Fidzi: Kodavu, Conway Reef, relacja z podróży
Kodavu Island
Kadavu to malownicza wyspa melanezyjska i czwarta co do wielkości wyspa Fidżi. Większość jego terytorium zajmują lasy deszczowe. Wszędzie widać zielone wzgórza i zbocza gór, białe plaże i… wioski rybackie. Kadavu spodoba się turystom, którzy chcą odpocząć od cywilizacji, zobaczyć egzotykę wyspiarską i mieszkańców lubiących „kavę”, ponurkować i podziwiać piękno rafy koralowej.
Najwygodniej dostać się tutaj z lotniska Nadi. Stąd też możliwe są wypady na inne wyspiarskie perełki tego kraju.
Egzotyczne owoce w tym smażone owoce drzewa chlebowego, dania z owoców morza, duże czerwone papugi i motyle, to tutejsze główne atrakcje. Spacery można urozmaicić wycieczką taksówką wodną pływającą wzdłuż wybrzeża…
Conway Reef
Malutka plamka piasku zwana Conway Reef- gdzie to na Boga jest?
– Otóż geograficznie leży kilkaset kilometrów na południowy zachód od głównego kompleksu Wysp Fidżi.
Znana jest też pod fidżyjską nazwą Ceva-I-Ra Reef (fon.ˈðeβaiˈra). To rafa koralowa typu atolu, ma 2,5 km długości. Pośrodku rafy znajduje się mała piaszczysta wysepka wystająca z wody 1,8 do 3 metrów, o długości około 320 i szerokości 73 metrów.
Niezwykle trudno jest się tu dostać, trzeba zorganizować:
-ekspedycję,
-wynająć pojazd latający, lub…
-z kimś się dogadać.
Najczęściej pływają tam wycieczki krótkofalowców, lub jachty oceaniczne. Zdąża się statek w drodze z Fidżi na inne wyspy. Polowałem na okazję kilka dni, w międzyczasie zwiedzając coś innego i trafiło się miejsce w przypadkowej grupce amatorów krótkich fal radiowych, a z powrotem przyjęli mnie na jacht wędkarze- Nowozelandczycy. Inaczej miałbym tydzień: patrzenia w morze, pośród ptaków- głuptaków, ryb na rafie i ludzi słuchających w słuchawkach „… fal”. Można jeszcze wyć… do księżyca w pełni.
Chyba… zaczynam marudzić, czyżby boskie widoki cudnych plaż…, szafirowej, cieplutkiej wody ze wspaniałymi okazami morskich stworów…, mi się przejadły (!!!???).
Faktycznie zaś, jestem na pewno na jednym z krańców… naszego pięknego globu.
Na miejscu jest się zupełnie samym na odludziu, gdzieś tam… na Pacyfiku. Przypuszczam, że u każdego, tylko od własnej fantazji zależy tok rozumowania w tym miejscu. Rafa jest otoczona płytkimi koralowcami, które są znanymi niszczycielami statków.
O dostęp do atolu można starać się tylko podczas przypływu i przy płytkim zanurzeniu. Ja wylądowałem małą łódką na maleńkim półksiężycu piasku, wśród którego starczą resztki chińskiego statku rybackiego San Sheng. Z opisów innych wypraw dowiedziałem się, że na rafie były ostatnio trzy wraki statków (1979, 1981 i 2008)- w/w to ten najmłodszy. Pozostałe prawdopodobnie pochłonęły fale oceaniczne.
Rafa jest tak rzadko odwiedzana i tak mało o niej wiadomo, że zanim tam dotrzesz, nie ma pewności co się zastanie na miejscu. Z opisów sprzed około 8-10 lat widać, że atol miał zielona kępę zarośli. Obecnie jest całkowicie opuszczony z suchymi kikutami krzewów i… populacją głuptaków, które wydają się prawie nie bać ludzi.
Rafa Conwaya na pewno oferuje rzadką okazję do nurkowania i snorkelingu, w praktycznie nietkniętym środowisku podwodnym. Błękity i zielenie na morzu po prostu zapierały dech w piersiach, że nie wspomnę o emocjach związanych z połowami wędkarzy oceanicznych.
Przejście do następnej strony: Nowa Zelandia…
Przejście do poprzedniej strony: Fidzi, Viwa…
Przejście na początek trasy: Indie Chandigarth… Bhimbetka