Bajeczne niemieckie zamki, relacja z podróży

Bajeczne niemieckie zamki.

Tekst i foto: Paweł Krzyk i Łukasz Sakowski

 

Miesiące letnie to dla mnie już od kliku lat czas podróżowania. To właśnie wtedy najczęściej wyruszam gdzieś w świat. Nie inaczej było i w tym roku. Z racji potrzeby wyjazdu na targi do Barcelony, postanowiłem tam wyruszyć. Oczywiście nie sam. Mało myśląc udałem się z tym do mojego Teścia Pawła i rzuciłem pomysłem wspólnego wyjazdu  do Hiszpanii.

Siedząc i debatując nad sposobem transportu postanowiliśmy wspólnie pojechać tam samochodem.

– Dlaczego nie polecieć samolotem? Z prostej przyczyny, lubimy zwiedzać…

Rozważając możliwie najdogodniejsze trasy, opracowaliśmy taką wiodącą przez Niemcy oraz Francję, gdzie będziemy zwiedzać przepiękne zamki, Portugalie z klifami w Algarve, Hiszpanię, oraz w drodze powrotnej powtórnie Francję, Szwajcarię i Austrię. I tak oto z kliku dniowej podróży nasz licznik turystyczny wskazał ponad trzy tygodnie intensywnej wyprawy.

Z uwagi, że jechaliśmy własnym autem, musieliśmy je do tego celu przygotować. Przed wyprawą, która zakładała przejazd przez kilka krajów z odmiennymi przepisami drogowymi i wymaganiami dotyczącymi wyposażenia pojazdu, ważne jest aby się z nimi zapoznać. Gwarantuje nam to spokój w przypadku jakiejkolwiek kontroli. Wyposażeni: w podwójne trójkąty ostrzegawcze, gaśnice, kamizelki ostrzegawcze i komplet żarówek dla czeskich policjantów, rozpoczęliśmy kolejną wspólną wyprawę.

Nasz wyjazd rozpoczął się na początku czerwca. Przy ponad trzydziestostopniowym upale w Polsce udaliśmy się w drogę do Niemiec. Pierwszym etapem naszej podróży było miasteczko Mespelbrunn z przepięknym „zamkiem na wodzie”. Pierwszy turystyczny przystanek mieliśmy po ponad dziewięciuset kilometrach.

Jadąc autem, rozważałem jak to jeszcze kilkanaście lat temu wyglądała jazda samochodem z Łodzi nad morze, gdzie przejazd czterystu, pięciuset kilometrów zajmował cały dzień. Obecnie przejazd z Łodzi do granicy z Niemcami nie trwa dłużej niż cztery godziny, a samą granicę pokonujemy z jednym tyko obostrzeniem – prędkość pojazdu ograniczona zostaje do osiemdziesięciu kilometrów na godzinę. Takie oto mamy czasy, gdzie zamiast przejścia granicznego oraz celników o miejscu przekroczenia granicy mówi nam znak drogowy ograniczający prędkość oraz tablica informacyjna, że znajdujemy się na terenie „Bundesrepublik Deutschland”.

Po dotarciu do Mespelbrunn przywitała nas z goła odmienna pogoda niż w Polsce. Trzeba było założyć kurtki. Zimny wiatr i deszcz skutecznie zniechęcał nas do chodzenia i zwiedzania tego miejsca. Główną atrakcją turystyczną jest wodny zamek Mespelbrunn Schloss. Budowla ta powstała w XV wieku, początkowo jako nieufortyfikowana warownia, by w późniejszym czasie zostać zamienioną w romantyczną renesansową rezydencje. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze gotycki kościół pielgrzymkowy położony w  Hessenthal, dzielnicy Mespelbrunn.

 

 

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od przejazdu do Moguncji. Miasta założonego jeszcze w starożytności, będącego stolicą rzymskiej prowincji. Znajduje się tutaj katedra katolicka pod wezwaniem św. Marcina i Stefana, będąca niegdyś siedzibą arcybiskupstwa. Budynek katedry wybudowany jest w stylu romańskim. Surowe wnętrza oraz obecność po dwóch stronach chórów, to znaki szczególne tego stylu.

Moguncja to także kolebka drukarstwa. To właśnie tutaj znajduje się dom Jana Gutenberga, zamieniony na muzeum. Położony jest w sąsiedztwie budynku katedry. Miłym doświadczeniem, podczas zwiedzania starego miasta był rynek, gdzie tuż obok katedry miejscowi rolnicy oraz sprzedawcy, zachęcali do kupna swoich lokalnych produktów. Można było znaleźć lokalne sery, wina, owoce. Nie zabrakło sprzedawców szparagów oraz kwiaciarzy, robiących na miejscu piękne bukiety z hodowanych przez siebie kwiatów.  

Podczas spaceru wąskimi uliczkami, możemy obserwować domy wybudowane z muru pruskiego z licznymi zdobieniami – w dużej mierze przedstawiające świętych oraz motywy zwierzęce.

 

 

Jadąc dalej bocznymi drogami- nie chcieliśmy tym razem jechać autostradami, możemy podziwiać niemieckie Landy. W dużej mierze pagórkowaty teren pokryty jest polami. Na tle zielonych łanów pszenicy, gorczycy oraz chmielu malują się przepięknie malutkie wsie z białymi domami, strzelistymi wieżami kościołów, oraz ciemnymi dachami domów, wykonanych z łupków. Wszędzie panuje spokój i ład. Nikt się nie śpieszy a w tle słychać śpiew ptaków. Tutaj czas płynie jakby wolniej, bez zbędnego stresu i niepokoju. Nie czuje się gwaru i pośpiechu dużego miasta. Przejeżdżając przez miasteczka nie mam potrzeby przekraczania dozwolonej w tym miejscu maksymalnej prędkości trzydziestu kilometrów na godzinę, co zapewne miałoby miejsce u nas w kraju.

Dojeżdżając do Braubach z oddali można dostrzec wzgórze, na którym znajduje się zamek. Położone na rzeką Ren z licznymi winnicami, nad którymi góruje biały zamek Maksburg, Dojeżdżamy do niego samochodem, a od parkingu na górę udajemy się pieszo. Dla chcących się zmęczyć przewidziano schody, a dla tych którzy nie chcą łapać oddechu po wejściu na szczyt, przewidziano asfaltową drogę. Zamek- warownia był siedzibą wielu niemieckich rodów. Obecnie znajduje się tutaj muzeum. Jego położenie czyni go jednym z ważniejszych zabytków Nadrenii. Jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

 

 

Jadąc parę kilometrów dalej wzdłuż Renu, docieramy do Koblencji. Tutaj łączą się dwie rzeki Ren i Mozela. Miejsce styku nazwane zostało Rogiem Niemiec (Deutsches Ecke), które przyozdobiono pomnikiem cesarza niemieckiego Wilhelma I. Koblencja  została założona przez Rzymian. W czasach średniowiecznych była jedną z ważniejszych placówek handlu winem. W czasach nowożytnych Koblencja była miejscem walk i była okupowana przez różne narody, m. in. Szwedów i Francuzów.

Podczas zwiedzania możemy podziwiać, pałac elektorski, który został wzniesiony dzięki inicjatywie królewicza polskiego Klemensa Wacława Wettyny, górującą nad miastem twierdzę obronną Ehrenbreistein oraz bazylikę Św. Kastora. Spacerem wzdłuż rzeki Mozeli kończymy zwiedzanie.

 

 

Ostatni dziś punkt to Cochem, miasto powiatowe w kraju związkowym Nadrenia – Palatynat. Położone nad rzeką Mozelą, otoczone wzgórzami z licznymi winnicami. Nad miastem góruje zamek Reichsburg. Bulwarami Mozelskimi udajemy się do centrum, gdzie stromymi ulicami docieramy na sam szczyt góry. Zamek w stylu gotyckim z licznymi wieżami i strzelistymi dachami otoczony jest przez winnice.

 

 

Ciepły dzień i suchość w gardle skłaniają do odwiedzin baru przy winnicy. Zimne białe wino szczepu Riesling idealnie gasi pragnienie. Do tego jeszcze ciepły Apfelstrudel z sosem waniliowym i życie staję się piękne. Siedząc  i kontemplując widok zamku przeczekujemy nagle pojawiający się deszcz. Chmury rozwiewają się, tak samo szybko jak się pojawiły.

Schodzimy na dół do miasteczka. Padający niedawno deszcz i wysoka temperatura sprawiają uczucie parności. Koszulka klei się do pleców. Wszystko czego mi potrzeba, to zimne piwo. Tuż przed oczyma wyrasta pijalnia o wdzięcznej nazwie Schnitzel Teller, gdzie oprócz znakomitego świeżego piwa serwowane są największe sznycle jakie jadłem w Niemczech. Ogromna, gorąca patelnia ze sznyclami i frytkami stanowi nie lada wyzwanie zaprawionemu, skądinąd w boju chłopu. Dwa piwa pomagają ją pokonać. Teraz tylko powrót do hotelu i mogę wziąć się za pisanie powyższej relacji.

 

 

W drodze do Heidelbergu jedziemy malowniczą trasą wiodącą w kanionie rzeki Mozeli. Mijamy liczne wioski, pola namiotowe. Ciekawe było pole na wyspie, pośrodku rzeki, gdzie można było dostrzec setki stojących kamperów. To właśnie jest główny środek lokomocji niemieckich turystów, w większości w wieku emerytalnym. Na pierwszy rzut oka widać podobieństwo do tych ze Stanów Zjednoczonych. Te europejskie, jednakże są mniejsze i rzadko ciągną za sobą drugi samochód.

Droga wije się wzdłuż gór, winnic i rzeki. Wspinamy się licznymi drogowymi serpentynami. Podczas takiej wspinaczki dostrzegamy kolejny zamek, górujący nad wioską i licznymi winnicami. Szybki postój, zdjęcie, chwila podziwiania widoku i dalej w drogę.

Po dotarciu do Heidelbergu wita nas bogate miasto z licznymi przepięknie zachowanymi domami kupieckimi. Miasto to zostało założone przez Celtów jeszcze przed narodzinami Chrystusa. W średniowieczu nabrało znaczenia i zostało rozbudowane. Tutaj został utworzony pierwszy Uniwersytet w Niemczech, który stał się jedną z najważniejszych placówek naukowych okresu renesansu. Heidelberg posiada wiele zabytków architektonicznych m. in. Stare Miasto, Stary Most oraz ruiny zamku Heidelberg, który stał się symbolem romantyzmu niemieckiego.

 

 

Podczas wędrówki po starym mieście można natknąć się na cukiernie, gdzie przysmakiem są ciastowe kulki wypełnione masą nugatową, polane czekoladą z kruszonką. Rzeczywiście bardzo dobre. Obok znajdziesz mapkę trasy w Niemczech.

 

 

Przejście  do  następnej relacji: Francja…