Gruzja

Spis treści  (relacje i filmy znajdują się niżej jedna pod drugą):

  • „NUKRI – mój gruziński brat- tamada”. Osetia Płd. 25-09-2012
  • Gruzja wschodnia i centralna 25-09-2012
  • Gruzja zachodnia 25-09-2012
  • Gruzja, film z podróży 02-12-2015

„NUKRI – mój gruziński brat- tamada”.

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

 

Gruzję zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”,we wrześniu 2012 roku. Wcześniejszą relację możesz zobaczyć tutaj :Azerbejdżan: Sheki i Gandża. Po przekroczeniu przejścia granicznego Azerbejdżan- Gruzja , po godzinie jestem na skraju Tbilisi. Biorę plecak, odwracam się i patrzę gdzie jestem. Za mną jest bar przydrożny, za którego szybą widzę kwaratowe ladnie wyglądające placki- chlebki? Pytam co to?-chacziapuri- ciasto zapiekane z lekko solonym serem. Smaczne, kupiłem jeden i usiadłem  w środku w kącie pomieszczenia, popijając placek colą. Przy stoliku obok 4-ka Gruzinów w podobnym wieku popija co chwilę wznosząc toasty winem. Po kilku minutach zainteresowali się mną i poprosili abym się przysiadł. Usiadłem i  dalej to było coś  nieznanego. Gruziński stół z biesiadowaniem jest zupełnie inny od europejskich. Przy stole  rządzi (dosłownie tyranizując innych) Tamada. Jest wybierany przez gości  i to on wznosi  obowiązkowe do każdego łyka alkoholu toasty. Są liczne i szeroko uzasadniane. Najczęściej wznoszone za: gości, znajomych, przyjaciół, znajomość, tych co odeszli, przyjaźń miedzy Gruzinami i Polakami, itd. Itd. Toasty  wznosi tylko tamada ewentualnie zezwalając na to innym (rzadko pozwalał).Pije się tylko z prawej reki. Tamadą był Nukri- 52 letni biznesmen  z Tibilisi, który zaprosił tu 3-ch „braci” (niespokrewnieni), aby uczcić jego matkę która niedawno umarła. Wszystkich nazywał ty mój brat, a biesiadnika pochodzenia gruzińskiego żartobliwie „gnidą”. Nikt się nie obrażał. Opowiedzieli mi, że wiedza o naszej historii bardzo dużo: Stalin, Miednoje…, niedawna  śmierć naszej elity w katastrofie lotniczej. Porównywali  historię walki o niepodległość Polski i Gruzji. Jesteśmy przyjaciółmi… Mnie skojarzył się wierszyk: Polak i Węgier…  Chyba spodobałem się Nukri, gdyż serdecznie zapraszał mnie do odwiedzenia go w jego daczy w górach Kaukazu koło Borjomi. Zgodziłem się . Miałem 2 dni wyprzedzenia w programie turystycznym, a i tak zamierzałem jechać w tym kierunku do Gori. To co przeżyłem było niesamowite. Poznałem dość dokładnie gruzińskie zwyczaje domowe. Poczułem smak wszystkich głównych potraw narodowych…  Przed wyjazdem z Tibilisi w restauracji Kolchida najadłem się pysznymi  gruzińskimi pierogami Hinkali : duże  w środku  z mięsem. Są dwie  wersje: wiejska z mięsem z kozła górskiego i miejska z mięsa mieszanego. Po dwóch godzinach w marszrutce , jesteśmy w małej wiosce w górach podobnych do Kotliny Kłodzkiej,  w luksusowym  letnim domu gospodarza.

Spacer do sklepu po zakupy i kolejne „biesiadowanie”  ze spotkanymi 3-ma  kolegami Nukriego.  Spacerujemy nad rzeką Kurą  i patrzę na pomysłowe drewniane saki do łowienia ryb skaczących w górę niewielkiego rzecznego wodospadu. Wieczorem plotkujemy przy piwie o swoich rodzinach.

Przed południem  kolejnego dnia  spacerujemy po malowniczej wiosce rodzinnej gospodarza, w której czas zatrzymał się sporo lat temu. Widzę szlabany kolejowe zamykane „wajchą”,  Odwiedzam kościółek  prawosławny i groby jego rodziców.

Potem  marszrutka wiezie nas do odległego o 10 km kurortu typu  sanatoryjnego. Borjomi  ładna choć  pamiętająca lepsze czasy miejscowość, w sezonie pełna kuracjuszy. Teraz spokojna, posiadająca  ładny park z kolejką linową na pobliski szczyt. Po powrocie obiad trwający 4 godziny, z ogromna ilością poetyckich toastów tamady gospodarza. Szybko mija kolejny dzień zakończony dobrym gruzińskim winem.

Następnego dnia żegnam  Nukriego, który namawia do pozostania jeszcze trochę. On przebywa tutaj do czasu jak minie 40 dni żałoby po śmierci matki (5.10). Obiecuje pomóc w razie problemów i zaprasza do przyjazdu wraz z rodziną. Wsiadam do marszrutki do Gori (3 L- 1 godz-ok.60 km.). Chcę sprawdzić  jak to jest z wyjazdem do Osetii Płd?  Formalnie obecnie mniejszość narodowa osetyńska chce oderwać  zamieszkiwaną  część Gruzji i przyłączyć ja do Rosji, gdzie także mieszkają Osetyńcy. Podobno granica zamknięta  dla ruchu turystycznego. Miasto Gori jest miastem najbliższym Osetii Płd. Jeszcze niedawno trwały tutaj walki. Z uwagi na brak pewnej informacji, poszedłem do komendy policji w centrum Gori. Bardzo uprzejmy Naczelnik Policji poinformował mnie, że faktycznie jest zakaz ruchu turystycznego, z powodu niemożliwości  zapewnienia  bezpieczeństwa. W luźnej rozmowie powiedział mi, że faktycznie tam granicy nie ma , lecz rzeczywiście  jest linia rozdziału terytorium, na której z jednej strony są żołnierze Gruzji, a z drugiej uzbrojeni Osetyńscy i Rosjanie.  Wobec takiego dictum podziękowałem, i pojechałem do Tbilisi do zarezerwowanego hostelu. Marszrutki odjeżdżają z centrum miasta, w pobliżu bazaru. Na przeciwległych wzgórzach Gori  twierdza i zabytkowy kościół.

 

Gruzja wschodnia i centralna

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

 

Gruzję zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”, we wrześniu 2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj:  „NUKRI – mój gruziński brat- tamada”. Spotykam się w hotelu z grupa przyjaciół, którzy zechcieli przyjąć mnie do swojego grona, aby wspólnie zwiedzać Gruzję i Armenię. Już nie jestem sam dalej podróżuję w grupie 16 osobowej. W hotelu wcześniej zaprzyjaźniłem się z rosyjskim trampem Maratem z S. Petersburga, który wędruje po świecie samotnie od dobrych kilku lat. 14 września spaceruję  po Tbilisi i zwiedzam to piękne miasto położone w kotlinie wzdłuż rzeki Kury. Zaczęliśmy od Świątyni Matki Boskiej Matechskiej  w centrum starego miasta i okolicznych zabytków.

Z boku widok na rezydencję prezydenta Gruzji i most dla pieszych nazywany podpaską. Wnętrza historycznych świątyń są  nieco … podobne do siebie.

Tbilisi,

Z drugiej strony na zboczu wzgórza 20 metrowy pomnik Matki Gruzji, trzymający w lewej ręce  czaszę z winem dla przyjaciół, a w drugiej obnażony miecz dla wrogów. Obok ruiny Twierdzy Narigala. U podnóża wzgórza w pobliżu hotelu historyczna łaźnia.

W mieście zwraca uwagę, górującą nad nim złotą kopułą  współczesna Cerkiew Crrida Sameba.  Dalej kolejne historyczne miejsca, place, teatry, muzea… Mnie spodobał się pomnik św. Jerzego na jednym z placów (dawniej pomnik Lenina). Zauważyłem bardzo wiele  prowadzonych robót remontowych i restauracyjnych. Gruzja jest popularnym miejscem turystycznym dla polskich turystów, dlatego nie piszę  zbyt wiele. Np. właściciel hotelu, w którym  mieszkamy poinformował, że 80% turystów bieżącym roku  ma z naszego kraju. Cos w tym jest, gdyż  w każdym miejscu turystycznym spotykaliśmy rodaków , podróżujących  indywidualnie oraz w  grupach zorganizowanych.

Kolejny dzień przeznaczyliśmy na wycieczkę do dawnej stolicy Mcchety , Gori oraz Upliscyche, wynajętym busem (za 30 USD/osobę). Dawna stolica Gruzji Mccheta (25 km) i pierwszy zabytek z historią sięgającą IV wieku: Monastyr Dżwari, z ładnym widokiem na stare miasto. W nim z kolei głównym zabytkiem jest XI wieczna, otoczona murami  Katedra Sweti Cchoweli (Drzewo Życia), o której poeta pisał „patrząc na nią wierzysz , że Bóg tam jest”. Świątynia z ładnymi dekoracjami zewnętrznymi, zaś wewnątrz z współczesny ikonostasem. Można zauważyć swastyki, będące tutaj symbolem  wiecznego ognia i wiecznego słońca. Miasto z historyczną zabudową i urokliwymi uliczkami. Nasz przewodnik w swoim domu częstuje nas winogronami  oraz winem własnej roboty.

W Gori niewielkim mieście, które oglądałem już wcześniej (Nukri…), zwiedzam tylko Muzeum J.Stalina. Patrzę z zewnątrz na niewielki domek jego ojca, w którym ten radziecki dyktator przyszedł na świat, oraz na wagon  kolejowy w którym  podróżował. 6 km od Gori znajduje się wykute w skale Upliscyche (Uplistsikhe). To starożytne miasto istniało już 2 tysiące lat przed naszą erą, a od wieku IV n.e. chyli się ku upadkowi by w wieku XIX zniknąć pod ziemią.  Odrestaurowane w 1957 r. zadziwia swoimi dawnymi funkcjami: sala królewska, teatr, pomieszczenia do obróbki i magazynowania wina…

Następne  dni w Gruzji poświeciliśmy dwu dniowemu objazdowi Kachetii, regionowi  znanemu z uprawy między innymi winorośli i … setek zabytków. Gruzini szczycą siętym , że ze znanych 2000 odmian winorośli,  500 pochodzi od nich. Do wina nie trzeba nikogo zachęcać. Młode wino ląduje prawie na każdym stole do posiłków. Jest okres winobrania a niedziela była okazją do festynów w mijanych miejscowościach. Oglądam stare i nowe sposoby wytwarzania wina. Zwykle słodki sok z świeżych gron ląduje w beczkach. Po okresie fermentacji wino jest przechowywane w podziemnych dzbanach (kwewry). Próbujemy winogron w różnych miejscach. Spotykamy długaśną kolejkę pojazdów z winogronami przed wytwórnia win. Na drzewach dojrzałe granaty.

Po drodze próbuję pysznych gorących placków-chlebków kupionych prosto z pieca, które zagryzam z  kupionym obok na straganie słonym serkiem, i… popijam miejscowym bimbrem  cza czą  (ok.55%). Od czasu do czasu można kupić pamiątki (takie sobie).

Zwiedzam otoczone murami na szczycie wzgórza miasto  Twierdzę Signagi. Podoba mi się Monastyr Bodbe- klasztor , gdzie została pochowana Św. Nino. To dzięki niej Gruzja w IV wieku przyjęła chrześcijaństwo. Było jeszcze Nekresi i Gremi z swoimi : chramami , twierdzami…  Nocleg w Telawi. Mam okazję widzieć jeszcze: w Telawi  XVII w. Fortecę Bataniscyche z pomnikiem ostatniego króla/cara Gruzji Herakliusza II, a 20 km dalej XI wieczny otoczony murami kompleks Klasztoru Alaverdi. Potem podobnymi kształtami przywitał po drodze zespół klasztorny Ikalto. Zwiedzam park i Pałac Cinandali (5 lub 7 L , gdy z degustacją win). Obecnie to miejsce jest prywatną własnością, np. do wynajęcia na wesele na 2 dni, za… 100 tys. USD. Jeszcze tylko przejazd przez przełęcz kaukaską na wysokości 2200 m.n.p.m., ruiny zamku Ujarcha (III-IV wiek) i  już jestem znowu w Tbilisi. Oj dużo naoglądałem się : chramów, twierdz, itp.

18 września z przyjaciółmi ruszamy do Kazbegi (za kolejne 30 USD/osobę) Droga z Tbilisi wiedzie w górę serpentynami w stronę Wysokiego Kaukazu. Jedziemy gruzińską droga wojenną, dawną strategiczną drogą, która wiedzie do Wladykaukazu w Rosji. To również historyczny kaukaski szlak. Po drodze mijamy zbiornik wodny Zhinvali, także  hydroelektrownia i woda pitna dla Tbilisi, oraz na jego końcu XVI w. Fortecę Anannuri.

Droga w niezłym stanie poza 8 km na przełęczy Krzyżowej (2385m.), która była w remoncie. Na przełęczy „mural” i widoki na kaniony z obu stron przełęczy. Wcześniej był jeszcze ośrodek sportów zimowych Godavri.

Za przełęczą spotykamy miejsce, gdzie wypływające wody podziemne pozostawiły pomarańczowe osady.  Podobne do tureckiego… ale tam jest białe i większe. Po 5 godzinach jazdy jestem w Kazbegi (obecna nazwa od 2007r. Stepaneminda). Miasteczko leży w niewielkiej  kotlinie otoczonej wysokimi górami , z których najwyższa niegdyś wulkan  Kazbeg ma 5047 m. W centrum miasta wsiada się do samochodów (4×4-za 50 L/4 osoby) by wjechać po 30 minutach po wyboistej i stromej drodze na wzgórze Tziminala (2170 m.). Można również pieszo (3g.), a wszystko po to aby zwiedzić świątynię, która stała się symbolem Gruzji : cerkiew Tsminda Sameba. Zniszczono nawet  (radz..)kolejkę linową, która uznano za profanację tego świętego miejsca.

Jeszcze tylko już szybki powrót do Tbilisi na godz.20-tą. Wieczorem żegnam na kilka dni moich przyjaciół i ruszam już samotnie w dalszą podróż… do Abchazji. Najpierw  nocnym pociągiem (za 20 L) z Tbilisi do Zugdidi i dalej … Ale opisu tej podróży  szukaj w kolejnej relacji: „Abchazja”, oraz „Jak otrzymać wizę do Abchazji”.

 

Gruzja Zachodnia

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

 

Gruzję zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”, we wrześniu 2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj: Abchazja . W Zugdidi mam nieco czasu ale to miasteczko dla mnie stało się tylko tranzytowym. Nie ma specjalnie co w nim zwiedzać. W pobliżu bazarku w centrum zaciekawiła mnie  kwadratowa wieża kamienna. Pomyślałem resztki twierdzy i wszedłem. Okazało się, że zajrzałem do prywatnej posesji, której gospodarz poinformował mnie że wieżę wybudował jego ojciec. Po co, nie pytałem. Wsiadłem do marszrutki  do  Mestii  (busik, odjeżdżający wtedy gdy się napełni).  Po półtorej godziny ruszamy (ponad 2 g./20 L).

Droga wiedzie wąwozem górskiej rzeki pomiędzy wzgórzami. Potem zalew hydroelektrowni wije się w dole i mieni odcieniami zieleni, a na końcu już tylko  coraz wyższe góry Kaukazu . To 4 i 5 tysiączniki pokryte niedawno spadłym śniegiem. Tylko kierowca ma problem z częstymi usypiskami skał leżącymi na jezdni. Jestem w Svanetii w miasteczku Mestia, i tu zrozumiałem skąd ta „moda” na kwadratowe wieże. Tu jest ich kilkadziesiąt. Melduję się w hoteliku (ul. Gabliani 9 za 20 L/noc, czysto, rodzinna atmosfera). Miasteczko się buduje. Prawie każdy dom w centrum jest przygotowywany do obsługi turystów. Kosztuję Kupdari- pysznego placka nadziewanego mięsem.

Nazajutrz robię notatki i je publikuję, a po południu spotykam się z przyjaciółmi, których opuściłem na kilka dni aby zwiedzić Abchazję. Nazajutrz wynajętym busem (22L/os) jadę  47 km, z kilkoma osobami  do końca krainy plemiona Swanów, do wioski Uszguli. Svanetia jest regionem Gruzji malowniczo położonym na stokach Kaukazu z górami o klimacie alpejskim, z najbardziej znanym szczytem Uszbą (4700 m…), oraz w gronie kilku 5 tysiączników  z najwyższym szczytem kraju Szachary (5068 m. n.p.m.). Do Uszguli  jedziemy 2 godziny wijącą sie w górach kamienistą drogą  z bardzo częstymi usypiskami piargów i strumykami  w poprzek drogi.

Wioska ta skojarzyła się mi z przeniesieniem w czasie do średniowiecza, gdyby nie samochody,  prąd  i talerze anten satelitarnych. Swanowie są plemienną  odrębną  grupą etniczną z własnymi zwyczajami i dialektem. Są znani  z zadziorności i wendetty do 3-go pokolenia. Wieś słynie z ponad 30-tu wież obronnych, które budowano w kego są to: dla zwierząt, kuchnia, mieszkalny i najwyżej obronny. Przykładem może być znany film „Swany”, w którym wskutek miłości młodych z dwóch rodów, doszło do całkowitej zagłady obu rodów. Zabijano wszystkich aby nikt nie mógł odpłacić wendettą. Mieszka tutaj ok.200 osób w ok. 30 rodzinach.

Zwiedzam muzeum wioskowe z wiekowymi oryginalnymi zabytkowymi artefaktami sakralnymi. I oglądam te zabudowania.

Ponad 2 godziny spaceruję w klimacie średniowiecza, uważają aby zbyt często nie wdeptywać  w zwierzęce odchody leżące gęsto na drużkach w wiosce . Stadka razem pasących się zwierząt domowych.  A wszystko w cieniu gór już częściowo ośnieżonych.

Mieszkańcy mili uśmiechnięci, z którymi rozmawiałem po rosyjsku.

Rano leje ale mimo tego ruszamy z powrotem na niziny przez Zugdidi do Batumi (bus 30 USD/os.). Wracam z powrotem droga już raz przejechana, ale tym razem po nocnych opadach deszczu, wyżej śniegu, na drodze jest mnóstwo usypisk skalnych. Ok. 10 km od Mestii mijam wioskę Latali. Wieś znana jest jako miejsce zamieszkania rodziny Aprasidze. Mafijną  działalnością ojca z 3-ma synami,  strachem  i napadami rabunkowymi, jeszcze do niedawna rządzili okolicą. W 2006r. 3 helikoptery z komandosami, przy użyciu rakiet i ciężkiego uzbrojenia, zakończyły ich działalność fizycznie likwidując wszystkich w rodzinie ?!! Ot taki współczesny przykład, kaukaskiej sprawiedliwości w krainie wendetty. Tuz przed Batumi mijamy miasteczko nadmorskie Kobuleti, które posiada tylko jedną 22 km ulicę (najdłuższa w świecie).  Batumi  to obecnie nowoczesny kurort, nad Morzem Czarnym w europejskim stylu. Do granicy z Turcją tylko 14 km. Przy dobrej widoczności widać górę Ararat.

Współczesne budownictwo, port i długaśna promenada nadmorska wzdłuż szerokiej ale kamienistej plaży. Teatr, opera, pomniki Neptuna, oraz Medei trzymającej złote runo. To do  Batumi podobno mityczny Jazon przybył po złote runo.

Kapiel w ciepłym morzu, ale woda tuż przy brzegu jest głęboka, i fale kotłują  nieuważnego pływaka na kamienistym brzegu.

Wieczorem  ładnie oświetlonym nabrzeżem spacer do grającej fontanny (niestety remont). Dzisiaj już żegnam Gruzję z jej przyjacielskimi mieszkańcami, i o 15,30 odjeżdżam w 16 godzinną podróż  pociągiem (kuszetka-46 do 56 L/os) do Erewania stolicy Armenii.

Ciagu dalszego opisu mojej wyprawy szukaj w : ARMENIA.

 

 

 

 

 

 

 

Gruzja, film z podróży

 

Oferuję film podróżniczy z tej wyprawy w jakości DVD i Blu- ray. Część I: Na Jedwabnym Szlaku po Zakaukaziu w: Nachiczewanie, Azerbejdzanie, Armenii i Górskim Karabachu, czas 65 minut.
Jeżeli jesteś zainteresowany możesz obejrzeć skrót filmu część I (kliknij niżej)

ciąg dalszy wyprawy znajdziesz w Części II: Na Jedwabnym Szlaku w Gruzji i Abchazji, (DVD, 58 minut)

 

natomiast podróż dookoła kolejnego kraju na Jedwabnym Szlaku, pokazuję w części III: Iran (DVD i Blu-ray, czas 66 minut)

Końcowy etap długiej wyprawy nastąpił w Turcji. Podróż od granicy z Iranem przez: całe południe, Kurdystan do granicy z Syrią, i dalej przez stolice. Znajdziesz w części IV: Na Jedwabnym Szlaku w Turcji Południowo-Wschodniej, (DVD i Blu-ray, 68 minut)

Możesz obejrzeć również okładki filmu (kliknij w foto niżej)

okładka Zakaukazie dla DVDokładka Zakaukazie dla blu ray

Zainteresowanych zakupem proszę o kontakt ze mną: tutaj (kliknij)