Turcja południowo- zachodnia.
Turcja południowo- zachodnia: od Dalyan do Side, relacja z podróży.
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Druga część relacji obejmuje wybrzeże tureckie od strony Morza Śródziemnego, które nazywane jest również: Riwierą turecką lub Turcją licyjską. Szczegóły organizacyjne zwiedzania pokazałem w informacjach praktycznych (kliknij). W tej części relacji opisuję podróż, którą odbywam z grupką przyjaciół na trasie od Dalyan do Antalyi. Najważniejsze zabytki w tym rejonie pamiętają czasy antyczne, od około półtora tysiąca lat p.n.e. do ich zapomnienia przez historię, co następowało około pięćset do tysiąca lat temu. To duży kawałek kilkuset kilometrów, nad ciepłym obecnie morzem. Znajdziesz wysokie, strzeliste góry Taurus, przekraczające nawet trzy tysiące metrów nad poziom morza, które spływają dolinami rzek nad śródziemnomorski brzeg. Piękne szczyty zobaczysz… z plaży i wierz mi, nie jest to zbyt częstym widokiem w kurortach nadmorskich. Góry opadają wprost do morza, tworzą postrzępioną, skalistą linię brzegową i kryją tajemnicze morskie jaskinie. Zwiedzany teren Licji jest szczególnie atrakcyjnym i malowniczym regionem śródziemnomorskiego wybrzeża Turcji. Cóż to była Licja, wszyscy wiedzą o antycznych Grekach i Rzymianach, chociażby z mitów… Było to morskie królestwo kupców żeglarzy u wybrzeży starożytnej Anatolii. Ich następcami dopiero byli grecy i rzymianie. Zabytki, które odkopano w wiekach od XIX do czasów obecnych, stanowią mieszaninę tych trzech kultur. Najczęściej spotkasz w poszczególnych antycznych miastach: teatr rzymski lub grecki, ruiny miast z agorami, łaźniami i… licyjskie grobowce na pionowych ścianach górskich. Pierwszym zwiedzonym niewielkim kurortem turystycznym był Dalyan. Mój hotelik, podobnie jak większość pozostałych, leży tuż przy rzece Dalyan. Postanawiamy popłynąć łodzią kilka kilometrów w górę rzeki do ruin antycznego miasta Kaunos. Po drodze z rzeki doskonale widać grobowce, które antyczni mieszkańcy wykuli w klifach góry. Samo Kaunos nie jest zbyt atrakcyjnym miejscem do zwiedzania: teatr, łaźnie… , czyli prawie jak we wszystkich miejscach. Za to widok gór i rozległych sadów owocowych powoduje, że masz ochotę je fotografować.
Rzeka Dalyan kończy obecnie bieg w morzu około pięć kilometrów dalej, niż w czasach świetności Kaunos (IV wiek p.n.e.- kilka wieków n.e.). Plaża Iztuzu zaprasza do pławienia się w ciepłej wodzie. Po dwóch dniach jedziemy dalej na wschód, do Fethiye. Miasto było naszą bazą wypadową przez następne cztery dni. Poruszamy się po całej Licji dolmuszami (publiczne mikrobusy). Dolmusz zawozi nas do miasta duchów. Tak nazywane jest opuszczone przez Greków w 1923 roku miasto Kayakoy, którzy zostali stąd deportowani na zawsze- masowa wymiana mieszkańców pomiędzy Turcją i Grecją. Miasto zasiedlili przeniesieni tu muzułmanie, którzy uznali jednak miasto za przeklęte i w ten sposób pozostało do dzisiaj niezamieszkane (350 domów). Na zdjęciach pokazuję Kayakoy i… spotkaną przy drodze rogatą kozę.
Miasto Fethiye jest gwarnym portem i miastem targowym, które istnieje już ponad 3 tysiące lat. Zabytków nie ostało się zbyt wiele wskutek trzęsień ziemi. Do ciekawszych należą grobowce wykute w urwistym klifie. Na zdjęciach: widok miasta i grobowce.
Jedna z wycieczek zaprowadziła do wąwozu Saklikent. Atrakcją jest ciemny, wąski wąwóz o głębokości ok. 300 m. wyrzeźbiony przez wody rzeki. Do wąwozu prowadzi drewniany most, później idzie się zawieszonym przy ścianie pomostem. Przejście dalej na odcinku około dwóch kilometrów, wymaga mozolnej wędrówki w wodzie dnem koryta rzecznego. Po śmiertelnym wypadku dwóch turystów w ubiegłym roku, których porwała przybierająca wskutek burzy woda, obecnie taka eskapada odbywa się przy użyciu specjalnego ekwipunku. Mnie niestety nie udało się pójść dalej, wskutek zamknięcia trasy (deszcz).
W drodze powrotnej z Saklikent po kilkunastu kilometrach wysiedliśmy z dolmusza, aby odbić w bok do kolejnego antycznego miejsca- Tlos. Ruiny położone na zboczu górskim, były jeszcze w XIX wieku zasiedlone… przez pirata. Wydały mi się bardziej okazałe od oglądanych wcześniej: duży teatr, rozległa agora oraz grobowce, w ścianie akropolu na wzgórzu.
Wycieczka do kurortu nadmorskiego Oludeniz była inna, gdyż nie oglądałem podczas niej żadnych ruin teatru (!!!) Zwiedzając, żartujemy sobie i liczymy, ile też antycznych teatrów już widzieliśmy. Padło nawet zdanie, że dzień bez teatru… Jest ich …, oj dużo. Napiszę na końcu, jaką liczbą ta licytacja się zakończyła. Miasteczko Oludeniz leży nad kolistą zatoką ze spokojną wodą. Jej piaszczysta plaża jest uznawana za jedną z najpiękniejszych na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Ruszamy z Oludeniz na całodzienną wycieczkę statkiem do kilku miejsc. Pierwszym jest urokliwa Dolina Motyli: mała plaża dostępna tylko z morza, z której idzie się na godzinny spacer, w głąb kotliny górskiej do niewielkiego wodospadu. Sam oceń, czy to miejsce może się podobać?
Oludeniz jest również ważnym ośrodkiem paralotniarskim. Posiada wprost niesamowite warunki do uprawiania tego sportu. Znad morza sterczą potężne zbocza góry, wysokiej na prawie 2200 metrów i na dodatek, można na jej szczyt wjechać samochodem. Wymarzone miejsce do… skoku w dół, w tandemie z zawodowcem paralotniarzem. Wyobraź sobie lot, jak ptak, np. orzeł, który wolno kołując, leci w dół przez 30 do 45 minut, by potem spokojnie i bezpiecznie, lekko jak piórko, wylądować na plaży wśród tłumu turystów. Warunek: nie mieć lęku wysokości, posiadać 55 EUR na opłatę i dwie godziny wolnego czasu. Połowę z niego pojedziesz, te ponad dwa kilometry w górę… No i jeszcze jeden warunek, który mnie wyeliminował: maksymalna waga uczestnika, nie więcej niż 110 kg. Szkoda, że mam trochę więcej! Zobacz na zdjęciach, jak to wygląda. Pierwsze pokazuje widok na góry- skacze się ze szczytu, tego z prawej strony. Na drugiej fotografii masz dwie pary lądujące na plaży. Widziałem skośnooką dziewczynę, która cały lot wraz z lądowaniem filmowała, ze specjalnego uchwytu-swoim telefonem komórkowym.
Wycieczka statkiem zaprowadziła także na wyspę Św. Mikołaja, na której znajdują się ruiny czterech kościołów (foto). O tym świętym napiszę przy okazji pobytu w Demre. Wracając z powrotem przy drodze spotkałem stoisko, oferujące różne owoce… oraz tykwy.
W całej okolicy Fethiye, praktycznie w każdej dolinie rzecznej, spotkasz takie widoki jak na kolejnej fotografii. Przez wieki muł rzeczny osadzając się, spowodował powstanie bardzo żyznej gleby, którą współcześni mieszkańcy wykorzystują do ostatniego skrawka, stawiając szklarnie i tunele foliowe do uprawy warzyw. Niejednokrotnie ilość tuneli tak przysłania domy mieszkalne, że stają się prawie niedostrzegalne. Znalazłem w następnym mieście Patarze ruiny, w których a jakże, najbardziej okazałymi budowlami są aż dwie antyczne budowle, służące do gromadzeniu się mieszkańców: teatr rzymski i częściowo zrekonstruowany dom zgromadzeń. Znajdziesz również częściowo odbudowaną główną drogę z kolumnadą…
Patara była niegdyś najważniejszym licyjskim portem, obecnie jest lepiej znana z piaszczystych plaż. Ale czas jechać dalej. Po kolejnych 60 kilometrach w dolmuszu jesteśmy w kurorcie Kas, który stał się dla nas kolejną bazą wypadowa po okolicy. Rzucamy bagaże w znalezionym hoteliku i dalej znowu mikrobusem do Demre, miasta znanego z kultu Św. Mikołaja. Stamtąd już tylko 3 km taksówką i jesteśmy w Myra. Już na parkingu widzimy kilka autokarów, które przywiozły na wycieczkę turystów w większości rosyjskojęzycznych. Wśród sklepików jest także taki z ikonami Św. Mikołaja. Nic dziwnego, ten święty jest patronem wielu miejsc i kościołów, nie tylko w Rosji. Ruiny Miry (Myry) zachowały głównie imponujący kształt teatru i grobowców, w ścianach klifu górskiego. Częstym widokiem są kamienne płaskorzeźby przedstawiające głowy z otwartymi ustami… Nazwa miasta pochodzi od cennej żywicy drzewa mirry. Na zdjęciach plaża w Patara oraz Myra.
Głównym zabytkiem współczesnego miasta Demre jest antyczna Bazylika Św. Mikołaja (Noel Baba Kilesi). Kim był Św. Mikołaj, znany obecnie brzuchaty sympatyczny staruszek, rozdający dzieciom prezenty? Urodził się w końcu III wieku naszej ery w greckim Patros (wcześniej zwiedzona Patara) w bogatej rodzinie. Wybrany na biskupa miasta Miry (obecnie Demre) podbił sobie serca wiernych nie tylko gorliwością pasterską, ale także troskliwością o ich potrzeby materialne. Nieobojętny był mu los spotkanych na drodze niewolników, ciemiężonych i żebraków. Znane jest powszechnie uwolnienie dzięki jego wstawiennictwu niesłusznie osądzanych oficerów, a także uratowanie żeglarzy przed katastrofą morską. Pomagał biednym, fundował skrycie posag pannom, czynił cuda… Zmarł 6 grudnia w połowie wieku IV, i ze czcią został pochowany w bazylice. W obawie przed zbezczeszczeniem przez muzułmanów, jego zwłoki w 1087 r. przewieźli marynarze do Bari we Włoszech, gdzie złożono je w specjalnie wybudowanej bazylice. Współczesną, przepiękną baśniową legendę o sunącym na saniach po niebie Mikołaju, mieszkającym w odległej Laponii zawdzięczamy Coca – Coli. W 1931 roku artysta Huddon Sundblom stworzył na potrzeby koncernu taką reklamę napoju. Na zdjęciu mozaika z bazyliki w Demre. Drugiego dnia płyniemy łodzią z turystami … z Kas przez 30 km w jedną stronę do miasta Kekova, które potężne trzęsienie ziemi zmiotło z powierzchni w głębiny morskie. Miasto znajduje się na skraju wąskiej i długiej wyspy, obecnie można zobaczyć je tylko pod wodą. Po drugiej stronie cieśniny znajduje się, dostępna wyłącznie drogą morską wieś Kale (d. Simena). Port przypomina obraz z pocztówki z kilkoma restauracyjkami, i kobietami sprzedającymi rękodzieła. Stromą ścieżką dochodzi się na szczyt wzgórza z dawną fortecą. Magiczny widok na okolicę rekompensuje trudy wspinaczki. Zobaczysz między innymi wykuty w ścianie klifu, najmniejszy teatr w Licji, liczący zaledwie 300 miejsc. Na drugim zdjęciu panorama ze szczytu fortecy Simena.
Dzień ten, był najbardziej intensywny na całej trasie. Zwiedzamy kilka miejsc publicznymi środkami transportu. Najpierw skok dwoma dolmuszami doprowadził przez Finike, wysoko na kraniec kotliny górskiej do odległej Arycandy. Podziwiamy po stromym spacerze w górę, jedno z najbardziej izolowanych miast licyjskich, które przez cały rok pozostaje chłodniejszym zielonym rajem. Nad doliną wokół rozpościera się panorama wysokich gór. Liczne drobne wodospady służą kierowcom do nabierania wody nadającej się do picia. Zobaczysz: teatr, agorę, kompleks łaźni i te… widoki (foto). Drugie śniadanko, kupionymi na przydrożnych straganach pysznymi owocami i wracamy z powrotem. Przez Finike do Olympos można się dostać trzema pojazdami. Wszystko się udaje, jakby tylko te dolmusze czekały na nas. Przyjazd, przesiadka i za kilka minut jazda dalej- jakbyśmy jechali wynajętym samochodem. Ostatni dziewięcio kilometrowy odcinek z szosy głównej prowadzi serpentynami w dół. Dobrze, że podwożą nas do hoteliku, bo mielibyśmy wątpliwości idąc tam piechotą: gruntowa dróżka pomiędzy sosnami i kilkoma domami. Wiemy, że tubylcy w swoich obejściach trzymają kury. Nie tylko dlatego, żeby mieli co jeść- głównie z powodu zjadania przez kury … skorpionów. Pensjonat oferuje noclegi w bungalowach. Zawożą nas do odległego o 3 km wejścia na: plażę i ruin kolejnego antycznego miasta. Częściowo odkopane ruiny są… takie sobie. Cała reszta stanowi spokojny, zielony rajski zakątek przy ujściu rzeki, pomiędzy klifami z długą kamienistą plażą. Z plaży zobaczysz widok góry Tahtai, na którą można wjechać kolejką (foto). Tego samego dnia wieczorem wybieramy się na prawie trzygodzinną wycieczkę do… Chimery. Nazwa wywodzi się od mitycznego potwora: głowa lwa, ciało kozy, ogon węża i dyszał ogniem. A faktycznie po ponad 20 minutowej wspinaczce, ostro w górę z latarkami, zobaczysz cztery miejsca z niewielkimi płomieniami na wydobywającym się z głębi ziemi metanie. Dobrym pomysłem jest przyjazd tam nie w nocy, lecz o zmroku (lepsze zdjęcia).
Noc w Olympos… nie była zbyt długa- zasypiamy około północy. Za to następny dzień jest już tylko przejazdem do stolicy regionu- Antalyi. Mieszkamy w hoteliku na starym mieście, wartym polecenia z uwagi na lokalizację. Wokół przy wąskich uliczkach mnóstwo turystycznych sklepików bazarowych. Z okna widzę najstarsze zabytki miasta, wychwalanego przez odkrywców za jego niezwykłe piękno. Około 100 metrów dzieli nas od żłobkowanego minaretu i wieży zegarowej. Atutami prawie dwu milionowej Antalyi jest jej nadmorskie położenie, nad długą zatoką o falistej linii brzegowej, i głębokiej turkusowej wodzie. Na dodatek z trzech stron otaczają ją wysokie szczyty gór Taurus. To mniej więcej tak, jakby nad ciepłe morze, przenieść najwyższe tatrzańskie szczyty. Stare miasto jest istną plątaniną uliczek, przy których stoją okazałe osmańskie domy, ale i domostwa wymagające poważnych remontów. Najlepiej oglądać stare miasto pieszo. Podobała mi się okazała Brama Hadriana (foto) oraz okolice portu, z restauracyjkami i dawnymi murami na potężnych klifach. Główna plaża, Konyak (Konyaalti Plaji), rozpościera się wzdłuż zachodniego krańca miasta, przyciąga promenadą, pasażami… (foto)
Wartym zwiedzenia okazało się muzeum Antalyi. Łatwy dojazd ze starego miasta jedną z dwóch linii tramwajowych (ostatni przystanek). Zgromadzono w nim najciekawsze zabytki śródziemnomorskich regionów Turcji. Znajdziesz rzeźby oraz eksponaty prehistoryczne i etnograficzne. Najciekawsze wydały mi się: Sala Sarkofagów i Galeria Bogów. Pokazuję niżej zdjęcia: Herkulesa, oraz postać przed wejściem do muzeum.
Równie ciekawym rejonem jest niedawno wybudowana dzielnica Lara z najwyższej klasy hotelami. Przed dojazdem do niej na plaży zwiedziłem ciekawą wystawę rzeźb z … piasku. Na zdjęciach pokazuję trzy wyobrażenia artystów, o nieistniejących już obiektach z listy siedmiu cudów starożytnego świata: posąg Zeusa w Olimpii, Kolosa Rodyjskiego i Latarnię Morską w Aleksandrii.
Ostatni dzień pobytu poświęciłem na wycieczkę do: Perge, Aspendos i Side. Perge jest najbardziej kompletnym i najłatwiej dostępnym spośród starożytnych miast na śródziemnomorskim wybrzeżu Turcji. W opisanym wyżej muzeum, znajdziesz najwięcej rzeźb właśnie stamtąd. Miasto kwitło od ponad trzech tysięcy lat temu do epoki bizantyjskiej, kiedy to rzeka naniosła tak dużą warstwę mułu, że ruchliwy port handlowy Perge znalazł się 12 kilometrów w głębi lądu. Samo miasto podupadło i zostało ponownie odkopane w połowie XX wieku. Wiele ciekawych zabytków w tym, jak sądzisz… oczywiście teatr, stadion, bramy, fontanny, łaźnie, palestra, akropol… Rozbawiła mnie wyliczanka opiekuna wycieczki nt. pochodzenia słów. Od agory-agrofobia, od angielskiego close (zamknąć)- klaustrofobia i na koniec słowny produkt ostatnich lat- mobailofobia (od obawy dzieciaków przed zabraniem im komórki).
Aspendos chlubi się prawdopodobnie najwspanialszym i najlepiej zachowanym rzymskim amfiteatrem na świecie. Ogromna 15- tysięczna widownia została podzielona na sektory a masywny mur otaczający scenę krył posągi. Całość pierwotnie była zadaszona. Obecnie nie jest to tylko odremontowany zabytek muzealny. W lipcu i sierpniu odbywają się przedstawienia baletowe i operowe. Ciekawie musi brzmieć światowej klasy opera w tej niesamowitej akustyce. Wystarczy uderzyc w dłonie a echo odbija się po najdalszych zakątkach. Side, miasto oddalone o 80 km od Antalyi jest jednym z popularnych miejsc wypoczynkowych, również naszych rodaków. Miasto podobnie historyczne, lecz inne od pozostałych, gdyż zabytki zrosły się ze współczesnym kurortem i znajdują się pomiędzy hotelami oraz mnóstwem sklepików. Na koniec podsumowanie żartobliwej wyliczanki: teatrów i miejsc zbiorowego gromadzenia się ówczesnych mieszkańców, spotkanych w antycznych miastach na całej trasie. Było ich aż 25, od takich po … dzieścia (-cie) tysięcy miejsc na widowni, do zaledwie trzystu. Prawie wszystkie miały okres grecki i rzymski. Większość z nich była używana do walk gladiatorów i podobnie morderczych rozrywek z udziałem zwierząt i ludzi . Na zdjęciach: akwedukt oraz teatr w Aspendos.
Niżej dwie fotki pokazujące pamiątki: typowe stoisko bazarowe oraz zabawną figurkę. Sprzedawca z tym drugim eksponatem, opowiadał wesołe historyjki o swoim wujku…
W Turcji w końcu czerwca jest już po żniwach. Masowo zbierane są pomidory i warzywa w tunelach i szklarniach. Na drzewach widać dojrzewające figi i oliwki… (foto -oliwki). Nie zdziwiły mnie tureckie egzotyczne bazary, gdyz miałem okazję je widzieć wcześniej. Godną podziwu jest światowa rywalizacja Turków z Chińczykami i Hindusami, w dziedzinie produkcji odzieży i tekstyliów. Zobaczysz to na prawie każdym straganie. Jak poszukasz miejsc gdzie kupują mieszkańcy, dokonasz zakupów tekstyliów i odzieży znacznie taniej niż w kraju. Mnie spodobała się koszulka z napisem dotyczącym Google… (foto). Z punktu widzenia dziadka i jego relacji z wnukami… w pełni się zgadzam.
Na tym koniec tej długiej relacji- mam nadzieję, ze Cię zainteresowała. Może skłoni do ruszenia nieco dalej niż tylko do sklepów i na bazar w pobliży twojego hotelu… (w przerwach między objadaniem sie i kolejnymi drinkami). Jutro wracam do domu po 32 dniach podróży. Najpierw było to leniuchowanie z małżonką w hotelu w dzielnicy Lara. Później 22 dniowy objazd trampingowy od Istambułu z powrotem do Antalyi. W ten sposób… chyba poznałem atrakcyjne turystycznie miejsca w Turcji, lepiej, niż takie same w… Polsce. Załączam dwa zdjęcia. Na pierwszym moja Basia i Magda z Polonijnego Stowarzyszenia Kultury i Nauki w Antalyi. Zdjęcie zrobiłem w Antalyi przy wodospadzie na rzece Duden, która kończy swój bieg spadając w dół w fale Morza Śródziemnego. Na drugim zdjęciu mapka całej trasy.
Przejście do poprzedniej relacji: Turcja północno-zachodnia
Przejście do artykułu: „Wyjść czynie wyjść… za wyznawcę islamu”