Gujana, relacja z podróży
Gujana, relacja z podróży
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Gujana jest jedynym anglojęzycznym krajem na kontynencie południowoamerykańskim. Dawna kolonialna Gujana Brytyjska, gdy w 1966 roku uzyskała niepodległość, została nazwana Gujaną. Indiańskie słowo Gujana oznacza „Kraj Wielu Wód”. Określenie trafne dla kraju o licznych rzekach, malowniczych jeziorach, znacząco dużych terenach podmokłych i wielu wodospadach. W czasie wyprawy do trzech Gujan, po tej Gujanie podróżowałem najdłużej, gdyż zaplanowałem wypad kilkudniowy do dzikiej i nieskazitelnej przyrody w dżungli. Ale, jak to czasami bywa, drobne nieporozumienie w korespondencji i… brak szefa w firmie organizującej safari spowodował, że zwiedzałem inne równie magiczne miejsca. Co nie oznacza, że żałuję i robię coś z „musu”. Dzięki pomocy sympatycznych szefów firmy Old Fort Tour i Resort, udało mi się zwiedzić prawdziwą kopalnię złota. Piszę o tym w relacji „Jeden dzień w kopalni złota”. Szczegóły organizacyjne zwiedzania znajdziesz w Informacjach praktycznych (kliknij).
W środę Gujana była nieczynna, wypadało Holi, hinduskie święto zakończenia zimy. Po Georgetown jeżdżą samochody z ogłuszającą muzyką i ciężarówki z Hindusami obojga płci, z których każdy od stóp do głów jest upaćkany wielokolorowymi proszkami. Wygląda zabawnie, zwłaszcza jak w knajpkach próbują „upudrować” sąsiadów. W Indiach podczas Holi oblewają się dodatkowo wielokolorową wodą! Uciekłem do spokojnego centrum miasta. Musiałbym kupić nowy komplet odzieży, czyli jakąś połowę zawartości mojego niewielkiego plecaka. Wśród kolonialnej architektury z widocznymi wpływami kolonizatorów brytyjskich i holenderskich, wyróżnia się anglikańska Katedra Św. Grzegorza (foto). Jest jednym z największych na świecie wolnostojących budynków drewnianych. Gotycki ratusz miejski wygląda jak z Disneylandu, lub z bajki o Smerfach i Gargamelu.
Przy Main Street znaleźć można większość kolonialnych domów. Dwukrotnie na wypady poza miasto odjeżdżałem ze stacji mini busów, zlokalizowanej przed Stabroek Market. Duży bazar z reprezentacyjną wieżą, z której można próbować spojrzeć na miasto. Piszę próbować, gdyż bazar i jego sąsiedztwo posiadają opinię niezbyt bezpiecznego miejsca dla turystów. Ja najszybciej jak mogłem, opuszczałem ten rejon.
Nie wszystko w Georgetown lśni odnowionymi fasadami. Spotkasz duże drewniane domostwa, czekające w kolejce do kapitalnego remontu lub rozbiórki. Jak przejdziesz się trochę dalej od centrum zrozumiesz, że jest to kraj, w którym chyba urodziło się słowo „El Dorado”. I teraz muszę trochę o podbojach kolonialnych, które w Gujanie stanowią bardzo długi okres. Już końcu XVI wieku jedna z odkrywczych podróży (Waltera Raleigha) doprowadziła do doniesień o El Dorado, mieście złota, które wg legendy, znajduje się na terenie dzisiejszej Gujany. W rzeczywistości złoto odkryto w połowie XIX wieku. Historia własności kolonialnej przechodziła pomiędzy: Holendrami, Francuzami i Brytyjczykami. W sąsiedztwo Bazaru Bourda znajdziesz sklep, w którym kupisz to, co będziesz potrzebował dla uruchomienia… kopalni złota.
Bazar Bourda, oferujący warzywa i owoce w przeciwieństwie do Stabroek, jest miejscem bezpiecznym. Nieco dalej znajdziesz niewielki ogród botaniczny, który bardziej zasługuje na nazwę parku i ogród zoologiczny. Wszedłem do ZOO, licząc na obejrzenie niespotykanych tropikalnych stworów dżungli…, i zawiodłem się. Zaciekawiły mnie tylko olbrzymie anakondy, resztę zwierząt chyba posiadają wszystkie ogrody europejskie.
Georgetown leży nad rzeką Demerara i z resztą kraju w stronę zachodnią, łączy je ponad dwukilometrowej długości most pontonowy. Jakoś tak się składa, że wszystkie rzeki w Gujanach są szerokie na parę … kilometrów. Jadąc po moście kilkakrotnie, podziwiałem sposób stabilizowania mostu, przy pomocy zakotwiczonych ciężkich walców oraz linowego systemu prostowania przęseł. Dwudniowy wypad do dżungli wzdłuż ogromnej rzeki Essequibo zorganizowałem sam, bez wykupywania czegokolwiek w biurze turystycznym. W pierwszym dniu minibusem dojechałem do miasta Parika, by tam przesiąść się na mały prom. Właśnie na Essequibo na trasie pomiędzy Parika i Bartica, kursuje jedyne regularne połączenie rzeczne niewielkimi promami, które ruszają w drogę po napełnieniu się pasażerami. Poczekasz godzinę do dwóch i popłyniesz około 70 minut. Raz dziennie kursuje także większy statek ale ten płynie pięć godzin (około 50 kilometrów po wodzie). Jednak, jeżeli kwękasz na kręgosłup, to wiedz, że te łodzie skaczą jak piłka po wodzie, odbijając się o wierzchołki niewielkich fal. Najlepiej siedzieć jak najbliżej tyłu łodzi, mimo że jest wtedy głosniej! Pasażerowie pozostają prawie szczelnie zasłonięci z przodu i boków, w obawie przed przemoczeniem bryzgami wody spod dzioba łodzi. Byłem szczęśliwy, gdy przybiliśmy do schodków portu w Bartica (drugie zdjęcie).
Znajduję szybko hotelik i ruszam z aparatem, na podbój ostatniego miasteczka przed buszem i bezdrożami. W centrum miasteczka znajdują się główne urzędy, policja, drewniana duża buda portu rzecznego i niewielki hotelik. Kilkanaście sklepów, restauracyjek i im dalej od centrum, tym domki w gorszym stanie.
Nie bądź zdziwiony takim obrazkami, jakie pokazuję niżej. Na pierwszym kobieta (za przeproszeniem)… „iska” tego kogoś przed nią. Dotychczas w ostatnich „”dwóch wiekach” widziałem takie obrazki, w … wykonaniu małp. Na drugim natomiast… człowiek śpi w porcie, na skraju pochylni wiodącej do miejsca cumowania dużych łodzi (prawie wisi nad wodą rzeki). Widocznie przyjechał z głębi lądu z buszu, zaopatrzony we wszystko co potrzebuje do przetrwania (!!!- w tym hamak i … telefon komórkowy). Nie byłbym zdziwiony, gdyby to był jeden z rdzennych mieszkańców Gujany. Są nimi amerykańscy Indianie z plemion Karaibów i Arawaków. Obecnie Gujanę zamieszkuje dziewięć plemion Indian południowoamerykańskich. Poza w/w: Akawaio, Araukarie, Karaibowie Rzeki Barima, Macushi, Patamona, Waiwai oraz Wapisiana. Nie sądź jednak, że to dzikusy z buszu, chodzący nago itp (pytałem). Te czasy chyba minęły w Gujanie bezpowrotnie- „nie tekstylnych” niestety już tutaj nie ma. Nazywam nie tekstylnymi takich, którzy ubierają się w to, co sami wytworzą w swoich wioskach. Usłyszałem, że czasami przebierają się… dla turystów. Wiedz, że za wstęp do swoich wiosek każą sobie… płacić. Taka sobie uwaga! Niewiele to się różni, np. od Etiopii na innym kontynencie, gdzie zapłacisz za każde zdjęcie (1-2 dolary).
W Bartica możesz sprzedać złoto…, które jakimś sposobem zdobędziesz, lub po prostu zlecić zrobienie sobie jakiegoś złotego drobiazgu. Na zdjęciu warsztat jubilera. Zarejestrujesz również… swoją kopalnię… W miasteczku Bartica kończy się, możliwość podróżowania na południe drogami o utwardzonej powierzchni. Chyba dalej można tylko takimi „Busz Masterami”.
Z Bartica w drugim dniu wybrałem się na jedną z wysepek w pobliżu. Wybrałem Sloth Island znaną z małp leniwców. Nie udało mi się jednak popatrzeć na nie w buszu, zbyt wysoki stan wody przypływu zalał ścieżki w dżungli. Wracam z powrotem trzema środkami lokomocji: dwie łodzie i mini bus. Późnym popołudniem, zdziwiony patrzę na liczne bazarowe stoiska z… latawcami. Okazało się, że pojutrze w Dzień Wielkanocny, Chrześcijanie puszczają je dla upamiętnienia zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Ciekaw jestem, ile powstało w świecie niezwykłych zwyczajów w różnych kulturach, a wszystkie dotyczą jednego wydarzenia religijnego. W samej Polsce można znaleźć kilka. W takim dniu żałuję…, że nie jestem z moją rodziną w domu. Dotychczas przez podróże, zdarzyło mi się… nie być, tylko dwukrotnie. Przepraszam Basiu, ale pamiętasz, że się zgodziłaś!
Przedostatni dzień w Gujanie latam mini samolocikiem turbośmigłowym pomiędzy krańcami kraju. W czasie wycieczki chcę zobaczyć najciekawsze wodospady Gujany. Pierwszym postojem jest największy pojedynczy wodospad na świecie o nazwie Kaieteur, na rzece Potaro. Jeden z najpotężniejszych wodospadów na świecie, ze względu na ilość spadającej wody. Jest prawie pięć razy wyższy od wodospadu Niagara. Jego spadek to 226 metrów w linii prostej oraz kolejne 25 metrów nad wielkimi skalami, znajdującymi się u dołu wodospadu. A szerokość 90-105, do 122 metrów w porze deszczowej. W Wenezueli wodospad Salto Angel jest wprawdzie cztery razy wyższy, ale nie tak szeroki i z taką masą wody. Wodospad znajduje się daleko w dżungli. Można go zobaczyć najwygodniej samolotem (tak jak ja, wycieczką całodniową za 199 USD), lub ekspedycją: rzeką i lądem (2-4 dni). Leci się z lotniska Ogle pod Georgetown ponad godzinę. Robi wrażenie lot nad dżunglą Amazonii gujańskiej, przypominającą zielony dywan.
Lądowanie na mini lotnisku parku Narodowego Kaieteur a potem już tylko spacer, i podziwianie kolejnych widoków ze skraju kanionu: jego wysokosci… i rzeki Potary.
Po dwóch godzinach przy Kaieteur lecę dalej w głąb kraju, w kierunku granicy z Brazylią. Celem jest drugi spektakularny Wodospad Orinduik na rzece Ireng. Rzeka znajduje się tym razem w sawannach, a wodospad jest znacznie niższy. Kaskady sięgają 10 do 20 metrów i można u ich stóp zażyć kąpieli. Oczywiście, jeżeli Ci nie straszne choroby tropikalne… i be…, podobne paskudztwa typu malaria, denga…, w każdym razie warto pamiętać o repelentach odstraszających moskity. Potem już tylko lot powrotny niecałe półtorej godziny. Na drugim zdjęciu trasa zwiedzania w Trzech Gujanach.
A w ostatnim dniu taksówką z powrotem na lotnisko Ogle, i ruszam na Morze Karaibskie …, ale to już inna opowieść z mojej trasy.
Przejście do następnej relacji: Saint Kitts
Przejście do poprzedniej relacji: Jeden dzień w kopalni złota
Przejście na początek trasy: Gujana Francuska