Rejs przez deltę Amazonki, relacja z podróży

Rejs przez deltę Amazonki, relacja z podróży

(na luty 2021)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

 

Macapa, to gdzieś tam…, po drugiej stronie Amazonki, czyli po tej, gdzie dróg w pasie nadmorskim nie ma. A faktycznie, miasto znajduje się od strony północnej tej ogromnej rzeki, czyli rzeka oddziela od południa Brazylii. Trudno jest budować drogi w lesie deszczowym, a zwłaszcza przeprawę mostową  dla rzędu około 200 cieków wodnych, w zabagnionym terenie, o szerokości w linii prostej około 80 kilometrów. Aby tutaj dotrzeć od strony południowej , nie nakładając ogromnie trasy poprzez centrum kraju, po prostu można tylko przylecieć, lub dopłynąć.  Jutro chcę popłynąć, przez ponad dobę, do miasta… po drugiej, południowej stronie delty. Ale to brzmi…

              Oficjalnie zaś: obszar obejmujący ujście Amazonki do Oceanu Atlantyckiego, leży na terenie brazylijskich stanów Para i Amapa. Na terenie delty powstały liczne wyspy, między innymi Marajó o powierzchni około 48 tysięcy km2– największa rzeczna wyspa świata.

Region stanu Amapa, którego stolicą jest Macapa, jest interesujący pod względem przyrodniczym. Większą część pokrywa dziewiczy las równikowy, która nie został jeszcze zniszczony przez ludzi. Po obu stronach delty mieszczą się ośrodki miejskie, jednocześnie porty. W pobliżu Macapy, jak i Belem po drugiej stronie, turysta, jeżeli oczywiście zechce w malarycznym terenie, znajdzie piaszczyste plaże.       

Ja do Macapy przyleciałem. Na razie jest popołudnie i poszedłem pieszo do centrum tego 450- tysięcznego miasta. Obejrzałem,  niestety z zewnątrz,  dawny portugalski fort, sięgający czasów polowy XVIII wieku- miasto założono w 1738 roku.

 

 

Przyglądając się oferowanym towarom trzeba powiedzieć, że nie widać na nich tego z czego żyją (poza żywnością). Głównymi produktami regionu są różne rodzaje drewna – mahoń, drewno cedrowe, sosnowe, eukaliptusowe…, kauczuk (lateks), orzechy, juta oraz stwory wodne. Znajdzie się też się rudy manganu i żelaza. Miasto jest ośrodkiem przemysłowym, ale mnie w nim interesowało w pierwszym rzędzie:

– gdzie mogę nabyć bilet na prom do Belem? Zamierzam przecież płynąć statkiem rzecznym do Belem po drugiej stronie. Trzeba wiedzieć, że promy odpływają z miasta Santana odległego o ponad 20 kilometrów, ponieważ Macapa nie posiada portu promowego.

Dla następców podaję dwa adresy: https://www.rome2rio.com/map/Macapa/Belem,

Bilety sprzedaje w mieście również: Preamar turismo; Av Mendonça Júnior, 22 – Central – Macapá, AP – CEP: 68900-020-tel:  (96) 3222-1391). Adres powyższy mieści się w samym centrum przy kanale w stronę Amazonki.

Podpytując, zanim dotarłem do w/w agencji, dowiedziałem się, że zakupu biletu można dokonać także na miejscu w Santanie.

 

 

Przez Macapę przebiega równik ziemski. Oczywiście jest także strzelisty pomnik równika (nazywany Marco Zero). Równik przechodzi przez otwór na szczycie kolumny, a przez taras koło pomnika wiedzie linia oddzielająca półkulę północną od południowej. Można się tu sfotografować okrakiem na równiku.

Podczas spaceru ustrzeliłem parę fotek licznym, bardzo kolczastym i elektrycznym ozdobom wysokich ogrodzeń domostw, i co prędzej schowałem kamerę.

W końcu spocony, na promenadzie nadrzecznej ujrzałem wózek z orzechami kokosowymi i zaordynowałem sobie jeden. Nie zdążyłem do końca wypić, nie wspomnę o wyjadaniu kopry, gdy lunęło tak, że w czwórkę weszliśmy pod folię,  którą miał ten uliczny handlowiec  (sprzedawczyni z synem i dwóch klientów). Po paru minutach wody było tyle, że pomyślałem o wystąpieniu Amazonki z brzegów. Całe szczęście, że  sprzedawczyni kokosów miała w telefonie aplikację Ubera, co pozwoliło mi uciec w pobliże hoteliku…- po godzinie.

– Wierzcie mi… o wiele ciekawiej obserwuje się początki pory deszczowej w lesie deszczowym, siedząc pod wentylatorem w ulicznej knajpce przy litrowym piwie…

– czego nie omieszkałem uczynić, mając hotel za rogiem.

 

 

              Do satelickiej, ponad 100-tysięcznej Santany można tłuc się miejskim autobusem, lub za o niewiele więcej pojechać taksówką Ubera. W siąpiącym deszczu dotarłem taksówką do niewielkiego portu promowego Santany. Obskoczyli mnie pośrednicy i za kilka minut miałem bilet. Port był zatłoczony różnej wielkości pasażersko- towarowymi stateczkami i promami. Wszystko w gwarze ze sklepików, ciężarówek z towarami, czy garkuchni. Promy odpływają w różne kierunki, ten ze zdjęcia do Santarem.

 

 

              Miasta Santana/ Macapa i Belem znajdują się po przeciwległych stronach, ogromnej w tym miejscu delty. W linii prostej to około 80 km-ów, ale po trasie promu przewijającego się pomiędzy kolejnymi wyspami i wysepkami, to znacznie dalej. Mój prom „Breno” odpływał o 11.00 i miał trzy pokłady: na dwóch miejsca sypialne na otwartej przestrzeni w hamakach (które trzeba mieć  z sobą), parę kabin dwuosobowych, i trzeci pokład towarowy- czytaj dla towarów i samochodów osobowych załadowywanych przez burtę. Prom płynie 26 godzin i zabawa ta kosztuje 200, lub 500 do 600 BRL- to droższe za kabinę z klimatyzacją i łóżkiem piętrowym. Wziąłem kabinę i dobrze, gdyż nocą było chłodno.

 

 

              W końcu zapakowali przez burtę na dolny pokład kilka samochodów osobowych, trzy sygnały syreny i odpłynęliśmy. Początkowo płynie się prawie jak po morzu, tyle, że nie buja, ale brzegów prawie nie widać. Potem jest lepiej, gdyż po wpłynięciu w labirynt pomiędzy wyspami rzecznymi, trafiają się takie cieki wodne jak np. nasza Wisła, wtedy na brzegach można zobaczyć bujne dziewicze życie lasu deszczowego, z odległym gwarem ptasim. Chciałoby się ujrzeć więcej zwierząt, ale poza szaro-różowymi delfinami amazońskimi… niestety.

 

 

Płynięcie promem, dla większości pasażerów drzemiących w hamakach, jest rutynowe… i nudne, pewnie gdy płyną któryś raz. Lekkie ożywienie następowało, gdy na skraju splątanej gęstwiny zielonej dżungli pojawiły się domy na palach. Nie prowadzą do nich żadne drogi. Jedyny możliwy dostęp możliwy jest od strony wody.

 

 

Rzadko pojawiały się na rzece inne pasażerskie stateczki – tylko jednokondygnacyjne, czasem służące za dom na wodzie. Obecność tych mini promów, zwiastowała również pojawianie się skupisk po kilku domów na palach- mini wsi, czasem z kościołem.

 

 

Ciekawostką, podczas przepływania promu w pobliżu domostw przy wodzie, było wypływanie dzieciaków, matek z dziećmi, w pobliże trasy promu.

 – Po co? Pokiwać, nie tylko!-  Otóż istnieje zwyczaj rzucania z promu przez pasażerów drobnych upominków do wody. Tubylcy podpływają i je wyławiają z wody. Są to najczęściej oryginalne, zakupione w barze promu opakowania słodyczy, chrupek itp, ale i zapakowane w worki foliowe niepotrzebne ciuchy, oraz souveniry dla dzieci.

 

 

Zdarzyło się kilkakrotnie przepływać koło tartaków zbudowanych przy brzegu. Przerabiały ogromne pnie drzew. Widać, że kłody drzewa spławiają do tartaków po wodzie.

– A gdy drewno w danym miejscu się kończy?- przenoszą tartak w nowe miejsce! Na pewno drewno w delcie jest największym bogactwem i stosunkowo łatwo jest gospodarować na terenach nadwodnych, za to prawie niemożliwy w bagnistym terenie, jest transport z miejsc oddalonych od brzegu.

Tam gdzie mieszkają ludzie, potrzebny jest również… cmentarz- także na samym brzegu.

 

 

Wodne rozlewiska zmieniały się. W końcu nauczyłem się rozpoznawać wyspy położone w lesie deszczowym- tam po prostu nie było domostw…

A potem był kolorowy zachód słońca… i zasnąłem.

 

 

Rankiem nie było czemu się przyglądać. Im bliżej byliśmy Belem, tym brzegi stawały się bardziej odlegle, czasem ledwo widoczną kreską na horyzoncie. Zanim na horyzoncie pojawiały się pierwsze zarysy miasta, nie sposób było oprzeć się wrażeniu przebywania na morzu. Jeszcze „chwilę temu” była soczysta zieleń, pojedyncze chaty pośród zieleni dżungli, a teraz zbliżają się coraz bardziej drapacze chmur centrum ponad dwumilionowej aglomeracji miejskiej. Przystań promowa znajduje się w pobliżu belemskiej starówki, ale o tym opowiem w kolejnej relacji. Niżej pokazuję dodatkowo mapkę trasy.

 

             

 

 

 

              Przejście do następnej relacji: Belem

Przejście do poprzedniej relacji: Teresina i Sao Luis

Przejście na początek trasy: Recife, Olinda (Pernambuco)