Kurgan, Czelabińsk, Ufa i Orenburg- relacja

 

Kurgan, Czelabińsk, Ufa i  Orenburg.

Relacja z podróży  (na sierpień 2018).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

            W stronę opisywanych obwodów skręciłem na południowy zachód. Kurgański z trzystu parotysięcznym Kurganem nie zachwycił. Miasto niewiele ma turyście do zaoferowania poza betonowymi blokowiskami w centrum. Plac Centralny, ładna cerkiew i… pojechałem dalej.

 

 

            Niespełna trzysta kilometrów do następnego obwodu spędziłem w pociągu. Obserwowałem leniwie przewijające się lasy brzozowe, jakieś wioski oraz bagna z rzadka pomieszane z polami.

 

 

Czelabińsk za to zachwycił nie tylko słoneczną pogodą i ciepełkiem. Miasto nie ma zbyt odległej przeszłości, pomimo, że obwód graniczy z Kazachstanem. Ze stepów pozostał chyba tylko wielbłąd w herbie. Zaś faktycznie miasto zaistniało naprawdę, dopiero w okresie drugiej wojny światowej, kiedy przeniesiono tutaj przemysł ciężki. Okręg z węglem brunatnym, rudami żelaza, miedzi i wieloma innymi minerałami, w tym ze złotem, stał się zapleczem frontowym. Rozwinięto hutnictwo oraz przemysł maszynowy i metalowy. Produkowano przede wszystkim czołgi, przez co Czelabińsk zyskał przezwisko Tankogrodu (Miasto Czołgów). Z tamtych czasów pozostał do dziś przemysł ciężki, miasto stało się jednym z największych ośrodków przemysłowych na Uralu i obecnie w obwodzie wytwarza się między innymi wielkie ciągniki i ciężarówki.

Obecnie ponad milionowe miasto szczyci się dwoma ulicami: prospektem Lenina i ulicą Kirowa. Na placu głównym oczywiście spogląda władczo przywódca Rewolucji Październikowej. Ta druga ulica jest deptakiem i mieszkańcy nazywają ją Kirowskim Arbatem. Znajdzie się na niej mnóstwo knajpek, sklepików, miejsc ciekawych do odwiedzenia oraz spędzenia czasu. Zaciekawiały mnie pomniki, których tam ustawiono co nie miara.

 

 

            Czelabińsk przecina rzeka Miass. Nad jej brzegami warto pospacerować i popatrzeć na budowle na obu brzegach. Istnieją nie tylko te monumentalne, typu Opera, sale koncertowe, cerkwie, ale i cyrk czy wielkie koło diabelskiego młyna. Mnie najbardziej, podczas spaceru przez jeden z mostów, przypadły pogaduszki z sympatyczną sprzedawczynią naturalnego kwasu. Ostatnio częściej piję ten napitek niż piwo- walczę z nadwagą.

Na koniec jeszcze duża ciekawostka z 2013 roku. Otóż 15 lutego nad miastem spłonął potężny meteoryt o średnicy około siedemnastu metrów i masie  około dziesięciu tysięcy ton. Spowodowało to głównie wybicie szyb w oknach. Około półtora tysiąca mieszkańców zostało rannych.

 

 

            Kolejny pociąg tzw. plackartnyj (kuszetka bez przedziałów) dowiózł mnie do Ufy, która jest stolicą Republiki Baszkorstanu (Baszkirii). Po drodze wjechałem poprzez pagórkowaty Ural do Europy. Historycznie Baszkiria została odbita od Tatarów i w szesnastym wieku przyłączona do Rosji. Obecnie jest zamieszkiwana przez sto narodowości z czego Rosjan jest 36 %, 30 % Czuwaszy a Tatarów 24%… Republika jest jednym z najzasobniejszych w surowce naturalne regionów Rosji (ropa, gaz, węgiel brunatny, żelazo…).

Ufę podobnie jak wcześniej odwiedzony Czelabińsk, zamieszkuje ponad milion mieszkańców.  Oczywiście, prospekt im. historycznego wodza, ale z jednego końca również ładnie zorganizowany zakątek Gostinnyj Dwor – jak mówią Rosjanie do poguliania. Jest to w pobliżu Teatralnego Parku z ciekawą fontanną „Siedmiu dziewcząt”, którą w piątek odwiedzają pary nowożeńców na sesje fotograficzne.

 

 

Gdy przeskoczy się marszrutką kilka przystanków w stronę Telecenter, turysta znajdzie się w całkowicie innej scenerii. Wysokie blokowiska będą już w oddali, a dolinie rzeki Biełaja i na skarpie zobaczy się Baszkirię starszą- nawet dziewiętnastowieczną. Spacerując zaczepiła  mnie starsza kobieta z wnuczkami,

– nie chcesz kupić starego domu?- zapytała, i zanim zdążyłem odpowiedzieć,

– o tamten ładny jest wolny. Babinka, która tu mieszkała umarła, został wnuczek, ale on tu nie chce przebywać- poinformowała.

Po zaprzeczeniu, była już tylko rozmowa o Polsce i niedowierzanie, że jest w niej lepiej.

 

 

            Półmilionowy Orenburg znajduje się w pobliżu granicy z Kazachstanem. Po drodze po raz pierwszy zobaczyłem większa ilość pól uprawnych- a nie tylko tajgę i lasy brzozowe. Lubię białe pnie, ale w końcu, jak długo można na nie spoglądać z okien pociągów czy autobusów?

Leży na granicy dwóch kontynentów: Azji i Europy, nawet przepływa przez niego rzeka Ural. Miasto czci swojego głównego bohatera lotnika Czkałowa, dlatego po jego śmierci w 1938 roku przez dwadzieścia lat nazywało się Czkałowem.

 

 

Przejście do następnej relacji: Zachodni Kazachstan.

Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…