Agawa, Mariachi, piękne Meksykanki i… Tequila. Relacja z podróży.
Agawa, Mariachi, piękne Meksykanki i… Tequila. Relacja z podróży.
(na marzec 2021)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Jest to opowiastka o tequili, meksykańskim, wysokoprocentowym napoju wyskokowym…, oraz o miasteczku Tequila. Będąc w Guadalajara- stolicy regionu Jalisco, usłyszałem, ze tutaj powstało wszystko co meksykańskie. Nie wiem, czy to chociaż zbliżone jest do prawdy, ale mając wolny dzień, w niedzielę postanowiłem wyskoczyć na wycieczkę „ … o tequili”. Trwa to cały dzień i rozpoczyna się wyjazdem na farmę, gdzie na powierzchni 14 hektarów uprawiają agawę i posiadają własną wytwórnię tequili. Okolica jest z górkami na horyzoncie, a na pofałdowanym terenie aż niebiesko od większych i mniejszych pól z kolczastymi krzaczkami. Na farmie spodobały mi się również, kwitnące akurat kaktusy kandelabrowe.
Na początku wypada powiedzieć o tych roślinach. Rosną do siedmiu lat na polu, a potem obcinane jest wszystko, poza kulistą częścią łączącą korzenie z liśćmi. Ta właśnie kula jest dla plantatorów najcenniejsza.
– Ile istnieje odmian tych roślin?- Około 200 w Meksyku, większość w kolorze niebieskawym. Jedna o nazwie mescal jest zielona.
– Ile w tym rejonie jest destylarni tequili?
– Mnóstwo. W każdej miejscowości w okolicy około dwunastu, zaś w pobliskim miasteczku Tequila aż 40. Opowiadał mi o tym szef ochrony odwiedzanego zakładu i wspomniał nawet o znanym aktorze amerykańskim, który porzucił zawód i w okolicy również tym się zajmuje.
– Przed czym chronią swój zakład”?- spytałem.
– Głównie przed ptactwem i kojotami-odpowiedział.
Wspomniana kula, która pozostaje z rośliny, poddawana jest wstępnej fermentacji (2-3 dni), potem dokładnemu wyciśnięciu soku, fermentacji właściwej (6-7 dni)… i podwójnej destylacji. Najcenniejsze odmiany przechowują w beczkach, aby nabrały właściwego koloru, zawartości procentowej itd.
No a potem…, po prostu leje się strumieniami… do spragnionych gardeł, w postaci dogodnej dla pijących. Najczęściej w okolicy pije się ją w postaci drinków, podobnych do powszechnie znanej margarity, z dużą ilością soków, spritu, limonek, papryki, soli….
A jeżeli doda się do tego wszystkiego, drugą meksykańską specjalność- mariachi, w bogato haftowanych strojach, gigantycznych kapeluszach, oraz młodych Meksykanów, to jest przepis na prawdziwą fiestę. Ciekawszą tym bardziej, gdyż w dwóch autobusach z meksykańskimi turystami, większość stanowiły młode i ładne… Meksykanki.
Ta zabawa z tańcami, z czasem, w miarę kolejnych drinków podawanych w dużych glinianych garnuszkach, zamieniła się w imprezę, na której koniecznie trzeba … być. Po to aby samemu się zabawić, lub podobnie jak „pewien starszak”, podglądać wspomniane piękne kobiety kamerą i aparatem fotograficznym.
Niech żyją mariachi z ich ognistymi melodiami! Trwało około 2-ch godzin.
W odległości około godziny jazdy na północ od Guadalajary znajduje się miasteczko, dosłownie ociekające tequilą. Zwłaszcza w wolne dni, kiedy zwalają się z okolicy tłumy, chcące się zabawić przy ogromnych drinkach w glinianych, słusznej wielkości garnuszkach (garncach). Po głównej ulicy od strony miejscowego kościółka, prawie w co drugim domu w drzwiach stoją… rozlewnie drinków, a dla ułatwienia przejścia „utrudzonym nogom”, kursują po niej specjalne „beczkowozy”.
Wspomniana ulica to naprawdę ciekawe miejsce, gdyż łączy koloryt małego miasteczka, straganu pamiątkarskiego, dobry humor i zabawę.
– Wiedzieliście Państwo, że gdzieś istnieje miasto, które nazywa się tak jak rodzaj wysokoprocentowego napoju wyskokowego?
Przejście do następnej relacji: Meksyk, w górach…
Przejście do poprzedniej relacji: Meksyk środkowo- zachodni…
Przejście na początek trasy: Recife, Olinda (Pernambuco)