Santa Fe, Parana, Rosario, relacja z podróży

Santa Fe, Parana, Rosario, relacja z podróży (na listopad 2019)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

              Do prowincji Santa Fe przyjechałem wczesnym rankiem po nocy w luksusowym autobusie. Zakupiłem dalsze bilety i po zostawieniu plecaka w hoteliku, pojechałem na wycieczkę do Parany. Znalazłem się Entre Rios, również równinnej prowincji we wschodniej Argentynie. Entre Rios, to po naszemu Międzyrzecze. Teren tutaj równinny, bez wzniesień, z dużą ilością wody, a gospodarczo zajmują się ryżem, zbożami, cytrusami oraz hodowlą krów i owiec.

Niespełna 300-tysięczna Parana praktycznie sąsiaduje z miastem Santa Fe, i pomiędzy nimi kursują zwykłe autobusy miejskie. Jest miastem zielonym z kilkoma miejscami ciekawymi turystycznie. Po wizycie w informacji turystycznej na dworcu autobusowym, potuptałem na główny plac- tutaj 1-Majowy. Plac może się podobać, ładna katedra, historyczne budynki dookoła i dwie fontanny. Ciekawostką były pamiątkowe tabliczki po wizycie w mieście w 1987 roku naszego Jana Pawła II, a umieszczono je w chodnikach przy przejściach dla pieszych.

 

 

 Na placu przed zabytkowym rządowym pałacem trwała manifestacja z blokadą ulicy. Omijam tego typu zgromadzenia, więc powędrowałem deptakiem San Martin w stronę rzeki, do zabytkowej, nieczynnej obecnie stacji kolejowej Belgrano.

 

 

Stolica prowincji znajduje się na lewym brzegu rzeki Parana. Dotarłem w końcu do nabrzeża ogromnej już rzeki Parany. To przecież druga po Amazonce rzeka kontynentu… -4.700 kilometrów długości, która koło Buenos Aires uchodzi wraz z La Platą do Oceanu Atlantyckiego. Rzeka posiada ujście typu lejkowatego-ogromne ilości wody wpływają w ocean i dopiero przy Punta del Este w Urugwaju, gdzie zatoka jest szeroka na około 90 kilometrów, wody rzeczne mieszają się z wodami słonymi (sprawdzałem).

 

 

Santa Fe w Argentynie jest stolicą prowincji i półmilionowym miastem, nad rzeką o tej samej nazwie- takie trzy w jednym. W sumie: ciepło, dość wilgotno, bardzo zielono, mnóstwo pól i już niedaleko do stolicy kraju… Dla mnie miasto z dala od turystycznych szlaków… Niżej widok na most nad rzeką Santa Fe… i centrum miasta.

 

 

Zwiedzanie miasta wspomogłem jazdą autobusami miejskimi. W Argentynie nie kupi się biletu w komunikacji miejskiej. Trzeba wcześniej nabyć specjalną kartę, którą kasuje się przejazd pod nadzorem kierowcy. Fajnie, tylko prawie w każdym mieście ta karta magnetyczna jest inna… Ja radziłem sobie, prosząc o skasowanie kogoś, wręczając mu gotówkę za przejazd- najczęściej 25 ARS. Katedra, budynki rządowe, spacer deptakiem San  Martin, i… pojechałem dalej.

 

 

Po drodze do Buenos Aires miałem milionowe miasto Rosario, więc postanowiłem tam zajrzeć. Jestem nadal w prowincji Santa Fe i wciąż, nad coraz potężniejszą rzeką Paraną.

Idąc w centrum czułem się prawie jak na łódzkiej ulicy Piotrkowskiej. Mnóstwo ciekawych kamienic… Mnie spodobała się najbardziej okolica zespołu pomnika argentyńskiej flagi, oraz budynek dworca autobusowego.

 

 

Miasto jest największe w prowincji. Zwiedzałem kilka godzin i przesiadłem  się na autobus do Buenos Aires- dalsze 300 kilometrów i cztery godziny jazdy.

 

 

W Mieście Tanga miałem kłopot, gdyż autobus przywiózł mnie na Retiro- ogromny dworzec autobusowy, z którego nie ma niestety bezpośredniego połączenia na lotnisko międzynarodowe- dziwne.

Za to odkryłem, że po dwóch kilometrach spaceru można dojść do innego mniejszego dworca Madero, skąd istnieje stałe połączenie z lotniskiem. Po drodze miałem powoli budzące się do wieczornego życia Buenos…

 

 

Dzisiaj żegnam gościnną Argentynę. Do zobaczenia za chwilę z południowej Brazylii. Tego kwiatka ofiarowuję wszystkim tym, którzy wędrują ze mną opłotkami Argentyny.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Brazylia…

Przejście do poprzedniej relacji: Resistencia, Corrientes, Formosa

Przejście na początek trasy: Chubut, Półwysep Valdez