Singapur
Spis treści
Singapur, Universal Studio, film z podróży.
Oferuję film podróżniczy tej wyprawy w jakości HD. Czas 3 minut. Universal Studio, na wyspie Sentosa w Singapurze… zwiedzałem w czasie dłuższej wyprawy na „Wyspy wokół Australii”.
Singapur, galeria zdjęć
Terytorium samodzielne. Nowoczesne miasto, które ogląda się zwykle po drodze w inne miejsce. Jest jedną ze stacji przesiadkowych. Pierwszy raz trafiłem tutaj w listopadzie 2007 r. podczas wyprawy na wyspy Indonezji. Załączam kilka foto.
singapur_001
Singapur, lotnisko Changi. Relacja z podróży.
Singapur, lotnisko Changi. Relacja z podróży (na 24 stycznia 2015)
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Do miasta-państwa Singapuru przylatuje się zwykle na krótko, gdyż to miejsce jest jedną z głównych lotniczych „stacji przesiadkowych” na dalekim wschodzie. Znajduje się na wyspie w pobliżu równika, oraz sąsiaduje z Malezją i Indonezją. Lotnisko Changi (skrót SIN) – międzynarodowe lotnisko Singapuru, uważane jest za jedno z pięciu najważniejszych lotnisk Azji. Jego budowę rozpoczęto w latach siedemdziesiątych XX wieku. Rocznie obsługuje około 44 milionów pasażerów. Ja jestem tutaj po raz kolejny i tym razem mam nieco czasu. Obecnie moja przesiadka w drodze do Timoru Wschodniego, jest kilkugodzinna i mam do wyboru: spać część nocy za ogromną kwotę w hotelu lotniskowym, lub posiedzieć na lotnisku. Wybrałem to drugie. Mam czas zwiedzić wszystkie trzy terminale osobowe. Jeżdżą pomiędzy nimi automatyczne kolejki, tak, że nie ma tutaj chodzenia kilometrowych odległości. Robię fotki, jak chyba prawie każdy pasażer, ogromnym ozdobom z motywami świątecznymi (chiński nowy rok), oraz innym okazjonalno- reklamowym.
Na poprzednim lotnisku w Londynie przeważały zdecydowanie rysy twarzy europejskie. Na Chiangi jest odwrotnie, te znane nam chociażby z widoku „w lustrze”, są rzadkością w tłumie głównie ludów skośnookich. I na dodatek nie wiedzieć czemu, wszyscy chodzą w klapkach i krótkich spodenkach…- w kraju było trochę na minusie. Ja mam odzież ciepławą, a główny bagaż dostanę dopiero w Timorze. W głównym terminalu podobają mi się złote krople imitujące deszcz. Prawie wszyscy „nudzący się przesiadkowicze” patrzą jak wielgachne krople na linkach spadają w dół, a potem rozpoczynają kilkuminutowy taniec. Patrząc na tablicę odlotów na tym lotnisku, zawsze zastanawiałem się gdzie też te miejsca się znajdują. Przy okazji człowiek marzył i planował ewentualne kolejne wyprawy. Przed 16-tu latami, kiedy Singapur był końcowym zwiedzanym krajem w pierwszej podróży dookoła świata, zdecydowana większość miast była mi obca. Obecnie nie zwiedziłem tylko pięciu…
Na reklamie linii lotniczych Nowej Zelandii zobaczyłem obrazek, dowodzący dużej popularności kończącej się serii filmów o Hobbitach. Skosztowałem dziwnych mięsnych chipsów „made in Singapur”. Zrobione je z grubo rozdrobnionego mięsa, które zmieszano z dalekowschodnimi przyprawami (w tym jedne z suszonymi pomidorami). Całość sprasowano i podsuszono. Chipsy mięsne… całkiem dobre, choć drogie (40-50 dolarów/kg).
Czekając na odlot plotkuję z „Indianami”. Hindusi przyjeżdżają dość masowo do Singapuru robić zakupy elektroniki. Każdy ma minimum jeden wózek obładowany kartonami. Kilka godzin minęło szybko i nawet specjalnie mi się „głowa nie kiwała”. Rzadko tak planuję loty, abym miał długaśne przerwy, w których nie ma co robić. Tutaj nie miałem wyboru, gdyż loty do Timoru są możliwe tylko trzy razy w tygodniu.
Następna relacja będzie o Timorze Wschodnim.