Raj Motyli Monarcha, Morelia. Relacja z podróży.

Raj Motyli Monarcha, Morelia. Relacja z podróży.

(na marzec 2021)

Tekst i foto: Paweł Krzyk

              Miejscami, które u wielbicieli przyrody wzbudzają w Meksyku szczególny entuzjazm, są Sanktuaria Motyli Monarcha (danaida wędrownego, Danaus plexippus), którego cykl życiowy przewiduje wędrówkę z USA i Kanady, do wysokich gór meksykańskich- Sierra Madre. Tutaj rozmnaża się i ginie, a nowe pokolenie udaje się po około pięciu miesiącach z powrotem na północ.

Motyle Monarca są to jedne z najbardziej rozpoznawanych motyli na świecie, ze względu na swój rozmiar (8-10 cm), oraz długość życia aż do 9 miesięcy (co oznacza 12 razy dłużej niż u większości motyli).

 Motyle można zobaczyć na terenie dwóch stanów, w dwunastu tzw. Monarch Butterfly Sanctuary na wschód od Michoacán, które UNESCO uznało za naturalne dziedzictwo ludzkości. Można je odwiedzać codziennie w okresie od listopada do marca. Dopuszcza się turystów do czterech sanktuariów. Mnie było najbliżej do Sanktuarium „El Rosario” w gminie Ocampo. Pojechałem na wycieczkę całodniową z Morelii, stolicy stanu Michoacán. To minimum 3-4 godziny jazdy, w końcowym etapie po górskich serpentynach.

 

 

Po dojechaniu do sanktuarium trzeba w towarzystwie lokalnego opiekuna, udać się pieszo około trzy kilometry pod górę, do miejsca, które motyle uznały za swoje sanktuarium.

 

 

Najpierw fotograficznie podniecały mnie grupki motyli…

 

 

Po dotarciu do celu, krajobraz przybiera tam kolor pomarańczowy i przyciąga wiele osób, chcących zobaczyć ten niesamowity spektakl.

 

 

Najbardziej trzeba uważać, gdzie się stawia stopy, gdyż rozrodcze potrzeby naturalne motyli nie zważają na… innych. Jest ich pełno, również na ziemi. Tutejsi opiekunowie sanktuariów uznają, że każdą kolonię może zamieszkiwać nawet od 7 do 20 milionów motyli.

 

 

Osłabionych wysiłkiem turystów mogą zwieźć na grzbietach konnych… Mnie się udało…, wprawdzie wolniej niż zwykle (3400 m…), dojść i zejść o własnych siłach. Za to w drodze powrotnej utknęliśmy w godzinnym korku na górskiej drodze. Okazało się, że płonie las…

 

 

Jeszcze tylko malowniczy zachód słońca i mogę pokazać mapkę mojej trasy.

 

 

              Relację zamykam opisem ze zwiedzania Morelii – miasta z ponad 600-tysieczną populacją, położonego na wysokości 1941 metrów u podnóży Kordyliery Wulkanicznej.

Kiedy przybył tu w 1519 roku konkwistador Hernán Cortés, zdołał zaprzyjaźnić się z władcą Olmeków- Zuuangua, który pozostał neutralny wobec walk hiszpańsko-azteckich. Zuuangua jednakże zmarł niedługo po przybyciu Hiszpanów, na przywiezioną przez nich czarną ospę. Po jego śmierci rozpadło się także jego państwo, które zostało podbite przez konkwistadorów.

Przez stan przechodzą dwa pasma górskie i znajduje się w nim ponad 80 wulkanów. Stan jest jednym z największych producentów drewna, oraz największym meksykańskim producentem awokado. Dawniej górnictwo odgrywało ważną rolę, ale i współcześnie wydobywa się tu rudę żelaza, złota, cynku i miedzi.

Dla turystów największą atrakcją pozostaje Morelia, która słynie z kolonialnej zabudowy oraz łagodnego klimatu. Liczne zabytki z XVI- XVIII wieku: katedra, kościoły, klasztory, akwedukt, spowodowały, że historyczne centrum Morelii znalazło się na Liście… UNESCO.

 

 

Przykrym dla mnie, było pozamykanie na skutek pandemii, praktycznie wszystkich miejsc publicznych.

 

 

Pozostało oglądnięcie wszystkiego z zewnątrz, a jeżeli chciałeś usiąść na parkowej ławeczce…, to musiałeś zrobić to na murku… przed parkiem, ponieważ ten został odgrodzony od publiczności.

 

 

 

Przejście do następnej relacji: Tlaxcala i Puebla

Przejście do poprzedniej relacji: Meksyk centralny

Przejście na początek trasy: Recife, Olinda (Pernambuco)