie w każdym kierunku.
Do Bergamy przyjeżdża się aby zobaczyć ruiny starożytnego Pergamonu. Na obrzeżach miasta zobaczysz ruiny Asklepionu, miejsca poświęconego bogowi zdrowia, które było przez wieki znane jako miejsce pracy słynnych uzdrawiaczy, i które wniosło do nauki światowej np. symbol… węża eskulapa. Na lasce Asklepiosa stał się symbolem medycyny i farmacji. Natomiast nad Bergamą górują ruiny akropolu. Na ten duży kompleks zabytków weszliśmy w obie strony piechotą. Pod górę przy okazji zobaczyliśmy całą pagórkowatą okolicę, gdyż droga wije się wokół góry. Z powrotem odkryliśmy zakątki rzadko przez turystów odwiedzane, gdyż zwykle wjeżdżają w obie strony kolejka gondolową. Nam spacer w dół zajął prawie godzinę i na końcu mieliśmy kłopot, z powodu zablokowania ścieżki… bramą z kłódką. Znalazł się sposób, podpowiedziany przez strażnika: idźcie w bok 50 metrów i przejdźcie przez … niski szlaban. Na zdjęciach: pozująca mi Turczynka przy widoku na okazały teatr Asklepionu, oraz centralna część Akropolu.
W miasteczku Bergama zachowała się stara dzielnica z czasów osmańskich. Spacerując w dół po zboczach Akropolu, znajdziesz się na wąskich uliczkach wśród urokliwych domostw. Na dole zauważysz, pamiętające II wiek naszej ery ruiny Czerwonej Bazyliki. Mnie podobały się te stare domy i je pokazuję na kolejnych fotografiach.
W Izmierze, trzecim co do wielkości Eście Turcji, turystę szukającego spektakularnych zabytków, spotka zawód. Jest to duże miasto portowe i ośrodek przemysłowy. Pomimo długiej historii, sięgającej trzech tysięcy lat p.n.e. możni tamtych czasów władali miastem i zwykle je niszczyli. W Izmirze przebywałem krótko. Warta spaceru jest promenada nadmorska. Jeżeli zechcesz znajdziesz kościół Św. Polikarpa, który w II wieku naszej ery zginął spalony na stosie. Na zdjęciach: plac nadmorski z wieżą zegarową oraz grupka czyścibutów.
Po Turcji zachodniej przemieszczamy się zwykle autobusami lub dolmuszami (mikrobusy). Odległości nie są zbyt duże (od około 50 do 250 km) a autobusy dobrej klasy. Do kolejnego miasta najwygodniej było pojechać pociągiem. Selcuk posiada tylko 23 tysiące mieszkańców ale na obrzeżach znajdują się ruiny starożytnego Efezu, przez co stał się jednym z ważniejszych centrów turystycznych w kraju. Znajdujemy hotelik w centrum w pobliżu starożytnego akweduktu, na którego szczycie bociany uwiły sobie kilka gniazd. Rzut oka w górę i widzisz okazałe mury średniowiecznej twierdzy. Jak spojrzałem z dachu hoteliku na wprost, zobaczyłem dojrzewającą do samodzielnego lotu gromadkę bocianów- w gnieździe na szczycie starego komina. Selcuk stał się dla nas bazą wypadową do kilku miejsc w okolicy. Jeszcze w dniu przyjazdu zwiedzamy główną atrakcję turystyczną, ruiny Efezu. Taksówką dojeżdżamy do górnej bramy, z której wolno wraz z tłumem turystów zwiedzamy jedno z najlepiej zachowanych miast starożytności. Kiedyś jedno z miast jońskich. Później okresy: grecki, rzymski, chrześcijański i islamski. Koniec miasta nastąpił w sposób wręcz prozaiczny- rzeka przez zamulanie cofnęła brzeg morski a malaria dokonała reszty. Faktem jest, że w wieku XV Efez został całkowicie opuszczony. Wspaniałe zabytki zachęcają do robienia kolejnych zdjęć, jeżeli znajdziesz chwilkę przerwy, pomiędzy grupkami kolejnych w większości skośnookich turystów. Niżej zobaczysz: kolumnadę Biblioteki Celsusa i Świątynię Hadriana.
Ciekawostką w starożytnym Efezie są… latryny. Jeszcze obecnie nieźle zachowane, wtedy były wykorzystywane do uzyskiwania z moczu, produktów do garbowania skór. Kilka godzin w Efezie nie nudziło. Po powrocie do miasta wędrujemy przez bazar, na którym zauważyłem dowcipną reklamę sprzedawcy zegarków: „ genialne podróbki zegarków- genuine fake watches.
Drugi dzień w Selcuk, spędziłem na wycieczce do chyba najbardziej popularnego miejsca turystycznego Turcji. Przyjeżdżając do tego kraju Pamukkale ( w tłumaczeniu Bawełniana Twierdza), jest obowiązkowym punktem każdej wycieczki. Znajduje się w głębi lądu niedaleko Denizli i trzeba jechać z wybrzeży przez ok. 200 km. Jestem w tym magicznym miejscu, w którym świetliste, białe kaskady utworzyła na zboczu górskim, nasączona wapieniem woda, wypływająca z gorących źródeł. Znajdziesz dziesiątki: białych tarasów, kotłów erozyjnych, stalaktytów… Jestem przy nich po raz drugi i jestem mile zaskoczony, gdyż obecnie pomimo wysychania źródeł, tarasy są bardziej okazałe i bardziej wypełnione wodą. Część z nich udostępniono turystom do brodzenia… i taplania się w wodzie, podobno mającej lecznicze działanie. Okazało się, że zaczęto sterować przepływem wody ze źródeł w różne miejsca.
Bilet wstępu na teren tarasów obejmuje również ruiny starożytnego miasta Hierapolis. Zobaczysz teatr z czasów rzymskich, grób św. Filipa. Chyba najbardziej atrakcyjnym miejscem w Hierapolis są dalej czynne łaźnie. W sadzawce Kleopatry można popluskać się w wodzie, pośród zanurzonych w niej kolumn. Na zdjęciach pokazuję: częściowo odrestaurowany przez Włochów teatr, oraz jedno z miasteczek po drodze.
W rejonie miasta Denizli popularnym symbolem regionu jest… kogut. W Pamukkale znalazłem nawet pomnik koguta, przy którym robiąc zdjęcia, próbowali go… podgryzać turyści. Jedną z tureckich specjalności jest chałwa. Można ją kupić także w sklepikach, w których po spróbowaniu, odkrawają potrzebną ilość z wielgachnych bloków.
W muzułmańskiej Turcji nie znajdziesz sklepów oferujących wieprzowinę. Kiełbas praktycznie nie ma a sklepik mięsno- wędliniarski pokazałem na zdjęciu niżej. Turecka pizza (lub pida) ma zwykle kształt podłużny i jest częstym daniem ulicznym.
Kolejną wycieczkę z Selcuk najlepiej zrobić własnym samochodem lub taksówką. Wynajętą taksówką pojechaliśmy do trzech miejsc: Priene, Milet i Didyma, które okres świetności przeżywały w antycznych czasach greckich i rzymskich. Najciekawszym miejscem wydała mi się Didyma. Podziwiać można pozostałości świątyni Apollina z ogromnymi kolumnami, z których niestety zachowały się wyłącznie szczątki podstaw. Rodowód świątyni jest wyłącznie grecki i w tamtych czasach była miejscem istnienia wyroczni, która sławą i prestiżem dorównywała wyroczni delfickiej. Zaraz po wejściu na teren świątyni, zaciekawiają wykute w kamieniu głowy meduz.
Leżący nad Morzem Egejskim, dawny Milet był potęgą morską , którego żeglarze docierali aż do Gibraltaru. Miasto było bogate i stąd wywodziło się kilku znanych uczonych…, z których najbardziej zapamiętałem z lekcji matematyki Talesa. Z ruin niewiele zostało. Najciekawszy był teatr z czasów grecko-rzymskich i łaźnie. Miasto Priene leżało kiedyś u ujścia do morza rzeki Meander. Sądzę, że jej liczne zakola są pierwowzorem naszego słowa „meandrowanie”. W każdym razie, właśnie ta rzeka raz na zawsze zakończyła okres świetności Priene. Mieszkańcy je opuścili, wskutek niemożliwości dopłynięcia do portu oraz przez malarię. Obecnie brzeg morski znajduje się w odległości pięciu kilometrów od dawnej zatoki portowej. Na zdjęciach pokazałem: rzekę Meander i jej ujście w różnych wiekach, oraz figi (jeszcze na drzewie).
Następna relacja będzie z: Turcji południowo-zachodniej
Turcja zachodnia i południowa, filmy z podróży.
Oferuję dwa filmy z tej podróży w jakości HD
Część I: od Bergamy do Kaunos
Część II: od Fethiye do Side
Turcja zachodnia, informacje praktyczne
Turcja zachodnia, informacje praktyczne (na czerwiec 2015).
Informacje ogólne: Kraj w tej części w większości pagórkowaty. Różnica czasowa: plus 1 godzina do czasu naszego, tzn. gdy u nas jest np. 12.00, to w Turcji jest 13.00.
Kiedy jechać? Pogoda podobna do krajów śródziemnomorskich. Można jechać przez cały rok, ale lepiej w porze od połowy naszej wiosny do połowy jesieni. Najgoręcej jest od połowy września do końca sierpnia.
Wiza: od Polaków jest wymagana, ale bez problemu dostaniesz ją w Internecie na: www.evisa.gov.tr/pl/ (najtaniej), lub na granicy (za 30 USD, 25 EUR, lub 20 GBP).
Język urzędowy: turecki. Po angielsku zawsze kogoś znalazłem. Popularna jest znajomość języka niemieckiego.
Waluta: obowiązuje turecka lira (TRY). Przelicznik wymiany podobny wszędzie w mieście- najgorszy na lotniskach i granicy. Wymieniałem EUR po kursie 1 EUR= ok. 3 TRY. Różnice kursowe innych walut podobne do tych w kraju. Popularna płatność kartami płatniczymi/ kredytowymi.
Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet jest dostępny praktycznie wszędzie. Telefony GSM nasze działają (wielokrotnie droższe niż do Unii europejskiej). Prąd i wtyczki takie jak w Polsce.
Ceny: towary i usługi : generalnie podobne do naszych. Transport publiczny: jak nasz lub droższy. Dla wygody podaję ceny w EUR: np. woda 1,5 litra= ok.0,3 EUR, piwo w sklepie 0,5 litra= ok. 1,6 EUR… Tańsze hotele w cenach: 10 do 20 EUR za nocleg od osoby w pokoju 2/3 osobowym ze śniadaniem.
Jak dojechać? Najwygodniej samolotem.
Bezpieczeństwo: obecnie, kraj bezpieczny. Uwaga na fotografowanie kobiet- kraj muzułmański oraz zakaz fotografowania obiektów wojskowych.
Transport i informacje turystyczne: na granicach i w miastach dostępne informacje turystyczne. Ruch prawostronny Pomiędzy miastami najwygodniej przemieszczać się autobusami lub tzw. dolmuszami (mniejsze pojazdy typu mini busy). Istnieje wiele firm, które konkurują ze sobą (naganiacze), często podając mylne informacje dot. konkurencji. Autobusy, odjeżdżają ze stacji autobusowych (nazywane otogar). Nie są przeładowane, często luksusowe. Na mojej całej trasie jeździłem autobusami oraz dolmuszami. Niżej podaję szczegóły (dla ułatwienia podaję ceny w EUR):
Lotnisko Istambuł Sahiba- Bursa: luksusowy autobus fimy Nilufer: około 190 km, 2.5 g, 11,5 EUR.
Bursa- Bergama– autobus firmy Metro: ok.280 km,6,5 g,13,3 EUR. Metro ma bezpłatny busik rozwożący po hotelach z dworca autobusowego.
Bergama-Izmir- autobus: ok.80 km,2g, 3,3 EUR. Dojazd do hotelu dolmusz za 1,7 EUR.
Izmir- Selcuk- pociąg: ok. 80 km, 2,5 g, 1,6 EUR.
Selcuk- Efes (ruiny)-taxi: 3 km/5 EUR
Selcuk Pamukale- Selcuk– całodzienna wycieczka autobusowa: ok. 200 km x 2, 36,6 EUR.
Selcuk- Priene- Milet- Didyma- Selcuk– wycieczka całodniowa taxi: 25 EUR/osobę, ok. 105 km x 2.
Selcuk- Ortaca– średni autobus: ok. 220 km, 4 g, 10,3 EUR.
Ortaca- Dalyan– dolmusz: ok. 15 km, 20’, 1 EUR.
Dalyan- plaża Istuzu– dolmusz: 20’ 1,3 EUR.
Dalyan- Fethiye– dolmusz: 1g, 5 EUR.
Fethiye-centrum miasta: dolmusz 0,7 EUR
Fethiye- Kayakoy– dolmusz: 1,6 EURx2, 35’)
Fethiye- Saklikent-dolmusz: 1,10’, 50 km, 3,7 EUR
Saklikent- Gunesli– dolmusz: 12 km, 30’, 1 EUR
Gunesli- Tlos– dolmusz: 4 km, 10’, 1,7 EUR
Fethyie- Oludeniz– dolmusz: 30’, 1,7 EUR
Oludeniz- Dolina Motyli: wycieczka statkiem: 6,5 g, 6,7 EUR
Fethiye- 12 wysp– wycieczka statkiem: 7,5 g, 16,7 EUR
Fethiye- Ksantos– dolmusz: ok.60 km, 1,20’, 3,1 EUR
Ksantos- Patara– dolmusz: ok. 12 km, 25’, 1,7 EUR
Patara- Kas– dolmusz: ok. 60 km, 1,15’, 3,7 EUR
Patara- Demre- Patara– dolmusze w jedną stronę: ok. 50 km, 1 g, 3 EUR
Demre- Myra- Demre– taxi w obie strony: 5 EUR, ok.,2 km
Kas- Kekova/ Simena-Kas– wycieczka statkiem: ok. 30 km x 2, 8 g., 20 EUR
Kas- Finike– dolmusz: ok. 85 km,2g, 4,7 EUR
Finike- Arycanda- Finike– dolmusze, w jedną stronę: ok.35 km, 50’, 3,3 EUR
Finike- Olympos– dolmusze-
nr 1 do skrzyżowania w pobliżu Olympos: ok.35 km, 50’, 3,3 EUR.
Dolmusz nr 2: skrzyżowanie- Olympos- b. krętą drogą: 9 km, 10’, 1,7 EUR
Olympos- Chimera– wycieczka wieczorem po ciemku: ok. 25 km w jedną stronę, 3g, 8,3 EUR.
Olympos- Antalya– dolmusz ze skrzyżowania: ok.80 km, 2g, 6 EUR
Antalya- Termessos- Antalya– dolmusze, w jedną stronę: 30 km, 45’, 2 EUR
Tarmessos– skrzyżowanie na drodze do wejścia: taxi w obie strony: 9 km, 10’, 4,7 EUR/ osobę
Antalya– wewnątrz miasta: tramwaj: 2 linie, cena 0,7 EUR (2 liry) i specjalny bilet (dod. 3 EUR), druga linia z płaceniem u motorniczego 1,25 lira. Autobusy: 2 liry, niezależnie od długości.
Antalya- Perge- Aspendos- Side- Antalya- wycieczka całodniowa: 10 g, 47 EUR
Hotele (tanie, ze śniadaniami, warte polecenia:
Bergama: Odyssey Guest House, Talatpasa Mahallesi Abacihan Sk. No: 13. 19 EUR/noc w pokoju 2/3 osobowym.
Izmir: Isik Hotel 1364 Sokak No:11 Basmane, Konak. 16,6 EUR/ noc
Selcuk: Efes Antik Hotel, Ataturk Cad. no 4168. 12,6 EUR/ noc
Dalyan: Caria Premium, Maryas Mah. Yali no. 7. 10 EUR/ noc
Fethiye: Kilim Apart Otel,Karayollari Karsisi, sok 777, 6,7 EUR/osobę w apartamencie 5 osobowym.
Patara: Eucalyptus Pension, 8,7 EUR/ noc
Kas: Ani Guest House, , Recep Bilgin Cad no 12, 1,7 EUR/ noc
Olympos: Ince Pension, 11,7 EUR/ noc
Antalya: White City Pansyion, Selcuk mah. Iskele Cad, Aydogdu Sk. no 12, 12,3 EUR/ noc
Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu. Istnieje wiele przewodników polskojęzycznych.
Atrakcje turystyczne (najciekawsze):
Bursa: Błękitny Meczet i Mauzoleum, ciekawy bazar. Miejsce maksymalnie na jeden dzień postoju, duże miasto.
Bergama: historyczne ruiny Pergamonu (1 dzień).
Izmir: Pasaż nadmorski, duży bazar… Duże miasto, niezbyt warte postoju.
Selcuk: był bazą wypadową do trzech miejsc (3 dni):
1/ Efes, piękne zabytkowe ruiny + zabytki w Selcuk
2/ Pammukale… słynne tarasy i ruiny Hierapolis
3/ wycieczka do ruin: Priene, Miletu i Didyma.
Dalyan: (2 dni): ruiny Kaunos i grobowce naskalne, plaża Istuzu, gorące źródła…
Fethyie: (4 dni):
1/miasto Fethiye: grobowce, teatr i stare miasto,
2/ Kayakoy: miasto duchów, opuszczone z początku XX wieku,
3/ Saklikent: głęboki wąwóz, w którym można brodzić 2 km w górę potoku na dnie kanionu, wstęp 2 EUR.
4/ Oludeniz: miasteczko z ładną kamienistą plażą. Najtaniej kupić stamtąd wycieczkę całodniową do Doliny Motyli (wstęp extra 1,7 EUR- spacer 45’) + do 5-u innych miejsc- w tym wyspa Św.Mikołaja (wstęp extra 2,7 EUR do ruin 4-ch kościołów). Na plaży możliwość zakupu wspaniałego lotu parolotnią z bardzo wysokiego szczytu góry w pobliżu prawie 2200 m npm (6550 stóp).. Coś niesamowitego: wiozą za 55 EUR na szczyt góry (30’), a potem skok w dół połączony w tandemie z zawodowcem-lecisz 30-45’ (!!!). Pod spodem masz ok. dwóch kilometrów powietrza, może nawet wśród białych strzępiastych obłoków. Na pewno poczujesz się jak ptak. Lądowanie na plaży wśród tłumu gapiów. Najtaniej kupisz imprezę u organizatora „Deep Blue, Paragliding & Travel Agency”. Adres: Becekiz Mah. Denizpark Cad no 3, Oludeniz, www.deepbluetravel.com.tr Ja nie poleciałem bo max. waga uczestnika wynosi 110 kg (niestety mam trochę więcej).
5/. Fethiye-wycieczka na 12 wysp. Cały dzień na statku pomiędzy wysepkami z kąpielami itd.
Patara (1 noc): Po drodze do Patara: miasteczko Ksantos– ruiny antycznego Ksantos zwiedziłem po drodze, zostawiając bagaż na postoju dolmuszy. Samo Ksantos mnie się nie podobało: teatr, grobowce kolumnowe… (jest na liście Unesco). W samej Patara: spacer do ruin Patara koło plaży: ładne, teatr, miejsce zgromadzeń i droga z odbudowaną kolumnadą (wstęp na plaże i do ruin 1,7 EUR).
Kas: (2 noce)
1/ wyjazd dolmuszami do Demre (tu działał Św. Mikołaj- ruiny kościoła). Taxi do ruin antycznej Myry: piękny teatr i groby w klifie zbocza nad miastem (wstęp 5 EUR).
2/ wycieczka statkiem z Kas do zatopionego miasta Kekova oraz Simeny . Ładne widoki z Simeny na okolicę, oraz kąpiele w urokliwych miejscach przy wysepkach. Kekovy praktycznie nie widać spod wody- zakaz pływania i nurkowania.
Arykanda: zwiedzona po drodze do Olympos: postój w Finike z bagażami zostawionymi na stacji dolmuszy. Następny dolmusz do skrzyżowania w górskiej kotline przy Arykandzie: spacer pod górę do ruin: 1km, wstęp 1,7 EUR. Pięknie położona na zboczu gór (teatr i nieco ruin nekropolii, mozaiki). Powrót tak samo dolmuszem.
Olympos (1 noc): z hotelu doważą nas ok.3 km do wejścia na kamienistą plażę i ruin antycznego Olympos (wstęp 1,3 EUR). Ruiny takie sobie (rozwalony teatr )- niewarte przyjazdu tylko do ich zwiedzenia. Plaża długa, lecz w całości kamienista. Wieczorem wycieczka od 21-23,30 do ogni Chimery (8,3 EUR w tym wstęp i latarki). Chimera to ognie palące się z gazu podziemnego w 4-ch miejscach. Spacer w górę stromy, przy latarkach -25 minut w jedna stronę. Konieczne dobre buty. Lepiej być tam o zmroku (lepsze foto).
Antalya (5 nocy). Była miejscem wypadowym po okolicy:
1/ wycieczka dolmuszami do ruin Termessos. Trzeba jechać z otogaru, dolmuszem do skrzyżowania w pobliżu wejścia do parku Narodowego z ruinami Termessos. Z tego skrzyżowania trzeba jechać taxi, serpentynami ostro w górę: 9 km, cena za taxi 70 lira w obie strony. Wstęp 1,7 EUR. Spacer z dobrymi butami do chodzenia po nierównym terenie, podejście niezbyt strome, przez ok.20 minut do pierwszych ruin. Rozległy teren- na zwiedzenie potrzeba minimum 2 g. Nieźle zachowany teatr, zbiorniki na wodę… Widoki na góry: ruiny na wysokości 1650 m n.p.m.
2/ wycieczka do trzech miejsc antycznych na trasie: Antalya, Perge, Aspendos, Side. Warta polecenia, koszt 45-55 EUR. Zapłaciłem 47 EUR.
3/ sama Antalya: stare miasto, muzeum, wodospad Duden, bazary… (zakupy- patrz relacja)
Powrót do relacji z podróży cz.1: Turcja północno-zachodnia
Powrót do relacji z podróży cz.2: Turcja południowo-zachodnia
W krainie Amazonek. Samsun, relacja z podróży
W krainie Amazonek. Samsun, relacja z podróży (na marzec 2020)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Po zwiedzeniu regionów australijskich rozważałem dalsze plany, gdyż zastanawiały mnie coraz bardziej niepokojące wieści dotyczące pandemii coronawirusa. Postanowiłem zrezygnować z dalszej egzotycznej trasy w Oceanii, i uciec bliżej domu.
Zdecydowała trasa biletu zakupionego w expressowym tempie. W ten sposób wylądowałem w tureckiej metropolii- Istambule. Nie zwiedziłem tureckiego wybrzeża czarnomorskiego, więc wyskoczyłem na krótko do Samsun w północnej Turcji. To duże ponad półtora milionowe miasto, stolica regionu o tej samej nazwie.
Samsun może poszczycić się znakomitą lokalizacją pomiędzy deltami dwóch ważnych rzek: Czerwonej (tr. Kızılırmak), najdłuższej rzeki Turcji, tworzącej rozbudowaną deltę z żyznymi obszarami rolnymi; oraz Rzeki Zielonej (tr. Yeşilırmak), przepływającej przez historycznie miasta Anatolii.
Legendarne początki miasta wiążą się z plemieniem wojowniczych kobiet- Amazonek. Słynęły ze swojej waleczności i opanowania sztuki wojennej. Legenda głosi, że usuwały one sobie jedną z piersi, aby lepiej strzelać z łuku.
W mieście dominują zabytki seldżuckie. Wiele z nich można obejrzeć w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym, między innymi mozaiki z czasów rzymskich, złotą biżuterię z czasów Królestwa Pontu… Ale po kolei…
Samsun, wcześniej Amisos, został założony przez kolonizatorów z Miletu w połowie VIII wieku p.n.e. Dostrzegli oni i wykorzystali korzystne położenie osady – sprzyjające rozwojowi handlu z terenami Centralnej Anatolii, oraz rolnictwa w żyznej delcie Kızılırmak.
Antyczna historia wiąże ten region z Królestwem Pontu, Rzymianami, których później zastąpili Bizantyjczycy. Pod wpływy tureckie miasto dostało się w 1200 roku, zdobyte przez Seldżuków. W czasach osmańskich tereny wokół Samsunu wykorzystywano pod uprawę tytoniu.
W najnowszej historii Turcji Samsun zapisał się jako miejsce, w którym Mustafa Kemal Atatürk w 1919 roku zszedł na ląd z parowca Bandırma, po przepłynięciu ze Stambułu. Był to pierwszy krok w tureckiej wojnie o niepodległość, prowadzący do powstania Republiki Tureckiej. Statek w charakterze muzeum stoi zacumowany przy nabrzeżu.
Współcześnie Samsun to rozległe miasto i największy turecki port nad Morzem Czarnym. Dla większości podróżnych stanowi dogodny punkt przesiadkowy w wojażach po Turcji.
Na zakupy turystyczne można zajrzeć na Rus Pazari- targ rosyjski, znany Polakom z początku lat 90-tych XX wieku.
Najstarszym budynkiem w mieście jest meczet Pazar. Można zajrzeć też do innych muzeów…
Na koniec jak dotrzeć?:
– Samolotem: kilka lotów dziennie ze Stambułu oraz kilka tygodniowo z Ankary.
– Pociągiem: dwa pociągi dziennie łączą Samsun z Sivas
– Autokarem: posiada połączenia ze wszystkimi większymi miastami w Turcji, w tym ze Stambułem (11 godzin jazdy), Ankarą (7 godzin)… Lokalne połączenia obsługują trasy do Amasyi, Sinop…
Niżej galeria zdjęć
Przejście do następnej relacji: Turcja, Sinop
Przejście do poprzedniej relacji: Australia, Mont Isa
Przejście na początek trasy: Tajlandia, Khon Kaen…
Turcja południowo- zachodnia.
Turcja południowo- zachodnia: od Dalyan do Side, relacja z podróży.
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Druga część relacji obejmuje wybrzeże tureckie od strony Morza Śródziemnego, które nazywane jest również: Riwierą turecką lub Turcją licyjską. Szczegóły organizacyjne zwiedzania pokazałem w informacjach praktycznych (kliknij). W tej części relacji opisuję podróż, którą odbywam z grupką przyjaciół na trasie od Dalyan do Antalyi. Najważniejsze zabytki w tym rejonie pamiętają czasy antyczne, od około półtora tysiąca lat p.n.e. do ich zapomnienia przez historię, co następowało około pięćset do tysiąca lat temu. To duży kawałek kilkuset kilometrów, nad ciepłym obecnie morzem. Znajdziesz wysokie, strzeliste góry Taurus, przekraczające nawet trzy tysiące metrów nad poziom morza, które spływają dolinami rzek nad śródziemnomorski brzeg. Piękne szczyty zobaczysz… z plaży i wierz mi, nie jest to zbyt częstym widokiem w kurortach nadmorskich. Góry opadają wprost do morza, tworzą postrzępioną, skalistą linię brzegową i kryją tajemnicze morskie jaskinie. Zwiedzany teren Licji jest szczególnie atrakcyjnym i malowniczym regionem śródziemnomorskiego wybrzeża Turcji. Cóż to była Licja, wszyscy wiedzą o antycznych Grekach i Rzymianach, chociażby z mitów… Było to morskie królestwo kupców żeglarzy u wybrzeży starożytnej Anatolii. Ich następcami dopiero byli grecy i rzymianie. Zabytki, które odkopano w wiekach od XIX do czasów obecnych, stanowią mieszaninę tych trzech kultur. Najczęściej spotkasz w poszczególnych antycznych miastach: teatr rzymski lub grecki, ruiny miast z agorami, łaźniami i… licyjskie grobowce na pionowych ścianach górskich. Pierwszym zwiedzonym niewielkim kurortem turystycznym był Dalyan. Mój hotelik, podobnie jak większość pozostałych, leży tuż przy rzece Dalyan. Postanawiamy popłynąć łodzią kilka kilometrów w górę rzeki do ruin antycznego miasta Kaunos. Po drodze z rzeki doskonale widać grobowce, które antyczni mieszkańcy wykuli w klifach góry. Samo Kaunos nie jest zbyt atrakcyjnym miejscem do zwiedzania: teatr, łaźnie… , czyli prawie jak we wszystkich miejscach. Za to widok gór i rozległych sadów owocowych powoduje, że masz ochotę je fotografować.
Rzeka Dalyan kończy obecnie bieg w morzu około pięć kilometrów dalej, niż w czasach świetności Kaunos (IV wiek p.n.e.- kilka wieków n.e.). Plaża Iztuzu zaprasza do pławienia się w ciepłej wodzie. Po dwóch dniach jedziemy dalej na wschód, do Fethiye. Miasto było naszą bazą wypadową przez następne cztery dni. Poruszamy się po całej Licji dolmuszami (publiczne mikrobusy). Dolmusz zawozi nas do miasta duchów. Tak nazywane jest opuszczone przez Greków w 1923 roku miasto Kayakoy, którzy zostali stąd deportowani na zawsze- masowa wymiana mieszkańców pomiędzy Turcją i Grecją. Miasto zasiedlili przeniesieni tu muzułmanie, którzy uznali jednak miasto za przeklęte i w ten sposób pozostało do dzisiaj niezamieszkane (350 domów). Na zdjęciach pokazuję Kayakoy i… spotkaną przy drodze rogatą kozę.
Miasto Fethiye jest gwarnym portem i miastem targowym, które istnieje już ponad 3 tysiące lat. Zabytków nie ostało się zbyt wiele wskutek trzęsień ziemi. Do ciekawszych należą grobowce wykute w urwistym klifie. Na zdjęciach: widok miasta i grobowce.
Jedna z wycieczek zaprowadziła do wąwozu Saklikent. Atrakcją jest ciemny, wąski wąwóz o głębokości ok. 300 m. wyrzeźbiony przez wody rzeki. Do wąwozu prowadzi drewniany most, później idzie się zawieszonym przy ścianie pomostem. Przejście dalej na odcinku około dwóch kilometrów, wymaga mozolnej wędrówki w wodzie dnem koryta rzecznego. Po śmiertelnym wypadku dwóch turystów w ubiegłym roku, których porwała przybierająca wskutek burzy woda, obecnie taka eskapada odbywa się przy użyciu specjalnego ekwipunku. Mnie niestety nie udało się pójść dalej, wskutek zamknięcia trasy (deszcz).
W drodze powrotnej z Saklikent po kilkunastu kilometrach wysiedliśmy z dolmusza, aby odbić w bok do kolejnego antycznego miejsca- Tlos. Ruiny położone na zboczu górskim, były jeszcze w XIX wieku zasiedlone… przez pirata. Wydały mi się bardziej okazałe od oglądanych wcześniej: duży teatr, rozległa agora oraz grobowce, w ścianie akropolu na wzgórzu.
Wycieczka do kurortu nadmorskiego Oludeniz była inna, gdyż nie oglądałem podczas niej żadnych ruin teatru (!!!) Zwiedzając, żartujemy sobie i liczymy, ile też antycznych teatrów już widzieliśmy. Padło nawet zdanie, że dzień bez teatru… Jest ich …, oj dużo. Napiszę na końcu, jaką liczbą ta licytacja się zakończyła. Miasteczko Oludeniz leży nad kolistą zatoką ze spokojną wodą. Jej piaszczysta plaża jest uznawana za jedną z najpiękniejszych na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Ruszamy z Oludeniz na całodzienną wycieczkę statkiem do kilku miejsc. Pierwszym jest urokliwa Dolina Motyli: mała plaża dostępna tylko z morza, z której idzie się na godzinny spacer, w głąb kotliny górskiej do niewielkiego wodospadu. Sam oceń, czy to miejsce może się podobać?
Oludeniz jest również ważnym ośrodkiem paralotniarskim. Posiada wprost niesamowite warunki do uprawiania tego sportu. Znad morza sterczą potężne zbocza góry, wysokiej na prawie 2200 metrów i na dodatek, można na jej szczyt wjechać samochodem. Wymarzone miejsce do… skoku w dół, w tandemie z zawodowcem paralotniarzem. Wyobraź sobie lot, jak ptak, np. orzeł, który wolno kołując, leci w dół przez 30 do 45 minut, by potem spokojnie i bezpiecznie, lekko jak piórko, wylądować na plaży wśród tłumu turystów. Warunek: nie mieć lęku wysokości, posiadać 55 EUR na opłatę i dwie godziny wolnego czasu. Połowę z niego pojedziesz, te ponad dwa kilometry w górę… No i jeszcze jeden warunek, który mnie wyeliminował: maksymalna waga uczestnika, nie więcej niż 110 kg. Szkoda, że mam trochę więcej! Zobacz na zdjęciach, jak to wygląda. Pierwsze pokazuje widok na góry- skacze się ze szczytu, tego z prawej strony. Na drugiej fotografii masz dwie pary lądujące na plaży. Widziałem skośnooką dziewczynę, która cały lot wraz z lądowaniem filmowała, ze specjalnego uchwytu-swoim telefonem komórkowym.
Wycieczka statkiem zaprowadziła także na wyspę Św. Mikołaja, na której znajdują się ruiny czterech kościołów (foto). O tym świętym napiszę przy okazji pobytu w Demre. Wracając z powrotem przy drodze spotkałem stoisko, oferujące różne owoce… oraz tykwy.
W całej okolicy Fethiye, praktycznie w każdej dolinie rzecznej, spotkasz takie widoki jak na kolejnej fotografii. Przez wieki muł rzeczny osadzając się, spowodował powstanie bardzo żyznej gleby, którą współcześni mieszkańcy wykorzystują do ostatniego skrawka, stawiając szklarnie i tunele foliowe do uprawy warzyw. Niejednokrotnie ilość tuneli tak przysłania domy mieszkalne, że stają się prawie niedostrzegalne. Znalazłem w następnym mieście Patarze ruiny, w których a jakże, najbardziej okazałymi budowlami są aż dwie antyczne budowle, służące do gromadzeniu się mieszkańców: teatr rzymski i częściowo zrekonstruowany dom zgromadzeń. Znajdziesz również częściowo odbudowaną główną drogę z kolumnadą…
Patara była niegdyś najważniejszym licyjskim portem, obecnie jest lepiej znana z piaszczystych plaż. Ale czas jechać dalej. Po kolejnych 60 kilometrach w dolmuszu jesteśmy w kurorcie Kas, który stał się dla nas kolejną bazą wypadowa po okolicy. Rzucamy bagaże w znalezionym hoteliku i dalej znowu mikrobusem do Demre, miasta znanego z kultu Św. Mikołaja. Stamtąd już tylko 3 km taksówką i jesteśmy w Myra. Już na parkingu widzimy kilka autokarów, które przywiozły na wycieczkę turystów w większości rosyjskojęzycznych. Wśród sklepików jest także taki z ikonami Św. Mikołaja. Nic dziwnego, ten święty jest patronem wielu miejsc i kościołów, nie tylko w Rosji. Ruiny Miry (Myry) zachowały głównie imponujący kształt teatru i grobowców, w ścianach klifu górskiego. Częstym widokiem są kamienne płaskorzeźby przedstawiające głowy z otwartymi ustami… Nazwa miasta pochodzi od cennej żywicy drzewa mirry. Na zdjęciach plaża w Patara oraz Myra.
Głównym zabytkiem współczesnego miasta Demre jest antyczna Bazylika Św. Mikołaja (Noel Baba Kilesi). Kim był Św. Mikołaj, znany obecnie brzuchaty sympatyczny staruszek, rozdający dzieciom prezenty? Urodził się w końcu III wieku naszej ery w greckim Patros (wcześniej zwiedzona Patara) w bogatej rodzinie. Wybrany na biskupa miasta Miry (obecnie Demre) podbił sobie serca wiernych nie tylko gorliwością pasterską, ale także troskliwością o ich potrzeby materialne. Nieobojętny był mu los spotkanych na drodze niewolników, ciemiężonych i żebraków. Znane jest powszechnie uwolnienie dzięki jego wstawiennictwu niesłusznie osądzanych oficerów, a także uratowanie żeglarzy przed katastrofą morską. Pomagał biednym, fundował skrycie posag pannom, czynił cuda… Zmarł 6 grudnia w połowie wieku IV, i ze czcią został pochowany w bazylice. W obawie przed zbezczeszczeniem przez muzułmanów, jego zwłoki w 1087 r. przewieźli marynarze do Bari we Włoszech, gdzie złożono je w specjalnie wybudowanej bazylice. Współczesną, przepiękną baśniową legendę o sunącym na saniach po niebie Mikołaju, mieszkającym w odległej Laponii zawdzięczamy Coca – Coli. W 1931 roku artysta Huddon Sundblom stworzył na potrzeby koncernu taką reklamę napoju. Na zdjęciu mozaika z bazyliki w Demre. Drugiego dnia płyniemy łodzią z turystami … z Kas przez 30 km w jedną stronę do miasta Kekova, które potężne trzęsienie ziemi zmiotło z powierzchni w głębiny morskie. Miasto znajduje się na skraju wąskiej i długiej wyspy, obecnie można zobaczyć je tylko pod wodą. Po drugiej stronie cieśniny znajduje się, dostępna wyłącznie drogą morską wieś Kale (d. Simena). Port przypomina obraz z pocztówki z kilkoma restauracyjkami, i kobietami sprzedającymi rękodzieła. Stromą ścieżką dochodzi się na szczyt wzgórza z dawną fortecą. Magiczny widok na okolicę rekompensuje trudy wspinaczki. Zobaczysz między innymi wykuty w ścianie klifu, najmniejszy teatr w Licji, liczący zaledwie 300 miejsc. Na drugim zdjęciu panorama ze szczytu fortecy Simena.
Dzień ten, był najbardziej intensywny na całej trasie. Zwiedzamy kilka miejsc publicznymi środkami transportu. Najpierw skok dwoma dolmuszami doprowadził przez Finike, wysoko na kraniec kotliny górskiej do odległej Arycandy. Podziwiamy po stromym spacerze w górę, jedno z najbardziej izolowanych miast licyjskich, które przez cały rok pozostaje chłodniejszym zielonym rajem. Nad doliną wokół rozpościera się panorama wysokich gór. Liczne drobne wodospady służą kierowcom do nabierania wody nadającej się do picia. Zobaczysz: teatr, agorę, kompleks łaźni i te… widoki (foto). Drugie śniadanko, kupionymi na przydrożnych straganach pysznymi owocami i wracamy z powrotem. Przez Finike do Olympos można się dostać trzema pojazdami. Wszystko się udaje, jakby tylko te dolmusze czekały na nas. Przyjazd, przesiadka i za kilka minut jazda dalej- jakbyśmy jechali wynajętym samochodem. Ostatni dziewięcio kilometrowy odcinek z szosy głównej prowadzi serpentynami w dół. Dobrze, że podwożą nas do hoteliku, bo mielibyśmy wątpliwości idąc tam piechotą: gruntowa dróżka pomiędzy sosnami i kilkoma domami. Wiemy, że tubylcy w swoich obejściach trzymają kury. Nie tylko dlatego, żeby mieli co jeść- głównie z powodu zjadania przez kury … skorpionów. Pensjonat oferuje noclegi w bungalowach. Zawożą nas do odległego o 3 km wejścia na: plażę i ruin kolejnego antycznego miasta. Częściowo odkopane ruiny są… takie sobie. Cała reszta stanowi spokojny, zielony rajski zakątek przy ujściu rzeki, pomiędzy klifami z długą kamienistą plażą. Z plaży zobaczysz widok góry Tahtai, na którą można wjechać kolejką (foto). Tego samego dnia wieczorem wybieramy się na prawie trzygodzinną wycieczkę do… Chimery. Nazwa wywodzi się od mitycznego potwora: głowa lwa, ciało kozy, ogon węża i dyszał ogniem. A faktycznie po ponad 20 minutowej wspinaczce, ostro w górę z latarkami, zobaczysz cztery miejsca z niewielkimi płomieniami na wydobywającym się z głębi ziemi metanie. Dobrym pomysłem jest przyjazd tam nie w nocy, lecz o zmroku (lepsze zdjęcia).
Noc w Olympos… nie była zbyt długa- zasypiamy około północy. Za to następny dzień jest już tylko przejazdem do stolicy regionu- Antalyi. Mieszkamy w hoteliku na starym mieście, wartym polecenia z uwagi na lokalizację. Wokół przy wąskich uliczkach mnóstwo turystycznych sklepików bazarowych. Z okna widzę najstarsze zabytki miasta, wychwalanego przez odkrywców za jego niezwykłe piękno. Około 100 metrów dzieli nas od żłobkowanego minaretu i wieży zegarowej. Atutami prawie dwu milionowej Antalyi jest jej nadmorskie położenie, nad długą zatoką o falistej linii brzegowej, i głębokiej turkusowej wodzie. Na dodatek z trzech stron otaczają ją wysokie szczyty gór Taurus. To mniej więcej tak, jakby nad ciepłe morze, przenieść najwyższe tatrzańskie szczyty. Stare miasto jest istną plątaniną uliczek, przy których stoją okazałe osmańskie domy, ale i domostwa wymagające poważnych remontów. Najlepiej oglądać stare miasto pieszo. Podobała mi się okazała Brama Hadriana (foto) oraz okolice portu, z restauracyjkami i dawnymi murami na potężnych klifach. Główna plaża, Konyak (Konyaalti Plaji), rozpościera się wzdłuż zachodniego krańca miasta, przyciąga promenadą, pasażami… (foto)
Wartym zwiedzenia okazało się muzeum Antalyi. Łatwy dojazd ze starego miasta jedną z dwóch linii tramwajowych (ostatni przystanek). Zgromadzono w nim najciekawsze zabytki śródziemnomorskich regionów Turcji. Znajdziesz rzeźby oraz eksponaty prehistoryczne i etnograficzne. Najciekawsze wydały mi się: Sala Sarkofagów i Galeria Bogów. Pokazuję niżej zdjęcia: Herkulesa, oraz postać przed wejściem do muzeum.
Równie ciekawym rejonem jest niedawno wybudowana dzielnica Lara z najwyższej klasy hotelami. Przed dojazdem do niej na plaży zwiedziłem ciekawą wystawę rzeźb z … piasku. Na zdjęciach pokazuję trzy wyobrażenia artystów, o nieistniejących już obiektach z listy siedmiu cudów starożytnego świata: posąg Zeusa w Olimpii, Kolosa Rodyjskiego i Latarnię Morską w Aleksandrii.
Ostatni dzień pobytu poświęciłem na wycieczkę do: Perge, Aspendos i Side. Perge jest najbardziej kompletnym i najłatwiej dostępnym spośród starożytnych miast na śródziemnomorskim wybrzeżu Turcji. W opisanym wyżej muzeum, znajdziesz najwięcej rzeźb właśnie stamtąd. Miasto kwitło od ponad trzech tysięcy lat temu do epoki bizantyjskiej, kiedy to rzeka naniosła tak dużą warstwę mułu, że ruchliwy port handlowy Perge znalazł się 12 kilometrów w głębi lądu. Samo miasto podupadło i zostało ponownie odkopane w połowie XX wieku. Wiele ciekawych zabytków w tym, jak sądzisz… oczywiście teatr, stadion, bramy, fontanny, łaźnie, palestra, akropol… Rozbawiła mnie wyliczanka opiekuna wycieczki nt. pochodzenia słów. Od agory-agrofobia, od angielskiego close (zamknąć)- klaustrofobia i na koniec słowny produkt ostatnich lat- mobailofobia (od obawy dzieciaków przed zabraniem im komórki).
Aspendos chlubi się prawdopodobnie najwspanialszym i najlepiej zachowanym rzymskim amfiteatrem na świecie. Ogromna 15- tysięczna widownia została podzielona na sektory a masywny mur otaczający scenę krył posągi. Całość pierwotnie była zadaszona. Obecnie nie jest to tylko odremontowany zabytek muzealny. W lipcu i sierpniu odbywają się przedstawienia baletowe i operowe. Ciekawie musi brzmieć światowej klasy opera w tej niesamowitej akustyce. Wystarczy uderzyc w dłonie a echo odbija się po najdalszych zakątkach. Side, miasto oddalone o 80 km od Antalyi jest jednym z popularnych miejsc wypoczynkowych, również naszych rodaków. Miasto podobnie historyczne, lecz inne od pozostałych, gdyż zabytki zrosły się ze współczesnym kurortem i znajdują się pomiędzy hotelami oraz mnóstwem sklepików. Na koniec podsumowanie żartobliwej wyliczanki: teatrów i miejsc zbiorowego gromadzenia się ówczesnych mieszkańców, spotkanych w antycznych miastach na całej trasie. Było ich aż 25, od takich po … dzieścia (-cie) tysięcy miejsc na widowni, do zaledwie trzystu. Prawie wszystkie miały okres grecki i rzymski. Większość z nich była używana do walk gladiatorów i podobnie morderczych rozrywek z udziałem zwierząt i ludzi . Na zdjęciach: akwedukt oraz teatr w Aspendos.
Niżej dwie fotki pokazujące pamiątki: typowe stoisko bazarowe oraz zabawną figurkę. Sprzedawca z tym drugim eksponatem, opowiadał wesołe historyjki o swoim wujku…
W Turcji w końcu czerwca jest już po żniwach. Masowo zbierane są pomidory i warzywa w tunelach i szklarniach. Na drzewach widać dojrzewające figi i oliwki… (foto -oliwki). Nie zdziwiły mnie tureckie egzotyczne bazary, gdyz miałem okazję je widzieć wcześniej. Godną podziwu jest światowa rywalizacja Turków z Chińczykami i Hindusami, w dziedzinie produkcji odzieży i tekstyliów. Zobaczysz to na prawie każdym straganie. Jak poszukasz miejsc gdzie kupują mieszkańcy, dokonasz zakupów tekstyliów i odzieży znacznie taniej niż w kraju. Mnie spodobała się koszulka z napisem dotyczącym Google… (foto). Z punktu widzenia dziadka i jego relacji z wnukami… w pełni się zgadzam.
Na tym koniec tej długiej relacji- mam nadzieję, ze Cię zainteresowała. Może skłoni do ruszenia nieco dalej niż tylko do sklepów i na bazar w pobliży twojego hotelu… (w przerwach między objadaniem sie i kolejnymi drinkami). Jutro wracam do domu po 32 dniach podróży. Najpierw było to leniuchowanie z małżonką w hotelu w dzielnicy Lara. Później 22 dniowy objazd trampingowy od Istambułu z powrotem do Antalyi. W ten sposób… chyba poznałem atrakcyjne turystycznie miejsca w Turcji, lepiej, niż takie same w… Polsce. Załączam dwa zdjęcia. Na pierwszym moja Basia i Magda z Polonijnego Stowarzyszenia Kultury i Nauki w Antalyi. Zdjęcie zrobiłem w Antalyi przy wodospadzie na rzece Duden, która kończy swój bieg spadając w dół w fale Morza Śródziemnego. Na drugim zdjęciu mapka całej trasy.
Przejście do poprzedniej relacji: Turcja północno-zachodnia
Przejście do artykułu: „Wyjść czynie wyjść… za wyznawcę islamu”
Turcja, galeria zdjęć
Zobaczyłem jej trochę od strony Morza Śródziemnego, podczas pobytu wypoczynkowego, oraz w czasie kilku wycieczek z tego rejonu w głąb Turcji.
Chciałbym zwiedzić ją dokładniej. Załączam kilka zdjęć.
turcja_005
Turcja północna. Zamieszkać w beczce, w Sinop? Relacja z podróży
Zamieszkać w beczce, w Sinop? Relacja z podróży (na marzec 2020)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Miasto Synopa (tur. Sinop) jest tureckim portem a także kąpieliskiem morskim nad Morzem Czarnym. Około 37 tysięcy mieszkańców zamieszkuje na wąskim górzystym półwyspie.
– Słońce, morze, urodzajna ziemia… Czegóż więcej potrzeba?
Takiego zdania był pochodzący z Synopy jeden z najsłynniejszych greckich filozofów- Diogenes (V wiek), który zasłynął z mieszkania w beczce.
Najbardziej znana anegdota związana z Diogenesem opowiada o jego spotkaniu z Aleksandrem Wielkim. Słynny wódz zaoferował filozofowi spełnienie każdego życzenia. W odpowiedzi Diogenes poprosił Aleksandra o… przesunięcie się, gdyż zasłania mu słońce.
Sinop, to jedno z najstarszych miast regionu Morza Czarnego, zlokalizowane jest przy jednym z najpiękniejszych naturalnych portów na wybrzeżu tureckim. Jego strategiczne położenie doceniano od najdawniejszych czasów, a siarczanowi arsenu o czerwonej barwie nadano nazwę „czerwonej ziemi z Synopy”.
Historia sięga daleko wstecz: Hetyci, Grecy z Miletu, Persowie, Królestwo Pontu, Rzymianie, Bizantyjczycy, Seldżucy i Osmanowie. W czasach osmańskich Sinop posiadało strategiczne znaczenie. Tutaj odbudowano flotę imperialną po katastrofalnej w skutkach bitwie pod Lepanto w 1571 roku. Podczas wojny krymskiej z Rosją w 1853 roku, miasto stało się świadkiem kolejnej, przegranej przez Osmanów bitwy morskiej. W XX wieku, podczas trwania zimnej wojny, w Sinop do 1992 roku znajdowała się amerykańska baza wojskowa.
Zwiedzając to niewielkie miasteczko, słynące z rzeźb w drewnie i produkcji ubrań z bawełny, turysta znajdzie nie tylko ładne, piaszczyste plaże i tak zwane wakacyjne wioski. O historii nie pozwolą zapomnieć zabytki z czasów greckich, seldżuckich i osmańskich.
Mnie podobały się antyczne fortyfikacje Sinop, pomnik Diogenesa, urokliwa zatoka portowa, czy Forteca Prison… A jeżeli będzie trochę czasu, warto zajrzeć do leżącego nieopodal Wodospadu Tatlica.
Ja niestety, musiałem po jednym dniu szybko przejechać do Istambułu, aby zdążyć na specjalny samolot rządowo-lotowski, którym zdołałem dostać się do kraju, w którym poprzedniego dnia zamknięto granice i odwołano wszelkie samoloty.
Po przylocie o północy zostałem skierowany na dwutygodniową kwarantannę.
Niżej galeria zdjęć
Przejście do poprzedniej relacji: Turcja, Samsun
Przejście na początek trasy: Tajlandia, Khon Kaen…
Turcja wschodnia: Aralik, Gobekli Tepe, Arslantepe, Meczet Divrigi, Ardahan. Relacja z podróży
Turcja wschodnia: Aralik, Gobekli Tepe, Arslantepe, Meczet Divrigi, Ardahan. Relacja z podróży (na wrzesień 2023)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Aralik
Te podróż odbyłem samochodem po przelocie do Igdir. Dystrykt Aralık znajduje się w tureckiej prowincji Iğdır. Jego ośrodkiem adm. jest miasto o tej samej nazwie. Zamieszkany w większości przez Kurdów i jest miejscem, w którym znajduje się jedyne przejście graniczne między Turcją a Azerbejdżanem (przez Nachiczewan). Znajdują się tutaj także granice między: Turcją i Armenią, oraz Turcją i Iranem.
Mnie w tym zakątku świata podobały się widoki na górę Ararat
Gobekli Tepe
Odwiedzam w tej podróży tureckie perełki pominięte wcześniej. Encyklopedycznie: Göbekli Tepe – stanowisko archeologiczne w południowo-wschodniej Turcji, w bezpośrednim sąsiedztwie wioski kurdyjskiej Xirabreşk, w odległości ok. 15 km od miasta Şanlıurfa… (to pogranicze z Syrią).
Istnieją tutaj pozostałości prehistorycznego sanktuarium, które jest najstarszym znanym miejscem kultu stworzonym przez człowieka (jego powstanie datowane jest na 10 tys. lat p. n. e).
Ruiny Arslantepe
Starożytne miasto Melid, współcześnie stanowisko archeologiczne z pozostałościami monumentalnego kompleksu pałacowego z gliny datowanego na IV w. p.n.e.
Arslantepe, znane również jako Melid, było miastem położonym nad rzeką Tohma, dopływem górnego Eufratu wznoszącego się w górach Taurus. Obecnie w pobliżu Malatya.
Wielki Meczet i szpital w Divriği
Wielki Meczet i szpital Divriği, jest najbardziej charakterystycznym punktem orientacyjnym miasta Divriği (turecka Anatolia). Zostały założone w latach 1228–29 przez emira Ahmeda Szaha. Meczet miał pojedynczą salę modlitw i był przykryty dwiema kopułami. Architektura meczetu charakteryzuje się wymyślną techniką konstrukcji sklepień i pomysłową dekoracją rzeźbiarską – zwłaszcza na trzech portalach, w kontraście do surowych ścian wewnętrznych. To arcydzieło sztuki islamu zostało w 1985 wpisane na Listę… UNESCO.
Ardahan
Do Ardahanu zajrzałem podczas powrotu do Igdir. Miasto w prowincji Ardahan, której jest stolicą. Znajduje się w pobliżu granicy z Gruzją. Przez miasto przepływa rzeka Kura, która następnie przepływa przez teren Gruzji (m.in. przez Tbilisi) oraz Azerbejdżanu i uchodzi do Morza Kaspijskiego. Miasto … takie sobie, jako stop po drodze.
I na koniec mapka tej pętli.
Przejście do następnej relacji: Turcja zachodnia
Turcja zachodnia: Marmara, Troja, Ayvalik, Karaburun, Aphrodisias. Relacja z podróży
Turcja zachodnia: Marmara, Troja, Ayvalik, Karaburun, Aphrodisias.
Relacja z podróży (na wrzesień 2023)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Wyspa Marmara
Po przeskoku samolotowym z Igdir, w Istambule rozpocząłem zachodnia pętlę samochodem. Pierwszym stopem była Wyspa Marmara (turecka: Marmara Adası), największa wyspa na Morzu Marmara. Z powierzchnią 117,8 km2 jest największą wyspą na Morzu Marmara. Jest to centrum dystryktu Marmara w prowincji Balıkesir. Miasto „Mermer Plaj”/Plaża Marmurowa, wzięło swoją nazwę od marmuru, z którego słynie miasto i od którego wzięła się nazwa wyspy i morza.
Z ciekawostek: opowieści i legendy identyfikują wyspę Marmara (starożytny Prokonnessos) jako miejsce odwiedzin Jazona i Argonautów, oraz z helleńską wyprawą przeciwko Troi, wojną trojańską (około 1250 r. p.n.e.)
Podaję zainteresowanym, że transport publiczny ze Stambułu jest możliwy statkiem i promem, oraz motorówką z Tekirdağ i Erdek.
Troja
Nie wiadomo na pewno, gdzie znajdowała się Troja- ta z wojny Trojańskiej. Obecnie przyjęto, że Troja była miastem usytuowanym na wzgórzu Hisarlık w dzisiejszej Turcji. Pierwsze badania na tym terenie przeprowadził w latach 1871–1894 niemiecki archeolog amator Heinrich Schliemann z asystującym mu od 1882 Wilhelmem Dörpfeldem. Na wzgórzu odkryto wówczas pozostałości 9 miast zakładanych w tym samym miejscu… W 1989 roku pracę na tym terenie rozpoczęła misja Manfreda Korfmanna z Tybingi. Dopiero wtedy rozpoczęto działania wykopaliskowe, nie tylko na cytadeli, lecz także w tzw. dolnym mieście, które znajdowało się u jej podnóża i zajmowało kilkakrotnie większą powierzchnię.
Zgodnie z obecnym stanem badań, miasto opisane przez Homera mieści się na wzgórzu Hisarlık, i jest datowane na okres 1250-1200 p.n.e. Jego zburzenie w połowie XIII wieku p.n.e. albo na początku XII wieku p.n.e., przypisuje się przedstawicielom kultury mykeńskiej, która w niedługim czasie sama uległa zagładzie. W dzisiejszej nauce nie ma zgodności co do tego, czy zniszczeniu uległa wcześniej Troja, czy pałace mykeńskie…
Czyli zobaczyłem ruiny, strzeliłem fotki… i tyle.
Wyspy Ayvalik
Wyspa Cunda, zwana także wyspą Alibey (po turecku: Cunda Adası, Alibey Adası), to największa z archipelagu wysp Ayvalık w Turcji. Leży w Zatoce Edremit u wybrzeży Ayvalık w prowincji Balıkesir. Znajduje się 16 kilometrów na wschód od Lesbos w Grecji.
Dotarłem na Wyspę Cunda/ Alibey z miasta Ayvalik.
Półwysep Karaburun
Półwysep Karaburun znajduje się na skrajnie zachodnim krańcu Turcji i jest otoczony Morzem Egejskim. Jest jednym z największych w kraju. Półwysep nosi tę samą nazwę co miasto Karaburun , położone na jego krańcu.
Dotrzeć do półwyspu najlepiej od miasta Izmir. Do miasteczka Karaburun jest ok. 100 km. Chyba dobre miejsce dla podróży kamperem (widziałem ich kilka po drodze).
Afrodyzja (Aphrodisias)
Aphrodisias było małym, starożytnym greckim hellenistycznym miastem w historycznym regionie kulturowym Caria, w zachodniej Anatolii. Znajduje się w pobliżu nowoczesnej wioski Geyre, oraz 230 km w głąb lądu na południowy wschód od Izmiru.
Afrodyzja została nazwana na cześć Afrodyty, greckiej bogini miłości, która miała tu swój unikalny kultowy wizerunek, Afrodytę z Afrodyzji. Zanim miasto stało się znane jako Afrodyzja (ok. III w. p.n.e.), miało trzy inne nazwy…
Jakiś czas przed rokiem 640, w okresie późno antycznym, kiedy należało do Cesarstwa Bizantyjskiego, miasto zostało przemianowane na Stauropolis „Miasto Krzyża”). Piękne zabytki (choć ruiny)- od 2017 roku na Liście… UNESCO.
No i z powrotem do Istambułu, zwrócić auto… Niżej mapka trasy w tej relacji- pętli zachodniej.
Przejście do poprzedniej relacji: Turcja wschodnia