Syktywkar, Archangielsk, Narjan Mar, Murmańsk i Karelia, relacja

 

Syktywkar, Archangielsk, Narjan Mar, Murmańsk i Karelia, relacja z podróży  (na wrzesień 2018).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

          Na północ europejskiej części Rosji, wskutek dużych odległości pomiędzy regionami, ruszyłem samolotami. Do rosyjskiej stolicy dotarłem pociągiem a potem przypomniały mi się piękne stacje moskiewskiego metra. Na załączonym zdjęciu stacja Kijowska, z której jedzie się pociągiem na lotnisko Wnukowo.

          Republika Komi to teren większy od Polski, z tym, że lasy zajmują siedemdziesiąt procent, a bagna piętnaście. Jeżeli doda się do tego siedemdziesiąt osiem tysięcy jezior, niespełna milion  mieszkańców, to można się poczuć jak w niezamieszkanym terenie pierwotnym. Panuje surowy klimat i nie ma zbyt wielu dróg. Kiedyś region był ważnym dostawcą futer. Mają tu- wpisany na listę… UNESCO, unikatowy Rezerwat Peczorsko-Iłycki. Podczas podchodzenia do lądowania, widać było ten bezmiar placków i wstążek wodnych w morzu zieleni.

A potem „bęc” na lotnisku i znalazłem się w budynku aeroportu, które znajduje się w samym centrum miasta, i pełni jednocześnie funkcję dworca autobusowego. No i hotel miałem za rogiem najbliższego budynku.

 

 

              Zwiedzałem piechotą, bo zwyczajnie jest wszędzie blisko. Gospodarka Komi oparta jest na wydobyciu surowców energetycznych: ropa naftowa, gaz ziemny i węgiel oraz wykorzystaniu lasów. Jednak bogactw regionu w jego stolicy- dwustu tysięcznym Syktywkarze, nie widać. Zastanowił mnie- widoczny na zdjęciu, pojazd pomocy medycznej.

 

 

Rdzenną ludnością kraju są ugrofińscy Komiacy (zwani również Zyrianami). Znajdująca się na pomniku przed szkołą kobieta ze strzelbą na ramieniu, to chyba już historyczny obrazek z życia mieszkańców. Zajrzałem do muzeum narodowego, na nabrzeże rzeki Sysoły, plac Lenina, ulice Kirowa i Radziecką, i… tyle.

O futrach przypomniało mi się podczas odlotu- na straganie z regionalnymi pamiątkami. Dwie „z oryginalnymi paszczami i pazurami” utkwiły mi szczególnie w pamięci. Były to futra brunatnych niedźwiedzi oraz wilków, które oferowano za równowartość około tysiąca euro.

 

 

           Herb Archangielska przedstawia Archanioła Michała zabijającego demona. Według legendy  walka miała miejsce w pobliżu miasta i od tego wydarzenia wzięło swoją nazwę, a Archanioł wciąż czuwa nad miastem i broni go przed powrotem czarnego stwora.

A faktycznie, osadnicy pojawili się w dwunastym wieku na terenie obwodu archangielskiego, i byli nimi prawosławni mnisi z Nowogrodu, którzy u ujścia Dźwiny założyli monastyr pod wezwaniem Michała Archanioła.

Na tym terenie znajduje się przylądek Fligely, uważany za najbardziej na północ wysunięty punkt Euroazji i przylądek Upragniony (mys Żełanija), będący położoną najdalej na wschód częścią Europy. Jeszcze tylko do kompletu powierzchnia- prawie dwa razy większa od naszego kraju, zajęta przez północną tajgę i tundrę.

Trzysta pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców zamieszkuje raczej nowoczesne miasto, po którym nie widać, że znajduje się w krainie białych niedźwiedzi nad Morzem Białym.

 

 

              Bogactwem regionu są oczywiście złoża surowców energetycznych: ropa naftowa, gaz i torf. W niewielkiej odległości znajduje się rosyjski kosmodrom– Plesieck. A nieco historycznie, do miasta w okresie II wojny światowej przybywały północne konwoje z zaopatrzeniem wojennym.

Zamieszkałem w najładniejszej części miasta- dokładnie na tutejszym Arbacie, którym jest ulica Chumbarowa- Luchińskiego. Pięknie odnowiona, najstarsza część miasta zapraszała do spacerowania, gdyby nie siąpiący dwudniowy deszczyk- czyli przez cały okres pobytu. Spodobał mi się szczególnie spiżowy jeździec okazałej ryby.

W odległości dwudziestu pięciu kilometrów od miasta znajduje się skansen drewnianej architektury Północnej Rosji „Małyje Korieły”. Można bez problemu dojechać miejskimi środkami lokomocji, tylko to deszczysko nie pozwalało w pełni cieszyć się otoczeniem.

 

 

          Kolejny skok samolotem i powitałem Nieniecki Okręg Autonomiczny, położony po sąsiedzku nad Morzami: Białym, Barentsa i Karskim.

– Trzy morza- ale to brzmi!

 Tylko, że można się do niego dostać w lecie wyłącznie samolotem lub wodą. Transport lotniczy obsługiwany jest przez lotnisko w stolicy okręgu- Narjan-Mar. W mieście znajduje się także port morski, mogący obsługiwać jednostki do 114 m długości i zanurzeniu do 4,9 m. Port jest dostępny od połowy czerwca do połowy października, a gdy wraz z lodołamaczem to do polowy listopada. W zimie jest lepiej, gdy zamarzną bagna i wieczna zmarzlina stanie się przejezdna.

Miasteczko Narjan Mar leży nad Peczorą. Zamieszkuje je dwadzieścia tysięcy mieszkańców i istnieje od  1929 roku. Gospodarka okręgu zdominowana jest przez wydobycie ropy naftowej i gazu ziemnego.

Zamieszkałem w jednym z dwóch hoteli, mój nazywa się Peczora i na dodatek byłem… pierwszym obcokrajowcem, którego tam przyjmowano. Ale problem! Nie wiedzą, co muszą zrobić aby mnie zarejestrować, kserują wszystkie kartki paszportu…

Widok z czwartego piętra zmusił mnie do wyciągnięcia aparatu fotograficznego. Najciekawszy widoczek sfotografowałem jednak na placu Lenina, na którym znajduje się również piękna drewniana cerkiew prawosławna.

 

 

Narjan Mar jest miastem nowo budowanym. Nowoczesne bloki mieszkalne i obiekty typu: dom kultury, mały stadion, port. Cztery godziny spaceru pozwoliły zwiedzić wszystko. Chłodno, tylko dwanaście stopni i przelotny deszcz. Zaciekawił mnie drogowskaz z odległościami w pobliżu wspomnianej cerkwi- do bieguna północnego jest tylko 2489 kilometrów.

– Tak, Narjan Mar znajduje się za północnym kręgiem polarnym!

Rozwój przemysłu w okolicy miasta związany był z rozpoczęciem eksploatacji złóż węgla nad Peczorą. Osada istniała jednak w tym miejscu już wcześniej, zamieszkana przez Nieńców, trudniących się rybołówstwem i wyrębem drewna. Stroje i zwyczaje tubylców mogłem zobaczyć wyłącznie w muzeum okręgowym.

 

 

          Okolice Murmańska, są pagórkowate w większości pokryte tundrą oraz z dużymi obszarami bagien. Na całej północnej części obwodu panuje wieczna zmarzlina, oraz większość tych terenów znajduje się za kołem podbiegunowym. Półwysep Kolski oblewają wody Morza Białego i Morza Barentsa.

Stolica obwodu- trzystutysięczny Murmańsk, leży za kołem podbiegunowym w odległości prawie dwóch tysięcy kilometrów od Moskwy. Jest niezamarzającym portem nad pięćdziesięciokilometrowym fiordem Zatoki Kolskiej (Morze Barentsa), w pobliżu granicy z Norwegią i Finlandią. Polarne wody łagodzi płynący w pobliżu Golfstrom- ciepły prąd morski. Ten właśnie prąd sprawia, iż woda w morzu nie zamarza i w ten sposób umożliwia całoroczną żeglugę.

W połowie września noce były już chłodnawe- w pobliżu zera, a i w dzień trzeba było ubierać kurtkę. Za to ogólny wygląd miasta upiększała „złota jesień”. Z przyjemnością spacerowałem z kamerą parkami i jesiennymi ciągami ulicznymi. Jak mantrę mógłbym powtarzać nazwy ulic w kolejnych miastach. W Murmańsku najciekawsze były: ulica i plac imienia historycznego rewolucyjnego wodza …, oraz rejon dworca kolejowego i portu morskiego.

 

 

W porcie przy nabrzeżu udostępniono zwiedzającym w charakterze muzeum pierwszy lodołamacz atomowy „Lenin”. Godzinne zwiedzanie pozwala zapoznać się z budową i historią okrętu, który służył flocie rosyjskiej przez trzydzieści lat do roku 1989 (foto).

Z ciekawostek regionu można wymienić to, że w unikalnej Kisłogubskiej Elektrowni Pływowej energię elektryczną uzyskuje się z pływów morskich. Znajduje się tutaj również najgłębszy odwiert na świecie, sięgający ponad 12 kilometrów w głąb ziemi.

Ciekawa jest historia Murmańska, który powstał dopiero w 1916 roku. Najciekawsze są jednak militarne dzieje miasta.

W roku 1940 Murmańsk stał się bazą dla niemieckich okrętów podwodnych Krigsmarine, w ramach umowy pomiędzy III Rzeszą i Związkiem Radzieckim. Rosjanie udostępnili swój port Niemcom w tak dużym zakresie, że ci mogli być pewni, że znajdą tu schronienie i przyjazne doki. Po 22 czerwca 1941 roku do Murmańska docierały alianckie konwoje z pomocą i zaopatrzeniem wojennym.

Po wojnie stał się bazą radzieckich okrętów podwodnych, uzbrojonych w broń jądrową. Dziś jest portem macierzystym Floty Północnej.

Położenie na wysokiej szerokości geograficznej sprawia, iż zimą w regionie panuje noc polarna, a latem dzień polarny. Czyli, przynajmniej przez dwa miesiące w okresie grudnia do stycznia jest cały dzień ciemno, a za pół roku występują tak zwane białe noce.

Turyści mają możliwość zetknięcia się z przyrodą w stanie nietkniętym ludzką ręką. Na fladze obwodu murmańskiego znajduje się zorza polarna.

– A nuż ją zobaczę?- Miałem nadzieję… Nic z tego- jest za wcześnie, im bliżej nocy polarnej a zwłaszcza okresu mrozów, tym większa szansa na jej ujrzenie.

Gospodyni mojego hostelu opowiedziała mi zabawną historyjkę, właśnie o zorzy polarnej i jej związku ze spłodzeniem męskiego potomka! Okazało się, że chwytem reklamowym chińskich biur podróży jest hasło:

-„ zobacz zorzę polarną a spłodzisz dzieciaka płci męskiej!”- tak pożądanego w chińskich rodzinach.

Hasło okazało się skuteczne, w zimie przybywa wiele wycieczek z Państwa Środka.

Wracając ze spaceru, nie mogłem się opędzić od pomysłu zakupienia wspaniale wyglądających ryb. Mniam, mniam- zwłaszcza duże okonie morskie. Ostatecznie zrezygnowałem, gdyż kolejny lot mam tylko z limitem bagażu podręcznego.

– Jak tu taki ogromny kawał ryby zjeść na jeden, czy nawet dwa posiłki?

 

 

          Do Karelii przyleciałem samolotem. Z Murmańska można również dostać się pociągiem, ale to około doby podróży. Republika Karelii położona na  północy Europy w Rosji, między Morzem Białym a Finlandią. Kiedyś określano ten rejon Międzymorzem Fińsko-Karelskim, które podzielono pomiędzy Rosję i Finlandię.

Pietrozawodsk- obecnie 270 tysięczna stolica regionu, został założony na początku osiemnastego wieku przy hucie żelaza i fabryce broni- powstałej z rozkazu cara Piotra I. Później było to miejsce zesłań więźniów politycznych. Miasto posiada port nad brzegiem jeziora Onega. Skutkiem obecnie trwającego kryzysu jest emigracja zarobkowa. W Karelii następuje spadek liczby ludności: Rosjanie wyjeżdżają do dużych rosyjskich miast Sankt Petersburga i Moskwy, a Karelowie wybierają raczej emigrację do Finlandii.

Władze regionu starają się przyciągnąć do Karelii turystów, zarówno z Rosji jak i sąsiednich krajów skandynawskich. Głównymi atrakcjami turystycznymi mają być walory przyrodniczo-krajobrazowe karelskiej przyrody, w znacznym stopniu nieskażone cywilizacją oraz zabytki. Spośród tych ostatnich jednym z najważniejszych jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO kompleks zabytkowych zabudowań złożony z drewnianych kościołów, kaplic i domów na położonej na jeziorze Onega wyspie Kiży.

Pietrozawodsk zwiedzałem pieszo, najpierw ulicą Nadbrzeżną nad Jeziorem Onega do przystani. Chcę dostać się do sławnego zespołu Kiży- można tam wyłącznie dopłynąć z wycieczką. Niestety jest poza sezonem i ilość chętnych turystów warunkuje pracę łodzi i wodolotu- to ponad godzinę w jedną stronę statkiem. Nie ma chętnych, więc zapisuję się na wycieczkę do tak zwanego Złotego Kolca Karelii (wodospad Kiwacz, cerkiew w Carewiczach, Góra Sampo… Cerkwia św. Trójcy w wiosce Konczozero). Przyszedłem na godzinę odjazdu i … zwrócili mi forsę- brak grupy.

Cóż pozostało: zwiedziłem Plac i Prospekt Lenina, plac operowy oraz zrobiłem zakupy spożywcze- aby pozbyć się reszty rubli. No i zrobiłem niniejsze notatki przy drinku.

 

 

Moja półtoramiesięczna podróż po Centralnej Rosji dobiegła kresu. Niżej na mapce pokazuję trasę podróży.

 

 

Na zakończenie tej części podróży jeszcze coś, co nazwałem:

Jak nas widzą inni, czyli „dlaczego Polacy nienawidzą Rosjan?”  

 

 

Przejście do następnej relacji: Z wizytą u Świętego Mikołaja (Oczywiście za trochę)

Przejście do poprzedniej relacji: Złote Kolco…

Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…