Paragwaj

Spis treści

20-04-2012

Paragwaj, galeria zdjęć

W Paragwaju  byłem w ramach miesięcznej wycieczki objazdowej,  w listopadzie i grudniu 1997 r. Trasa objazdu rozpoczęła się w Chile, i dalej wiodła przez: Urugwaj, Argentynę, Paragwaj do Brazylii. W tym indiańskim państwie zobaczyłem z żoną tylko przygraniczne miasto, w pobliżu wodospadów Iquasu. Chętnie wrócę zobaczyć naprawdę ten kraj w środku kontynentu południowo amerykańskiego. Załączam kilka starych zdjęć.

Zdjęcie 1 z 3

Ameryka Pld, indianie,egzotyka,podróznik z lodzi,fily podroznicze,

 

29-04-2021

film Na rzece Paragwaj, z Concepcion do Vallemi.

zapraszam

 

29-04-2021

film Paragwaj. Z Concepcion do Asuncion

zapraszam

 

17-07-2021

Paragwaj, z Concepcion do Asuncion. Relacja z podróży.

Paragwaj, z Concepcion do Asuncion. Relacja z podróży.

(na luty 2021)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

              Po powrocie z rejsu do Vallemi miałem okazję zwiedzić Concepción. To atrakcyjne miasto nad rzeką Paragwaj, w północnym Paragwaju . Jest znane jako La Perla del Norte (perła północy) ze względu na klimat, piękne otoczenie, eleganckie domy… Na centralnej ulicy wystawiono dawne maszyny. Zaciekawia również katedra i okazały pomnik Matki Boskiej… Każdy turysta z zainteresowaniem zajrzy również ma bazar.

 

 

Choć na wspomnianym markecie, to ja byłem głównym przedmiotem zainteresowania.

 

 

Jadąc kolejnym autobusem do odległej o 460 kilometrów stolicy kraju- Asuncion, miałem okazję przyjrzeć się dokładniej przedziwnemu sposobami gospodarowania na ziemi paragwajskiej. Patrząc w historię Paragwaju, w końcu  XIX wieku rządzący krajem wyprzedawali ziemię państwową nie ograniczając górnej wielkości gospodarstwa, co rozpoczęło proces powstawania wielkich latyfundiów ziemskich. Nie trudno było zauważyć z okna autobusu, ciągnących się całymi kilometrami ogrodzeń jednej posiadłości. Łatwo dostrzec jednocześnie istniejące w pasie drogowym mizerne poletka i chaty rolników, którzy gospodarują pomiędzy ogrodzeniem latyfundiów a pasem drogi.

 

 

Robię porządek ze zdjęciami i przypomniałem sobie pierwsze wrażenie ze stolicy- ponad półmilionowego Asuncion (wym. [asunˈsjon]), położonego nad rzeką Paragwaj na zachodnim skraju Wyżyny Brazylijskiej, przy granicy z Argentyną.

Owszem, jest starówka, nowoczesne centrum,  ale mnie tam najbardziej przypadł do gustu… rozgardiasz na dworcu autobusowym. Jestem w kraju hiszpańskojęzycznym, więc odjechałem z terminalu de omnibuses, a nie z terminalu do rodoviaria- jak było w ciągu ostatniego miesiąca u portugalskojęzycznych sąsiadów.

Tu od razu widać, że hodują yerba mate i na co dzień ją używają.  Zestawy do parzenia tego napitku były głównym suwenirem,  dodaj siedzące na ziemi Indianki usiłujące skłonić do nabycia ich drobnych wyrobów,  namawianie lokalnych cinkciarzy, czy zaczepki dworcowych sklepikarek…

 

 

Paragwaj jest często pomijany przez turystów podróżujących przez Amerykę Południową. Nie ma tutaj wielkich atrakcji takich jak boliwijskie Salar de Uyuni (d. słone jezioro) czy peruwiańskie Machu Picchu. Jest natomiast dużo bardziej autentycznie. Przez kilkadziesiąt lat Paragwaj był rajem dla mężczyzn. Po wojnie jaką ten wywołał ten kraj, życie straciło prawie 70% wszystkich mężczyzn. Nawet obecnie, różnica jest nadal widoczna.

Stare miasto, położone tuż nad rzeką, posiada kilka zabytków architektury kolonialnej  w tym katedra (Catedral Metropolitana), kościoły (m.in. Iglesia de La Encarnación), panteon (Panteón Nacional), stary budynek Senatu…. W kraju czuć zarówno biedę jak i bogactwo. Wyraźnie ją można zobaczyć przed samą katedrą, gdzie na Plaza Independencja, pośrodku głównych zabytków, znajduje się slums z drewnianymi budami bezdomnych.

 

 

Nie lepiej jest 100 metrów dalej w stronę brzegu rzeki. Lepiej także nie wchodzić do zabytkowego dworca kolejowego, gdzie w każdym zakątku ktoś bytuje z gromadką dzieci…

 

 

 I na koniec skąd nazwa…?

Pomimo kontrastów, miasto jest jedną z najstarszych hiszpańskich osad w Ameryce Południowej, a na pewno najstarszą na wschód od Andów. Nazywane jest czasem „matką miast”, ponieważ stąd wyruszały ekspedycje kolonialne, które zakładały nowe miasta na podbijanych terenach. Zostało założone w 1537 roku jako Nuestra Señora de la Asunción, czyli Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny.

 

 

Przejście do następnej relacji: Boliwia…

Przejście do poprzedniej relacji: Na rzece Paragwaj, z Concepcion do Vallemi.

Przejście na początek trasy: Recife, Olinda (Pernambuco)

 

 

18-07-2021

Na rzece Paragwaj, z Concepcion do Vallemi. Relacja z podróży.

Na rzece Paragwaj, z Concepcion do Vallemi. Relacja z podróży.

(na luty 2021)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

              Paragwaj to 7-milionowe państwo, głównie Metysów, w środku Ameryki Południowej, na pograniczu Brazylii, Argentyny i Boliwii.

Prawie nikt nie odwiedza tego kraju. Zapraszam na podróż „Arką…” po paragwajskich regionach, gdzie nie ma dróg…

Postanowiłem zwiedzić środkową część kraju i w tym celu pojechałem prosto z lotniska w Asuncion, dalej o 460 km do Concepcion, a stamtąd po noclegu statkiem w górę rzeki.

 

 

Concepción to atrakcyjne miasto nad rzeką Paragwaj, w północnym Paragwaju . Z około 83 tysiącami mieszkańców jest znane jako La Perla del Norte (perła północy) ze względu na klimat, piękne otoczenie, eleganckie domy, budynki publiczne i historię.

 

 

 Jest to również miejsce, w którym poszukiwacze przygód i turyści przybywają na pokład łodzi Aquidabán, żywej relikwii, która raz w tygodniu płynie w górę rzeki Paragwaj do Vallemí , Fuerte Olimpo i Bahia Negra na skrajnej północy Paragwaju.

              Ja również po to się tu zjawiłem- chcę popłynąć do Vallemi. Już w porcie- ładnie powiedziane na plażę w mieście, miałem pierwszy kontakt z tym, co było później w licznych porcikach rzecznych, gdzie krypa towarowo- pasażerska się napełniała i opróżniała. We wspomnianym porcie najciekawszy był pomnik weteranów, oraz kramik, gdzie miejscowi masowo odwiedzali sprzedawczynię napoju ze zmiksowanej „zieleniny”- różne zielone specjały zalane wodą w termosie.

 

 

Wszystkie towary wchodziły na pokład, na plecach ludzi niesamowicie obładowanych, balansujących na długich, wąskich i chybotliwych kładkach. Do tego gwar i rozgardiasz, połączony z pasażerami i lokalnymi kupcami.

 

 

Tu w kierunku północnym wiedzie jedna droga, ale niekoniecznie przy rzece,  tak że statek jest dla wielu jedynym źródłem zaopatrzenia i… komunikacji. Rzeka toczy swoje szeroko rozlane wody po rozległej równinie z ogromnymi latyfundiami czy farmami. Często pasażerowie i towary z mniejszych farm i porcików byli dowożeni łodzią.

 

 

– Jakie miałem warunki bytowe?- ktoś zapyta.

 – hmm…, jak na relikcie z innej epoki…

Na barce-jak ją tutaj nazywają, można nocować w trojaki sposób: w kabinie 2- 4 osobowej, w hamaku na pokładzie, lub po prostu leżąc na drewnianej ławce. Ja wybrałem zaciszną ławkę na dziobie z prawej strony, gdzie nikt obok mnie się nie przepychał. Gorzej było, gdy zaczęło wiać wraz z deszczem. Dobrze, że znalazłem w plecaku sznurek, którym przywiązałem zasłaniającą folię do… gwoździ wystających z drewnianej burty.

Rankiem odwiedziłem sklepiki, które sprytni handlarze rozłożyli na całej powierzchni dolnego pokładu. Można nabyć wiele wiktuałów spożywczych i artykułów gospodarstwa domowego. Na postojach przybywają tutaj również tubylcy- nie tylko pasażerowie.

 

 

Większym portem okazał się Puerto Casado, którego historia związana jest z ostatnią wojną i wielkopowierzchniową farmą.

 

 

Po drodze, choć należałoby powiedzieć… wodzie, często płynęły ogromne barki z holownikami. Jak się okazało, tak transportowany jest cement z zakładu w Vallemi. Po 26 godzinach w drodze dotarłem i musiałem zawrócić, gdyż statek płynie do Bahia Negro tam i z powrotem… raz w tygodniu, oraz nie kursują autobusy.

 

 

              A teraz opowiastka taka sobie, z trasy, powstała Bóg jeden wie po co? Może z potrzeby  chwili, którą prawdopodobnie,  umieściłbym w książce- gdybym miał na czym notować, a tak sięgam po wpis…

Gdy wysiadłem z mojej „Arki” w Valle Mi (piszą też Vallemi), zobaczyłem górę bagaży  i mały tłumek chcący powędrować na północne strony Paragwaju,  gdzie nawet bociany zawracają,

 -o ch…a tu ich nie ma!

To polazłem pod górkę i się rozglądam, – hmm, jakby pustawo. Policjant mówi mi,  że

– do terminalu omnibusów, to tam, prosto i w …- zawahał się- w lewo- po chwili.

 Widocznie w tak małej miejscowości,  nikt o takie coś nie pyta,  zwłaszcza,  że jadą tylko dwa- gdy nie ma pory deszczowej. Znalazłem ten dworzec i nawet już stał autobus,  gotowy do odjazdu- za trzy godziny.

Co było robić, poszedłem na spacer i po pięciu minutach wiedziałem, że chcę stąd odjechać,  byleby tylko jakaś zimna serweza się znalazła…

Zostawiłem plecak u omnibusiarzy i poszedłem poszukać. Po skręcie w kolejne cztery uliczki, kupiłem dwie mini puszki „Sub Zero”, w sklepiku oferującym kosmetyki samochodowe…

Nareszcie ciapnąłem na plastyku przy uliczce i postanowiłem- mowy nie ma- wcześniej niż za jakieś dwie godziny, wystawić swój kapelusz pod żar, lejący się  z nieba w pobliżu Zwrotnika Koziorożca.

Patrzę sobie na to co mam dookoła: ładne parterowe domki kryte dachówką, widocznie tutejsza cementownia nieźle płaci. Potem przyjechał młody tata i córka mojej sklepikarki, zdołała namówić ojca, aby ją zabrał na „pakę” swojego trójkołowca. Potem uliczką nadeszły dwie nastolatki, prawie „siusiumajtki”, ale już strzelające oczyma dookoła,   spojrzały zaciekawione i na mnie:

– eee dziadek, odbiło się w ich wzroku.

Co robić,  chyba wrócę na mój jedno autobusowy terminal…, tylko kuźwa,  w którą to było stronę…?

– Jak to było w filmie rysunkowym, gdzie dwóch starszaków zawsze potrafiło strzelić dowcipną uwagą?

– już wiem, ich było dwóch?

 

             

             

Przejście do następnej relacji: Paragwaj, Z Concepcion do Asuncion

Przejście do poprzedniej relacji: Brazylia, Amazonia…

Przejście na początek trasy: Recife, Olinda (Pernambuco)