Sarańsk, Penza, Saratów, Tambow , relacja
Sarańsk, Penza, Saratów, Tambow , relacja z podróży (na sierpień 2018).
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Autochtoniczni mieszkańcy Republiki Mordowi należą do rodziny ludów ugrofińskich. Obecnie stanowią w republice czterdzieści procent ludności. Trudno jest mówić o jednej narodowości mordwińskiej. Zamieszkałe na terenie dzisiejszej Mordowi plemiona, rozdzieliły się na dwie wyraźnie różniące się od siebie grupy etniczne: Moksza oraz Erzja. Posiadanie własnego państwa nie przyczyniło się jednak do rozwoju mordwińskich narodowości, między innymi ze względu na straty, jakie poniosły w wyniki stalinowskich represji lat trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy to w inne rejony Związku Radzieckiego deportowano, według szacunków, około trzysta tysięcy osób, a władza jawnie występowała przeciwko jakimkolwiek przejawom narodowych ruchów kulturalnych. Duża ich część znalazła się nie tylko w sąsiadujących obwodach, ale także w Azji Środkowej i na Syberii.
Zwiedziłem Sarańsk- trzystu tysięczną stolicę Republiki, spacerem. Do wartego polecenia hoteliku Urfin dotarłem poprzez park miejski z karuzelami i wieloma atrakcjami niedzielnymi dla całych rodzin. Potem ruszyłem pod górkę koło Muzeum Narodowego do cerkwi katedralnej św. Teodora Ushakowa. Jej duża ilość kopuł w złotym kolorze dominuje nad całą okolicą.
Obok znajduje się plac centralny z pomnikiem i ogniem- odpowiednik grobu nieznanego żołnierza. A z tyłu za cerkwią wyróżnia się skwer- deptak, w stronę mini Pałacu Kultury…, który tu jest uniwersytetem. Również w nim, można wjechać na punkt widokowy. Warto rzucić okiem na plac milenijny z fontanną o nazwie ”Gwiazda Mordowi”. O tym, że w Sarańsku również odbywały się mecze mistrzostw świata w piłce, świadczy na placu maskotka mistrzostw. Potem, jeżeli znajdzie się czas i ochotę, można pozaglądać w zakątki niewielkiego centrum miasta, aby podziwiać dużą ilość ładnych budynków, kolejnych cerkwi, obiektów rządowych, czy wejść do muzeów lub na reprezentacyjny stadion.
Jadąc w dzień pociągiem po łagodnie pofałdowanym obszarze dotarłem do Penzy. Z racji dobrych warunków glebowych na terenie obwodu penzeńskiego istnieje rozwinięte rolnictwo. Uprawiane są między innymi zboża, buraki cukrowe, len…
Dłużej przy słonecznej pogodzie, przyglądałem się krajobrazowi lasów, stepów, rozległych pól, większych i mniejszych wiosek, niż pół milionowej stolicy regionu. Dojazd do miasta pokazał blokowiska, a później nie było wiele ładniej. Zwiedzałem Penzę pieszo oraz przemieszczając się marszrutkami i trolejbusem. Najciekawszy w mieście był spacer po ulicy Suworowa i deptaku Moskiewskim. Może wybrzydzam, ale dla mnie to miasto posiada nieco ładnych budynków w centrum, oraz morze starych domów i bloków. Nie krzywdowałem sobie, że przewidziałem tutaj jednodniowy pobyt.
Do obwodu saratowskiego podróżowałem pociągiem w ciągu dnia i obserwowałem pola, które po ścięciu zbóż żółciły się ścierniskami. Nieco znudzony patrzyłem na „smutne słoneczniki”, smutne, bo pokornie pochylone bez swoich żółtych koron, czekające na zbrązowienie… i kombajn. Widać wyraźnie, że część poprzednio uprawianych pól postanowiono nie uprawiać, gdyż powoli stają się stepami, na których to wiatr zarządza zasiewami.
Obwód wytyczono w 1941 roku, po wcieleniu do niego terytorium zlikwidowanej Niemieckiej Nadwołżańskiej Republiki…. Jego stolicą jest ponad osiemset tysięczny Sarańsk, port rzeczny nad Wołgą. Zaprzyjaźnionym miastem jest między innymi nasza Łódź. Nic dziwnego, miasta są podobne wielkością oraz secesyjna zabudową w centrum.
Poza rejonem nadrzecznym podobały mi się w nim dwie ulice: deptak ulicy Wołżańskiej oraz ulica Moskiewska. Spacerując po uliczkach natrafiłem na niewielki kościół katolicki imienia świętych Piotra i Pawła. A później zwyczajnie nogi mi weszły, tam gdzie nie powinny i utknąłem na dłużej przy lokalnym piwie na ulicy Nabiereżnej.
Ostatnie miasto w tej relacji powitałem wczesnym rankiem, po nocnym przejeździe w plackartnym żeleznodarożnym wagonie. Podobają mi się te przejazdy, nie nużą, ponieważ zwyczajnie się przesypia w uspokajającym stukocie kół. Po siedmiu godzinach dojechałem do Tambowa. Miasto jest takie, powiedziałbym kompaktowe, wszystko co ciekawsze znajduje się stosunkowo blisko siebie. Nic dziwnego, tylko trzysta tysięcy mieszkańców. Mieszkanka Saratowa, z którą rozmawiałem poprzedniego dnia o Tambowie, określiła je następująco:
– „znajesz Pawieł”, ja tam podczas odwiedzin rodziny, czuję się tak spokojnie i nie muszę specjalnie uważać, gdy wchodzę na jezdnię- to miasto jest … takie niskie.
Mnie najbardziej podobała się część nadbrzeżna przy rzece Tsna. W pewnym momencie zacząłem liczyć kopuły licznych cerkwi, przestałem po przekroczeniu liczby dwadzieścia pięć. Podobały mi się ulice: Sowiecka i Internacjonalna.
W centrum miasta znajdują się nie tylko budynki oficjalne. Znajdziesz w nim również stare budownictwo oraz duży bazar, na którym poza tureckimi, chińskimi wyrobami, królowały także jesienne produkty z pól i przydomowych ogródków.
Przejście do następnej relacji: Riazań, Niżny Nowgorod, Iwanowo, Kostroma
Przejście do poprzedniej relacji: Nad Wołgą: Samara, Uljanowsk i Czeboksary
Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…