Botswana. Delta Okawango, galeria zdjęć

Botswanę zobaczyłem w czasie wyprawy z RPA do Wodospadów Wiktorii w 2010 roku. Jadąc specjalnym samochodem, pół ciężarówką wjechałem na północ Botswany od strony Namibii. Wjeżdża się zwykle w taki wąski przesmyk na pograniczu Namibii, Angoli i Botswany, który prowadzi do słynnego Wodospadu Wiktorii. Trasa zwiedzania rozpoczęła się od Tsodilo, pasma wzgórz na pustyni Kalahari, gdzie znajduje się największe skupisko malowideł naskalnych na świecie. Zachowało się ponad 4500 malowideł, dających świadectwo trybu życia ludzi i zmieniających się warunków naturalnych na przestrzeni 10 tysięcy lat. Miejscowi ludność uważają Tsodilo za święte miejsce, zamieszkane przez duchy przodków. 
Ale tak naprawdę do Botswany przyjeżdża się zobaczyć przede wszystkim deltę rzeki Okawango. Rzekę tą spotkałem już na granicy z Angola, ale tam nazywała się Kawango. Delta rzeki a cóż to jest w środku dużej pustyni? Rzeka Okawango wpływa na  pustynię i tam zostaje – nie ma żadnego odpływu do innych większych zbiorników wody. Wpływa do płytkiej niecki na pustyni i bardzo szeroko się rozlewa. Jej wielkość znacznie się waha w zależności od ilości wody, która napływa przede wszystkim z terenu Angoli. Powstało  płytkie bagniste jezioro z wyspą w środku i kanałami wśród bardzo bujnej roślinności, którymi można się tutaj przemieszczać.
Z występującej roślinności przeważa papirus. Po raz pierwszy zobaczyłem do jakich rozmiarów może urosnąć. Żyją tu przedstawiciele wszystkich  okolicznych gatunków zwierząt i ptaków. Można spotkać dużego słonia skubiącego roślinność  obok stada hodowlanych krów. Krowy te chodzą samopas, często nieco zanurzone w wodzie.
Po wodzie poruszaliśmy się czółnami Mokoro. Dawniej były z jednego pnia drzewa, obecnie dla ochrony przyrody są z … tworzywa, choć wyglądają jak z drewna. Pewnie też dzieło: „made in…”.
I tak oto dwa dni szybko minęły z noclegami pod namiotami, w stałym obozowisku, z dużą ponad 3 metrową termitierą obok namiotu. Zwłaszcza w nocy zastanawiałem się z towarzyszem w namiocie – czy to  głośne chrumkanie  obok, to nie aby hipopotam? No cóż, nie dowiedziałem się tego. Potem był powrót na chwilę do Namibii, aby przejechać z powrotem do Botswany do Kasane. Już tylko wycieczka po rzece Chabe: kapiące się bawoły, hipcie, krokodyle… i dojeżdżam do Wodospadów Wiktorii (ale to już w innej zakładce: Zimbabwe i Zambia).