Szwecja, relacja z podróży

 

Szwecja, relacja z podróży  (na wrzesień 2018).

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

           Informacje praktyczne i organizacyjne znajdziesz pod Szwecja, informacje praktyczne.

          Królestwo Szwecji niestety jest dla turysty, niezwykle  kosztownym krajem. Ceny wszystkiego- może z wyjątkiem paliwa, są dla Polaka bardzo wysokie. Przemierzam ten kraj lasów, jezior, niskich wyżyn w jesiennych złotych kolorach od strony północnej. Wjechałem z krainy sauny fińskiej, muminków oraz świętego Mikołaja w Laponii, a konkretnie mieszczącym się na granicy miasteczku Tornio/ Haparanda. Nadal jestem w Unii Europejskiej i jedynym sygnałem świadczącym o przekroczeniu granicy były szwedzkie flagi oraz supermarket IKEA. Wspaniałe kolory, chciałoby się powiedzieć złotej polskiej jesieni, były z obu stron identyczne. Jedyną zauważalną zmianą był czas, który w stosunku do Finlandii podarował mi jedną godzinę. Zdążyłem na „wcześniejszy” autobus do Lulea.

Zauważyłem przebiegające drogę trzy sarenki i przypomniałem sobie o tutejszym środowisku naturalnym. Szwedzi reklamują się, że na obszarze Laponii środowisko naturalne pozostało nieskażone. Posiadają niemałą ilość niedźwiedzi, rysi, lisów i saren, a na dalekiej północy hodują renifery, które nie występują już w stanie dzikim. Obowiązuje tu pradawne niepisane prawo, które gwarantuje swobodę poruszania się praktycznie wszędzie. W każdym miejscu można rozbić namiot, biwakować, również w rezerwatach oraz terenach prywatnych pod warunkiem, że nie wyrządzi się szkód.

Droga wiedzie skrajem lądu po zachodniej stronie Zatoki Botnickiej. Ciągle ją widzę, gdyż co chwila przekraczamy jakąś odnogę wodną, rzekę, zatokę morską czy jezioro. Tak naprawdę nie wiadomo co to jest, gdyby się nie patrzyło na mapę. Jezior w Szwecji znajduje się bez liku- aż około sto tysięcy na powierzchni ponad ośmiu procent kraju. Wszystko jest w cudownych jesiennych kolorach. Ślicznie prezentują się kolorowe zabudowania wiejskie, przeważnie w bordowych i pastelowych kolorach.

 

 

          Szybko mijał mi czas, zlewały się widoki kolejnych miasteczek i wsi. Zapamiętałem wieżę kościoła w Kalix, a potem było już miasto Lulea- bure z powodu ulewnego deszczu. Warto  w tym mieście  odwiedzić  zabytkowy kościół Gammelstad. Lulea niezbyt mi się spodobało- wiele fiordów i wody, wśród których droga wiła się za szybami zalewanymi falami deszczu.

 

 

          Umeå jest osiemdziesięciopięciotysięcznym miastem w północnej Szwecji, stolicą regionu Västerbotten, portem nad rzeką Ume, w pobliżu jej ujścia do Zatoki Botnickiej. Zamieszkałem przez dwa dni, chciałem stolicę kolejnego regionu (nazywają je gminami) trochę zwiedzić. Ponad wiek temu część miasta została doszczętnie spalona. Podczas odbudowy ze względów przeciwpożarowych ulice obsadzono brzozami – z tego właśnie powodu Umea nazywane jest „ miastem brzóz”. W centrum krzyżują się dwa deptaki. Pierwszy- najładniejszy, wiedzie z dworca kolejowego (foto) w stronę brzegu rzeki Ume i Ratusza.

 

 

Główna ulica poprzeczna ze sklepami i starymi kolorowymi domami ciągnie się od kościoła. Na nabrzeżu każdy turysta na pewno zatrzyma się, aby uwiecznić drugi brzeg rzeki.

Niestety zorzy polarnej nie udało mi się zatrzymać w moim kadrze. Planując postój w Umea, w duchu liczyłem na łut szczęścia w tym zakresie. Miałem zwyczajnego pecha, cały czas była paskudna pogoda i niebo zachmurzone, i to od ponad dwóch tygodni od Rosji, tej najdalszej- daleko za kręgiem polarnym.

W Umea na chwilę wyjrzały gwiazdy w nocy i mogłem na zorzę popatrzeć. Z powodu braku statywu i fotoaparatu z preselekcją czasu, prezentowane zdjęcie zorzy nie jest moje- użyczył mi je kolega z pokoju.

 

 

          W dalszą drogę skręciłem na zachód do wnętrza kraju i w stronę gór. Celem były Gminy: Dorotea oraz Ostersund. Dorotea jest niewielka- ponownie miasto w deszczu i nie krzywdowałem sobie, wskutek krótkiego postoju na zmianę autobusu.

Późnym popołudniem zawitałem do miasta położonego w środku Szwecji. Ponad 95- tysięczny Ostersund jest stolicą prowincji Jämtland i znajduje sie na wschodnim wybrzeżu jeziora Storsjön. Jeżeli do tej pory moja podróż prowadziła równinami, teraz dotarłem w tereny wyżynne i pagórkowate.

 

 

Tutaj ponownie zrobiłem stopa na poznanie nieco kultury Vikingów. Ostersund jest znany z posiadania dużego skansenu z zabudowaniami Vikingów z okresu 800 do 1100 roku naszej ery. Przynajmniej tak napisali, bo nie bardzo wierzę w to, że ponad tysiąc lat ostała się drewniana zabudowa. W małym muzeum skansenu  eksponowane  są przedmioty z wykopalisk z tego okresu. Lata od 700 do 1000 roku naszej ery, to w historii krajów skandynawskich epoka wikingów– żeglarzy i łupieżców. Dwie godziny spaceru w skansenie Jamtli nie znużyły. Podobny skansen posiada w Szwecji jedynie Sztokholm.

 

 

Jezioro Storsjon jest rozległe. Na wyspie Froso- połączonej z miastem dwoma mostami, znajdują się dwa zabytki warte odwiedzenia. Pierwszym jest trzynastowieczny- najstarszy w Szwecji, kościół Froso Kyrka. Warto do niego wstąpić i chociażby popatrzeć na widoczne w okolicy jeziora ośnieżone szczyty Gór Skandynawskich.

W odległości krótkiego spaceru w wiosce Sommarhagen znajduje się dom, który państwo szwedzkie ufundowało kompozytorowi Wilhelmowi Peterson Bergerowi.

 

 

Ja natomiast bardziej podziwiałem kolorowe zabudowania w okolicy. Piękne stare domy na tle jeziora i  szczytów w oddali, a wszystko w jesiennej scenerii. Wioska Sommarhagen znajduje się  w odległości kilku kilometrów od miasta i można  tam dojechać autobusami. Mnie się przytrafiła trzygodzinna przerwa w kursowaniu i już sądziłem, że odbędę dwugodzinny spacer, gdy zauważyłem w oddali autobus, którego kierowca widząc wędrowca tuptającego w jego stronę, poczekał  z odjazdem. Rozweselająca dla niego i pasażerów była moja opowieść o tym,

– co myślałem w miarę zbliżania się do przystanku!- odjedzie, czy nie- a może jednak zdążę?

 

 

          W nocy odjechałem w długą, prawie osiemset kilometrową podróż pociągami do Jonkoping. Znalazłem się przed południem w mieście o podobnej wielkości. To również regionalny ośrodek administracyjny oraz port nad dużym jeziorem Wetter. W mieście odbywał się sobotni festyn z lokalnymi specjałami. Miałem okazję spróbować w sumie szwedzkich- nie tylko regionalnych, specjalności. Z kubkiem kawy w ręku paradowałem przy kilkumetrowej długości stole, na którym oferowano przeróżne nadziewane ciasta.

 Kuchnia szwedzka nie oferuje zbyt wyszukanych dań. Znana jest z używania bardzo dużych ilości cukru. Kiedyś Szwedzi słodzili prawie wszystko – ryby (śledzie), mięsa, pasztety, zupy, a nawet chleb. Obecnie w kuchni nie stosuję już tyle cukru, ale przyzwyczajenia i nawyki zostały. Na przykład w każdej recepcji hotelowej częstuje się gości cukierkami lub słodkimi galaretkami.

Pozostała część dnia spędziłem na pooglądaniu Szwedów w czasie festynu i zabawy. W zasadzie powinienem powiedzieć Szwedów i ich gości. Patrząc na „twarze ludzkie na ulicy” można bardzo łatwo zauważyć, że Szwedzi wpuścili do swojego kraju mnóstwo narodowości z całego świata. Sądzę, że wynika to między innymi z zapotrzebowania na siłę roboczą- współcześnie są jednym z najbardziej uprzemysłowionych państw świata.

Historycznie warto odnotować, że Szwecja stanowiła w siedemnastym wieku wojskową potęgę i przez prawie dwa wieki nie uczestniczyła w żadnej wojnie. Zachowała neutralność w obydwu wojnach światowych. Obecnie jest monarchią konstytucyjną, ale wladza szwedzkiego króla jest mniejsza nawet od uprawnień królowej brytyjskiej.

 

 

          Pożegnałem Szwecję w Malmö, leżącym w południowej Szwecji, w prowincji historycznej Skania nad cieśniną Öresund. Na przeciwległym brzegu, w odległości około dwudziestu siedmiu kilometrów, położona jest stolica Danii, Kopenhaga. Do najciekawszych zabytków należą: gotycki kościół św. Piotra, szesnastowieczne: zamek Malmöhus i budynek  ratusza miejskiego. Mają w mieście Turning Torso, 190-metrowy najwyższy budynek mieszkalny w Szwecji- ukończony w 2005 roku.

 

 

W historii gospodarczej Malmo, kiedyś najważniejszy był przemysł stoczniowy. Po jego upadku miasto zaczęło się przekształcać z przemysłowego w ośrodek nowoczesnych technologii. Kopenhagę i Malmo połączono w roku dwutysięcznym, mostem przebiegającym nad cieśniną Öresund. Jego otwarcie ułatwiło komunikację z Kopenhagą, gdzie zatrudnienie znalazło wielu mieszkańców Malmö. Wielu Duńczyków z kolei podróżuje na stronę szwedzką między innymi na zakupy. Pokazuję także mapkę trasy.

 

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Dania (za trochę)

Przejście do poprzedniej relacji: W krainie świętego Mikołaja

Przejście do poprzedniej relacji: Na kręgu polarnym…