Boliwia

Spis treści

20-04-2012

Boliwia, galeria zdjęć

To wysokogórskie andyjskie  państwo  zobaczyliśmy z żoną, podczas prawie miesięcznej wyprawy w kwietniu 2003 r., zorganizowanego przez trampingowe biuro podróży, na trasie Peru, Boliwia, Ekwador, którą rozszerzyliśmy sami o Wyspy Galapagos. Zwiedziliśmy Wyżynę Altiplano oraz La Paz i okolice. Załączam kilka starych zdjęć.

Zdjęcie 1 z 6

miasto Copacabana na pograniczu z Peru-kantor na rynku miasta,Andy,La Paz,wyzyna Altiplano,lama,alpaka,wikunia.podroznik,globtroter,wedrowki z pawlem,

 

 

25-07-2021

Boliwia: Santa Cruz, Sucre, Potosi, Cochabamba, Trinidad. Relacja z podróży

Boliwia: Santa Cruz, Sucre, Potosi, Cochabamba, Trinidad. Relacja z podróży

(na luty 2021)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

           Santa Cruz w Boliwii. Planując nie sądziłem, że mi się uda. Kolejny test…, który to już…???

Boliwię odwiedzam po raz drugi- za pierwszym razem było wyłącznie La Paz- niesamowite miasto, bardzo wysoko w Andach.

Obecnie postanowiłem zobaczyć resztę kraju, choć i tak pewnie zabraknie mi niesamowitej Pustyni Atakama.

– Co to za kraj pokrótce?

Otóż, podobnie jak Paragwaj nie ma dostępu do morza, 11 milionów mieszkańców na powierzchni 3 razy większej od naszego kraju.

Na pewno, patrząc okiem turysty, dużym wyróżnikiem są meloniki. Trochę to dziwne, ale najzabawniejszy jest sposób powstania tej tradycji. Otóż kiedyś, ktoś, sprowadził transport tych kapeluszy, chciał sprzedać mężczyznom, ale były za małe,  więc wymyślił modę noszenia na czubku głowy- przez kobiety… i tak powstała najprawdziwsza historia.

Tradycyjne kapelusze typu „bowler hat” (melonik) noszone są przez mieszkańców pochodzenia indiańskiego i niekiedy – w przypadku kobiet – wskazują na stan cywilny właścicielek. Jeśli przechylone są na bok głowy, oznaczają stan panieński – jeśli znajdują się na jej czubku, świadczą o tym, że kobieta jest zamężna…

– Bajer, ale jak najbardziej prawdziwy…

Pierwszym odwiedzonym miejscem było Santa Cruz we wschodniej Boliwii, położone nad rzeką Piraí, największe, 1,7  milionowe miasto boliwijskie.

Tu rządzili Hiszpanie- założył je konkwistador w połowie XVI wieku. Obecnie żyją z uprawy trzciny cukrowej, tytoniu, ryżu, bawełny i kukurydzy, oraz ropy…

W Santa Cruz zachowało się wiele zabytków kolonialnych, bazylika św. Wawrzyńca i budynki misji jezuickich.

 

 

Faktem również jest to, że wszyscy  chyba na tym kontynencie zazdroszczą Rio… z figurą Jezusa Chrystusa… W mieście warto zajrzeć do muzeów, jeżeli będziesz miał szczęście zastać je otwartymi… (ten p…ny covid). A wyrażam się tak nieparlamentarnie, ponieważ miałem ochotę na muzeum etnograficzne.

Ciekawostką, wprawdzie nie najzabawniejszą, jest fakt, że z roku na rok region staje się coraz bogatszy…., gdyż w Santa Cruz kwitnie przemysł związany z produkcją i handlem kokainy… Inną, jest fakt z ubiegłego roku, kiedy to prezydent Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, ogłosił, że Santa Cruz będzie jedną z lokalizacji budowy nowych świątyń…

 

 

              Będąc przed laty w La Paz, sądziłem, że jestem w stolicy Boliwii. Dopiero obecnie, odwiedzając 350 tysięczne Sucre, połapałem się, że właśnie to miasto jest stolicą konstytucyjną, choć taką dziwną, gdyż z organów państwa działa tylko Sąd Najwyższy- to bardziej stolica prowincji Chuquisaca.

Sucre leży w środkowej części kraju, w górach u podnóży Kordyliery Środkowej, na wysokości około 2800 m… Było osadą indiańską Charcas, którą konkwistador Pedro Azures w 1538 roku zamienił na miasto Chuquisaca. Potem zwali je również Srebrnym Miastem Nowe Toledo. Obecna nazwa czci pierwszego prezydenta A. J. de Sucre.

Historycznie, w Charcas obywatele osady byli konkurentami Inków. Od czasów hiszpańskich była to część Wicekrólestwa Peru, by następnie kolonia została włączona do Królestwa La Platy. Piszę o sprawach historycznych, gdyż właśnie o nich zaświadcza, znajdujące się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, starożytne miasto Sucre.

 

 

Dotarłem tu autobusem z Santa Cruz, nocnym 13 godzinnym przejazdem (485 km). Mimo, że dokuczała nieco wysokość, zdołałem je zwiedzić i wieczorem odlecieć dalej. Warto w Sucre zacząć zwiedzanie od katedry na Placu Św. Franciszka, zresztą tak chyba jest w całej Ameryce Południowej. Tam, gdzie zbudowano główny obiekt katolicki, wokół najczęściej znajdują się najważniejsze i w sumie najciekawsze zabytki. Ja zajrzałem również do budynków Casa de la Libertad, Palacio de la Glorieta, oraz klasztorów: franciszkańskiego i San Felipe Negri…

 

 

A jeżeli już dotarłeś do Sucre, to warto rozważyć wyskok w bok o około 150 kilometrów do perełki z listy UNESCO- Potosi. Miasto śliczne, które wzbogaciło się na górnictwie srebra…  Ja to zrobiłem w expresowym tempie taksówką. Niżej kilka zdjęć.

 

          

Cochabamba – miasto w środkowej Boliwii, położone jest w górskiej dolinie w Kordylierze Wschodniej Andów. Tutaj również jest wysoko- około 2600 m… Jest największym, około 650-tysięcznym miastem regionu o tej samej nazwie. Nazwa miasta pochodzi z języka keczua, gdzie qucha oznacza wodę, a pampa otwartą przestrzeń.

Powstało w drugiej połowie XVI wieku i początkowo produkowano tu żywność dla regionu Altiplano, a zwłaszcza dla pobliskiej krainy srebra- górniczego miasta Potosí, nazywanego też Bogatą Górą. Do dziś w języku hiszpańskim istnieje powiedzenie vale un Potosi, czyli „warte fortunę”. Dwa i pół wieku później, srebra zabrakło i obecnie istnieje tylko wysoko w górach (ok.3800 m…) miasteczko na liście UNESCO. W samej Cochabambie również wydobywano srebro, które zapewniło dobry rozwój miasta, aż do wyczerpania złóż w podobnym czasie. W XIX wieku miasto ponownie oparło swoją gospodarkę na rolnictwie. W 2000 roku mieli tu nawet „wojną o wodę”, kiedy doszło do zamieszek, w związku z prywatyzacją zaopatrzenia w wodę.

Obecnie postawiono mocniej na turystykę, w tym uzdrowiskową. Największą, a na pewno najbardziej widoczną atrakcją regionu, jest znajdująca się na wzgórzu św. Piotra najwyższa na świecie statua Jezusa, Cristo de la Concordia. Posąg ma 34,2 m wysokości, co licząc z piedestałem (6,24 m) daje wysokość 40,44 m.

 

 

Katedra Metropolitarna Św. Sebastiana, Pałac Portales, Muzeum i klasztor Santa Teresa, Place: de Armas, oraz Colón, to chyba najciekawsze punkty warte spaceru w mieście… No chyba, że masz czasu trzy dni więcej i wybierzesz się również do Potosi (520 km w jedną stronę).

Z poloników odnotowuję, że w styczniu 2017 roku zamordowano tutaj polską misjonarkę Helenę Kmieć.

 

 

              Trinidad, oficjalna nazwa La Santísima Trinidad (Najświętsza Trójca) – to ponad 100 tysięczne miasto boliwijskie, będące stolicą nizinnego regionu Beni.

Trinidad założył w roku 1686 Padre Cipriano Barace. Początkowo miasto leżało w odległości około 14 km. Wskutek lokalizacji nad rzeką Mamoré, musiano je przenieść z powodu powodzi i epidemii, które miały miejsce w 1769 roku. Patrząc na mapę, wyraźnie widać pomiędzy miastem i głównym korytem rzecznym, mnóstwo rozlewisk i miejsc bagiennych. I tyle wiadomości oficjalnych…

 

 

I prawdę mówiąc, taki ten Trinidad jest. Posiada jedno ładne miejsce w postaci Placu Centralnego (Plaza de Armas) z najważniejszymi budowlami wokół, a dalej to… parterowe przedmieścia. Dla mnie, wszystko co najciekawsze znalazło się na placu…

 

 

 Z wyjątkiem pierwszego odcinka autobusowego oraz taksówki do Potosi, resztę wykonałem samolotami.

 

Przejście do następnej relacji: Honduras…

Przejście do poprzedniej relacji: Paragwaj…

Przejście na początek trasy: Recife, Olinda (Pernambuco)