Rosja

Tę ogromną część Europy i Azji zwiedzałem już kilka-krotnie. Najpierw była to Olimpiada oglądana z Leningradu, potem służbowo: w latach 1999, 2000 oraz później w czasie targów włókienniczych w 2001 roku. Długa podróż w roku 2006 od Moskwy wzdłuż szlaku Kolei Transsyberyjskiej w stronę Mongolii, daleka Syberia w 2017-tym… Szczegóły znajdziesz w kolejnych stronach. Oczywiście te wcześniejsze nie opisuję, gdyż wtedy nie prowadziłem dokładnych zapisków.

Spis treści

27-06-2017

Rosja służbowo, galeria zdjęć

Załączam kilka zdjęć z czasów  kiedy wędrowałem po Rosji przy okazji podróży biznesowych w latach 1999, 200 i 2001. Niejako przy okazji mogłem co nieco zwiedzić, czasem pokazywali mi to miejscowi kontrahenci. Udało mi się zobaczyć następujące miasta, oczywiście poza Moskwą: Lipieck, Wjazma w obwodzie smoleńskim, Kowrow w obwodzie włodzimierskim, Tara Russa w obwodzie nowogrodzkim i Oriechowo-Zujewo w obwodzie moskiewski. W okresie targów w 2001 roku zdołałem „psim swędem” (poprzez szefa zaprzyjaźnionej firmy), dostać bilet do słynnego Teatru Bolszoj.

 

20-04-2012

Rosja wzdłuż Kolei Transsyberyjskiej, galeria zdjęć

               Ostatni pobyt był najdłuższy i najciekawszy.  Odbyłem  ponad miesięczną podróż trampingową, której celem była  Syberia w rejonie Bajkału oraz  Mongolia, w czerwcu i lipcu 2006r.  Jeden dzionek  w Moskwie , a następnie  była dość długa podróż koleją transsyberyjską, od Moskwy do Irkucka. Wysiadałem na dużych stacjach, stolicach obwodów i okręgów rosyjskich – aby je pokrótce zobaczyć. Po przeanalizowaniu rozkładu jazdy kolei transsyberyjskiej jechałem dalej kolejnym pociągiem- lub przeskakiwałem samolotami, autobusami, marszrutką, taksówką czy wynajętym samochodem, i dalej znowu pociągiem. Zapamiętałem z niej:  trochę monotonne oglądanie lasów, wiosek, postoje na peronach – z miejscowymi przysmakami i to, że tam dobrze jest mieć zdrową wątrobę… (poczęstunki rosyjskojęzycznych podróżnych). Miasta po drodze były…, chyba powinienem powiedzieć takie sobie- gdy patrzeć z okien pociągu.

Zupełnie inaczej jest gdy wysiądziesz i je zaczniesz zwiedzać (chociażby krótko).

Miałem okazję nieco zwiedzić centra niżej wymienionych miast: obwodów, krajów i republik rosyjskich:

Niżny Nowgorod, Joszkar-Oła w Republice Mari El, Kazań w Tatarstanie, Kirow, Iżewsk w Republice Udmurt, Berezniki w Kraju Perm, Jekaterynburg w obwodzie swierdłowskim, Tobolsk w obwodzie tjiumieńskim, Omsk, Sewersk w obwodzie tomskim, Nowosybirsk, Wanawara w ewenkijskim Krasnojarsku, Angarsk w obwodzie irkuckim, Irkuck z okolicami Bajkału, Ułan Ude w Buriacji.

Dla podróżującego tylko pociągiem, z okna wagonu kolejowego duże syberyjskie miasta jawią się jako morze parterowych burych garaży, a ich centra to zwykle betonowe blokowiska, które w naszym kraju… nie są ozdobami miast.

Sam Irkuck  ze starą zabudową zaciekawia. Mnie najbardziej spodobały się nad bajkalskie wioski, z ich surowa zabudową, prostym życiem mieszkańców. Smuci ucieczka młodych mieszkańców do innych, pewnie mniej  surowych warunków życia. Zrozumiałem tam, patrząc w studnię, co oznacza wieczna zmarzlina. Odwiedziłem rosyjską banię. Za to Bajkał zachwyca, a zwłaszcza wyspa Olchon.

W drodze do Mongolii powędrowałem przez okolicę autobusami i marszrutkami (mikrobusy). Problemy z zakupem biletu kolejowego na odcinek Irkuck- Ułan Bator, spowodował wydłużenie wyprawy, gdyż pojechałem zygzakiem przez stolice obwodów, Ułan Ude…

                Załączam kilkanaście zdjęć.Były to moje czasy „gorszej jakościowo fotografii”, więc nie mam specjalnie czym się pochwalić. Nie notowałem wtedy jeszcze relacji z podróży.

Chciałbym jeszcze na daleką Syberię wrócić i to niejeden raz- bo jest tam co oglądać!

rosja_010

Zdjęcie 6 z 13

na wyspie Olchon, na "jego glebokosci" Bajkale: 1625m glebokosci,20% slodkiej wody swiata,

 

25-06-2017

Rosja daleka, informacje praktyczne

Rosja daleka, informacje praktyczne  (na lipiec 2017).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Informacje ogólne: Jest to kilkanaście regionów-patrz w relacji. Najdalsze w odległości ok. 10 tysięcy kilometrów i 9 godzin różnicy czasowej od kraju (w lecie-zimą 10 godzin).

Kiedy jechać? Są to obszary podobne do europejskich od wysokości krajów śródziemnomorskich po kraje skandynawskie na wysokości koła polarnego. Jechać  jak w Europie do w/w stref klimatycznych.

Wiza: Obywatele polscy potrzebują wizy rosyjskiej. Jest wydawana na max. 30 dni. Na Czukotkę potrzebne jest dodatkowe zezwolenie na wjazd do strefy przygranicznej- otrzymałem zezwolenia na miejscu po przylocie. Zezwolenia potrzebuje również wizyta w Tiksi w Jakucji.

Język urzędowy: rosyjski.

Waluta: obowiązuje rubel RUB. Wymieniałem najkorzystniej EUR po kursie 1 EUR= 66 RUB, i 69 RUB. Dolary USA wymieniałem po około 60 RUB.

Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet jest dostępny jak w Polsce (telefony i wi- fi), Telefony GSM nasze działają. Prąd i wtyczki takie jak w Polsce.

Ceny: towary i usługi : generalnie podobne do polskich- za wyjątkiem: Moskwy, Kamczatki i Czukotki. Ikrę dostaniesz tylko na lotniskach- w sklepach nie było- podobno nie sezon…

Jak dojechać? Najwygodniej samolotem. Drogą lądową to tygodnie podróżowania. Pomiędzy obwodami… na miejscu podróżowałem samolotami i autobusami. Czasem można podróżować po rzekach.

Bezpieczeństwo: kraj bezpieczny i przyjazny turystom.

Transport i informacje turystyczne:

na granicach i w dalekich miastach raczej brak  informacji turystycznych i mapek. Wyjątkiem są miejsca popularne turystycznie. Niżej podaję szczegóły (ceny podaję w rublach):

Władywostok: lotnisko-centrum miasta: można pojechać taxi, autobusem lub kolejką elektryczną. Jechałem taxi: 45-60 minut, ceny 800- 1000.

Błagowieszczeńsk:

-lotnisko-centrum miasta: można autobusem co pół godziny w ciągu dnia, lub taxi za 500.

przeprawa promem przez Amur do Chin– 10 minut, cena 1500 w obie strony. Bilety kupuje się w Urzędzie Celnym na nabrzeżu.

-ew. wycieczka po Amurze po stronie rosyjskiej lub chińskiej: 1 godzinne po ok.200.

Jużno Sachalińsk lotnisko- centrum miasta: autobus nr 63, 30 minut, za 20 rubli

Jużno Kurylsk- lotnisko- centrum miasta-taxi za 700-800

Petropawłowsk Kamczacki:

– lotnisko – hotel w centrum: autobus 104, 35’, bilet za 45. Przesiadka na dworcu autobusowym do drugiego autobusu nr 20, 22… do przystanku przy alei Floty: 30’, za 25

wycieczka 6 godzinna z hotelu do gorących źródeł i po okolicy miasta z posiłkiem, za 2000.

wycieczka helikopterem do Doliny Gejzerów: całodniowa, niestety za 37 tysięcy. Alternatywa tylko nie  jechać…- nie ma innych możliwości cenowych.

Chabarowsk:

lotnisko- centrum miasta: trolejbus, ok 40’, za 23

lotnisko- dworzec autobusowy: autobus nr 35 za 25, ok 25’, lub taxi za 210.

dworzec autobusowy- plac Lenina: taxi za 150.

Magadan: lotnisko-centrum: autobus nr 101, 51 km, 50’, za 109

Czukotka- lotnisko- centrum:

-taxi do przeprawy promowej 10’, za 300.

-Prom do Anadyru, 20’, za 100.

-Taxi do hotelu: 5’, za 100.

Chabarowsk- Birobidżan- autobus/ minibus z dworca autobusowego, co około godzinę od 6.00, ponad 180 km- czas jazdy2g 40’, za 400. Powrót- wyjazd ostatni o 18.00.

Jakucja,Republika Sacha:

– lotnisko-centrum miasta: w nocy taxi zamawiane np. na nr …500 000, za 260, czas 15’.

dwudniowa wycieczka na południe do  Bułuus i na Lenskie Stołby, prywatnym samochodem za 6000.

– reszta to wycieczki samolotami p. niżej atrakcje turystyczne.

Kraj  Zabajkalski, Czyta:

            – Lotnisko-centrum miasta: autobus nr 14 , ok. 40’,  za 27

            – po mieście trolejbus za 20

            – z miasta na lotnisko, rano taxi za 310, 30’ (autobusy nie kursują)

Gorno- Ałtajsk, Republika Ałtaju:

            – lotnisko- centrum miasta: taxi za 350

            – autobusy po mieście za 20

            – przejazd do Barnauł: autobus 260 km, 4,5 g, za 560

Barnauł, Kraj Ałtajski:

            – autobusy i tramwaj po mieście za 20  lub mniej

            – Przejazd Barnauł- Nowosybirsk: 230 km, 4,5 g, za 595

Kemerowo- przejazd Nowosybirsk- Kemerowo- Nowosybirsk: ok 240 kmx2 , 4,5 g za 720, powrót za 700.

Nowosybirsk:

            – lotnisko-centrum: autobus nr 111 i marszrutka (z rejonu dworca kolejowego)-ok 40’ za 38 RUB

            – transport po mieście: autobusy, trolejbusy i metro w cenie od 18- 20 RUB

            – wycieczka po rzece Ob.: 60’, za 300 RUB

Kyzył, Republika Tuvy:

– marszrutka z lotniska na dworzec autobusowy (i centrum): 18 RUB, 20’.

– Kyzył- Abakan: przejazd autobusem nocnym, ok. 460 km, za 850 RUB, ok.7- 8 godzin.

Abakan, Republika Chakasji: transport po mieście za 16 RUB

Krasnojarsk:

            – lotnisko- centrum do dworca kolejowego: autobus 50’ do dworca autobusowego za 108 RUB, Bilety kupuje się w budce k.przystanku. na dworcu autobusowym przesiąść się na autobus miejski nr 81- jedzie do dworca kolejowego przez centrum-ok.25’ za 22 RUB.

            – autobusy po mieście za 22 RUB

            – wycieczka na Stołby: najpierw autobusem nr 37 (tylko ten) z dworca kolejowego do końca, ok 35’ za 22 RUB.tam w kasie kupić bilet na kolejkę linową na górę: 250 RUB, 15’.

Od 10.00 kursuje. Tam na górze do Stołbów (rezerwat przyrody) jest 7 km  w jedną stronę lub ok 800 m do punktu widokowego.

            – bilet kolejowy z Krasnojarska do Nowosybirska; 2500 do ok 3500, 12 godzin jazdy, wiele pociągów.

 

Hotele, spałem w:

Władywostok: Hostel Lovec Snow-  ul  Beregovaya nr 6, dorm za 600. Warta polecenia kwatera prywatna.

Błagowieszczeńsk: Homestay Sun- ul. Teatralnaya 5, pokój na kwaterze prywatnej za 1000, wart polecenia

Jużno Sahalińsk: Like Hostel, ul. Kurylaskaja 18, dorm za 650, wart  polecenia.

Jużno Kurylsk: Guesthouse Berloga- ul Pionierskaja 11, dorm za 1000, wart polecenia

Petropawłowsk Kamczacki: Mini Hotel ul. Partizanskaja 31, pokój 2 osobowy za 2310/noc, wart polecenia.

Chabarowsk:

  • koło lotniska Hotel Classic Matveevskoe szosse 35, Zaozërnoye, pokój 2 osobowy za 2950, plusem tylko odległość od lotniska
  • przy stacji autobusowej w centrum Hotel „5 gwiazd” za 500/ dorm- wart polecenia

Magadan-Hotel VM Classic, Prospekt Lenina 13, pokój 2 osobowy za 2400, wart polecenia.

Czukotka, Anadyr: Motel Barchat ul. Otke 44, dorm typu lux za 1000, wart polecenia. Aby rezerwować trzeba telefonować nr +7 964 4814334, E-mail: bar-hat87@mail.ru

Jakuck:

-Mini hotel Starij Gorod- ul. Ammosova, 6/1, za 1000. Wart polecenia.

            – Obozowisko Anija w bok do Leny na 154 kilometrze-spałem za darmo, ceny od 500… Wart polecenia, niesamowita gościnność. Tel. do  gospodyni: 8 (lub +7) 914 270 7509.

Czyta: Chita Hotel–Butina Street 31, dorm za 650, wart polecenia

Gorno- Ałtajsk: Red House 2-Ulitsa Gastello 2, kwatera prywatna za 1600, warta polecenia

Barnauł: Hostel Barnauł ul Priwokzalnaja 9, dorm za 500, wart polecenia

Kemerowo: Hostel ul. Kuznieckaja 83 A, pokój prywatny za 750, wart polecenia

Nowosybirsk: Retro Hostel Ul. Lenina 18, dorm za 450 RUB, wart polecenia

Abakan: Apartament prywatny na Porosowa 15/104, całe mieszkanie do dyspozycji za 1300 RUB. Warte polecenia

Krasnojarsk: Hostel na Privokzalnaja 12, dorm za 350, 450 lub 500 RUB, wart polecenia.

Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu (musisz rozmawiać po rosyjsku).  

Atrakcje turystyczne:

Patrz w relacjach. Kamczatkę zobaczysz w licznych przewodnikach. Większość odwiedzanych stolic obwodów, krajów, regionów autonomicznych, nie jest warta dłuższego postoju, chyba, że masz konkretne zainteresowania i chcesz je pogłębiać, lub uprawiać jakiś rodzaj aktywności, typu wędkarstwo….

Jakucja: tutaj zwiedzanie było najtrudniejsze organizacyjnie wskutek ogromnych odległości. Najciekawsze są: Jakuck (p .relacja), wieś Tiksi w delcie Leny, wieś Żigańsk na kole podbiegunowym, biegun zimna Euroazji w Ojmiakon

Do Tiksi jest najtrudniej gdyż trzeba specjalnej przepustki do strefy przygranicznej- dostać się można tylko samolotem, lub płynąc około 5 dni po Lenie..

Do Żigańska można się dostać w lecie tylko samolotami, lub płynąc po Lenie (około 2-3 dni): latają codziennie od poniedziałku do czwartku. W zimie można również drogą- gdy ziemia zamarznie.

Do Ojmiakon można się dostać w lecie tylko samolotami i taksówką: latają z głównego lotniska w Jakucku od poniedziałku do piątku codziennie, do odległego o około 160  km Ustniera.  Stamtąd, trzeba przejechać taksówką. W niedzielę lata jeden samolocik na tydzień- wylot z drugiego lotniska w Jakucku- ale przylot bezpośrednio do Ojmiakon. Zimą (tylko po zamarznięciu ziemi) można pojechać również po drodze z Jakucka do Ojmiakon.

 

Powrót do relacji z podróży Władywostok

 

 

25-06-2017

Władywostok, Kraj Nadmorski, relacja z podróży.

Władywostok, Kraj Nadmorski, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

            Tutaj jest daleko od Polski, bo aż osiem godzin różnicy czasowej i ponad dziesięć tysięcy kilometrów. Wyprawa do najdalszych regionów rosyjskich przypomina pod względem klimatycznym podróż po Europie, od pogody właściwej dla krajów śródziemnomorskich po skandynawskie. Władywostok, sześćset tysięczna stolica Kraju Nadmorskiego, przywitała mnie słońcem i ciepłem. Taksówkarz cieszy się z pogody i zaznacza, że ostatnie dni były ulewne. Jako młody człowiek, Primorski Kraj, kojarzyłem wyłącznie z filmowymi przygodami Janka Kosa z Czterech Pancernych… Tutaj rozpoczynał swoje przygody od polowania na ussuryjskiego tygrysa. Jadąc taksówką z odległego lotniska, przyglądałem się otoczeniu i zdziwiony zobaczyłem na jednym ze skrzyżowań, betonowe postacie tygrysów. Wtedy przypomniało mi się o „Czetyrioch tankistach i sabace”- tak ich nazywano po rosyjsku. Zapytałem,

– czy obecnie tygrysy nad Ussuri, można spotkać tylko betonowe, lub w ZOO?

Taksówkarz się roześmiał i mówi, że

– wcale nie.- Latem ubiegłego roku, młoda tygrysica przyszła sobie z tajgi na spacer do miasta. Musieli ją uśpić i przewieźć z powrotem do lasu. Mówi mi, że w lasach mają również dwa rodzaje niedźwiedzi…

Nic dziwnego, Primorski Kraj jest wielkościowo równy połowie Polski, ale posiada tylko niespełna dwa miliony mieszkańców- i ta liczba zmniejsza się z biegiem ostatnich lat. To rozległa wyżynna kraina z licznymi rzekami, jaskiniami krasowymi i niewielkimi wyspami. Myślę, że jest to niezłe miejsce na wypoczynek w umiarkowanym klimacie.

Mój skromniutki hostelik mieści się przy nabrzeżu, w samym centrum miasta i wszędzie mam blisko. Znajduję się nad brzegiem Oceanu Spokojnego, na najdalej wysuniętym na południowy wschód zakątku Rosji. To również bezpośrednie sąsiedztwo Chin oraz Korei Północnej, no i Japonii przez wąski pas Morza Japońskiego. Troszkę później, gdy poszedłem na spacer po mieście, na pierwszym pomniku zauważyłem herb miasta, na którym znajdują się kotwice i właśnie tygrys ussuryjski. W porcie stoi duży wycieczkowiec i wszędzie jest pełno skośnookich turystów rodem z Chin.

 

 

Władywostok i jego okolice są miejscem stacjonowania Rosyjskiej  Floty Pacyfiku. Do 1991 roku był obszarem zamkniętym dla cudzoziemców. W okolicy znajdują się nadal trzy miejscowości zamknięte, nawet wydzielone spod jurysdykcji Kraju Nadmorskiego. W samolocie z Moskwy leciałem w towarzystwie kilkudziesięciu osobowego oddziału pod wodniaków. To, że jest to region, w którym dominuje flota morska, widać, na pomnikach, budowlach w mieście typu klub oficerów marynarki wojennej, czy chociażby muzeum okrętu podwodnego S-56.

 

 

Centralny  plac Władywostoku z pomnikiem zajmowały dzisiaj stragany bazaru.  Można było spróbować i nabyć wszystkie specjały kuchni rosyjskiej. W okolicy podobały mi się kamienice, przypominające mi stare łódzkie budownictwo- powstały w podobnym czasie, około sto lat temu. Władywostok istnieje od stosunkowo niedawna- założono go w 1860 roku.

 

 

We Władywostoku znajduje się ostatnia stacja Kolei Transsyberyjskiej, która biegnie tutaj z Moskwy. Jest to najdłuższa linia kolejowa na świecie, która przekracza osiem stref czasowych, a całkowita długość torów wynosi 9288 kilometrów. Turystę zaciekawi na pewno Forteca Władywostocka z licznymi działami, a wręcz wizytówką miasta jest Most nad Złotym Rogiem. Jest czynnym mostem łączącym kontynent z Wyspą Rosyjską. Nazwa pochodzi od widoku zatoki o zachodzie słońca i zmroku- złoty kolor na łuku zatoki od oświetlenia miasta i statków. Wjechanie na wzgórze na punkt widokowy, jest jedną z atrakcji turystycznych- nie zobaczyłem, bo zasnąłem po nieprzespanej nocy w samolocie, a następnego dnia odleciałem do stolicy Obwodu Amurskiego.

 

 

Przejście do następnej relacji: Błagowieszczeńsk

 

 

25-06-2017

Błagowieszczeńsk, Obwód Amurski, relacja z podróży.

Błagowieszczeńsk, Obwód Amurski, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

            Stolicą Obwodu Amurskiego jest Błagowieszczańsk. Został założony w 1856 roku jako posterunek woskowy i pozostaje jedną z najstarszych osad na Rosyjskim Dalekim Wschodzie. Leżące nad Amurem i Zieją, graniczące z Chinami miasto, było miejscem dla wojskowych i wydobywania złota, miastem wojskowych i studentów- istnieją cztery szkoły wyższe w tym dwie wojskowe. Współcześnie stało się dodatkowo centrum handlu. Obwód Amurski jest rosyjskim terytorium, które jeszcze za czasów pierestrojki było całkowicie zamknięte dla wszystkich, nawet Rosjan- potrzebowali specjalnej przepustki. Obecnie to normalne miasto, czego przykładem chociażby mój przyjazd. Przez obwód przechodzi Kolej Transsyberyjska oraz Kolej Bajkalsko-Amurska. W obwodzie położony jest też kosmodrom Swobodny- budują go od niedawna, ponieważ… Bajkonur znajduje się w Kazachstanie. Przyjechałem do terytorium położonego w zlewisku rzek Amur i Zieja, posiadającego dziesięć procent większą powierzchnię niż Polska i zamieszkałego przez niespełna dziewięćset tysięcy mieszkańców. Na drugim brzegu szeroko rozlanego Amuru,  leży chińskie miasto Heihe. Zaraz po wylądowaniu, na dużej tablicy reklamowej rzuca się w oczy największy problem obwodu- niewielu mieszkańców. Władze zachęcają Rosjan „weź hektary i zostań dalekowschodniakiem”!

 

 

Nieco ponad dwustu tysięczny Błagowieszczańsk jest miastem zielonym z szerokimi, idealnie prostymi i krzyżującymi się prostopadle, ulicami.

-Tak budowali Kozacy,

mówi mi taksówkarz w drodze z lotniska. Obecność wojsk w tym rejonie wydawała się historycznie uzasadniona. Najpierw Cesarstwo Rosyjskie w połowie dziewiętnastego wieku odebrało ten teren chińskim Mandżurom, a potem w czasie wojny rosyjsko-chińskiej, w tysiąc dziewięćsetnym roku, nastąpiło zajęcie całej Mandżurii przez rosyjskie wojska kozackie. Ślady po wojskowych zauważysz w mieście pod postacią pomników. Drugi z nich, przedstawiający żołnierza z psem, jest ulubionym miejscem fotografowania dzieciaków, które traktują psa jak konia.

 

 

Wizytówką miasta jest łuk tryumfalny w towarzystwie ładnie odrestaurowanych domostw z początku dwudziestego wieku, zaś miejscem tłumnie odwiedzanym są plaże nad Amurem. Zasmakowałem w skwarze upalnego dnia, w kwasie, serwowanym z beczułek na prospekcie nadbrzeżnym.

 

 

Główna ulica nosi imię Włodzimierza Lenina a towarzysz Władimir Iljicz Uljanow patrzy z pomnika na centralnym placu. Na cokole pomnika nie widnieją żadne napisy. Wspomniany wcześniej taksówkarz, skomentował to w następujący sposób:

            – zostawili i jest!

Przy  ulicy Lenina ładne kamieniczki kontrastują z monumentalnymi budynkami, zajmowanymi przez władze obwodu i miasta. Złapałem okiem kamery taksówkę „ na metry” na tle jednej z kamienic- w potężnej limuzynie odjeżdżali państwo młodzi. Rosjanie i Chińczycy mogą się bezwizowo odwiedzać. Przez Amur kursuje prom- to tylko około dziesięć minut płynięcia. O wzajemnych kontaktach świadczą wszechobecne dwujęzyczne napisy, reklamujące usługi, restauracje, bary itp.

 

 

Przy bocznych ulicach można spotkać typowe socjalistyczne blokowiska z wielkiej  płyty, oraz drewniane ponad stu letnie domy pierwszych osadników. Te domostwa muszą zabezpieczać przed ekstremalnymi temperaturami. Latem są bardzo wysokie i sięgają trzydziestu pięciu stopni Celsjusza. Zimą wyż syberyjski przynosi ze sobą północny, zimny wiatr, który powoduje, że temperatury spadają do minus  trzydziestu pięciu stopni i niżej, a tereny obejmuje wieczna zmarzlina. Chociaż zimy są bardzo mroźne, zarazem są bardzo suche i śnieg pada tu tylko kilka razy w roku. Drzewa owocowe przetrzymają zimę tylko wtedy, gdy zostaną owinięte i zabezpieczone przed mrozem.

Na koniec o śladach polskich w rejonie amurskim. Za czasów Cesarstwa Rosyjskiego (do 1917 roku) w regionie nawet ważne funkcje pełnili, wysoce wykwalifikowani na cesarskich uczelniach Polacy: generał S. Duchowski, A. Beniowski, K. Grybski, A. Gwozdziowski i wielu innych.

Na mapce pokazuję trasę dotychczasowego zwiedzania. Po dwóch dniach odlatuję na Sachalin.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Chiny, Heihe, prowincja Heilongjiang,

 Przejście do poprzedniej relacji: Władywostok

 

 

27-06-2017

Sachalin, relacja z podróży

Sachalin, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

            W skład obwodu sachalińskiego wchodzą wyspa Sachalin oraz archipelag Wysp Kurylskich. Sachalin jest jedną dużą wyspą na Oceanie Spokojnym, którą od kontynentu oddziela wąska Cieśnina Tatarska. W   najwęższym miejscu to tylko nieco ponad siedem kilometrów, za to wrażenie robi jej dziewięćset czterdziestoośmio kilometrowa długość. Jest zamieszkiwana przez około pół miliona mieszkańców, z czego jedna trzecia w stolicznym Jużno Sachalińsku. Turbośmigłowy samolot Aurora Airlines pracowicie bzyczał, jak rój pszczół przez trzy godziny lotu z Błagowieszczańska. Na lotnisku wyjątkowo posiadają informację turystyczną- docierają tutaj turyści z pobliskiej Japonii, mam mapki i rozkład jazdy autobusów. Do hoteliku tym razem dojechałem za dwadzieścia rubli autobusem miejskim. Wyjątkowo tanio w porównaniu do wcześniejszych taksówek. Mam dwa dni na leniwe zwiedzanie. Mimo, że mży idę z nudów na spacer do centrum. Okazały budynek rządowy i tuż obok z fontannami teatr dramatyczny.

 

 

Idę w kierunku ulicy i placu Lenina. Tak, tutaj też taki mają, ale dodatkowo i ulice: Komunistyczną, Komsomolską… i wiele innych, o nazwach popularnych w czasach CCCP. Pomimo zakończenia się, przynajmniej oficjalnie, okresu komunistycznego pozostały wszędzie symbole z tamtego okresu. Na drugim końcu centrum, przy Gorkiego budzi zainteresowanie potężny monument zwycięstwa (Pobiedy). Głównym pomnikiem jest czołg a z tyłu tematyczne muzeum. Bardzo elegancko współgra z pomnikami, widok znajdującego się obok strzelistego Soboru Katedralnego Narodzenia Chrystusa.

 

 

Jużno Sachalińsk to ładne, nowoczesne miasto, które musi przystosować się do długich zim i chłodnego lata. Często na budynkach obok chodników widzę napisy „uwaga na spadający śnieg i lód”! Zima trwa nawet do siedmiu miesięcy z rekordem  temperatury minus pięćdziesiąt… Obecnie trwają w mieście intensywne roboty ziemne- mają niezbyt dużo czasu na ich ukończenie, później wszystko zasypie śnieg. Starych drewnianych domów pozostało niewiele, pewnie pozostawiono je ze względów turystycznych. Na osiedlach, wśród nowoczesnych budynków straszą paskudne wielkopłytowce. Warto w stolicy Sachalinu wejść do muzeum okręgowego. Pokazano między innymi historię obwodu sachalińskiego. O te kawałki lądu o łącznej wielkości trzeciej części Polski, od około stu pięćdziesięciu lat toczą spory Japończycy i Rosjanie- była nawet w 1905 roku wojna rosyjsko- japońska. Wyspy kilka razy przechodziły z rak do rąk, by ostatecznie, wskutek zdecydowanego działania Armii Czerwonej w sierpniu 1945 roku przejść całkowicie we władanie rosyjskie.

 

 

Jak nie wiadomo o co chodzi, to pewnie coś tam jest, poza wieczną tajgą i zmarzliną. I rzeczywiście, poza nieskrępowanym niczym wyjściem na otwarty ocean, na przykład wyspa sachalińska to złoża gazu, węgla, ropy naftowej i… złota. W typowej syberyjskiej tajdze na wyspie występuje nieco zwierząt, z których największymi są niedźwiedzie i jelenie.

 

 

W sklepach nie masz problemu ze świeżymi rybami…

 

 

Prze całkowity przypadek tuptając w siąpiącej mżawce, zastanawiałem się, gdzie zakręcić i wrócić do hoteliku. Przy filharmonii rzucił mi się w oczy, duży baner reklamujący występ moskiewskiego Teatru Tańca „Grzel”. Patrząc  na ludowe stroje z plakatu, przemknęło mi, poszedłbym, ale bilety na coś takiego, pewnie już wyprzedali wiele tygodni temu. Aby trochę przeczekać uroki wody z nieba, wszedłem do środka i z głupia frant zapytałem o bilety na występ. Jakie było moje zdumienie, gdy powiedziano mi, że owszem mają!- ostatnie dwa a występ zaczyna się za godzinę! Popatrzyłem na swój turystyczny strój- występ w teatrze?- ale co tam. Naturalnie kupiłem- pięćset rubli, czyli jakieś  osiem euro i… nie żałowałem! Przez prawie dwie godziny, ogniste hołubce rosyjskie, wspaniałe, profesjonalne ludowe tańce i ku mojemu zaskoczeniu, nie wiedzieć kiedy, minęło dwie godziny. Był to wysokiej klasy, profesjonalny występ, typu paryski Moulien Rouge (bez świntuszenia) w połączeniu z rosyjskim zespołem klasy naszego „:Mazowsza”- wspaniałe połączenie! Będę go pamiętał, podobnie jak kiedyś przed laty pobyt w Teatrze Bolszoj. Niżej pokazuję na mapce dotychczasową trasę przez najdalszą Rosję. Ciągu dalszego szukaj w Jużno Kurylsku na Wyspach Kurylskich.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Wyspy Kurylskie.

Przejście do poprzedniej relacji: Chiny, Heihe

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

29-06-2017

Gdzieś na końcu świata, Wyspy Kurylskie. Relacja z podróży

Gdzieś na końcu świata, czyli Wyspy Kurylskie. Relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

            Archipelag Wysp Kurylskich jest częścią rosyjskiego obwodu sachalińskiego, kawałkami lądu oddalonego od Moskwy o dwanaście tysięcy kilometrów, oraz o dziewięć stref czasowych. To ponad trzydzieści wulkanicznych wysp, które są łańcuchem górskim na dnie Oceanu Spokojnego, ciągnącym się od południowej części Kamczatki do japońskiej wyspy Hokkaido. Przypominają dwa łańcuchy leżące łukiem koło siebie, dłuższy o długości tysiąca dwustu i krótszy o długości stu dwudziestu kilometrów. Ich łączna powierzchnia jest niewielka, bo tylko dziesięć i pół tysiąca kilometrów kwadratowych. Każda z wysp jest wulkanem lub jego częścią, łącznie na wyspach jest ich ponad sto sześćdziesiąt- z blisko czterdziestoma czynnymi. Jest to rejon aktywny sejsmicznie. Typowo oceaniczny, dość surowy klimat sprawia, że niełatwo trafić tu na słoneczną pogodę- w ciągu roku jest około dwieście trzydzieści dni pochmurnych. Najbardziej słoneczny i pogodny jest sierpień. Wrzesień ma jeszcze inne walory… ryby- łososie z Oceanu Spokojnego płyną w górę rzek na tarło, aby złożyć ikrę. Mówił mi znajomy, że zdarza się wtedy, jakby w rzece było więcej ryb niż wody. Ogromne ławice, wpływając do rzeczek tworzą zwartą masę, próbującą płynąć pod prąd, do miejsca gdzie przyszły na świat. Wtedy łatwo tutaj o ikrę.

 Można na Kuryle przylecieć tylko poprzez Jużno Sachalińsk na jedno z dwóch głównych lotnisk, w Jużno Kurylsku czy Kurylsku, albo przypłynąć. Planując zwiedzanie Kuryli, postanowiłem przylecieć na wyspę Kunaszyr, w południowej części archipelagu- do stolicy Jużno Kurylska. Lecąc samolocikiem linii Aurora, dzięki wspaniałej pogodzie i uprzejmości pilotów zbaczamy w pobliże jednego z czterech wulkanów  wyspy. Dwa kratery Tia Tia Jamy wystają z pokrywy chmur (1819 m…) i dzięki temu mogę pokazać jego widok z niewielkiej odległości. W środku rudej kaldery wulkanicznej wyrasta jeszcze jeden stożek z mniejszym kraterem. Wyspa Kunaszyr, jak i pozostałe jest górzysta, zielona…, oraz słabo zagospodarowana. Dróg asfaltowych jest niewiele a łączna liczba mieszkańców na całym archipelagu nie przekracza dwudziestu tysięcy.

 

 

Przyglądam się klifom skalistych wybrzeży, powyginanym brzegom z nieutwardzoną drogą, powielająca kształt wybrzeża. Z lotu ptaka widzę kreskę lotniska i za kilka minut na nim ląduję. Pieczęci nie stawiają, bo i  żadnej kontroli granicznej nie ma- to lot krajowy wewnątrz jednego obwodu (odpowiednik naszego województwa). Mam problem z transportem do odległego o ponad dwadzieścia kilometrów Jużno Kurylska. Miał być autobus, ale… nie przyjechał, więc w  końcu wraz z dwoma pilotami śmigłowców jadę ich taksówką.

 

 

Taksówka podwozi mnie pod niepozorny budynek, gdzie zarezerwowałem nocleg- poza numerem domu nie ma żadnej tabliczki. Wchodzę na podwórko z  gęsiami- nikogo, wchodzę do sieni a później pukam do dwóch pokoi. Po kilku minutach z jednego z nich wychodzi umundurowany po wojskowemu młody człowiek. Po wymianie informacji zadzwonił po właściciela posesji. Sympatyczny sześćdziesięcio trzy letni Ukrainiec, chyba dawno nie zaglądał  na swoją skrzynkę pocztową w Internecie, bo… chyba się mnie nie spodziewał. Jednak miejsce do spania mi  znalazł w remontowanym właśnie hostelu. Dodatkowo, jako ekwiwalent za niewygody, obwiózł mnie po okolicy swoim samochodem, przypominającym takie z wyścigów po wertepach. Pierwszy przystanek zrobił przy „Czarcim Palcu”, ostańcu skalnym wystającym z oceanu przy kamienistej plaży. Takich pionowych słupów skalnych wokół wyspy jest pięć. Wykorzystali je do propagandy politycznej Japończycy. Na brzegu wyspy Hokkaido przed swoimi górami „Siedmiu Samurajów” ustawili pomnik w kształcie ręki, z wystającymi w górę palcami. Sugerują, że Hunaszyr… należy do Japonii.

Pojechaliśmy dalej szutrową drogą w las. Skręciliśmy z głównej drogi w węższą, prowadzącą w głąb bujnej, obfitej roślinności. Byliny, które w Europie mają wysokość około metra, na kurylskich ostrowach sięgały trzech metrów. To przez dużą wilgotność i żyzne gleby wulkaniczne, wiele gatunków roślin dorasta gigantycznych rozmiarów. Potężne liście przypominające nasze łopiany, mogłyby z powodzeniem zastąpić parasol w czasie deszczu. Występuje również połączenie roślinności iglastej, typowej dla obszarów północnych z roślinami strefy podzwrotnikowej. Drzewa iglaste oplatają pnącza  a u ich podnóża rosną magnolie, azalie, hortensje i… bambus kurylski. Chciał mnie zawieźć jeszcze dalej, ale tam nagle: „nie lzja” (nie wolno)- teren wojskowy i bez specjalnej przepustki nie wpuszczają- do rejonu z gorącą wodą wypływającą z ziemi. Kiedyś w czasach japońskich leczono tam rannych żołnierzy japońskich. Żeby wszystko zobaczyć, trzeba by zatrzymać się na kilka dni- uzyskać „propuski”, załatwić transport, czy po prostu kupić wycieczkę.

 

 

Zawracamy z powrotem w stronę ośmiotysięcznego Jużno Kurylska. Gospodarz opowiada mi po drodze o wulkanach, o codziennym życiu oraz… o 67 osobowej grupie Japończyków, których gości na wyspie gubernator obwodu sachalińskiego. Przyjechali rozpoznać możliwości robienia na Kurylach biznesu- są w towarzystwie przedstawiciela premiera Japonii. Czyżby Japończycy, nie mogąc odzyskać od Rosji spornej części wysp, postanowili je… zaanektować gospodarczo? Zostaję w najwyższej, nowszej części miasta i z punktu widokowego w centrum podziwiam przesmyk z łukiem plaży od strony oceanu, i widokiem na górzyste wnętrze wyspy. W oddali majaczy również stożek Tia Tia Jamy- nazwę wulkanowi nadali Japończycy- oznacza „Wielki Papa”. Z czterech wulkanów Hunaszyru, dwa są czynne. Tia Tia Jama wybuchł ostatnio przed dwudziestu laty. Drugi czynny wulkan Mendelejewo- ponad 600 metrów nad poziomem morza-, mam z drugiej strony za zatoką z portem. W oddali, na horyzoncie majaczy „Siedmiu  Samurajów” Hokkaido z olimpijskim miastem Sapporo.

 

 

Spaceruję po uliczkach Jużno Kurylska. Na placu przed budynkiem rządowym, okolicy przygląda się popiersie wodza Rewolucji Październikowej. Zaczynam się do niego przyzwyczajać- dotychczas był wszędzie w odwiedzanych miastach obwodowych. Na dalszym planie błyszczą kopuły, nowo wybudowanej cerkwi kościoła prawosławnego. Intensywnie prowadzone są prace modernizacyjne na skwerkach i placykach miasta. Ciemnymi intensywnymi kolorami wyróżniają się nowe domy. Powodem budowania od nowa w wyższej okolicy było tsunami, które nawiedziło Jużno Kurylsk w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku.

 

 

            Historia tych wysp sięga siedemnastego wieku i głównymi nacjami, które tu docierały byli Rosjanie i Japończycy. Wyspy były pod różną zwierzchnością, by ostatecznie trafić w całości w ręce rosyjskie. W końcu drugiej wojny światowej, Rosjanie wywiązując się z zobowiązań na Konferencji Poczdamskiej, przerzucili część Armii Czerwonej z frontu niemieckiego i silnie zaatakowali, będące w rękach japońskich: Mandżurię, Sachalin i Kuryle. Zajęli archipelag w całości do piątego września 1945 roku. Przepychanki dyplomatyczne Rosjan z Japończykami o południową część wysp, trwają jednak do teraz i co rusz jakiś incydent zaognia sytuację- wycofywany jest ambasador i temu podobne. Gdy Rosjanie przywołują jako jeden z argumentów w sporze, iż to oni pierwsi odkryli Kuryle, Japończycy ripostują, że z Japonii Kunaszyr widać gołym okiem i nie trzeba go odkrywać. Nie mam zamiaru w tej relacji wnikać w sedno sporu. Faktem jest na pewno, że Sachalin i Kuryle posiadają duże bazy wojskowe… i tyle! Wyspy były strefą całkowicie zamkniętą i turystom, przez prawie cały okres od drugiej wojny światowej zabraniano przybywania na Sachalin i Kuryle. Planując przyjazd do Jużno Kurylska, próbowałem znaleźć jakieś relacje z podróży na wyspy,… i znalazłem dwie. Zakaz wjazdu dla turystów cofnięto w czasie pierestrojki, lecz później znowu go czasowo przywracano. Ostatni zakaz zniesiono… około rok temu- zaczynają przybywać turyści- przede wszystkim z Japonii. Ja jestem na pewno jedynym, nie japońskim turystą w Jużno Kurylsku. Sądzę, że dzięki mojemu gospodarzowi Nikołajowi, szeptana propaganda mnie wyprzedziła i w końcu spaceru niektórzy już wiedza, że jestem turystą z Polski.

 

 

            Wieczorem przy kieliszku pysznego bimbru i zagryzką z moich cieniutkich kabanosików, Nikołaj wspomina swoje dzieje na Wyspach Kurylskich i Kamczatce. Jesteśmy w podobnym wieku i chyba mamy podobne, związane z wiekiem poglądy. Obu nas najbardziej cieszą wnuki i … święty spokój- mnie dodatkowo wędrowanie po świecie. Przybył przed czterdziestu laty na Kuryle, jako ukraiński poborowy… i został. Został policjantem (d. milicjantem), dosłużył się wysokiego stopnia pułkownika. Natychmiast z munduru wyskoczył… na emeryturę, gdy w Rosji doszło do walk z Czeczenami- nie miał ochoty być tam w delegacji. W międzyczasie ściągnął swoją rodzinę,  matkę i siostry. Uważa, że wątpliwym jest oddanie Japonii dużej wyspy Kunaszyr. Długo by opowiadać ludzkie dzieje, zwłaszcza w kontekście obecnych problemów rosyjsko – ukraińskich.

W nocy, pierwszego dnia pobytu, poczułem w pewnym momencie dziwny niepokój, za trzęsły się i zaskrzypiały meble. Obudziłem się. Byłem w pokoju sam i nie miałem kogo spytać

            -co to było?

 Potem przypomniałem sobie, o „ziemno tresleniach”, które zdarzają się na wyspach… codziennie.

            –  a może się powtórzą?- I jakie wstrząsy będą silne?

 Nie spałem przez godzinę a potem, nic do rana już nie pamiętałem. Gdy rano spytałem Nikołaja, tylko się roześmiał i mówi, że

– my na takie drobiazgi nie zwracamy uwagi…

Można sobie z tego żartować, ale pewnie nie było mu do śmiechu, gdy jego dom znalazł się w 1994 roku pod półmetrową warstwą wody, gdy na Kuryle runęła ośmiometrowa fala tsunami, wywołanego właśnie trzęsieniem ziemi gdzieś na Pacyfiku. Wtedy Jużno Kurylsk znajdował się niżej przy zatokach na przesmyku wyspy. Po silnych zniszczeniach nowe domostwa stanęły na wzgórzu. Na poprzednim miejscu została tylko stara cerkiewka, pomnik z czołgiem upamiętniający miejsce lądowania Armii Czerwonej w 1945 roku i kilka nie remontowanych starych domów. Na plaży od strony Japonii pozostało kilka wraków przyniesionych falami i ciśniętych na brzeg. Ma się wrażenie, ze człowiek znalazł się na końcu świata. Na terenie dawnego Jużno Kurylska znajdziesz drewniane domy, z ozdobnymi obramowaniami okiennymi. Ostanie zdjęcie przed wyjazdem zrobiłem tablicy, wskazującej drogę ucieczki przed tsunami i nakazującej dodatkowo, przeniesienie się wyżej w razie trzęsienia ziemi.

 

          

Przejście do następnej relacji: Wulkany Kamczatki

Przejście do poprzedniej relacji: Sachalin

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

03-07-2017

W krainie wulkanów na Kamczatce, relacja z podróży.

 

W krainie wulkanów na Kamczatce, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Kamczatka to półwysep na samym końcu Rosji o powierzchni nieco większej od naszego kraju. Przez długie lata region ten był zamknięty nie tylko dla obcokrajowców, ale również dla większości mieszkańców byłego Związku Radzieckiego. Dzięki czemu cała Kamczatka nie została skażona cywilizacją. Pozostała pięknym, zalesionym, górzystym krajem, a tereny nadmorskie cieszą się stosunkowo umiarkowanym klimatem, pozbawionym ogromnych różnic temperatury charakterystycznych na kontynencie we wnętrzu Syberii. Można tu zobaczyć dziewiczą przyrodę, tajgę pełną dzikich zwierząt w wyższych partiach gór pustynną tundrę, oraz rzeki pełne łososi. Przyrodniczo Kamczatka to jedno z piękniejszych miejsc na ziemi. Góry spadają do oblewającego Kamczatkę Oceanu Spokojnego wysokimi klifami.

Jednocześnie jest to Królestwo Bogini Pele, jeden z najbardziej aktywnych sejsmicznie regionów świata. W kamczackim krajobrazie dominują strome, skaliste, wiecznie ośnieżone wulkany. Ich podnóża porastają niewykarczowane lasy. Znajduje się tutaj sto sześćdziesiąt wulkanów z czego dwadzieścia osiem jest nadal bardzo aktywnych.

Na Kamczatkę można tylko przylecieć lub dopłynąć. Z kontynentu azjatyckiego nie prowadza tutaj żadne drogi a na samym półwyspie dróg twardych jest tylko około trzysta kilometrów- na tysiąc dwieście kilometrów długości półwyspu. Spora część transportu jest realizowana za pomocą wojskowych śmigłowców. Chociażby te cyfry pokazują  jakie to jest miejsce, sądzę, że wielu zakątków nigdy nie zbadano. Nic dziwnego, zamieszkuje w tej krainie  niedźwiedzi tylko czterysta tysięcy dwunożnych…

Dolatując niewielkim samolocikiem linii Aurora z ciekawością rozglądałem się wśród ośnieżonych wysokich gór i wulkanicznych stożków. Potem pojawiły się zatoki w tym największa Azawczańską ze stolicą Kamczatki, Pietropawłowskiem Kamczackim. Na lotnisku, nie można nie zauważyć dwóch stożków wulkanów Mutnowskiego i Gorełyj.

 

 

Moich kilka dni musiałem dokładnie zaplanować, gdyż nie mam czasu zbyt wiele a chcę zobaczyć jak najwięcej. Postanowiłem przynajmniej dotrzeć do Doliny Gejzerów i popłynąć na morską wycieczkę po okolicach zatoki. Problemem w zwiedzaniu Kamczatki jest pogoda- wulkanów nie zobaczy się przy aurze pochmurnej, a ponadto tam trzeba polecieć helikopterem. Ten z kolei przy  niepogodzie nie odrywa  się od ziemi. Można mieć po prostu pecha i będąc tutaj… poza miastem, prawie nic nie zobaczyć. Moje turystyczne modlitwy chyba zostały wysłuchane, ponieważ następnego dnia wyjrzało słoneczko, ale mam kłopot z brakiem miejsca na kutrach wypływających na morskie wycieczki. Mogą mnie zabrać następnego dnia, ale na ten dzień zdobyłem wcześniej bilet na helikopter do Doliny Gejzerów. Postanowiłem skorzystać z oferty hoteliku, który dla gości zorganizował półdniowy wyjazd do gorących źródeł. Rankiem pomaszerowałem zwiedzić centrum Petropawłowska, miasta założonego w 1740 roku przez rosyjskiego podróżnika Vitusa Beringa, który nazywając miasta połączył nazwy swoich dwóch statków: Święty Paweł i Święty Piotr. Gdybyś nawet nie wiedział, bez kłopotu domyślisz się, jakie nazwy noszą główny: plac, pomnik i ulica. Przy Leninskiej zobaczysz port towarowy, który mnie zastanowił bezruchem i zardzewiałymi burtami statków- może to z powodu soboty?  Centrum nie jest zbyt wielkie, kilkanaście ładniejszych budynków urzędowych, banki i muzeum. Miasto posiada kilka części, znajdujących się pomiędzy wzniesieniami- w centrum często… chodziłem po schodach.

 

 

Popołudnie spędziłem na wycieczce z Tamarą, właścicielką hotelu w celu, jak mówiła, „wymoczenia kości” do położonej około siedemdziesiąt kilometrów od stolicy, słynącej z basenów z termalnymi wodami Paratunki.  Organizowane tutaj, gorące kąpiele na świeżym powietrzu w gorących źródłach, o temperaturze od trzydziestu kilku do znacznie ponad czterdzieści stopni Celsjusza przyciągają nie tylko turystów. Podobało mi się to moczenie w wodzie o różnej temperaturze, a potem skok do wody… brr, około cztery stopnie! W drodze powrotnej Tamara pokazała mi resztę miasta i okolice. Strzeliłem kolejne fotki, najpierw błyszczącej złotymi kopułami nowej cerkwi a potem w Elizowo pomnikowi, na którym napisano: „tu rozpoczyna się Rosja”. Przedstawia dwie „miszki” z rybą w pysku.

 

 

Najciekawszy widok na cała okolicę, oczywiście poza tym ze szczytu wulkanu, był z górki przy porcie. Piękny widok na obie strony miasta, Elizowo, zatokę i dolinę rzeki Avacha, rekompensował trudy telepania się samochodem po wertepach na szczyt. Wspaniały widok na wiszące nad Petropawłowskiem Kamczackim wulkany Koriacki i Awaczyński, zachęcał do spędzenia wieczoru i obserwacji zachodzącego słońca.

 

 

Dla ochrony przyrody na Kamczatce stworzono Rezerwat Kronocki, obejmujący Dolinę Gejzerów z reliktowymi gatunkami roślin. Wycieczka helikopterem do doliny jest jedną z najciekawszych propozycji zwiedzania Kamczatki… dla majętnych. Bardzo drogo, ale równie … interesująco. Jest to również, niemożliwa do realizacji w inny sposób okazja, do zobaczenia wulkanów z bliska. Najwyższym i najaktywniejszym wulkanem jest Kluczewski (4750 metrów…). Ostatni raz wulkan był aktywny w roku dwa tysiące trzynastym. Po drodze podobało mi się Jezioro Głębokie.

 

 

 Lot przebiega nad dymiącym wulkanem Karymskim, oraz wulkanem Małym Semiaczykiem z turkusowym jeziorkiem w kraterze.

 

 

Dolina Gejzerów, jest pieszą wędrówką po jednym z najbardziej niesamowitych miejsc na Ziemi, drugim co do wielkości, po amerykańskim Yellowstone, zbiorowisku gejzerów na świecie (na liście UNESCO). Dolina została odkryta przez Tatianę Ustinową dopiero w 1941 roku, ma sześć kilometrów długości i znajdują się w niej aż dwadzieścia dwa gejzery. Towarzyszy temu ostry odór siarki. Skalne zbocza wśród bujnej roślinności i drzew mienią się niezwykłą gamą kolorów, żółci, brązów i czerwieni. Wszystko to razem tworzy niezapomniany spektakl. Wchodząc do doliny trzeba być w towarzystwie strażnika z bronią, dla ochrony przed niedźwiedziami. W moim przypadku była to Kariaczka, członkini lokalnego plemienia. Na Kamczatce najliczniejsi są również Ewenowie- ludy rdzenne, który jeszcze w XVII wieku zajmowały się głównie polowaniem na dzikie renifery, łosie, niedźwiedzie, gronostaje i zające.

 

 

Regularne wybuchy gejzerów tworzą fontanny wrzącej wody, a białe kłęby pary wznoszą się wysoko w górę. Największy z nich – Wielikan, o trzy metrowej średnicy co cztery godziny i dwadzieścia minut uaktywnia się, wyrzucając przez minutę piętnastu- metrowy strumień wody, zaś para wznosi się na wysokość trzystu metrów. W sąsiedztwie znajduje się wiele gejzerów a każdy z nich ma swój własny rytm, niezależny od pozostałych. Dolina wypełniona dymami wydobywającymi się z licznych fumaroli, błotnistych kipieli, przywodzących na myśl piekielną scenerię.

 

 

Przelot do kaldery prehistorycznego wulkanu Uzon, pokazał liczne jeziorka w rozleglej kalderze, fumarole w towarzystwie wszechobecnego „piekielnego” zapachu siarki. Kolejny strażnik z „flintą” namawia do chodzenia w zwartej grupie, ponieważ tutaj można „niedźwiedziowi nadepnąć na … nos”! Jako przykład podaje stos desek, leżący przy dawnym budynkiem obsługi krateru. Dwa lata temu turyści uciekając przed niedźwiedziem, schronili się w budynku i strzelili do „miszki” z rakietnicy- ta upadla na drewnianą podłogę i domek spłonął. Wycieczkę kończy kąpiel w gorący źródłach oraz obiad w kolejnej dolinie.

 

 

Zwiedzać Kamczatkę można w różnoraki sposób. Najciekawsze są trekkingi do wulkanów (potrzeba kilku dni). Przy ograniczonym czasie i budżecie, warto wybrać się chociaż na kilkugodzinną wycieczkę samochodowo-pieszą do podnóży wulkanu Mutnowskiego. Można tu zobaczyć wodospad oraz geotermalną elektrownię i wykąpać się w gorących źródłach. Podpowiadam zainteresowanym, że niezłym pomysłem jest jazda autobusami do  Esso. Tylko dzień drogi publicznym autobusem z Pietropawłowska, zwiedzanie obozowisk Ewenów (na jednym końcu wsi) i Koriaków (na drugim), wizyta w miejscowym muzeum etnograficznym. Będzie to dodatkowo okazją do  spróbowania lokalnych potraw, takich jak tolkusza, kirylka czy czerczechan.

Był to mój plan zwiedzania, gdyby nie udało się polecieć do gejzerów. Oczywiście można na Kamczatce spędzić wiele czasu: łowiąc ryby, podglądając niedźwiedzie i ptaki, uprawiając rafting, żeglarstwo, narciarstwo czy jazdę psim zaprzęgiem. Może kiedyś tutaj wrócę…

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Chabarowsk

Przejście do poprzedniej relacji: Wyspy Kurylskie

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

03-07-2017

Kraj Chabarowski

 

Kraj Chabarowski, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Kraj Chabarowski leży  na wschodnich krańcach kontynentu azjatyckiego i jest oblewany wodami Morza Ochockiego. Jest ponad dwa razy większy od naszego kraju, lecz zamieszkuje go niespełna milion czterysta tysięcy mieszkańców i ta liczba w ostatnich lata spada. Dla mnie był tylko krótkim przystankiem, na przesiadkę lotniczą w drodze na północ. Zwiedziłem centrum sześćset tysięcznej stolicy. Chabarowsk jest miastem przemysłowym, nazywanym w prospektach stolicą całego dalekiego wschodu. Zacząłem zwiedzanie od placu centralnego im…. (na pewno zgadniesz!), w każdym razie wódz Rewolucji Październikowej przygląda się miastu z pomnika na skraju placu.

 

 

Główna ulica prowadzi przez najciekawsze regiony miasta od Placu Lenina do Placu Komsomolskiego. Na tym drugim, poza kolejnym pomnikiem o treści bojowej, błyszczy złotymi kopułami i niebieskim dachem jeden z licznych soborów kościoła prawosławnego.

 

 

Przez miasto od samego lotniska do  placu, na którym jestem, prowadzi jedyna w chabarowsku linia trolejbusowa, w której bilety sprzedaje konduktor po dwadzieścia trzy ruble za przejazd. Wróciłem ostatecznie nią do swojego hotelu w pobliżu lotniska. Jeżeli chcesz „pokuszać” na szybko, na  licznych straganach można nabyć ogólnorosyjskie specjały, najczęściej zapiekane w cieście różne mięsiwa i warzywa. Nie przepadałem za nimi, jakoś tak trafiałem na zbyt wysuszone, chyba zbyt długim oczekiwaniem na klienta.

 

 

Sytuację demograficzną metropolii najlepiej obrazuje reklama w centralnym punkcie miasta: „weź swój hektar”. Przygodny znajomy mówi mi, że ziemię faktycznie władze przydzielają za darmo, lecz trzeba wiedzieć, że tam nie ma dróg czy mediów…, a jeżeli delikwent nic na działce nie robi, to mu ją odbierają. Ten sam młodzieniec  pokazując na przechodzące kobiety, wspomina, że w Rosji jest znacznie więcej kobiet niż mężczyzn. Jego zdaniem to pokłosie… wojen. Chabarowsk leży nad Amurem i tam zakończyłem spacer, na brzegu szeroko rozlanej rzeki w miejscu, gdzie łączy się z Ussuri.

 

 

 

Następnej relacji szukaj pod: Magadan

Przejście do poprzedniej relacji: Kamczatka

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

06-07-2017

Magadan. W krainie gułagów na Wołymiu, relacja

 

W krainie gułagów na Kołymiu, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

              Obwód magadański leży w północno- wschodniej Rosji nad Morzem Ochockim- potocznie nazywany jest Kołymą. Zaistniał w pierwszej połowie dwudziestego wieku, kiedy to w latach trzydziestych podjęto decyzję, aby zająć się eksploatacją zasobów naturalnych Gór Kołymskich. Zajmowano się głównie wydobyciem złota a później ołowiu, wykorzystując więźniów jako siłę roboczą. Magadan, jako stolica regionu był miastem tranzytowym zarówno więźniów, jak i towarów. Na przełomie 1940 i 1941 roku transporty przywiozły do Magadanu około dwanaście tysięcy Polaków, w większości jeńców wojennych i ich rodzin. Z nich zaledwie pięćset osiemdziesiąt trzy osoby zostały uwolnione w 1942 w ramach akcji rekrutacyjnej Drugiego Korpusu generała Andersa. Na wzgórzu Krutaja nad Magadanem w 1996 roku wzniesiony został pomnik Maska Smutku, poświęcony pamięci ofiar obozów pracy przymusowej na Kołymie. Ze wzgórza dobrze widoczny jest niespełna stu tysięczny Magadan.

 

 

              Przy zatoce magadańskiej ustawiono pomnik mamuta z metaloplastyki. W ładny sposób z różnego złomu sklecono ogromny posąg, który stał się jednym ze współczesnych symboli miasta. Będąc przy mamucie spojrzałem na brzeg morski z plażą, gdzie spacerowali Magadańczycy w strojach przypominjących nasze… zimowe. Nic dziwnego, Magadan znajduje się w strefie klimatu subarktycznego. W styczniu temperatura spada do minus czterdziestu stopni Celsjusza, natomiast w lipcu notuje się temperatury do plus szesnastu stopni. Okoliczne Góry Kołymskie pokrywa tajga oraz tundra w wyższych  partiach. Można sobie tylko wyobrazić straszne warunki bytowania w obozach górniczych i gułagach, do których trafiali nie tylko przestępcy, również tacy jak nasi rodacy. Najpierw na początku drugiej wojny światowej, po aneksji wschodniej części kraju, dostali się w ręce radzieckich służb od… pozbywania  się kłopotów, zwłaszcza ludzie wykształceni i wojskowi. Następnie uciekając przed hitlerowcami, Polacy przekraczali również granicę Związku Radzieckiego. Tam niestety, przeważnie zapakowywano ich w transporty i wywożono… na Daleki Wschód.

 

 

              Centrum miasta błyszczy odnowionymi elewacjami a szczególnie okazały jest sobór ze złotymi kopułami i długimi marmurowymi schodami.

 

 

Pozostałą część miasta podczas zwiedzania, lepiej ominąć. Posępne, rzadko remontowane, betonowe blokowiska i niska, nierzadko opuszczona zabudowa. Moim zdaniem, głównym problemem tego dawnego miejsca niewolniczej pracy jest brak ludzi. Wystarczy popatrzeć na liczbę mieszkańców obwodu. Teren prawie półtorej wielkości Polski zamieszkuje niespełna sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi i ta liczba w ciągu ostatnich dziesięciu lat zmniejszyła się o około pięćdziesiąt tysięcy. Jadąc z miasta na lotnisko, przyglądałem się mniejszym osiedlom. Nie sposób nie widzieć opuszczonych  bloków, straszącymi pustymi oczodołami okien.

 

 

Zwiedzając stolicę Kołymy, zauważyłem bardzo dużą ilość sklepów z wyrobami jubilerskimi. Zastanowiło mnie to, gdyż w takiej ilości na pewno nie są potrzebne miejscowym mieszkańcom. Nie widziałem również warsztatów złotniczych. Czyżby kopalnie złota dalej pracowały? Zapytałem, najlepiej taksówkarza lub fryzjera- wiedzą wszystko! Taksiarz odpowiada mi, że

              – państwowych kopalń chyba już nie ma, a te co istnieją są firmami prywatnymi.

              – Czyżby w mieście żyli tak bogaci ludzie?

              – A skąd! Właściciele mieszkają w Moskwie lub … w Ameryce!

– No to czemu mówisz mi, że jest kłopot z zatrudnieniem?

– Widzisz, my tu mówimy, że nasza zima trwa dziewięć miesięcy, a pozostałe trzy to lato. Prace ziemne mogą trwać maksymalnie kilka miesięcy i dawniej za czasów firm państwowych pracownicy otrzymywali w zimie pieniądze- tak zwane postojowe. Obecnie natomiast liczy się zysk i ludzi przed zimą po prostu zwalniają!

– No a co z tymi sklepami jubilerskimi? Przecież to się „kupy nie trzyma”.

Ten, śmiejąc się mówi,

              – Widzisz, do tych interesów przyjeżdża sporo gości. I to oni przede wszystkim są klientami…

Sprawdziłem ceny,

– a nóż będzie naprawdę taniej? – Figa tam, z takimi pomysłami! -Wyroby są naprawdę piękne, ale ceny… ogólnoświatowe. – Przykro mi Basiu, wolę zakupami wspierać interesy we własnym kraju!

Niżej pokazuję mapkę z dotychczasową trasą podróży.

 

 

Przejście do następnej relacji: Czukotka

Przejście do poprzedniej relacji: Chabarowsk

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

08-07-2017

Białe noce na Czukotce, relacja z podróży.

 

Białe noce na Czukotce, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Tak, na Czukotce białe noce występują od końca maja gdzieś do połowy sierpnia. W nocy można mieć trochę ciemniej w pokoju, tylko przy zamkniętych żaluzjach. Czukocki Okręg Autonomiczny jest najdalej na wschód wysuniętym rejonem Rosji w znacznej części leżącym za kołem polarnym. Znajduje się nad aż trzema morzami: Wschodniosyberyjskim, Czukockim i Beringa. Kraj dwukrotnie większy od Polski, ale tylko z niespełna pięćdziesięcioma tysiącami mieszkańców. Dalej na wschodzie przebiega linia zmiany daty i znajduje się Alaska. Do Polski w lecie mam dziesięć stref czasowych- z tego dziewięć znajduje się na terenie jednego kraju: Federacji Rosyjskiej.

Klimat Czukotki jest niezwykle surowy– na wybrzeżach morski, we wnętrzu okręgu– kontynentalny. Zima trwa dziesięć miesięcy. Średnia temperatura stycznia wynosi od minus piętnastu do minus trzydziestu dziewięciu stopni Celsjusza  a lipca do plus dziesięciu stopni. Średnia temperatura w zimie wynosi minus dwadzieścia dwa stopnie- przez dziesięć miesięcy!!! Pod ziemią znajduje się wieczna zmarzlina, tak, że fundamentów domostw tutaj nie budują zbyt głęboko. Po przylocie na lotnisko zaskoczyła mnie kontrola graniczna, która chce ode mnie specjalnej przepustki na wjazd w strefę przygraniczną. Nie mam jej,  bo o niej nie wiedziałem. Zatrzymują paszport i każą czekać. Po godzinie i spisaniu szczegółowego wywiadu o mnie, uzyskałem zezwolenie na dwudniowy wjazd tranzytowy. Stolicę Anadyr, na lotnisku reklamują zdjęcia z życia codziennego Czukczów, wśród reniferów, jurty i tak dalej. Oprócz Rosjan stanowią główną grupę narodowościową.

 

 

 Nie miałem wcześniej rezerwacji hotelowej, gdyż żaden z hoteli nie odpowiedział na moje zapytanie o nocleg. Dzięki taksówkarzowi nie miałem z rozkwaterowaniem żadnego problemu. W drodze do przeprawy promowej wiedziałem, gdzie będę nocował. A potem, patrzę niestety w strugach deszczu, gdzie też jadę. Okazało się, że miasto i port lotniczy znajdują się po przeciwnych stronach szerokiej zatoki morskiej. Aby dostać się do Anadyru, trzeba skorzystać z promu, który tutaj nazywają „katerem”. Niezłe warunki w Motelu Barchat skłaniają do rekomendowania go, jako miejsca wartego polecenia ze względu na cenę i lokalizację. Wieczór spędzam, smętnie obserwując strugi deszczu za oknem. Pewnym pocieszeniem okazało się towarzystwo trzech młodych Rosjan, którzy podobnie jak ja wędrują z plecakami. W końcu wyciągnęli flaszkę i kolę, ja mini kabanosiki i zrobiło się weselej. Jeden z nich jest z pochodzenia Polakiem. Jego dziadek w czasach gdy Polski nie było na mapie, przywędrował do Moskwy. Obecnie jego ojciec posiada „Kartę Polaka” i nauczył się języka polskiego… Nim się połapałem, zrobiła się północ-ciągle tak jasno i nie patrzy się na  zegarki.

Rano mimo siąpiącej pogody, ruszyłem na spacer po stolicy o wielkości większej wioski. Kolorowe blokowiska, wybudowane na słupach. Port anadyrski zbudowano w dość prosty sposób, zatoka portu powstała, poprzez zatopienie kilku starych, zardzewiałych kryp. Po drugie stronie wody w mgiełce widnieją wysokie klify.

 

 

Kilka budynków rządowych, supermarket, sklepiki, poliklinika dziecięca… Najciekawszym rejonem jest okolica nadmorska z drewnianym budynkiem kościoła prawosławnego, salą koncertową i muzeum okręgowym.

 

 

Dodaj do tego cztery pomniki w tym obowiązkowo jeden przedstawiający identyczną postać, jak we wszystkich wcześniej zwiedzanych miastach… i będziesz wiedział prawie wszystko o turystycznym Anadyrze. Poza dwunożnymi, największymi mieszkańcami półwyspu Czukockiego są białe niedźwiedzie, renifery, morsy, wilki i foki.

 

 

W muzeum spędziłem niespełna godzinę. Najbardziej ciekawiła mnie fauna i flora. Roślinności w krainie wiecznej zmarzliny, długotrwałego zimna jest niezbyt wiele. Lecąc samolotem nad lądem, najczęstszym widokiem były liczne jeziorka mokradeł wśród traw i porostów. Przyjrzałem się białym „miszkom”- taki wypchany w normalnej pozycji był wysoki, gdzieś na metr trzydzieści?

– No to ile wzrostu miałby wyprostowany?

Prawdziwy potwór- obecnie w Rosji pod całkowita ochroną. Morsy zaciekawiają swoimi ogromnymi szablami kłów.

 

 

              I na koniec, jeszcze o najdawniejszych mieszkańcach, Czukczach. Podczas lata, tylko w muzeum można zobaczyć tradycyjne stroje, dawny sposób życia i zabezpieczania się przed ekstremalnymi warunkami bytowania. Współcześni, od Rosjan różnią się … wyłącznie rysami twarzy.

Wśród Rosjan ulubionymi dowcipami są właśnie takie o Czukczach- oczywiście tych Rosjan nie będących Czukczami. Zapytałem wprost i usłyszałem, że podchodzą do nich z dystansem i wcale się nie obrażają. Są to czasem niewybredne żarciki, podobne do polskich, na przykład o sołtysie w Wąchocku. Zanotowałem kilka:

Pewnego dnia Czukcza przyszedł do sklepu.

– Czy jest szampon?

– Jest, ale tylko „jajeczny”.

 O, to szkoda, bo ja cały chciałem się umyć.

………………………….

Pewnego dnia Czukcza kupił lodówkę. Pytają go:

– Czukcza, ale po co wam lodówka?

– A, to do ogrzania się zimą. Na ulicy minus czterdzieści, a u mnie w lodówce tylko zero!

…………………………

Dlaczego Czukcze nie jedzą bułgarskich korniszonów?

– Bo głowa im do słoika nie wejdzie…

………………………..

Czukcza kupił nowe Żiguli. Przyjechał pochwalić się samochodem do swojej wioski. Wychodzą ludzie z domów, zachwycają się nabytkiem. Jeden z Czukczów przetarł światła.

–Jakie wielkie oczy! – nie może wyjść ze zdumienia.

Drugi poskakał po dachu. –A skóra jaka mocna.

Trzeci pomacał rurę wydechową. – No tak, jasne! Samiec!

………………………….

Zapytali Czukczę jak często się myje.

– Raz na pół roku.

– Tak rzadko? A nie czujecie się brudnym?

– Fakt, przez pierwsze dwa miesiące może trochę tak, ale potem brud sam     odpada.

A tak na poważnie, Czukcza wie co to ciepło i potrafi je docenić, szczególnie jak się mieszka w jarandze- namiocie rozłożonym na ziemi, gdzie podłogę stanowi oczyszczona ze śniegu ziemia. W zimie Czukczowie, (czy Czukcze) chodzą w strojach uszytych ze skór reniferów, zwykle wchodzi się w taki kombinezon przez otwór przy głowie. Można sobie wyobrazić jakim problemem jest każda potrzeba fizjologiczna- dlatego w kroku, każdy kombinezon ma specjalne rozcięcie i jego „zamknięcie” musi zabezpieczać przed mrozem. Są to specjalne zewnętrzne klapy, które po odpięciu pozwalają załatwić to co trzeba.

W samolocie siedziałem koło jednego z tubylców o twarzy wyjątkowo ogorzałej. Zaczął mi opowiadać o wydobywaniu złota- to jedno z podstawowych źródeł dochodu. Wbrew pozorom, to wcale nie takie łatwe zajęcie, ponieważ kopać trzeba pod ziemią. Powstają normalne małe kopalnie, tylko, że… no  właśnie, tam jest wieczna zmarzlina, czyli grunt pod ziemią zawsze ma minus kilkanaście stopni. Nie można zaprząc do pracy wody. To kopanie więc musi przypominać kopanie kamieni, np. węgla. Dodatkowym kłopotem jest podmokły grunt i w  czasie roztopów kopalnie są zalewane. Górnicy o tym wiedzą, więc wcześniej dokładnie wszystko z niej usuwają. Woda kopalnię zalewa i… zamarza, czyli we wszystkich dawniej pustych przestrzeniach powstają lodowe bloki.  Powoduje to, że po ustaniu roztopów, można prace rozpocząć od nowa, nawet wybierając rudę z miejsc, które poprzednio musiały pozostać nienaruszone jako podpory! Jeżeli nie uda się, lub rudę wybierze się do końca, trzeba szukać terenu złotonośnego na nową kopalnię.

Opowiada mi, że będąc tutaj w zimie, trzeba poczuć smak mrozu i śniegu. Organizują nawet dla „szalonych” turystów, ekstremalne, kilkudniowe rajdy na motorowych saniach, podczas których odwiedzane są osiedla Czukczów, wraz z uczestniczeniem w ich świętach i codziennym życiu.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Żydowski Okręg Autonomiczny

Przejście do poprzedniej relacji: Magadan

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

08-07-2017

Żydowski Okręg Autonomiczny, relacja z podróży.

 

Żydowski Okręg Autonomiczny, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Żydowski Okręg Autonomiczny…, brzmi to równie dziwnie jak Niemiecki…, który znajduje się w części europejskiej Rosji… Po co powstały takie okręgi? Żeby odseparować ludność jakiegoś narodu, lub zatrzymać w jakichś granicach? To prawie nigdzie się nie udaje, chyba, że wywozi się ludzi w charakterze… niewolników do jakiegoś gułagu, w miejsce, gdzie „Bozia” zamyka oczy i nic nie mówi!

Okręg żydowski powstał na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku, kiedy władze radzieckie postanowiły zasiedlić te tereny własną ludnością żydowską. Był to jeden z planów polityki etnicznej Józefa Stalina, którego celem było przeciwdziałanie szerzącemu się w Związku Radzieckim ruchowi syjonistycznemu. Wielu Żydów zmuszono do migracji do Birobidżanu- stolicy okręgu. Mimo to, Żydzi w Żydowskim Obwodzie Autonomicznym nigdy nie stanowili nawet jednej trzeciej mieszkańców. Jak widać, niezbyt się to Stalinowi udało. Szerzej o Żydach w regionie opowiem później.

                      Gdzie to ogóle jest?

W dalekowschodniej Rosji, niedaleko Chabarowska, nad rzeką Amur w pobliżu granicy rosyjsko-chińskiej. Okręg jest niezbyt wielki- powierzchnia większego polskiego województwa z liczbą mieszkańców niespełna dwieście tysięcy. Klimat mają umiarkowany, chłodny. Zaznacza się wyraźnie wpływ monsunów. Występuje gęsta sieć cieków wodnych- największymi rzekami są Amur i Bira. Jak się podróżuje drogami, aż męczy zielony widok silnie zabagnionych, równinnych stepów, gdzie, aż się prosi uprawianie ziemi, po wykonaniu melioracji. Maleńkie przysiołki straszą rozwalającymi się chatami, a ziemię uprawia się tylko w ogródkach wokół domostw. Niewielkie laski bieleją pniami brzóz.

 

 

Do Birobidżanu można dojechać z Chabarowska autobusem, lub koleją transsyberyjską. Ponad dwustu kilometrową odległość, autobus pokonuje szybciej i jest tańszy. Jednak tak zwane marszrutki, czyli minibusy, ruszają w drogę dopiero wtedy kiedy się zapełnią pasażerami. Jeżdżą częściej i tylko ta alternatywa, pozwala znosić około godzinne oczekiwanie na odjazd. Droga pomiędzy Chabarowskiem i Birobidżanem sąsiaduje z torami kolei transsyberyjskiej- bajkalsko-amurskiej. Przyjechałem na placyk dworca autobusowego do Birobidżanu i od razu rzuca mi się w oczy piękna fontanna przed budynkiem dworca kolejowego. Początki Birobidżanu są związane właśnie z koleją- sięgają 1915 roku, kiedy powstała stacja kolejowa Birobidżan. Nazwa powstała od dwóch rzek Biry i Bidżan. Na placu przed dworcem wszystkie mamy fotografują swoje maluchy, na pomniku z wozem konnym rodziny żydowskiej. Scena, jakby żywcem wyjęta z musicalu „Skrzypek na dachu”. Przypomina mi się słynna aria, w której Reb Tewie  opowiada,  co by zrobił „gdyby był bogaty…” Nucąc ją pod nosem, idę na spacer w stronę centrum miasta.

 

 

Za parkiem z pomnikiem zwycięstwa skręcam w główna ulicę, i przystaję przed budynkiem z Gwiazdą Dawida, i menorami- siedmioramiennymi świecznikami żydowskimi na ogrodzeniu. Wszedłem i trafiłem na synagogę- świątynię żydowską. Opiekun synagogi pozwala mi wejść i  mimo tego, że oficjalnie wycieczek w tym dniu nie ma, jestem zapoznany z ceremoniałem żydowskim. Zapytałem

              – co oznacza trębacz na pomniku przed wejściem?

              – To szafar, który odzywa się dwa razy w roku w Święto Trąbki”…

W czasie modłów rozlega się dźwięk „szofaru” – rogu kozła lub barana, którego zakrzywienie ma przypominać, że człowiek powinien ugiąć się przed wolą Bożą. Róg przypomina też, że Abraham był gotów ofiarować swego syna, lecz z łaski Bożej w ofierze został złożony baran. Z Torry: „Ogłoś to synom Izraela: aby w pierwszym dniu siódmego miesiąca obchodzili uroczysty szabat…” Dęcie w szofar jest ustanowieniem „dnia sądu”, choć Żydzi normalnie rozumieją je jako wołanie do Boga o miłosierdzie.

Pokazuje mi „Torę” oraz opowiada o zwyczajach w czasie modłów: oddzieleniu kobiet do innego pomieszczenia, czytaniu Tory wtedy gdy na modlitwę przejdzie ponad dziesięciu mężczyzn… Ceremoniał odbywa się w poniedziałki, czwartki oraz w szabat, który trwa od zachodu słońca w piątek do zachodu słońca w sobotę.

Synagogę wybudowano za pieniądze rządu rosyjskiego w 2005 troku, a obecnie trwają jeszcze prace przy dodatkowym obiekcie, w którym będzie można się wykąpać… ostrzyc włosy. Po tych ablucjach, zwłaszcza w „Święto Trąbki”, idąc do synagogi należy ubrać się w odświętne nowe rzeczy. Kobiety stroją się w najcenniejszą biżuterię.

Już wychodząc nadszedł opiekun muzeum żydowskiego. Oczywiście zostałem tam zaproszony- gość z Polski, z tekstylnej Łodzi… Chyba nie przekonaliby mnie na przejście na Judaizm, ale obaj panowie w dość zabawny sposób opowiadają mi zwyczaje żydowskie. Na przykład o jarmułce (w języku hebrajskim kipa) nakryciu głowy noszonym przez Żydów, okrywające włosy i szczyt głowy. Noszenie jarmułki jest wymagane bezwzględnie podczas modlitwy i studiowania Tory… Pokazują, w jaki sposób Tora- żydowska święta księga, jest wykonywana.

Nie byłbym sobą gdybym nie zapytał,

              -Jak to było z tym okręgiem żydowskim faktycznie, patrząc ze strony żydowskiej, oraz ile Żydów w czasach współczesnych faktycznie tu zamieszkuje?

             – Napływ ludzi pochodzenia żydowskiego nastąpił w dwóch okresach: w  wyniku wspomnianej wcześniej akcji stalinowskiej, oraz w okresie po drugiej wojnie światowej. Podobno następowało to dobrowolnie- nie wiem ile w tym prawdy a ile propagandy, umieszczonej na ścianach muzeum… Żydzi mogli stąd wyjeżdżać, ale nie poza obręb Związku Radzieckiego. Dopiero w końcu lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku, pierestrojka spowodowała, możliwość uzyskania paszportu…  Chyba tu leży prawda historyczna, gdyż nastąpił masowy exodus do Izraela oraz Stanów Zjednoczonych…

Obecnie, szacują swoją liczebność na niespełna dwa procent ludności obwodu, czyli wyjechało ponad dziewięćdziesiąt procent populacji. Wychodząc, opiekun muzeum żartuje, że on posiada rodzinę mieszaną- ożenił się z żydówką. Pyta mnie,

                – jak sądzisz, jakiej narodowości są moje dzieci?

Mimo, że wiedziałem, odpowiada,

                – Dla Rosjan są Rosjanami, ale dla Żydów-wprost przeciwnie, Żydami.

W Judaizmie obowiązuje bowiem, przenoszenie się obywatelstwa po kądzieli- o przynależności narodowej decyduje wyłącznie narodowość matki.

 

 

              Miasteczko Birobidżan, posiada nieco dalej przy tej samej ulicy również rosyjską cerkiew prawosławną. Widać, że ten przybytek religijny ma znacznie więcej wyznawców. Za plecami dużych domów urzędowych zobaczysz normalne budownictwo- znane nam również bloki.

 

 

Na ulicy najczęściej smakuje mi nie za słodki napój w kolorze jasno brązowym, noszącym nazwę kwas. Posiada smak pieczonego chleba, dobrze gasi pragnienie i długo utrzymuje niską temperaturę po schłodzeniu . Powstaje przez fermentację chleba i od szesnastego wieku jest napojem narodowym Rosji i Ukrainy. Najczęściej jest rozlewany w naczynia jednorazowe, z chłodzonych beczułek. Zakończyłem zwiedzanie na ulicy przybrzeżnej nad rzeką Birą. Patrząc na pomnik spiżowego dżentelmena na ławeczce, przemknęło mi, że może czas nieco przysiąść… jak on w przyjemnym miejscu. Pewnie nie założyłbym cylindra lecz kapelusz z rondem- a wszystko przynajmniej do czasu, aż przestaną dokuczać kolana.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Jakucja

Przejście do poprzedniej relacji: Czukotka

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

11-07-2017

Jakucja, Republika Sacha, relacja z podróży.

 

Jakucja, Republika Sacha, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Azjatycką część Rosji nazywa się potocznie Syberią- to trudno wyobrażalne przestrzenie, miliony kilometrów kwadratowych tajgi, jezior, rzek, stepów, pustyni i tundry. To miejsce, gdzie jeszcze sto lat temu odkrywano góry a i obecnie są miejsca, gdzie nie stanęła ludzka stopa. Od wieków, Polakom Syberia kojarzyła się ze śniegiem, tajgą, katorgą i zesłaniem. Dla wielu pradziadków i dziadków stała się drugą ojczyzną, w której spędzili najlepsze lata… i życie. Katorga i zsyłka pozostawiły ślady i dla wielu Syberia stała się symbolem mąk i cierpienia.

Zwiedzam po kolei tę niedostępną krainę, samolotami, gdyż wizę dają tylko na miesiąc i musiałbym tutaj przyjeżdżać kilka razy. Jednym z hitów na mojej trasie jest tajemnicza Jakucja, znana bardziej z relacji zesłańców niż podróżników, leżąca nad ogromną rzeką Leną i gdzie znajdują się Góry Czerskiego. Geolog i badacz Syberii Jan Czerski, był rodakiem, zesłanym po Powstaniu Styczniowym i na jego cześć nazwano najwyższe pasmo gór Syberii ( ok.3000 m…). Jakucja, Republika Sacha – powierzchniowo zbliżona jest do Europy i zamieszkała przez niecały milion osób, z czego Jakuci stanowią połowę, a reszta to przede wszystkim Rosjanie. W Rosji uważa się Jakucję za kraj z silnymi mrozami, reniferami, złotem i diamentami. Jakucji przypada czwarta część światowej produkcji diamentów, których wydobycie jest najważniejsza gałęzią przemysłu. Kopalnie jakuckich diamentów są… niezwykłe- stosowali technologię odkrywania pokładów rud diamentowych za pomocą… podziemnych wybuchów atomowych. Największy diament tutaj wydobyty, jest wart tyle co cztery tysiące luksusowych samochodów Bugatti, lub kilka tysięcy mieszkań w centrum Moskwy.

Z powodu wiecznej zmarzliny, łatwiej tu znaleźć zamarzniętego mamuta, niż ziemię zdatną do uprawy. Kości mamuta nie są zbyt cenne- kieł mamuta w jednym ze sklepów jubilerskich Jakucka o długości ponad metr, jest wart nieco ponad milion rubli… (dwanaście tysięcy euro). Przed wyjazdem żartowano sobie ze mnie,

– uważaj, bo cię „wilki zjedzą”.

Jakuci, o rysach twarzy zbliżonych do mongolskich, żyją w skrajnie ciężkich warunkach klimatycznych, z temperaturami sięgającymi zimą minus sześćdziesięciu a latem plus czterdziestu stopni Celsjusza.

– Tak, amplituda temperatur sięga stu stopni- trudno to sobie nawet wyobrazić…

Są gościnni i sympatyczni, wierzą w szamanizm i… prawosławie. Rozmawiają dwoma językami urzędowymi, własnym i rosyjskim, ale nie wszyscy znają ten drugi. Zwiedzanie miasta rozpocząłem od kompleksu turystycznego „Czoczur Muran”- restauracja wzorowana na skansen. W pobliżu warta odwiedzenia jest galeria lodowa „Królestwo wiecznej zmarzliny”. Znajduje się w wiecznej zmarzlinie we wnętrzu wzgórza. Głównym pomieszczeniem dla zwiedzających jest korytarz z drewnianymi podestami i zamarzniętymi ścianami na głębokości dwunastu metrów. Panuje tam stała, całoroczna temperatura minus jedenaście stopni Celsjusza. Po wszystkich pomieszczeniach oprowadza przewodnik. Pomieszczenia bardziej przypominają ciemne korytarze z pustymi kartonami po kątach- godzinne zwiedzanie mnie  nie zachwyciło.

Najczęściej odwiedzanym miejscem w sobotę, było stare miasto z cerkwią prawosławną, oraz dwoma pomnikami związanymi z historią Republiki Sacha.

 

 

Przy cerkwi i pomnikach, pary młode masowo robią sobie sesje fotograficzne. W pobliżu cerkwi znajdują się także ulica i plac Lenina. To ścisłe centrum miasta jest takie, powiedziałbym monumentalne- miejscowi nazywają je „Chruszczowką”. Można w nim odwiedzić dwa ciekawe muzea: Mamuta oraz Historii i Kultury Ludów Północy.

W Jakucku budynki stawiane są na betonowych palach, na przykład budynek dziesięciopiętrowy  osadzany jest na dwudziestopięciometrowych słupach z czego tylko około metr długości wystaje ponad grunt. Reszt słupa jest uwięziona w ziemi, w zmarzlinie, która sięga sześciuset metrów w głąb ziemi. Jeżeli zobaczy się wioskową studnię i spojrzy w jej głąb, to już na dwóch, trzech metrach od powierzchni zobaczy się wieniec lodu, oznaczający początek warstwy zamarzniętej. Bloki mieszkalne a zwłaszcza te starsze, straszą wręcz brzydkimi łatami betonowymi, które ktoś przykleił na łączeniach betonowych płyt a potem posmarował to smołą- wyjątkowe paskudne rozwiązanie, również od strony technicznej!

 

 

Budynki starsze, niektóre przypominające kształtem długie baraki, potrafią być drewniane… i ledwo trzymające się kupy.

 

 

Zwiedzanie Jakucji było dla mnie wyjątkowo trudne logistycznie, wskutek ogromnych odległości. Najciekawszymi regionami są wsie / miejscowości: Ojmiakon (biegun zimna), Tiksi (delta Leny), Żigańsk (koło polarne) oraz tak zwane Leńskie Stołby (UNESCO).

Wieś Ojmiakon w Jakucji nazywana jest biegunem zimna. Takich wsi jak ta, w Jakucji jest dostatecznie dużo i charakterystyczną rzeczą, która odróżnia ją od pozostałych jest fakt, że Ojmiakon jest najzimniejszym miejscem na ziemi, stale zamieszkanym przez ludzi. Kłopot w tym, że w lecie tam nie można dojechać drogami.

– Nie ma dróg?

– Ano nie ma, bo na zmarzlinie bardzo trudno się buduje. Kiedy powierzchnia gruntu odmarznie, wszystko się zapada, zamienia w bagno i błoto, o ile nie ma twardego, skalnego podłoża. Dlatego Jakucja ma dróg niewiele a te , które istnieją, są w stanie ledwo nadającym się do jazdy, wskutek przełomów.

– Mieszka w nim około tysiąca ludzi w niskich chatach z drewnianych bali, które wokół obkładają drewnem przeznaczonym do spalenia.

Podobnie jest z Żigańskiem i Tiksi, ale tutaj dodatkowo istnieje połączenie statkiem po rzece Lenie. Do wszystkich wsi, oczywiście można dolecieć samolotami, ale… nie we wszystkie dni. Po analizie możliwości transportowych i czasu na zwiedzanie, wybrałem  Leńskie Stołby oraz Żigańsk.

Zainteresowanych szczegółami informuję, że całość opisałem w informacjach praktycznych.

Na Stołby w kierunku południowym od Jakucka, pojechałem ze współpracownikiem hotelu, jego prywatnym samochodem wraz z jego synami. Po drodze plotkujemy i stąd pochodzi większość moich informacji szczegółowych. Zachar urodził się w Tiksi, daleko na północy w delcie Leny. Jego dwójka synów Dżulus (9 lat) i Ajsien (lat 4) są ostatnimi z siedmiorga przychówku, który pozostał w domu rodzinnym. Po drodze zatrzymujemy się w miejscu pochodzenia ostatniego cara jakuckiego Tygyn Darchana- zginął w czasie walk z kozakami rosyjskimi. A potem odwiedzamy kilka wiosek po drodze, bardziej i mniej zadbanych i wszystkie bez utwardzonej nawierzchni na drogach.

 

 

Jakucja jest krainą koni. Kiedyś w czasach Dżingis Chana, Jakuci byli cennymi sprzymierzeńcami z powodu umiejętności wytwarzania stali na groty strzał i do broni, oraz właśnie hodowli konnych. W dużej wiosce udało mi się wejść na jedno z podwórek. Gospodarz pokazał mi swoją lodówkę- niską chatę wykonaną z grubych bali, w podłodze której za dwoma warstwami izolowanymi znajdował się otwór, sięgający wiecznej zmarzliny i  lodu- trzymali tam środki spożywcze.

              – No i  po co im lodówka?

– Chyba, że do ogrzania!!!- Tak, nie żartuję, mróz w zimie mają siarczysty, czterdzieści i więcej na minusie… a w lodówce jest „zero”!!!

To dowcip, który usłyszałem wcześniej u Czukczów.

 

 

Szedłem pieszo przez wioskę z kamerą i wzbudziłem sensację. Niektórzy podchodzą i zagadują:

– a skąd, – a gdzie jadę, – a co to jest to na piersi (kamera z mini statywem) i tak dalej. Opowiadają o swoim życiu, dobrych traktorach białoruskich, koniach…

              – A czemu ich nie pilnujecie, chodzą samopas przy drogach?

– A po co, przecież tu sami swoi i jeżdżą ostrożnie w pobliżu zwierząt.

 Zachar, jeden z gospodarzy oprowadził mnie po swoim obejściu, pokazał wszystko szczegółowo, nawet z mini kuźnią w ogródku, na której jeszcze niedawno sam wykuwał noże (obecnie kupuje w sklepie). Na  zdjęciach traktorzysta i Zachar.

 

 

Aby dojechać do Bułuus na nigdy nie zamarzający lodowiec, trzeba przeprawić się promem przez rzekę Lenę- prom płynie  trzydzieści minut, tak na oko, rzeka jest szeroka na około trzy kilometry. Cena za przewóz samochodu wynosi równowartość około ośmiu euro, do tego półtora za pasażera. Po wschodniej stronie rzeki jedziemy po dobrej drodze- właśnie robią remont kapitalny. Sam Bułuus jest zasilany podziemną rzeczką, wypływającą ze zmarzliny. Woda jest smaczna i każdy, który przyjeżdża, posiada plastykowe pojemniki na wodę.  Pospacerowaliśmy po lodzie- uciecha dla dzieciaków Gawriła, zrobiliśmy sobie piknik obiadowy i … trafiam na rodaczkę. Sprzedawczyni ręcznie robionych pamiątek, po wypytaniu mnie, mówi o swoich polskich korzeniach.

              – Nie to, żebym czuła się Polką. Po prostu wiem, że jeden z pra-pra-dziadków był polskim zesłańcem (dziewiętnasty wiek).

Opisuje mi dwa ze swoich kłów, ozdób do zawieszenia na szyi, jako wykonane z … kości mamuta. Cena… około dwadzieścia euro- to nie była skamielina, tylko kość mamucia.

-Boże, ile to… tysięcy, czy milionów lat? – Mówią, że w jakuckich wiecznych lodach, kości tych prehistorycznych stworów przetrwały w dużych ilościach.

Gawrił znalazł stoisk z kumysem- byyrpachem czyli sfermentowanym mlekiem. Normalnie jest z kobylego mleka, ten wykonano z krowiego. Okazał się słodkawy z ledwo wyczuwalną zawartością alkoholu.  

 

 

Trzeba było z powrotem przepłynąć Lenę aby pojechać dalej. Nawiasem mówiąc, na tej rzece NIE MA ani jednego mostu.  Przez kolejne ponad osiemdziesiąt kilometrów  jedziemy przez tajgę z rzadka tylko urozmaicaną wioskami. Droga z resztkami asfaltu zniknęła i dobrze, bo można jechać nawet nieco szybciej- czterdzieści do pięćdziesiąt kilometrów na godzinę- mniej trzęsie, ale za to w ogromnych tumanach kurzu.

 

 

Na jednym z postojów Gawrił z synami idzie w bok i pokazuje mi szamańskie miejsce modlitwy do lokalnych bogów. Jakuci zostawiają na przyozdobionej kolorowymi szmatkami stercie kamieni, drobne placki, pieniążki czy papierosy. Dotykają słupa i po cichu modlą się.

Jedziemy i jedziemy- w końcu zrobił się wieczór- tylko na zegarku, ponieważ z początku lipca Jakucja jest nadal w okresie białych nocy. Na sto pięćdziesiątym czwartym   kilometrze od Jakucka skręcamy w stronę Leny  do Tur Bazy, by zjechać po niezwykle stromym i wyboistym zboczu nad rzekę. Pytamy o nocleg- w Tur Bazie nie mają – przyjęli wycieczkę. Podpowiadają, jedźcie na drugą stronę do Anji. I tutaj spotkało mnie niezwykle miłe zdarzenie. Właścicielka nowobudowanej bazy turystycznej, pomimo tego, ze właśnie wyjeżdża, przyjęła mnie (Polaka) za darmo. Nawet przyniosła w wiadrze pozostałości wyżywienia grupy, która wcześniej przed nami wyjechała, i mówi

              – Pawieł, Pasza, macie to za darmo, nie przyjmę żadnych pieniędzy. A rano mój opiekun terenu zrobi wam śniadanie. Jeszcze zadzwoniła do kolegi, który jutro łodzią wypływa na Leńskie Stołby. Mamy dodatkowo ulgową cenę.

– Co było robić?

– Anjiu, jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję.

Noc upłynęła szybko po kilku  drinkach i o jedenastej następnego dnia, dopłynęliśmy do Stołbów. To Park Narodowy z pięknymi, wysokimi ostańcami skalnymi na wschodnim brzegu rzeki. Spacerem po wytyczonej ścieżce trzeba tuptać w górę około dwa kilometry, i nie trzeba być zdziwionym ostrzeżeniami „uwaga dzikie zwierzęta- niedźwiedzie”.

 

 

Dotarłem na szczyt i za bardzo nie psioczyłem, na swoje kolana, czy spocony grzbiet. Wszystko rekompensowały widoki na skały z góry, oraz widoki na ogromną, szeroko rozlaną Lenę.

 

 

              Nie chcę się rozpisywać, więc z kronikarskiego obowiązku odnotowuje tylko, że mój sfatygowany, kilkakrotnie naprawiany kapelusz, wybrał wolność w lodowatych wodach oceanu- poszybował w dal w porywie wiatru w kierunku północnym. Wieczorem, dotarłem do hotelu w Jakucku a następnego dnia odleciałem do Żigańska. Wieś znajduje się na kole polarnym w środkowej części Jakucji, oraz w rejonie tundry. Zamieszkuje ją nieco ponad cztery tysiące mieszkańców… i jest taka, jak wcześniej oglądane prawie wszystkie pozostałe. Z uwagi na to, że moim celem nie było wędkowanie, czy polowanie na inne stwory, a dodatkowo zaczęło siąpić, więc z radością przyjąłem czas powrotu do miasta Jakucka.

 

 

Niżej pokazuję mapkę z dotychczasową trasą zwiedzania dalekiej Rosji.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Czyta

Przejście do poprzedniej relacji: Birobidżan

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

12-07-2017

Czyta, Kraj Zabajkalski, relacja z podróży.

 

Czyta, Kraj Zabajkalski, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Na mapie, Kraju Zabajkalskiego należy szukać w południowo- wschodniej Azji. Graniczy na północy z Jakucją, na wschodzie z Chinami, na południu z Mongolią, no i od naszej strony znajduje się Buriacja oraz Bajkał. Od ponad stu lat o znaczeniu kraju przesądza linia główna kolei transsyberyjskiej oraz kolej Bajkalsko-Amurska na północy kraju. Kraj- ciekawa nazwa dla odpowiednika województwa, posiada powierzchnię większą o ponad trzydzieści procent od  naszego kraju, lecz tylko nieco ponad milion mieszkańców, głównie Rosjan. Jedna trzecia ogółu zamieszkuje w stolicy Czycie.

Historycznie, na tereny Kraju Zabajkalskiego w połowie siedemnastego wieku przybyli Kozacy, i rozpoczęli osadnictwo, mające na celu wzmocnienie granicy Rosji. Od 1824 roku było to miejsce zesłania dekabrystów.

Zwiedzenie miasta zajęło mi pół dnia. Rejon dworca kolejowego w Czycie jest- moim zdaniem- najciekawszy, zwłaszcza, że naprzeciw niego znajduje się wspaniały, prawosławny sobór katedralny Kazańskiej Ikony Matki Bożej.

 

 

              Podróżując po miastach dalekiej Rosji, chyba można na pamięć przyjąć, że główna ulica i centralny plac z pomnikiem będzie nosił imię wodza Rewolucji Październikowej. Nie  inaczej jest w Czycie. Przy Lenina znajdziesz najważniejsze dla miasta budowle… Ja sfotografowałem okazały Dom Oficerów.

 

 

Ciekawy jest drewniany, stary budynek poczty a fasadami wyróżnia się Dworzec Szumowych…

 

 

W mieście w ciekawy sposób łączy się nowe budownictwo ze starymi, drewnianymi domostwami. Nie niszczą jak leci, podczas budowania nowego, lecz zostawiają do późniejszego wykorzystania. Kilka razy na przedmieściach widziałem stare chaty z oryginalnymi okiennicami, obecnie nie używane, lecz zabezpieczone przed zniszczeniem. Problemem regionu również jest postępujące zmniejszanie się populacji.

A mnie cały czas smakuje kwas- zamawiając pół litra napitku przy stoisku z beczułkami, przeszkodziłem sprzedawczyni w robótkach na drutach. Czasem popijam nim kebab, lub któryś rodzaj rosyjskich, nadziewanych ciast czy pierożków.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Gorno- Ałtajsk

Przejście do poprzedniej relacji: Jakucja

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

12-07-2017

Gorno- Ałtajsk, Republika Ałtaju, relacja z podróży.

 

Gorno- Ałtajsk, Republika Ałtaju, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Republika Ałtaju leży w południowo- zachodniej  Syberii i graniczy z Chinami, Mongolią oraz Kazachstanem. Jak na warunki syberyjskie jest niewielkim górzystym krajem, posiadającym niespełna sto tysięcy kilometrów kwadratowych i około dwieście tysięcy mieszkańców. Wysokie grzbiety gór Ałtaj, są poprzecinane głębokimi dolinami rzecznymi, rzadko szerokimi kotlinami górskimi. Najwyższa góra republiki – Biełucha (ałtajski: Kadyn-Baży), której wysokość wynosi ponad cztery i pół tysiąca metrów…, jest jednocześnie najwyższym szczytem Syberii. Kontynentalny klimat Ałtaju charakteryzuje się krótkim, gorącym latem i długą, mroźną zimą.

Stolicą Republiki Ałtaju, jest nieco ponad pięćdziesięciotysięczny Gorno- Ałtajsk. Przyleciałem do niego z Nowosybirska. Przygotowując się do wyprawy, nie znalazłem w przewodnikach rosyjskich zbyt wiele informacji o Republice Ałtaju. Zwykle tak jest, gdy rejon jest niezbyt ciekawy turystycznie. Trudno mi powiedzieć, jak jest naprawdę, gdyż postanowiłem ograniczyć zwiedzanie do stolicy i jej najbliższej okolicy. Już w samolocie dwóch rodowitych Ałtajczyków mówi mi, że stolica jest… bee… i nie ma tam po co… Wspominali mi o znajdującej się w pobliżu miejscowości w górach, z kolejką na punkt widokowy. Postanowiłem jednak najpierw pojechać do Gorno- Ałtajska, zameldować się w gostinicy- rosyjska nazwa hotelu- sprawdzić co z jazdą dalej i dopiero potem wybrać się  taksówką poza stolicę (około 50 kilometrów). Miałem rację, ponieważ wspomniana kolejka jest remontowana i nie kursuje. Postanowiłem wobec tego, ograniczyć pobyt i następnego dnia odjechać do Barnauł, stolicy Kraju Ałtajskiego.

– Ciekawe nazwy, prawda?- Republika Ałtaju i Kraj Ałtajski!

Zwiedzanie miasta rozpocząłem od centrum miasta. W pobliżu swojego hoteliku, którym okazało  się mieszkanie w bloku, całkowicie oddane do mojej dyspozycji, znajduje się bazar „kołchoźniczy”- owoce, warzywa i mięsiwa. Ceny wędlin wydały mi się znacznie wyższe od polskich… Z drugiej strony w niewielkim parku trafiam na budynek rządowy z fontanną, w której uwielbiają, w skwarze południa baraszkować dzieciaki z mamami na spacerze. Obok znajduje się pomnik ze zdjęciami obywateli republiki, ważnymi dla kraju ze względu na swój „trud…”. Ja zwróciłem bardziej uwagę na symbole kraju z opisem dziejów- obok dwugłowego rosyjskiego orła znajduje się skrzydlaty gryf- symbol Ałtaju.

 

 

Dalej było…, to co zwykle we wszystkich stolicach dotychczas zwiedzanych.

              – sam sobie nazwij, co też to jest! Na pewno wiesz, chociażby z poprzednich relacji!

Główne ulice nazywają się Komunisticzeskaja i Lenina, oraz oczywiście plac z wodzem… Dwie przecznice  dalej odnalazłem muzeum republiki. W dużym budynku ładnie wyeksponowano dzieje, historię, faunę  i forę, oraz niewielką wystawę sztuki współczesnej. Tereny obecnego Ałtaju sięgają historycznie do szóstego wieku naszej ery. W przeszłości rządzili tutaj: Turcy, Ujgurowie, Kirgizi. Od trzynastego wieku weszli w skład imperium mongolskiego Dżyngis-chana, a od wieku osiemnastego stali się rejonem kolonizacji rosyjskiej.

Większość populacji republiki wyznaje prawosławie. Religią rdzennych mieszkańców – Ałtajczyków, do końca dziewiętnastego wieku był szamanizm, później burchanizm, stanowiący połączenie buddyzmu z szamanizmem. Kilka procent populacji- Kazachowie, wyznaje islam. Muzeum eksponuje bardzo ciekawe stroje, sprzęt i zwyczaje szamańskie.

– Z czego żyją współcześni Ałtajowie?

Z prawy zbóż oraz hodowli bydła, kóz, owiec i jaków, oczywiście poza pracą w zakładach przemysłowych…. Wśród dzieł sztuki zastanowił mnie obraz człowieka rozstrzeliwanego od tyłu… Autor, nazwał go „strzałem w przyszłość”(???). Mnie osobiście, kojarzy się z zupełnie czymś przeciwnym.

 

 

Zaprzyjaźnionego sprzedawcę, zapytałem

              – ile się tutaj zarabia za miesiąc pracy?

              – Dobra pensją jest piętnaście tysięcy rubli (około dwieście parę euro).

Miasto leży pośród pagórków typu nasze Beskidy. Można w nim doszukać się nowoczesnych budynków, starych i nowych bloków mieszkalnych,  a na przedmieściach ładnych, starych, drewnianych chat z pięknymi okiennicami.

 

 

Przejście do następnej relacji: Barnauł

Przejście do poprzedniej relacji: Czyta

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

13-07-2017

Barnauł, Kraj Ałtajski, relacja z podróży.

 

Barnauł, Kraj Ałtajski, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Kraj położony jest w południowej Syberii i graniczy z Kazachstanem- wielkość około połowy Polski oraz zamieszkuje go dwa i pół miliona mieszkańców. W odróżnieniu od sąsiadującej republiki Ałtaju jest krajem bardziej równinnym, gdzie z okien zobaczy się, że uprawiają trochę rolniczo ziemię. Do stolicy, siedemset tysięcznego Barnauł, dotarłem autobusem z Gorno- Ałtajska po prawie pięciu godzinach jazdy. Leży nad Ob., kolejną, potężną rzeką syberyjską. Miejscowość założona została w 1738 roku, jako forteca rosyjska chroniąca przed koczownikami, istniejącą tutaj kopalnię srebra. Na niewielkie wzgórze nad brzegiem rzeki można się wdrapać długimi schodami i z terenu dawnej twierdzy podziwiać panoramę miasta. Poruszałem się po centrum miasta trolejbusem, tramwajem i autobusami.

 

 

W strefie nadbrzeżnej znajduje się ładna  świątynia prawosławna. Policz ile ma krzyży na dachu…

 

 

Barnauł, jako jedyne miasto ze wszystkich dotychczas zwiedzonych, notuje wzrost liczby mieszkańców. Może powodem są miejsca pracy, gdyż jest to ośrodek handlowy i przemysłowy Ałtaju- przemysł maszynowy i elektrotechniczny. Nad Obem dotarłem do portu rzecznego, z którego co kilka minut reklamowano wycieczki po rzece, jednak nie pojechałem, gdyż „tiepłochod” rusza, gdy zbierze się dwudziestu pasażerów- ja byłem drugim… Podziwiałem jeszcze stare  domostwa, które w każdym regionie mają nieco inne rzeźbienia na okiennicach… a potem wsiadłem w tramwaj w kierunku hotelu. Deszczowa aura zniechęcała do dłuższego „smerfowania: po mieście. Najzabawniejsza sytuacja spotkała mnie w pobliżu placu Lenina- a jakże by go mogło nie być? Ale do rzeczy. W reprezentacyjnej kawiarni o nazwie „Traveler’s Cafe” zamówiłem po angielsku kawę z mlekiem, i… nikt mnie nie zrozumiał! Jak widać, podróżując po dalekiej Rosji, lepiej przyswoić sobie podstawowy zestaw słów rosyjskich.

 

 

Niżej zamieściłem mapkę całej trasy od Władywostoku do Barnauł.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Kemerowo

Przejście do poprzedniej relacji: Gorno- Ałtajsk

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

15-07-2017

Kemerowo, kraina górników, relacja z podróży.

 

Kemerowo, kraina górników, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Kemerowo jest stolicą obwodu o tej samej nazwie. Leży w rejonie Ałtaju nad rzeką Tom w południowej Syberii. Powstało około sto lat temu i liczy obecnie nieco ponad pięćset tysięcy mieszkańców, a cały obwód niespełna trzy miliony. Jest dużym ośrodkiem Kuźnieckiego Zagłębia Węglowego z rozwiniętym przemysłem wydobywczym węgla kamiennego, maszynowym…, włókienniczym i spożywczym. To tak, jakby przyjechać na Górny Śląsk w rejon naszych Katowic czy Chorzowa.

W czasach Związku radzieckiego niestety był rejonem zesłań i obozów pracy, między innymi dla Polaków– Kemerowożyłstroj oraz ITŁ. Rodaków w obwodzie kemerowskim było w roku 1959 – 3894 osoby, później ta liczba malała, by w roku 2010 osiągnąć 750 osób. Do obecnych danych nie dotarłem.

Jadąc autobusem z Nowosybirska, po raz pierwszy na mojej trasie po najdalszej Rosji widzę na większą skalę  uprawy rolnicze. To prawie monokultura upraw, gdyż od drogi po linię drzew w oddali, i na długości nawet kilometrów, posiano jeden rodzaj zboża. Praktycznie w ogóle nie widzę upraw ziemniaczanych, a jeżeli są to niewielkie.

Kemerowo jako miasto, od razy na początku mi się nie spodobało a później to odczucie tylko się pogłębiało. Miałem kłopoty z zakwaterowaniem- albo byle co, albo kosmiczne ceny. Tak prawdę mówiąc, nie za bardzo jest tutaj co oglądać, oczywiście poza muzeami, spektaklami kulturalnymi i temu podobnymi. Ja przyjechałem na jednodniową wycieczkę i dobrze zrobiłem- jej nie przedłużając. To moje pogłębiające  się w miarę zwiedzania, wyżej wspomniane odczucie… było spowodowane tym, że czułem się w Kemerowo, jak na naszym Śląsku w czasach najgłębszego socjalizmu. Urodziłem się tam i wspomnienia  posiadam własne. Tutaj dochodzi jeszcze rosyjska bylejakość, na przykład w budownictwie. Mój hostel znajduje się na piątej kondygnacji i dojść do niego muszę po schodach w starym bloku. Jeszcze takiego technicznego „dziadostwa” budowlanego nie widziałem. Schody zbudowano przed laty ze stopniami pod różnymi kątami, o różnej wysokości od kilku centymetrów do około  dwudziestu pięciu, szerokość stopni raz jest normalna  a za chwilę o połowę mniejsza. Gdyby mnie ktoś polecił, oddać to do użytku, kazałbym to… wyburzyć, jako zagrażające życiu użytkowników. Oczywiście, nie dotyczą te złośliwości współczesnego budownictwa w mieście, które nie odbiega od europejskich standardów. Ale dość wybrzydzania…

Dworzec kolejowy jako ozdobę posiada stary parowóz. Ulice w centrum specjalnie nie odbiegają od wyglądu innych miast, które tam czasem nazywali „Chruszczowką”. W Kemerowo, dodatkowo tym przezwiskiem nazywane są klitki mieszkalne w betonowych blokach. Kiedyś  i nas takie budowano, aby jak najwięcej oddać mieszkań, kosztem komfortu i standardu życia mieszkańców.

 

 

Przy centralnym placu na jednym z najważniejszych budynków, z okazji dnia Górnika reklamowane jest siedemdziesięciolecie górnictwa w zagłębiu kuźnieckim.

 

 

By nie wypaść z czasów młodości, zauważam od razu, że jak są górnicy to również i metalowcy. W Teatrze Muzycznym Kuzbassu właśnie odbywają się uroczystości z okazji Dnia Metalowca. Spaceruję dalej i widzę…- byle tylko te czasy u nas nie wróciły w jakiejkolwiek postaci, że odnowione, odmalowane są w mieście tylko te budynki przy ulicy. Gdy się zajrzy w drugi szereg domostw, blokowisk, zobaczy się, jak jest naprawdę- ledwo zakryte farbą odpadające tynki… Wolałem wrócić do hotelu i nazajutrz odjechać do stolicy Syberii.

 

 

Przejście do następnej relacji: Republiki: Tuwy i Chakasji

Przejście do poprzedniej relacji: Barnauł

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

17-07-2017

Republiki: Tuwy oraz Chakasji, relacja z podróży.

 

Republiki: Tuwy oraz Chakasji, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Kyzył, Republika Tuwy.

 

Granicząca z Mongolią Tuwa, jest autonomiczną republiką w azjatyckiej części Federacji Rosyjskiej. Obejmuje pagórkowate wyżyny i kotliny, otoczone wysokimi łańcuchami górskimi- między innymi Ałtaju, o  powierzchni około połowy Polski, ale tylko z trzystoma tysiącami mieszkańców. Republikę Tuwy zamieszkują głównie Tuwińcy- ponad osiemdziesiąt procent i Rosjanie- około szesnastu procent. Następuje szybki wzrost procentowego udziału Tuwińców. Jest to jedna z kilku republik autonomicznych Rosji o przewadze rdzennej ludności, nad ludnością rosyjską i rosyjskojęzyczną. Poza stolicą Kyzył, język tuwiński jest w powszechnym użyciu a ludność słabo włada językiem rosyjskim.

 Klimat mają kontynentalny, chłodny. Przez republikę przepływa rzeka Jenisej. Spotka się w Tuwie stepy, w górach iglastą tajgę oraz tundrę. Żyją z rolnictwa- pszenica, owies, rośliny strączkowe i warzywa, oraz z hodowli. Ważną rolę odgrywa też myślistwo. Wydobywają węgiel kamienny, sól, azbest i kobalt. Tradycyjnym sposobem życia Tuwińców jest koczownicza hodowla koni, wielbłądów i bydła domowego, co jest charakterystyczne dla tej części Azji, ale również reniferów, co jest niespotykane tak daleko na południu. Wciąż – szczególnie w południowej i wschodniej części kraju – funkcjonują kołchozy, zajmujące się koczowniczym sposobem hodowli, a poszczególne brygady rozbijają jurty na letnich pastwiskach.

Historycznie Tuwińcy byli ludem zależnym od wielkich ówczesnych czasów, zwłaszcza Chin, Czyngis- chana, Kirgizów, Mongołów, by ostatecznie, dobrowolnie w tysiąc dziewięćset dwunastym roku  przyłączyć się do Rosji. Na prośbę tuwińskich książąt, wkroczyły na ich teren wojska rosyjskie współdziałające z licznymi na tym obszarze osadnikami rosyjskimi, co doprowadziło do ostatecznego oddzielenia Tuwy od Mongolii- i powstania Kraju Urianchajskiego- później Tuwy.

Do ponad stutysięcznej stolicy Tuwy, Kyzył, przyleciałem mini samolotem Nord Star z Nowosybirska. Lotnisko od centrum dzieli kilka kilometrów, więc dojeżdżają do niego mikrobusy i nie ma bardziej kosztownego transportu taksówkami. Miasto jest dość duże, ale jakieś takie…  nijakie- mało ciekawe. Po kilkugodzinnym zwiedzaniu centrum miasta, zrezygnowałem z noclegu w Kyzył i postanowiłem, jeszcze w nocy ruszyć do Republiki Chakasji. Ale po kolei.

Miasto Kyzył znajduje się w geograficznym centrum Azji i łączą się tu, tworząc główny nurt Jeniseju, dwa jego dopływy: Wielki Jenisej i Mały Jenisej. Niedaleko miejsca połączenia obu rzek nad brzegiem stoi obelisk wskazujący środek Azji, z napisami po: tuwińsku, rosyjsku i angielsku.

 

 

Pomnik Centrum Azji jest ulubionym miejscem fotografowania się młodych par- nie przeszkadzał im nawet mały deszczyk. Jak spojrzysz na rysy twarzy mieszkańców Tuwy, zauważysz – powiedziałbym w zdecydowanej większości… cechy charakterystyczne dla Mongołów i Chińczyków.

 

 

 W mieście, jurty- typu mongolskiego są używane w charakterze sklepików i restauracyjek. Dwie większe jurty ustawiono przed muzeum narodowym. Chętnie bym je zwiedził, lecz było nieczynne, wskutek odbywania się festiwalu muzycznego a w dniu następnym- poniedziałek- wszystkie muzea w Rosji są nieczynne. Cóż, wtedy zdecydowałem o nocnej podróży do Chakasji. Po drodze na dworzec autobusowy, przeszedłem skrajem miasta wśród normalnych domów podmiejskich, czyli po prostu drewnianych chat.

 

 

Abakan, Republika Chakasji.

Chakasja pod względem przemysłowym jest krajem bardzo podobnym do wcześniejszego. Jest nieco mniejszy i zamieszkany przez pół miliona Rosjan i Chakasów. Około jedenastoprocentową mniejszość chakaska wywołuje obawy o ich przyszłość. Język chakaski odgrywa w republice wyraźnie drugorzędną rolę, nie wytrzymując silnej konkurencji ze strony języka rosyjskiego.

Chakasja jest również krajem wyżynnym ale bardziej płaskim. Uprawiają  zwłaszcza pszenicę a chów zwierząt nastawiony jest na przemysł mleczarski. Równocześnie prowadzi się wydobycie węgla  oraz rozwinięty jest przerób drewna…

Również uwarunkowania historyczne obu krajów są podobne. Faktyczną kontrolę nad Chakasją Rosja przejęła dopiero w połowie osiemnastego wieku, kiedy zaczęła tam rozmieszczać garnizony kozackie. Miały one stanowić obronę przed Chinami… Republika Chakasji istnieje od tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku i posiada status jednego z podmiotów Federacji Rosyjskiej.

Stolica kraju leży u ujścia rzeki Abakan do Jeniseju. Nazywa się podobnie jak rzeka i zamieszkuje ją jedna trzecia populacji kraju. Abakan to typowe miasto przemysłowe bez spektakularnych zabytków. Jest miastem zielonym w centrum, oraz na nabrzeżach szeroko rozlanego Jeniseju. Uroku dodaje brak typowych, „paskudnych” blokowisk z wielkiej płyty. Wysokie domy mieszkalne zajmują obrzeża. Wśród nich błyszczy złoceniami kopuł, nowo wybudowany Sobór Przemienienia Pańskiego.

 

 

Miasto powstało niespełna dziewięćdziesiąt lat temu, w związku z rozwojem spowodowanym uruchomieniem linii kolejowej. Zabytkowa, osiemnasto- wieczna zabudowa śródmiejska kilka razy mobilizowała mnie do wyciągania sprzętu fotograficznego. Port rzeczny na Jeniseju umożliwia komunikację rzeką w  górę i dół. Myślę, że w tej podróży zobaczę Jenisej jeszcze raz- ale o tym w kolejnej relacji.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Krasnojarsk

Przejście do poprzedniej relacji:Kemerowo

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

19-07-2017

Krasnojarsk, relacja z podróży

 

Krasnojarsk, Kraj Krasnojarski, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Pod względem wielkości jest drugi po Jakucji- siedem razy większy od Polski, ale ma tylko niespełna trzy miliony mieszkańców. Znajduje się w środkowej Syberii oraz nad morzami: Karskim i Łaptiewów. Na terytorium kraju, w okolicach jeziora Wiwi znajduje się geograficzny środek Rosji. Rejony południowe i środkowe gdzie mieszka większość ludności, leżą w strefie klimatu kontynentalnego, natomiast północne to klimat subpolarnego i polarny. Większość kraju leży za granicą wiecznej zmarzliny. Przeważają tundra i tajga.

Głównym miastem i stolicą jest milionowy Krasnojarsk. Przepływa przez niego Jenisej Rzeka ma długość prawie trzy i pół tysiąca kilometrów i dorównuje niemalże najdłuższej rzece Europy- Wołdze. Płynie w wielu miejscach szerokimi dolinami, które w dolnym biegu sięgają dwudziestu kilometrów.

Szybki rozwój Krasnojarska nastąpił po zbudowaniu Kolei Transsyberyjskiej. Do rewolucji w tysiąc dziewięćset siedemnastym roku miasto stanowiło miejsce licznych zsyłek. Do niedawna było całkowicie zamknięte dla obcokrajowców, ze względu na rozwinięty przemysł militarny i atomowy. Do dziś niektóre obszary poza miastem są niedostępne.

Początkowo w swoim planie obecnej podróży nie uwzględniłem pobytu w Krasnojarsku, gdyż już w nim przed laty postawiłem stopę- na dworcu, w czasie podróży do Irkucka. Jednak wygospodarowałem dwa dni, dzięki sprawnemu zwiedzeniu krajów w okolicy Nowosybirska. Znalazłem dodatkowy przelot samolotowy a powrót zaplanowałem koleją transsyberyjską- prawie bezpośrednio na lotnisko- w dniu wylotu powrotnego. Udało mi się i jestem… na dworcu, gdyż obok niego mam zarezerwowany pokoik w hoteliku. Miasto w centrum posiada prawie wszystkie najciekawsze miejsca przy trzech ulicach: Mira, Lenina i Karola Marksa. Przyjechałem autobusem do hoteliku po Lenina, więc rozpocząłem spacer po sąsiedniej- Mira. Jej początek wyznaczają dwa piki wież na rogowych budynkach, a potem to co wszędzie: monumentalne budynki, gdzieniegdzie nazywane „chruszczowkami”, Plac Rewolucji z pomnikiem…

 

 

W tym na wskroś przemysłowym, choć dość zadbanym mieście zachowało się wiele zabytków. Warto zobaczyć sobór Pokrowskij będący pięknym, choć typowym przykładem syberyjskiego baroku. Neogotycki kościół katolicki jest pamiątką po polskich zesłańcach. Obecnie msze odbywają się pomiędzy koncertami, ponieważ wierni dzielą swoją świątynię z filharmonią! Można by wiele budynków tutaj wymienić, okazałych frontonów teatrów, budynków rządowych i temu podobnych. Symbolem miasta jest malutka, położona na wzniesieniu kapliczka.

Warto w Krasnojarsku odwiedzić wystawę obrazów, urodzonego w Krasnojarsku znanego rosyjskiego malarza, Wasilija Surikowa. Jeżeli przybyłoby się tutaj na dłużej, warto wybrać się do znajdującej się w pobliżu miasta hydroelektrowni w Diwnogorsku, z zaporą mierzącą ponad kilometr szerokości.

Wybrałem się w dniu następnym na wycieczkę ,do jedynej dostępnej w ciągu jednego dnia atrakcji turystycznej- do Parku Narodowego Stołby. Autobusem a potem kolejką linową wjechałem na pobliskie wzgórze. Stamtąd do Stołbów jest siedem kilometrów pieszo przez przyjemny las sosnowo- brzozowy. Park chroni ciekawe formacje- około osiemdziesiąt skał granitowych o czerwonawym odcieniu, mających do stu metrów wysokości. Doszedłem do punktu widokowego i… zawróciłem z powrotem- oszczędzam kolana.

 

 

Po  drodze mogłem podziwiać potężny, niemalże kilometrowy most na Jeniseju oraz samą rzekę. Zatrzymałem się w Parku Centralnym, którego skraj dochodzi do rozlewiska Jeniseju. Przy amorku na metalowym drzewku, chyba wszyscy odwiedzający wyciągają telefony, aby ustrzelić fotkę znajomej lub brzegowi rzeki. Warto zajrzeć do restauracyjek w pobliżu- mnie skusiło grillowane mięsiwo z muzyką na żywo w tle..

 

 

Krasnojarsk posiada poza autobusowymi dwa ważne dworce: kolejowy i rzeczny. Rzeczny jest stacją początkową rejsów Jenisejem w kierunku Morza Arktycznego. Z Krasnojarska można się wybrać statkiem w górę Jeniseju, do Dudinki, Igarki, Jenisejska. Statki odpływają kilka razy na tydzień, rejs trwa cztery dni w jedną stronę oraz siedem dni tam i z powrotem. Natomiast kolejowy to jedna z największych stacji Kolei Transsyberyjskiej- posiada bardzo liczne połączenia z innymi miastami. Ja skorzystałem z tego, które łączy go z Nowosybirskiem. Jadę w kierunku zachodnim przez dwanaście godzin.

 

 

Przejście do następnej relacji: Nowosybirsk

Przejście do poprzedniej relacji: Republiki: Tuwy i Chakasji

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

19-07-2017

Nowosybirsk, relacja z podróży

 

Nowosybirsk, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Znajdujący się w środkowej Syberii Obwód Nowosybirski, nie jest zbyt wielki, jak na kraje syberyjskie i podobnie jak one nie ma zbyt wielu mieszkańców- niespełna trzy miliony. Swoje dziejowe pięć minut miał dwu krotnie. Za pierwszym razem wtedy kiedy wybudowano kolej transsyberyjską, a drugie w czasie drugiej wojny światowej. Obecnie z ponad półtora milionową populacją jest trzecim pod tym względem miastem Federacji Rosyjskiej- po Moskwie i Petersburgu. Nieoficjalnie nazywany jest stolicą Syberii.

Początki miały miejsce w końcu dziewiętnastego wieku, kiedy w związku z budową kolei postawiono most na rzece Ob, przy którym powstała niewielka wioska Nowonikołajewsk. Dzięki korzystnemu położeniu geograficznemu- na skrzyżowaniu ważnych szlaków komunikacyjnych: linii kolei transsyberyjskiej i przy żeglownej rzece Ob, łączącej północ i południe Syberii, osada szybko się rozwijała. W roku 1925 Nowonikołajewsk przemianowano na Nowosybirsk. Posiada klimat kontynentalny umiarkowany, charakteryzujący się ciepłym i dość długim latem oraz długą, mroźną i mało śnieżną zimą.

Złym okresem dla miasta był czas Rewolucji Październikowej. Dość długo trwała wojna domowa a zniszczenia w mieście były olbrzymie. Podupadł przemysł, wysadzono most na Obie, terror zarówno ze strony Czerwonych, jak i Białych pochłonął tysiące istnień. Zimą 1919/1920 w mieście zmarły kolejne tysiące ludzi w wyniku epidemii duru brzusznego. Nie nadążano z grzebaniem zmarłych, ciała zalegały na ulicach. Władza bolszewicka w dość szybkim tempie odbudowała, na zasadzie czynu społecznego, między innymi most na Obie.

Paradoksalnie atak Niemiec na Związek radziecki przyczynił się do większego rozwoju miasta. Masowa ewakuacja przemysłu z zachodnich rejonów na wschód, sprawiła, że profil produkcyjny miasta zmienił się z przemysłu lekkiego na przemysł ciężki, związany z wojną. Do miasta ewakuowano ponad trzysta zakładów produkcyjnych. Nowosybirsk był idealny z uwagi na położenie geograficzne, na przecięciu ważnych szlaków komunikacyjnych.

Wzrost liczby ludności Nowosybirska miał także związek z akcją masowych deportacji, prowadzoną przez władze sowieckie. Przez cały okres wojenny do obwodu przesiedlono do stu siedemdziesięciu tysięcy:  Polaków, Ukraińców i mieszkańców Azji Centralnej.

 Po drugiej wojnie światowej część zakładów przeniesiono z powrotem, ale Nowosybirsk pozostał miastem przemysłowym. Obecnie wśród bogactw regionu jest węgiel kamienny- terytorium obwodu leży na obszarze Kuźnieckiego Zagłębia Węglowego, tak zwanego Kuzbasu. Obwód nowosybirski jest jedną z najbardziej uprzemysłowionych części Syberii. Z regionu pochodzi dziesięć procent całej produkcji przemysłowej Rosji, której większość stanowią produkty przemysłu ciężkiego. Współcześnie główną grupą narodowościową w obwodzie są Rosjanie, stanowiący dziewięćdziesiąt trzy procent populacji- Polaków wg spisu z 2002 roku było tysiąc dwieście osiemdziesięciu ośmiu.

              Podczas zwiedzania, Nowosybirsk mi się spodobał. Rozpocząłem spacer po mieście od centrum i dworców kolejowych. Obok siebie istnieją aż dwa: lokalny i transsyberyjski. Planując dalszą wędrówkę postanowiłem jedną noc spędzić w pociągu- kupiłem bilet na dwunastogodzinny przejazd pomiędzy Krasnojarskiem i Nowosybirskiem. Mieszkałem w małym hoteliku przy ulicy Lenina i o dziwo, w Nowosybirsku ta nazwa nie kojarzy się z ulicą najważniejszą. Taką natomiast jest Czerwony Prospekt, rozpoczynający się na placu Lenina- oczywiście z pomnikiem wodza… Zaraz na początku prospektu zwrócisz uwagę na piękną kamienicę muzeum obwodowego.

 

 

 Parędziesiąt metrów dalej każdy turysta zrobi zdjęcie cerkiewce Świętego Mikołaja Cudotwórcy. Mnie ładnie skomponowała się z futurystycznym kształtem między innymi restauracyjki Burger Kinga. Natomiast najważniejszym budynkiem sakralnym Nowosybirska jest duża cerkiew Aleksandra Newskiego.

 

 

W mieście znajduje się wiele ładnych budowli. Kilka ciekawych muzeów zachęca do odwiedzenia. Mnie zaciekawiło: Muzeum Słońca i Muzeum Techniki Kolejowej.

 

 

Na końcu prospektu znajduje się dworzec rzeczny, z którego organizowane są godzinne przejażdżki statkami wycieczkowymi po Obie. Miasto posiada kilka długich mostów. Ciekawostką związaną z mostami jest jeden z najdłuższych mostów metra- drugi najdłuższy po nowojorskim.

 

 

Z tego pierwszego, historycznego mostu pozostawiono jedno przęsło w celach turystycznych. Nowosybirsk, jako jedyne miasto na mojej trasie po dalekiej Syberii nie zmniejsza swojej liczby mieszkańców. Wprost przeciwnie, na każdym dosłownie kroku widać ogłoszenia: „zatrudnię pracowników”- najciekawsze były te namalowano na płytach chodników.

 

 

Na końcu trasy jeszcze trochę o jedzeniu. Na zdjęciu pokazuję najbardziej popularne  przekąski „Kuchni wschodniej” z licznych barów ulicznych i „cafe”, oczywiście nie licząc pizzy, i dań restauracyjnych. Podróżując przez tajgę, tundrę, lasostepy najczęściej na Dalekim Wschodzie zwrócisz uwagę na białe pnie brzóz. Nic dziwnego również, że z brzozy wykonywane są niektóre pamiątki. Mnie podobały się duże, wykonane z kory brzozowej rogi, oraz obrazki z kory brzozowej. Powiedzcie jednak, jak to zmieścić do bagażu- gdy wędruje się wyłącznie z bagażem podręcznym?

 

 

Na końcu jeszcze mapka z cała trasą.

 

 

Przejście do poprzedniej relacji: Krasnojarsk

Przejście na początek trasy: Władywostok

 

 

14-08-2018

Na kręgu polarnym: Tiumien, Jamał i Jugra, relacja

 

Na kręgu polarnym: Tiumień, Jamał i Jugra.

Relacja z podróży  (na sierpień 2018).
Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

          Wszystkie rejony wymienione w nazwie wchodzą w skład obwodu tiumeńskiego i leżą na Syberii w azjatyckiej części Rosji. Ten rejon sięgający aż po Ocean Arktyczny, jest czterokrotnie większy od Polski.

Stolicą obwodu jest ponad siedemset tysięczny Tiumień. Jak na warunki syberyjskie jest starym miastem, założonym już w połowie szesnastego wieku. Mnie miasto się spodobało, mimo, że oglądałem je w deszczu. W ładny sposób połączono tu stare z nowym, tradycyjne drewniane domostwa z nowo wybudowanymi, kolorowymi blokami mieszkalnymi.

 

 

            O długiej historii tatarskiego grodu nad Turą- dopływem Obu, przypominały reklamy obchodów 432 rocznicy istnienia miasta, które dawniej nazywało się Czyngis- Tura. Najciekawsze do zwiedzenia jest centrum z nabrzeżem Tury, i dwoma równolegle biegnącymi ulicami: Respubliki oraz Lenina.

 

 

            Do Selechardu, leżącego daleko na północy na kręgu polarnym, można w lecie tylko dolecieć, dopłynąć promem po rzece Ob, lub spróbować długotrwałej podróży linią kolejową. Nie żartuję. Po lądzie drogi są przejezdne wyłącznie w zimie, kiedy przepastne błota zostaną ścięte lodem. Kraina wiecznej zmarzliny jest odwiedzana przez Jamalskie Linie lotnicze z wizerunkiem białego misia na ogonie. Spodobała mi się reklama „Yamal Aero” pokazująca „białego miszkę”, zaglądającego do okna samolotu. Okolice stolicy Jamalsko- Nienieckiego Okręgu Autonomicznego chyba najtrafniej określili pracownicy jakiejś firmy, których rozmowę podsłuchałem w samolocie:

– Powiedz jak tam jest- spytał jeden.

– No wiesz, tam w lecie jest mnóstwo rzeczek, rzek i jezior, a pomiędzy nimi błocko- odparł drugi.

Widok z okna zdawał się potwierdzać taka opinię- mnóstwo wody! Ob uchodzi poprzez wielką deltę do długiej zatoki na Morzu Karskim.

Potem było małe nowoczesne lotnisko i taksówką szybko przeniosłem się do miasta. Taksówkarz gaduła opowiedział mi po drodze o tym, że

– jeszcze ćwierć wieku temu Salechard był miastem całkowicie zamkniętym dla odwiedzających, a to z powodu istnienia w nim ciężkich więzień i od wieków miejsca zsyłki oponentów politycznych caratu, w tym prawosławnych biskupów i Polaków.

– „Gorbaczowska Pierestrojka” wszystko zmieniła. Teraz więzienie jest tylko jedno i dalej od miasta. Żyję tu od czterdziestu lat- opowiada po chwili.

– Zawsze Salechard był taki kolorowy?- pytam.

– A gdzie tam. To Turcy nam zbudowali nowe domy.

Pokazał mi prawie całe miasto, tak, że wiedziałem co w nim jest warte rzucenia okiem. Zwróciłem uwagę na dużą ilość latarni ulicznych i wtedy przypomniałem sobie, że to przecież rejon, w którym występuje noc polarna.  Występuje za kołem podbiegunowym zjawisko, kiedy Słońce znajduje się poniżej linii horyzontu przez ponad 24 godziny, na biegunie trwa sześć miesięcy a w Salechardzie do czterech. Noc polarna nie jest tak ciemna, jak normalna noc, mniej więcej jest tak jak o zmierzchu- pomaga również księżyc w pełni… Kulminacja następuje  w grudniu, ale za to można zobaczyć w tym okresie zorzę polarną. Jej przeciwieństwem są bardziej popularne białe noce

Długi spacer po Salechardzie mi się nie dłużył. Może dlatego, że wyszło słonce i zdziwione zaglądało na tę północną krainę spod wałów ciemnych chmur, przeganianych prawie huraganowym wiatrem. Musiałem szybko również przypomnieć sobie o ciepłej odzieży. Wyjeżdżałem z kraju przy ponad plus trzydziestu, gdy tutaj powitało mnie plus dziewięć z wiatrem chcącym urwać głowę. Brr! Dał znać o sobie klimat polarny i subpolarny, w którym śniegu i lodu nie ma tylko przez cztery miesiące w roku. Już we wrześniu będzie tu biało z temperaturą może nawet do ponad pięćdziesięciu na minusie- do Oceanu Arktycznego jest niedaleko.

Do miasta prowadzą dwa mosty i na jednym z nich wyróżnia się restauracja, którą umieszczono na środku mostu- w górze na słupach.

 

 

Muzeum okręgowe jest warte odwiedzenia z powodu kolekcji prehistorycznych stworzeń. Kośce mamutów i nosorożca zdobią centralną salę. Rdzennymi mieszkańcami okręgu są: Nieńcy, Chantowie i Selkupowie (łącznie 6% populacji). Obecnie region zamieszkują oprócz nich: Rosjanie (69%), Ukraińcy i Tatarzy. Niestety, tradycyjne zwyczaje i stroje można zobaczyć tak naprawdę wyłącznie w salach muzealnych. Za to mamut jest  obecny na pomniku, oraz na jednym z murali wśród kolorowych zabudowań czterdziestotysięcznego miasta.

 

 

– Z czego tu żyją? Otóż z wydobycia gazu i ropy.

– Największą specjalnością kulinarną są oczywiście ryby, nawet z ikrą, którą normalnie w Rosji- może z wyjątkiem Moskwy, spotkasz prawie wyłącznie w strefach wolnocłowych. Nic dziwnego, potężny Ob żeglowny jest na całej długości i rozwinięte jest rybołówstwo (jesiotr, sterlet, nelma).

– Najczystszymi, oryginalnymi pamiątkami były ręcznie szyte buty ze skóry renifera.

 

 

Na końcu cypla z widokiem na rozlewiska rzeki Ob znajduje się pięknie odrestaurowany dawny fort kozacki „Obdorski Ostrog”. A jadąc z powrotem na lotnisko nie mogłem sobie odmówić podjechania taksówką pod znajdujący się w pobliżu miasta pomnik Polarnego Kręgu. To niezwykłe miejsce i jedno z nielicznych istniejących w świecie. Dotychczas zetknąłem się z takimi punktami w: Europie w Finlandii oraz Norwegii, w Kanadzie oraz na Alasce.

 

 

Znowu samolotem przeskoczyłem do największego  miasta Jurgi, czyli Okręgu Chanty- Mansyjskiego. Znalazłem się w tajdze, pośród niezliczonej ilości jezior, zajmujących wielkie obszary bagien oraz w dorzeczu Obu i Irtyszu. Miasto było najmniej interesujące z wszystkich oglądanych dotychczas. Betonowe blokowiska są największa ozdobą głównej ulicy- oczywiście Lenina. Za to, jeżeli się przeskoczy autobusem kilka przystanków do najstarszej części miasta, zobaczy się na przykład muzeum, które zorganizowano w dziewiętnastowiecznym domu kupieckim.

 

 

W tym rejonie miasta znajduje się skansen z odtworzoną drewnianą zabudową. Szczególnie okazała jest drewniana cerkiewka imienia Wszystkich Świętych, którą zbudowano bez  użycia gwoździ. Zza płotu skansenu można podziwiać rozległy widok na nowszą część miasta, gdzie za mostkiem złocą się kopuły cerkwi prawosławnej i błyszczą kolorowe domy. Ponad trzystutysięczne miasto nad Obem żyje również z gazu i ropy.

 

 

We wszystkich miastach obwodu tiumieńskiego za opłotkami normalnym widokiem mogą być drewniane domostwa, oraz oczywiście to, co w rosyjskiej pieśni opisują jako miejsce „gdie kaczajus tumany”. Na mapce pokazałem gdzie ten rejon świata się znajduje- to tuż za Uralem, od którego rozpoczyna się Azja i Syberia. Z uwagi na ogromne odległości zwiedzałem go samolotami.

 

 

Informacje praktyczne i organizacyjne dotyczące całej podróży po Rosji Centralnej znajdziesz pod informacje praktyczne.

 

Przejście do następnej relacji: Kurgan…

 

 

 

23-08-2018

Kurgan, Czelabińsk, Ufa i Orenburg- relacja

 

Kurgan, Czelabińsk, Ufa i  Orenburg.

Relacja z podróży  (na sierpień 2018).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

            W stronę opisywanych obwodów skręciłem na południowy zachód. Kurgański z trzystu parotysięcznym Kurganem nie zachwycił. Miasto niewiele ma turyście do zaoferowania poza betonowymi blokowiskami w centrum. Plac Centralny, ładna cerkiew i… pojechałem dalej.

 

 

            Niespełna trzysta kilometrów do następnego obwodu spędziłem w pociągu. Obserwowałem leniwie przewijające się lasy brzozowe, jakieś wioski oraz bagna z rzadka pomieszane z polami.

 

 

Czelabińsk za to zachwycił nie tylko słoneczną pogodą i ciepełkiem. Miasto nie ma zbyt odległej przeszłości, pomimo, że obwód graniczy z Kazachstanem. Ze stepów pozostał chyba tylko wielbłąd w herbie. Zaś faktycznie miasto zaistniało naprawdę, dopiero w okresie drugiej wojny światowej, kiedy przeniesiono tutaj przemysł ciężki. Okręg z węglem brunatnym, rudami żelaza, miedzi i wieloma innymi minerałami, w tym ze złotem, stał się zapleczem frontowym. Rozwinięto hutnictwo oraz przemysł maszynowy i metalowy. Produkowano przede wszystkim czołgi, przez co Czelabińsk zyskał przezwisko Tankogrodu (Miasto Czołgów). Z tamtych czasów pozostał do dziś przemysł ciężki, miasto stało się jednym z największych ośrodków przemysłowych na Uralu i obecnie w obwodzie wytwarza się między innymi wielkie ciągniki i ciężarówki.

Obecnie ponad milionowe miasto szczyci się dwoma ulicami: prospektem Lenina i ulicą Kirowa. Na placu głównym oczywiście spogląda władczo przywódca Rewolucji Październikowej. Ta druga ulica jest deptakiem i mieszkańcy nazywają ją Kirowskim Arbatem. Znajdzie się na niej mnóstwo knajpek, sklepików, miejsc ciekawych do odwiedzenia oraz spędzenia czasu. Zaciekawiały mnie pomniki, których tam ustawiono co nie miara.

 

 

            Czelabińsk przecina rzeka Miass. Nad jej brzegami warto pospacerować i popatrzeć na budowle na obu brzegach. Istnieją nie tylko te monumentalne, typu Opera, sale koncertowe, cerkwie, ale i cyrk czy wielkie koło diabelskiego młyna. Mnie najbardziej, podczas spaceru przez jeden z mostów, przypadły pogaduszki z sympatyczną sprzedawczynią naturalnego kwasu. Ostatnio częściej piję ten napitek niż piwo- walczę z nadwagą.

Na koniec jeszcze duża ciekawostka z 2013 roku. Otóż 15 lutego nad miastem spłonął potężny meteoryt o średnicy około siedemnastu metrów i masie  około dziesięciu tysięcy ton. Spowodowało to głównie wybicie szyb w oknach. Około półtora tysiąca mieszkańców zostało rannych.

 

 

            Kolejny pociąg tzw. plackartnyj (kuszetka bez przedziałów) dowiózł mnie do Ufy, która jest stolicą Republiki Baszkorstanu (Baszkirii). Po drodze wjechałem poprzez pagórkowaty Ural do Europy. Historycznie Baszkiria została odbita od Tatarów i w szesnastym wieku przyłączona do Rosji. Obecnie jest zamieszkiwana przez sto narodowości z czego Rosjan jest 36 %, 30 % Czuwaszy a Tatarów 24%… Republika jest jednym z najzasobniejszych w surowce naturalne regionów Rosji (ropa, gaz, węgiel brunatny, żelazo…).

Ufę podobnie jak wcześniej odwiedzony Czelabińsk, zamieszkuje ponad milion mieszkańców.  Oczywiście, prospekt im. historycznego wodza, ale z jednego końca również ładnie zorganizowany zakątek Gostinnyj Dwor – jak mówią Rosjanie do poguliania. Jest to w pobliżu Teatralnego Parku z ciekawą fontanną „Siedmiu dziewcząt”, którą w piątek odwiedzają pary nowożeńców na sesje fotograficzne.

 

 

Gdy przeskoczy się marszrutką kilka przystanków w stronę Telecenter, turysta znajdzie się w całkowicie innej scenerii. Wysokie blokowiska będą już w oddali, a dolinie rzeki Biełaja i na skarpie zobaczy się Baszkirię starszą- nawet dziewiętnastowieczną. Spacerując zaczepiła  mnie starsza kobieta z wnuczkami,

– nie chcesz kupić starego domu?- zapytała, i zanim zdążyłem odpowiedzieć,

– o tamten ładny jest wolny. Babinka, która tu mieszkała umarła, został wnuczek, ale on tu nie chce przebywać- poinformowała.

Po zaprzeczeniu, była już tylko rozmowa o Polsce i niedowierzanie, że jest w niej lepiej.

 

 

            Półmilionowy Orenburg znajduje się w pobliżu granicy z Kazachstanem. Po drodze po raz pierwszy zobaczyłem większa ilość pól uprawnych- a nie tylko tajgę i lasy brzozowe. Lubię białe pnie, ale w końcu, jak długo można na nie spoglądać z okien pociągów czy autobusów?

Leży na granicy dwóch kontynentów: Azji i Europy, nawet przepływa przez niego rzeka Ural. Miasto czci swojego głównego bohatera lotnika Czkałowa, dlatego po jego śmierci w 1938 roku przez dwadzieścia lat nazywało się Czkałowem.

 

 

Przejście do następnej relacji: Zachodni Kazachstan.

Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…

 

 

 

26-08-2018

Nad Wołgą: Samara, Uljanowsk i Czeboksary, relacja

 

Nad Wołgą: Samara, Uljanowsk i Czeboksary, relacja z podróży  (na sierpień 2018).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

              Obwód samarski położony jest na południowym wschodzie europejskiej części Rosji, w środkowym biegu największej rzeki kontynentu- Wołgi. Znajdują się tu Góry Żygulowskie, lasostepy, a na polach najczęściej widać zboża i słoneczniki. Stolicą jest ponad milionowa Samara. W sąsiednim mieście Togliatti znajdują się zakłady AftoWAZ, produkujące samochody Łada. Oczywiście, tak jak w całej okolicy, w obwodzie wydobywa się również ropę naftową i gaz ziemny.

Samara od szesnastego wieku była warownią do obrony przed najazdami Tatarów. Swoje najważniejsze „5 minut” przeżyła w czasie II wojny światowej, kiedy to w mieście znalazło się szereg instytucji ewakuowanych z zagrożonej nadejściem wojsk niemieckich Moskwy. Nazywała się wtedy Kujbyszewem i tymczasowo pełniła funkcje stolicy ZSRR. Przeniesiono tu również ambasady. Z Kujbyszewa w 1941 roku Ambasador Polski, organizował pomoc dla Polaków, którzy masowo przybywali do tworzącej się Armii Polskiej.

Samara bardzo mi się podobała. Najciekawszym dla mnie rejonem był nabrzeże Wołgi z ulicą Pribiereżnoją, browarem, pięknym klasztorem żeńskim i fontannami. W okresie mistrzostw świta w piłce nożnej Samara była jednym z miast, w których odbywały się mecze. Widać dekoracje powstałe na ten okres, oraz można nabyć okazjonalne pamiątki.

 

 

Polacy mieszkający w Samarze zbudowali w 1906 roku, działający do dziś Kościół Polski pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusa. Pośród mieszkańców miasta współcześnie ponad 1200 osób deklaruje narodowość polską. Czerwone cegły i strzeliste kościelne wieże pięknie kontrastują z okolicznymi budowlami, między innymi dawnym budynkiem szwedzkiej ambasady, obecnie pełniącym funkcję Muzeum Sztuki. W pobliżu ulic Armii Czerwonej, Lenina oraz na deptaku Leningradzkim często  sięgałem po kamerę, aby utrwalić wygląd starych kamienic.

 

 

              Miasto okazale prezentuje się od strony wody. Warto wybrać się na półtora godzinną progułkę tiepłachodem, czyli po prostu wycieczkę statkiem rzecznym. Wracając z tej wycieczki utrwaliłem na zdjęciu pomnik kaloryfera, które zaczęły służyć mieszkańcom sto pięćdziesiąt lat temu.

 

 

              Gdyby się popłynęło Wołgą pod prąd, kiedyś pomocą w ciągnięciu łodzi służyli burłacy. Gdyby to robili burłacy, to po około dwustu czterdziestu kilometrach dotarliby do Symbirska. Ja dojechałem pociągiem. Uljanowsk obecną nazwę otrzymał w 1924 roku, od nazwiska Władimira Iljicza Uljanowa, znanego jako Lenin, który urodził się w Symbirsku w 1870 roku. Dziesięć lat temu zaproponowano przywrócenie miastu jego historycznej nazwy, argumentując, że nazwa Uljanowsk została narzucona siłą i wbrew woli ludności, a po upadku ZSRR nie ma już ona racji bytu. Jednak po przeprowadzeniu wśród mieszkańców miasta badania opinii publicznej, okazało się, że nie życzą sobie powrotu do nazwy Symbirsk. Spacerując po mieście usłyszałem od jednej z mieszkanek, że w Uljanowsku nie usunięto żadnego z pomników.

W Uljanowsku nie zbyt wiele dla turysty do oglądania. Z historycznych obiektów wyróżnia się budynek Muzeum Iwana Gonczarowa. W mieście zburzono zabytkowe cerkwie, sobory, monastery, historyczny dom gubernialny…. Sobór św. Trójcy, jeden z symboli miasta, wysadzono, a na jego miejscu postawiono pomnik Lenina. Jak podaje miejscowy historyk: „Cmentarz monasteru Pokrowskiego zamieniono w skwer, oszczędzając jeden tylko grób – Ilji Nikołajewicza Uljanowa. Co prawda i ten został zbezczeszczony: z nagrobnego pomnika usunięto krzyż. No bo jakże tak: ojciec wodza rewolucji – i spoczywa pod krzyżem?!”.

Drewniany zespół domów rodziny Uljanowów jest obecnie muzeum.

 

 

              Kraj Czuwaszów, czyli Republika Czuwaska znajduje się również na Powołżu. Stolicę Czeboksary zamieszkuje ponad czterysta tysięcy mieszkańców. Czuwasze stanowią ok. 2/3 ludności republiki i są czwartą co do wielkości rdzenną narodowością Rosji- ponad osiemset tysięczną. Zwiedziłem Czeboksary spacerem, kierując się prospektem Lenina i ulicą K. Marksa w stronę rzeki. Miasto położone jest na wysokich brzegach po prawej stronie Wołgi. Najpiękniejsza w nim jest właśnie część nadmorska, z wieloma cerkwiami i monastyrami, do których przez wieki pielgrzymowali mieszkańcy regionu. Wyróżnia się Muzeum Narodowe, mnóstwo sklepów pamiątkowych i potężne koło diabelskiego młyna.

 

 

              Ciekawostką w mieście na pewno jest muzeum piwa. Podczas zwiedzania przewodnik wspominał o polskim muzeum piwa w Żywcu. W pobliżu swojego hoteliku za cztery euro, miałem duży bazar, na którym zwracała uwagę mnogość towarów w tym owoców i warzyw.

 

 

              Jednak na bazarze najbardziej rozbawiły mnie widoczki nadrukowane na koszulkach, a dotyczące „rybałki”. Na jednej misio pokazywał, że łowić ryby trzeba jednak umieć. Na drugiej:

– wędkowanie, dziewczynki… czy morze wódki?- rozterki wędkarza.

 

 

Przejście do następnej relacji: Sarańsk, Penza, Saratów, Tambow

Przejście do poprzedniej relacji: Zachodni Kazachstan.

Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…

 

 

 

29-08-2018

Sarańsk, Penza, Saratów, Tambow , relacja

 

Sarańsk, Penza, Saratów, Tambow ,  relacja z podróży  (na sierpień 2018).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

          Autochtoniczni mieszkańcy Republiki Mordowi należą do rodziny ludów ugrofińskich. Obecnie stanowią w republice czterdzieści procent ludności. Trudno jest mówić o jednej narodowości mordwińskiej. Zamieszkałe na terenie dzisiejszej Mordowi plemiona, rozdzieliły się na dwie wyraźnie różniące się od siebie grupy etniczne: Moksza oraz Erzja. Posiadanie własnego państwa nie przyczyniło się jednak do rozwoju mordwińskich narodowości, między innymi ze względu na straty, jakie poniosły w wyniki stalinowskich represji lat trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy to w inne rejony Związku Radzieckiego deportowano, według szacunków, około trzysta tysięcy osób, a władza jawnie występowała przeciwko jakimkolwiek przejawom narodowych ruchów kulturalnych. Duża ich część znalazła się nie tylko w sąsiadujących obwodach, ale także w Azji Środkowej i na Syberii.

Zwiedziłem Sarańsk- trzystu tysięczną stolicę Republiki, spacerem. Do wartego polecenia hoteliku Urfin dotarłem poprzez park miejski z karuzelami i wieloma atrakcjami niedzielnymi dla całych rodzin. Potem ruszyłem pod górkę koło Muzeum Narodowego do cerkwi katedralnej św. Teodora Ushakowa. Jej duża ilość kopuł w złotym kolorze dominuje nad całą okolicą.

 

 

Obok znajduje się plac centralny z pomnikiem i ogniem- odpowiednik grobu nieznanego żołnierza. A z tyłu za cerkwią wyróżnia się skwer- deptak, w stronę mini Pałacu  Kultury…, który tu jest uniwersytetem. Również w nim, można wjechać na punkt widokowy. Warto rzucić okiem na plac milenijny z fontanną o nazwie ”Gwiazda Mordowi”. O tym, że w Sarańsku również odbywały się mecze mistrzostw świata w piłce, świadczy na placu maskotka mistrzostw. Potem, jeżeli znajdzie się czas i ochotę, można pozaglądać w zakątki niewielkiego centrum miasta, aby podziwiać dużą ilość ładnych budynków, kolejnych cerkwi, obiektów rządowych, czy wejść do muzeów lub na reprezentacyjny stadion.

 

 

Jadąc w dzień pociągiem po łagodnie pofałdowanym obszarze dotarłem do Penzy. Z racji dobrych warunków glebowych na terenie obwodu penzeńskiego istnieje rozwinięte rolnictwo. Uprawiane są między innymi zboża, buraki cukrowe, len…

Dłużej przy słonecznej pogodzie, przyglądałem się krajobrazowi lasów, stepów, rozległych pól, większych i mniejszych wiosek, niż pół milionowej stolicy regionu. Dojazd do miasta pokazał blokowiska, a później nie było wiele ładniej. Zwiedzałem Penzę pieszo oraz przemieszczając się marszrutkami i trolejbusem. Najciekawszy w mieście był spacer po ulicy Suworowa i deptaku Moskiewskim. Może wybrzydzam, ale dla mnie to miasto posiada nieco ładnych budynków w centrum, oraz morze starych domów i  bloków. Nie krzywdowałem sobie, że przewidziałem tutaj jednodniowy pobyt.

 

          

              Do obwodu saratowskiego podróżowałem pociągiem w ciągu dnia i obserwowałem pola, które po ścięciu zbóż żółciły się ścierniskami. Nieco znudzony patrzyłem na „smutne słoneczniki”, smutne, bo pokornie pochylone bez swoich żółtych koron, czekające na zbrązowienie… i kombajn. Widać wyraźnie, że część poprzednio uprawianych pól postanowiono nie uprawiać,  gdyż powoli stają się stepami, na których to wiatr zarządza  zasiewami.

Obwód wytyczono w 1941 roku, po wcieleniu do niego terytorium zlikwidowanej Niemieckiej Nadwołżańskiej Republiki…. Jego stolicą jest ponad osiemset tysięczny Sarańsk, port rzeczny nad Wołgą. Zaprzyjaźnionym miastem jest między innymi nasza Łódź. Nic dziwnego, miasta są podobne wielkością oraz secesyjna zabudową w centrum.

 

 

              Poza rejonem nadrzecznym podobały mi się w nim dwie ulice: deptak ulicy Wołżańskiej oraz ulica Moskiewska. Spacerując po uliczkach natrafiłem na niewielki  kościół katolicki imienia świętych Piotra i Pawła. A później zwyczajnie nogi mi weszły, tam gdzie nie powinny i utknąłem na dłużej przy lokalnym piwie na ulicy Nabiereżnej.

 

 

              Ostatnie miasto w tej relacji powitałem wczesnym rankiem, po nocnym przejeździe w plackartnym żeleznodarożnym wagonie. Podobają mi się te przejazdy, nie nużą, ponieważ zwyczajnie się przesypia w uspokajającym stukocie kół. Po siedmiu godzinach dojechałem do Tambowa. Miasto jest takie, powiedziałbym kompaktowe, wszystko co ciekawsze znajduje się stosunkowo blisko siebie. Nic dziwnego, tylko trzysta tysięcy mieszkańców. Mieszkanka Saratowa, z którą rozmawiałem poprzedniego dnia o Tambowie, określiła je następująco:

              – „znajesz Pawieł”, ja tam podczas odwiedzin rodziny, czuję się tak spokojnie i nie muszę specjalnie uważać, gdy wchodzę na jezdnię- to miasto jest … takie niskie.

Mnie najbardziej podobała się część nadbrzeżna przy rzece Tsna. W pewnym momencie zacząłem liczyć kopuły licznych cerkwi, przestałem po przekroczeniu liczby dwadzieścia pięć. Podobały mi się ulice: Sowiecka i Internacjonalna.

 

 

W centrum miasta znajdują się nie tylko budynki oficjalne. Znajdziesz w nim również stare budownictwo oraz duży bazar, na którym poza tureckimi, chińskimi wyrobami, królowały także jesienne produkty z pól i przydomowych ogródków.

 

 

Przejście do następnej relacji: Riazań, Niżny Nowgorod, Iwanowo, Kostroma

Przejście do poprzedniej relacji: Nad Wołgą: Samara, Uljanowsk i Czeboksary

Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…

 

 

 

04-09-2018

Moskwa od wschodu: Riazań do Kostroma, relacja

 

Moskwa od wschodu: Riazań, Niżny Nowgorod, Iwanowo, Kostroma,  relacja z podróży  (na sierpień i wrzesień 2018).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

           Riazań leży nad rzeką Oką w odległości dwustu kilometrów na południowy wschód od Moskwy. Obwód riazański i miasto posiadają związek z Ludowym Wojskiem Polskimi. W 1943 roku z rozkazu generała Berlinga utworzono tu szkołę oficerską. To właśnie w Riazaniu a konkretnie w obozie wojskowym w Sielcach, sformowano Pierwszą Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Szkołę Podchorążych i Oficerską Szkołę Piechoty I Korpusu Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR opuściło dwa tysiące polskich oficerów.

          W Riazaniu znajdował się plac Kościuszki, który…. obecnie nazywa się placem generała Margiełowa- patrona pobliskiej szkoły oficerskiej. Istnieje w mieście Pomnik Radziecko- Polskiego Braterstwa Broni. Innym polskim wątkiem wojennej historii jest to, że w latach 1944-1947 w pobliskim Diagilewie internowano kilka tysięcy żołnierzy Armii Krajowej z Wileńszczyzny, Podlasia, Lubelszczyzny i Lwowa.

          W mieście widać, że ominęły je zniszczenia i pożogi wojenne. W ostatniej, front niemiecki został zatrzymany w odległości trzydziestu kilometrów od miasta. Największym zabytkiem riazańskim jest zespół budowli, tak zwanego riazańskiego Kremla.  Historia miasta sięga do końcowych lat jedenastego wieku, w ten sposób Riazań należy do najstarszych miast rosyjskich. Kreml z soborami od piętnastego do osiemnastego wieku jest perełką architektoniczną. Próbowałem zabawy fotograficznej z moim wnukiem, polegającej na takim zrobieniu zdjęcia, aby było widać na nim jak najwięcej kopuł cerkiewnych. Warto, zwiedzając Riazań pospacerować ulicami: Sobornają, Lenina czy deptakiem ulicy Pocztowej.

 

 

W mieście znajdują się także klasztory, między innymi zespół Monasteru Przemienienia Pańskiego z dwoma cerkwiami. Początek mojego wychowania odbył się między innymi na „Czterech pancernych” i piosence o „Oce jak Wisła szerokiej…”, więc będąc tutaj postanowiłem popatrzeć na tę rzekę. Nie jest to wbrew pozorom takie łatwe, gdyż rzeka meandruje poza miastem szerokimi zakolami wśród zarośli. Popłynąłem na „progułkę tiepłachodem”- po prostu na godzinną wycieczkę turystyczną starą krypą rzeczną. Piszę starą, bo sami poinformowali, że statek pochodzi z 1954 roku, ale jest dopuszczony do pracy, przez odpowiednio brzmiące w turystycznych uszach władze miejskie.

Wychodząc z Kremla sfotografowałem tron z dwoma fotelami królewskimi i kogutem. Dopiero po powrocie do hotelu zapytałem miejscowych, co znaczy napis nad fotelami. Okazało się, że Riazań jest „ojczyzną cukrowych kogucików”. To zdjęcie dedykuję moim przyjaciołom z Brzezin: Wiesi i Tadeuszowi.

 

 

 

         Do Niżnego Nowgorodu, wjechałem po całonocnej podróży pociągiem w luksusowym nowoczesnym wagonie- był plackartnyj, ale w pociągu, który nazywany był firmiennyj a nie po  prostu pospiesznym. Na pewno różnił się wyższą ceną, ale za to najszybszy, rzadko się zatrzymywał i w składzie pociągu miał czyste, nowoczesne wagony.

Miasto w okresie walki rewolucyjnej było jednym z ośrodków bolszewików. W 1932 roku zostało nazwane Gorki, dla uczczenia powrotu z Włoch do Moskwy na zaproszenie Józefa Stalina pisarza Maksyma Gorkiego.

Współczesną ciekawostką jest to, że tutejsza stocznia specjalizuje się między innymi w budowie okrętów podwodnych.

Ja przyjechałem do miasta i zamieszkałem w hostelu właśnie w pobliżu Parku Gorkiego. Miasto znajduje się na prawym brzegu Wołgi- tutaj  Oka łączy się z Wołgą.

Miałem w Niżnym Nowgorodzie sporo czasu wygospodarowanego po drodze i postanowiłem trochę odpocząć, i na luzie pozwiedzać. Miasto w najciekawszej turystycznej odsłonie znajduje się na prawobrzeżnej stronie rzek Oki i Wołgi. Najstarszym zabytkiem jest tutejszy Kreml, umocnienie, które w innym rejonie świata nazywałoby się twierdzą lub fortem. Składa się z potężnych murów obronnych z trzynastoma basztami.

 

 

Pierwszego dnia ruszyłem pieszo z Placu Gorkiego na deptak ulicy Bolszaja Pokrowskaja (tutejszy Arbat- zawsze tak nazywają deptaki na wzór moskiewskiego pierwowzoru). Przegonił mnie deszcz. Drugiego dnia zwiedziłem Kreml, który okazał się najciekawszy od strony zewnętrznej. Zszedłem Schodami Czkałowskimi na ulice nadbrzeżne  nad Oką i Wołgą. Czkałow- ulubieniec Stalina, był pilotem rosyjskim, który wsławił się przelotem nad biegunem północnym do Vancuver w Kanadzie. Zginął jako pilot oblatywacz w 1938 roku, podobnie jak późniejszy bohater tego kraju- Gagarin. Po drodze zajrzałem na mały targ owocowy.

 

 

Wspomniany deptak był dla mnie najciekawszy. Zwłaszcza, gdy w dniu pierwszego września zaludnił się młodzieżą, która rozpoczęła zajęcia szkolne. Dużą frajdę sprawiło mi skosztowanie na nabrzeżu okckiego piwa oraz podglądanie lokalnego folkloru, czytaj … Rosjanek w różnym wieku. Moja córka, do której zadzwoniłem około trzynastej znad Oki i Wołgi, skomentowała złośliwie moje piwo:

– no  ładnie!,- która jest u Ciebie godzina?

Spacer skończyłem znowu na miejscowym Arbacie i stwierdziłem, że nie tylko dawniej lubili podglądać swoje wizerunki. Pozdrawiam czytelników tej relacji.

 

 

Czterystu tysięczne Iwanowo- jako miasto włókiennicze, od lat jest miastem partnerskim Łodzi. Kiedyś kursowały między nimi tak zwane „Pociągi Przyjaźni”, choć pewnie  niektórzy nazwaliby je pociągami dla handlowców walizkowych. Wtedy, podobno sprzedaż dwóch par dżinsowych spodni, spłacała koszt wycieczki. Obecnie jestem tutaj po raz pierwszy i nie mam nic na zbyciu w swoim ośmiokilogramowym bagażu. Zniknęły większe różnice w zaopatrzeniu, więc nie mają sensu pomysły sprzed ponad czterdziestu lat.

Nie istnieją chyba większe zakłady włókiennicze i zaczyna od włókiennictwa być ważniejszy przemysł maszynowy i chemiczny. Iwanowo leży nad rzeką Uwodz około trzysta kilometrów na północny  wschód od Moskwy. Gdyby popatrzeć na zdjęcia zrobione w centrum miasta, można by powiedzieć- tam jest ładnie!

 

 

Ale gdy się spojrzy- nawet w centrum, za fronton reprezentacyjnego obiektu, zobaczy się raczej szarą rzeczywistość blokowiska. Zainteresowało mnie w Iwanowie włókiennictwo i zobaczyło tylko naście reklam hurtowni z materiałami i dodatkami krawieckimi, a to oznacza prywatną działalność raczej niewielkich firm szyjących. Z reklamy szkoły włókienniczej wyglądało poszukiwanie uczniów do tego zawodu. Może marudzę, ale wydaje mi się, że z prawdziwego włókiennictwa w Iwanowie został tylko herb miasta z prządką. Czyli porównując skrótowo, jest to samo co w naszej Łodzi, gdzie nie ostała się żadna fabryka włókiennicza.

 

 

Ponad ośmiowieczna Kostroma jest portem nad Wołgą, przy ujściu rzeki Kostroma. Miasto liczy niespełna trzysta tysięcy mieszkańców. Zwiedzając, pomaszerowałem najpierw do ujścia Kostromy. Z mostu pięknie widoczny jest największy zabytek regionu. W Monasterze Ipatiewskim przechowywana jest jedna z najważniejszych ikon prawosławia – Fiodorowska Ikona Matki Bożej. Również tutaj chrzczono kiedyś panującą rodzinę Romanowów. Most zakochani obwieszają kłódkami. Mnie rozbawiła taka jedna o wadze około jednego kilograma- mocno zadurzony… lub ślusarz z zawodu! Za klasztorem wśród wąskich uliczek można  poczuć klimat rosyjskiego miasteczka lub dużej wsi sprzed dziesiątków lat.

 

 

Szwendając się wśród nich z kamerą, nawet nie wzbudzałem większego zainteresowania. Znajduje się tam również kilka przepięknych stareńkich miejsc kultu. Babuleńka w jednej z cerkwi opowiadała mi,  ile jeszcze takich miejsc zniknęło w czasie „radosnego okresu rewolucyjnego”, kiedy to podobne obiekty po prostu wysadzano dynamitem. Za to obecnie, władze budują nowe i to za państwowe pieniążki.

Wszyscy turyści w Kostromie na pewno przyjadą na Plac Centralny, również z powodu konieczności przesiadki pomiędzy marszrutkami i trolejbusami. Do niego dochodzi kilka ulic i ich odcinki w pobliżu placu warto obejrzeć. Na skraju placu, za długimi arkadami- tutaj nazywanymi Mącznymi Rzędami, znajduje się targowisko. Pośród różności można odnaleźć oryginalne gliniane pamiątki i dobrej klasy wyroby z lnu.

Obok pokazuję fotkę z moją dotychczasową trasą- „pijanego zająca”?

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Złote Kolco: Jarosław, Wołogda, Twer

Przejście do poprzedniej relacji: Sarańsk, Penza, Saratów, Tambow

Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…

 

 

 

08-09-2018

Złote Kolco

 

Złoty Pierścień Rosji (Złote Kolco): Jarosław, Wołogda, Uglicz, Twer, relacja z podróży  (na wrzesień 2018).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

         Już w poprzedniej relacji zahaczyłem o Złoty Pierścień Rosji (tzw. Złote Kolco),

          -a co to jest? – ktoś zapyta.- Tak nazwano w Rosji szlaki turystyczne do średniowiecznych miast, leżących po północno- wschodniej stronie Moskwy. Obszar ten stanowi kolebkę państwowości rosyjskiej. W miastach zachowały się unikatowe zabytki historii, kultury oraz ważne dla kościoła prawosławnego liczne centra pielgrzymkowe.

          – Ile ich jest?- Otóż liczby są różne w zależności od liczącego. Maksymalnie spotkałem dwadzieścia sześć, ale w Jarosławiu, gdzie twierdzą, że są stolicą Złotego Kolca, uznają tylko dziewięć. Z tego okrojonego wykazu udało mi się zobaczyć w czasie obecnej podróży cztery miasta: prócz Moskwy jeszcze Iwanowo, Kostromę i Jarosław (patrz mapka).

Jarosław położony jest w zachodniej części Rosji. Jest wielkości naszego województwa mazowieckiego. Położenie geograficzne na węźle komunikacyjnym pomiędzy Moskwą i Sankt Petersburgiem, w którym krzyżują się magistrale kolejowe, trasy drogowe i wodne, daje mu wiele korzyści. To nowoczesne sześćset tysięczne miasto nad górną Wołgą.

 

 

Nazywają go „rosyjską Florencją” ze względu na liczbę zabytków. Zabytkowe centrum miasta zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa… UNESCO. Gród w Jarosławiu założył na początku jedenastego wieku książę Jarosław Mądry, a jego samodzielne dzieje zakończyły się w wieku piętnastym- po podbiciu przez władcę Księstwa Moskiewskiego Iwana III Srogiego.

 

 

Zwiedzanie miasta rozpocząłem od nabrzeża i zaskoczony zobaczyłem aż cztery duże statki, które przywiozły do Jarosławia tłum różnojęzycznych turystów. Oprócz zwiedzania wspomnianego Złotego Kolca, biura turystyczne oferują ciekawe jedenastodniowe wycieczki stwarzające możliwości zobaczenia starych rosyjskich miast: Moskwy, Sankt Petersburga, Jarosławia, Uglicza, Myszkina, Goryczy i Kiżu. Wszystkie te miejsca łączy rejs statkiem wzdłuż Wołgi, Jeziora Białego, Jeziora Onega i rzeki Newy. Spacerowałem tym razem wśród tłumu. Niespieszne szwendanie się pośród starych kamienic, licznych kopuł soborów i cerkwi, zakończyłem na Striełce, parku leżącym na półwyspie przy połączeniu rzeki Kotomyśli z Wołgą.

 

 

Kolejny duży region leży na północy europejskiej części Rosji. Wołogda liczy sobie ponad trzysta tysięcy mieszkańców. Pierwsze historyczne wzmianki o mieście pochodzą z dwunastego wieku. W średniowieczu znajdowała się na dwóch szlakach handlowych. Jeden północny, skąd płynęła cenna sól warzona w klasztorach, a drugi na Syberię, skąd przywożono drogocenne futra. Wraz z założeniem Sankt Petersburga Wołogda stała się miastem prowincjonalnym, co przyniosło- o dziwo, jej korzyść. Uchroniło na początku dwudziestego wieku jej główne zabytki od zniszczenia, w radzieckich czasach walki z religiami i burzenia cerkwi. Mogłem podziwiać liczne kopulaste budowle, w tym wołogodzki Kreml.

           – Choć tak prawdę mówiąc, trochę mi się już opatrzyły… obiekty kultu religijnego wschodniego obrządku.

 

 

Region wołogodzki znany jest z uprawy lnu i wytwarzania koronek, które są główną specjalnością przemysłu pamiątkarskiego. Jadąc autobusem do Wołogdy oraz pociągiem w drodze powrotnej w stronę Tweru, patrzyłem na ogromne lasy południowej tajgi. Lasy iglaste, w których dominuje świerk zajmują większość terytorium obwodu.

Na poboczach dróg i szlaków kolejowych często spoglądałem na brązowy o tej porze Barszcz Sosnowskiego. To dziwna roślina, która rozpowszechniła się z rejonu gór Kaukazu do środkowej i wschodniej Europy (w tym Polski). Jest piękna na swój sposób, ogromna, osiąga do czterech metrów wysokości przy średnicy badyla do dziesięciu centymetrów. Liście dochodzą do średnicy dużej parasolki, a kwiatostany do pół metra.

Wygląda nieźle z turystycznego punktu widzenia… ale- no właśnie! Jest zaborcza w środowisku naturalnym, wypiera inne rośliny, a jej soki i wydzieliny włosków stanowią zagrożenie dla zdrowia ludzi. To paskudztwo w kontakcie ze skórą, i przy obecności światła słonecznego, powoduje oparzenia- nawet trzeciego stopnia.

 

 

Po drodze- nie planując tego, zobaczyłem jeszcze jedno miasto na Złotym Pierścieniu. Autobus w czasie sześciogodzinnej drogi do Tweru miał tam przymusowy półgodzinny postój, i to w sąsiedztwie tutejszego Kremla. Pięknie prezentowały się jego kopuły w promieniach zachodzącego słońca.

 

 

Obwód twerski leży w zachodniej Rosji, w pobliżu granicy z Białorusią. Atutami gospodarczymi regionu jest rzeka Wołga, linia kolejowa Moskwa– Petersburg, oraz surowce energetyczne węgiel i torf.  Miasto Twer zamieszkuje czterystu tysięczna społeczność. Zwiedzając, warto pospacerować po centrum miasta, w którym najciekawsze są ulice Sowieckaja, Nabiereżnaja nad Wołga i Twercą, Place: Lenina, Sobornyj i Twerski, oraz deptak ulicy Trechsfjadzkiej.

 

 

Ten region rosyjski posiada smutny polski wątek. Wiosną 1940 roku NKWD wymordowało w swojej siedzibie w Twerze ponad sześć tysięcy polskich:  policjantów, pograniczników , Straży Więziennej, żołnierzy oraz innych więźniów z obozu w Ostaszkowie. Zabijano ich w piwnicach strzałami w tył głowy po 250 dziennie, i następnie pogrzebano w zbiorowych mogiłach nieopodal miejscowości Miednoje. Nie udało mi się dotrzeć do Miednoje z powodu ograniczonego sobotą ruchu podmiejskiego (28 km od Tweru).

          No cóż… wypada mi powiedzieć jeszcze to, co zauważyłem w lokalnym „Przewodniku Historycznym Ziemia Twerska” (wydanym w 2015 roku).

          Dla Twerzan, dla mieszkańców tych ziem, po prostu, niestety takie coś nie istnieje. A wszystkiemu przygląda się ze spizowym spokojem: Lenin na placu centralnym , czy Puszkin przy historycznym moście na nabrzeżu Wołgi.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Syktywkar, Narjan Mar, Archangielsk, Murmańsk i Karelia

Przejście do poprzedniej relacji: Riazań, Niżny Nowgorod, Iwanowo i Kostroma.

Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…

 

 

 

20-09-2018

Syktywkar, Archangielsk, Narjan Mar, Murmańsk i Karelia, relacja

 

Syktywkar, Archangielsk, Narjan Mar, Murmańsk i Karelia, relacja z podróży  (na wrzesień 2018).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

          Na północ europejskiej części Rosji, wskutek dużych odległości pomiędzy regionami, ruszyłem samolotami. Do rosyjskiej stolicy dotarłem pociągiem a potem przypomniały mi się piękne stacje moskiewskiego metra. Na załączonym zdjęciu stacja Kijowska, z której jedzie się pociągiem na lotnisko Wnukowo.

          Republika Komi to teren większy od Polski, z tym, że lasy zajmują siedemdziesiąt procent, a bagna piętnaście. Jeżeli doda się do tego siedemdziesiąt osiem tysięcy jezior, niespełna milion  mieszkańców, to można się poczuć jak w niezamieszkanym terenie pierwotnym. Panuje surowy klimat i nie ma zbyt wielu dróg. Kiedyś region był ważnym dostawcą futer. Mają tu- wpisany na listę… UNESCO, unikatowy Rezerwat Peczorsko-Iłycki. Podczas podchodzenia do lądowania, widać było ten bezmiar placków i wstążek wodnych w morzu zieleni.

A potem „bęc” na lotnisku i znalazłem się w budynku aeroportu, które znajduje się w samym centrum miasta, i pełni jednocześnie funkcję dworca autobusowego. No i hotel miałem za rogiem najbliższego budynku.

 

 

              Zwiedzałem piechotą, bo zwyczajnie jest wszędzie blisko. Gospodarka Komi oparta jest na wydobyciu surowców energetycznych: ropa naftowa, gaz ziemny i węgiel oraz wykorzystaniu lasów. Jednak bogactw regionu w jego stolicy- dwustu tysięcznym Syktywkarze, nie widać. Zastanowił mnie- widoczny na zdjęciu, pojazd pomocy medycznej.

 

 

Rdzenną ludnością kraju są ugrofińscy Komiacy (zwani również Zyrianami). Znajdująca się na pomniku przed szkołą kobieta ze strzelbą na ramieniu, to chyba już historyczny obrazek z życia mieszkańców. Zajrzałem do muzeum narodowego, na nabrzeże rzeki Sysoły, plac Lenina, ulice Kirowa i Radziecką, i… tyle.

O futrach przypomniało mi się podczas odlotu- na straganie z regionalnymi pamiątkami. Dwie „z oryginalnymi paszczami i pazurami” utkwiły mi szczególnie w pamięci. Były to futra brunatnych niedźwiedzi oraz wilków, które oferowano za równowartość około tysiąca euro.

 

 

           Herb Archangielska przedstawia Archanioła Michała zabijającego demona. Według legendy  walka miała miejsce w pobliżu miasta i od tego wydarzenia wzięło swoją nazwę, a Archanioł wciąż czuwa nad miastem i broni go przed powrotem czarnego stwora.

A faktycznie, osadnicy pojawili się w dwunastym wieku na terenie obwodu archangielskiego, i byli nimi prawosławni mnisi z Nowogrodu, którzy u ujścia Dźwiny założyli monastyr pod wezwaniem Michała Archanioła.

Na tym terenie znajduje się przylądek Fligely, uważany za najbardziej na północ wysunięty punkt Euroazji i przylądek Upragniony (mys Żełanija), będący położoną najdalej na wschód częścią Europy. Jeszcze tylko do kompletu powierzchnia- prawie dwa razy większa od naszego kraju, zajęta przez północną tajgę i tundrę.

Trzysta pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców zamieszkuje raczej nowoczesne miasto, po którym nie widać, że znajduje się w krainie białych niedźwiedzi nad Morzem Białym.

 

 

              Bogactwem regionu są oczywiście złoża surowców energetycznych: ropa naftowa, gaz i torf. W niewielkiej odległości znajduje się rosyjski kosmodrom– Plesieck. A nieco historycznie, do miasta w okresie II wojny światowej przybywały północne konwoje z zaopatrzeniem wojennym.

Zamieszkałem w najładniejszej części miasta- dokładnie na tutejszym Arbacie, którym jest ulica Chumbarowa- Luchińskiego. Pięknie odnowiona, najstarsza część miasta zapraszała do spacerowania, gdyby nie siąpiący dwudniowy deszczyk- czyli przez cały okres pobytu. Spodobał mi się szczególnie spiżowy jeździec okazałej ryby.

W odległości dwudziestu pięciu kilometrów od miasta znajduje się skansen drewnianej architektury Północnej Rosji „Małyje Korieły”. Można bez problemu dojechać miejskimi środkami lokomocji, tylko to deszczysko nie pozwalało w pełni cieszyć się otoczeniem.

 

 

          Kolejny skok samolotem i powitałem Nieniecki Okręg Autonomiczny, położony po sąsiedzku nad Morzami: Białym, Barentsa i Karskim.

– Trzy morza- ale to brzmi!

 Tylko, że można się do niego dostać w lecie wyłącznie samolotem lub wodą. Transport lotniczy obsługiwany jest przez lotnisko w stolicy okręgu- Narjan-Mar. W mieście znajduje się także port morski, mogący obsługiwać jednostki do 114 m długości i zanurzeniu do 4,9 m. Port jest dostępny od połowy czerwca do połowy października, a gdy wraz z lodołamaczem to do polowy listopada. W zimie jest lepiej, gdy zamarzną bagna i wieczna zmarzlina stanie się przejezdna.

Miasteczko Narjan Mar leży nad Peczorą. Zamieszkuje je dwadzieścia tysięcy mieszkańców i istnieje od  1929 roku. Gospodarka okręgu zdominowana jest przez wydobycie ropy naftowej i gazu ziemnego.

Zamieszkałem w jednym z dwóch hoteli, mój nazywa się Peczora i na dodatek byłem… pierwszym obcokrajowcem, którego tam przyjmowano. Ale problem! Nie wiedzą, co muszą zrobić aby mnie zarejestrować, kserują wszystkie kartki paszportu…

Widok z czwartego piętra zmusił mnie do wyciągnięcia aparatu fotograficznego. Najciekawszy widoczek sfotografowałem jednak na placu Lenina, na którym znajduje się również piękna drewniana cerkiew prawosławna.

 

 

Narjan Mar jest miastem nowo budowanym. Nowoczesne bloki mieszkalne i obiekty typu: dom kultury, mały stadion, port. Cztery godziny spaceru pozwoliły zwiedzić wszystko. Chłodno, tylko dwanaście stopni i przelotny deszcz. Zaciekawił mnie drogowskaz z odległościami w pobliżu wspomnianej cerkwi- do bieguna północnego jest tylko 2489 kilometrów.

– Tak, Narjan Mar znajduje się za północnym kręgiem polarnym!

Rozwój przemysłu w okolicy miasta związany był z rozpoczęciem eksploatacji złóż węgla nad Peczorą. Osada istniała jednak w tym miejscu już wcześniej, zamieszkana przez Nieńców, trudniących się rybołówstwem i wyrębem drewna. Stroje i zwyczaje tubylców mogłem zobaczyć wyłącznie w muzeum okręgowym.

 

 

          Okolice Murmańska, są pagórkowate w większości pokryte tundrą oraz z dużymi obszarami bagien. Na całej północnej części obwodu panuje wieczna zmarzlina, oraz większość tych terenów znajduje się za kołem podbiegunowym. Półwysep Kolski oblewają wody Morza Białego i Morza Barentsa.

Stolica obwodu- trzystutysięczny Murmańsk, leży za kołem podbiegunowym w odległości prawie dwóch tysięcy kilometrów od Moskwy. Jest niezamarzającym portem nad pięćdziesięciokilometrowym fiordem Zatoki Kolskiej (Morze Barentsa), w pobliżu granicy z Norwegią i Finlandią. Polarne wody łagodzi płynący w pobliżu Golfstrom- ciepły prąd morski. Ten właśnie prąd sprawia, iż woda w morzu nie zamarza i w ten sposób umożliwia całoroczną żeglugę.

W połowie września noce były już chłodnawe- w pobliżu zera, a i w dzień trzeba było ubierać kurtkę. Za to ogólny wygląd miasta upiększała „złota jesień”. Z przyjemnością spacerowałem z kamerą parkami i jesiennymi ciągami ulicznymi. Jak mantrę mógłbym powtarzać nazwy ulic w kolejnych miastach. W Murmańsku najciekawsze były: ulica i plac imienia historycznego rewolucyjnego wodza …, oraz rejon dworca kolejowego i portu morskiego.

 

 

W porcie przy nabrzeżu udostępniono zwiedzającym w charakterze muzeum pierwszy lodołamacz atomowy „Lenin”. Godzinne zwiedzanie pozwala zapoznać się z budową i historią okrętu, który służył flocie rosyjskiej przez trzydzieści lat do roku 1989 (foto).

Z ciekawostek regionu można wymienić to, że w unikalnej Kisłogubskiej Elektrowni Pływowej energię elektryczną uzyskuje się z pływów morskich. Znajduje się tutaj również najgłębszy odwiert na świecie, sięgający ponad 12 kilometrów w głąb ziemi.

Ciekawa jest historia Murmańska, który powstał dopiero w 1916 roku. Najciekawsze są jednak militarne dzieje miasta.

W roku 1940 Murmańsk stał się bazą dla niemieckich okrętów podwodnych Krigsmarine, w ramach umowy pomiędzy III Rzeszą i Związkiem Radzieckim. Rosjanie udostępnili swój port Niemcom w tak dużym zakresie, że ci mogli być pewni, że znajdą tu schronienie i przyjazne doki. Po 22 czerwca 1941 roku do Murmańska docierały alianckie konwoje z pomocą i zaopatrzeniem wojennym.

Po wojnie stał się bazą radzieckich okrętów podwodnych, uzbrojonych w broń jądrową. Dziś jest portem macierzystym Floty Północnej.

Położenie na wysokiej szerokości geograficznej sprawia, iż zimą w regionie panuje noc polarna, a latem dzień polarny. Czyli, przynajmniej przez dwa miesiące w okresie grudnia do stycznia jest cały dzień ciemno, a za pół roku występują tak zwane białe noce.

Turyści mają możliwość zetknięcia się z przyrodą w stanie nietkniętym ludzką ręką. Na fladze obwodu murmańskiego znajduje się zorza polarna.

– A nuż ją zobaczę?- Miałem nadzieję… Nic z tego- jest za wcześnie, im bliżej nocy polarnej a zwłaszcza okresu mrozów, tym większa szansa na jej ujrzenie.

Gospodyni mojego hostelu opowiedziała mi zabawną historyjkę, właśnie o zorzy polarnej i jej związku ze spłodzeniem męskiego potomka! Okazało się, że chwytem reklamowym chińskich biur podróży jest hasło:

-„ zobacz zorzę polarną a spłodzisz dzieciaka płci męskiej!”- tak pożądanego w chińskich rodzinach.

Hasło okazało się skuteczne, w zimie przybywa wiele wycieczek z Państwa Środka.

Wracając ze spaceru, nie mogłem się opędzić od pomysłu zakupienia wspaniale wyglądających ryb. Mniam, mniam- zwłaszcza duże okonie morskie. Ostatecznie zrezygnowałem, gdyż kolejny lot mam tylko z limitem bagażu podręcznego.

– Jak tu taki ogromny kawał ryby zjeść na jeden, czy nawet dwa posiłki?

 

 

          Do Karelii przyleciałem samolotem. Z Murmańska można również dostać się pociągiem, ale to około doby podróży. Republika Karelii położona na  północy Europy w Rosji, między Morzem Białym a Finlandią. Kiedyś określano ten rejon Międzymorzem Fińsko-Karelskim, które podzielono pomiędzy Rosję i Finlandię.

Pietrozawodsk- obecnie 270 tysięczna stolica regionu, został założony na początku osiemnastego wieku przy hucie żelaza i fabryce broni- powstałej z rozkazu cara Piotra I. Później było to miejsce zesłań więźniów politycznych. Miasto posiada port nad brzegiem jeziora Onega. Skutkiem obecnie trwającego kryzysu jest emigracja zarobkowa. W Karelii następuje spadek liczby ludności: Rosjanie wyjeżdżają do dużych rosyjskich miast Sankt Petersburga i Moskwy, a Karelowie wybierają raczej emigrację do Finlandii.

Władze regionu starają się przyciągnąć do Karelii turystów, zarówno z Rosji jak i sąsiednich krajów skandynawskich. Głównymi atrakcjami turystycznymi mają być walory przyrodniczo-krajobrazowe karelskiej przyrody, w znacznym stopniu nieskażone cywilizacją oraz zabytki. Spośród tych ostatnich jednym z najważniejszych jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO kompleks zabytkowych zabudowań złożony z drewnianych kościołów, kaplic i domów na położonej na jeziorze Onega wyspie Kiży.

Pietrozawodsk zwiedzałem pieszo, najpierw ulicą Nadbrzeżną nad Jeziorem Onega do przystani. Chcę dostać się do sławnego zespołu Kiży- można tam wyłącznie dopłynąć z wycieczką. Niestety jest poza sezonem i ilość chętnych turystów warunkuje pracę łodzi i wodolotu- to ponad godzinę w jedną stronę statkiem. Nie ma chętnych, więc zapisuję się na wycieczkę do tak zwanego Złotego Kolca Karelii (wodospad Kiwacz, cerkiew w Carewiczach, Góra Sampo… Cerkwia św. Trójcy w wiosce Konczozero). Przyszedłem na godzinę odjazdu i … zwrócili mi forsę- brak grupy.

Cóż pozostało: zwiedziłem Plac i Prospekt Lenina, plac operowy oraz zrobiłem zakupy spożywcze- aby pozbyć się reszty rubli. No i zrobiłem niniejsze notatki przy drinku.

 

 

Moja półtoramiesięczna podróż po Centralnej Rosji dobiegła kresu. Niżej na mapce pokazuję trasę podróży.

 

 

Na zakończenie tej części podróży jeszcze coś, co nazwałem:

Jak nas widzą inni, czyli „dlaczego Polacy nienawidzą Rosjan?”  

 

 

Przejście do następnej relacji: Z wizytą u Świętego Mikołaja (Oczywiście za trochę)

Przejście do poprzedniej relacji: Złote Kolco…

Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…

 

 

 

20-09-2018

Jak nas widzą inni...

Jak nas widzą inni, czyli:dlaczego Polacy nienawidzą Rosjan?” 

Tekst: Paweł Krzyk

 

Wędrując przez Rosję wzdłuż i wszerz, dzielę się swoimi spostrzeżeniami z podróży, podobnie jak to czynię z wszystkich zakątków świata.

Gdy zacząłem pisać o poszczególnych rejonach rosyjskich, czasami używałem określeń typu, niezbyt warte odwiedzenia i … temu podobnych, zresztą niezbyt pochlebnych. Spotykałem się z komentarzami, które sugerowały

-„a po co w ogóle tam pojechałeś?”

Już wyjaśniam. Po odwiedzeniu wszystkich krajów w świecie, popatrzyłem na swoją mapkę polityczną świata z powbijanymi szpilkami -trochę przypomina jeża, zauważyłem prawie puste miejsca w rejonie Euroazji z napisem „Rossija” (używam nazw fonetycznych). Zobaczyłem wszystkie stany amerykańskie i powiedziałem sobie,

– a dlaczego by nie zobaczyć wszystkich „stanów” rosyjskich. Wprawdzie tutaj to się inaczej nazywa. Kraj jest znacznie większy i używają innych nazw, takich jak: obłasti, respubliki, kraje czy okręgi autonomiczne.

– A  dlaczego by nie?- powiedziałem sobie. I postanowiłem je wszystkie odwiedzić.

Zajmuje mi to- jak na razie, ładnych kilka podróży. Najpierw zwiedzałem- tak jak wszyscy, miejsca najbardziej rozpoznawalne, typu: Moskwa, Sankt Petersburg, rejony wzdłuż kolei transsyberyjskiej, Irkuck i Bajkał. Następnie podzieliłem resztę ogromnej Rosji na trzy wyprawy. Pierwsza była „dalekowostocznaja”: od Władywostoku, poprzez Kuryle, Kamczatkę, Czukczów… do stolicy Syberii.

Obecnie zwiedzam Rosję centralną i europejską północną. Chciałbym zobaczyć jeszcze południową część tego kraju.

Wędruję samotnie, gdyż:

– po pierwsze, trudno znaleźć współtowarzysza podróży,

– a po drugie, chyba nie za bardzo chcę…

Przez Rosję, znając język, najlepiej podróżuje się samotnie.

– Ty chyba z „pribałtykow”, dobrze mówisz po rosyjsku…, ale twój akcent…- tak komentują moją rozmowę, dopóki nie wyjaśniam skąd pochodzę.

Mam szansę być turystą nierozpoznawalnym, z którym rozmawia się normalnie- i o wszystkim.

I teraz chciałbym powiedzieć o czymś, czym prawdopodobnie narażę się wielu rodakom.

Kilkakrotnie spotykałem się po drodze w trakcie zwykłej rozmowy, z zapytaniem:

– dlaczego Polacy nienawidzą Rosjan?- zwłaszcza ze strony starszych wiekiem. Młodszym, za przeproszeniem „to wisi”, są zapatrzeni w  komórki i to, co stamtąd wypływa- podobnie zresztą jak większości w świecie.

Miałem kłopot z odpowiedzią. No bo jak odpowiedzieć nie zawsze wykształconemu rozmówcy o historii. Mówiąc po krótce: czasach od rozbiorów, zsyłek w bydlęcych wagonach do krainy białych niedźwiedzi, czasy podejścia Armi Czerwonej aż pod Warszawę, ponowny rozbiór kraju do spółki z Hitlerem, wymordowanie inteligencji na początku II wojny światowej, czasy  socjalizmu…, czy wreszcie problemy ze zwrotem samolotu, w którym zginęła większa część władz polskich.

Wszystko fajnie, można by dywagować na ten temat w nieskończoność, w zależności od sympatii politycznych rozmówców.

Mnie zaś najbardziej drażni coś, co zobaczyłem, po prostu szwendając się po ulicach wielu- czasami w „zapadłych dziurach”,  miast i miasteczek. Dosłownie wszędzie, zobaczysz reklamy towarów naszych zachodnich sąsiadów: niemiecka jakość… i dużo by tu wymieniać. Dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin życia: od inwestycyjnych, artykułów, gospodarstwa domowego, po chemię, odzież roboczą, samochody, czy za przeproszeniem „pierdoły z życia codziennego”- tu nazywają to ”kanctowarami”. Mówiąc po prostu, towary niemieckie są wszechobecne.

Nie mam nic przeciwko temu, rozumiejąc zasady regulujące działalność Unii Europejskiej, ale zadaję sobie pytanie:

– dlaczego nie nasze?

Można by znów bić pianę, ale sądzę, że nasz kraj za bardzo przejmuje się bieżącą polityką a za mało gospodarką. No, bo jak skomentować działania „odwiecznego wroga Rosji”, który będąc mocarstwem europejskim, robi wszystko, aby być partnerem Rosji. Za przeproszeniem, „schowali sobie w buty” dawne animozje, gdy w grę wchodziły współczesne miejsca pracy swoich obywateli. Nawet swojego byłego szefa wysłali „ na etat” do firmy rosyjskiej. A my… oprotestowujemy kolejne nitki…

Pewnie będę bezczelny, ale proponuję naszym politykom, aby sobie pojechali (za własne pieniądze, choć nie koniecznie) do pomniejszych miast obwodowych Rosji i zobaczyli jak wygląda sytuacja w tej materii.

Szanowni Państwo,

– żyje się z gospodarki, bo z niej są środki do bieżących interesów politycznych.

 

Przejście do następnej relacji: Z wizytą u Świętego Mikołaja (Oczywiście za trochę)

 

20-09-2018

Centralna Rosja, informacje praktyczne

Centralna Rosja, informacje praktyczne

Tekst: Paweł Krzyk

 

Informacje ogólne: Obwód tiumeński w części azjatyckiej Rosji (zaraz za Uralem) to między innymi: Tiumien, Jamał i Jugra. Na trasie występuje różnica czasowa w lecie +3 godziny do Polski, tzn. gdy w Polsce jest 12.00 to tutaj 15.00. Bliżej Moskwy był już czas tego miasta.

Kiedy jechać? Najlepszy okres do podróżowania identyczny jak w Polsce. Z tym, że do Salechardu można się dostać w lecie tylko: samolotem, promem po Obie  i pociągiem. Powiedziano mi, że drogami można się poruszać wyłącznie po zamarznięciu- w lecie są nieprzejezdne.

Wiza: Obywatele polscy, potrzebują wizy do Rosji przed wjazdem. Normalnie wiza turystyczna jest wydawana max na 30 dni. Ale można załatwić wizę biznesową na dłuższy okres. Mnie pomogło warszawskie biuro wizowe Warmos.

Język urzędowy: rosyjski

Waluta: obowiązuje rubel rosyjski (RUB). Wymieniałem na lotnisku po kursie 1 EUR= 63,5 RUB. Z tym, że lepiej jest w mieście . Na samym lotnisku też można dostać lepszy kurs-nawet do 67 RUB, gdy będzie się szukało. Najlepszy zwykle jest najdalej od miejsca przylotu. W wielu miejscach można płacić kartami. W ciągu miesiąca kurs się zmienił do tego stopnia, że ostatnią wymianę robiłem po kursie 1 EUR= ok.80 RUB. (!!!)

Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet jest dostępny. Telefony GSM nasze działają. Prąd i wtyczki-  takie jak  u nas. Kupiłem  kartę do telefonu na całą Rosję z firmy MTS. Na miesiąc 5 GB kosztuje 1000 RUB (Internet i telefon). Karta pracuje tak długo, jak posiada środki na niej.

Ceny: towary i usługi : generalnie podobne do polskich (z wyjątkiem Moskwy, która jest znacznie droższa). Znacznie tańsze jest paliwo- ok. 0,6 EUR/litr, i chyba hostele: od 4-11 EUR/dorm.

Jak dojechać? Najwygodniej samolotem.

Bezpieczeństwo: kraj bezpieczny. Patrz na ostrzeżenia MSZ 

Co do zdrowia: nie ma specjalnych zagrożeń.

Transport i informacje turystyczne: na lotniskach i w mieście istnieją  informacje turystyczne, ale mapek na lotniskach nie  spotkałem. Lepiej jest w miejskich informacjach turystycznych. Ruch prawostronny. Najwygodniej w Rosji korzystać jest z pociągów (czyste, bezpieczne- choć wolno jeżdżą).

Korzystałem z różnych środków lokomocji i poruszałem się pieszo po centrum miast. Niżej szczegóły i ceny:

Tiumeń:

Lotnisko- hotelik w centrum miasta: taksówką (bo noc), około 10  km, 20 minut, za 360 RUB (zamówione na stanowisku w porcie lotniczym). Powrót za 300 RUB

Autobusy i marszrutki w mieście: 25  RUB za kurs

Selechard: taxi z lotniska do hotelu w centrum, 12 km, 15 minut, za 360 RUB/ powrót 350

Surgut: taxi z Lotniska do hotelu w centrum: 270 RUB, 10 km, 10minut/ powrót autobusem lub taxi.

Generalnie można przyjąć, że we wszystkich miastach Rosji, wszystkie miejskie środki lokomocji: autobusy, marszrutki, tramwaje i trolejbusy kosztują od  20 do 26  RUB/kurs (rosyjski emeryt płaci połowę).

Kurgan:

            Lotnisko-hotel  w centrum; taxi 7km, 300 RUB

            Kurgan-Czelabińsk: pociąg, 3,5 g, 910 RUB, autobus 5 g, 600 RUB

Czelabińsk: Czelabińsk- Ufa, pociąg, 421 km, 9 g, 1570 RUB

Ufa: Ufa- Orenburg pociąg, 374 km, 8g, 2780 RUB

Orenburg: autobus do Aktobe Kazachstan, 270 km, 5,5 g, 700 RUB

Kazachstan:

Aktobe- Uralsk– 475 km, okazją poprzez blablacar.ru -1000 RUB

Uralsk- Aktyrau– 515 km, okazją- 1000 RUB

Aktyrau- Aktau– 900 km, okazją przez w/w stronę 2000 RUB

Aktau- Samara– samolotem

Samara: pociąg do Uljanowsk, , 239 km, 8,5 g, 1171 RUB

Uljanowsk: autobus do Czekoksary, za 701 RUB

Czeboksary: przejazd pociągiem do Sarańska: 323 km, 11g, za 625 RUB

Sarańsk: przejazd pociągiem do Penza, 149 km, 3,5 g, za 735 RUB

Penza: przejazd autobusem do Saratowa, 225 km, 4,5 g,  za 605 RUB

Saratów: przejazd pociągiem do Tambow, 5,5 g, za 1830 RUB

Tambow: przejazd pociągiem do Riazania: 287, 5,5 g, za 1110 RUB.

Riazań: przejazd pociągiem do Niżnego Nowgorodu, 430 km, 9,5 g, za ……..RUB

Niżny Nowgorod: przejazd autobusem do Iwanowa: 262 km, 4 g, za 748 RUB

Iwanowo: przejazd autobusem do Kostroma, 107 km, 1,5 g, za 360 RUB

Kostroma: przejazd autobusem do Jaroslaw, 86 km, 1g45’, 290 RUB

Jarosław: – przejazd autobusem do Wologda, 194 km, ok 4g, 400 RUB

                  – przejazd autobusem do Twer: 335 km, 5g,35’, 825 RUB

Wołogda: przejazd pociągiem do Jarosląwia ok.200km, 3g40’, nie zapisałem…

Twer: przejazd pociągiem do Moskwy, 176 km, 2g 20’, 718 RUB

           Taxi na dworzec-155 RUB

Moskwa: bilet na metro jeden przejazd 55 RUB

                 Bilet na pociąg express ze stacji Kijowskaja na lotnisko Wnukowo: poł godziny, 500 RUB

Archangielsk: taxi z centrum na lotnisko 200 RUB

Murmańsk: taxi z/na na lotnisko/ centrum miasta: 23 km, ok. 30’, 500 RUB

Pietrozawodsk: taxi na lotnisko 145 RUB

Hotele

Tiumień, spałem w wartych polecenia:

Hostel Sportivnaya, Chernyshevsky 2a Building  7, za 450 RUB w dorm

Hotel Layner, przy lotnisku tel 7 982 496566, cena 1280/ dorm- ale blisko do wylotu

Salechard, spałem w:  Hotel Ulana ул. Республики,17, za 1600 RUB, najtańszy

Surgut, spałem w wartym polecenia: Sweet Sleep Hostel, Dzierzynskowo 7/1, za  650 RUB (hostelsurgut.ru)

Kurgan: spałem w wartym polecenia Hotelu Moskwa, w centrum za 700 RUB

Czelabińsk: spałem w Hostel Noviy Ulitsa Rossiyskaya, 196а, Ap.20, za 400 RUB

Ufa: spałem w wartym polecenia Hostelu Подушка, Ленина 9/11 к.24, za 400 RUB

Orenburg: spałem w wartym polecenia Like Hostel, Proletarskaya 25, za 350 RUB

Kazachstan, Aktobe, spałem w wartym polecenia Comfort Hostel, ul. Patsayeva 48, za 280 RUB

Samara: spałem w wartym polecenia Hostelu Kamelia Ul. Krasnoarmeyskaya 60, za 400 RUB

Czeboksary: spałem  w  Center Hotel Ilybekova Street 7 Bldg. 2, za 405 RUB

Sarańsk: spałem w Urfin Hostel ul. Sadovaya 1, za 588 RUB

Penza: spałem w Hostelu Guest58 Некрасова, 46, za 350 RUB

Saratów: spałem w Hostelu Uyut, Соборная площадь, д. 1, кв. 43, za 390 RUB

Tambow: spałem w Hostelu Tambovsky Volk Ulitsa Bazarnaya 134, za 400 RUB

Riazań: spałem w Hostelu Like, Ulitsa Radischeva, 69, za 400 RUB

Niżny Nowgorod: spałem w My Hostel Maslyakova Street 12A, 1 etazh, za 390 RUB

Iwanowo: spałem w Ivanovo Hotel, Ulitsa Karla Marksa 46, za 888 RUB

Kostroma: spałem w Yasen Pen Hostel-Komsomolskaya 17, za 449 RUB

Jarosław: spałem w Hostelu Cherdak, (Первомайская 15 А) Pervomayskaya 15, za 500 RUB

Wołogda: spałem w Ivan-House Hostel ulitsa Lenina 9 , za 349 RUB

Twer: spałem w Kalinin Hostel-Volnogo Novgoroda Street 19, za 600 RUB

Syktywkar: spałem w Hotelu Aviator, Zavodskaya Ulitsa 8, za 1500 RUB (blisko)

Archangielsk: spałem w wartym polecenia Staroye Mesto Hostel Ulitsa Chumbarova-Luchinskogo 41,  za 600 RUB

Narjan-Mar: spałem w Hotelu Pechora Ulitsa Lenina 31, za 1000 RUB (niezły)

Murmańsk: spałem w Sailor’s Cabin Hostel Ulitsa Knipovicha 21 kv. 923, za 495 RUB (taki sobie).

Pietrozawodsk: spałem w Karelia Hostel, Ulitsa Rigachina 20A, za 390 RUB

 

Przewodniki: nie  szukałem. Wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu.  

 

Atrakcje turystyczne:

Tiumień: duże, dość ładne miasto. Klika ciekawych miejsc w centrum, którymi są dwie równolegle ulice: Respubliki i Lenina, oraz rejon nadbrzeżny przy rzece Tura.

Salechard: ciekawe miasto na kręgu polarnym. Warte zobaczenia: centrum miasta, stary fort na cyplu, oraz pomnik kręgu polarnego w drodze z/na lotnisko.

Surgut: miasto takie sobie, spacer po centrum na ulicy Lenina. W centrum dzielnicy Stary Surgut istnieje wart zobaczenia skansen z dawną zabudową i muzeum w domu kupieckim.

Kurgan: miasto be, kilka godzin i dalej, tylko spacer w centrum między blokowiskami i ładna cerkiew.

Czelabińsk: ładne miasto, ul Lenina, i Kirowa, wiele pomników, cerkiew Św. Trójcy

Ufa: spacer: Lenina w stronę fontanny 7 dziewcząt, gościnny dwor z restauracjami, marszrutka z Lenina( 25 RUB) do Telecentr nad rzekę Biełaja do starej zabudowy- spacer- powrót marszrutką za 20 RUB

Orenburg: spacerem do rzeki Ural z pomnikiem lotnika….. Spacer z powrotem deptakami Sowieckim i Lenina do Kirowa. Ładne połącznie starego z nowym w pół  milionowym mieście, leżącym na granicy  Azji i Europy.

Kazachstan; miasta (patrz relacja), a droga w stepie szerokim- jak w piosence o Małym Rycerzu

Samara: spacer po centrum b. ładnego miasta nad Wołgą: ulice Armii Czerwonej, Lenina, Leningradzka (deptak),  Pribiereżnaja do ładnego rejonu z klasztorem żeńskim, świątyniami, pomnikiem i fontannami (21.00-koncert fontann). Po Wołdze kursują statki wycieczkowe (1,5 g, za 350 RUB). Muzeum Kosmonautów i wiele innych. W okresie II wojny przeniesiono tu czasowo stolicę ZSRR

Resztę miast pomijam w tym miejscu- patrz relacje (tam te informacje się powtarzają).

Powrót do relacji: 1. Na kręgu polarnym: Tiumień, Selechard i Jugra.

Powrót do relacji: 2. Kurgan, Czelabińsk, Ufa i  Orenburg.

Powrót do relacji: 3. Zachodni Kazachstan

Powrót do relacji: 4. Nad Wołgą: Samara, Uljanowsk i Czeboksary

Powrót do relacji: 5. Sarańsk, Penza, Saratów, Tambow

Powrót do relacji: 6. Moskwa od wschodu: Riazań, Niżny Nowgorod, Iwanowo, Kostroma.

 Powrót do relacji: 7. Złoty Pierścień Rosji (Złote Kolco): Jarosław, Wołogda, Uglicz, Twer

 Powrót do relacji: 8. Syktywkar, Archangielsk, Narjan Mar, Murmańsk i Karelia

 

 

10-12-2018

film Rosja daleka: Barnauł, Nowosybirsk, Kyzył, Abakan

zajrzyj niżej

 

 

10-12-2018

film Rosja daleka: Czukotka, Birobidżan, Czyta, Gornoałtajsk

zajrzyj niżej

 

10-12-2018

film Jakucja

zajrzyj niżej

 

 

10-12-2018

film Kamczatka

zajrzyj niżej

 

10-12-2018

film Sachalin i Wyspy Kurylskie

zajrzyj niżej

 

10-12-2018

film Władywostok, Błagowieszczeńsk, Chabarowsk, Magadan

zajrzyj niżej

 

27-12-2018

film "Rosja centralna"- Na kręgu polarnym: Surgut, Tiumien, Selechard.

zajrzyj niżej

 

23-12-2018

film Rosja centralna: Kurgan, Czelabińsk, Ufa, Orenburg, Samara.

zajrzyj niżej

 

27-12-2018

film Rosja centralna: Czeboksary, Sarańsk, Saratów, Tambow, Riazań.

zajrzyj niżej

 

 

27-12-2018

film Rosja centralna: Niżny Nowgorod i Kostroma

zajrzyj niżej

 

25-12-2018

film Złote Kolco: Jarosław, Wołogda, Twer

zajrzyj niżej

 

27-12-2018

film Archangielsk i Narjan Mar

zajrzyj niżej

 

27-12-2018

film Murmańsk i Karelia

zajrzyj niżej

 

04-09-2019

Południowa Rosja: Biełgorod, Kursk, Orzeł, Briańsk, relacja z podróży

Biełgorod, Kursk, Orzeł, Briańsk, relacja z podróży (na wrzesień 2019)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Szczegóły organizacyjne całej podróży przez południową Rosję umieściłem w Informacjach praktycznych.

Na granicy ukraińsko-rosyjskiej mój paszport wzbudził zainteresowanie pograniczników: ilością stempli z czterech kontynentów, i  egzotycznymi dla nich kierunkami. Później deliberowali, dlaczego jadę na wizie biznesowej- biznesowa pozwala być dłużej niż miesiąc. W końcu po dwóch godzinach jazdy marszrutką (licząc postoje graniczne), znalazłem się w Biełgorodzie- to tylko około 40 km od Ukrainy.

Widać zdecydowaną różnicę cywilizacyjną od razy po przekroczeniu granicy. Chodzi o stan techniczny… chociażby dróg, czy prozaiczne sprawy, jak zwykła czystość szyb w pociągu.

Biełgorod to prawie 400 tys. zadbane miasto. Mój spacer do centrum ulicami Obywatelską i potem deptakiem, pozwolił zobaczyć kilka: cerkwi, ładnych budynków oraz pomników na deptaku…

 

 

Współczesny Kursk jest 450 tysięcznym, jednym z najstarszych miast w Rosji.

W czasie II wojny światowej Kursk zasłynął największą w świecie bitwą pancerną pod Prochorowką. Było to w lipcu/sierpniu 1943 roku. Po przegraniu na Łuku Kurskim, wycofywanie się hitlerowców, zakończyło się w Berlinie. Tu poległo ponad 300 tysięcy żołnierzy i ponad 800 tysięcy zostało rannych!

Najważniejszym miejscem Kurska jest Plac Czerwony, na którym centralną postacią  jest pomnik wodza Rewolucji Październikowej. Z drugiej strony placu o przeszłych dniach chwały, przypominają pomniki oraz tablica zasłużonych.

 

 

Na kolejnych zdjęciach pokazuję kurskie cerkwie

 

 

Pomiędzy odwiedzanymi miastami obwodowymi Rosji przemieszczam się głównie pociągami, które są dobrej jakości, punktualne i czyste. Można w nich także pokonywać dłuższe odległości w porze nocnej, na leżąco, oraz w niezłym standardzie noclegu. Często po przyjeździe na stację kolejową, najpierw rozglądam się za możliwością zakupu biletów do kolejnego punktu na trasie. To ważne, zwłaszcza przy połączeniu z kolejami podmiejskimi czy autobusami, na które trudniej kupić bilet z wyprzedzeniem.

Nie inaczej było w mieście Orzeł, gdzie na starcie kupiłem bilet na kolej podmiejską- elektriczkę, jak je potocznie nazywają. Bilet koleji podmiejskiej na jutro do Briańska, leżącego w odległości 130 kilometrów, kosztował 12,7 złotego.  

Orzeł znajduje się w zachodniej Rosji. Ponad 300 tysięcy mieszkańców, dzieciaki idą do szkoły bo pierwszy dzień września. Zaduch i skwar… Już na dworcu kolejowym pokazują symbol miasta, którym jest ten drapieżny ptak. Miasto leży nad Oką. W centrum miasta wpada do niej mniejsza rzeka Orlik. W centrum, dookoła placu Karola Marksa znajduje się wiele pomników, a nieco z boku ciekawe muzeum wojenne z czołgiem T-70 przed nim. Na pomniku nieznanego żołnierza również znajduje się… czołg.

 

 

Jeżeli centrum miasta jest eleganckie i powiedziałbym „monumentalne”, to na obrzeżach częstym widokiem są zabytkowe domostwa drewniane.

 Do Briańska, leżącego na pograniczu z Białorusią i Ukrainą, pojechałem z Orła wspomnianą elektriczką. Po drodze miałem okazję przyjrzeć się raczej mizernym wioskom. Zwykle, znajdujące się przy torach kolejowych pasy zieleni, skutecznie zasłaniają wszelkie widoki.

 

 

Briańsk jest ładnym, zielonym miastem nad rzeka Desną. Dominuje w nim przemysł ciężki i produkcja środków transportu, w tym lokomotyw. Jest nazywany miastem partyzantów. W latach 1941-43 znajdował się pod okupacją niemiecką.  Zwiedzanie rozpocząłem od Placu Partyzantów z pomnikiem. Od placu rozpoczyna się reprezentacyjny Prospekt Lenina. Zwykle taką nazwę noszą główne ulice w obwodowych miastach rosyjskich. Przy prospekcie znajdziesz: Teatr Dramatyczny, Plac Lenina z pomnikiem, a na górce cerkiew i wysoki pomnik. Nad rzeką zbudowano piękną fontannę kulistą, a przed filharmonią umieszczono pomnik prawosławnych patriarchów Cyryla i Metodego.

 

 

Na kolejnych zdjęciach pokazuję ciekawostki:

– postacie: Żukowa, Stalina, Lenina w kiosku z prasą,

– rzeźby przed domem w bocznej  uliczce, wykonane z zużytych opon.

 

 

              Pokazany na zdjęciu chleb nazywany jest ławaszem i mnie smakował najbardziej. Wypiekany jest na ścianach wewnątrz kulistego pieca. Obok mapka trasy pobieżnie opisanej w relacji.

 

             

Przejście do następnej relacji: Rosja Południowa: Kaługa…

Przejście do poprzedniej relacji: Północna Ukraina

 

 

 

23-09-2019

Kaługa, Tuła, Woroneż, relacja z podróży

Kaługa, Tuła, Woroneż, relacja z podróży (na wrzesień 2019)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Z czasów radzieckich „Kaługa” historycznie źle się Polakom kojarzy. Jest to obwód, w którym więziono osoby wrogie Rosji: między innymi znajdował się w obwodzie obóz w Kozielsku, skąd większość uwięzionych jeńców wojennych pojechała w ostatnią podróż… do Katynia. Więziono też żołnierzy AK  spod Wilna. Wybaczcie, nie chcę pisać więcej o bolesnych kartach historii naszego kraju.

Ja odwiedziłem, leżące na Oką, 340- tysięczne miasto Kaługę z mnóstwem starych domów. Znajduję się w europejskiej części Rosji, nieco na południe od Moskwy.

 

 

Obszedłem miasto pieszo. Rozpocząłem od rejonu Starego Torgu, a potem jak zwykle… ulicą Lenina, oraz deptakiem Teatralnej.

W porze obiadowej ciekawe było spotkanie przy okazji lunchu. Olek z restauracji „Traktir- Rosyjskie tradycje” opowiedział mi o swojej knajpce z końca 18 wieku- między innymi wizycie carycy Katarzyny II w dniu 16.12.1775 r.

 

 

Na ścianie restauracyjki ma ptaka z głową i piersiami kobiety – to Gamjun, postać z folkloru rosyjskiego. Jest to wieszczy ptak, wysłannik bogów, ich herold, wyśpiewujący ludziom boskie hymny i przepowiadający przyszłość tym, którzy umieją słuchać i są otwarci na tajemnice. Gdy Gamajun nadlatuje od wschodu, niesie ze sobą śmiercionośną burzę… wie o wszystkim na świecie…

Do kolejnego obwodu- Tuły wjechałem autobusem.

 

 

              Już na dworcu przekonałem się,  że Tuła  to miasto produkcji broni- „uzbrojone” pomniki na dworcu i muzeum pociągu pancernego.  W półmilionowej Tule najciekawszy jest Kreml.

Prawie każdy z nas  kojarzy Kreml z tym wielkim i ozdobnym w Moskwie.  W Rosji Kremli jest kilka. Ta nazwa oznacza po prostu fortecę, miejsce obronne. Na przykład w Tule zbudowano je w XVI wieku dla obrony przed najazdami Tatarów Krymskich. 

Pojechałem (trolejbusem za 18 Rubli= ok. 1  zł.) ulicą Krasnoarmiejską do rejonu Tulskiego Kremla. Ładnie odremontowany w 2017 roku, pachnie świeżością. W środku błyszczy złotymi kopułami nieczynny sobór Zaśnięcia NMP (Uspienski).

 

 

Pod arkadami murów zewnętrznych można obejrzeć bogate kolekcje tutejszych specjalności, którymi są samowary i… pierniki. Oczywiście nie licząc wspomnianej na wstępie innej tulskiej specjalności- uzbrojenia. Tę można za to podziwiać w ciekawym muzeum, także wewnątrz murów kremlowskich (jeżeli ktoś lubi militaria). To takie muzeum „dla macho”.

Po drodze nad rzeką Upą znajduje się fabryka broni z pomnikiem Piotra I (nakazał jej zbudowanie).

 

 

Do Woroneża, który znajduje się 353 km dalej na południe, dojechałem wygodnie- śpiąc w pociągu nocnym. Plecak zostawiłem w dworcowej przechowalni i poszedłem na całodzienne zwiedzanie miasta. Woroneż w 1943 roku prawie zniszczono w czasie walk. Obecnie, jest to ponad milionowe miasto z zabudową w stylu socrealistycznym z lat 50-ch dwudziestego wieku. Sporo w nim kopuł cerkiewnych i… pomników. Zaciekawił mnie jeden z rzadszych, rosyjskich motywów pomnikowych- wojennego pocztyliona. Pierwszy postój był  niedaleko na placu z pomnikiem nauki radzieckiej. Za nim błyszczał dużymi złotymi krzyżami na kopulach sobór Zwiastowania (Błagowieszczeńskij). Potem spacer ostro w dół w stronę rzeki Woroneż, i uliczkami kanionu rzeki  w stronę Placu Admiralskiego, z iglicą wysokiego pomnika i wieńcem starych dział. Patronuje temu Cerkiew Zaśnięcia NMP (Uspieńska).

 

 

Na nabrzeżu przycumowano  replikę żaglowca „Predystynacja 1700”. Car Piotr I, nie mając dostępu do morza nakazał zbudować port i okręt- jest nazywany ojcem floty rosyjskiej, a miasto jej kolebką.

Załączam także fotkę woroneskiego dworca kolejowego. Prawie wszystkie dworce rosyjskie są okazałe. Ten w Woroneżu posiada dodatkowo wiele postaci na frontonie kolumnady dworcowej.

 

 

Gdy wyjeżdżałem z kraju, paliwo kosztowało około 5 złotych. W Rosji benzynę 95  tankują za około 2,60 zł.

Wracając z powrotem na dworzec przechodziłem przez placyk, przy którym „babuszki” i drobni sprzedawcy oferowali swoje wyroby. Widzę mnóstwo grzybów, zwłaszcza czerwonych koźlarków. Lubię grzybobranie… Nic dziwnego, brzóz „mają ci tutaj dostatek”. 

 

1l benzyny 95 = 2,70 zl

 

             

Przejście do następnej relacji: Wołgograd…

Przejście do poprzedniej relacji: Biełgorod, Kursk, Orzeł, Briańsk

Przejście na początek trasy: Północna Ukraina

 

 

 

23-09-2019

Wołgograd, Rostów nad Donem, Krasnodar, Majkop, relacja z podróży

Wołgograd, Rostów nad Donem, Krasnodar, Majkop, relacja z podróży (na wrzesień 2019)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Wołgograd w przeszłości byl Saraj Sarajem, chyba największym miastem świata i Carycynem (od 16 wieku). Jeszcze w 1961 roku nazywał się Stalingradem.

– Tak, tym miastem, pod którym w ciągu pół roku na przełomie 1942/43 roku biły się dwa miliony żołnierzy, z czego ponad dwa miliony osób zginęło.

Rosjanie zbudowali muzeum Panoramy Stalingradu. Warto zajrzeć nie tylko dla militariów… Od sierpnia 1942 roku do 02.02.1943 radzieccy żołnierze okrążyli 6 armię niemiecką i ją unicestwili (ponad 750 tysięcy żołnierzy), co  w połączeniu z Bitwą na Łuku Kurskim oddało inicjatywę wojenną wojskom radzieckim. W górnej części muzeum znajduje się ogromny obraz panoramy stalingradzkiej.

Drugim miejscem upamiętniającym bitwę stalingradzką jest Kurgan Mamałowa, mauzoleum bitwy stalingradzkiej. Turysta znajdzie tutaj monumentalne pomniki, rotundę z wartą honorową i płonącym zniczem, cerkiewkę Wszystkich Świętych i budowę potężnego pomnika Matki Ojczyzny.

 

 

Idąc  od budynku panoramy ulicą Nadbrzeżną, dojdzie się do centralnych schodów z fontannami i kolumnadami. W pobliżu znajduje się port rzeczny, który oferuje ponad godzinne wycieczki. Popłynąłem o zachodzie słońca, jak oni mówią „tiepłachodem”, po szeroko rozlanej Wołdze.

 

 

Wołgograd mi się spodobał. Nie dlatego, że prawie nie ma w nim wiekowych zabytków. Również nie dlatego, że prawie na każdym kroku jest… militarny pomnik historyczny (jestem w stanie ich zrozumieć- półtora miliona ofiar). Szwendając się po mieście, nie było tej historycznej atmosfery, po prostu było ciekawie, ludzie się bawili z okazji rocznicy powstania miasta, były fajerwerki,….

 

 

Do Rostowa nad Donem (473 km) dotarłem podłej jakości pociągiem- podróż starszego typu wagonami zajęła cały dzień.

Cichy Don” po raz pierwszy wymyślił M. Szołochow. Ja oglądałem tę długą na dwa tysiące kilometrów „rzeczkę” z nabrzeża Rostowa na Donu- jak tutaj mówią. Szołochow przygląda się jej z pomnika, a obok  „tiepłachody” oferują rzeczne wycieczki.

 

 

Spacer do centrum ponad milionowego Rostowa rozpocząłem od ulicy Puszkina, która jest aleją z drzewami pośrodku jezdni i drobnymi pomnikami. Podobał mi się lew ze złotą rybką w łapach- złapał sobie złotą rybkę, czego nie mogą powiedzieć liczni wędkarze „na rybałce”.

 

 

Po południu przejechałem autobusem do Krasnodaru nad Morze Czarne (284 km). W tej części podróży znacznie częściej przemieszczałem się autobusami, gdyż przejazdy kolejowe są zbyt skomplikowane i wydłużają czas jazdy. Po przyjeździe do kolejnego miasta, pierwszym obowiązkiem dla mnie, jest zakup…. kolejnego biletu.

Krasnodar, dawniej Jekaterynodar, jest dużym ponad 800 tysięcznym miastem. W centrum, caryca Katarzyna II (Jekaterina) przygląda się miastu, które nakazała założyć kozakom w końcu XVIII wieku dla obrony południowych rubieży swojego kraju.

 

 

Miasto, które mnie jednak niezbyt się spodobało. Było dla mnie przystankiem w drodze na Półwysep Krymski: rozwlekle, posiadające w centrum mnóstwo starych kamieniczek i byle jakość- brak remontów uliczek o kocich łbach. Na opłotkach Krasnodar posiada nowo wybudowany Park Galickiego.  Jest to park  typu współczesnego z betonowymi uliczkami przeznaczonymi do współczesnych szaleństw, chociażby na elektrycznych hulajnogach.

 

 

Wyjazd na Półwysep Krymski opisałem w innej relacji.

Po powrocie pojechałem do niewielkiej Republiki Adygei. Autobusem po trzech godzinach byłem  na miejscu. Jej stolicą jest Majkop.  Leży u podnóża Kaukazu i dlatego znalazła się na mojej trasie.

W przeszłości, to o Adygeję Hitlerowcy toczyli boje na Łuku Kurskim- aby zdobyć tutejsze złoża ropy i gazu.

Jest również takim miejscem, które nie chce należeć do Kraju Krasnodarskiego, mimo, że jest nim otoczone dookoła- robią wszystko, aby ich Krasnodar nie połknął.

Adygejczycy nazywają siebie Słowianami Adygei i chyba ich język potoczny, oficjalnie rosyjski, nieco się różni, gdyż spotykałem się z nierozumieniem mojego rosyjskiego…

Zwiedzałem 145 tysięczne miasto wykorzystując przejazdy marszrutkami- najpierw do Placu Lenina, a potem spacerem dookoła w stronę rzeki Białej. Nowoczesny- ozdobny budynek uniwersytetu a potem meczet, ze znajdującym się obok muzeum narodowym.

 

 

 Ceglastym kolorem wyróżniał się odnowiony budynek lokalnego browaru oraz  teatr narodowy przy ulicy Puszkina. Miasto tu poza centrum posiada budynki przypominające rosyjską wieś- nakrytą eternitem.

 

 

Niżej również mapka trasy opisanej w relacji.

 

 

Przejście do następnej relacji: Krym…

Przejście do poprzedniej relacji: Kaługa, Tuła, Woroneż

Przejście na początek trasy: Północna Ukraina

 

 

 

24-09-2019

Stawropol, Czerkiesk, Nalczyk, Władykaukaz, relacja z podróży

Stawropol, Czerkiesk, Nalczyk, Władykaukaz, relacja z podróży (na wrzesień 2019)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Przez Kraj Staropolski mój autobus zmierzał dość szybko pośród burej, pagórkowatej krainy za oknem. Stawropol- stolica Kraju Stawropolskiego jest nowoczesnym 400 tysięcznym miastem.

Spacer po centrum wydał mi się najlepszą formą zwiedzenia. Można nie pytać, gdzie znajduje się centrum- najczęściej jest to ulica/ prospekt Lenina.

 

 

To już prawie nudne- zaczynam prawie zawsze od rozpoznania transportu do  kolejnego regionu. Teraz zwykle jeżdżę marszrutkami, którymi w Rosji  nazywane są mikrobusy transportu publicznego. Zakup biletu na jutro i  tuptam na plac imienia wodza Rewolucji Październikowej. Potem okolice ulicy Mira, park centralny i mogę powiedzieć, że Stawropol jest zielonym miastem z niewielką ilością zabytków historycznych, z dużymi nowoczesnymi przedmieściami oraz, że wiele się w nim buduje. Dla mnie był miejscem na krótki postój przed ruszeniem w stronę gór na południu.

W okolicy podgórskiej znajdują się jeszcze: kurort Mineralne Wody, Piatigorsk z gorącymi źródłami, oraz wyciągiem Seykartv na górę z wieloma tabliczkami odległościowymi.

 

 

Tylko 130  kilometrów dalej na południe znajduje się stolica Republiki Karaczajo-Czerkieskiej. To przedpole wysokiego Kaukazu. Czerkiesk jest niewielkim, nieco ponad 100 tysięcznym, zielonym miastem nad rzeką Kubań.

Trolejbusem nr 3 dojechałem do… (jak zwykle) Ulicy Lenina w pobliżu rzeki Kubań. Plac z pomnikiem i teatrem, ładny Park Kultury i Rozrywki w kotlinie rzeki. Każdy kto tutaj przyjedzie, robi sobie zdjęcie przy pomniku z zegarem na skarpie. Przez zielone parki z wiszącymi kasztanami do centralnego rynku, i z powrotem spacer zygzakami po Lenina i Kaukaskiej.

Sympatyczna czerkieska z mężem wypytują mnie o życie w Polsce, narzekając, że w Karaczajo-Czerkiesji zarabia się średnio równowartość 200-300 €.

 

 

Po drodze do Republiki Kabardo- Bałkarskiej przejeżdżałem skrajem Kraju Stawropolskiego przez wspomniany wyżej Piatigorsk-  podgórskie uzdrowisko z gorącymi źródłami.

W międzyczasie znalazłem się w krainie pożółkłych łanów kukurydzy i czarnych główek słoneczników- czekających na kombajny.

 

 

W Nalczyk na granicy miasta znajduje się łuk tryumfalny.  Przy nim obowiązkowo zatrzymują wszystkie  pojazdy do kontroli. Policjanci byli uzbrojeni w mini broń… maszynową.

 

 

Na południowej ścianie niewielkiej Kabardo- Bałkarii wyrasta najwyższy szczyt Kaukazu- Elbrus. Przy dobrej pogodzie z Nalczyka są widoczne „białasy” kaukaskie. W 270 tysięcznym mieście można pochodzić w  rejonie ulic: Puszkina, Lenina oraz przy rzece w Parku  Kultury i Wypoczynku. Zwróciłem nieco uwagi, przy dworcu na duży meczet, oraz pomnik Lenina w  alejce z fontannami.

 

 

Na końcu tego opisu podróży zapraszam do Osetii Północnej, nazywanej też Alanią. Władykaukaz mi się spodobał. Leży nad rzeką Terek na tle panoramy wysokiego Kaukazu, i mieszka w nim połowa Osetyńców- czyli nieco ponad 300 tysięcy.

Spacer po… wiadomym placu, prospektem Mira, alejkami i parkami doprowadził mnie do mostu przyozdobionego lwami nad rzeką ze wspaniałymi widokami na góry, w tym bardzo ośnieżone.

 

 

Na pasażu w centrum zauważyłem metalowego obywatela Kaukazu z początku XIX wieku. Strzeliłem fotę i w takich przypadkach zwykle zastanawiam się, kim mógłbym być w tym rejonie w… tamtym czasie….?

Spacerkiem pośród starych domów nad rzeką wróciłem do hoteliku. Zielone miasto.

 

 

Na centralnym bazarze aż mi ślinka ciekła na widok przysmaków. Mnóstwo owoców i towarów gruzińskich- ładne granaty z Azerbejdżanu. W wyniku sympatycznych targowych pogaduszek kupiłem pyszny ser, owoce i mix orzeszków sezonowych.

 

 

Jak wyglądają średniej wysokości góry kaukaskie można się przekonać, chociażby ruszając do drugiej Osetii- tej południowej, która nie chce przynależeć do… Gruzji. Niżej mapka  trasy.

 

 

Przejście do następnej relacji: Osetia Południowa 

Przejście do poprzedniej relacji: Krym

Przejście na początek trasy: Północna Ukraina

 

 

 

25-09-2019

Nazrań, Grozny, Machaczkała, relacja z podróży

Nazrań, Grozny, Machaczkała, relacja z podróży (na wrzesień 2019)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

              Nazrań znajduje się w Republice Inguszetii, na północnych zboczach Kaukazu. Bardzo mała republika zamieszkana przez Inguszów, Czeczeńców i Rosjan. Miasto  do końca ubiegłego wieku było stolicą- obecnie jest nią Magas.

 

 

Inguszetia jest krajem muzułmańskim. Nazrań liczy około  130 tysięcy mieszkańców, ale od miejsc ciekawszych turystycznie są spore odległości, więc podjeżdżałem marszrutkami.

Początek tuptania po mieście miał miejsce w alei z pomnikami, którą nazywają Memoriałem Pamięci Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Centrum miasta mieści się wokół dużego bazaru. Oczywiście, tutejsza „moda damska”… trochę odbiega od powszechnie znanej w sąsiednich republikach.

 

 

Na obrzeżach miasta znajduje się Memoriał Pamięci i Sławy. Znalazłem na jego terenie między innymi pomnik ofiar represji politycznych w kształcie kaukaskich wież. Ale nie tylko. Pomnik upamiętnia powrót z wygnania Inguszów w latach 1956-57. Zostali decyzją Stalina wypędzeni na Syberię… za udział ich wojsk w czasie II Wojny Światowej… po stronie niemieckiej. Pokazano lokomotywę z wagonem bydlęcym, samochód  ciężarowy i samochód osobowy Pobieda. Jest identyczny jak produkowana u nas Warszawa,  która była produkowana w oparciu o radziecką licencję.

 Znajduje się tu również pomnik ku czci poległych w Afganistanie z wystawą sprzętu bojowego: działo, czołg T-80, i transporter pływający. Ładne miejsce do zabawy chłopców, którzy wspinają się po czym tylko się da.

 

 

Brak prądu przez cały dzień pokazał całkowity paraliż części gastronomicznej miasta- do jedzenia tylko ciasta i słodkości. Obok szyszki, z których da się zrobić napój… po  sfermentowaniu.

 

 

Do  Groznego, stolicy Czeczenii dostałem się w ciągu półtorej godziny- to około 90 kilometrów. Po drugiej wojnie czeczeńskiej, w 2003 roku ONZ uznało Grozny za najbardziej zniszczone miasto świata.

Historycznie Czeczeńcy i Ingusze są muzułmanami i zawsze walczyli o niepodległość. W czasie II Wojny Światowej posunęli się nawet do walki ze Związkiem Radzieckim wraz z Niemcami. Z tego powodu po wojnie Czeczenii- muzułmanie, zostali wysiedleni do Kazachstanu, Kirgizji i Syberii. Czwarta część całej populacji kraju zginęła podczas transportu. Pozwolono im wrócić dopiero po śmierci Stalina- w 1956/57 roku.

 Zastałem centrum miasta wspaniale odbudowane, nawiasem mówiąc przy Prospekcie Putina… Centralnym punktem miasta jest ładny, błyszczący wieloma kopulami meczet Achmada Kadyrowa „Serce Czeczenii”. Na jego tle każdy sfotografuje grupkę wieżowców, zwłaszcza wieczorem, kiedy wszystko jest kolorowo podświetlane.

Obok przepływa rzeka Sunża. Najciekawszym wydał mi się spacer Prospektem Putina wśród odremontowanych domów, do Muzeum Narodowego Republiki Czeczenii z replikami kaukaskich wież na rogach.

 

 

Nie chcę pisać o toczonych w Czeczenii długich i krwawych wojnach. Miały miejsce całkiem niedawno wszystkie okropieństwa wojenne, wraz z porywaniem dla okupu, zabijaniem zakładników- kiedy okupu nie wpłacono, wzajemne bestialstwo… stron walczących.

Miasto  Grozny miało ponad 400 tysięcy mieszkańców- obecnie około 270 tysięcy, z czego 95 % wyznaje islam. Nie chcę komentować również środków ostrożności, które da się zauważyć chociażby w postaci blokad wjazdu do ważniejszych budowli.

 

 

W Czeczenii są stosowane dość rygorystyczne zwyczaje „męskie”. Pozwólcie, że pokażę dwa, które mnie osobiście spotkały.

Pierwszy. Obowiązuje zwyczaj, który mnie zastanowił. Otóż, gdy idący starszy mężczyzna spojrzy na siedzących, np. na ławce młodych ludzi, ci wstają i kłaniają się…

Inny zwyczaj. Podszedłem do okienka kasowego na dworcu, przy którym coś załatwiały dwie starsze kobiety. Natychmiast odeszły od okienka w czasie trwania transakcji, pokazując z ukłonem, że mam podejść! Dopiero kasjerka nie muzułmanka powiedziała mi, że to tutaj normalne.

Drugiego dnia na dużym placu w centrum rozpoczął się Festiwal Narodów Kaukaskich. Wszystkie kraje i republiki regionu prezentowały swoje stroje, kulturę, zwyczaje i… pożywienie. Oczywiście wszedłem i od razu napchano mnie specjałami, które oferowało miasto Grozny. Chyba byłem jedynym turystą, gdyż dorwał mnie redaktor telewizyjnego kanału pierwszego. Opowiedziałem przed kamerą o swojej podróży…

 

 

Zwykle w kraju muzułmańskim trudno jest sfotografować ludzi, a zwłaszcza kobiety. Na festiwalu nie było z tym problemów, a na dodatek część personelu występowała w niezwykle oryginalnych strojach kaukaskich górali. Moja kamera tam nie próżnowała, szczególnie podczas ognistych tańców.

 

 

Wyjeżdżając do Dagestanu, w Groznym spotkała mnie miłe zdarzenie. Do marszrutki, którą zamierzałem odjechać do Machaczkały, weszło… dwóch polskich podróżników: Piotr Wasil i Wojtek Fedoruk. Okazało się, że podróżujemy przez Kaukaz po podobnej trasie.

Oczywiście pojechaliśmy razem i po drodze miałem z kim… pogadać w rodzimym języku. Dotychczas na trasie spotkałem tylko czterech turystów obcokrajowców.

 Na dworcu stwierdziliśmy dogodne połączenie i pojechaliśmy dalej na południowy kraniec Dagestanu. W Derbent jest najciekawsza, znajdująca się na Liście… UNESCO twierdza Naryn Kała. Poza ogromnymi murami zewnętrznymi, widokami na okolicę, nie ma w niej zbyt wiele do zobaczenia. Pospacerowaliśmy po uliczkach starego miasta. Po drodze wizyta w VIII wiecznym meczecie i wróciliśmy z powrotem do stolicy Dagestanu. Musieliśmy się pożegnać już w Derbent, gdyż koledzy odlatywali do domu. Serdecznie Was pozdrawiam.

 

 

Stolica Dagestanu- Machaczkała, znajduje się nad Morzem Kaspijskim. Dagestan jest większy od sąsiadów i posiada poważne zasoby kaspijskiej ropy  i gazu. Jest prawdziwą mozaiką etniczną- mieszka w nim aż 36 autochtonicznych narodowości, które mówią w trzech grupach językowych- nie licząc tych podstawowych. Tutaj, jak spojrzysz na zachód zobaczysz góry…

Mnie najbardziej podobał się bazar centralny z ogromną ilością lokalnych produktów. Był naprawdę ogromny wybór. Żałowałem, że się wcześniej najadłem, bo miałem ochotę na świeżo wyciśnięty sok z granatów.

 

 

Na bazarze rozbawiłem sprzedawczynie. Zauważyłem klocki, przypominające suszone krowie odchody (na opał). Spytałem co to jest? Okazało się, że pita z mlekiem lokalna herbata. Gdy powiedziałem im o swoich domysłach, wesołości było co nie miara…

Drugie zdjęcie przedstawia autora relacji z Dagestańczykami.

 

 

Niżej jeszcze zdjęcie z trasą zwiedzania.

 

 

Przejście do następnej relacji: Kałmucja i Astrachań

Przejście do poprzedniej relacji: Osetia Południowa

Przejście na początek trasy: Północna Ukraina

 

 

 

29-09-2019

Kałmucja i Astrachań, relacja z podróży

Kałmucja i Astrachań, relacja z podróży (na wrzesień 2019)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

              Kałmucja znajduje się na południowo- wschodnich krańcach europejskiej części Rosji. Klimat tu skrajnie suchy. Na przeważającym obszarze jest krainą stepów i pustyń. Miałem możność oglądać, najpierw w Dagestanie pola i buro- zielone otoczenie, a potem w Kałmykii- jak mówią Rosjanie, dominował tylko kolor żółto- bury. Jazda w podniszczonym autobusie, zmierzającym w głąb Rosji z Dagestanu do Elisty, trwała 12 godzin.

 

 

              Kałmucy w  swoim kraju  są najliczniejszą grupą narodowościową – całość populacji w Republice to około 290 tysięcy, z tego 100 tysięcy w stolicy Eliście     . Są  ludem wywodzącym  się ze stepów Mongolii i i zachodnich Chin. Historycznie, w latach 1944-1957 Kałmuków wysiedlono z rozkazu Stalina na Syberię, za współpracę z Niemcami podczas II Wojny Światowej.

 Nie tylko rysy twarzy wyróżniają mieszkańców- również wyznanie, ponieważ są tybetańskimi buddystami. Tutaj zobaczy się przede wszystkim pagody. Pierwsze, z bębnem modlitewnym i ozdobną bramą, dostrzegłem na placu centralnym w sąsiedztwie pomnika…

 

 

W Eliście ulica Lenina jest przelotową arterią przez miasto. W centralnej części znajduje się duży Park Przyjaźni. Elistę oprócz buddyzmu wyróżnia jeszcze coś- jest to miasteczko szachistów. Prezydent republiki Kirsan Ilmużynow jest mistrzem szachowym i promuje ten sport. Na skraju miasta w środku nowoczesnego kompleksu budynków znajduje się Pałac Szachmatów (Szachistów) wraz z niewielkim Muzeum Etnograficznym „Unikalna Kałmykia”. W 1998 roku w pałacu odbyła się Olimpiada Szachowa. Za plecami miasteczka szachowego już wyłącznie płaska półpustynia.

 

 

Na terenie spodobało mi się najbardziej Muzeum Ludów Koczowniczych z dużymi jurtami. Obsługujący pokazał mi muzykę na dwóch bardzo egzotycznych Instrumentach: odmianie kamertonu- Amn Chur, oraz mini harmoszkę z dzwoneczkami. Gdy dowiedział się o mojej narodowości, z dumą opowiadał mi o  pochodzeniu w Polsce czworokątnych czapek (typu krakowskiego). Mówił o tym, jak to król Jan III Sobieski podobno zapraszał walecznych Kałmuków do zamieszkania w Polsce- ale pismo po drodze zagarnęli inni…

 

 

Po wizycie w Eliście Dalajlamy w końcu XX wieku, zdecydowano o budowie nowej świątyni buddyjskiej. Złota świątynia została ukończona w 2005 roku i obecnie jest wizytówką miasta oraz główną atrakcją turystyczną. Na koniec tuż przy moim hoteliku Olimp dotarłem na centralny rynek. Poza chińszczyzną był … mizerny, świadczący o  znacznie gorszej kondycji gospodarki w kraju stepów i pustyni.

 

 

Pięć  godzin w marszrutce do Astrachania wiedzie pośród stepów i z rzadka małych wioseczek. Obecnie 500 tysięczne miasto, od XIII wieku było we władaniu Złotej Ordy (wtedy tatarski gródek), potem od połowy wieku XV był tu Chanat tatarski, a później Państwo Moskiewskie i Rosja.  Obecnie to również duży port rzeczny i rybacki. Przeładowuje się głównie drewno i kaspijską ropę naftową. Astrachań był ośrodkiem handlu tranzytowego z Buchary, Chiwy, Persji i Indii- odnoga Jedwabnego Szlaku. Obecna specjalność to ikra z kilku gatunków ryb. Najdroższa, czarna z jesiotra kosztuje w sklepie turystycznym około 60 EUR za 100 gram.

 

 

Zwiedzałem Astrachań pieszo, najpierw od głównego zabytku- Kremla, który był  budowany od XVI do XIX wieku. Z daleka widoczna jest wieża dzwonnicy i zielone kopuły Soboru Zaśnięcia Matki Bożej  (Uspienskij). Wewnątrz potężnych murów z basztami znajduje się jeszcze druga świątynia prawosławna Trójcy Świętej.

 

 

W parku z fontannami pod murami kremlowskimi turysta przejdzie obok pomnika Lenina i wielu małych pomniczków, które upodobały sobie gołębie.

Potężna Wołga za 100 km wlewa się deltą do Morza Kaspijskiego. Pasaż nadwołżański posiada wiele miejsc cumowania dla statków rzecznych, nazywanych w Rosji tiepłachodami. Statki pływają do Moskwy i dalej Sankt Petersburga. Taki rejs przez całą Rosję z południa na północ oznacza wiele dni na rzece. Na przykład rejs z Astrachania do Moskwy tam i z powrotem w ciągu… 21 dni. W czasie mojego spaceru właśnie jeden z nich był w trakcie dobijania do brzegu.

 

 

Tuptałem sobie w Astrachaniu ulicą Nabrzeżna, aż tu nagle dojrzała mnie … dama z pieskiem. Podszedłem, ale Dama z pieskiem zadzierała nosa i nie była zbyt rozmowna, więc ja pozostawiłem. Trochę dalej z błyskiem w oku obserwował mnie czyściciel butów.

 

 

 Dla mnie Astrachań był przyjemnym miejscem odpoczynkowym po ponad miesiącu samotnej podróży. Sporo w nim pomników.

Dalej na Nadbrzeżnej dostrzegłem złotą rybkę. Próbowałem z nią załatwić sobie realizację… jednego życzenia. Coś mi się zdaje jednak, że podobnie jak Dama, i zajęte toaletą gołębie, rybka, pomimo przymilania się w ogóle nie zwracała na mnie uwagi.

Niżej również  mapka całej trasy w Rosji.

 

 

Przejście do następnej relacji: Kazachstan…

Przejście do poprzedniej relacji: Nazrań, Grozny i Dagestan

Przejście na początek trasy: Północna Ukraina

 

 

 

29-09-2019

Rosja południowa, informacje praktyczne

Południowa Rosja, informacje praktyczne  (na wrzesień/ październik 2017).

 

Informacje ogólne:

Oglądam całe południe Rosji od wjazdu od strony Charkowa, potem w górę do Kaługi i zwrot na południe do Krasnodaru i Krymu. Potem powrót i przejazd przez południowe Republiki rosyjskie… i mało znane regiony.

 Różnica czasowa: na starcie plus 1 godzina do czasu naszego, tzn. gdy u nas jest np.  12.00, to w Rosji jest 13.00 (nie stosują czasu letniego). W zimie +2 godziny. Na krańcach wschodnich było + 2 g.

Kiedy jechać? Pogoda podobna do polskiej

Wiza: Obywatele polscy nie potrzebują wizy. Przy dłuższym pobycie niż miesiąc potrzeba… wizy biznesowej. Mnie pomogło Warmos z Warszawy.

Język urzędowy: rosyjski. Dobrze jest go przynajmniej minimalnie się nauczyć- zwłaszcza czytania w cyrylicy.

Waluta: obowiązuje rubel (RUB). Ja  wymieniłem EUR w kantorze po kursie 1 €= 72 RUB, w banku było około pół rubla mniej. Później kurs się obniżył i wynosił ok. 69.7 RUB.

Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet jest dostępny jak w Polsce (telefony i wifi), Telefony GSM nasze działają. Prąd i wtyczki takie jak w Polsce. Praktycznie wszędzie zapłacisz kartą.

Ceny: towary i usługi : generalnie niższe.

Jak dojechać? Najwygodniej samolotami i pociągami. Można własnym samochodem.

Bezpieczeństwo: kraj bezpieczny dla turysty.

 

Transport i informacje turystyczne: na granicach i w miastach rzadko znajdzie się informacje turystyczne i materiały turystyczne, chyba, że trafisz do super turystycznego regionu. Ruch prawostronny. Pomiędzy miastami można przemieszczać się: koleją, minibusami (marszrutki) oraz autobusami. Nie podaję cen, gdyż będzie tych przejazdów wiele.

Generalnie pociągi do przemieszczania się są w Rosji najlepsze i najwygodniejsze, czyste i można w nich pospać na dłuższych trasach. To także sposób na tani nocleg (transport i  wygodna noc w pociągu). Cena zależy od wyboru usługi: siedzenia, spanie w kuszetce czy lepszym pociągu i lepszych warunkach, z pościelą czy bez…

Transport po miastach i okolicy miast to: marszrutki (w cenie od 15- 28 RUB/ przejazd), podobnie trolejbusy i tramwaje.

Niżej podaję szczegóły z mojej trasy:

Biełgorod- Kursk: pociągiem (niecałe 2 g.)

Kursk- OrieŁ: pociągiem (ok.1,5 g.)

Orieł- Briańsk: pociągiem podmiejskim (3g.)

Briańsk- Kaługa: pociągiem (2g)

Kaługa- Tuła: autobus (2,5g)

Tuła- Woroneż: pociągiem w nocy (ok.11g.)

Woroneż- Wołgograd: pociągiem nocnym (ok.14 g.)

Wołgograd- Rostow nad Donem: pociągiem (ok.12,5 g.)

Rostow nad Donem- Krasnodar: pociągiem (ok.5g)

Krasnodar-  Sewastopol: autobusem (ok. 12g.)

Krasnodar- Majkop: marszrutką (ok. 130 km, 2 g.)

Majkop- Stawropol: autobusem (ok.228 km, ok.4g.)

Stawropol- Czerkiesk: marszrutką (ok. 130 km, 2,5 g.)

Czerkiesk- Nalczyk: marszrutka (ok.174 km,3,5 g)

Nalczyk- Władykaukaz; marszrutką (ok.115 km, 1,50’)

Władykaukaz- Cchinwali: można marszrutką (ok. 200 km, 3 g, lub taxi za 2500 RUB- jedna  strona)

Władykaukaz- Nazrań– marszrutką (ok.30 km, 30’)

Nazrań- Grozny: marszrutką (ok.91 km, 1,5 g)

Grozny- Machaczkała: marszrutka (ok.170 km, ok.3,5 g)

Machaczkała- Elista: stary autobus (ok.545 km, 11,5 g.)

Elista- Astrachań: marszrutka (ok.320 km, 4,5 g.)

 

Hotele (podaję nie wszystkie, gdyż część noclegów była u znajomych. Nie podaję również takich niezasługujących na uwagę):

Białogard: spałem w: Hostel Kvartira 31 Railway station -Проспект Славы 18. Dorm za 600 RUB w b. dobrej lokalizacji.

Kursk: spałem w apartamencie: Квартира на Lenina 20 kb 7. Drogi ale dobra lokalizacja- nie polecam.

Orzeł: spałem w Apartment U vokzala, Ulitsa Privokzalnaya 10, kvartira 120, za 1600 RUB, drogi ale wart polecenia z uwagi na lokalizację.

Briańsk: spałem w Hotel Parus, Ulitsa Rechnaya 57, za 1000 RUB. (taki sobie)

Kaługa: spałem w Prichal Hotel, Vorobyevskaya Ulitsa 24, za 1000 RUB (dobry z uwagi na zwiedzanie).

Tuła:  zar. w Like Hostel Tula, Ulitsa Dmitriya Ulyanova 2.

Wołgograd: spałem w Hostel ProletKult, Пролеткультская, д.3 кв.1,za 450 RUB. Taki sobie dorm.

Rostów nad Donem: spałem w Hotel Rostov on Uchenicheskiy, Pereulok Uchenicheskiy 5A, za 600 RUB.

 

Krasnodar: spałem w Solnyshko Krasnodar-1, Товарная 4в, кв. 109, za 650 RUB. Niezły z uwagi na lokalizację.

Majkop: spałem w Hotel Depo, Privokzalnaya ploschad 5, za 1500 RUB. Bardzo dobra lokalizacja na dworcu kolejowym.

Stawropol: spałem w hostelu Dom Dostoyevsky, Ulitsa Rozy Luxemburg 26, za 500 RUB. Dobra lokalizacja.

Czerkiesk: spałem w apartamencie Kwartira na Balachanowa 21, za 1500 RUB. Dobra lokalizacja

Nalczyk: spałem w apartamencie na Puszkina 56, za 1200 RUB. Polecam, doskonała lokalizacja i standard.

Władykaukaz; spałem w hoteliku Alania k. dworca autobusowego, za 1200 RUB. Lokalizacja niezła, standard taki sobie.

Nazrań: spałem w Кенч Hostel, 2-ой переулок Газдиева 4, za 1500 RUB. Wart polecenia.

Grozny: spałem w Hostel Enkor, Mayakovskogo, 128, dorm za 500 RUB. Niezły.

Machaczkała; spałem w hostel Маяк, Ulitsa Magidova 36 А, za 450 RUB. Wart polecenia.

Elista: spałem w Olimp Hotel Respublikanskaya, za 600 RUB. Wart polecenia  w centrum.

Astrachań: spałem w : U Hostel, Ulitsa Sverdlova 58, za 722 i 450 RUB. Wart polecenia z uwagi na standard i lokalizację.

 

Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu.  

 

Atrakcje turystyczne:

Nie rozpisuję się. Jest wiele przewodników. Patrz w relacji

 

Powrót do pierwszej relacji z podróży

 

 

 

24-04-2020

Film: Z Biełgorodu do Briańska

Oferuję film w jakości UHD z podróży na trasie: Biełgorod, Kursk, Orzeł i Briańsk. Czas 17 minut.

 

 

https://youtu.be/4CWvqxrj_D8

 

 

 

 

 

26-04-2020

film: Tuła, Woroneż

zapraszam

 

27-04-2020

film Wołgograd, Stalingrad

Oferuję film w jakości UHD z podróży do miejsca, gdzie złamano potęgę armii niemieckich… Czas 12 minut.

 

27-04-2020

film: Rostow nad Donem, Krasnodar i Majkop

Oferuję film w jakości UHD z podróży na południe Rosji. Czas 9 minut.

 

30-04-2020

film: Stawropol, Czerkiesk, Nalczyk, Władykaukaz

Zapraszam na film w jakości UHD w wysoki Kaukaz. Czas 17 minut.

 

30-04-2020

film: Republika Inguszetii, Nazrań

Oferuje film w jakości UHD z podróży do krajów kaukaskich… Czas 8 minut.

 

 

30-04-2020

film: Republika Czeczeńska, Grozny

Oferuje film w jakości UHD z podróży w góry Kaukazu. Tutaj też festiwal ludów kaukaskich. Czas 17 minut.

https://youtu.be/ayshA66DoOg

 

01-05-2020

film: Dagestan, Derbent i Machaczkała.

Oferuję film z podróży  w jakości UHD. Czas13 minut.

 

01-05-2020

film: Kałmucja, Elista, Miasto Szachistów

Oferuję film w jakości UHD z wyprawy na południowo- rosyjskie stepy. Czas12 minut.

 

 

06-05-2020

film Astrachań

Oferują film w jakości UHD z rejonu, gdzie Wołga kończy swój bieg… Czas 11 minut