Indie nieznane- relacja z wyprawy
Indie nieznane- relacja z wyprawy
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Po wizycie w Bangladeszu, jednym z najbiedniejszych, i najmniej rozwiniętych państw świata, Indie w Kalkucie już nie raziły swoim brudem na ulicach. Indie w części północno-wschodniej praktycznie nieznane, są ostatnim etapem mojej czwartej podróży dookoła globu. Mam przyjemność podróżować z grupką przyjaciół. Przesypiamy noc w centrum Kolkaty i odlatujemy Air India do Guwahati- stolicy indyjskiego stanu Asam. Niedrogi Sundarban Guest House na Paltan Bazar jest wart polecenia. Po południu rikszami motorowymi zwiedzamy dwie główne świątynie hinduskie. Pierwsza z nich Kamahja Mandir znajduje się około 8 km od miasta. W tej świątyni jest czczona Joni bogini Sati, czyli żeński organ płciowy bogini. W przeszłości składano tutaj bóstwom … ofiary z ludzi. Nie wpuszczają nas do głównego sanktuarium. Następnie znowu rikszą jedziemy na drugi koniec miasta do świątyni Dziewięciu Planet- Nawagraha Mandir. Następnego ranka jedziemy nad Brahmaputrę, ogromną rzekę, aby przepłynąć na wyspę na jej środku. Szeroko rozlana woda zostawia na brzegu to co inni wypuścili do wody w górze rzeki. Oglądam dziwne plecione postacie. Na zdjęciu zespół dzwonków przy świątyni bogini Sati, oraz brzeg rzeki.
Do kolejnego stanu Meghalaya i jego stolicy Shillong, dojeżdżamy wynajętym samochodem (1800 RS- kurs wymiany 1 USD= 58-61 RS- Rupia indyjska). Postanawiamy tu zanocować przez 3 dni (Hotel Rainbow, Police Bazar-w centrum, 950 RS/pokój 2 os.). Pierwszy dzień poświęcamy na zwiedzenie głównej atrakcji regionu, jeżeli nie całej wyprawy do Indii, słynnych żywych mostów. Wyjechaliśmy na całodzienną wycieczkę samochodem. Było to tak ciekawe miejsce, że zasłużyło na oddzielną relację. Znajdziesz ją pod: Meghalaya, Nongriat- Żywe Mosty. Drugiego dnia zwiedzamy 260 tysięczną stolicę Shillong. Najciekawszy był słynny na okolicę Bara Bazar, do którego idziemy pieszo. Odbywa się co 8 dni i jest niesamowicie barwny. Ściągają na niego okoliczne plemiona oferując swoje produkty. Na zdjęciach sceny z bazaru: sprzedaż podrobów w całości (od przełyku do…), oraz sprzedawczyni żywego drobiu.
Zwiedzamy prywatne Muzeum Motyli (wstęp 100Rs). Centrum Shilongu jest obstawione budkami z zakładami Siat Khnam, bardzo popularnym sportem regionalnym, w którym mężczyźni Khasi strzelają z łuku do celu, a widzowie zakładają się jakie będą 2 ostatnie cyfry sumy strzał, które trafiły w cel. Małe boisko z zawodami znajduje się obok Nehru Stadium, za polem golfowym (Khasi Hills Archery Sports Institute). Z centrum do tego miejsca z zawodami dojechaliśmy taxi (75 Rs/taxi). Zawody strzeleckie odbywają się o godzinie 15,30 i 16,30. Grupki mężczyzn ludu Khasi kucając, strzelają do celu w kształcie beczki specjalnymi strzałami. Specjalnie nie celują- liczy się łączna ilość trafień. Po skończeniu strzelania komisyjnie odrzucają strzały niecelne, i liczą te celne, odkładając je do specjalnego stojaka. Ostatnie są odrzucane na środek pola- to właśnie te są liczbą która wygrała w zakładach. Udało mi się zdobyć kilka strzał do mojej kolekcji turystycznych trofeów. Na zdjęciach krąg strzelców, oraz cel- beczka po zakończeniu strzelania.
Następnym etapem podróży jest Park Narodowy Kaziranga, do którego docieramy nocnym pociągiem i wynajętym samochodem. Z Guwahati nocny pociąg do Jorhang (20,15 odjazd, 6,45 przyjazd, 400 km), oraz dalej samochód do Kaziranga (2000 Rs/2,5 g./ok.100 km). Nocujemy w hotelu poza parkiem (jest kilka do wyboru). W hotelu rezerwujemy wycieczkę jeepem po parku (4400 Rs opłaty wstępu dla 6 osób+ 1500Rs samochód+500 Rs foto lub 1000Rs filmowanie). Wjeżdża się o 14.00 i opuszcza park po 2,5 godzinie. W tym dużym parku jadąc po wyznaczonej 23 km drodze, ogląda się: jednorogie nosorożce, słonie, bawoły i inne drobniejsze zwierzęta i ptaki. Można również odbyć safari z grzbietu słonia (1500Rs/1 godzinę, start o 5,50 oraz 6,30). Na zdjęciach: pola herbaciane Assam i nosorożec.
Wieczór kolejnego dnia, przywitałem na największej zamieszkanej wyspie rzecznej świata, Majuli. Znajduje się w stanie Asam na rzece Brahmaputrze. Dostaliśmy się tutaj: autobusem publicznym do Jorhang, rikszą na przystań rzeczną, promem na wyspę, wynajętym samochodem do stolicy wyspy Garamur. Nocleg w wartym polecenia, bambusowym bungalowie La Maison de Ananda. Gospodarz ma do dyspozycji różnej lasy pokoje 2-4 osobowe w cenie od 300- 800 Rs/pokój. Nie bądź zdziwiony kilku-centymetrowymi szparami w podłodze. Posiłki wyłącznie typu indyjskiego w kramikach przy ulicznych. Alkoholu nie kupisz. Nie ma zbyt dużo miejsc noclegowych do wyboru. Wyspa Majuli posiada zmienną powierzchnie od ok. 800 do 1000 km2 , i jest zależna od wylewów rzeki. Majuli została wpisana na listę światowego dziedzictwa… UNESCO. Znajdują się na niej 22 Satry. Są to hinduskie zespoły świątyń, w skład których wchodzą: miejsce do modlitw, szkoła, klasztor i muzeum (opłata 50-100Rs). Zwiedzamy wyspę przez cały dzień wynajętym samochodem. Zaczynamy od głównych świątyń: Aouniati Satra (śpiewy mnichów z głośnymi dźwiękami talerzy i bębnów), i Samugari Satra specjalizującej się w wykonywaniu bambusowych ruchomych, zakładanych na głowę, masek rytualnych. Na zdjęciach sceny z tych Satr.
Oglądamy jeszcze dwie inne Satry i jedziemy do dwóch wiosek: rybackiej i plemiennej. Zwłaszcza w wiosce rybackiej czas jakby stanął w miejscu. Domostwa takie… tymczasowe, wszystko z bambusa i słomy ryżowej. Gdyby nie zauważyć: linii elektrycznej, pojazdów… telefonów komórkowych, możesz ją przemieścić do czasów… Sam wybierz… jak bardzo odległych. Prawie wszystkie domostwa znajdują się na wysokich palach. Mieszkańcy podczas wylewu rzeki zwykle je opuszczają, i wracają z powrotem po opadnięciu wód, na pola użyźnione mułem przyniesionym przez Brahmaputrę. Tylko, że tych pól może już nie być w tym miejscu, lub być ich znacznie więcej. W czasie naszego pobytu trwał zbiór ryżu. Wszystko wykonywane jest ręcznie, a kłosy ryżu związane w niewielkie snopy, przenoszone są głównie na plecach do domu. Typowa zagroda składa się z trzech obiektów na palach, z zewnątrz prawie identycznych: domu mieszkalnego, zagrody dla zwierząt z ewentualnie kuchnią, oraz stodoły. Wokół szwendają się zwierzęta domowe, kałuże błota ze świniami, na dużych sitach suszy się ryż… Na załączonych zdjęciach pokazuję dwie zagrody. Na drugim właśnie gospodarz przyniósł do domu, na specjalnym nosidle dwa snopki ryżu.
Po dwóch dniach wracamy na drugi brzeg rzeki. Prom płynie godzinę (20 Rs), i może być bardzo przeładowany (do ostatniego stojącego miejsca na dachu). Wynajmujemy kolejny samochód do Dimapur (2800Rs/ ok. 160 km/ 4,5 godziny jazdy). Nocujemy przez dwie noce. To miasto znajduje się już w kolejnym stanie Nagaland. O mieście mogę powiedzieć tylko jedno: nie jest warte odwiedzania. To jedno z najbardziej zaśmieconych miejsc w Indiach. Trudno w to uwierzyć, ale nawet Kalkuta przy Dimapurze może uchodzić za czyste miasto. Mamy tu postój w oczekiwaniu na początek słynnego festiwalu Hornbill, w odległej o ok.80 km Kohimie. Na załączonych zdjęciach scenki z targowisk. Pierwsze zrobiłem na czynnych torach kolejowych.
Do Kohimy stolicy stanu Nagaland dostajemy się taksówkami (ok.80 km/3,5 godziny jazdy/1250 Rs za taksówkę). Szybko meldujemy się w Hotelu Cimorb. W okresie festiwalu znalezienie hotelu jest praktycznie niemożliwe- zabukowaliśmy w Polsce (ok.30 USD/osobę/noc, ze śniadaniem). Hotel wart polecenia. Popołudniowy spacer pozwolił poznać centrum tego miasta rozłożonego na grzbiecie pasma górskiego, na wysokości 1440 m n.p.m. Zwiedzamy cmentarz ofiar II wojny światowej, nocny bazar, katedrę katolicką… Jest chłodno, temperatury jak… w Polsce: w dzień kilkanaście stopni i chłodno w cieniu, a w nocy… tylko kilka stopni na plusie. Śpię w prawie wszystkich posiadanych ciepłych ciuchach. Organizowany co roku festiwal Hornbil jest niezwykle barwnym widowiskiem folklorystycznym, i zasługuje na oddzielny zestaw fotografii. Załączyłem je pod „Festiwal Hornbil”. Trzy zimne noce szybko mijają. Wracamy do Dimapur prosto na lotnisko, aby przelecieć do Kolkaty. Znowu do tego samego hotelu Paramount Hotel w centrum Hotel nie jest wart polecenia z uwagi na robactwo w pokojach. W okolicy znajdziesz wiele innych. Jest znowu cieplutko. W Kolkacie jestem po raz trzeci. Przypominam sobie stare miasto, z jego niesamowitym kolorytem i gwarem, rikszami wszelkiego rodzaju, śmieciami na ulicach… Prawie nic się nie zmieniło od ostatniej wizyty sprzed ok.10 lat. Wieczorne śmieci są rankami palone na ulicznych … ogniskach co kilkanaście metrów. Nadal jeszcze można zobaczyć riksze napędzane… ich pieszymi właścicielami. Tylko tutaj w Indiach zobaczysz takich „ludzi koni”. Następnego dnia zwiedzamy spacerem centrum miasta. Pierwszym miejscem był kolonialny stary cmentarz z wielkimi pomnikami. Następnie po latach oglądam Katedrę chrześcijańską Św. Pawła, oraz pomnik brytyjskiego kolonializmu Victoria Memoriale. Na zdjęciach Victoria Memoriale, oraz ludzie konie…
W pobliżu rzeki można zobaczyć miejsca, które spotkać trudno w innych częściach świata (może poza Afryką). Biedne rodziny mieszkające pod mostami, śpiące i żyjące… dosłownie na ziemi (patrz foto). Na nabrzeże przepływającej przez Kolkatę rzeki można wejść tylko tzw. ghatami. Na tej szeroko rozlanej i wartko płynącej rzece, zrobiłem drugie załączone zdjęcie: ludzi mieszkających w łodziach. Obserwowałem jak grupka kilku mężczyzn spożywa na łodzi posiłek, a następnie płucze usta, i myje naczynia w szlamowatej wodzie rzeki.
Kolkata jest dużym 16-milionowym miastem i można by całą relacje jej poświecić. Mnie urzekały uliczki z wszystkim co chcesz na nich zobaczyć; od golibrody, szewca, kramików spożywczych wszelkiego rodzaju… , po rodziny z małymi dziećmi śpiące na chodnikach i ulicy. Trzeba uważać idąc wieczorem ulicą w centrum, aby nie nadepnąć… na rączkę dziecka (!!!) W Indiach jem głównie posiłki wegetariańskie, przygotowywane w takich ulicznych straganach. Kraj ten jest znany z różnorodności posiłków bezmięsnych. Koszt posiłku: zgadnij?… od 60 groszy do 1,60 zł. W drogiej restauracji jest to około 10-20 zł. Polecam do picia słodką herbatę z mlekiem, tzw indyjski czaj, podawaną w szklaneczkach (miejscowym), lub jednorazowych kubeczkach papierowych i glinianych (ok.5-10 Rs). Posiłki gorące bez świeżych warzyw, są bezpieczne do spożycia. Na całej trasie indyjskiej występuje zagrożenie malarią. Ja mocno ograniczam swoją relację, gdyż jest to miejsce opisane w przewodnikach, i dość często odwiedzane przez rodaków. Podpowiadam możliwość zwiedzenia głównych zabytków Kolkaty, będąc w grupce, poprzez kupno wycieczki, w jednym z licznych miejscowych biur podróży.
I to już koniec mojej najdłuższej wyprawy Załączam mapkę trasy, która pokonaliśmy w „Indiach nieznanych”. Polecam następcom na tej trasie zwłaszcza: żywe mosty, festiwal Hornbill, oraz niesamowitą wyspę Majuli. I na koniec jeszcze jedno. Trasę tę wymyślił kolega podróżnik z Warszawy, Marek Rajza. Lecz niestety kiedy przyszło wyprawę zrealizować, wskutek kłopotów rodzinnych, nie mógł w niej uczestniczyć.
Pozdrawiam Cię Marku, i Twoją małżonkę- była to jedna z najciekawszych podróży.
Przejście do poprzedniej części wyprawy: Bangladesz
Przejście na początek wyprawy: Kolumbia.