Indie zachodnie, z Gudżaratu do Bombaju. Relacja z podróży
Indie zachodnie, z Gudżaratu do Bombaju. Relacja z podróży.
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Ahmadabad jest historyczną stolicą i największym miastem Gudźaratu. Mnie to miasto się nie spodobało. Prawie osiemset tysięcy mieszkańców żyje w bardzo zróżnicowanych warunkach, od slumsu po typowy hinduski bezład, w przemysłowym mieście z niewielką ilością zabytków. Od kilkunastu lat w Ahmadabadzie powstają drapacze chmur i wielkie centra handlowe. W 2017 roku stare miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Obserwując z punktu widzenia piechura jest nawet ciekawie, jeżeli lubisz ogromną ilość wąskich uliczek z mnóstwem sklepików wszelkiego typu, i korki uliczne. Na węższych uliczkach normalnym było zajęcie jezdni do połowy przez stragany i parkujące pojazdy. Na wolnej jednej trzeciej szerokości zygzakami poruszali się wszyscy (foto). Prawie nie widziałem typowych sklepów turystycznych, i prawdę mówiąc innych białasów.
Z zabytków najbardziej podobał mi się Meczet Piątkowy (Jama Mashid). Półtora dnia spędzone tutaj minęło szybko i nocnym autobusem ruszyłem dalej.
Leżące na południowym skraju stanu Gudżarat, malutkie miasteczko Vapi stało się dla mnie bazą wypadową do dwóch mikro terytoriów indyjskich. Znalezienie hotelu, którego nie zarezerwowałem, stało się problemem. Zabrakło miejsc w związku z przypadającym tego dnia indyjskim świętem państwowym- Dzień Niepodległości (26 stycznia). Szukając hotelu doszedłem do dworca kolejowego. Zrobiło się jasno- zmieniłem zdanie i wynająłem rikszę, postanawiając pojechać z bagażem do stanu Dadra i Nagar Haveli- jest zaklinowany między stanami Maharasztra i Gudżarat. Faktycznie składa się z dwóch oddzielnych terytoriów. Szczegóły pokazuję na mapce.
Obia terytoria leżą nad brzegiem rzeki Daman Ganga (Ganga w języku hinduskim oznacza Ganges). Stolicą całości jest miasto Silvassa. Obszar Dadra i Nagar Haveli rozciąga się na 491 km2, liczy obecnie około 350 tysięcy mieszkańców i w przeszłości był kolonią portugalską. Do Dadra dostałem się szybko. Prawdę mówiąc nie za bardzo jest tam co zwiedzać- wjazd następuje przez ozdobne bramy. Jadąc przez Vadi do Dadry mogłem się przekonać, ile dzieci szkolnych może przewieźć jedna niezbyt wielka riksza (foto).
Wewnątrz Dadry turyści odwiedzający miasteczko masowo zatrzymują się w ozdobnym parku z niewielkim jeziorem. Pojechałem kilometr dalej do Silvassy. Zwiedziłem malutkie muzeum. Chciałem wejść do kościoła katolickiego Nossa Senhora de Piedale, ale okazał się być na głucho zamkniętym. Tuż za miasteczkiem zajrzałem do świątyni dżinijskiej i wróciłem z powrotem do Vadi.
Zwiedzanie poszło niezwykle szybko, wiec od razu pojechałem tą samą rikszą, w kierunku przeciwnym do Daman. Jest to jeden z dwóch dystryktów wchodzących w skład indyjskiego terytorium związkowego Daman i Diu. Teren jest niewielki, gdyż 72 km2 zamieszkuje około 200 tysięcy ludzi. Daman leży nad Oceanem Indyjskim (Morzem Arabskim) i graniczy tylko z Gudżaratem- jest stolicą terytorium i leży na przeciwległych brzegach tej samej rzeki Daman Ganga. Na zdjęciach pokazuję bramę wjazdową do Daman oraz ujście rzeki z latarnią morską.
Historycznie patrząc, Portugalski żeglarz Diego de Melo przybył na miejsce przypadkowo w 1523 roku, statek został zdmuchnęły na brzeg przez brutalną burzę. Wkrótce po tym powstała kolonia portugalska i pozostała przez ponad czterysta lat. Panowanie portugalskie zakończyło się dopiero w roku 1961, kiedy to w wyniku krótkotrwałej wojny indyjsko-portugalskiej, portugalskie posiadłości zostały przyłączone do Indii (w tym między innymi Goa).
Po obu stronach Daman Gangi wybudowano fortece, które istnieją do dzisiaj. Obecnie w obrębie twierdzy znajdują się większość urzędów miejskich. Zwiedzanie rozpocząłem od ładniejszego fortu- Moti Daman. W tym zabytkowym obiekcie właśnie trwało świąteczne spotkanie młodzieży z biskupem przy fortowym kościele katolickim.
Poza fortami nie bardzo jest w Daman co oglądać, wróciłem więc do Vadi. Kierowca rikszy opowiedział mi lokalną ciekawostkę. Okazuje się, że w okolicy mężczyźni mają problem ze znalezieniem partnerki życiowej, tylko 533 kobiet przypada na 1000 mężczyzn.
Wróciłem na dworzec w południe i po zastanawianiu się (kłopoty hotelowe), pomyślałem, a może od razu pojechać dalej do Mumbaju? Znalazłem pociąg o 13,00, i za 85 Rupii (niespełna półtora dolara), o 16,30 byłem w na Mumbaj Central Station. Nocleg w hoteliku przy stacji, i następnego dnia poleciałem do drugiego terytorium- Diu. Przelot lokalnym połączeniem lotniczym był najlepszym rozwiązaniem, gdyż miasteczko pomimo przynależności do jednego twory administracyjnego, leży w odległości godzinnego lotu- po drugiej stronie rozległej zatoki morskiej.
Terytorium Diu znajduje się na przybrzeżnej wyspie, oraz niewielkim półwyspie Ghoghla. Wyspa Diu oddzielona jest od stałego lądu wąskim kanałem, przez który przerzucono dwa mosty. Diu Portugalczycy zdobyli w podobnym czasie, w wyniku walk z wojskami egipskimi i arabskimi. Zaraz po zajęciu wyspy zbudowali na jej wschodnim krańcu fort, istniejący do tej pory, wokół którego rozrosło się miasto. Najpiękniejszym zabytkiem oczywiście jest ten fort z potężnymi bastionami. Obecnie jest głównym celem licznych wycieczek indyjskich. Podobał mi się widok z okna mojego hotelu na półwysep Ghoghla. Zabawne okazało się również spotkanie z jedną z wycieczek szkolnych. Otoczony tłumkiem dzieciaków, długo tłumaczyłem:
-skąd jestem, co tutaj robię (jedyny białoskóry turysta), i… gdzie Polska się znajduje.
Wracając, zajrzałem do informacji turystycznej za ozdobnym wejściem z wielkim dzwonem. Skosztowałem również głównego gudżarackiego przysmaku- wegetariański mix Thali: trzy rodzaje gulaszo- podobnych warzywnych ostrych specjałów, ryż, mix ostrych warzyw i kilka placków, a wszystko popite szklanką kwaśnego kefiru.
Na koniec opowieści o małych indyjskich terytoriach dwie uwagi:
– w odróżnieniu od pozostałych indyjskich stanów, te małe dosłownie „ociekały alkoholem”. W Diu więcej niż sklepików z alkoholem (nawiasem mówiąc znacznie tańszym), było tylko- ulicznych restauracyjek.
– W Daman i Diu było… po prostu czyściej i schludniej!!! W te miejsca Hindusi przyjeżdżają na wakacje.
Następnego dnia znowu byłem w tym samym hoteliku, w pobliżu głównego dworca kolejowego (Mumbaj Central). W Mumbaju (nazwa Bombaj pochodzi z brytyjskich czasów kolonialnych) jestem po raz kolejny- poprzednio pamiętam go sprzed około dwudziestu lat.
Obecnie, prawie trzynastomilionowy moloch miejski, mocno wyskoczył w górę. Budują mnóstwo wysokościowców, w tym jeden, który ma sięgać aż stu pięciu kondygnacji. Wszędzie pełno dźwigów i widocznych śladów rozwoju. Patrząc na miasto z pokładu samolotu, widać również ewidentnie morze niskich budowli biedoty, zwłaszcza w pobliżu lotniska. Przypomniałem sobie zabytki miejskie w czasie całodniowej wycieczki wraz z grupą hinduskich turystów. Na początku godzinny rejs po zatoce portowej a potem spacer w pobliżu głównych zabytków: Bramy Indii, Hotelu Taj Mahal Tower, czy wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO- głównego dworca kolejowego Króla Śiwadźiego, bardziej znanego jako dawny Dworzec Wiktorii, .
Hindusi, witają turystów bardzo przyjaźnie, często proszą o wspólne robienie zdjęć. Jazda ulicami miejskimi to „horor” dla kierowcy europejskiego: każdy jedzie jak chce i może…, w ryku klaksonów, ale jakoś… stłuczek nie widziałem!
Na koniec pokazuję niezwykły zawód: rowerowego specjalisty od ostrzenia noży, oraz to co się w stanie Muharasztra jada najczęściej na kolację.
Ostatnim zdjęciem jest mapka całej trasy obecnej wyprawy: Z Afhanistanu do Indii zachodnich.
Niestety w przeddzień wyjazdu znowu doszło do kolejnego zamachu bombowego w Kabulu. Tym razem celem byli żołnierze: pięciu zginęło i czternastu zostało rannych. Mnie się udało bezpiecznie powrócić. Dzięki… „Aniele Stróżu”!
Przejście do poprzedniej relacji: z Delhi do Radżastanu
Przejście na początek trasy: Afganistan