Turkmenistan, relacja z podróży
Turkmenistan, relacja z podróży (na wrzesień 2015).
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Turkmenistan był pierwszym zwiedzanym krajem podczas wyprawy „Na Jedwabnym Szlaku w … stanach”. „Stany” są faktycznie, ale … wschodnie: poza Turkmenistanem również: Tadżykistan, Kirgistan oraz Kazachstan. Wędruję na początku i końcu samotnie. W Tadżykistanie i częściowo Kirgistanie będę wędrował wraz z dwójką przyjaciół, których interesuje podróż wysokogórską szosą, tzw. „Pamir Highway”, ale o tym szczegółowo będzie … w następnej relacji. Wędruję również faktycznie po dawnym Jedwabnym Szlaku. Jedna z głównych odnóg w stronę Europy, wiodła przez Kaszgar w Chinach właśnie przez te rejony. Większość starożytnego i współczesnego handlu jedwabiem, odbywała się ze wschodu na zachód od Chin po Antakyę (d. Antiochię nad Morzem Śródziemnym), i dalej, kończąc na Wielkim Bazarze w Stambule. Granice, jakie istniały w czasach Jedwabnego Szlaku, dziś biegną zupełnie inaczej, a większość obecnych państw w ogóle nie istniała. Środkowoazjatyckie państwa są głównie dziełem Stalina, które nakreślił granice według obszarów zamieszkiwanych przez grupy etniczne, mało dbając o realia geograficzne. Z chwilą uzyskania przez te kraje niepodległości, powstały poważne problemy z podróżowaniem po Jedwabnym Szlaku, wskutek trudności z uzyskaniem wiz. Jak przeczytałem, zmagania z miejscową biurokracją, zawsze były wyzwaniem dla podróżujących, a trudności stwarzane przez pograniczników były nieodłączna częścią każdej wyprawy. Wyjątkiem był okres rządów wielkich Mogołów, którzy wydawali paszporty ważne na cała trasę (!). Dawniej, pewnie nikt nie podróżował samotnie oraz zawsze miał coś do sprzedania/ kupienia po drodze. Ja wiozę tylko niewielki plecak a niezbywalnym towarem jest aparat fotograficzny, i kamera filmowa. Kraje Azji Środkowej (poza Uzbekistanem) nie są zbyt popularnym celem eksploracji turystycznej, a gościnność mieszkańców jest znana od starożytności. Do Turkmenistanu wybierałem się już wcześniej, lecz moje plany spełzły na niczym wskutek problemów wizowych. O szczegółach organizacyjnych podróży piszę szerzej w Informacjach praktycznych (kliknij). Do tej wyprawy przygotowania rozpocząłem pół roku wcześniej i… jestem bezproblemowo, w stolicy Asghabadzie (Aszchabadzie). Prawie 80% państwa pokrywa ogromna pustynia Kara- kum. Przez tereny obecnego Turkmenistanu w ciągu tysiącleci przewalały się armie ważnych tamtejszych lat, w drodze do bogatszych rejonów Jedwabnego Szlaku. Turkmenistan, jako podmiot polityczny, utworzył ZSRR w 1921 roku, a 70 lat później stał się niepodległym państwem. Kraj to…, jak nazwać, nie obrażając gościnnych Turkmenów, chyba dziwny. Już wyjaśniam: ogromne problemy wizowe, jakby władzom zupełnie nie zależało na pieniążkach od turystów, lub wręcz, robią co mogą aby ich było niewielu. Z tego powodu, niektórzy porównują Turkmenistan do Korei Północnej. Może problemem jest sytuacja polityczna kraju, przez wiele lat zarządzanego przez jedną osobę, pierwszego prezydenta po odzyskaniu niepodległości, który sam siebie nazwał „Turkmenbashi”, czyli „Ojcem Wszystkich Turkmenów”. Saparmyrat Nyyazow pozostał u władzy do śmierci w 2006 roku, a stosując: kult jednostki na ogromna skalę, nepotyzm… budując odizolowaną od świata dyktaturę. W 1948 roku miał miejsce potężne trzęsienie ziemi. Zginęło wtedy 160 tysięcy osób, głównie z Asghabadu. Można powiedzieć, że po trzęsieniu ziemi Asghabad musiał zostać wzniesiony od nowa. Aby dostać wizę musiałem w miejscowym biurze podróży wykupić wycieczkę, która obejmowała cały pobyt: od odbioru z lotniska … po odlot. Pomijając cenę, czułem się jak na imprezie z luksusowym biurem podróży. Nie miałem większego wpływu na wybór hotelu. Wiedziałem, że będzie dwugwiazdkowy, a trafiłem do obiektu nazywanego potocznie „Domem Szczęścia”. Okazało się, że pokazany na pierwszej fotografii, futurystyczny kształt w postaci kostki z kulą ziemską w środku, poza hotelem zajmuje się kompleksowo obsługą zawierania małżeństw: od udzielenia ślubu po imprezę weselną. Przyjechałem z lotniska wieczorem i szczęka mi opadała, od zmieniających się barw tego i kilku innych budynków, również hotelowych w pobliżu. Pomyślałem sobie, pooglądam je sobie rano. Rankiem po rozchyleniu zasłon, ukazał mi się… DUBAJ? Jako żywo, prawie skopiowany wygląd hotelu, nazywanego w Dubaju „Żaglem”. Sam oceń- drugie zdjęcie zrobiłem z okna mojego pokoju. Później, kierowca autobusu powiedział mi, że to nie żagiel a kropla wody…
Po uzyskaniu niepodległości, z zysków ze sprzedaży ropy i gazu, rozpoczęto zamienianie Ashgabadu w kontrowersyjną metropolię: z szerokimi arteriami, placami, wysokimi wieżowcami i pałacami, zielonymi parkami z mnóstwem fontann… W mieście znajduje się mnóstwo pomników „Ojca Turkmenów”. Spogląda na miasto w różnych pozach, najczęściej w kolorze złotym. Spotkasz i taki obrazek, gdzie w parku, z pomnika patrzy na odległą o ok. 500 metrów swoją wielką fotografię, na odmianie łuku triumfalnego. Dawniej w centrum miasta, obecnie na obrzeżach, znajduje się duża wieża Arch of Neutrality z postacią Turkmenbashiego. Na wieżę można wjechać windą. Obiekt posiada wartę honorową, podobnie jak Meczet- Mauzoleum, w którym został Pan Prezydent pochowany. W ścisłym centrum miasta znajdują się główne budynki rządowo- administracyjne i … prawie pustynia bez … ludzi. Sklepiku oferującego coś do picia, czy restauracyjki tam nie znalazłem. Owszem jest mnóstwo policjantów, dosłownie po dwóch na każdym skrzyżowaniu, którzy nie pozwolą się zbliżyć do budynków, i w żadnym razie nie zezwalają na fotografowanie. Nie wiem jak jest naprawdę, ja spacerując po centrum, przechodniów widziałem sporadycznie.
Asghabad zbudowano z rozmachem, w białym kolorze marmuru na ścianach, który razi w oczy odbijanymi promieniami słonecznymi. Charakterystyczne jest to, że marmur w całości pochodzi z importu.
W Asghabadzie spotkałem się z dwoma akcentami polskimi: podczas II wojny światowej w 1941 roku zorganizowano polski sierociniec, do którego trafiały dzieci z całego Związku Radzieckiego. Stąd później były ewakuowane dalej, między innymi do Iranu. Drugim polskim akcentem jest Polak żyjący w Asghabadzie od około 20 lat. Wspominały mi o nim dwie osoby, ale nie zdołałem do niego dotrzeć. Z dwóch bazarów Ashgabadu, podobał mi się bardziej Bazar Rosyjski. W odróżnieniu od znajdującego się niedaleko, Bazaru Tete (warzywa…), jest taki bardziej turystyczny. Ale również na obu bazarach nie zrobisz zdjęcia, jak kukiełka spod ziemi wyskakiwał jakiś bazarowy urzędnik z okrzykiem „NIE LZJA” (!!!). Chyba pogłupieli od tych tajemnic państwowych – zwłaszcza „bazarowych”. Nie spotkałem w stolicy pamiątek turystycznych, poza takimi robionymi z wełny na drutach. Za to podobały mi się i smakowały, wszelkie odmiany bazarowego szybkiego jedzenia typu pierożki (np. samsa- p. foto). Za dwa złote byłem najedzony. Prawie wszystkie kobiety chodzą w długich sukienkach podkreślających smukłe kształty. Uczennice szkół podstawowych i średnich, odróżnić można po kolorze zielonym a szkół wyższych po czerwonym. Stroje szkolne dla uczniów są przez państwo refundowane. Większość osób obojga płci używa takich czapeczek, jakie widzisz na głowach studentek, kobiece mają więcej koloru żółtego.
Drugi dzień w Turkmenistanie poświęciłem na wyjazd, do odległego o 40 minut lotu, starożytnego miasta Merw. Obecnie tylko ruiny z nietrwałych cegieł z niewypalonej gliny, ale warto wiedzieć, że na Jedwabnym Szlaku w XII wieku Merw było 200-tysięczne, i było największym miastem w świecie pod względem liczby mieszkańców.
Współczesne miasto nazywa się Mary i też posiada około 200 tysięcy mieszkańców, którzy zajmują się wydobyciem gazu oraz uprawą i przetwórstwem bawełny. Miasto w ciągu ostatnich 20 lat podwoiło liczbę mieszkańców. Dzięki intensywnemu nawadnianiu pustyni w okolicy znajdują się liczne pola bawełny. Centrum miasta, zaczyna konkurować ze stolicą ilością marmuru na ścianach. Zwiedzając większe i mniejsze miejscowości, zwłaszcza w czasie przelotów krajowymi liniami lotniczymi, zauważyłem wszechobecną postać obecnego prezydenta Turkmenistanu, nawiasem mówiąc, byłego dentysty eks- prezydenta. W samolocie z przodu umieszczono ramki ze zdjęciem: oddzielnie dla klasy biznes i oddzielnie dla ekonomicznej.. Od 2007 roku po jego wybraniu, wprowadzono wiele zmian liberalizujących życie społeczne w kraju…, ale moim skromnym zdaniem, to co widziałem patrząc okiem turysty, nie wiele się różni lub w ogóle się nie różni, od wzorców… dobrze mi znanych, z okresu historii naszego kraju sprzed roku 1990-go. Utwierdził mnie w taki przekonaniu zwłaszcza filmik w lokalnej TV, w którym Wódz robi to czy tamto, jest wszech-potrzebny, jest wszędzie i wszystko umie… Rozbawił mnie nieco obrazek, w którym tenże przemawia a ponad połowa słuchających… robi notatki. Poprzednikowi zarzucano skrajny kult jednostki… Demokracja…, chyba pojęcie tutaj nieznane z praktyki.
W trzecim dniu przemieszczam się tym razem samochodami, najpierw do oddalonej o 15 km od stolicy twierdzy, z czasów sprzed naszej ery. Kolejne niewielkie ruiny, na liście światowego dziedzictwa… UNESCO, prezentują się okazale na fotografiach, zwłaszcza na tle ściany gór Kopet Dag. Patrząc na te góry, zauważyłem biegnąca pod górę krętą drogę. Przypomniała mi się zasłyszana historyjka, dotycząca dbałości o kondycję fizyczną swoich urzędników przez Turkmenbashiego. Stosował raz w roku, 8 lub 37 kilometrową Ścieżkę Zdrowia w kierunku góry. Ministrowie, parlamentarzyści, tysiące urzędników, musiało w garniturach wspinać się, propagując zdrowie i … (sam sobie wymyśl co jeszcze- to wcale nie jest żart, czy mój wymysł). Sam Prezydent obserwował całość z helikoptera, tłumacząc się słabym sercem. Ze wzgórza ruin twierdzy patrzyłem na normalne domostwa mieszkańców i muszę powiedzieć o „Spiczkowym Gazie”. Mieszkańcy Turkmenistanu mają w swoich domach i mieszkaniach bezpłatnie: gaz, energię elektryczną i wodę. Z tego powodu nie szanują gazu, który zwykle w domach pali się przez cały czas. W Mary przekonałem się, że tak jest naprawdę, po zaproszeniu na czaj do domu kierowcy. Spiczki (zapałki) trzeba kupić, a gaz nie! Obecnie ma to ulec zmianie i zostały wprowadzone darmowe limity na jednego mieszkańca. Nie wszędzie jednak to stosują, gdyż nie założono jeszcze domowych liczników.
Po południu ruszyłem do środka pustyni Kara-kum. Trzeba przejechać ponad 260 km do krateru Darvaza pośrodku pustkowia. Po drodze kiwa mi się głowa od monotonii pustynnego krajobrazu, piasków i kamieni porośniętych niską kolczastą roślinnością. Od czasu do czasu znaki drogowe: „uwaga wielbłądy”, które faktycznie łażą sobie w pobliżu sporadycznych domostw. Pobocza drogi częściowo zostały umocnione przez słomiane maty (foto). Miłym przerywnikiem, okazał się krótki postój na rozprostowanie nóg w maleńkiej wiosce Erbent: kilka domów, jurty i zagrody z patyków dla wielbłądów i kóz.
W pobliżu znajdującej się w środku pustyni dawnej wioski Darvaza (Derweze), znajdują się liczne miejsca wydobycia gazu ziemnego. Sama wioska już nie istnieje, zlikwidowana rozkazem „Ojca…”. Można zobaczyć dwa kratery, zapadliska w płaskim terenie, na których dnie znajdują się: źródła geotermalne i… bulgoczące błoto (pierwsze zdjęcie). Gdybym nie wiedział, powiedziałbym wulkaniczne kratery. Wszyscy turyści przyjeżdżają siedem kilometrów w bok od głównej szosy przez pustynię, aby zobaczyć buchający ogniem sztuczny wulkan (Krater Gazowy). Drugie zdjęcie zrobiłem tuż po przyjeździe. Ognista dziura w ziemi o średnicy 7o i głębokości 20 metrów.
Trzeba tam nocować i można to zrobić wyłącznie w namiotach ustawionych na pustyni. Ta piekielna dziura powstała podczas poszukiwania gazu w 1971 roku. Podczas wiercenia natrafiono na płytkie złoże gazu tzw. kieszeń gazową, co skutkowało zapadnięciem się terenu. Aby zapobiec ujściu gazu zdecydowano się go podpalić. Przewidywano, że gaz się wypali po kilku dniach, jednak pali się do dziś (44 lata!) Wieczorem, krater można postrzegać jako istną „Bramę do Piekła”. W zależności od kierunku wiatru (żar), możesz podejść do krateru. Nie mogłem się powstrzymać od kilkunastu zdjęć. Na pierwszym pozdrawiam Państwa znad piekielnych czeluści. Drugie przedstawia wnętrze krateru- zaryzykowałem podejście nieco bliżej- żadnych zabezpieczeń nie ma. Jak wpadniesz, będziesz przypominał kawałka mięsa z gigantycznego „grilla”.
Wieczorem, mistyczny widok „ogromnego reflektora” bijącego łuną w niebo, przysłaniał gwiazdozbiory, doskonale widoczne w pustynnym powietrzu. Podoba mi się, zwłaszcza biegnąca przez środek nieboskłonu autostrada mlecznej drogi. Ale ile można było patrzeć w niebo i słuchać warczącej dyskoteki krateru. Rano obolały od twardego materaca, ruszam dalej kolejne prawie 290 km przez pustynię, na północny kraniec Turkmenistanu do Dashoguz. Zaraz po rzuceniu okiem na kilka pałacowych budynków: rządowych, teatru, muzeum… jadę dalej, 60 km w bok w kierunku zachodnim. Celem jest miasteczko Kunya-Urgench, w pobliżu którego znajduja się pozostałości po starożytnym mieście na Jedwabnym Szlaku. Niegdyś Stary Urgench (Urgencz) leżał nad rzeką Amu-darią i był jednym z największych miast na szlaku. Miasto w 1221 roku zostało zrównane z ziemią przez wojska Dzingis- chana. Zostało odbudowane, lecz zmiana biegu rzeki i ponowne zniszczenie miasta, tym razem przez wojska Timura, spowodowało opuszczenie terenu na zawsze. Obecnie Amu-daria płynie w odległości 50 km, a nowe miasto Urgencz istnieje na terenie Uzbekistanu. Większość zabytków Starego Urgenczu pozostaje w stanie szczątkowym. Można zwiedzić: kilka Mauzoleów, krzywy 59 metrowy minaret… na rozległym terenie historycznej i współczesnej nekropolii. Grobowce Nejemeddin Kubra wyglądają tak, jakby zaraz miały runąć (drugie zdjęcie).
Dysponując trochę czasem podjechaliśmy do… Uzbekistanu, do miasta Berunity w regionie Karakalpak nad rzeką Amu- Darią- to tylko 25 kilometrów. Berunity było stolicą Kwarezmu. Ja podjechałem, aby zobaczyć rzekę, która w 1969 r. tam przelała brzegi. A obecnie niesie bardzo niewiele wody, wskutek masowego nawadniania pól bawełnianych .
A potem, cóż, trzeba było odlecieć. Na lotnisku zdołałem nieco doprowadzić do czystości moją odzież i obuwie. Po nocy spędzonej z powrotem w Ashgabadzie, odleciałem dalej. Ale o tym już w kolejnej relacji. Niżej mapka trasy zwiedzania w Turkmenistanie.
Przejście do następnej relacji: Tadżykistan