Argentyna
Spis treści
Argentyna. Patagonia i Ziemia Ognista, informacje praktyczne.
Argentyna, Patagonia i Ziemia Ognista- informacje praktyczne.
Wizy– Polacy ich nie potrzebują.
Kiedy jechać: od października do marca gdy ptaki i zwierzęta morskie wracają na ląd, jest cieplej i dzień jest znacznie dłuższy (tutejsze lato).
Język, waluta- hiszpański, ale porozumiesz się także po angielsku. Waluta: obowiązuje argentyńskie pesos- kod ARS. Kurs wymiany w bankach najgorszy 1 USD= ok.8 ARS (na III. 2014). Hotele, sklepy i biura za wycieczki przyjmują też USD, wymieniając je po tym samym lub wyższym kursie (do 10 ARS). Wymieniłem w sklepie po kursie 1 USD=10 ARS. Czasami zapłacisz kartą kredytową.
Telefon, Internet, prąd: nasze komórki działają. WiFi posiadają prawie wszystkie hotele/hostele. Elektryczność 240V/50 Hz. Wtyczki jak w kraju.
Noclegi:
El Calafate- spałem w America del Sur hostel 13 USD/noc w pokoju wieloosobowym (B&B). Odległość od dworca autobusowego- 15 minut spacerem. Pomoże w załatwieniu formalności, zorganizuje-zamówi, zadzwoni, itd. Sporo innych w pobliżu w podobnej i wyższej cenie. Na dworcu autobusowym jest informacja turystyczna: mapki itp.
Ushuaia spałem w Hush Hostel, Deloqui 636, za 15 USD/noc w pokoju wieloosobowym (B&B). Zlokalizowany w odległości 2 przecznic pod górę od dworca autobusowego przy porcie. Mnóstwo innych miejsc noclegowych w podobnych cenach. Dobra informacja o okolicy. Przy porcie znajduje się też bardzo dobra informacja turystyczna.
Transport do głównych miejsc ciekawych turystycznie:
Do El Calafate w Patagonii możesz przyjechać dobrej klasy autobusami: z Argentyny, lub od strony Chile z Punta Arenas np. poprzez Puerto Natales.
Do Ushuaia na Ziemi Ognistej: można się dostać w trojaki sposób (poza samolotem):
-z Punta Arenas w Chile promem i autobusem. Najpierw przeprawić się promem przez Cieśninę Magellana do Porvenir a potem autobusem.
-z Argentyny od strony Rio Gallegos (czytaj Rio Gasiegos), lub z Calafate. Dobrej klasy autobusy. Jest tylko jeden autobus pozwalający pokonać trasę z El Calafate w ciągu jednego dnia (kursuje codziennie z wyjątkiem niedzieli). Ma odjazd w nocy o 3.00, inaczej musisz spać w Rio Gallegos, a to nieciekawe miasto przemysłowe. Cena z El Calafate do Rio Gallegos 18 USD (4g). O 9.00 następny autobus, który po drodze pojedzie przez dwie granice, oraz promem przepłynie Cieśninę Magellana. Cena 59 USD, przyjazd 21.00.
–promem przez fiordy chilijskie z/do: Punta Arenas (Chile), linii Cruseiros Australis, www.australis.com . Płynie fiordami Ziemi Ognistej, w dwóch wersjach tras: przez 3 lub 4 noce. Ceny: na trasie dłuższej 1800- 1990 USD (taniej przez Internet z wyprzedzeniem-tę wyższą zapłacisz na miejscu). Krótsza trasa to ok.1500 USD. Odwiedza też Przylądek Horn. Jest to najciekawsza widokowo droga dla turysty, który nie odwiedza Antarktydy, lecz jest dość droga.
Zwiedzanie, najciekawsze miejsca (dla mnie):
-w El Calafate, masz do wyboru, poza zwiedzeniem centrum miasta- max.3 g :
-jednodniową wycieczkę autobusem i statkiem wycieczkowym po Jeziorze Argentina do Los Glaciares. Nazwa wycieczki Todo Glaciares, cena 80 USD+ 13 USD wstęp do parku narodowego, (7,15-ok.17.00, ok. 40 km bus i podobna odległość po wodzie). Odwiedzisz kilka bardzo ładnych lodowców i… góry lodowe (tu byłem).
-pojechać na mnóstwo innych tańszych i droższych wycieczek, w tym trekking po lodowcu (ok. 130 USD).
-najtaniej jest pojechać rejsowym autobusem do PN Los Glaciares (40 km, 20 USD), zapłacić za wstęp do parku (13 USD), i spacerem podejść na punkty widokowe największego lodowca Perito Moreno (czas spaceru do powrotu 4 g).
-w Ushuaia. To bardzo ciekawy region Argentyny, skąd rusza 90% wycieczek i wypraw na Antarktydę. To także jeden z końców trasy morskiej przez fiordy Ziemi Ognistej (Tierra del Fuego) głównie chilijskie, Cape Horn, ze wspaniałą przyrodą, górami, lodowcami, z drugim końcem w Punta Arenas. Masz kilka możliwości, podaję najciekawsze:
– trekking w okolicznych ośnieżonych górach z licznymi jeziorkami, lasem i miejscami campingowymi. Możesz to robić również w Parku Narodowym Ziemi Ognistej.
-widowiskowa wycieczka całodniowa autobusikiem do tego Parku Narodowego (tu byłem), w tym trekking dowolnie długi szlakami, pomiędzy przystankami minibusów. Co godzinę odjeżdżają minibusy z okolicy portu (przy stacji benzynowej). Pierwszy jest o 9.00, cena 15 USD w obie strony. Po 12 km dojedzie się do bramy parku i zapłacisz 11 USD bilet wstępu. Bus jedzie dalej aż do końca trasy z kilkoma stopami, gdzie możesz wysiąść/wsiąść w kolejne busiki za godzinę…
-kilka innych możliwości, np. do Laguny Esmeralda. Podobnie jw: busik za 10 i 1,5 USD wstęp (ok. 6 g).
-zwiedzenie miasta w tym dwa muzea, historyczna kolejka po okolicy, sklepy… najciekawsze jest Muzeum Na Końcu Świata (Museo del Fin del Mundo-wstęp 7 USD)
Przewodniki; jest kilka do wyboru z językiem polskim: Ameryka Południowa…
Antarktyda, jak ją zwiedzić za 50% normalnej ceny?- piszę o tym pod hasłem Antarktyda –informacje praktyczne (kliknij)
Argentyna. Patagonia i Ziemia Ognista, relacja z podróży.
Argentyna. Patagonia i Ziemia Ognista, relacja z podróży
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Zwiedzam ten daleki zakątek świata, w czasie samotnej podróży, która nazwałem „Południowo-Atlantycką Odyseją”. To długa, ponad dwu-miesięczną wyprawa. Informacje praktyczne dotyczące zwiedzenia tej części Argentyny znajdziesz TUTAJ (kliknij). Jadąc autobusem z Chile do Argentyny, kojarzyły mi się: jedna pieśń i jedna piosenka. Najpierw ta z filmu o Panie Michale: „w stepie szerokim, którego okiem, nawet sokolim nie zmierzysz…” Tylko, że tutaj step nazywa się pampą: chilijską i argentyńską, a ptakiem byłby raczej … kondor, choć orły i sokoły tutaj również mieszkają. Wyobraź sobie jazdę przez setki kilometrów, prawie przy takim samym równinno-wyżynnym krajobrazie, a wszystko o tej porze, w buro i żółto-beżowym kolorze. Jak mówią amerykańscy polonusi rodem spod Krakowa, tutejsze „farmecki” są olbrzymie. Możesz jechać kilkanaście minut 100 km/godzinę, i nie zobaczyć kolejnych zabudowań gospodarskich. Policzyłem, muszą mieć wielkość odpowiadającą … polskiemu powiatowi… jednemu, lub kilku naraz. I tu druga piosenka Łazuki, o trenerze piłkarskim Piechniczku, z refrenem:… „tego nie wie nikt…”! No bo jedziesz i jedziesz, i nie wiesz co będzie dalej, nawet mając mapę. Wokół tylko trawa, i pokraczne kostropate nieliczne drzewka lasu patagońskiego, czasami stadka owiec na pastwiskach ogrodzonych niskimi płotkami, o wielkości kilku kilometrów kwadratowych. Czasem chodzą sobie tutejsze lamy guanako i strusie nandu. Płotki im nie przeszkadzają, te zatrzymują tylko owce, czy krowy. Zabudowań żadnych. Jedyną rozrywką są: curvy pojedyncze lub kilka naraz (fonetycznie: „kurwy”, nie mylić proszę ze swobodą obyczajów- to tylko zakręty po hiszpańsku), lub jakieś skrzyżowanie z napisem… co godzinę jazdy? Nie ma co się dziwić, Patagonia leży w tzw. strefie „ryczących czterdziestek”. Zapewniam nie ma to związku, z płcią… odmienną od mojej. Jest to odległość pomiędzy 40 i 50 stopniem szerokości geograficznej południowej, gdzie prawie zawsze wieją huraganowo-silne zachodnie wiatry. Ledwo wystawisz głowę, a „upiorny wiaterek” chce ci ją urwać. Nie ma się co dziwić brakiem drzew. Z półdrzemki obudziło mnie ożywienie w autobusie, po ponad 6 godzinach jazdy dojeżdżamy do celu. Na horyzoncie El Calafate. Niewielkie 15 tysięczne argentyńskie miasteczko w prowincji Santa Cruz, będące bazą wypadową do Parku Narodowego Lodowców (Los Glaciares). A wszystko w Patagonii ogromnej krainie geograficznej, leżącej w Argentynie i Chile na północ od Cieśniny Magellana. W El Calafate ogląda się wysokogórską przyrodę, i majestatyczne potężne jęzory lodowców spływających do Jeziora Argentina. Niewielkie miasteczko El Calafate żyje głównie obsługą ruchu turystycznego. Mnóstwo hotelików, sklepów z pamiątkami, restauracyjek itp. Na zdjęciach: najczęściej spotykany widok po drodze z Chile, oraz centrum El Calafate.
Postanowiłem zatrzymać się na dwie noce i zwiedzić to miejsce. Najlepiej zrobić to kupując wycieczkę całodniową, i tak też zrobiłem. Popłynąłem po odnogach jeziora dużym katamaranem wycieczkowym, nomen omen o nazwie „Quo Vadis”. Już kilkanaście minut po wypłynięciu płyniemy pomiędzy coraz większymi górami lodowymi. W okolicy działają potężne lodowce, i to właśnie one cielą się, pozostawiając ogromne bryły lodowe w wodach jeziora. Na zdjęciach dwie takie góry. Nasz statek płynie szybko, ale potężne góry lodowe, coraz częstsze im bliżej czoła lodowca, omija z dużym zapasem.
Podpływam najpierw pod lodowiec Upsala z bardzo szerokim czołem lodowca, z potężną moreną centralną, wyglądająca jak ogromna autostrada, która „urodziła” te góry lodowe pokazane wcześniej. Przez tysiące lat śniegi zamieniające się w lód, utworzyły największy w świecie lądolód poza strefami polarnymi, który na dodatek jako jedyny się powiększa. Następnie oglądam kilka innych mniejszych lodowców z których najbardziej spektakularny wygląd ma Lodowiec Spegazzini. Na zdjęciach lodowce: Upsala, oraz autor relacji na tle Lodowca Spegazzini.
Najwspanialszym tworem lodu i skał, jest jednak ponad 60 metrowy Lodowiec Perito Moreno. Można go jako jedyny tutaj oglądać, również przybywając autobusem z punktów widokowych. Wszystko to trwa kilka godzin, podczas których nasz katamaran pokonuje kolejne odnogi Lago Argentino, w zmieniającej się co kilka minut scenerii, ośnieżonych 2- 3-tysięcznych szczytów Andów Patagońskich. Na zdjęciach jeden z nich z małym lodowcem, oraz czoło Lodowca Perito Moreno.
Jadę dalej aby w ciągu jednego dnia, przejechać ponad 800 km do Ushuaia. Zamierzałem się zatrzymać w dużym przemysłowym mieście Rio Gallegos, ale postój wypadł mi w niedzielę, a autobus tego dnia nie kursuje. Nawet nie żałowałem, bo prawdę mówiąc w tym mieście, poza katedrą nie ma co zwiedzać. Mam za to pod dostatkiem widoków stepów- pampy argentyńskiej. Ludzie żyją tutaj głównie z hodowli owiec, prowadzonych jak już pisałem na rozległych estancjach (patrz fotki niżej).
Mój autobus aby dojechać do celu musi przekroczyć dwukrotnie granicę z Chile, oraz przepłynąć promem Cieśninę Magellana. Po jej przepłynięciu żegnam Patagonię i witam Ziemię Ognistą. To kraina na południe od cieśniny należy do Argentyny i Chile. W pobliżu Cieśniny jeszcze ma wygląd stepu, ale szybko się zmienia na terem bardziej pagórkowaty, a później wysokogórski. Ostatnie godziny przed Ushuaia jadę przez ośnieżone szczyty długą kotliną górską, w promieniach zachodzącego słońca. Wydać by się mogło, że Ziemia Ognista, to kraina ze zjawiskami wulkanicznymi. Otóż nic podobnego, tę nazwę wymyślili z początku XVI wieku, podobno marynarze Magellana, od poświaty ognisk tubylczych Indian. Samo Ushuaia jest w świecie miastem najbardziej wysuniętym na południe. Na zdjęciach: mój prom na Cieśninie Magellana, oraz centrum miasta na końcu świata.
Nie żartuję sobie z tym… końcem świata. Ushuaia posiada Muzeum Na Końcu Świata (Museo del Fin del Mondo). Zacząłem mój 3 dniowy pobyt od zwiedzenia miasta. Jest niedziela, zaczyna wyglądać słoneczko, które uwypukla białe szczyty gór otaczających miasto. W porcie cumuje kilka 2-3 i 4 masztowych żaglowców, które przypłynęły na obchody 100-lecia marynarki Argentyny. Na zdjęciach centrum Ushuaia i gala banderowa żaglowców w porcie.
Zwiedzając Chile i Argentynę 3-krotnie przekraczałem granicę między tymi państwami. Zauważyłem „dziwny zwyczaj”, polegający na stosowaniu nieutwardzonych asfaltem dróg w pobliżu przejść granicznych. Wygląda to tak: bardzo dobra droga, nagle na kilka km od granicy zamienia się w drogę szutrową, podobnie z drugiej strony- czyżby miało to związek z ewentualnymi działaniami wojskowymi? Na szutrowej drodze łatwiej ukryć… miny? W latach 80-ch XX wieku miał miejsce konflikt zbrojny pomiędzy Argentyną i Chile. Zakończył się traktatem w 1985 r, który dokonał podziału wpływów gospodarczych, w rejonie Ziemi Ognistej pomiędzy Argentyną i Chile. Zwiedzając te części Argentyny, widzę często manifestacyjne napisy, dotyczące argentyńskiej przynależności państwowej Malwinów. Tutaj nie istnieje w ogóle nazwa Falklandy. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu, o nieudanej argentyńskiej próbie zbrojnego przejęcia tego archipelagu w 1982 roku. Brytyjczycy jednak skończyli tę 2 miesięczna próbę sił wysłaniem potężnej armady, która zbrojnie zakończyła konflikt na Falklandach/Malwinach, poddaniem się Argentyńczyków. Na bulwarze nadmorskim Ushuaia istnieje pomnik, upamiętniający bohaterów walk o Falklandy (patrz foto). Na drugim zdjęciu pokazuję stary cmentarz, ze zwyczajem grzebania zmarłych w piętrowych budowlach… nad gruntem.
Zwiedzam najciekawsze miejsce w pobliżu Ushuaia. Jest to Park Narodowy Ziemi Ognistej (Tierra del Fuego). Zrobiłem w nim dość długi nasto-kilometrowy, kilkugodzinny spacer wśród powyginanych drzew, jeziorek, niewielkich zatok i klifów nadmorskich. Na zdjęciach jedna z zatok, i tubylczy skrzydlaty mieszkaniec.
Na końcu dotarłem do celu tej wycieczki, początku czy też końca, drogi panamerykańskiej. W Argentynie nosi nr 3, i jak zobaczysz do drugiego końca na Alasce jest 17.848 km. Toż to prawie połowa długości równika ziemskiego, a na pewno najdłuższa droga na świecie. W sklepach najczęstszą pamiątką jest postać pingwina. Mnie spodobał się ten wykonany z czekolady, w sklepiku piekarniczym. Na zdjęciach autor na początku/końcu w/w drogi, oraz słodkie pingwiny.
Zwiedzając Ushuaia można popatrzeć z morza, na długi fiord prowadzący w stronę Atlantyku (Kanał Beagle), i dalej na Antarktydę. Zobaczę go jeżeli pogoda pozwoli z pokładu statku, w drodze na Antarktydę. Niżej mapka całej mojej trasy w Patagonii i Ziemi Ognistej, w Chile i Argentynie. Hasta luego Tierra del Fuego.
Następna relacja będzie z Antarktydy.
Przejście do poprzedniej relacji: Patagonia w Chile.
Przejście na początek trasy: Falklandy.
Argentyna, galeria zdjęć
Podróż po kilku miejscach w Argentynie, odbyłem w ramach miesięcznej wycieczki objazdowej, w listopadzie i grudniu 1997 r. Trasa objazdu rozpoczęła się w Chile, i dalej wiodła przez: Urugwaj, Argentynę, Paragwaj do Brazylii. W Argentynie zobaczyłem z żoną: -miasto w głębi pampy argentyńskiej Mendozę, i jej okolice w wysokich Andach, w tym rafting,
-Buenos Aires i okolice, oraz
-wodospady Iquasu.
Załączam kilka starych zdjęć.
Argentyna, Patagonia i Ziemia Ognista, film
Podróż Pawła Krzyka do Patagonii i Ziemi Ognistej w Argentynie. Wyprawa, którą nazwałem „Południowo- Atlantycką Odyseją”. Zobacz film HD z podróży.
Droga panamerykańska nr 40: od El Calafate do Bariloche. Relacja z podróży
Argentyna. Droga panamerykańska nr 40: od El Calafate do Bariloche.
Relacja z podróży (na 2019)
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Santa Cruz, z Perito Moreno do… Perito Moreno
Do Argentyny wracam po raz kolejny, to bardzo duży kraj. Tym razem rozpoczynam od El Calafate. Niewielkie 15 tysięczne argentyńskie miasteczko w prowincji Santa Cruz, będące bazą wypadową do Parku Narodowego Lodowców (Los Glaciares). A wszystko w Patagonii, ogromnej krainie geograficznej, leżącej w Argentynie i Chile na północ od Cieśniny Magellana. W El Calafate ogląda się wysokogórską przyrodę, i majestatyczne potężne jęzory lodowców spływających do Jeziora Argentina. Niewielkie miasteczko El Calafate żyje głównie obsługą ruchu turystycznego. Mnóstwo hotelików, sklepów z pamiątkami, restauracyjek itp. Nie mogłem sobie odmówić kolejny raz wyskoku na krótką wycieczkę do lodowców. Najciekawszy moim zdaniem jest ogromny lodowiec Perito Moreno.
Po słynnej w Argentynie drodze panamerykańskiej nr 40 ruszyłem z El Calafate nocnym autobusem rejsowym do Perito Moreno (miasta, nie lodowca-mają tę samą nazwę). To około 12 godzin jazdy. Podobał mi się krótki postój w Bajo Caracoles. Odkryłem tam punkt turystyczny sprzedający paszporty „Ruta 40”. To książeczki, w których turyści podróżujący po „Pan-amerykance” stemplują przybycie do kolejnych miejsc. Coś podobnego do turystów zbierających stemple w polskich górskich schroniskach.
I jeszcze trochę o drodze- jest długa i dość monotonna…
Kolejnym punktem było miasto Perito Moreno. Tutaj w punkcie turystycznym zauważyłem ofertę całodziennej wycieczki do „ Cueva de las Manos” i „Park Canadon Pinturas” (około 70 USD, w zależności od ilości chętnych).
Te nazwy oznaczają „Jaskinię Rąk lub Jaskinię Dłoni”, oraz „Kanion Rzeki Pinturas”. Pierwsze na Liście… UNESCCO. I tak miałem tam czas na odpoczynek, więc pojechałem około sto parędziesiąt kilometrów z powrotem po drodze 40 i nieco w bok na wschód. Okolica po drodze …
– hmm -jak nazwać?
Samotnie na drodze, równina i pustynnie, choć wiatr chciał urwać głowę. Nic dziwnego, to również rejon z „ryczącymi czterdziestkami”. Pierwszym stopem był spacer- mały trekking w regionalnym Parku Kanionu Rzeki Pinturas.
Wśród niskich pagórków rzeka Pinturas wyżłobiła piękny Kanion- sam oceń na załączonych fotkach.
Do Jaskinii Ręki (Cueva de las Manos) trzeba było jeszcze trochę pojechać w bok, by ujrzeć w sercu Patagonii dolinę kanionu i jaskinię na jego zboczu.
Park chroni jeden z najstarszych przejawów sztuki naskalnej w historii Ameryki Południowej. Cueva de las Manos, to faktycznie nie jedna, ale kilka jaskiń. Idąc 1,5-kilometrową ścieżką dochodzi się do okapów, klifów i jaskini, w której można zobaczyć sceny myśliwskie, negatywy dłoni, zwierząt i abstrakcyjne postacie wykonane z pigmentów mineralnych, przez łowców-zbieraczy zamieszkujących te tereny ponad dziewięć tysięcy lat temu .
Jaskinie zwiedza się spacerem, idąc z przewodnikiem i w kasku na głowie. Ścieżka prowadzi po zboczu kanionu.
Po raz ostatni jaskinie użytkowali prawdopodobnie Indianie z plemienia Tehuelczów, około 1300 lat temu. Wiek malowideł został obliczony na podstawie pozostałości po kościanych rurkach, za pomocą których rozpylano farbę, uprzednio zasłaniając ją dłońmi. Prawie wszystkie spośród ośmiuset rysunków nachodzą na siebie, tworząc wielokolorową mozaikę.
Zdecydowana większość odwzorowań dotyczy lewej dłoni, co znaczy, że Indianie rozpylali farbę zręczniejszą, prawą ręką. Na suficie znajdują się także czerwone plamki, powstałe prawdopodobnie przez zanurzanie bolas w farbie, a następnie rzucanie nimi. Bolas (bola) to broń myśliwska miotana, złożona z dwóch lub więcej kul połączonych cięgnem.
Z Chubut do Bariloche
Jadąc dalej autobusami po Ruta 40, zatrzymałem się na krótkiego stopa w Rio Mayo. To około 3-tysięczne miasto położone w departamencie Río Senguer , w południowo-zachodniej prowincji Chubut. Jest to obowiązkowy przystanek na tzw. Centralnym Korytarzu w kierunku Chile, w pobliżu dwóch przejść granicznych, jednego przez miasto Lago Blanco do Balmaceda w Chile, a drugiego przez Aldea Beleiro . Tutaj podróżnicy często przekraczają granicę z/do Chile, aby zajrzeć do krainy chilijskich fiordów. Klimat jest tu… surowy przez większą część roku. Charakterystyczne są, przedłużające się i wyjątkowo nieprzyjazne zimy z niskimi temperaturami.
Zakończyłem mój szlak na 40-ce w tej podróży, w Bariloche. Ponad 100- tysięczne San Carlos de Bariloche (Bariloche) znajduje się w prowincji Río Negro, u podnóża Andów. Jest urokliwie otoczone jeziorami (Nahuel Huapi, Gutiérrez, Moreno oraz Mascardi), oraz górami (Tronador, Cerro Catedral, Cerro López).
Miejscowość słynie zarówno ze sportów narciarskich jak i z pięknych krajobrazów, sportów wodnych oraz z alpinistyki. Nazwa Bariloche pochodzi od słowa Mapuczów Vuriloche, które oznacza ludzi za górą. Przełęcz Vuriloche była używana przez Mapuczów do przedostawania się przez Andy i długo była trzymana w tajemnicy przed Europejczykami.
Bariloche zasiedlone zostało w roku 1895 przez imigrantów z Austrii i Niemiec…
Stąd w mojej podróży po Argentynie, tej… z dala od turystycznych szlaków, przeskoczyłem na stronę wschodnia kraju do Puerto Madryn i Półwysep Valdes…
Niżej mapka części trasy po Ruta 40…
Chubut, Półwysep Valdes, relacja z podróży
Chubut, Półwysep Valdes, relacja z podróży (na listopad 2019)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Argentyna nie może się nie podobać: Buenos Aires, wodospady Iguazu, Patagonia, tango, wołowina z grilla i yerba mate. Prawie trzy miliony kilometrów kwadratowych powierzchni mówi za siebie. Warto wiedzieć, że odległość między najdalej wysuniętymi miejscowościami na północy (La Quiaca) i południu (Ushuaía) – wynosi ponad cztery tysiące kilometrów. Dodaj sobie do tego prawie wszystkie klimaty, od prawie tropikalnego (amazońskiego) na północy do polarnego na południu.
Będąc tutaj zwróci się uwagę na urodę mieszkańców, wynikająca z mieszanki ras i pochodzenia, oraz na luz i serdeczne podejście tubylców do turystów: częsty uśmiech, uścisk dłoni i… buziak.
Minusem jest komunikowanie się, gdyż mało kto mówi w innym języku niż po hiszpańsku- kontakt może być trudny, ale nie niemożliwy.
Ale dość marudzenia: komu się Argentyna spodoba: miłośnikom natury, fotografom… Występuje pełna paleta możliwości natury: wspaniałe lodowce, upalne plaże, starodawne lasy, popękana od słońca pustynia, kaktusy, … czy pola winogron.
Jestem tu po raz kolejny. Zwiedziłem wcześniej te najpiękniejsze, sztandarowe pozycje turystyczne: wodospady Iquasu, tutejsze Zakopane- Mandozę, wspaniałą środkową i południowa Patagonię z cudnymi cielącymi się lodowcami , czy wreszcie Ziemię Ognistą z początkiem Drogi Panamerykańskiej… i Muzeum Końca Świata. Zatańczyłem tango i bawiłem się z gauczos… Odpłynąłem także z Ushuaia na Antarktydę i dalej środkiem Atlantyku do Europy.
Obecnie chce zobaczyć resztę kraju, tę… z dala od turystycznych szlaków.
Szczegóły organizacyjne związane z całą podróżą po Argentynie centralnej i północnej umieściłem w Informacjach praktycznych.
Rozpoczynam od prowincji Chubut, leżącej w krainie ryczących czterdziestek, jednocześnie najbardziej na północ wysuniętej części Patagonii. To miejsce turystyczne licznie odwiedzane, nie tylko przez Argentyńczyków. Najciekawszy jest, znajdujący się na Liście Światowego Dziedzictwa… UNESCO, Półwysep Valdez. Miejscem wypadowym do niego jest miasto Puerto Madryn. Najwygodniej do niego dotrzeć poprzez oddalone o 61 kilometrów lotnisko Trelew. Mój samolot z Buenos Aires lądował po drodze jeszcze dwukrotnie. Wreszcie z okna ujrzałem spalone słońcem półpustynne rejony, na których drzew się nie uświadczy- tylko krzewy i drobne porosty. Drzewa przy „ryczących… wiatrach” nie mają szans aby normalnie wyrosnąć. Znajdzie się je tylko wśród domów.
Po bardzo dobrej drodze wyjątkowo szybko znalazłem się w hoteliku tuż przy głównym placu Puerto Madryn. Odespałem dobę przelotów a potem był: świąteczny dzień, połowa wiosny i bujnie rosnące krzewy kwiatów, które zachęcały do spaceru. Zapach niektórych aż wiercił w nosie. Jak zwykle podobały mi się banksje, przypominające kwiatostanami wyciory do czyszczenia butelek.
Miasto najładniejsze jest w pasie nadmorskim- może się spodobać. Zobacz sam na załączonych zdjęciach.
Jest jeszcze przed sezonem. Turystów wabią liczne sklepiki i biura turystyczne, oferujące wycieczki w tym do interesującego mnie półwyspu Valdez. Puerto Madryn okazał się przyjemnym kurortem nadmorskim nad Atlantykiem, z piękną, długą plażą.
Ostatecznie w swoim hostelu kupiłem wycieczkę całodniową: do wielorybów, słoni morskich i pingwinów. Cena wycieczki dla samotnego turysty okazała się podobna do kosztów wynajęcia samochodu. W cenie prawie 100€ miałem rejs łodzią i całodzienną podróż samochodem. Półtoragodzinne rejsy łodziami rozpoczynają się w Puerto Piramides. Jest to jedyna miejscowość na terenie Parku Narodowego Valdez, która dawniej służyła do wywozu soli z solarnych wytwórni.
Półwysep Valdes, „jeszcze” nie jest zbyt skażony masową turystką. Dookoła rozciąga się surowy bezdrzewny krajobraz. Siadając na łódź wciąganą traktorem do wody, mam nadzieję na spotkanie z wielorybami. Liczyłem na obejrzenie matek z kilkumetrowej długości potomstwem z odległości kilku metrów…, podobnie jak kiedyś na Antarktydzie.
Do wód Zatoki Nuevo koło Puerto Pyramides w szczycie sezonu (wrzesień – listopad) wpływa ponad 400 wielorybów. Zatoka jest miejscem rozrodu ogromnych waleni, swoiste trzy w jednym: bar na randki, porodówka i przedszkole. Tutaj odbywają się gody wielorybów, rodzą się młode, oraz następują przygotowania przed odpłynięciem na lato w zimne wody Oceanu Południowego (wokół Antarktydy).
– Jakie to uczucie zobaczyć z bliska morskiego potwora o długości do 17 metrów i wadze około 50 ton?
Wydaję się- patrząc z odległości kilku metrów, że nieco grozy i ogromny respekt, gdy mama z kilku metrowym dzieciakiem mijały łódkę. Widziałem kilkanaście wielorybów podczas niespełna dwugodzinnego rejsu. Wynurzają się co chwilę, aby zaczerpnąć powietrza, wtedy ogląda się krótką fontannę wydmuchiwanego powietrza i rozpryskiwanej wody, a zaraz potem widać grzbiet, i niekiedy charakterystyczne płetwy grzbietowe i najciekawszą ogonową.
Jeszcze do połowy dwudziestego wieku były celem połowów wielorybników, a z ciał potężnych ssaków uzyskiwano cenne produkty. Największe walenie nie mają zbyt wiele naturalnych wrogów, więc zaciekawione podpływały do łodzi, co pozwalało na ustrzelenie z ogromnych kusz. A że wypełnione powietrzem ciała nie opadały w głębiny oceaniczne, więc łatwo było je holować do brzegu. Obecnie prawie wszędzie wieloryby znajdują się na liście zwierząt objętych ochroną.
Valdes to jeden z najciekawszych parków narodowych w Ameryce Południowej. Poza wielorybami zobaczyć można tu również: orki, słonie morskie i pingwiny. Na wielkich równinach półwyspu żyją strusie nandu, lisy, lamy, pancerniki i inne rzadko spotykane gatunki zwierząt. Najczęściej obsługa samochodu wycieczkowego pokaże najciekawsze stworzonka widziane po drodze. Ciekawostką są na przykład mary patagońskie, zawsze biegające parami (i wiernymi do śmierci). Te zwierzaki wyglądają jak coś pośredniego pomiędzy królikiem i psem.
W lądowej części wycieczki dotarłem na wschodnia część półwyspu do kolonii pingwinów Magellana. Można je podglądać godzinami. Niezdarnie tuptają wokół norek, kłócąc się pomiędzy sobą, gdy sąsiad za bardzo zbliży się do ich potomstwa.
Można je tutaj spotkać pomiędzy wrześniem a kwietniem. Przybywają na wylęg i odchowanie potomstwa. W pingwinich koloniach można chodzić tylko wyznaczonymi ścieżkami, zostawiając pingwinom pobocza, w których wygrzebują swoje norki.
Magellany są monogamiczne – przynajmniej na jeden rok! Są parami na okres wylęgu jaj i odchowanie potomstwa. Samce w czasie zalotów wyśpiewują serenadę, podnosząc głowę do tyłu, i wydając chrypliwy głos. Po serenadach, występuje zabawny dla widza, czas na wymianę pieszczot. Samce potrafią również dziobami ostro walczyć z rywalami o swoją wybrankę. Pingwin po zalotach kopie dziobem norkę, w której samiczka składa w połowie października dwa jaja. Okres wylęgu trwa 40 dni. Pingwiny wysiadywania jaja na zmianę. Pierwsze 20 dni na jajach przebywa samiczka, podczas gdy samiec poszukuje w wodzie jedzenia. Następnie na polowanie wyrusza samiczka… Te stworki nie są zbyt wielkie: wzrost do 45 cm i waga do 5 kg.
W pobliżu na wąskiej mierzei rozlokowały się rodziny słoni morskich. Tutaj główny samiec jest znacznie większy od samicy i posiada charakterystyczny nos. Aby dotrzeć do kolejnych grupek morskich słoni, poszedłem na spacerek ścieżką wzdłuż klifu, i ten spacerek w dziewiczym terenie spodobał mi się najbardziej…
Przejście do następnej relacji: Neuquen…
Neuquen, Santa Rosa, San Luis, San Juan, Cordoba, relacja z podróży
Neuquen, Santa Rosa, San Luis, San Juan, Cordoba, relacja z podróży (na listopad 2019)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Prowincja Neuquen leży w zachodniej części Argentyny i graniczy między innymi z Chile oraz północną Patagonią… Mimo obszaru równego 1/3 Polski mieszka tutaj tylko pół miliona ludzi, z tego 315 tysięcy w mieście Neuquen. Znalazłem pomnik emigranta, upamiętniający zaludnienie Argentyny przez kilkanaście nacji, w tym Polaków. Neuguen zamieszkiwało kilka wojowniczych plemion, na których teren Hiszpanie odważyli się wejść dopiero z początku XIX wieku. Samo miasto powstało… 115 lat temu. To pokazuje… jakie tu mają zabytki. Jednym z najstarszych jest stacja kolejowa. Znajduje się w samym centrum miasta i jest ozdobą niewielkiego parku. Kursuje jeden pociąg- tramwaj na szynach, do sąsiedniego miasteczka.
Centrum Neuquen posiada wąskie parki wzdłuż niektórych ulic. Symbolem miasta jest konny pomnik generała San Martina. W pobliżu można chwilkę odpocząć w katedrze katolickiej, chyba, że postanowi się wstąpić do regionalnego muzeum sztuki, lub do jednej z wielu knajpek.
Od tego miasta zmieniłem środek transportu. Postanowiłem przemieszczać się autobusami, aż do końca pobytu w Argentynie. Autobusy wiodą prym w tym ogromnym kraju i trzeba przyznać, że to nowoczesne, bardzo dobrej klasy pojazdy. Na dłuższych trasach kursują zawsze autobusy piętrowe, sypialne. Standard przejazdu najczęściej przypomina lot w klasie biznes. Bardzo szerokie fotele rozkładają się do pozycji prawie leżącej, a obsługa, podobnie jak w samolotach, serwuje w cenie biletu posiłki i napoje.
– Nie ma tak dobrze!- odpowiadam na domyślne pytanie,
– czy również alkoholowe?
– Ile to kosztuje? -ktoś zapyta. Otóż, wcale nie tak dużo. Za nocny przejazd o długości około 850 kilometrowy zapłaciłem równowartość 25 €. To przecież cena podobna do europejskiej…, ale u nas nie w takim luksusie.
Przed pierwszym odjazdem miałem kilka godzin czasu, więc udało mi się kupić bilety praktycznie na całą trasę w Argentynie. Na dużych dworcach autobusowych znajduje się mnóstwo kas biletowych poszczególnych linii. Ten pomysł dzięki trzem godzinom kombinacji, pozwolił mi ustawić całą trasę godzinami, tak, że dalej już nie muszę logistycznie główkować.
W końcu ruszyłem i zacząłem podziwiać krajobrazy za oknem. Wyraźnie widoczne są rolnicze uprawy, sadownicze i winorośla, ale tylko wzdłuż kanionów rzecznych, czy równin, do których kanałami doprowadzono wodę z rzek. Ciekawostką jest ciasne obsadzenie szachownicy pól na miedzach, wysokimi, strzelistymi drzewami, które chyba stanowią zasłonę od wiatru. Cały pozostały teren jest krzewiastą półpustynią, miejscami wykorzystywaną do wypasu.
Czyli po prostu pampa (pampasy)? Tak nazywana jest trawiasto- krzewiasta roślinność stepowa w Ameryce Południowej, na której wypasa się bydło i owce. Występuje w Argentynie od wybrzeża Atlantyku po zbocza Andów, zajmuje ogromny obszar 765 tysięcy km².
Prowincja posiada złoża ropy naftowej. Żyją z tego, oraz produkcji energii elektrycznej.
Nużący krajobraz szybko usypia. Obudziłem się po północy, na dworcu autobusowym w prowincji La Pampa.
Po prawie 10 godzinach jazdy nadal znajduję się na pampie, ale w centralnej części Argentyny. Jestem w Santa Rosa de Toay, mieście, w którym dominują kowbojskie suweniry, z tym, że w Argentynie „krowich chłopców” nazywają gauczami.
Rankiem wyjrzałem z okna i stąd pochodzi pierwsza załączona fotka. Druga przedstawia początek głównej ulicy miasta, a mianowicie aleję San Martin.
Najciekawszy w Santa Rosa jest Plac San Martin z interesującą fasadą zewnętrzną katedry Santa Rosa de Lima.
Poszwendałem się kilka godzin po 130 tysięcznym mieście; nie udało mi się znaleźć firmy sprzedającej karty telefoniczne; objadłem się lokalnymi przysmakami w knajpce typu szwedzki stół (za 4 USD); podziwiałem murale oraz wiosnę w tropiku… i wróciłem do hotelu.
Piszę w nim obecną relację i porządkuję zdjęcia. Czeka mnie 8-godzinny nocny przejazd do San Luis.
– Noc będzie na śpiąco- w autobusie! No… i w cenie biletu autobusowego.
Ten pyzaty z pierwszej fotki cieszy się, że dotarł do San Luis w centrum Argentyny. Pogoda jest boska i chce się jak najdłużej podziwiać kwitnącą wiosnę. Mam dzień na kontemplowanie urody przyrody… i Argentynek. Jednocześnie przekonuję się, że im dalej od turystycznych szlaków tym szybciej muszę odkurzać znajomość… hiszpańskiego. Niestety prawie nikt nie kuma po angielsku, a jeżeli to kilka słów.
Ale, ale, nareszcie dorwałem kartę telefoniczną i mam Internet. Szczególnie przydatny, gdy masz zarezerwowany super pokój w hotelu, IDZIESZ DO NIEGO, a tam się okazuje, że hotel to… dom zamknięty na głucho, i nie reagują na dzwonki czy telefony- zanocowałem obok w El Camina Hotel .
Cieszył mnie spacer po starówce: Plac Niepodległości, klasztor Santo Domingo, deptak ulicy Rivadavia, drugi plac z pomnikiem konnym, mnóstwem kwiatów, palm i… ludzi
Jaka jest Argentyna poza miastami? Najczęściej to kolczasto- trawiasta lub pustynna pampa. Czyli patrzysz w lewo, chęchy; patrzysz w prawo- tak samo; patrzysz do przodu – prawie pusta wstążka szosy. Czasem trafią się jakieś budy, czy mini domki. W drodze pomiędzy San Luis i San Juan było podobnie. Zanim dojechałem, wyglądało, że jadę przez półpustynię. Potem autobus wjechał pomiędzy dwa pasma górskie Andów i zaczęły się sady oraz winnice- dzięki nawadnianiu.
Tutaj dominują winorośla. Nawiasem mówiąc ich wina mają dwie pozytywne cechy: niezłe i bardzo tanie. Nic dziwnego, winnice istnieją na powierzchni 500 km2.
Dwukrotnie w historii: w końcu XVIII wieku oraz w 1944 roku miasto nawiedziły silne trzęsienia ziemi, podczas których legło w gruzach- obecnie jest półmilionowe, a cała prowincja liczy 620 tysięcy mieszkańców. Jak widać, również po poprzednich prowincjach, Argentyńczycy mieszkają przede wszystkim w miastach.
Zamieszkałem w kwaterze prywatnej w Santa Lucia, a zwiedzam San Juan- miasta przylegają do siebie. Miasto San Juan przypominało mi stolicę sąsiedniej prowincji- Mendozę, gdzie podobnie, ulice z obu stron obsadzono platanami, a żeby drzewa mogły rosnąć, poprowadzono kanały nawadniające wzdłuż ulic z obu stron. Miasto dla mnie było… takie sobie. Centrum rozłożone jest przy placu centralnym o nazwie 25 Maja.
W środkowej Argentynie, poza stolicą, największym miastem jest Cordoba z ponad półtora milionową populacją. Położona u podnóża gór Sierra de Córdoba, nad rzeką Suquía, uchodzącą do jeziora Mar Chiquita.
Miasto zostało założone w końcu szesnastego wieku przez Jerónimo Luis de Cabrera, który nadał mu nazwę hiszpańskiego miasta. Było jednym z najstarszych ośrodków miejskich hiszpańskiego imperium kolonialnego w dzisiejszej Argentynie. Znajduje się tutaj siedziba najstarszego uniwersytetu w Ameryce Południowej – w 1613 roku zakon jezuitów utworzył Universidad Nacional de Córdoba. Z okresu kolonialnego zachowało się wiele cennych zabytków.
Najbardziej interesującym rejonem tego zatłoczonego molocha miejskiego jest Manzana Jesuítica, w którym znajdują się XVII-wieczne budynki związane z działalnością jezuitów: uniwersytet, szkoła Montserrat, kościół Towarzystwa Jezusowego, oraz pojezuickie gospodarstwa rolne. Dzielnica znajduje się na liście… UNESCO. Ważnym punktem na turystycznej mapie miasta jest także katedra przy Plaza San Martín.
Córdoba to ważny ośrodek gospodarczy kraju. Rozwinął się przemysł środków transportu: fabryki samochodów Renault, Volkswagen i Fiat Auto Argentina, fabryki traktorów i pociągów, oraz przemysł lotniczy.
Niżej fotka z katedry, którą można zwiedzić również od góry, oraz mapka trasy.
Przejście do następnej relacji: La Rioja, Catamarca, Santiago…
Przejście do poprzedniej relacji: Chubut, Półwysep Valdez
La Rioja, Catamarca, Santiago de Estero, relacja z podróży
La Rioja, Catamarca, Santiago de Estero, relacja z podróży (na listopad 2019)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
La Rioja (Rioha), jest krainą półpustynną na północnym zachodzie Argentyny u podnóża Andów. Występują krótkie zimy i bardzo gorące lata. Od położonego na zachodzie łańcucha Andów z najwyższym szczytem Monte Pissis (6795 m. …), teren stopniowo się obniża przechodząc w sierrę, a następnie suche pampasy. Właśnie tymi pampasami najczęściej podróżuję, mając po zachodniej strony pasma górskie.
Leżące u podnóża gór Sierra de Velasco, około 150- tysięczne miasto La Rioja, wita postacią bosonogiego wąsacza z dzidą.
W niedzielne przedpołudnie poszedłem na mszę świętą w stylu latyno- amerykańskim, do katedry św. Mikołaja z Bari. Niezwykła serdeczność ludzi. Następnie dotarłem na stację kolejową, tyle, że stacji już nie ma. Zostały budynki stacyjne, ładnie pokryte muralami zbiorniki wodne i stara lokomotywa.
Spacer po wyludnionym centrum miasta zakończył się zakupem wina… za 2 USD.
W odległym o trzy i pół godziny jazdy autobusem znajduje się Park Narodowy Talampaya, w którym występują ciekawe turystycznie ściany i formacje skalne, oraz petroglify datowane na 10.000 lat p.n.e. Dowodzi to, że na długo przed pojawieniem się hiszpańskich kolonizatorów ziemia była zamieszkiwana przez miejscowe plemiona. Hiszpańscy konkwistadorzy przybyli tu w XVI wieku.
Obecnie żyją tu głównie z rolnictwa, które w La Rioji występuje jedynie w wąskim pasie wzdłuż rzek i miejscach sztucznie nawadnianych. Uprawia się winorośl, orzechy, oliwki, i bawełnę.
Odpoczynkowy dzień zakończył się pisaniem relacji… przy szklaneczce, (-ach) czerwonego wina Riojanas…
– I jak tu nie zostać pijakiem? Ciekaw jestem, co maja Basia na to powie?
W Catamarca, stolicy kolejnej andyjskiej prowincji, idąc z plecakiem do hosteliku, w dwóch miejscach mój telefon zrobił fotki. Sądzę, że chyba też byście to zrobili. Pierwsza przy oryginalnych kolczastych drzewach butelkowych, a druga przypominała mi współczesnego Don Kichota.
Miasto właściwie nazywa się San Fernando del Valle de Catamarca, którą skracają do „Catamarca”. Przed przybyciem konkwistadorów większość obecnej Catamarcy była zamieszkana przez plemię Diaguitas, w tym jego znany z okrucieństwa szczep Calchaquí.
Stolica ma długą historię, gdyż od roku 1558 z powodu ciągłych ataków miejscowej ludności nie miała zbyt wielu mieszkańców. Miasto było kilkakrotnie przenoszone w inne miejsce, i zmieniało nazwę. Przy szóstej próbie założenia miasta, w 1683 roku, Fernando de Mendoza… nadał mu obecną nazwę … Catamarca. Leży u podnóża Sierra de Ambato, nad rzeką Río del Valle.
Spacer po 140 tys. mieście nie był nudny. Przy Placu Centralnym 25- Maja znajduje się bazylika katedralna, dzięki której mogę powiedzieć, że
– dzisiaj zapraszam do argentyńskiej Częstochowy.
Historia „Naszej Pani z Doliny” rozpoczęła się 400 lat temu w grocie, 7 km na północ od Catamarca. Postać ciemnoskórej NMP jest eksponowana w szczycie głównego ołtarza. Pod dachem katedry, za ołtarzem znajduje się piękna kaplica, gdzie przy odrobinie szczęścia można trafić na mszę. Liczne wota świadczą o cudowności tej ok. 70 cm ukoronowanej figurki… Nasza Pani (Dama) z Doliny, jest patronką wielu okolicznych miast, regionów i krajów. Jej postać jest eksponowana w wielu publicznych miejscach w Argentynie, gdzie mieszkańcy, na przykład modlą się przed podróżą itp.
W Catamarca istnieje niewielkie Muzeum Archeologiczne, z zabytkami powiedziałbym, podobnymi do wytworzonych przez ludy znajdujące się na północy kontynentu (niestety zakaz zdjęć). W pobliżu warto zatrzymać się przy okazałej fasadzie Klasztoru Franciszkanów … Na straganach zobaczyć można czym się zajmują. Głównymi gałęziami gospodarki jest hodowla: bydła, kóz i owiec; uprawa winorośli, oliwek, cytrusów i tytoniu; oraz górnictwo: złota i srebra…
Z Catamarca do Santiago de Estero, na skutek kłopotów z kołem autobusu, jechałem dłużej o 2 godziny. Byłem zadowolony, że dotarłem do wynajętego apartamentu w sąsiedztwie dworca autobusowego. Wspaniały widok z 11 piętra na miasto rozłożone na prawym brzegu rzeki Dulce. Ładnie widać piętrowy dworzec autobusowy i nowoczesny stadion piłkarski, na którym w przyszłym roku odbędą się piłkarskie mecze „Copa America”.
380 tysięczne miasto Santiago de Estero zwiedzałem pieszo. Plac San Martin, Plac Wolności: z fontanną, pomnikiem Manuela Belgrano, katedrą…, oraz kolejne reprezentacyjne budowle z widokiem na jedyny wieżowiec…
Spodobał mi się deptak z halą targową, gdzie na pewno byłem jedynym, wzbudzającym duże zainteresowanie turystą. Sporo stoisk z różnościami, a to kiełbaski opiekane w cieście i wyglądające jak lody…,
– no i jak się nie skusić?
Na targowisku mnóstwo owoców i warzyw potwierdziło widoki z okna autobusowego, że dotarłem do zagłębia rolniczego. Wszyscy chcieli pogadać, ale tylko po hiszpańsku: Polacco, Polonia- poczęstuj się…-ale ile można?
Na stoisku z pamiątkami, wydawałoby się turystycznym, można nabyć oprzyrządowanie dla gauczos (tutejszych kowbojów): lasso, pas z nabitymi monetami…- to na pewno nie było stoisko dla turystów.
Smakowicie wyglądające knajpki na markecie oferowały przede wszystkim gigantyczne kanapki Milanesa, które posiadają wewnątrz płaty mięsne z wołowiny, kurczaka lub mielonego mięsa…, mniam- za2,5 USD.
Tego kwiatka z gigantycznego kaktusa „kandelabrowego” ofiaruję moim sympatykom, oraz tym, którzy wirtualnie podróżują ze mną po argentyńskich opłatkach z dala od turystycznych szlaków.
Niżej mapka trasy
Przejście do następnej relacji: Tucuman, Salta…
Przejście do poprzedniej relacji: Neuquen, Santa Rosa,… do Cordoby
Przejście na początek trasy: Chubut, Półwysep Valdez
Tucuman, Salta, Jujuy, relacja z podróży
Tucuman, Salta, Jujuy, relacja z podróży (na listopad 2019)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Jadę dalej i dalej przez wschodnią Argentynę, a wszystko z dala od turystycznych szlaków. To jednak ogromny kraj… Niektórzy mnie pytają,
– a po co tam jedziesz?
– Otóż, jestem takim Smerfem Podróżnikiem, którego po prostu to ciekawi. Może to głupia odpowiedź, ale prawdziwa. Niekiedy, dopiero będąc na miejscu odkrywa się : sytuacje, miejsca, ludzi… naprawdę interesujących. Niejednokrotnie na pytanie,
– skąd jesteś? Usłyszę,
– a wiesz, to super!, ciekawe… bo moim: dziadkiem, babką, ojcem, był też Polak (-a)!
I następuje długa historia, której, za przeproszeniem siedząc na tyłku w domu, nigdy się nie usłyszy.
Dziś tylko dwie godziny w autobusie „La Union” i docieram do San Miguel de Tucuman. Tucuman to duże 850- tysięczne miasto na równinie, w klimacie podzwrotnikowym z dużą ilością wody, co powoduje, że nazywają je „ogrodem Argentyny”. Na dodatek miasto, które wiąże się z niepodległością Argentyny. W dniu 9 lipca 1816 ogłoszona tu została deklaracja niepodległości, nieuznawana aż do 1862 przez Hiszpanię. Siedziba Kongresu- La Casa de la Independencia, gdzie ogłoszono tę deklarację, jest traktowana jak narodowa świątynia przez Argentyńczyków. Obecnie budynek-muzeum jest kultowym, i wszyscy tubylcy się tam fotografują. Zwiedzając, warto się przejść Pasażem Niepodległości.
Dużo pięknych zabytków: katedra, pałac gubernatora, klasztor Franciszkanów (foto), bazylika La Merced i wiele innych.
Argentyńczycy są przyjacielscy, a ich pożywienie bezpieczne i podane z zachowaniem sanitarnych standardów. Niejednokrotnie, gdy zgłodnieję, jadam z ulicznych straganów i restauracyjek.
Tym razem cztery godziny w autobusie i witam miasto bardzo turystycznie popularne.
Salta jest pięknym miastem w kotlinie górskiej na północy Argentyny, pełnym hosteli… i turystów argentyńskich.
Przedwieczorny, piątkowy spacer w okolicach ścisłego centrum z tłumem ludzi na deptaku i Placu Niepodległości, zadowoliłby najbardziej wybrednego. Pełno ludzi, atmosfera fiesty, występy zespołu folklorystycznego z muzyką i strojami regionalnymi… A wszystko w zabytkowym otoczeniu… i ogłuszającej „muzyce” cykad.
Ciekaw jestem czy znajdzie się ktoś, kto nie chciałby zrobić sobie fotki z takimi dziewczynami w strojach ludowych? Następują foto sesje w wykonaniu zespołu przed kamerą TV, z udziałem przechodniów, oraz chóralny śpiew pieśni narodowych w wykonaniu zespołu i kibiców. Mnóstwo straganów i tłumy…typu festynowego.
W dniu następnym nie mogłem sobie odmówić spaceru w to samo miejsce. Poszedłem dookoła urokliwymi uliczkami i jeszcze raz w okolice Placu Centralnego- tym razem w pełnym oświetleniu, i znowu muzyce cykad. Grał zespół muzyczny przy fontannie.
Już z bagażem trzeba było pójść w stronę dworca autobusowego. Skusiłem się na wjazd kolejką linową na wzgórze San Bernardo. Warto było, dla pełnego widoku miasta w dolinie.
San Salvador de Jujuy (Chuchuj, ale to brzmi…!), znajduje się w odległości kolejnych dwóch godzin w autobusie. Prowincja Jujuy leży w samym północno-zachodnim narożniku Argentyny i sąsiaduje z Boliwią oraz Chile. Około 350- tysięczne San Salvador de Jujuy to dość duże miasto, ale nie ma zbyt wiele turyście do zaoferowania. W porównaniu do sąsiednich, wcześniej zwiedzanych, wydało mi się… takie sobie. Zajmują się górnictwem, uprawiają trzcinę cukrową i tytoń, oraz hodują bydło i lamy.
Dla porządku odnotowuję, że warto zwiedzić: plac Belgrano, pałac gubernatora, katedrę, i ulicę Belgrano (main street): z mnóstwem ludzi, dredowych handlarzy pamiątek i oryginalnych tubylczych postaci z okolicznych plemion…
Przygotowując program tej podróży przegapiłem to, co w prowincji Jujuy jest najciekawsze. Zauważyłem dopiero na reklamach powypisywanych na autobusach i zacząłem główkować
– jak ten błąd naprawić?
Za Jujuy znajduje się miasteczko i wąwoz Quebrada de Humahuaca. Wpisano je na Listę… UNESCO jako połączenie cudownych krajobrazów, licznych osiedli i miasteczek, w których zachowało się wiele zabytków prekolumbijskich i kolonialnych, a także tysiącletni charakter kultury ludu Omahuaca.
Na dodatek można tam dotrzeć dwoma liniami autobusowymi z Jujuy (ok 2g). Zaplanowałem nieco po wariacku. Najpierw wczesny wyjazd autobusem do Humahuaca dla przepięknego pasma górskiego Hornocal, a potem wynajętą taksówką do wioski Purmamarca i wzgórza siedmiu kolorów. Zobacz sam na zdjęciach czy warto…
Na dodatek popatrzysz nie tylko na boskie widoki górskie, również na miasteczka, wioseczki, bazarowe sklepiki i miejsca zamieszkania tutejszych oryginalnych ludów. Chyba, najbardziej rzucającą się w oczy, ich wspólną cechą charakterystyczną jest… niewielki wzrost. Oczywiście poza karnacją i strojami podobnymi do ludów zamieszkałych bardziej na północ: Paragwaju i Peru.
Jest to możliwe do expresowego obejrzenia w jeden dzień, ale następcom radzę rozłożyć na spokojne zwiedzanie trzy dniowe (z dwoma noclegami).
Ja musiałem zdecydować się na szybki powrót do Salta, i dalszą, całonocną jazdę w autobusie na wschodni kraniec Argentyny. Trasę pokazałem na mapce.
Przejście do następnej relacji: Resistencia, …
Przejście do poprzedniej relacji: La Rioja, Catamarca, Santiago de Estero
Przejście na początek trasy: Chubut, Półwysep Valdez
Resistencia, Corrientes, Formosa, relacja z podróży
Resistencia, Corrientes, Formosa, relacja z podróży (na listopad 2019)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Wędrowałem dość długo u podnóża Andów. Jestem znów na trasie panamerykańskiej z Salta na wschód do Resistencia. Niestety żegnam Andy… w Argentynie.
Po nocnej podróży dotarłem wcześnie rano do północno-wschodniej Argentyny, regionu zdecydowanie bardziej zielonego- rolniczego. Skoncentrowali się tu na uprawie cytrusów, ryżu, yerba mate, herbaty i bawełny. Przemysł drzewny wycina liczne lasy sosnowe i eukaliptusowe. Taksówka 4 kilometry do hostelu w centrum miasta, i trochę odpoczynku.
Przed południem poszedłem na spacer. Na Placu Centralnym zauważyłem miejskie autobusy jadące do stolicy sąsiedniej prowincji Corrientes (tylko 35minut na około pół dolara). Mimo, że tego nie planowałem, za 45 minut przejeżdżałem przez duży, garbaty most nad szeroko rozlaną rzeką Paraną.
I tu przekonałem się, że podróżując w głębi kraju, też można czasami poleżeć na plaży- na przekład w Corrientes nad Paraną w Argentynie. Prowincja Corrientes znajduje się w dorzeczu dwóch rzek: Urugwaju na wschodzie, oraz Parany na północnym wschodzie. Rzeki wyznaczają granice prowincji. Niskie brzegi Parany powodują, że często wylewa powodując powodzie- w drodze do mostu jedzie się przez kilka innych mostów nad moczarami.
Oczywiście, zanim się pójdzie na liczne plaże, wcześniej można rzucić okiem na zabytki. 330-tysięczne miasto Corrientes ma ich kilka: dawne więzienie, kilka kościołów i plac…
Mnie chyba najbardziej „dały po oczach” kwitnące drzewa płomieniste… Nie mniej ciekawe były kolczaste drzewa seiby, które rosną do nawet 70 metrów. Nazywane są także drzewami kapokowymi, czy świętymi drzewami Majów. Drzewo, które zainspirowało twórców „Avatara” do pomysłu drzewa-domu.
Po kilku godzinach nad Paraną wróciłem do prowincji Chaco, gdzie zajmują się głównie wyrębem lasów i produkcją bawełny. Zwiedziłem przed wieczorem centrum stolicznego, 400 tys. miasta Resistencia: bardzo duży plac centralny, który pretenduje do Listy… UNESCO.
Kilka głównych ulic posiada wąskie parki wzdłuż jezdni. Miasto wydało mi się takie sobie, zwłaszcza, że trafił mi się dzień wolny od pracy i… ulice były praktycznie bezludne.
Zaciekawił mnie pomnik psa bezdomnego. Psy uliczne mają się w Argentynie nieźle- szwendają się wszędzie. Można je spotkać w poczekalniach banków, na dworcach… i nie wyglądają na zabiedzone.
Jak się już dojedzie na równinę Grand Chaco to, człowiek po pierwsze się zastanowi,
– na jakim krańcu świata, kuna to jest?
Potem by przestać się topić, zacznie szukać miejsca, gdzie by tu usiąść w cieniu…, a najlepiej w chłodku. Potem zaczyna główkować, jakby to wszystko razem połączyć z czymś do zjedzenia, zanim zamkną wszystko o 13-j na jakieś 4 godziny. Bo potem po ulicach szwenda się tylko piszący… i bezpańskie psy.
Kupiłem sobie kanapkę milanesa i piwko. Ta kanapeczka to wersja średnia, a piwko podali w otulinie… aby nie poszło sobie na spacer.
A wszystko to, po porannych dwóch godzinach w autobusie. Znalazłem się w prowincji równinnej, zielonej i z dużą ilością wody. Nic dziwnego prowincję otaczają trzy rzeki. To sama północ Argentyny i granica z Paragwajem- prowincja i miasto Formosa.
Z dworca autobusowego, nad brzeg rzeki Paragwaj dochodzi się aleją 25- Maja z wieloma niewielkimi pomnikami. Przez zakole rzeki kursują łodzie jak taksówki wodne- granica biegnie wzdłuż rzeki. Ruch na rzece obserwuje z kapliczki Matka Boska i pewnie celnicy, gdyż rejon jest znany z przemytu. Mnie podobała się stara stacja kolejowa, z której niestety już nic nie odjedzie.
Aleja Pantaleon Gomez także posiada wąski park wzdłuż jezdni. Skwar okropny, zrobiłem zakupy w supermarkecie Carrefour i taksówką uciekłem do terminalu autobusowego. W drodze powrotnej do Resistencia- liczne kontrole anty przemytnicze znacznie wydłużyły czas jazdy.
Na koniec dwie fotki: typowy cmentarz, oraz jeden z licznych murali.
No i mapka pokazująca zwiedzany rejon.
Przejście do następnej relacji: Santa Fe, Parana, Rosario
Przejście do poprzedniej relacji: Tucuman, Salta, Jujuy
Przejście na początek trasy: Chubut, Półwysep Valdez
Santa Fe, Parana, Rosario, relacja z podróży
Santa Fe, Parana, Rosario, relacja z podróży (na listopad 2019)
Tekst i foto: Paweł Krzyk
Do prowincji Santa Fe przyjechałem wczesnym rankiem po nocy w luksusowym autobusie. Zakupiłem dalsze bilety i po zostawieniu plecaka w hoteliku, pojechałem na wycieczkę do Parany. Znalazłem się Entre Rios, również równinnej prowincji we wschodniej Argentynie. Entre Rios, to po naszemu Międzyrzecze. Teren tutaj równinny, bez wzniesień, z dużą ilością wody, a gospodarczo zajmują się ryżem, zbożami, cytrusami oraz hodowlą krów i owiec.
Niespełna 300-tysięczna Parana praktycznie sąsiaduje z miastem Santa Fe, i pomiędzy nimi kursują zwykłe autobusy miejskie. Jest miastem zielonym z kilkoma miejscami ciekawymi turystycznie. Po wizycie w informacji turystycznej na dworcu autobusowym, potuptałem na główny plac- tutaj 1-Majowy. Plac może się podobać, ładna katedra, historyczne budynki dookoła i dwie fontanny. Ciekawostką były pamiątkowe tabliczki po wizycie w mieście w 1987 roku naszego Jana Pawła II, a umieszczono je w chodnikach przy przejściach dla pieszych.
Na placu przed zabytkowym rządowym pałacem trwała manifestacja z blokadą ulicy. Omijam tego typu zgromadzenia, więc powędrowałem deptakiem San Martin w stronę rzeki, do zabytkowej, nieczynnej obecnie stacji kolejowej Belgrano.
Stolica prowincji znajduje się na lewym brzegu rzeki Parana. Dotarłem w końcu do nabrzeża ogromnej już rzeki Parany. To przecież druga po Amazonce rzeka kontynentu… -4.700 kilometrów długości, która koło Buenos Aires uchodzi wraz z La Platą do Oceanu Atlantyckiego. Rzeka posiada ujście typu lejkowatego-ogromne ilości wody wpływają w ocean i dopiero przy Punta del Este w Urugwaju, gdzie zatoka jest szeroka na około 90 kilometrów, wody rzeczne mieszają się z wodami słonymi (sprawdzałem).
Santa Fe w Argentynie jest stolicą prowincji i półmilionowym miastem, nad rzeką o tej samej nazwie- takie trzy w jednym. W sumie: ciepło, dość wilgotno, bardzo zielono, mnóstwo pól i już niedaleko do stolicy kraju… Dla mnie miasto z dala od turystycznych szlaków… Niżej widok na most nad rzeką Santa Fe… i centrum miasta.
Zwiedzanie miasta wspomogłem jazdą autobusami miejskimi. W Argentynie nie kupi się biletu w komunikacji miejskiej. Trzeba wcześniej nabyć specjalną kartę, którą kasuje się przejazd pod nadzorem kierowcy. Fajnie, tylko prawie w każdym mieście ta karta magnetyczna jest inna… Ja radziłem sobie, prosząc o skasowanie kogoś, wręczając mu gotówkę za przejazd- najczęściej 25 ARS. Katedra, budynki rządowe, spacer deptakiem San Martin, i… pojechałem dalej.
Po drodze do Buenos Aires miałem milionowe miasto Rosario, więc postanowiłem tam zajrzeć. Jestem nadal w prowincji Santa Fe i wciąż, nad coraz potężniejszą rzeką Paraną.
Idąc w centrum czułem się prawie jak na łódzkiej ulicy Piotrkowskiej. Mnóstwo ciekawych kamienic… Mnie spodobała się najbardziej okolica zespołu pomnika argentyńskiej flagi, oraz budynek dworca autobusowego.
Miasto jest największe w prowincji. Zwiedzałem kilka godzin i przesiadłem się na autobus do Buenos Aires- dalsze 300 kilometrów i cztery godziny jazdy.
W Mieście Tanga miałem kłopot, gdyż autobus przywiózł mnie na Retiro- ogromny dworzec autobusowy, z którego nie ma niestety bezpośredniego połączenia na lotnisko międzynarodowe- dziwne.
Za to odkryłem, że po dwóch kilometrach spaceru można dojść do innego mniejszego dworca Madero, skąd istnieje stałe połączenie z lotniskiem. Po drodze miałem powoli budzące się do wieczornego życia Buenos…
Dzisiaj żegnam gościnną Argentynę. Do zobaczenia za chwilę z południowej Brazylii. Tego kwiatka ofiarowuję wszystkim tym, którzy wędrują ze mną opłotkami Argentyny.
Przejście do następnej relacji: Brazylia…
Przejście do poprzedniej relacji: Resistencia, Corrientes, Formosa
Przejście na początek trasy: Chubut, Półwysep Valdez
Argentyna centralna i północna, informacje praktyczne
Argentyna centralna i północna, informacje praktyczne (na listopad 2019).
Informacje ogólne: jest od 9 lipca 1816 roku niepodległym państwem w Ameryce Południowej. Dawna kolonia hiszpańska. Jest krajem o powierzchni ponad 8-krotnie większym Polski, i zamieszkuje go 44 miliony mieszkańców. Powierzchnia zróżnicowana, występują prawie wszystkie strefy klimatyczne. Różnica czasowa: minus 4 godziny do czasu naszego (zima), tzn. gdy u nas jest np. 12.00, to w Argentynie jest 08.00.
Kiedy jechać? Można przez cały rok, ale chyba najlepiej: marzec-kwiecień oraz październik-listopad . Posiada zróżnicowany klimat- kraj długi na ponad 4 tys km: północ-południe.
Wiza: Obywatele polscy do 90 dni nie potrzebują wizy turystycznej.
Wizy do krajów sąsiadujących- nie wiem, nie sprawdzałem.
Język urzędowy: hiszpański. Po angielsku zawsze kogoś znalazłem (lepiej znać podstawy hiszpańskiego w miejscach nie turystycznych.
Waluta: obowiązuje peso argentyńskie (ARS). Przelicznik: w banku zwykle wymieniano: 1 USD= ok.59,7 (57) ARS, 1 EUR= ok. 65,5 ARS.
Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet jest dostępny jak w Polsce (telefony i wifi), Telefony GSM nasze działają. Prąd i wtyczki takie jak w Polsce, lub wtyczki: dwie skośne blaszki.
Ceny: towary i usługi: generalnie średnie. Dla wygody podaję ceny w EUR: butelka wody 1,5 litra= ok. 0,8 EUR, Coca cola 1,5 litr= 1,5 EUR. Hotele w dorm od 8€, a w miejscach turystycznych od 15-20€
Jak dojechać? Najwygodniej samolotem (duże odległości), lub lądem w różnych miejscach od strony Brazylii i Chile. Bezproblemowe, gdyż nie potrzebujemy tam wiz- można to robić wielokrotnie.
Bezpieczeństwo: obecnie, kraj bezpieczny dla rozważnego turysty.
Powtarzam za naszym MSZ: W Buenos Aires i w największych miastach Argentyny może dochodzić do demonstracji i innych zorganizowanych form protestu. Niektóre z nich mogą mieć gwałtowny przebieg. Zaleca się unikanie wszelkich zgromadzeń publicznych…
Zagrożenie przestępczością pospolitą w Argentynie jest wyższe niż w Polsce. Częste są kradzieże i włamania – również z użyciem broni. Szczególne zagrożenie kradzieżami kieszonkowymi i napadami rabunkowymi występuje w miejscach najczęściej odwiedzanych przez turystów (dworce, lotniska, środki transportu publicznego, turystyczne dzielnice większych miast, w Buenos Aires: La Boca, San Telmo, Retiro, Microcentro). Niebezpieczne są również dzielnice uboższe i slumsy (villas miserias), szczególnie w porze wieczorowej i nocnej.
Nie ma większych zagrożeń sanitarnych z wyjątkiem terenów północnych, które są objęte ryzykiem przenoszonego przez komary wirusa dengi,… i żółta febra.
Obyczaje. Społeczeństwo argentyńskie jest obyczajowo zbliżone do społeczeństw europejskich i jednocześnie istotnie odróżnia się od innych społeczeństw latynoamerykańskich. Wynika to ze specyficznej historii kraju, zamieszkiwanego pierwotnie przez niewielką liczbę ludności indiańskiej i zasiedlonego – już jako niepodległe państwo w XIX i XX wieku – w dużej mierze dzięki masowej imigracji z terenów Włoch, Hiszpanii, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Polski i Rosji.
Transport i informacje turystyczne:
na granicach i w miastach w informacjach turystycznych posiadają mapki i tradycyjne materiały turystyczne. Ruch prawostronny. Pomiędzy miastami można przemieszczać się: dobrej klasy autobusami (oprócz droższych oczywiście taksówek).
Niżej podaję szczegóły (dla ułatwienia podaję ceny w EUR/ ARS, z wyjątkiem lotów):
Lotnisko Trelew- Puerto Madryn: zbiorcze taxi zapłacone na lotnisku: 9 EUR, 45’, 61 km.
Puerto Madryn- Półwysep Valdes (UNESCO): kupiłem wycieczkę całodniową w cenie: łódka do wielorybów 1,5 g za 2750 ARS, wyc. po półwyspie i dojazd z /do Puerto Madryn za 3000 ARS. Gdy wędruje się w kilka osób taniej będzie wynająć samochód za ok 3-4 tys ARS. Obowiązuje dodatkowa opłata za wjazd do PN Valdes w wysokości 850 ARS.
Trelew- Neuquen: samolotami przez Buenos Aires.
Neuquen lotnisko-hotel: w odl. 10 km: taxi 30’ za 580 ARS na licznik.
Neuquen hotel- dworzec autobusowy: taxi za 300 ARS
Neuquen-Santa Rosa: autobusem sypialnym, popołudnie do 2 w nocy: ok 9,5 g, za 1425 ARS.
Tu trochę nt. autobusów: warto w miejscu gdzie jest duży dworzec autobusowy z wieloma liniami, kupić bilety z wyprzedzeniem, unika się problemów z miejscami i planowaniem po drodze. Niektóre linie za niewielka dopłatą sprzedają bilety także do sąsiednich linii, których nie ma np. na danym terminalu.
Santa Rosa- hotel: spacer lub taxi za 100 ARS
Santa Rosa-San Luis: autobus nocny 23,50-7,15, za 1540 ARS
San Luis- San Juan: autobus 4g za 770 ARS
San Juan- La Rioja: autobus 6g za 890 ARS
La Rioja- Catamarca: autobus 2g za 460 ARS
Catamarca- Santiago de Estero; autobus do południa 6g za 1230 ARS
Santiago de Estero- San Miguel de Tucuman: autobus 2g 10’ za 490 ARS
… Tucuman- Salta: autobus 4g 30’, za 925 ARS
Salta- Humahuaca- Salta: autobus (2 g. w jedną stronę) i taxi… wg uzgodnienia
Salta- Salvador de Jujuy- Salta: autobus 2g 10’ za 350 ARSx 2
Salta- Resistencia: autobus nocny 18.00-6,50, ok.850 km, za 1608 ARS
Resistensia- Corrientes- Resistensia: autobus miejski za 25 ARS x 2, 35 minut
Resistencia- Formosa- Resistencia: autobusy ok. 2-2,5 g ok. 600-450 ARS
Resistencia – Santa Fe: autobus nocny 8g, 1210 ARS
Santa Fe- Parana- Santa Fe: autobusy miejskie za 25 ARS z placu centralnego (lub terminala)
Santa Fe- Rosario: autobus 2,5 g, 450 ARS
Rosario- Buenos Aires (Retiro): autobus 4g, 980 ARS
Buenos Aires (Madero)- lotnisko EZE– autobus 40’, 450 ARS
Hotele- Argentyna, spałem w:
Warto wiedzieć, że większość hosteli nie oferuje środków czystości do mycia, a ręcznik za dodatkową opłatą rzędu 1 USD
Puerto Madryn: El Galicho Hostel, Marcos A. Zar 480, Puerto Madryn , dorm za 17,7 €. Dobra lokalizacja i najtaniej.
Neuquen: Hostel Richieri, Teniente General Pablo Ricchieri, Neuquén, dorm za 9€, dobra lokalizacja standard taki sobie.
Santa Rosa: Unit Santa Rosa hotel 3-gw.787 Avenida Pedro Luro, 6300 Santa Rosa, bardzo dobry hotel w super lokalizacji, ale za ok.50 USD
San Luis: El Camino, koło dworca autobusowego, niezła lokalizacja, skromny standard za 1000 ARS
San Juan: El Cuarto de huéspedes (kwat.pryw.) 1433 Cordoba Este, 5411 Santa Lucía. Niezły, za 15 USD
La Rioja: Hostel Desiree 874 17 de Agosto 17 de agosto 874 barrio evita, 5300 La Rioja, niezły dorm, za 10 USD.
Catamarca: Juntalamas Hostel & Suite, 483 Sarmiento, 4700 San Fernando del Valle de Catamarca, dobry dorm w doskonałej lokalizacji, za 10 USD
Santiago de Estero: Altos del Boulevard (ap), Absalon Rojas 643 Piso 11 C, 4200 Santiago del Estero. Dobra lokalizacja I standard, ale dość drogi apartament, za 22,5 USD.
Salta: Ferienhaus, Alvarado 751, 4400 Salta, dorm niezły, wart polecenia, za 7 USD
Jujuy: Club Hostel Jujuy San Martín 134, 4600 San Salvador de Jujuy , dorm za 6,5 USD, wart polecenia
Resistencia: Hospedaje Cha, Santa Fe 165, 3500 Resistencia, dobry hostel, wart polecenia z uwagi na lokalizacje w centrum, za 11 USD
Santa Fe: Caballito Blanco, Juan del Campillo 1875, 3000 Santa Fe. Niezły za 18 USD.
Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu , oraz informacje na miejscu.
Atrakcje turystyczne: nie rozpisuję się, patrz w relacjach
Powrót do pierwszej relacji z podróży po Argentynie
film Półwysep Valdez
Oferuję film w jakości UHD z podróży po Argentynie- wieloryby, pingwiny… Czas 18 minut
film: Neuquen, Santa Rosa, San Luis, San Juan
Zapraszam do Argentyny… poza turystycznymi szlakami, na film w jakości UHD. Czas 18 minut.
film: La Rioja, Catamarca, Santiago de Estero
Oferuję film w jakości UHD-4k z podróży po Argentynie. Tutaj między innymi o amerykańskiej „Częstochowie”. Czas 20 minut
film Salta
Zapraszam na film w jakości UHD do górskiej doliny w Andach. Czas 12 minut.
https://youtu.be/tqt4s4nd0Vk
film: Corrientes, Resistencia, Formosa
zapraszam na film w jakości UHD do centralnej Argentyny. Czas 16 minut.
film: Santa Fe, Parana, Rosario
Oferuję film z podróży w jakości UHD. Czas 19 minut.