Mozambik

Spis treści

04-03-2016

Mozambik, film z podróży

Oferuję film podróżniczy w jakości HD. Czas 22 minuty. Bardzo egzotyczny Mozambik zwiedzałem w czasie podróży do Afryki wschodniej…

 

 

16-12-2014

Mozambik, informacje praktyczne

Mozambik, informacje praktyczne  (na grudzień 2014).

Informacje ogólne: Mozambik jest państwem w południowo- wschodniej Afryce. Dawna kolonia portugalska. Wywalczył niepodległość w 1975 roku. Jest słabiej rozwiniętym krajem od sąsiadów. Po uzyskaniu niepodległości targały nim konflikty wewnętrzne, a później wojna domowa, oraz wojna z sąsiadami: RPA i Rodezją (ponad milion poległych). Walki ustały w 1992 roku, ale jeszcze w połowie ubiegłego roku doszło do starć armii z bojówkami, w których zginęło 17osób. Jest krajem ponad dwa razy większym od Polski, i zamieszkuje go 23 miliony mieszkańców z kilkunastu plemion, z których najliczniejszym jest Makua (28%).Graniczy z sześcioma państwami, a długość wybrzeża oceanicznego wynosi niecałe 2500 kilometrów. Kraj w większości zdecydowanie nizinny. Różnica czasowa: plus 1 godzina do czasu naszego, tzn. gdy u nas jest np.  12.00, to w Mozambiku jest 13.00.

Kiedy jechać? Mozambik posiada w całym kraju  gorący tropikalny klimat, i nieco chłodniejszy na wyżynach na zachodzie kraju. Pora deszczowa od grudnia do marca, jest tłumiona nieco przez wyspę Madagaskar, ale i tak zwykle co roku doświadcza powodzi, które mogą osiągać poziom klęski żywiołowej.. Termometr przed oraz w porze deszczowej, może w tym kraju szaleć na poziomie 40 stopni, a temperatura nie za bardzo obniżać się w porze nocnej. Jechać najlepiej w porze suchej (np. maj-październik).

Wiza: od Polaków jest wymagana, ale bez problemu dostaniesz ją na granicach, po opłaceniu 86 USD. Ja swoją wizę otrzymałem na granicy z Malawi, a czas oczekiwania po wypisaniu dwóch krótkich druków (bez zdjęć), wynosił ok. 20 minut. Odwiedziłem Ambasadę Mozambiku w Lilongwe, stolicy Malawi, i tam poradzono mi nie czekać na wizę w tej Ambasadzie (1 dzień), tylko wykupić ją na granicy.

Wizy do krajów sąsiadujących (z tego co wiem).

Do: Tanzanii, Zambii, Zimbabwe, można  otrzymać na granicach.

Do: Republiki Południowej Afryki, oraz Suazi, Polacy wizy nie potrzebują (do 30 dni).

Malawi. Polacy nie otrzymają wizy na granicy. Ja swoją zdobyłem wysyłając paszport przez pośrednika do Ambasady w Berlinie. Jest ambasada w Lusace (Bishops Rd), gdzie rozpatrują wnioski przez 2-5 dni (nie ma szans na krótszy termin). Wiem, że możliwy jest wjazd do Malawi na podstawie otrzymanego na granicy dokumentu, który umożliwia pobyt przez dobę. W tym czasie należy wyrobić wizę w Lilongwe lub Blantyre.

Język urzędowy: portugalski. Po angielsku zawsze kogoś znalazłem, choć czasami porozumienie się było działaniem karkołomnym. Pomagała mi znajomość podstaw portugalskiego: liczebniki, podstawowe zwroty. Czasami wystarczyła kartka papieru i język „turystyczny”. Problemem jest również wymowa: nasze „h” czytają jako „j”, oraz „x” jako „sz” (np. miasto Maxixe, wymawiają jako Maszisze).

Waluta: obowiązuje metical (MZM). Przelicznik wymiany u prywatnych wymieniaczy na granicy, oraz w miastach: 1 USD= 33 (34) MZM. Podobno jest to proceder nielegalny, ale powszechny w pobliżu dworców autobusowych. Korzystniejszy kurs wymiany oferują za USD. Wymiana w bankach jest po niższym kursie (około 32 MZM/ 1 USD). Przy bankach widziałem bankomaty.

Internet i telefony, prąd, wtyczki: Internet jest dostępny w kafejkach internetowych, ale czasami miałem z nim poważny problem, gdyż jak nie brak prądu to problem z sygnałem. Telefony GSM nasze działają. Prąd i wtyczki takie jak w Polsce. Wyjątkiem jest  Maputo oraz pogranicza z RPA, gdzie stosowane są trzy grube okrągłe bolce: konieczny specjalny reduktor, lub umiejętne wkładanie z użyciem zapałki (blokowanie trzeciego, środkowego bolca).

Ceny: towary i usługi : generalnie niezbyt wysokie. Dla wygody podaję ceny w USD: np. coca cola mała szklana butelka= 04 USD, a butelka duża 2 litry= 2,1 USD, woda 1,5 litra=ok.1 USD, puszka szprotek=0,6 USD, paczuszka przypieczonych nerkowców= 1,2 USD. Wyjątkiem pozostają hotele: za niezbyt wysoki standard potrafią żądać cen europejskich (80-300 USD).

Jak dojechać? Najwygodniej samolotem. Możliwości jest sporo drogą lądową od strony krajów sąsiednich. Jazda koleją (od Malawi i RPA) może trwać „wieki”.

Bezpieczeństwo: obecnie, kraj „raczej” bezpieczny dla rozważnego turysty. Kiedyś ostrzegano przed minami, ale te czasy należą do przeszłości. Jeżeli jednak planuje się podróż z dala od zwykłych szlaków, lepiej zapytać wcześniej miejscowych. Zagrożeniem w stolicy Maputo są złodzieje i bandyci w ciemnych zakamarkach. Zdarzają się napady na turystów na plażach Beiry i Maputo. W związku ze wzrostem niepokojów społecznych zdarzają się napady na samochody cywilne w prowincji Sofala (przy PN Gorongosa). Problemem jest: malaria (przez cały rok, a zwłaszcza w porze deszczowej), i… sporo innych chorób, zwłaszcza choroby brudnych rąk i wody: żółtaczki, cholera, ameba … , nie wspominając o HIV/AIDS). Obowiązuje posiadanie „żółtej książeczki” ze szczepieniem przeciwko żółtej febrze. O profilaktyce antymalarycznej piszę pod malaria. Nie pij wody nieprzegotowanej (nawet mycie zębów). Owoce myjemy i obieramy własnoręcznie, a potrawy najlepiej jeść tylko gotowane, pieczone lub smażone. Mleko, świeże soki, surowe warzywa…, najlepiej zapomnij, że istnieją!!! Nie rób tatuaży. Nie brodź i nie kąp się w zbiornikach ze stojącą wodą: ulubione siedzisko ślimaków przenoszących bilharcjozę (ślepota rzeczna, larwy przenikają przez skórę… cierpnie skora, po prostu uważaj). Pamiętaj zawsze o pytaniu o zgodę, zanim zaczniesz fotografować  ludzi, zwłaszcza kobiety. Nie fotografuj obiektów państwowych i militarnych.

Transport i informacje turystyczne: na granicach i w miastach brak  informacji turystycznych, i jakichkolwiek materiałów turystycznych. Ruch lewostronny. Odległości w Mozambiku są ogromne, i nie sposób przejechać go w jeden dzień. Pomiędzy miastami najwygodniej przemieszczać się dużymi autobusami. Autobusy nazywane w Mozambiku machimbombo, odjeżdżają ze stacji autobusowych, lub przystanków firmowych. „Stacja autobusów do…” nazywa się (fonetycznie): „Estaczio maszibombo para…” Autobusy dalekobieżne odjeżdżają punktualnie a bilety kupuje się w autobusie, lub okienku firmowym (lepiej kupić wcześniej- czasami można trochę poczekać (pospać) w autobusie. Zwykle nie są przeładowane. Za plecak zapłacisz dodatkowo. Uwaga na oszustwa konduktorów i sprzedawców biletów, jeżeli nie jedziesz do stacji końcowej. Prawdopodobnie, jeżeli nie znasz ceny podadzą Ci cenę do końca. Pytaj najpierw o cenę tę do końca , a potem dopiero o tę do miejsca gdzie faktycznie chcesz jechać. Zawsze próbowali mnie oszukać. To samo dotyczy opłaty za bagaż. Podawali mi nawet cenę za bagaż podobną do tej za pasażera. Gdy zagroziłem, że idę do konkurencji cena spadała do 10-20 %, lub sam podawałem, że tyle mogę zapłacić- to i tak było zwykle dwa razy tyle ile płacili miejscowi. Tych zasad nie stosują lokalne mniejsze autobusy i mini busy, które wyznają wyłącznie zasadę maksymalizacji zysku. Na mojej całej trasie od granicy do Maputo jechałem autobusami oraz mini busami Niżej podaję szczegóły (dla ułatwienia podaję ceny w USD):

Granica z Malawi- Tete: mini bus, około 100 km, 2,5 g, 3 USD+ 1,5 USD bagaż.

Tete- Chimoio: duży autobus, ok. 385 km, 7 g, 12 USD

Chimoio- Beira: średni bus, 205 km, 4 g, 6 USD+ 3 USD bagaż

Beira- Maxixe: duży autobus, 743 km, 9,5 g, 40 USD+ 7,5 USD za bagaż (chyba mnie oszukali- to jest cena do Maputo).

Maxixe- Maputo: duży autobus przejezdny, 479 km, 7,5 g, 16,5 USD, Można dobrej klasy mini busem za tyle samo, ale nieco dłużej, odjeżdża prawie sprzed hotelu, rusza jak się napełni).

Jazda mini busami ma większy sens na krótkie odcinki, kiedy nie ma do dyspozycji dużych autobusów (są wolne i z licznymi postojami).

Hotele:

Tete, nie  spałem w hotelu. Przyjazd nastąpił przed 23.00, a wszystkie hotele w pobliżu żądały za „byle co” cenę ok. 80 USD/noc. Miałem następny przyjazd o 3.00 więc spałem w autobusie po kupieniu biletu. Autobus stał już na stacji autobusowej.

Chimoio, spałem w  Pensao Atlantida, Rue De Barue, tuż przy centrum, cena 22,5 USD/ 1-kę, z bardzo dobrym śniadaniem. Wart polecenia.

Beira, spałem w Pensao Sofala, Rua Bagamoio nr 544, przy centrum, cena 21 USD/w jedynce, bez śniadania. Wart polecenia.

Maxixe: spałem w Campisimo da Maxixe, w pięknym domku campingowym, nad samą zatoką w centrum  przy przeprawie promowej. Bez śniadania za 18,6 USD/domek 2 osobowy z wentylatorem i moskitierą. Wart polecenia. Najtańszą znalezioną alternatywą był pokój w centrum nad sklepem za 17,6 USD.

Maputo, spałem w Base Beckpackers, wart polecenia, tani hostel dla plecakowców. Plusem jest lokalizacja w centrum. Zapłacilem 16 USD/ łóżko w pokoju wieloosobowym. Adres: Avenida Patrice Lumumba 545, telefony +258-21 302723 oraz 828207673, mail: thebasebackpacker@gmil.com. Dojechałem z dworca autobusowego mini busem miejskim (do centrum: Muzeum) za 0,3 USD. Taxi od 9-15 USD. Taxi na lotnisko kosztuje 13,5-15 USD (ok. 30’). Inne hotele w cenach powyżej 80 USD.

Przewodniki: nie szukałem, wystarczyły mi informacje z Internetu, oraz informacje na miejscu.  

Atrakcje turystyczne:

Tete: miejsce tylko na przymusowy stop.

 Chimoio: najciekawsza była skała z widokiem na miasto, tzw.: Głowa Starca: Cabeca de Velha (fon. Kapesa de Weljo). Dochodzi się do niej z centrum spacerem, idąc ulicą Rua de Barue do końca (w dół, wycieczka 2-3 godzinna). Samo miasto, takie sobie.

Beira: miasto niezbyt atrakcyjne, a na dodatek trochę niebezpieczne w sąsiedztwie plaży i na ciemnych bazarach.

Maxixe: miasto takie sobie, bez znaczących atrakcji turystycznych. Bobre miejsce moim zdaniem na postój, gdyż stąd odjeżdżają wszystkie autobusy dalej …, zarówno te przejezdne jak i zaczynające bieg z tego miasta. W pobliżu, a w zasadzie 2,5 godziny jazdy wcześniej od strony północnej, znajduje się miasto wypoczynkowe Vehiculos. Można się do niego dostać wysiadając po drodze np z Beiry lub Chimoio na skrzyżowaniu, i przesiąść się na mini busa (tylko kilka km), lub wysiąść w miasteczku później i cofnąć się także mini busem (miejsce jak słyszałem z ładną plażą i rafą- nie byłem). Z miasta Maxixe warto wybrać się na wycieczkę promem (20’, cena ok. 1 złoty polski/1 stronę) do stolicy prowincji Inhambane– patrz relacja). Nie warto tam spać gdyż cały transport odjeżdża z Maxixe, chyba że przyjedziesz tam na postój.

Maputo: stolica, posiada zabytki z czasów portugalskich: twierdzę, dworzec kolejowy, budynki urzędowe: rady miejskiej…, katedrę. Dla nie specjalisty nie są wielkim przeżyciem. Obejrzeć można bazar Mercado Municipal, i dla chętnych kilka muzeów, w tym Historii Naturalnej. Warto się przejść np. Av Marginal dla ładnych widoków na Zatokę Maputo. Można promem przepłynąć do Catembe (kursują cały dzień (5.00-23,30, za 0,3 USD). Samo Catembe takie sobie, ale widoki na Maputo i złocista plaża są ciekawsze.

Powrót do relacji z podróży cz.I

Powrót do relacji z podróży cz.II

 

 

16-12-2014

Mozambik. Muzungu w Mozambiku... Relacja z podróży cz.I

Muzungu w Mozambiku, chyba najbiedniejszym kraju świata. Relacja z podróży, część I.

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

Wędruję przez Mozambik samotnie, przez rejony będące daleko od turystycznych szlaków. A ci turyści, jeżeli już przyjadą do Mozambiku, zatrzymują się nad oceanem i pochodzą z RPA. Jest to obecnie „raczej” bezpieczny dla podróży duży kraj, choć te rejony kontynentu przewodniki nazywają dziką Afryką. Słyszę o sobie ( i za moimi plecami) Mzungu, Muzungu i kilka jeszcze, brzmiących podobnie odmian tego słowa. W kilkunastu lokalnych językach: od suahili po obecnie języki grupy bantu, oznacza to dosłownie „biały człowiek’ (w znaczeniu Europejczyk). Poruszam się po kraju, gdzie praktycznie w ogóle nie ma białych turystów. Biały kolor skory zwykle widzę w… lustrze. Spotkałem kilkunastu białych pracowników ambasad i placówek gospodarczych. Często też uważają mnie za człowieka z różnych instytucji typu charytatywno-pomocowego. Rzadko wpada im do głowy pomysł: „TURYSTA???”.  Informacje organizacyjne zawarłem w informacjach praktycznych. Mozambik jest 2,5 krotnie większy od Polski i znajduje się nad brzegiem Oceanu Indyjskiego, pomiędzy Tanzanią i Republiką Południowej Afryki. To ponad 2000 kilometrów wybrzeża, plaż, lagun i raf koralowych. Portugalska, kolonialna historia Mozambiku zakończyła się w 1975 r., i prawie zaraz potem targały nim wyniszczające wojny: domowa, oraz z RPA i Rodezją. Te wieloletnie walki, które przyniosły milion ofiar, utrwaliły w społeczności międzynarodowej obraz kraju niezwykle niebezpiecznego i zrujnowanego. Mówiono o pozostawionych minach i tego typu, raczej nie atrakcjach turystycznych. Min już nie ma, jeżeli będziesz się poruszał po drogach i ścieżkach ( a nie bezdrożach, wtedy radziłbym z przewodnikiem !). Obecnie jest spokojnie, choć rok temu doszło powtórnie do krótkich walk z kilkunastoma ofiarami.  Mozambik uznawany jest za jeden z najbiedniejszych, jeżeli nie najbiedniejszy kraj świata, w którym brakuje środków na podstawowe dziedziny życia (formalnie statystyk nie porównywałem). Przykładem może być niefunkcjonowanie do 2010 roku, nawet szkolnictwa podstawowego. Przykładem sytuacji społecznej w Mozambiku mogą być dane o ilości osób potrafiących czytać i pisać. Otóż szacuje się, że jest to tylko około 50% populacji, z tego wśród kobiet tylko około trzydzieści kilka (w wieku powyżej 15 lat). Moja mozambicka przygoda rozpoczęła się przekroczeniem lądowej granicy z Malawi, w środkowej części kraju. Wizę otrzymałem bez problemu i po 20 minutach wszedłem z moim plecakiem do przygranicznego miasteczka. Widzę wypełniony w połowie mini busik w kierunku miasta Tete, więc sądziłem, że dojadę jeszcze przed zmrokiem. Nic bardziej błędnego, czekamy… czekamy, jeździmy od jednego targowiska do drugiego, potem do miejsca gdzie kończą bieg ciężarówki z pasażerami na „pace”, i tak ze cztery razy dookoła. Ruszamy… już po prawie półtorej godziny, w promieniach zachodzącego słońca. Na zdjęciach: miasteczko na granicy i wioska po drodze.

www.wedrowkizpawlem.pl www.wedrowkizpawlem.pl

Przyjechałem do miasta okręgowego Tete po 22.00 i rozglądam się. Najpierw jakie są możliwości jazdy dalej gdyż wiem, że to miasto nie jest atrakcyjne turystycznie. Autobus do interesującego mnie Chimoio odjeżdża o 3.00 w nocy, wiec próbuję znaleźć miejsce do spania w hoteliku. Jest ich kilka dookoła, lecz za byle jaki standard żądają ceny… ok. 90 USD. Skończyło się przekimaniem kilku godzin na półleżąco, w autobusie po kupieniu biletu. Odległości w Mozambiku są ogromne, i pomiędzy miastami jest po kilkaset kilometrów. Ku zaskoczeniu po dobrej drodze, moje prawie 400 km przejechałem w 7 godzin (wraz z postojem na naprawę autobusu). Na fotkach: kolejna wioska w górzystej okolicy, oraz postój na naprawę pojazdu.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Szybko znalazłem tuż przy centrum miasta, wart polecenia hotelik Pensao Atlantida. Pierwszy dzień spędziłem na spacerze po centrum oraz bazarze. Widzę stoisko z suszonymi rybami… o normalnej wielkości, w odróżnieniu od masowo oferowanego … narybku w Malawi. A bazar… to w większości plac z oferowanymi na ziemi, przede wszystkim towarami z drugiej ręki.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Następne zdjęcia dedykuję hodowcy mini drobiu, Tadeuszowi z Brzezin (tylko jako ciekawostkę, bez podtekstu). Przedstawiają: stoisko z oferowanym na bazarze drobiem, oraz… danie z główek tego ptactwa. Nie widziałem dotychczas takiej sceny, nawet u chyba wszystko jedzących Chińczyków.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Miasto jest łatwe do orientacji. Posiada centralny Plac Niepodległości z pomnikiem pierwszego prezydenta niepodległego Mozambiku, a jedna z głównych ulic Av 25 de Setembro, posiada najciekawsze miejsca do obejrzenia. Ulice jednak zaraz za centrum, zmieniają wygląd na taki, jak na drugiej fotografii.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Drugi dzień w Chimoio spędziłem na przyjemnej pieszej wycieczce, do znajdującej się na końcu ulicy Rue de Barue  dużej skały, nazywanej Głową Starca  (Cabeca de Velho). Skała przedstawia głowę w pozycji leżącej, i jest dla części ludności o animistycznych poglądach miejscem mistycznym. Okolica tego miejsca przypomina bardziej wioskę niż miasto, stolicę prowincji. Ze szczytu roztacza się rozległa panorama Chimoio.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

To również domy na skraju Chimoio. W drugim właśnie gotowano posiłek obiadowy: papka z kasawy i jakieś warzywa.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Na kolejnych kilku fotografiach pokazuję życie mieszkańców, i scenki zarejestrowane przy ulicy. Tutaj masz sklepiki: przemysłowy i ogólno spożywczy.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Następne już z samego centrum miasta przy przystankach mini busów. Przedstawiają sklepiki: owocowy (banany i ananasy), oraz warzywny z okazałymi bulwami kasawy. Oczywiście wraz z pozującymi mi sprzedawcami i ich kolegami.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Kolejne zdjęcie: uliczna kozia jatka (przepraszam), fotka jest raczej nie dla… wegatarian. A na kolejnym… tutejszy sklep z ciuchami dla każdego. Oczywiście wszystko używane. Często widzę jak w wiadrze z dużą ilością mydlin, doprowadza się szczotką oferowane obuwie do postaci czystej. Na pewno nie pomyślałbyś o naprawie obuwia, które tutaj naprawiają masowo uliczni szewcy. Oczywiście znajdziesz w centrum również sklepy z nową odzieżą i obuwiem (ale niewiele ich, a obuwie najczęściej z plastyku).

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Jak myślisz, co jest na kolejnej fotce(?)- betonowa muszla fińska, która nakrywa… zbiornik szamba. Jednym z popularniejszych piw w Mozambiku, jest serwowane w małych i dużych butelkach Manica. Piszący tę relację, spocony i spragniony wędrowiec, zrobił postój przy większej… zimnej butelce.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Z Chimoio, tym razem średniej wielkości autobusem, jadę dwieście parę kilometrów w kierunku wschodnim do Beira. Licząca niecałe pół miliona mieszkańców Beira, jest głównym miastem prowincji Sofala, i znajduje się na wybrzeżu oceanu. Jadąc obserwuję zmieniający się krajobraz, od sporadycznych już pagórków po całkowitą nizinę. Pomimo początku pory deszczowej nie widać krzątaniny na polach, a same wioski jakby bardziej mizerne i niezbyt liczne. Częstym widokiem w pobliży wiosek są miejsca wypalania węgla drzewnego. Produkuje się go z gałęzi drzew, które poukładane w ciasne sterty są podpalane, a następnie nakrywane ziemią. Powolne tlenie się ognia bez dostępu powietrza, daje w efekcie węgiel drzewny, który sprzedają w wysokich workach. Niżej zdjęcia: wioski, oraz miejsca pracy węglarzy.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Beira jest jednym z największych, afrykańskich portów przeładunkowych. Obsługuje handel zagraniczny, znajdujących się w głębi lądu krajów: Malawi, Zambii oraz Zimbabwe. Linia kolejowa łączy brzeg oceanu, aż z Angolą i Kongiem. To drugie pod względem wielkości miasto Mozambiku sprawiło na mnie przygnębiające wrażenie. Kolonialne pozostałości łączą się z betonowymi, posępnymi blokami mieszkalnymi. Plac główny nosi nazwę Praca de Municipio, i wyglądał dla mnie… jak reklama coca coli, z dużymi butelkami na sąsiednich krańcach.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Niepomalowane bloki z betonu w tym klimacie pokrywają się pleśnią, i sprawiają wrażenie ciemnych, ponurych miejsc. W sąsiedztwie plaż przechodziłem w pobliżu dawnego hotelu, od ponad dziesięciu lat używanego jako miejsce zamieszkania, wśród gór śmieci i odpadów. Z uwagi na opinię miejsca niezbyt bezpiecznego, jaką mają te plaże, nie wyciągnąłem aparatu fotograficznego. Innym zjawiskiem w Mozambiku była w okresie socjalistycznym walka z kościołami, co spowodowało praktycznie bezwyznaniowość mieszkańców. Obecnie ten stan powoli ulega zmianom, czego przykładem był czynny kościół Św. Antoniego przy głównej ulicy, ale już jego otoczenie posiada napis: Szkoła…

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Beira nad morzem posiada nie tylko ładne domy i miejsca wypoczynkowe. W pobliżu portu nadmorska zabudowa jest typu biednego, żeby nie powiedzieć: targowisko i wielki slums (patrz foto). Na pustych plażach spotkałem tylko rybaków, łowiących sieciami ze swoich łódek dłubanek malutkie rybki. Może powodem był deszczowy dzień, lub po prostu mają tych plaży tyle, że zwykle są puste zwłaszcza w mieście.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Następna relacja jest o: Mozambiku Południowym

Powrót do poprzedniej relacji: Malawi

Powrót na początek trasy: Majotta

 

 

 

 

 

17-12-2014

Mozambik południowy. Relacja z podróży, część II.

Muzungu w Mozambiku południowym. Relacja z podróży, część II.

Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk

Do części południowej Mozambiku z Beira, już o 4.00 pojechałem autobusem ekspresowym. Z hoteliku wyszedłem przed drugą w nocy. Dyskoteka obok i tłumek piwoszy. Szukając rikszy poszedłem sto metrów dalej na skrzyżowanie, okupowane przez naście ciemnoskórych przedstawicielek najstarszego zawodu.  Natychmiast wzbudzam zainteresowanie, jedyny biały: mzungu, muzungu, jak się masz?… , całe szczęście, że riksza była po minucie. Te panie poza uciechami za pieniądze, na 99 % oferują bezpłatnie HIV/AIDS. Większość korpulentnych, ale było i kilka takich, które niektórzy nazwaliby pewnie „apetycznymi czekoladkami”. Do oddalonej o prawie 750 km Maxixe (czytaj Maszisze) w prowincji Inhambane (czytaj Injamban), jadę przez prawie 750 km, ale ku zaskoczeniu tylko przez 9,5 godziny. Mój expres jechał ze średnią prędkością ponad 80 km/godzinę. Droga niezła z wyjątkiem krótkiego odcinka na granicy prowincji. Za oknem szybko zmieniają się krajobrazy, raczej biednej krainy. Sporadyczne wioseczki, lub tylko pojedyncze chaty. Nie znajdziesz na tej drodze masowych pól uprawnych i scen wiejskich, tak powszechnych w poprzednim Malawi. Miasteczka znajdują się w dużej odległości od siebie, a patrząc na oferowane przy drodze towary do sprzedaży, widzę bardzo prymitywny sposób uprawy ziemi. Jeżeli w ogóle uprawiają ziemię, najczęściej oczyszczają swoje miejsca pod uprawę wypalając je ogniem. Później i tego nie ma, a są tylko towary, świadczące o życiu polegającym na zbieraniu potrzebnych materiałów w buszu: małe kupki drewna opalowego, oraz snopki wysokiej trawy/ odmiany trzciny używanej na dachy chat. Obrazki rolnicze i palmy kokosowe pokazują się dopiero w pobliżu większych miasteczek. W południe jestem już w hoteliku Campismo da Maxixe, w drewnianym domku campingowym nad brzegiem zatoki oceanicznej, oraz widokiem na stolicę prowincji po jej drugiej stronie. Na zdjęciach: jeden z trzech postojów autobusu, oraz mój domek wśród kwitnących drzew.

www.wedrowkizpawlem.pl

02-Mozambik, Campismo da Maxixe

Dzisiaj leje z przerwami, wjechałem w Mozambiku z powrotem do pory deszczowej. Idę po zakupy… do chińskiego supermarketu. Chińczycy są w Afryce dużym partnerem: oferują pomoc gospodarczą, kupują surowce ale i sprzedają swoje wyroby, od tych codziennego użytku po maszyny i autobusy. Zamieszkane przez 106 tysięcy mieszkańców Maxixe, jest ładnym miastem z niewysoką zabudową, i zrobiłem w nim dwudniowy postój odpoczynkowy. Na zdjęciach: centrum miasta, oraz bar piwny na placu centralnym pod okazałym drzewem płomienistym (ogniowym).

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Rankiem o szóstej, po 12 godzinach nie mogłem już spać, więc przypomniałem sobie o praniu i długości mojego zarostu. Znalazłem przy WC betonowe dwa zbiorniki: jeden z pochyłą półką do prania, a drugi do płukania- miejsce pracy ręcznej… pralni hotelowej. Więc białasie do dzieła. Po prawie godzinie mam wszystko na sznurku. Nie do uwierzenia, tydzień do końca wyprawy i… wszystko prawie jak na starcie, oczywiście nie licząc tych kilku sztuk odzieży, którą wcześniej wyrzuciłem. Wokół piękna pogoda, wschodzi słońce po drugiej stronie zatoki, z drzew spadają masowo duże różowo- fioletowe kielichowate kwiaty, przyjemnie ciepło. Przychodzi sprzątaczka i woła po imieniu podobne do orłów duże czarno- białe ptaszyska, które wrzeszczą jakoś tak znajomo: kraa, kraa! Po chwili przychodzi do mnie, wyciąga rękę i po portugalsku chce … na drinka. Za co, za to że mam inny kolor skory, a może uważają każdego białego za ruchomy bank !!!. Patrzę w lustrze na początkowe stadium zarostu bajkowego Rumcajsa … z Żacholeckiego lasu, i choć przywykłem, zrobiłem z tym porządek. Wczoraj po raz pierwszy od początku wyprawy użyłem mojej karty kredytowej i wypłaciłem kilkanaście dolarów. Dzisiaj otrzymałem wiadomość, że mój bank ze względów bezpieczeństwa zablokował mi tę kartę… Nie przyszło im do głowy, że to ja jej używam, i to w dobie sms-ów! W niedzielę miałem okazję być na mszy świętej (dużo młodzieży), a później poszedłem na spacer po mieście zwłaszcza, że zachęcała do tego piękna pogoda. Obszedłem centrum dookoła w kilka godzin. Znalazłem poza okazalszymi budynkami i takie rybaków, wykonane z plecionki palmowej.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Patrząc na najczęstsze czy najbardziej okazałe: budynki, reklamy, pojazdy, itp, dochodzę do wniosku, że najlepiej się mają w tym kraju ci, którzy zajmują się: telefonią komórkową, handlem piwem i napojami, sprzedawcy drzewa oraz… politycy. Na zdjęciu jeden z samochodów przewożących drewno (eksport do Chin), który kierowca wykorzystał również do swoich potrzeb: zakupione po drodze kozy i węgiel drzewny. Drugie zdjęcie pokazuje kwitnące agawy, widok normalny bardziej… gdzieś w Ameryce.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Kolejne fotki przedstawiają plażę z rybackim łódkami dłubankami z jednego kloca drewna, oraz typowe przy brzegach Mozambiku małe łodzie z trójkątnymi żaglami (dhows).

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Mój drugi dzień wykorzystałem na kilkugodzinną wycieczkę mini promem do miasta Inhambane. Ta przeprawa trwa tylko jakieś 20 minut i kosztuje równowartość naszego jednego złotego. Można popłynąć łodzią większą (dar Niemców) lub mniejszą. Obie masz na zdjęciach. Wyprzedzając popłynąłem obiema, tylko w drodze powrotnej ta mniejsza się zepsuła, i musieli ją przyholować.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Miasta są widoczne gołym okiem, gdyż znajdują się po przeciwnych stronach zatoki, a ta jest częścią Kanału Mozambickiego, który oddziela Madagaskar od kontynentu.  Można tam się dostać również szosa, tylko że to już odległość 60 kilometrów. Około 70-tysięczne miasto Inhambane jest stolicą prowincji. Znajduje się w nim trochę zabytków z czasów portugalskich, które zajmują instytucje państwowe. Zaraz po przypłynięciu, idąc długim pomostem portowym, rzucają się w oczy okazałe budynki: stary i nowy, rzymskokatolickiej diecezji. Samo miasto jest niewielkie i  dobrym pomysłem było zrobienie do niego wycieczki, a nie zamieszkanie w nim. W centrum znalazłem niewielki bazar z owocami, warzywami oraz ładnymi pamiątkami. Ku mojemu zaskoczeniu spotykam wielu turystów, z których każdy na zapytanie skąd jesteś, podaje nazwę miasta w RPA. Innym zjawiskiem w tym mieście jest raczej słaba oferta towarów w sklepach. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem o to anglojęzycznych Hindusów, prowadzących własny sklep. Z dyplomatycznych odpowiedzi zrozumiałem, że sklep, który pokazuję na drugim zdjęciu, jest … dla policjantów. Na tych półkach, najwięcej było … wolnego miejsca.  Mnie przypomniało to sklepy z lat 80-ch XX wieku w Polsce, kiedy na półkach czasami bywał tylko … ocet, a sklepy dla grup uprzywilejowanych nie były również u nas rzadkością.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Wracam z powrotem do Maxixe z przygodą, o której już napisałem. Zdjęcia niżej pokazują ulicznego szewca, oraz znudzone sprzedawczynie orzeszków ziemnych. Były zdegustowane, gdyż nie kupiłem u nich orzeszków.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Już po szóstej wczesnym rankiem ruszyłem kolejnym autobusowym, prawie 500 kilometrowym skokiem do stolicy Maputo. Wioski i miasteczka Mozambiku, im bliżej do stolicy tym jakby bardziej zadbane, oraz coraz więcej upraw rolnych. Drogi w tym kraju w niezłym stanie, istnieją tylko pomiędzy miastami- stolicami prowincji. Te boczne zaraz za skrzyżowaniem, mają nawierzchnię szutrową i kolor okolicznego gruntu. Tylko 7,5 godziny jazdy prawie w ciągłym opadzie deszczu pomimo wszystko mija szybko, ale z tego ostatnią godzinę jedziemy wolniutko… w korku ulicznym, na trasie dojazdowej do centrum miasta. Znalazłem miejsce w hotelu The Base Backpackers. Deszcz ustał, więc poszedłem zobaczyć miasto od strony wschodniej, szybko jednak wracam, gdyż deszczysko nie chce odpuścić… Za to rankiem prawie pogoda, i rozpoczynam długi spacer od centrum miasta. To niespełna dwu milionowe miasto rozłożyło się wokół portu w głębokiej Zatoce Maputo. Sięga historią do XIX wieku, kiedy rozkwitło po wybudowaniu linii kolejowej, i statki mogły rozładowywać towary bezpośrednio na wagony. Centrum miasta znajduje się wzdłuż zatoki, oraz wybrzeża Kanału Mozambickiego od strony północnej. Jest zwarte, nie ma problemu z nawigacją i trafieniem w kolejne ciekawsze miejsca. Rozpoczynam od Placu Centralnego z okazałym pomnikiem pierwszego prezydenta niepodległego Mozambiku. Wokół niego można popatrzeć z zewnątrz na zabytkowe: budynek władz miasta oraz katedrę. W porcie stoją zacumowane dwa potężne statki wycieczkowe z turystami, więc na ulicach tym razem zatrzęsienie białych twarzy. Na drugim zdjęciu widok na miasto z dzielnicy Katembe, po drugiej strony zatoki.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Najstarszym zabytkiem w Maputo jest portugalski fort (wstęp wolny). Najciekawsze pozostałości po czasach portugalskich są zajęte obecnie przez budynki rządowe. Zobaczyć można okazały budynek stacji kolejowej, przed którą stoi pomnik ofiar I wojny światowej. Sama stacja obecnie niezbyt okazale się prezentowała, gdyż cały fronton spowijały rusztowania prowadzonego remontu. Dla chętnych znajdzie się kilka muzeów.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Ci  którym nie zbrzydną podczas podróży bazary, mogą zobaczyć w Maputo jeszcze kilka. Przede wszystkim warzywno-owocowe i zawsze kilka bazarowych garkuchni-knajpek, które oferują proste dania oraz… alkohole. Serwowane posiłki zawierają najczęściej: ryż lub papkę z kasawy (manioku) i kukurydzy, z dodatkiem warzyw i jakiegoś mięsiwa, ryby. W pobliżu bazarów w sklepikach spotkasz na pewno: duży wybór dodatków fryzjerskich (zwłaszcza włosów), oraz napoje alkoholowe. Najbardziej okazały jest bazar Mercado Municipale w centrum. Po stronie wschodniej miasta istnieje bardzo duży bazar z pamiątkami, miejsce odwiedzane tłumnie przez chyba wszystkich turystów. Inną ciekawostką w Maputo są nazwy ulic. Po zmianie władzy z kolonialnej na… socjalistyczną, dokonano również gruntownej zmiany nazewnictwa. W miejsce historycznych portugalskich, pojawiły się promujące wodzów… z całego świata. Na zdjęciu masz przykład. Spotkałem ulice/aleje: Włodzimierza Lenina, Salwadora Allende, i wielu innych.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Na drugą stronę Zatoki Maputo popłynąłem promem. To tylko kilkanaście minut (za 5 metikali= ok. 0,12 USD), ale warto tam się wybrać, zwłaszcza dla widoku na Maputo. Samo Katembe poza plażami posiada: w porcie promowym kilka łódek, niezwykle błotnistą drogę do promu, pełno knajpek z tanimi napojami wyskokowymi… Prom płynie co godzinę, i tak też z grupką innych turystów zrobiłem. Na zdjęciach z Katembe znajdziesz: prawie pochłoniętą przez piasek plaży starą łajbę, oraz najtańszy w Mozambiku transport publiczny. Przy takim transporcie na pewno: problemem nie jest klimatyzacja, ale po pewnym czasie deska burty wchodzi… nie tam gdzie się chce.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Przygotowując się do zwiedzenia Maputo, naczytałem się ostrzeżeń dotyczących kradzieży, czy wręcz napadów na plaży i pustych uliczkach. Idąc z powrotem do hotelu przyjrzałem się zabezpieczeniom domów mieszkalnych. Prawie wszystkie okna są okratowane. Przed okazalszymi budynkami, a zawsze przed sklepami i instytucjami spotkasz uzbrojonego strażnika, który pełni również obowiązki odźwiernego (portiera). A jeżeli nie ma tych dwóch pierwszych zabezpieczeń, spotkać można takie jak na zdjęciu: prawie zasieki pod napięciem. Braki zaopatrzeniowe można zobaczyć również na straganach bazarowych, gdzie znajdziesz najczęściej tylko podstawowe warzywa i owoce.

www.wedrowkizpawlem.pl

www.wedrowkizpawlem.pl

Kończę nieprzerwaną wędrówkę po drogach czarnego lądu. Jutro odlatuję do Lesotho. Nie jadę dalej drogami ponieważ Republikę Południowej Afryki zwiedzałem już dwukrotnie.

Loty do LesothoKrótkim podsumowaniem tego odcinka wyprawy, niech będzie informacja o ilości przejechanych kilometrów. Od Dar es Salam do Maputo, podróżując przez pięć krajów: koleją i różnej wielkości autobusami, przebyłem ponad 7750 kilometrów. Patrząc tylko na mapę człowiek nie zdaje sobie sprawy, że Afryka jest taka duża! Obok mapka trasy w Mozambiku.

 

 

 

Powrót do informacji praktycznych dotyczących obu części Mozambiku.

Przejście do następnej relacji: Lesotho

Powrót do poprzedniej relacji: Mozambik cz.I

Powrót na początek trasy: Majotta