Sahara Zachodnia, relacja z podróży

Sahara Zachodnia, relacja z podróży.

Tekst z zdjęcia: Paweł Krzyk

 

Do Sahary Zachodniej wjechałem tak zwaną Drogą Atlantycką, szosą łączącą centralną część Czarnego Lądu z marokańską północą. Biegnie z południa na północ z Senegalu i Mauretanii, wzdłuż wybrzeża Atlantyku aż do Agadiru. Sahara Zachodnia zaczyna się już w „strefie niczyjej” pomiędzy posterunkami mauretańskimi i marokańskimi. Po jeździe wybojami mauretańskimi od razu rozpoznasz, że jesteś w Saharze po eleganckim asfalcie. Granice otwierają o godzinie dziewiątej rano przesuwając stalowe wrota. Potem było szybko i sprawnie. Wizyta w kilku miejscach, gdzie mnie rejestrowano w systemie komputerowym i po kilku minutach wkroczyłem jako turysta do Guergarat w Saharze Zachodniej- widzę czterokolorowe flagi Sahary Zachodniej a nie czerwone marokańskie z pięcioramienną gwiazdą. Szukam transportu do miasta Dakhla. Jadą sześcioosobowe taksówki zbiorcze, ale ruszą, gdy znajdzie się komplet pasażerów. Jestem numerem pierwszym. Mówią abym poczekał w knajpce. Duży autobus będzie dopiero późnym popołudniem.

Patrząc na te flagi, wyciągnąłem swoje materiały o tym kraju i miałem czas je przeczytać, oraz odpowiedzieć sobie na pytanie: czym ta Sahara Zachodnia leżąca na pustynnym, zachodnim wybrzeżu Afryki, obecnie jest?

Formalnie marokańskim terytorium zależnym. Dawna kolonia hiszpańska (jako Sahara Hiszpańska), obecnie terytorium o nieustalonym statusie międzynarodowym. W 1976 roku Ludowy Front Wyzwolenia As-Sakijja al-Hamra i Rio de Oro- zwany frontem Polisario- proklamował niepodległe państwo Sahara Zachodnia (oficjalnie Saharyjska Arabska Republika Demokratyczna- w skrócie SARD), które zostało częściowo uznane przez pięćdziesiąt państw świata. Z drugiej strony Maroko traktuje ten obszar za integralną część swojego kraju, określając ją mianem „prowincje południowe”. Maroko dokonało aneksji a potem w wyniku wojny z sąsiadami i Frontem Polisario, utrwalił się stan obecny. Terytorium czeka do dziś na plebiscyt, w którym ludność ma się opowiedzieć za niepodległością lub za unią z Marokiem. Tymczasem Marokańczycy rozbudowują miasta i swoją administrację. Obserwatorzy ONZ pilnują rozejmu z Frontem  Polisario, prowadzącym jeszcze niedawno partyzanckie walki o niepodległość. Władze państwowe SARD obecnie urzędują na uchodźstwie w Tinduf w Algierii.

Z tym referendum jest jednak tak… dziwnie. Niby temat prosty: zorganizować pod kontrolą międzynarodową i niech ludzie się opowiedzą- co ma być…

Do dzisiaj Sahara Zachodnia znajduje się pod opieką Organizacji Narodów Zjednoczonych, choć ONZ zgadza się, że w praktyce osiemdziesiąt procent kraju, najważniejsza i najbogatsza część, znajduje się pod marokańską okupacją, a dwadzieścia procent znajduje się w rękach Polisario i jego agend rządowych. Ale jeżeli żadne państwo świata, nawet USA i Francja, nie uznały formalnie marokańskiego zaboru, to nie ma innej drogi niż referendum. Są procedury wytyczone przez ONZ, zaakceptowane przez prawo międzynarodowe i należałoby ich przestrzegać. Jednak obu mocarstwom na tym nie zależy, bo konflikt ten służy ich interesom, skłócając niektóre kraje arabskie. Na początku z ideą referendum Maroko się zgadzało, ale kiedy pokój został wprowadzony w życie, okazało się, że dla Maroka, które jest praktycznie monarchią absolutną, przeprowadzenie referendów jest właściwie niezgodne z podstawowymi założeniami ustrojowymi. W monarchii absolutnej nie pyta się ludności o sprawy państwowe- decyzje podejmuje wyłącznie władca. Sama obietnica przeprowadzenia referendum dla władzy absolutnej w Maroku była ryzykowna, i państwo to nie stara się wprowadzić jej w życie a wręcz przeciwnie- robi wszystko, by do referendum nie doszło.

By zdobyć większość głosów, Maroko prowadzi politykę zachęcającą Marokańczyków do osiedlania się na terytorium Sahary Zachodniej: niższe podatki, tańsza benzyna, nowe osiedla marokańskich osadników… W saharyjskich miastach są już całe dzielnice zdominowane przez ludność napływową. Front Polisario domaga się referendum niepodległościowego, a Maroko, uważając, że może go nie wygrać, może nigdy się na to nie zgodzi. Ta sytuacja jest podobna jak z Izraelem, który też gra na czas, jednocześnie nasycając kolonistami i podporządkowując sobie ziemie palestyńskie. Maroko podobnie ma nadzieję, że skolonizuje Saharę i zwiąże gospodarczo- że obszar ten zostanie uznany de facto za jego terytorium.

W tym kraju- nawet będąc turystą- lepiej nie pytać o sprawy polityczne i wyrażać swojej opinii w tym zakresie. Każda akcja oporu, nawet okrzyk typu „Niech żyje niepodległa Sahara!”, spotyka się z agresywnym atakiem sił bezpieczeństwa – aresztowaniem i długoletnim więzieniem, często bez powiadamiania bliskich. Wiele osób po prostu zniknęło i nic o nich nie wiadomo- prawdopodobnie albo siedzą w więzieniach, albo zostali zamordowani. Wiatr pustynny i ruchome piaski niekiedy odsłaniają ciała zabitych ludzi. Maroko z całą bezwzględnością zwalcza poglądy niepodległościowe, mimo, że na terenie Sahary Zachodniej urzęduje oenzetowska misja MINURSO, która powinna dbać o interesy miejscowej ludności. W taki to sposób świat zapomniał o Saharze Zachodniej – jedynej afrykańskiej kolonii, która nigdy nie uzyskała niepodległości.

Można by zapytać o co tutaj chodzi, bo nie o pustynną Saharę? W większości to kamienna pustynia (tzw. hamada), na której szaty roślinnej prawie nie ma i niewiele się uprawia. Ale Sahara Zachodnia, ma bardzo bogate złoża surowców – w pierwszej kolejności są to duże zasoby wysoko jakościowych fosforytów, mówi się także o tytanie, złocie i rudzie uranowej. Wybrzeże jest wyjątkowo obfite w ryby…

Lekturę i notatki z podróży, po trzech godzinach przerwał mi kierowca taksówki, który stwierdził, że ma komplet pasażerów i odjeżdżamy. W sam raz- dochodzi dwunasta w południe, kiedy to do godziny szesnastej przejście graniczne jest zamykane. Gdybym musiał nadal czekać, pewnie bym odjechał dopiero wieczorem- chyba tym dużym autobusem. Mam do przejechania z Guergarat około trzysta dziewięćdziesiąt kilometrów do najbliższego większego miasta Dakhla. Guergarat to tylko przejście graniczne i kilka nędznych chatynek i namiotów. Droga jest dobra i jedziemy szybko- prędkość rzadko schodzi poniżej stu dziesięciu kilometrów na godzinę. Nie za bardzo jest co oglądać po drodze- tylko nużące wzrok kamienne równinne połacie pustyni. W połowie drogi w osadzie Chami patrzę na szare betonowe pudełka- nowe domy, których wybudowano całkiem sporo. Część w  budowie oraz nie wszystkie są zaludnione. Przy drodze sprzedają na kupki używaną odzież. Przejeżdżamy, ledwo zwalniając i zaraz na krótko drobna zmiana krajobrazu- pokazały się piaszczyste diuny. Tak szybko jak się pokazały- tak szybko pozostały w tyle i znowu… hamada. Z głośników leci na okrągło przez pięć godzin jazdy jakaś bełkotliwa przemowa polityczna- istne pranie mózgu. Chyba tylko- już świętej pamięci- Fidel Castro miał takie zwyczaje. Zapamiętałem postój, który wyznaczył kierowca na swoją rytualną modlitwę. Modli się tylko on po dokonaniu ablucji- zdejmuje nawet skarpetki, myje nogi i zakłada z powrotem. Myślę sobie… ma taka praktyka swoje plusy- dla współtowarzyszy podróży. W samochodzie znajdują się przedstawiciele pięciu nacji: Marokańczyk (kierowca), trzech Saharyjczyków, Senegalczyk, Hiszpan i ja. Zanim wsiadłem z powrotem, sfotografowałem niziutkie, pękate porosty pustynne.

 

 Sahara Zachodnia  Sahara Zachodnia

 

Z ulgą zobaczyłem na rozwidleniu- czterdzieści pięć kilometrów przed celem, drogowskaz Dakhla. Zapowiadał rychły koniec „pralni” i coś innego, niż męczące wzrok widoki. Miasto leży na końcu długiego czterdziestokilometrowego półwyspu. Mam hotelik w centrum i późnym popołudniem poszedłem zwiedzić miasteczko. Na zwiedzenie wystarczyły mi trzy godziny. Zwróciłem uwagę na ładne kolorowe budynki i meczet. Miasto świeci nowością…

 

 Sahara Zachodnia, Dakhla  Sahara Zachodnia, Dakhla

 

Rdzenni Saharyjczycy nazywają swój kraj Sahrawi i część z nich nosi stroje bardziej podobne do mauretańskich niż marokańskich. Tutaj również obowiązują szerokie męskie „kiecki”, szaty w jasnych kolorach modelowane przez układanie na barkach, oraz zdobione szerokimi aplikacjami z przodu- zdarzają się pomiędzy ozdobnymi naszywkami dodatkowe kieszenie wewnętrzne na drobiazgi osobiste.

Kim są rdzenni mieszkańcy? Plemiona berberyjsko-arabskie, nie różniące się zbytnio od ludności zamieszkującej państwa sąsiednie, ale mówiące arabskim dialektem hassanija, którego używa się w Mauretanii- lecz nie w Maroku. W sensie kulturalnym najbliższa im jest  kultura ludów Mauretanii. W 99,8 procentach to islamscy sunnici, w przeszłości koczownicy. Żyli z hodowli zwierząt i transsaharyjskiego handlu, a nawet jeszcze w dziewiętnastym wieku z rabunku sąsiadów. Słynęli ze swojej wojowniczości, nawet okrucieństwa, o czym przekonali się wszyscy najeźdźcy w tym ostatni- Marokańczycy.

Wędrując po bazarze można zaobserwować znacznie bogatszą ofertę żywnościową- w porównaniu do poprzednio zwiedzanej Mauretanii. Co by nie powiedzieć o problemach politycznych- te gospodarcze związane z życiem codziennym, przemawiają za Marokiem. Sądzę, że zdecydowaną większość zaopatrzenia Saharyjczycy sprowadzają z Maroka. Nareszcie od kilku dni nie mam kłopotów z zaopatrzeniem w „papu”- piwa niestety nadal ani śladu.

 

Sahara Zachodnia, bazar w Dakhla  Sahara Zachodnia, bazar w Dakhla

 

Początkowo zamierzałem w Dakhla pozostać dzień dłużej, ale po namyśle postanowiłem następnego dnia ruszyć dalej do stolicy Sahary Zachodniej. Jeżeli nie jesteś zwolennikiem zabawy z deską surfingową- to zwyczajnie tutaj nie ma co robić. Znowu taksówka zbiorcza i czekam tylko godzinę na komplet pasażerów- ludziska mają wiele bagaży i bambetle zalegają również wewnątrz- tylko czemu dwie walizki w okolicy moich długich nóg? Alternatywą jest wyłącznie „Mocium Panie”- czekanie na następny komplet pasażerów. Trudno, jadę do Al-Ujun – (Laayoune)- pięćset trzydzieści osiem kilometrów od Dakhla. Laayoune leży na drugim krańcu kraju tuż przy dawnej granicy z Marokiem. Patrząc na mapę i Atlantic Route prowadzącą wybrzeżem morskim, można by oczekiwać nieustannych morskich krajobrazów oceanicznego wybrzeża.  Nic z tego – szosę poprowadzono w odległości od kilkuset metrów do kilkunastu kilometrów od przeważnie klifowego brzegu i ocean pojawia się sporadycznie.

No cóż… nudy: pustynia…, kamory…, jakieś pagórki…, znowu hamada, o… wreszcie jakaś pojedyncza diuna- najlepiej zasnąć- szkoda, że nie można kupić jakieś napoju wyskokowego! Wiele Marokańczycy inwestują w infrastrukturę, media w miastach dobudowuje się kolejne kondygnacje domów.

Monotonię siedmiogodzinnej jazdy przerywają nowe miasta, które Marokańczycy budują od podstaw w odległości około dwudziestu pięciu kilometrów przed El Marsa. Widać, że część nawet wykończonych domów, nie ma jeszcze mieszkańców. Zdarzają się i takie osiedla przy drodze: nowe w  pastelowych kolorach, ale nie zasiedlone- nie ma chętnych lub przyjadą na czas referendum?

 

Sahara Zachodnia, nowe miasta 25 km przed El Marsa  Sahara Zachodnia, nowe miasta 25 km przed El Marsa

 

Laayoune, (wymawiają Lajun) położone jest wśród diun w odległości około dwudziestu kilometrów od wybrzeża Atlantyku. Dwustutysięczna stolica Sahary pod pełnym zarządem marokańskim wita podróżnych senną atmosferą. Zwiedzam spacerem centrum miasta: przeważają domy w ceglastych kolorach. W promieniach zachodzącego słońca mile wspominam centralną część miasta i dwa place z fontannami.

 

 Liayoune Liayoune, centrum miasta

 

Zwiedzanie zakończyłem na bazarze, który rozlokował się wzdłuż długiej ulicy. Zadziwiła mnie sympatyczna knajpka, która serwowała gorące posiłki ale z gotowaniem wołowiny przez sześć do ośmiu godzin- w dzbanie na węglach drzewnych. Dzban- niezwykłe! Kolejny ranek i znów jadę, jak zwykle na tej trasie taksówką i reszta jak mantra: sześć osób, czekanie tylko pół godziny, koszt podobny ale kilometrów więcej- bo aż sześćset czterdzieści dwa, dziewięć godzin jazdy i tylko jedno jest inne- przejeżdżam do kolejnego kraju- Maroka. Zamierzam dojechać do Agadiru. A w zasadzie, oficjalnie to nawet granicy tam nie ma i brak jakiegokolwiek znaku, że granica tam była/ jest. Na Atlantic Route pojazdów jest znacznie więcej i prawie wszystkie ciężarowe są niemożebnie przeładowane- zwykle na wysokość. Mam okazję zobaczyć dwa samochody wojskowe, przewożące osadników-żołnierzy. U nas kiedyś śpiewali:  szli na zachód, osadnicy… – tutaj jadą… na południe.

 

Sahara Zachodnia Sahara Zachodnia

 

Kończy się moja zachodniosaharyjska przygoda. Jadąc znowu w usypiającym krajobrazie- tym razem poza Sahara Zachodnią- dumam jaka przyszłość czeka ten duży kraj z małą ilością mieszkańców. Ciekaw jestem, jak zakończy się obecna dwuwładza: będą dalsze podziały terenu pomiędzy Maroko i Sahrawi? czy będą tylko Maroko i dalsze walki? Na razie jest duży cywilizacyjny rozwój, co wyraźnie widać, poruszając się od strony krainy współczesnych Maurów…- im bliżej właściwego Maroka tym lepiej. Istnieje jedna główna droga, przy której koncentruje się życie- nie tylko gospodarcze. Reszta to pustynia i ogromne odległości kilkuset kilometrów pomiędzy większymi miastami. Kierowcom przy drodze, przed miejscowościami ustawiono znaki „uwaga wielbłąd” ale ja na przestrzeni znacznie ponad tysiąca kilometrów widziałem zaledwie kilka, jakieś jedno stadko kóz, kilka psów i ptaszków… Im bliżej Maroka tym więcej zobaczy się instalacji technicznych, fabryk, urządzeń energetycznych i farm wiatrowych… A wokół niezmiennie beżowo- bura, kamienna Sahara schodzi- najczęściej klifami- do Atlantyku. Nie żałuję, że poświęciłem na zwiedzanie Zachodniej Sahary tylko trzy dni.

 

 Sahara Zachodnia  Sahara Zachodnia

 

W miastach marokańskich zwyczajem jest budowanie ozdobnych bram. Na zdjęciu pokazuję jedną z nich- już na terenie Maroka. Obok mapka Sahary Zachodniej z zaznaczoną trasą zwiedzania.

 

 w Maroku na pustyni- jedno z miasteczek mapka trasy Sahara Zachodnia

 

Powrót na początek tej relacji z podróży

Przejście do następnej relacji: Maroko południowe

Przejście do poprzedniej relacji: Mauretania

Przejście na początek trasy: Czad

 

 

Sahara Zachodnia, informacje praktyczne  (na marzec 2017).

Tekst: Paweł Krzyk

 

Informacje ogólne: Sahara Zachodnia jest krajem w północno- zachodniej Afryce zwanej Maghrebem, nad Atlantykiem. Graniczy z Marokiem, Algierią i Mauretanią. Jest krajem o powierzchni 80 procent Polski i zamieszkuje go około pół miliona mieszkańców. Różnica czasowa: minus 1 godzina do czasu naszego, tzn. gdy u nas jest np.  12.00, to w Saharze Zachodniej jest 11.00.Dawna kolonia hiszpańska, która od Hiszpanii uzyskała niepodległość w roku 1976. Jednak później tę niepodległość utraciła na rzecz Maroka, wskutek aneksji i wojny. Obecnie dla pokojowego doprowadzenia do referendum, które zdecyduje o przyszłości tych ziem, istnieje misja pokojowa ONZ- MINURSO. Kraj faktycznie jest podzielony pomiędzy Maroko i Saharyjską Arabską Republikę Demokratyczną (SARD). Niżej mapka na której zaznaczono obecny podział:

– kolor żółty – obszar pod kontrolą SARD,

– pozostałe kolory – strefy pod kontrolą Maroka

 

mapka podziału Sahary Zachodniej

 

Kiedy jechać? Prawie całe terytorium zajmuje kamienista pustynia z klimatem suchym i gorącym. Jesienią występuje gorący wiatr z pustyni za dnia (nawet ponad 40 stopni Celsjusza), chłodniejsze noce i jest szansa na odświeżający deszcz. Od grudnia do lutego- marca przypada pora sucha i jest ciepło ale nie bardzo gorąco (w dzień około 20 stopni Celsjusza). W nocy chłodniej. Pora deszczowa- początek: lipiec/sierpień. Można jechać przez cały rok, choć najlepiej w porze suchej.

Wiza: Sahara Zachodnia jest administrowana przez Maroko, więc wiza od Polaków na pobyt do 90 dni nie jest wymagana- bez opłat, stempel na granicy i wszystko. Dobrze jest zapamiętać, gdzie w paszporcie marokańskie służby imigracyjne wpiszą specjalny numer wjazdowy- gdyż jest potrzebny podczas rejestracji w hotelach.

Język urzędowy: arabski. Innymi używanymi językami są francuski i hiszpański. Po angielsku czasami kogoś znalazłem. Lepiej jednak przyswoić sobie podstawy języka francuskiego.

Waluta: obowiązuje dirham marokański (MAD). Najlepiej przywieźć ze sobą euro w gotówce. Kurs EUR był niekorzystniejszy. Przelicznik wymiany oficjalny: 1 EUR= 10,25 do 10,55 MAD. Przy bankach widziałem bankomaty. W sklepach i hotelach nie spotkałem możliwości zapłaty kartą kredytową.

Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet jest dostępny w dużych miastach. Telefony GSM nasze działają- tak samo jak w Maroku. Prąd i wtyczki takie jak w Polsce.

Ceny: towary i usługi : generalnie niezbyt wysokie. Dla wygody podaję ceny w EUR: np. Coca cola mała butelka ok. 0,5 EUR, woda 1,5 litra ok. 0,55 EUR, placek chlebka 0,2 – 0,3 EUR . Hotele o niższym standardzie około 20- 25 EUR za pokój 2 osobowy.

Jak dojechać? Najwygodniej samolotem. Duże miasta posiadają porty lotnicze. Jest to możliwość najdroższa. Najtaniej można dojechać drogą lądową od strony Maroka lub Mauretanii. Najtańszą trasą będzie polecieć tanimi liniami do Londynu, Mediolanu, Pizy, Brukseli, Paryża lub Rzymu i stamtąd do Marrakeszu, Fezu, Rabatu czy Casablanki. Drogą lądową od wylądowania w Maroku, potrzeba na dotarcie do Sahary Zachodniej około 1-2 dni (nowoczesnymi autobusami, lub dobrej klasy taksówkami zbiorczymi).

Bezpieczeństwo: obecnie, kraj bezpieczny dla rozważnego turysty. Granica z Algierią jest zamknięta na całej długości. Nie ma specjalnych zagrożeń sanitarnych, poza tężcem, żółtaczką pokarmową i ogniskami wścieklizny. Przy wjeździe szczepienia nie są wymagane.

Pamiętaj zawsze o pytaniu o zgodę, zanim zaczniesz fotografować  ludzi, zwłaszcza kobiety.

Transport i informacje turystyczne: na granicach i w miastach brak  informacji turystycznych, i jakichkolwiek materiałów turystycznych. Ruch prawostronny. Istnieje dobrze rozwinięta sieć połączeń autobusowych i samochodowych (nowoczesne autobusy, duże taksówki). Ja w czasie swojej podróży korzystałem z taksówek zbiorczych poza miejskich, taksówek prywatnych w granicach miast. Niżej podaję szczegóły (dla ułatwienia podaję ceny w EUR):

granica z Mauretanią- Dakhla: zbiorcza taxi 6 osobowa, ok.390 km, 5 godzin, 19,5 EUR.

Dakhla- Al-Ujun (franc.   Laayoune): zbiorcza taxi 6 osobowa, 540 km, czas jazdy 7 godzin, 19,5 EUR.

Al- Ujun- taxi po mieście 0,45 EUR (5 MAD)

Al- UjunAgadir (w Maroku): zbiorcza taxi 6 osobowa, 645 km, 9 godzin, 21,4 EUR

Agadir- małe taxi po mieście tzw. colectivo: gdy cała dla Ciebie 4 x 5 MAD, gdy jedno miejsce 5 MAD (0,45 EUR).

Hotele:

– Dakhla: Hotel Tahiti, av bahnini n 13 almasira 3. Wart polecenia za lokalizację w centrum koło postoju taxi i cenę: 19 EUR/pokój 2 osobowy.

Al.- Ujun (Laayoune): hotel Mekka, av Mekka 205. Wart polecenia z uwagi na lokalizację w centrum. Cena 20 EUR/pokój 2 osobowy.

Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu.  

Atrakcje turystyczne:

Dakhla: Zwiedzenie centrum miasta spacerem 3 godzinnym – ładny bazar i meczet. Miasto świeci nowością… Nie warte dłuższego postoju, chyba, że lubisz surfing…

Al.-Ujun (franc.   Laayoune): Zwiedzanie spacerem centrum 200 tys. miasta, domy w ceglastych kolorach, 2 fontanny i bazar wzdłuż długiej ulicy. Sympatyczna knajpka z gotowaniem wołowiny w dzbanie na węglach drzewnych. Nie warte dłuższego postoju.

Powrót do relacji z podróży