Wyspy Owcze (Królestwo Danii)
Spis treści
Wyspy Owcze, relacja z podróży
W mglistej i deszczowej krainie Farerów.
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Nie mogę nazwać Wysp Owczych „Krainą Deszczowców”, gdyż w tym specjalizował się już bajkowy Smok Wawelski. Natomiast ten niewielki archipelag faktycznie zasługuje na nazwę: krainy obfitych deszczy, silnych wiatrów, a jak tych ostatnich nie ma, to gęstych mgieł. Deszczowych dni w ciągu roku jest podobno aż 280! Szczegóły organizacyjne mojej trasy na Wyspach Owczych przedstawiłem w Informacjach praktycznych (kliknij). Przyleciałem z Islandii miejscowymi liniami Atlantis Air na jedyne lotnisko Wysp Owczych na Wyspie Vadar. Lotnisko należy do jednych z najtrudniejszych i latają tutaj tylko te miejscowe linie lotnicze, a ilość lotów codziennych policzysz na palcach rąk. Lotnisko wybudowali na jedynym na wyspach płaskim odpowiednio dużym kawałku terenu Brytyjczycy, w okresie Ii wojny światowej, podczas jak sami to nazywają przyjaznej okupacji wyspy. Wielka Brytania zajęła w tym czasie wyspę na bazę wojskową. Obecnie formalnie to mini państwo jest terytorium zależnym Danii, ale faktycznie to samodzielny kraj, choć tylko z około 45 tysiącami mieszkańców na kilkunastu wyspach archipelagu. Wyciągnąłem troszkę pieniędzy ze swojej karty płatniczej i mogłem już miejscowymi koronami Wysp Owczych zapłacić w autobusie do Sandavagur, gdzie znalazłem hostel. Noc minęła szybko po dobie w podróży przez Reykjawik, choć wskutek lenistwa naciąłem się, i nie zrobiłem zdjęć temu uroczemu miasteczku. Pogoda wieczorem była byle jaka do zdjęć, eee… zrobię jutro, a w to jutro … lało jakby „ktoś u góry potknął się o wiadro”! Wsiadam w autobus i jadę kilkanaście minut na drugą stronę wyspy do Sorvagur. Autobus zatrzymuje się tuż przy promie i płynę na Wyspę Mykines. Podróż jest krótka choć trochę buja i zalewa szyby strugami deszczu i ogromnymi bryzgami fal. Po niecałej godzinie już w sąsiedztwie wysokich czarnych klifów małego portu Mykines, dalej w deszczu pnę się z plecakiem ścieżką w górę… do Hotelu Kristians Hus. Idą tam wszyscy pasażerowie, gdyż jak się okazało ten hostel to jednocześnie jedyny sklepik i bar na wyspie. Postanowiłem tam zanocować, i nie spieszę się z wyjściem w deszczu na zwiedzanie wyspy (co zrobiła reszta- ta która przed wieczorem wraca z powrotem na Wyspę Vadar). Kolo południa nieco przejaśniało, choć mgła wisi gęsta ale już nie pada. Idę na spacer do kolonii ptaków maskonurów w kierunku latarni morskiej. To właśnie po to tutaj się przyjeżdża. Niewielkie maskonury ze swoimi wielokolorowym dziobami można spotkać na całej wyspie w dużych ilościach. Chyba tylko tutaj jest ich tak wiele i można je swobodnie zobaczyć i z bliska sfotografować. Idzie się w kierunku grzbietu tej górzystej wyspy a potem nim w kierunku drugiej wyspy na której znajduje się latarnia morska. Wyspę Mykines z Mykinesholmur łączy mostek dla pieszych. Najpierw długo podpatrywałem cale stadka maskonurów. Zabawnie wyglądały osobniki, które miały w dziobach po kilka małych rybek. Już na tej drugie wyspie przechodzę przez ptasie miasto maskonurów. W trawiastym stromym zielonym zboczu jest mnóstwo gniazd-dziurek w ziemi, i trzeba uważać żeby w te gniazda nie wdeptywać, i nie być narażonym na przelot rozzłoszczonego właściciela gniazda nad głową. Mgła robi się coraz gęstsza więc wracam i czasami zastanawiam się, która dróżka przez zielone trawiaste zbocza prowadzi z powrotem, gdyż widoczność spada drastycznie. Na zdjęciach niżej maskonury.
Za to rankiem pogoda prawie wspaniała, wygląda słońce zza ołowianych chmurek, które już wysoko nie zasłaniają wszystkiego, ale za to wiatr chce urwać głowę. Co mi tam idę jeszcze raz do maskonurów na grzbiet górski. A tutaj niespodzianka ptaszków prawie nie ma, a jak są, to płochliwe i uciekają. Muszę też twardo stać na nogach, aby nie pozwolić się… zdmuchnąć temu upiornemu wiaterkowi. Trudno wracam, gdyż w moim małym plecaku aparat z dużym obiektywem tym razem się nie zmieścił. Widać jak na dłoni wieś Mykines wśród zielonej panoramy łąk i gór. Pospacerowałem jeszcze wśród domów, z których część wraz z luterańskim kościółkiem pokryta jest trawą. Ta kwitnąca łąka na dachach nie różni się od innych, wiatr tak samo nią targa jak na dole wśród owieczek. Na Wyspach Owczych z owcami wiąże się unikalna jednostka powierzchni, używana przez Farerczyków od wieków. Jest nią „mork”, którego właściwością jest to, że nie jest żadną wielkością fizyczną, lecz obszarem pozwalającym na wykarmienie 32 owiec, co wiąże się z żyznością lichej gleby oraz ukształtowaniem terenu. Owce pasą się swobodnie przez cały rok, gdyż temperatura wacha się od kilku w zimie do około 12-tu w lecie. Mykines posiada około czterdziestu domów, ale tylko dziesięciu stałych mieszkańców zamieszkałych w sześciu domach. Pozostałe mają charakter letniskowy. Nie jest to też skansen, życie w tej niewielkiej społeczności toczy się normalnie. Znalazłem jedno-klasową szkołę, i sądzę że ożywienie następuje codziennie dwukrotnie, w czasie przybycia promu- zaopatrzenie, nowinki i kolejni turyści. Na pewno wtedy większa część mieszkańców jest na przystani. Na zdjęciach wieś Mykines.
Podróż promem z powrotem mija szybko, raz po raz widzę małe tęcze w rozbryzgach spod burt pędzącego promu, i widzę tym razem w słońcu miasteczko Sorvagur. Ciekawe kolorowe domy z ładnym kościółkiem na końcu głębokiego fiordu, do którego wpływa się pomiędzy kilkoma skalnymi ostrogami małych wysepek. Na wodach zauważyłem morskie farmy pstrągów i łososi, których hodowla w licznych fiordach jest główną specjalnością gospodarczą Wysp Owczych. Wyglądają jak duże kola na wodzie. Na zdjęciach miasteczko i farma morska.
Pozostałe dwa dni mieszkam w stolicy kraju Torshavn i z hotelu mam panoramę całego miasta wraz z portem, do którego regularnie zawijają promy te duże z Europy i Islandii, oraz mniejsze miejscowe na okoliczne wyspy. Miasto jest niewielkie i szybko zwiedziłem ciekawszą centralną część z portem, w którym najciekawsza jest przyległa starówka z domami krytymi trawą, oraz latarnia morska. Obok kolorowe centrum z ładnym kościołem i… tyle.
Miasta wysp Owczych posiadają bezpłatne autobusy miejskie, i takim właśnie pojechałem około 20 km do duchowej stolicy kraju Kirkjubour. Miejsce malutkie, w którym można zwiedzić XII wieczny kościółek Św. Olafa i ruiny katedry Św. Magnusa. Kraj ten posiada 18 większych wysp wulkanicznych i do głównych można dotrzeć drogami, które poprowadzono po mostach lub tunelami … podwodnymi. Dwa główne mają po około 6 km i korzystanie z nich jest dodatkowo płatne. Komunikacja autobusowa poza miastami jest odpłatna, i dobrze zorganizowana. Pozwala dotrzeć na wszystkie terminy odjazdów promów i odlotów samolotami. Autobusy jeżdżą w taki sposób, że na liniach w bok od głównych czekają na siebie, a pasażerowie przechodzą pomiędzy nimi i te rozjeżdżają się w swoich kierunkach. Skorzystałem i ja z tej możliwości, aby w ciągu jednego dnia zobaczyć główne atrakcje na trzech wyspach. Najpierw dotarłem do drugiego pod względem znaczenia pięciotysięcznego miasta Klaksavik na Wyspie Bordoy. Zwiedziłem centrum z podobnymi atrakcjami do innych miejsc, czyli port, kościół i muzeum. Na zdjęciach Kościół Św. Olafa oraz centrum Klaksavik z widocznym na pierwszym planie miejscowym browarem Toroya Bjor.
Z powrotem jadąc na wyspę Eysturoy przyjrzałem się tunelowi podwodnemu. Wykuty w skale, oświetlony, z automatycznym poborem opłat z automatycznych czytników w samochodach, i… systemem robiącym zdjęcie każdemu kierowcy samochodu! Po przesiadce jadę na koniec wyspy Streymoy do Tjornuvik. To urokliwy malutki zakątek rozłożony na końcu fiordu. Wokół wysokie ściany górskie ociekające wodospadami. Na dole czarna plaża i naście kolorowych domów z kościółkiem. Idąc w lewo w bok przy fiordzie podchodzi się do ręcznego kołowrotu do wyciągania łódek na brzeg. Stąd widać najlepiej dwa ostańce skalne Risin i Kellingin z drugiej strony fiordu na północnym krańcu wyspy Eysturoy. Przy tych skalach w morzu wyrasta w górę ponad trzystu metrowy brązowy klif wyspy. Po półtorej godzinie odjeżdżam tym samym autobusikiem. Na moją prośbę, za … uśmiech i bajer, pani kierowca tego busa robi foto postój przy największym na Wyspach Owczych wodospadzie Fossa. Na zdjęciach ostańce skalne i ten wodospad.
Jeżdżąc cały dzień autobusami zobaczyłem wszystkie atrakcje turystyczne tego regionu. Kilka razy padał deszcz, to znów ołowiane chmury się rozstępowały i wyglądało zdziwione tym słoneczko. Cały czas jest mi, jak powiedzieć, chyba zimno. Chodzę w kurtce jak u nas na wiosnę. Chyba jednak tęsknię do tych prawie 30 stopni, które były w czasie wyjazdu z kraju. Na zdjęciach fotka zrobiona gdzieś po drodze w tej zielonej, trawiastej bezdrzewnej krainie owiec, oraz stroje ludowe mieszkańców (z muzeum).
Po przejeździe znowu autobusem z powrotem na Wyspę Vagar, odleciałem na Islandię. Niżej pokazuje mapkę mojej trasy w tej „Mokrej Krainie”.
Przejście do następnej relacji wyprawy : Islandia
Wyspy Owcze, informacje praktyczne
Wyspy Owcze, informacje praktyczne.
Informacje ogólne: –Foroyar (j. farerski), mini państwo leżące na północnym Atlantyku na Morzu Norweskim, między Wielką Brytanią, Norwegią i Islandią jest archipelagiem wulkanicznych wysp o pow. 1399 km2. Państwo zostało utworzone w 1380 roku poprzez przejęcie od Norwegii. Formalnie jest terytorium zależnym Danii, a głową państwa królowa Danii Małgorzata II. Pomimo zależności praktycznie są samodzielnym państwem, np. sprzeciwili się przynależności do Unii Europejskiej. Ludności ok. 45 tysięcy: Farerzy (93%), Duńczycy … ale i Polacy (100 osób- 0,2%). Stolicą jest Torshavn (ok. 13.000 mieszkańców). Żyją głownie z rybołówstwa, a w zasadzie z hodowli łososi i pstrągów na farmach morskich w wodach swoich licznych fiordów. Prawie całą żywność importują. Tradycją jest hodowla owiec, które w tutejszym łagodnym klimacie pasą się swobodnie przez cały rok. Lepszej przyszłości upatrują w ropie naftowej, której złoża odkryto na dnie oceanicznym. Typowy tutaj krajobraz to obok bezleśnych pokrytych trawami stromych wzniesień, fiordy, liczne zagłębienia wypełnione jeziorami, wiele wodospadów i dziesiątki kilometrów klifowego wybrzeża z mnóstwem ptactwa.
Kiedy jechać? Jak w polskim lecie. Najlepiej w lipcu do połowy sierpnia, choć sezon turystyczny oficjalnie jest dłuższy. Jadąc w tym terminie masz szansę coś zobaczyć poza deszczem i mgłami. Wyspy leżą w sąsiedztwie ciepłych prądów oceanicznych co powoduje temperaturę od 3-40 C w zimie do 120 C w najcieplejszym lipcu. Typową cechą tutejszego klimatu są wysokie opady, co powoduje, że Wyspy Owcze dosłownie są „krainą dreszczów”, ze średnia ilością 280 dni w roku z opadami. Pogoda jednak jest zmienna i równie dobrze w przerwach między opadami zobaczysz błękitne niebo. Gdy nie wieje to zwykle wy stępują mgły. Kompletując ubrania weź pod uwagę: temperaturę, deszcz oraz silny wiatr.
Wiza: nie jest wymagana dla pobytu do trzech miesięcy
Język urzędowy: farerski i duński, ale swobodnie porozumiesz się po angielsku.
Waluta: Korona Wysp Owczych, oraz korona duńska (DKK). Obie waluty są wymieniane w stosunku 1:1, jednak poza Wyspami Owczymi Koronami Wysp Owczych nigdzie nie zapłacisz- nawet w Danii. Wymienisz pieniądze tylko w bankach. Na jedynym lotnisku Vagar brak kantoru wymiany ale jest bankomat, z którego można wypłacić DKK z karty płatniczej (kurs 1 EUR=ok.7,5 DKK). Prawie powszechnie można dokonywać płatności kartami płatniczymi, ale preferują gotówkę.
Ceny:- jeden z najdroższych krajów w świecie. Żywność droższa o około 50 % od standardów europejskich.
Jak dojechać? Przy braku bezpośrednich połączeń z Polski , promami do Torshavn:
-z duńskiego Hirtshals,
-z Lerwick na Szetlandach,
-oraz z Seydisfiordur w Islandii,
lub samolotem Atlantic Airways z Danii, Norwegii i Islandii. Mnie wypadło najtaniej przez Hamburg i Islandię.
Bezpieczeństwo: kraj bezpieczny dla turysty. Nie ma ograniczeń w podróżowaniu po archipelagu.
Transport na wyspach: pomiędzy miastami kursują autobusy z częstotliwością zapewniająca skomunikowanie się z innymi środkami lokomocji: samolotami, promami, helikopterami. Z lotniska kursuje autobus nr 300, którym za 20 DKK dojedziesz do: wszystkich miejsc noclegowych w pobliżu (wystarczy podać nazwę hotelu, do promu w Sorvagur na Wyspę Mykines, oraz do Torshavn. W stolicy istnieją autobusy niebieskie i czerwone pozwalające dostać się do wszystkich ciekawych miejsc. Podróż samochodem własnym/wynajętym jest możliwa w oparciu o polskie prawo jazdy.Prom z Sorvagur na Mykines kursuje 2 razy w ciągu dnia: wypływa rano o 10,20, oraz 16,20, płynie 45 minut i zaraz wraca. Z powrotem po południu z Mykines odpływa o godzinie 17,05. Koszt 60 DKK w jedna stronę. Na Mykines lata helikopter z lotniska Vadar trzy razy w tygodniu w cenie 140DKK/jedna strona. Niewiele więcej niż bus i prom (20+60 DKK). Ciekawe może być podróżowanie w jedna stronę helikopterem a w drugą prom + bus nr 300.
Wycieczka po wyspach autobusami z Torshavn: jest ciekawym pomysłem dla osoby bez własnego samochodu, który udało mi się zrealizować. W ciągu jednego dnia, najpierw bezpłatnym autobusem czerwonym nr 1, o godzinie 7,47 z centrum pojechałem do duchowej stolicy wysp Kirkjubour (kościółek z XII wieku i ruiny katedry). Z powrotem byłem już o 9,45. Dalej, ale już z dworca autobusów niebieskich z okolicy latarni morskiej w porcie, linią nr 400 o g. 10,50 odjechałem do Keslavik (90’, 90 DKK). Na miejscu dwie godziny zwiedzania (okolice portu, kościół, małe muzeum), i przejazd przez Oyrabakki (przesiadka o 15,05)do Tjornavik (60 DKK). Autobusy czekają na siebie, pasażerowie przechodzą i autobusy rozjeżdżają się w swoich kierunkach. Na miejscu miałem 80’ na zwiedzanie (wystarczy). Z powrotem odjechałem o 16,20 (50 DKK) znowu z przesiadką w tym samym miejscu (17.05), ale już do Torshavn, gdzie byłem przed 18-tą. Bardzo intensywny ciekawy dzień.
Hotele:
W pobliżu lotniska spałem w najtańszym: Giljanes Hostel & Camping w Sandaragur. Dojazd sprzed budynku lotniska 10 minut autobusem nr 300 za 20 DKK. Ceny: 220DKK /łóżko bez pościeli w pokoju 4 osobowym, pościel 78 DKK, bez śniadania. Pokój prywatny bez WC za 400 DKK. Najtaniej we własnym namiocie (ok.50 DKK). Alternatywą jest hotel przy lotnisku za ponad 100 EUR/noc.
Wyspa Mykines: posiada dwa hostele: Yellow House (leonsson@kallnet.fo, Tel. +298 532614 lub 512914) i Kristians House (Niebieski Dom- www.mikines.fo, Tel. +298 212985). Ja nocowałem w Domu Niebieskim gdyż Dom Żółty był pełny. Nocleg w malutkim dwuosobowym pokoiku za 250 DKK z b. dobrym farerskim śniadaniem. Alternatywą jest nie nocować: przypłynąć rano (10,20) i odpłynąć po południu (17.05), a nocować w Sandaragur (10’, autobus nr 300,20DKK) lub Torshavn ( 60’, autobus nr 300, 90DKK).
Torshavn: spałem w Hostelu Kerjalon za 250DKK/noc/łóżko w pokoju 4 osobowym. Alternatywą są bardzo drogie hotele lub własny namiot. Dojazd do hotelu w Torshavn czerwonym autobusem nr 1, z przystanku autobusu nr 300: Steinatun, lub SMS i Shopping Centre (zakupy), i spacer 5’ pieszo pod górkę.
Przejście do pełnej relacji z Wysp Owczych
Wyspy Owcze, film
Zapraszam na Wyspy Owcze- mglistej i deszczowej krainy Farerów. Zobacz film z podróży.