Jak nas widzą inni…

Jak nas widzą inni, czyli:dlaczego Polacy nienawidzą Rosjan?” 

Tekst: Paweł Krzyk

 

Wędrując przez Rosję wzdłuż i wszerz, dzielę się swoimi spostrzeżeniami z podróży, podobnie jak to czynię z wszystkich zakątków świata.

Gdy zacząłem pisać o poszczególnych rejonach rosyjskich, czasami używałem określeń typu, niezbyt warte odwiedzenia i … temu podobnych, zresztą niezbyt pochlebnych. Spotykałem się z komentarzami, które sugerowały

-„a po co w ogóle tam pojechałeś?”

Już wyjaśniam. Po odwiedzeniu wszystkich krajów w świecie, popatrzyłem na swoją mapkę polityczną świata z powbijanymi szpilkami -trochę przypomina jeża, zauważyłem prawie puste miejsca w rejonie Euroazji z napisem „Rossija” (używam nazw fonetycznych). Zobaczyłem wszystkie stany amerykańskie i powiedziałem sobie,

– a dlaczego by nie zobaczyć wszystkich „stanów” rosyjskich. Wprawdzie tutaj to się inaczej nazywa. Kraj jest znacznie większy i używają innych nazw, takich jak: obłasti, respubliki, kraje czy okręgi autonomiczne.

– A  dlaczego by nie?- powiedziałem sobie. I postanowiłem je wszystkie odwiedzić.

Zajmuje mi to- jak na razie, ładnych kilka podróży. Najpierw zwiedzałem- tak jak wszyscy, miejsca najbardziej rozpoznawalne, typu: Moskwa, Sankt Petersburg, rejony wzdłuż kolei transsyberyjskiej, Irkuck i Bajkał. Następnie podzieliłem resztę ogromnej Rosji na trzy wyprawy. Pierwsza była „dalekowostocznaja”: od Władywostoku, poprzez Kuryle, Kamczatkę, Czukczów… do stolicy Syberii.

Obecnie zwiedzam Rosję centralną i europejską północną. Chciałbym zobaczyć jeszcze południową część tego kraju.

Wędruję samotnie, gdyż:

– po pierwsze, trudno znaleźć współtowarzysza podróży,

– a po drugie, chyba nie za bardzo chcę…

Przez Rosję, znając język, najlepiej podróżuje się samotnie.

– Ty chyba z „pribałtykow”, dobrze mówisz po rosyjsku…, ale twój akcent…- tak komentują moją rozmowę, dopóki nie wyjaśniam skąd pochodzę.

Mam szansę być turystą nierozpoznawalnym, z którym rozmawia się normalnie- i o wszystkim.

I teraz chciałbym powiedzieć o czymś, czym prawdopodobnie narażę się wielu rodakom.

Kilkakrotnie spotykałem się po drodze w trakcie zwykłej rozmowy, z zapytaniem:

– dlaczego Polacy nienawidzą Rosjan?- zwłaszcza ze strony starszych wiekiem. Młodszym, za przeproszeniem „to wisi”, są zapatrzeni w  komórki i to, co stamtąd wypływa- podobnie zresztą jak większości w świecie.

Miałem kłopot z odpowiedzią. No bo jak odpowiedzieć nie zawsze wykształconemu rozmówcy o historii. Mówiąc po krótce: czasach od rozbiorów, zsyłek w bydlęcych wagonach do krainy białych niedźwiedzi, czasy podejścia Armi Czerwonej aż pod Warszawę, ponowny rozbiór kraju do spółki z Hitlerem, wymordowanie inteligencji na początku II wojny światowej, czasy  socjalizmu…, czy wreszcie problemy ze zwrotem samolotu, w którym zginęła większa część władz polskich.

Wszystko fajnie, można by dywagować na ten temat w nieskończoność, w zależności od sympatii politycznych rozmówców.

Mnie zaś najbardziej drażni coś, co zobaczyłem, po prostu szwendając się po ulicach wielu- czasami w „zapadłych dziurach”,  miast i miasteczek. Dosłownie wszędzie, zobaczysz reklamy towarów naszych zachodnich sąsiadów: niemiecka jakość… i dużo by tu wymieniać. Dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin życia: od inwestycyjnych, artykułów, gospodarstwa domowego, po chemię, odzież roboczą, samochody, czy za przeproszeniem „pierdoły z życia codziennego”- tu nazywają to ”kanctowarami”. Mówiąc po prostu, towary niemieckie są wszechobecne.

Nie mam nic przeciwko temu, rozumiejąc zasady regulujące działalność Unii Europejskiej, ale zadaję sobie pytanie:

– dlaczego nie nasze?

Można by znów bić pianę, ale sądzę, że nasz kraj za bardzo przejmuje się bieżącą polityką a za mało gospodarką. No, bo jak skomentować działania „odwiecznego wroga Rosji”, który będąc mocarstwem europejskim, robi wszystko, aby być partnerem Rosji. Za przeproszeniem, „schowali sobie w buty” dawne animozje, gdy w grę wchodziły współczesne miejsca pracy swoich obywateli. Nawet swojego byłego szefa wysłali „ na etat” do firmy rosyjskiej. A my… oprotestowujemy kolejne nitki…

Pewnie będę bezczelny, ale proponuję naszym politykom, aby sobie pojechali (za własne pieniądze, choć nie koniecznie) do pomniejszych miast obwodowych Rosji i zobaczyli jak wygląda sytuacja w tej materii.

Szanowni Państwo,

– żyje się z gospodarki, bo z niej są środki do bieżących interesów politycznych.

 

Przejście do następnej relacji: Z wizytą u Świętego Mikołaja (Oczywiście za trochę)