Sudan Południowy

Spis treści

15-11-2017

Sudan Południowy, relacja z podróży

 

Sudan Południowy, relacja z podróży.

Tekst i foto: Paweł Krzyk

Sudan Południowy jest jednym z najgorętszych krajów na świecie. Nawet w porze chłodnej temperatura wynosi ponad 35 stopni Celsjusza, a w porze  suchej osiąga 45. Przyjechałem na początku pory suchej i ledwo wychodziłem spod wentylatora, ociekałem jak wyciskana gąbka. Łatwo w takim kraju przekonać się, że przegrzanie organizmu jest podobnie niebezpieczne jak przeziębienie. W obecnej podróży jest to kolejny kraj ciepły, więc jestem już przyzwyczajony- do spania w temperaturze prawie trzydziestu stopni.

Dość długo zastanawiałem się czy tu przyjechać. Z jednej strony Sudan Południowy to najmłodsze państwo Afryki- niepodległość proklamowano dopiero sześć lat temu.  Wcześniej przez wiele lat było białą plamą na mapie, niezwykle rzadko odwiedzaną przez podróżników.

Potencjał turystyczny Sudanu Południowego jest ogromny. Mozaika etniczna ponad dwustu plemion oraz dzika przyroda przyciągają poszukiwaczy przygód. Wszelkie atrakcje są niestety bardzo trudno dostępne. W Sudanie Południowym praktycznie wszystko jest wyzwaniem: bezpieczeństwo, biurokracja, koszty i brak utwardzonych dróg, to tylko niektóre utrudnienia- wymagające pokonania na początku podróży.

Ważniejszym dla mnie było bezpieczeństwo podróży. Jeszcze w fazie planów dotarły do mnie wiadomości z kwietnia bieżącego roku, przekazane przez grupę humanitarną Lekarzy Bez Granic, mówiące o masowych wysiedleńcach i walkach w rejonie Kodok- mieście nad Nilem Białym po pograniczu z Sudanem. Do tego doszły ostrzeżenia z naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pod hasłem: NIE PODROŻUJ.

Porównałem posiadaną wiedzę z kolegą podróżnikiem Januszem Tichoniukiem, który odwiedził Sudan Południowy cztery lata temu. Ten ostrzegł mnie dodatkowo przed poruszaniem się drogą lądową: pokazał znany mu przypadek człowieka z ważną wizą, którego po wjechaniu od strony Kenii, zawrócono z powrotem na drodze przed Dżubą, stolicą Sudanu Południowego.

Jednak odwiedzenia samej Dżuby specjalnie nie odradzano- więc postanowiłem zaplanować niedługi wyjazd, wyłącznie do stolicy Południowego Sudanu. Wizę wjazdową otrzymałem bez problemów w Addis Abebie, stolicy Etiopii. I w ten sposób w sobotnie popołudnie wylądowałem na międzynarodowym lotnisku w Dżubie. Brzmi dumnie, lecz lotnisko obecnie funkcjonuje pod zadaszeniem kilku namiotów- reszta jest w budowie.

Już na starcie przekonałem się, że w tym kraju preferują wyłącznie dolary amerykańskie. Kurs euro jest tak niski, że traci się ponad dwadzieścia procent faktycznej wartości pieniądza. Wymieniają pieniądze wszyscy dookoła- tylko nie bank, okienek którego jeszcze na lotnisku nie wybudowali. Ciekawostką jest kurs lokalnej waluty, funta południowo sudańskiego. Za 100 EUR otrzymałem sześć paczek banknotów po sto sztuk- na oko sterta o wysokości ponad dwanaście centymetrów.

– Jak to włożyć do portfela?- wrzuciłem do plecaka i tyle.- Szkoda, że zapomniałem o wykonaniu zdjęcia- byłoby w tym miejscu relacji.

Hotel znalazłem bardzo szybko w pobliżu uniwersytetu- jest wiele przyzwoitych w cenach od 8 do 15 USD. Cóż z tego, że mam klimatyzację, skoro energia elektryczna dopiero będzie- za kilka godzin.

– Normalnie mamy prąd od około siódmej wieczorem do rana!- uprzedzają od razu w recepcji.

– Cóż z tego, że  mam się gdzie umyć- skoro więcej wody wypływa ze mnie niż z prysznica… – Dopiero, gdy co nieco poleżałem, było znacznie lepiej- jakoś tak jest z człowiekiem, że się przyzwyczaja.

– Gdy włączyli elektryczność i tak wolałem wentylator, niż lodowaty podmuch…

Rano w niedzielę zastanawiałem się jak zaplanować moje cztery dni. Pierwszym poważnym ograniczeniem, które musiałem wziąć pod uwagę było specjalne zezwolenie na podróż. Wyjazd poza Dżubę, a zwłaszcza poza Ekwatorię Środkową, wymaga pozwolenia, które załatwia się w Ministerstwie Turystyki. Brak pozwolenia może skutkować zawróceniem z drogi na punkcie kontrolnym, lub nieprzychylnością lokalnych władz. Odwiedzając mniejsze miejscowości przyjezdni mają niepisany obowiązek złożenia kurtuazyjnej wizyty lokalnym władzom – bez ich aprobaty pobyt na prowincji może skończyć się aresztem. Oficjalny cennik za wydanie pozwolenia istnieje wyłącznie w głowach urzędników.

Tymczasem mam niedzielę i nieczynne urzędy, więc los postanowił zadbać o zwiększenie mojego bezpieczeństwa- uniemożliwiając oddalenie się od stolicy. Planuję zwiedzenie Dżuby (Juby).

Teraz nieco faktów o Południowym Sudanie.

Jest chrześcijański. Względy religijne były jednym z powodów oddzielenia się od islamskiego Sudanu (północnego). Powstanie kraju zakończyło drugą wojnę domową w Sudanie – najdłuższą wojnę domową w Afryce (1983-2011). Był to jeden z najbardziej krwawych konfliktów na świecie, który pochłonął około półtora miliona istnień ludzkich oraz zmusił do ucieczki kolejne cztery miliony ludzi. Czyli kolejny kraj, w którym doszło do czystek religijnych. Obecnie populację stanowią: chrześcijanie około 61% (w tym katolicy 40%), a tradycyjne religie plemienne wyznaje około 33%.

 Wprawdzie językiem urzędowym jest angielski, ale 200 różnych plemion również włada własnymi. W powszechnym użyciu jest potoczny język arabski, a wokół Dżuby jego wersja pidżynowa. Po angielsku można się porozumieć, choć nie wszędzie.

Wybuchające konflikty wojskowe powodują w Południowym Sudanie klęski głodu. W wyniku ostatniej, w 1998 roku zmarło aż siedemdziesiąt tysięcy osób. Do tego dochodzą susze i to, że prawie połowa społeczeństwa nie ma dostępu do wody pitnej. Gospodarka państwa opiera się na ropie naftowej.

 

Ten afrykański kraj jest niespełna dwa razy większy od Polski- posiada wymiary około 700 na 800 kilometrów. Dystansów tych nie powinno się jednak używać do mierzenia czasu podróży – by pokonać wspomniane odległości potrzeba wielu: nie dni, lecz tygodni- utwardzonych dróg w całym państwie posiadają aż sto kilometrów! Obszar kraju jest niecką, otoczoną wyżynami i górami, przez którą płynie, rozlany szeroko i tworzący bagniste tereny, Nil Biały. Najwyższe góry, Imatong, znajdują się na granicy z Ugandą. Najwyższy szczyt – Kinyeti – wznosi się na wysokość ponad trzy tysiące metrów…

Sudan Południowy jest drugim na świecie obszarem zamieszkiwanym przez migrujące gatunki fauny. Badania wykazały, że na terenach Parku Narodowego Boma przy granicy z Etiopią, na bagniskach As-Sudud i sawannach Południowego Parku Narodowego w pobliżu granicy z Kongo, zamieszkują wielkie stada takich zwierząt.

Kraj chrześcijański, niedziela, były doskonałymi powodami aby odwiedzić kościół katolicki w czasie mszy świętej. Nie pomyliłem się. Wziąłem udział w przepięknej ceremonii niedzielnej: z muzyką, rytmicznym machaniem rękami, klaskaniem i afrykańskim jodłowaniem w trakcie pieśni. Zbieranie ”tacy” odbywało się do wielgachnych worków- duża ilość papierków niewiele wartej waluty. Czułem się jak w teatrze na dobrej egzotycznej sztuce, oczywiście poza modlitwą w czasie mszy świętej- o łaskę bożą w dalszej trasie.

Pieszy spacerek w stronę Uniwersytetu nie dłużył mi się. Największym problemem jest fotografowanie. Na wyciągnięcie aparatu i zrobienie zdjęć również potrzeba oficjalnego glejtu z kolejnego Ministerstwa. Muszę więc strzelać ukradkiem- tylko z telefonu, którego tu używa prawie każdy.

 

 

Potem ponad godzinę tuptałem sobie w sztywnej od potu koszuli, w stronę Nilu Białego, który przepływa przez Dżubę. Po drodze minąłem uniwerek i ulicę z warsztatami naprawczymi samochodowo-motocyklowymi. Na drodze poruszało się mnóstwo Toyot z kierownicą do ruchu lewostronnego. Chyba znaczna ilość używanych japońskich samochodów trafia na ten rynek.

 

 

Jestem jedynym białym, nie licząc samochodów z białasami z UN (z misji ONZ i UNICEF), poruszających się w obstawie samochodów wojskowych z uzbrojonymi komandosami. Ciekawie przyglądałem się, jak z rzeczki tutejsi piaskarze łopatami wybierali piasek do celów budowlanych. Na odpoczynek i dla schowania się przed palącym słońcem, zatrzymałem się w herbaciarni pod konarami rozłożystego drzewa. Za parę grosików sudańskie babcie oferują pyszną herbatę- czasem z dodatkiem kardamonu lub mięty. Wodę gotują na węglu drzewnym. Wprawdzie szklanki myją w wodzie raczej niezbyt czystej, ale w końcu i tak po wytarciu papierem, wszystko  jest zalane wrzątkiem- a więc jest zdatne do spożycia. Natychmiast wzbudzam zainteresowanie kawiarnianych bywalców:

– Skąd jesteś?- Co tu robisz? -Jesteś turystą?- NAPRAWDĘ?- tak zawsze mógłbym po krótce streścić przebieg rozmowy.

 Po półtorej godzinie marszu podjechałem do Nilu motocyklową taksówką, bo czułem, że poszedłem wzdłuż Nilu. Niezły widok miałem z miejscowego klubu, zwłaszcza wsparty kenijskim piwkiem Tusker. Wracając nabyłem 200 ml ugandzkiej wódki. Pachnące szyszkami paskudztwo jakoś zmęczyłem, pijąc z kolą przez dwa dni. Smakowało mi lokalne pieczywo- placki, kupowane w miejscowej piekarence.

Stolica Sudanu Południowego nie przypomina innych stołecznych miast Afryki. W Dżubie nie ma zbyt wielu budynków wyższych niż dwa, trzy pietra, przez co można by porównać ją do rozległej wsi. Jakby jednak nie spoglądać, jest to półmilionowe miasto. Boom inwestycyjny przyciąga nie tylko inwestorów, powoduje również raptowny wzrost liczby ludności. Po uzyskaniu niepodległości miasto liczyło około sto tysięcy mieszkańców- obecnie jego populację szacuje się – nie uwierzysz- na podstawie zdjęć satelitarnych. Znaczna część miasta faktycznie niewiele  różni się od zabudowań wiejskich- ciasno ustawione okrągłe chaty sąsiadują ze znacznie ładniejszymi zabudowaniami.

 

 

Spacer w stronę budynków rządowych nie był zbyt zajmującym zajęciem- bacznie ale i z sympatią, przyglądali mi się chyba wszyscy umundurowani przedstawiciele władzy. W centrum znajduje się duży i pusty plac centralny z pomnikiem pierwszego prezydenta i masztem flagowym. Zaraz za placem znajduje się niewielki bazar i stacja minibusów jadących również poza miasto. Najwięcej jednak było na tym dworcu minibusowym firm oferujących: przewozy ciężarówkami, oraz wynajem samochodów zdatnych do jazdy po bezdrożach. Panoramę miasta można podziwiać ze szczytu Dżebel Kudżur – niewysokiej góry po zachodniej stronie miasta.

 

 

W Sudanie zwrócisz uwagę na bardzo ciemny kolor skóry mieszkańców- oceniając średnio, jest to bardzo ciemnoskóra kraina. W pobliżu mojego hoteliku rozbawiony kibicowałem grupie chłopców, grających w damkę na planszy z kartonu i nakrętkami butelek.

 

 

Dobrym źródłem zaopatrzenia w podstawowe produkty spożywcze, jak owoce, warzywa i… chłam ogólno- chiński jest bazar Konyo-Konyo. Miejsce jest ciekawe samo w sobie i warte spaceru pomiędzy kramami. Nie żałowałem dwóch godzin tam spędzonych. Próbowałem znaleźć jakieś interesujące pamiątki- nic z tego, zrezygnowałem rozczarowany przeglądaniem wyłącznie szklanych paciorków „mada in nasi południowi sąsiedzi”. Zaciekawił mnie sprzedawca kawy, oferujący wszystkie  jej postacie (foto). Moje kibicowanie czterem kobietom, mieszającymi długimi tłuczkami ciasto chlebowe w rytm przyśpiewki, spowodowało ogólne rozbawienie wszystkich dookoła. Skończyło się sesją fotograficzną a potem oglądaniem zdjęć.

 

 

Dżuba posiada długi most nad Nilem Białym. Podjechałem tam rikszą, ale nie załączę zdjęcia, gdyż ledwo się pokazałem wszystkie oficjalne oczy „sępiły” na mój sprzęt fotograficzny- czując okazję do interwencji. Nie chciałem być potraktowany jak szpieg!

Może kiedyś tu wrócę, aby  zobaczyć ogromne przestrzenie tego kraju, jego przyrodę i faunę.

– Może z wnukami- to w Sudanie przecież Henryk Sienkiewicz umieścił najciekawsze przygody Stasia i Nel!

 

Przejście do następnej relacji: Rwanda

Przejście do poprzedniej relacji: Mursi i inni

Przejście na początek trasy: Erytrea 

 

 

15-11-2017

Sudan Południowy, informacje praktyczne

 

Sudan Południowy, informacje praktyczne  (na listopad 2017).

Tekst: Paweł Krzyk

Informacje ogólne:  najmłodsze w świecie niepodległe państwo, znajdujące się w Afryce Wschodniej- niepodległe od 6 lat- 09.07 2011 roku, po oddzieleniu się od Sudanu. Graniczy z: Etiopią, Kenią, Ugandą, D. R. Konga, Republiką Środkowoafrykańską i Sudanem. Pd Sudan liczy 619,7 tys. km² powierzchni i 10,6 mln mieszkańców. Różnica czasowa: plus 2 godziny do czasu naszego, tzn. gdy u nas jest np.  12.00, to w Sudanie Pd jest 14.00.

Kiedy jechać?  Sudan Południowy jest jednym z najgorętszych krajów Afryki, nawet w porze chłodnej temperatura wynosi ponad 35 st. C. Pora sucha trwa od października do marca z temperaturami osiągającymi 45 st. C., zwłaszcza w pobliżu granicy z Sudanem.

Najlepiej jechać? Ze względu na porę deszczową, podczas której wiele dróg jest nieprzejezdnych, najlepszą porą na podróż jest polska zima – od listopada do marca. W porze suchej będą dodatkowo największe szanse na zobaczenie zwierząt (nie są zasłonięte drzewami).

Wiza: Ja swoją wizę załatwiłem w Addis Abebie w Ambasadzie Sudanu Pd.

Podpowiadam aktualne informacje, znacznie różniące się od tych w Internecie i na stronie MSZ. Na wizę w Etiopii trzeba czekać 3 dni robocze, licząc tylko od poniedziałku do piątku. Nie da rady skrócić tego czasu. Podjechałem do Ambasady, znajdującej się w pobliżu drogi z lotniska do centrum miasta. Musiałem napisać pismo z prośbą o wydanie wizy (na komputerze i wydrukować). Dołączałem: wniosek (ich druk), kopie biletów samolotowych, rezerwacje hotelu i potwierdzenie z hotelu tej  rezerwacji (wcześniejsza korespondencja z hotelem). Ta dodatkowa korespondencja przydała się, gdyż we wniosku trzeba wpisać osobę zapraszającą/ sponsora: wpisałem człowieka, który prowadził ze mną korespondencję z hotelu.

Wizy do krajów sąsiadujących- Wizy Ugandy i Kenii dostępne są na granicach. Z pozostałych sąsiadów Sudanu Południowego, ambasady w Dżubie posiada na pewno: Etiopia, północny Sudan i Demokratyczna Republika Konga. Niestety nie mam informacji na temat możliwości uzyskania wiz tych krajów.

Język urzędowy: angielski.

Waluta: obowiązuje funt południowo sudański (SSP). Wymiany na miejscową walutę dokonuje się oficjalnie i prawie w każdym miejscu. Na lotnisku nie było oficjalnego punktu wymiany, ale robiły to wszystkie biura tam znajdujące się: wprawdzie kurs zależał od negocjacji. Warto mieć ze sobą USD- prawie wyłącznie uznają tę walutę. EUR, które ja miałem wymieniałem po prośbach za kurs mniejszy od dolara. Obowiązywał kurs: 1 USD= 179 SSD, 1 EUR =170 SSD. Wymieniać można w hotelach i sklepach. Nie widziałem bankomatów. Płacenie kartami – nie spotkałem.

Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet jest dostępny w dobrych hotelach i kawiarenkach internetowych.  Telefony GSM nasze nie działają. Prąd: taki jak w Polsce, wtyczki typu brytyjskiego.

Ceny: towary i usługi – generalnie średnie i niskie, jeżeli nie będziesz zbyt wymagający. Dla wygody podaję ceny w USD: butelka wody 1,5 litra= ok. 0,6 USD, jajko ugotowane w knajpce ulicznej 0,17 USD. Płaskie placki typu bułka/ chlebek za 0,56 USD za 10 szt. Danie w knajpce: makaron i kartofle w sosie z dwoma bułkami za 1,11 USD. Piwo kenijskie Tusker w poł litrowej butelce w barze za 1,11 USD. Wyjątkiem pozostają markowe hotele: za średni standard potrafią żądać wysokich cen europejskich. Tanie hotele od 8-15 USD- szukaj w rejonie uniwersytetu. Transportu poza Jubą prawie nie ma: w mieście można poruszać się minibusem (matatu) lub motocyklem (bodaboda). Są również riksze tuk- tuki.

 Jeżeli chcesz pojechać dalej, musisz coś wynająć (drogie). Można próbować znaleźć transport publiczny z dworca minibusów i ciężarówek koło placu głównego w centrum miasta.

Jak dojechać? Najwygodniej samolotem. Ja przyleciałem od strony Kenii.

Bezpieczeństwo: obecnie, kraj prawie bezpieczny dla rozważnego turysty wyłącznie w stolicy Jubie. Nie fotografuj jeżeli nie uzyskasz zezwolenia w Ministerstwie…. Wariactwo!

Tak to ocenia nasze MSZ: ostrzeżenie dla podróżujących- NIE PODRÓŻUJ (01 lipiec 2016).

W związku z trwającym konfliktem zbrojnym i destabilizacją sytuacji wewnętrznej w Sudanie Południowym, Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza podróżowanie do tego państwa. W przypadku konieczności podróży, sugeruje się jej ograniczenie do Juby oraz południowej części kraju. Ze względu na przeciągający się konflikt pomiędzy Sudanem Południowym i Sudanem, zdecydowanie odradza się podróżowanie na tereny przygraniczne, w tym do stanów: Północny i Zachodni Bahr El-Ghazal, Unity, Upper Nile.

Nie ukrywam, że z tego powodu ograniczyłem wyprawę do Sudanu Południowego tylko do stolicy kraju Juby.

Zdrowie: Dostęp do opieki medycznej w Sudanie Południowym jest ograniczony i kosztowny. W trudnych sytuacjach trzeba się ewakuować do Nairobi lub Kampali.

              Pomimo tego, że według Światowej Organizacji Zdrowia Sudan Południowy nie wymaga od przyjezdnych poświadczenia szczepienia przeciw żółtej febrze., stwierdzam, że obecnie to się zmieniło, gdyż warunkiem przystawienia stempla wjazdowego w moim przypadku, było okazanie żółtej książeczki ze szczepieniem przeciwko właśnie żółtej febrze.

Podobnie jest z zapaleniem opon mózgowych – zachorować można w całym pasie Sahelu (w tym na obszarze prawie całego Sudanu Południowego) od stycznia do maja. Szczepień dokonuje się w kraju.

Malaria występuje w Sudanie Południowym przez cały rok, na terenie całego kraju. Szerzej piszę o malarii na stronie pod malaria.

Zezwolenia

1/Pozwolenie na podróż

Wyjazd poza Dżubę, a zwłaszcza poza Ekwatorię Środkową, wymaga specjalnego pozwolenia, które w przypadku wyjazdu turystycznego załatwia się w Ministerstwie Turystyki. Pozwolenie takie można również załatwić w stolicy stanu, po którym zamierza się podróżować. Brak pozwolenia może skutkować zawróceniem z drogi na punkcie kontrolnym lub nieprzychylnością lokalnych władz. Odwiedzając mniejsze miejscowości przyjezdni mają niepisany obowiązek złożenia kurtuazyjnej wizyty lokalnym władzom – bez ich aprobaty pobyt na prowincji może skończyć się aresztem. Oficjalny cennik za wydanie pozwolenia istnieje tylko w głowach urzędników. W Torit jest to 100 dolarów za każde zwiedzane miejsce od osoby (chcąc odwiedzić np. pięć wiosek, będzie to 500 dolarów od osoby). Wraz z pozwoleniem otrzymuje się przewodnika i jednego lub dwóch uzbrojonych żołnierzy, którzy będą towarzyszyć przez całą podróż (sami zapewniając sobie wikt i opierunek). (Informacje na temat pozwolenia i wyjazdu poza Dżubę pochodzą z publikacji kolegi podróżnika J. Tichoniuka).

Pozwolenie fotograficzne

Używanie aparatu fotograficznego wymaga kolejnego pozwolenia, wydawanego przez Ministerstwo Informacji. Jego brak może prowadzić do aresztowania, co zdarza się nawet w Dżubie. Opisane wcześniej pozwolenie na podróż zwalnia z konieczności uzyskania dodatkowego pozwolenia fotograficznego.

Transport i informacje turystyczne: W Sudanie południowym nie ma informacji turystycznych. Ruch prawostronny. Jeździłem głównie taksówkami i motocyklami. Niżej podaję szczegóły:

Lotnisko Juba- hotel w centrum miasta: taksówka za 1000 SSP . W dzień są dostępne motocykle i riksze.

Juba miasto: poruszałem się pieszo, motocyklami i rikszą w cenach od 50 do 250 SSP

Hotele:

Juba: spałem w:

Hotelu Africa i Apatments za 14 USD/noc. Niezły z klimatyzacją i wentylatorem w sąsiedztwie uniwersytetu na University Road. Czysty i wart polecenia. W sąsiedztwie znajduje się naście innych hotelików.

Potem zmieniłem na tańszy w poprzecznej uliczce: Familly Hotel, to samo ale tylko z wentylatorem za 8,8 USD/noc. Wart polecenia.

Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu.  

Atrakcje turystyczne:

Juba: wszystko pieszo, motocyklem i rikszą- patrz relacja.

Obowiązek meldunkowy: po 72 godzinach pobytu musisz się  zameldować w Biurze Imigracyjnym.Nie wykonanie tego skutkuje opłata 50 USD w dniu wyjazdu w okienku, w którym postemplują paszport na wyjazd.

 

Powrót do relacji z podróży