Wyspa Man (Korona Brytyjska)
Spis treści
Wyspa Man, informacje praktyczne
Wyspa Man, informacje praktyczne i organizacyjne
(na sierpień 2015).
Informacje ogólne o Wyspie Man. Nazwa angielska Isle of Man. Jest dependencją korony brytyjskiej. Formalnie nie jest częścią Wielkiej Brytanii ani Unii Europejskiej. Głową państwa jest monarcha brytyjski, który sprawuje ten urząd poprzez gubernatora porucznika. Wyspa Man posiada własny parlament Tynwald, rząd i pozostałe atrybuty samodzielnego kraju z wyjątkiem polityki zagranicznej i obronności (te podlegają W. Brytanii). Liczba ludności ok.87 tysięcy. Powierzchnia wyspy 572 km2 .
Kiedy jechać? Można przez cały rok. Pogoda zbliżona do tej w Polsce. W zimie cieplej i temperatura praktycznie nie spada poniżej zera. Latem średnia temperatura wynosi jedynie 12-13 stopni.
Wiza: od Polaków nie jest wymagana.
Język urzędowy: manx i angielski
Waluta: obowiązuje: funt manx (IMP) oraz funt brytyjski (GBP). Ja płaciłem tylko GBP. Można kartami.
Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet, telefony, prąd: jak w Polsce i Unii Europejskiej. Wtyczki typu brytyjskiego: trzy prostokątne bolce-potrzebny reduktor.
Ceny: towary i usługi : generalnie znacznie wyższe niż w Polsce, podobne do brytyjskich.
Jak dojechać? Najwygodniej promem z Liverpoolu lub z Irlandii. Można również samolotem na lotnisko Ronaldsway. Samoloty latają z: miast Wielkiej Brytanii, Irlandii, z wyspy Jersey, oraz Szwajcarii.
Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu.
Transport i informacje turystyczne:
Dobre mapki i informacja turystyczna, w tym rozkłady jazdy kolejek i autobusów.
Liverpool- Douglas- Liverpool: przepłynąłem promami linii Steam Packet Company. Płynie 2g. 45 minut. Koszt 46,5 GBP w obie strony. Do hotelu spacer 10 minut.
Wycieczka Douglas- Port Erin- Douglas: autobusy publiczne z dworca autobusowego. Czas jazdy 1g. Cena biletu 5,7 GBP w obie strony.
Wycieczka Douglas- Snaefell-Laxey-Ramsey-Douglas: zrealizowana kolejkami elektrycznymi z dworca na północnym krańcu Douglas. 5 przejazdów na trasie: Douglas-Laxey-Snaefell-Laxey-Ramsy-Douglas. Cały dzień za cenę biletu kolejowego 1-dniowego: 16 GBP. Ceny jednostkowe przejazdów 5-7 GBP. W cenie również przejazd autobusem konnym po promenadzie nadmorskiej pomiędzy dworcami kolejowymi w Douglas.
Hotel: spałem w Athol House, Brodway Str. Douglas. Cena 30 GBP/ jedynkę/ noc, bez śniadania (najtańszy). Wart polecenia.
Atrakcje turystyczne:
1/Spacer po Douglas (max pół dnia).
2/Wycieczka do port Erin na kraniec południowy wyspy, autobusem lub kolejką (lokomotywa parowa).
3/Wycieczka na drugi kraniec wyspy do Ramsey, autobusem lub kolejką elektryczną. W około połowie drogi w Laxey można zrobić stop, i pojechać inną kolejką na szczyt wzniesienia Snaefell (ma sens przy dobrej pogodzie).
Można oczywiście… wiele więcej… przy wyjeździe typu pobytowego. Mnie na zwiedzanie wystarczyły dwa dni. Obie w/w wycieczki można odbyć w ciągu jednego dnia.
Powrót do relacji z podróży.
Wyspa Man, relacja z podróży.
Wyspa Man, relacja z podróży.
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Na Wyspę Man przypłynąłem promem z Liverpoolu. Szybki katamaran promu pokonuje trasę na środek Morza Irlandzkiego w niecałe trzy godziny. Szczegóły organizacyjne mojej wyprawy umieściłem w informacjach praktycznych (kliknij). Wypływając wieczorem w pięknym oświetleniu podziwiam budowle nadbrzeża. Z wody tzw. „Trzy gracje” prezentują się jeszcze ciekawiej (foto). Zaraz za przystanią mojego niewielkiego promu, stoi jeden z największych statków wycieczkowych świata, włoski olbrzym „Royal Princess”(drugie zdjęcie). Na tle wieżowców miejskich jest niewiele niższy. Płynąc wzdłuż jego długiego na 330 metrów boku, skojarzenie z „Titanikiem” aż się prosiło. To przecież Liverpool był jego portem macierzystym. „Titanic” wprawdzie w swój pierwszy i ostatni rejs, w kwietniu 1912 roku nie wypływał stąd, ale… zawsze, coś tam… człowiekowi po głowie skacze. Patrząc na współczesnego giganta porównałem oba statki. Okazało się że „Titanic” poza podobną prędkością był znacznie mniejszy. „Royal Princes” jest 20% dłuższa, 30% szersza i zabiera ponad 30% pasażerów więcej (3600, do 2435 „Titanica”- faktycznie było na nim 1324 pasażerów). Toż to małe miasteczko w super luksusowych warunkach.
Dwie śruby promy mocno burzą wodę i wkrótce wypływamy z rzeki na otwarte morze. Z lewej widzę las wiatraków, szybko mielącymi śmigłami w porywistym wietrze. Wkrótce trochę buja i część pasażerów szuka… reklamówek. Ja zapadłem w drzemkę i nie wiedzieć kiedy, już po ciemku przed 22-gą zawijamy do portu w Douglas, stolicy Wyspy Man. Do hoteliku Athol House mam 10 minut spacerem wzdłuż promenady nadmorskiej. Słyszę tylko bicie wzburzonych fal. Rankiem siąpi … „kuna”, co tu robić? Postanowiłem pobyczyć się w łóżku, poczytać prospekty i pogłówkować. Pada i co robić przez dwa dni, które zaplanowałem na zwiedzanie. Okazało się już o 10-tej, że dźwięk kropel za szybą cichnie. W międzyczasie poczytałem i zaplanowałem pobyt w sposób prawie nie uzależniony od pogody. Wyspa ma bardzo sprawne dwa systemy komunikacyjne: autobusowy i o dziwo… szynowy. O tym drugim napiszę później. Poszedłem pieszo na dworzec autobusowy i po drodze zwiedzam centrum dwudziesto-paro tysięcznego Douglas. Przy promenadzie długaśny rząd, raczej luksusowych obiektów typu wypoczynkowo- rozrywkowego. Jest odpływ, ale taki przy którym woda wczoraj waląca o mur promenady, odpłynęła sobie gdzieś tam… i prawie metr niżej. Wiem, że wyspa ma wybrzeże klifowe i niewiele kamienistych plaż, a tu dziwo, odpływ pokazał szerokachne łachy żwirowego dna morskiego (foto). Ludziska sobie tam chodzą i zbierają, chyba małże. Jakiś ciągnik zgarnia na kupę sterty wodorostów… Zza chmur wychodzą promyki słoneczka, ale jest chłodnawo. A tak w ogóle Wyspa Man ma pogodę niewiele różniącą się w lecie i zimie. Łagodny, ciepły morski klimat powoduje średnie temperatury w zimie na poziomie około +5, a w lecie +12-13o C. Mrozu i śniegu praktycznie nie ma. Jak zboczyłem w głąb miasta znowu pochmurno… Na drugim zdjęciu pokazałem milenijną wieżę zegarową.
Historia wyspy sięga czasów V wieku. Władali nią królowie wyspy, później Szkoci i Anglicy. Ci ostatni ostatecznie potwierdzili jej własność, poprzez zakup w 1765 roku tytułu Lorda Wyspy Man. Obecnie Man zachowuje się, jak samodzielny kraj z wyjątkiem polityki zagranicznej i obronnej. Tytuł Lorda Wyspy posiada królowa brytyjska. Wyspa i jej miasteczka żyją głównie z licznie przybywających turystów, oraz w niewielkim stopniu z hodowli i rolnictwa. Kraj jest nowoczesny i nie różni się poziomem cywilizacyjnym od terytoriów angielskich. Kolejne zdjęcia zrobiłem w Douglas. Na drugim stary ciągle czynny Teatr Gaiety na tle tego, czego na ulicach najwięcej. Klimat i opady powodują, że na wyspie kwiaty rosną niezwykle okazale… i to bez podlewania.
Man jest wyspą o długości 52 km i maksymalnej szerokości 22 km. Luksusowym autobusem w ciągu godziny dojechałem na południowy kraniec wyspy do Port Erin. Z drugiej strony cypla leży miasteczko Port St. Mary. Oba są podobne do siebie, leżą w zatoczkach i wyglądają praktycznie tak samo: klify, ładne domy, turystyczne knajpki i sklepiki, leniwa atmosfera.
Do obu miasteczek można dojechać z Douglas … czynną koleją wąskotorową, której wagony ciągnąć może również lokomotywka parowa. Okolica jest rolnicza z przewagą łąk i pastwisk dla owiec. Na drugiej fotce dworzec kolejowy w Port Erin. Wróciłem do Douglas znowu ze stukotem kropelek na nakryciu głowy.
Wyspa Man znana jest szeroko w świecie, zwłaszcza fanom wyścigów motocyklowych. Od ponad 100 lat, od 1907 roku organizowane są uliczne wyścigi motocyklowe Isle of Man TT, które zaliczane są do jednych z najbardziej widowiskowych i niebezpiecznych imprez tego typu na świecie. Wyspa jest jedynym terytorium brytyjskim, w którym nie obowiązują ograniczenia prędkości. Pętla wyścigowa wiedzie ulicami Douglas a potem drogami przez inne miasteczka, wśród pastwisk i wrzosowisk, również w pobliżu najwyższego wzniesienia wyspy- Snufell (621m…). Organizują na Man dwie imprezy wyścigowe: główne wyścigi „…TT” na przełomie maja i czerwca, oraz „Manx Grand Prix” w końcu sierpnia/początku września. Spotkasz najwięcej pamiątek związanych z tymi wydarzeniami, dla fanów szaleńczo szybkiej jazdy na motocyklach. Na zdjęciach jeden ze sklepów z pamiątkami, oraz plakat reklamujący „… Grand Prix”. Widać, że trzeba zamawiać pobyt z bardzo dużym wyprzedzeniem.
Drugi dzień spędziłem poruszając się przede wszystkim na… szynach, i w niewielkim stopniu pieszo. Postanowiłem skorzystać z oferty drugiego dworca kolejowego Douglas (pierwszy to ten z lokomotywą parową). Na krańcu północnym miasta znajduje się dworzec kolejki wąskotorowej elektrycznej. Można by powiedzieć tramwaj. Owszem, tylko że to taki tramwaj, który posiada stuletnie wagony z wszystkimi obowiązującymi wtedy zwyczajami technicznymi. Ale po kolei. Najtaniej można pojechać kupując bilet jednodniowy (16 GBP). Drogo, ale jestem byłym kolejarzem, który był nawet maszynistą, więc jak tu nie pojechać koleją… Ruszyłem tym razem przy słonecznej pogodzie z Douglas na północ do Laxey. Tam od razu przesiadłem się do innej kolejki, jadącej w bok na szczyt najwyższego wzniesienia Snaefell. Widoczki po drodze sielsko piękne: z kaskadami wodospadów spadających w doliny, owcami i kozami na pastwiskach, laskami liściastymi, wrzosowiskami, cukierkowatymi farmami, mniejszymi miejscowościami poprzyklejanymi do skał brzegów wyspy. Czasem tory poprowadzono po arkach mostów. Wszystko wśród bujnej, kwitnącej roślinności. Tam gdzie miało być najładniej, niestety zakotwiczyła chmura i widać… białą ścianę wilgotnych deszczowych mgieł. Na pierwszym zdjęciu wagon kolejki na szczycie w oparach chmury. Na drugim miejsce, w którym tory kolejki spotykają się z drogą, gdzie odbywają się wyścigi. Mnie spodobała się widoczna na zdjęciu, wykonana z patyków postać górskiego kozła.
Wróciłem z powrotem do Laxey i miałem czas zwiedzić nieco, znane z historycznej kopalni miasteczko. Zaciekawią Cię tam na pewno duże koła wodne, wykorzystywane do napędu maszyn. Mnie podoba się również „kieszonkowa” lokomotywka parowa (pracowała pod ziemią- pierwsze zdjęcie). Następnie pojechałem czwartym pociągiem dalej do Ramsey. Ciekawe widoki po drodze z okien wolno jadącego wagonu. Samo miasteczko wydało mi się niezbyt atrakcyjne. Może dlatego, że jest podobne do innych. Wracam piątym pociągiem z powrotem do Douglas (ponad godzina jazdy). Zrobiło się późne popołudnie, więc przesiadłem się na „kolej z napędem jednokonnym”… i jestem w hoteliku. Pisze prawdę! Do tej pory tylko czytałem o tramwajach, poruszających się po torach, a napędzanych zaprzęgiem konnym. W Douglas wzdłuż nadmorskiej promenady, pomiędzy dworcami kolejowymi, kursuje autentyczna kolej z napędem nie mechanicznym- powiedziałbym „owsianym”, choć nie wiem, czy na tej wyspie owies używają! Sam zobacz na zdjęciu drugim. Szczerze powiem, moja kolejarska i turystyczna dusza, poczuła się takim nawałem szynowych atrakcji, wyjątkowo usatysfakcjonowana.
Trzeci ostatni dzień jest czasem na powrót do Anglii. Rankiem wsiadam do katamaranu-promu i po dziesiątej jestem w Liverpoolu. Ruszam tym razem wynajętym samochodem osobowym do Walii. Niżej masz mapkę trasy na Wyspie Man.
Przejście na początek trasy: Liverpool i Manchester
Przejście do następnej relacji: Walia.
Man, film z podróży
Oferuję film podróżniczy z tej wyprawy w jakości HD. Czas 11 minut. Wyspę Man zwiedzałem w czasie dłuższej wyprawy po wyspach brytyjskich.
Jeżeli jesteś zainteresowany zajrzyj niżej