Tam, gdzie… „tsunami” nadchodzi dwa razy dziennie.
Tam, gdzie… „tsunami” nadchodzi dwa razy dziennie. Relacja z podróży.
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Zwiedzać tzw.: Wyspy Normandzkie, Wyspy Kanałowe (ang. The Channel Islands), czyli po prostu, grupę wysp w Kanale La Manche u wybrzeży francuskiej Normandii, zacząłem od Guernsey. Szczegóły organizacyjne mojej wyprawy umieściłem w informacjach praktycznych (kliknij). Wyspy te nie stanowią jednej jednostki politycznej – dzielą się na Baliwaty Guernsey i Jersey. Nie są one częściami Zjednoczonego Królestwa ani koloniami, lecz podlegają bezpośrednio Koronie Brytytyjskiej. Nie są też częścią Unii Europejskiej. Chociaż Wyspy Normandzkie geograficznie nie wchodzą w skład Wysp Brytyjskich, to ze względów politycznych są do nich zaliczane. Praktycznie posiadają prawie wszystkie cechy samodzielnych krajów. Przyleciałem małym samolocikiem, którego symbolem na ogonie samolotu był maskonur (ang. Puffin- zdjęcie). Szybko dostaję się do Saint Peter Port, gdzie mam przesiadkę na inny autobus do hotelu. Podziwiam nabrzeże w pięknym oświetleniu słonecznym.
Rano zwiedzam stolicę Baliwatu Guernsey. Zaczynam od promenady nadmorskiej, która lśni w promieniach porannego słońca, a łódki mariny przyglądają się swoim lustrzanym odbiciom w wodzie (foto pierwsze). Jakie było moje zdziwienie, późnym popołudniem po powrocie z objazdu wyspy, gdy te same łódki, stały dobrych kilka metrów niżej na dnie mariny (zdjęcie drugie).
Przyznasz, że widok zastanawiający. Dlaczego nazywam Wyspy Normandzkie miejscem, gdzie tsunami nadchodzi… dwa razy dziennie? Otóż, gdy zobaczyłem to niezwykłe zjawisko, poczytałem i zapytałem… Okazało się, że Kanał La Manche (Kanał Angielski) jest jednym z kilku miejsc w świecie, gdzie dochodzi do ogromnych pływów morskich.
Pozwól czytelniku na kilka słów opisu zjawiska. Sam wcześniej niewiele na ten temat wiedziałem, poza kilkoma komunałami. Przypływ i odpływ jest normalny na każdym większym zbiorniku wodnym. Jest spowodowany zmianami w oddziaływaniu grawitacyjnym Słońca a przede wszystkim Księżyca, na jakiś punkt na Ziemi. W danym miejscu przypływ jest dwa razy w ciągu doby, gdy Księżyc jest najbliżej oraz najdalej od Ziemi. Przypływy w związku z ruchem obrotowym Ziemi, przemieszczają się ze wschodu na zachód. Średnia wysokość pływów na wszystkich oceanach wynosi około 1 metra. Przypływy wzrastają podczas pełni i nowiu, kiedy sumują się siły oddziaływania Księżyca i Słońca. Największe rozmiary pływy osiągają w cieśninach i zatokach mórz otwartych. Gigantyczne przypływy występują w zatoce Fundy w Kanadzie, gdzie amplitudy pływów przekraczają czasami 20 m. W Kanale La Manche sięgają nawet 16 metrów. Na morzach śródziemnych zaś są prawie niezauważalne (np. w Świnoujściu tylko 18 mm). W tabeli pływów (foto), możesz zobaczyć zmiany i terminy dla St. Peter Port. W dniu zrobienia zdjęć, pływy miały maksymalną wysokość 7,5 metra. Toż to wysokość około trzech kondygnacji budynku. Gdyby nie stosunkowo wolne narastanie poziomu wody, spokojnie można by nazwać taką wysokość… falą tsunami. Niszcząca fala tsunami, kilka lat temu na wyspach Tajlandii, miała tylko około 5 metrów. Podczas jednej z wcześniejszych podróży w okolicach Szkocji, usłyszałem o wypadku utonięcia dwóch rodaków, którzy wybrali się podczas odpływu… zbierać małże. Woda na płytkim morzu potrafi się cofać daleko. Utonęli, gdyż nie zdążyli uciec, przed szybko narastającą falą przypływu. Na drugim zdjęciu centrum miasta.
Zachęcony piękną pogodą pojechałem autobusami dokoła wyspy. Pierwszy postój zaplanowałem w Jerbourg Point. Wokół półwyspu i dalej znajdują się, sięgające 100 metrów wysokości klify, wzdłuż których poprowadzono ścieżkę widokową. No to potupałem nią przez 2 godziny i nie żałowałem wysiłku, wchodzenia to wyżej to niżej. Wynagradzały mi widoki na: poszarpane wybrzeże, kolejne bunkry z czasów II wojny światowej, ptactwo morskie uciekające spod stóp oraz bujna kwitnąca roślinność. Od czasu do czasu podjadam… czarne jeżyny.
W końcu doszedłem do starego młyna i wsiadam do kolejnego autobusu. Przystanek drugi mam przy głębokiej zatoce z piaszczystą plażą. Ta piaszczysta plaża wyglądała na taką, tylko na pierwszy rzut oka. Zastanowiły mnie wysokie mury przy drodze. Okazało się, ze cała szerokachna plaża jest podczas przypływu przykrywana wodą. W oddali mam widok na wysepkę Lihou. Można do niej dojść, czy dojechać po drodze…, ale tylko w czasie odpływu. Jeżeli się spóźnisz masz dwa wyjścia: poczekać 6 godzin, lub popłynąć łódką. Morze odsłoniło także mnóstwo skał, wśród których ptactwo morskie szuka pożywienia, choć nie tylko. Na powstałą podczas odpływu plażę miejscowi turyści wjeżdżają samochodami, rozkładają sprzęt biwakowy i … robią to, co zwykle robi się na plaży.
Całą wyspę autobusami można objechać w ciągu półtorej godziny (1 GBP za jedną jazdę busem). Po drugiej, zachodniej stronie wyspy znajdziesz również plaże piaszczyste, ale bardzo odległe morze i… niezbyt wysoka temperatura wody, nie zachęcały mnie do kolejnych postojów. Robię fotkę Fortowi Grey i trochę znudzony nadmiarem betonowych niemieckich bunkrów, wracam z powrotem do Saint Peter Port. Z zainteresowaniem zaglądam do sklepików na starówce miasta.
Cała wyspa jest małomiasteczkową mieszanką z nowoczesnym stylem życia, oraz urokliwych krajobrazów. Lubią tutaj turystów i z nich żyją. Podobają mi się kruche porcelanowe figurki. Zniechęcić do zakupu mogą tylko dwa przypadki: cena lub potrzeba przewiezienia ich, w moim przypadku… w plecaku. Załączyłem również mapkę wyspy z zaznaczoną trasą zwiedzania. Na koniec ciekawostka: na wyspę można wjechać nawet na nasz dowód osobisty. Wyjątkiem są… Brytyjczycy- ci muszą się legitymować paszportem. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, uzasadnienie jest prozaiczne: w Wielkiej Brytanii nie istnieją dowody osobiste lub inne ich odpowiedniki.
Przejście do następnej relacji: Jersey.
Przejście do poprzedniej relacji: Bristol i Bath
Przejście na początek trasy: Liverpool i Manchester