Curacao, relacja z podróży.
Relacja z Curacao
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Curacao zwiedzam samotnie w styczniu 2013 r., w czasie prawie dwu miesięcznej wyprawy, którą nazwałem „Wielką Karaibską Przygodą”. Curacao było drugim miejscem z kilkunastu, które zamierzam odwiedzić. Pierwszy był Trynidad. Przyleciałem wczesnym popołudniem z Trynidadu Liat Air. Ich niewielkie samoloty mają najdogodniejsze dla mnie połączenia pomiędzy wyspami Karaibów. Po błyskawicznej odprawie w tłumie innych turystów szukam lotów na Bonaire. Z trzech dostępnych linii najlepsza jest latająca 8-osobowymi samolocikami Divi Divi Air. Loty od 6- ok.17-tej w obie strony- pół godzinki , jak taksówki. Rezerwuję wstępnie na 12 i 14 stycznia. Wymieniłem pieniądze na obowiązujące w Curacao Guldeny Antylskie (1EUR=2,25 ANG, 1 USD=1,9 ANG). Znajduję transport publiczny do zarezerwowanego hotelu Moonz B&B na Bramendiweg 77, w stolicy Willemstad (nazywana potocznie Małym Amsterdamem). Koszt łączny niecałe 4 USD. Dla porównania taxi 35 USD. Jadę dwoma mini busami: pierwszy do kanału w środku miasta, który pokonuję bezpłatnym promem. Drugi bus, do którego wsiadam około 300 m. dalej dowozi mnie pod drzwi hotelu. Miła gospodyni Moon (jak księżyc- podobno oznacza to Monika) informuje że do ceny dochodzi jeszcze 14 % opłat lokalnych- pokój wychodzi po 50 USD/noc. Jest wysoki sezon, inne hotele w okolicy po ponad 200 USD i brakuje pokoi. Chcę przedłużyć pobyt o 1 dzień ale nie ma miejsc. Postanawiam wylecieć wcześniej na sąsiedni Bonaire. Mój duży pokój typu apartament jest: z aneksem kuchennym, wi- fi i śniadaniem. Rankiem dłubię w Internecie przy rezerwacjach, pod dachem tropikalnego drzewa i skrzeku zielonych papug za plecami. Po niezłym śniadanku w towarzystwie 5 Niemców ruszam pieszo na podbój Willemstad. Gdzie leży Curacao (fonet. Kuraso)? Jest oddalona o 51 km od Wenezueli dalej na zachód od Trynidadu w Archipelagu małych Antyli. Odkryli ją Hszpanie w 1499 r. i nazwali Wyspą Olbrzymów (od plemienia wysokich Indian Kaketiów). Po wywiezieniu Indian do kopalń złota uznano wyspę za niepotrzebną (wraz z Arubą i Bonaire). W połowie 17 wieku Holendrzy dostrzegli zalety naturalnego portu na wyspie i przegonili Hiszpanów. Po ufortyfikowaniu założyli Willamsted, i zajęli się głównie handlem oraz łupieniem innych (korsarstwo). Handlowano wszystkim: od złota, cukru po niewolników. Miasto w centrum dzieli kanał Sint Annabgi prowadzący do zatoki- portu Schottegat. Z obu stron kanału strzegły miasta: Fort Amsterdam, i po drugiej zachodniej stronie Fort Rif
Wewnątrz fortu obecnie mnóstwo sklepików i restauracyjek. W okolicy cumują również wielkie wycieczkowce. Obecnie stały dwa: jeden w kanale a drugi od strony morza. Nabrzeża kanałów i ich okolice są zdumiewającym zjawiskiem. Typowe holenderskie „górzyste” szczyty dachów kryte czerwona dachówką, nakrywają domy w kolorach różowo- pistacjowych. Zdarzają się i inne kolory od wściekle cytrynowo- żółtych po niebieskie i krwisto czerwone, oraz stiukowe białe dekoracje.
Przeważają budynki nowe nad starymi. Widoki pozostają równie atrakcyjne.
W okolicy kanału przewalają się wielotysięczne tłumy turystów ze statków, penetrujących głównie sklepy wolnocłowe jak i śliczne uliczki, zwłaszcza we wschodniej dzielnicy Punda.
W tej dzielnicy są główne atrakcje turystyczne. Na ślepym kanale Waaigat z dwoma mostami ruchomymi, jeden prowadzi do Muzeum Morskiego (nieczynne-wracam niedługo??). Za nim znajduje się ruchomy targ Mercado Flotante.
Wzdłuż brzegu cumują wenezuelskie statki a ładunek: owoców, pamiątek itp., wystawiają na sprzedaż na krawędzi kanału. Niezwykłe pół pływające targowisko. Na zdjęciu pokazuję banany do spożycia po kuchennym przetworzeniu ( na chipsy lub coś w stylu frytek).Banany oprócz tych znanych u nas, występują również w postaci mniejszej: cieńsze, o długości ok.10 cm ( i te mi najbardziej smakują). Na drugim zdjęciu pokazuję pozującą mi sprzedawczynię pamiątek.
W pobliżu znajdują się budynki rządowe i 18-wieczny kościół Fortkerk, zamieniony na Muzeum ( mam pecha również nieczynny).
W pobliżu mnóstwo 18-19 wiecznych kamienic ze zdobionymi fasadami. Na drugą stronę kanału do dzielnicy Otrobanda prowadzi pontonowy most królowej Emmy. Został zbudowany w 1888 r., a zaprojektowany przez amerykańskiego konsula Leonarda Smitha. Most ma przemyślną konstrukcję pozwalająca mu obracać się na jedna stronę (jak cyrkiel),aby przepuścić statki do portu. Obracany jest często- widziałem kilka jego ruchów. W czasie braku mostu można przedostać się na druga stronę promem, lub po oddalonym wiszącym wysoko w powietrzu moście drogowym.
Dzielnica Otrobanda jest mniej rozdeptywana przez tłumy „białasów”. Widzę tutaj bardziej prawdziwe życie mieszkańców. Teraz nieco informacji: czym jest Coracao obecnie? Po odkryciu ropy naftowej w Wenezueli, po 1918 roku zbudowano tu bardzo dużą rafinerię, i do wegetującego po zniesieniu niewolnictwa Curacao, napłynęli robotnicy z całych Karaibów, tworząc barwną mozaikę narodów i kultur. Widać to na ulicach, chociażby po twarzach, od koloru prawie białego i białego, przez wiele odcieni do czerni. Ten czarny artysta spytał mnie śpiewając: skąd jestem, a potem o Poland śpiewał tak długo, jak go filmowałem! Czekał, aż dostanie coś do skrzynki … na pieniążki!
Około 80% ludności jest wyznania rzymsko-katolickiego. Widzę w Otrobandzie kilka kościołów i chrześcijańskie bożonarodzeniowe ozdoby domów. Ta dzielnica wyraźnie ma inny charakter, nie jest taka… turystyczno- hotelowa.
Curacao posiada oprócz swojej waluty także flagę i hymn… Kiedy Holendrzy w dniu 10 października 2010 r. rozwiązali Antyle Holenderskie, Curacao stało się samodzielnym terytorium zależnym Królestwa Holandii o specjalnym statusie. Wracam z powrotem do hotelu na przedmieściu. Budynki mieszkalne są już niższe, ale tak samo wielobarwne.
Na wielu ogrodzeniach widzę widzę zrolowany zasiek z „drutu żyletkowego”. Pokazuję ten drut niżej na zdjęciu- to odmiana znanego u nas drutu kolczastego. Obserwuję z góry port w zatoce. Z boku poza zdjęciem jest strasząca wieloma kominami ogromna rafineria.
Curacao jest wyspą w kształcie półksiężyca o wymiarach 61 na 14,5 km ze skalistą linią brzegową z urwiskami i białymi zakolami plaż. Wewnątrz lądu w suchym klimacie rosną duże kaktusy kandelabrowe. Pod koniec pory deszczowej (styczeń) zakwitło mnóstwo roślin. Pokazuję tylko 2 zdjęcia. Zapraszam po film!
W nocy i następnego dnia leje z krótkimi przerwami. Zdołałem zobaczyć morskie akwarium (wstęp 20 USD). Należy do ciekawszych. Pokazuje życie podwodne nieco ciekawiej niż inne. Można popatrzeć na lwy morskie, zębate węgorze, ryby tropikalne czy rekiny… Stąd też można wyruszyć zobaczyć życie podwodne. Podoba mi się statek hotel i prowadzący do niego most z poręczami z łańcucha kotwicznego. Plaża przy akwarium należy do najciekawszych na wyspie.
W jej pobliżu sporo drogich miejsc do wypoczynku. Dla porównania brzeg morski normalnie jest kamienisty wygląda jak na zdjęciu drugim .
Nieco przemoczony wracam do hotelu i … drugą połowę dnia spędzam na transferze na wyspę Bonaire. Ale to już inna opowieść- znajdziesz ją pod BONAIRE.
I jeszcze coś- nie można zapomnieć na Curacao o likierach. Nazwa Curacao, kolorami trunków kusi w barach całego świata. Tutejszy suchy klimat daje owocom inny aromat, np. gorzkim małym pomarańczom…! Mniam, mniam- sam spróbuj!